Claire Finnegan
NATURY : 12
SIŁA WOLI : 22
PŻ : 182
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 8
TALENTY : 18
Sypialnia Przytulna, jasna sypialnia nie jest duża - w pokoju jest miejsca raptem na jedno duże łóżko i garść donic i wazonów z kwiatami albo ściętymi z własnego ogrodu, albo kupionymi na tym czy innym straganie w Saint Fall. Pobielone ściany zdobi kolekcja obrazów i botanicznych szkiców, a wąski, wysoki regał upchnięty w ostatnim wolnym rogu to skarbnica powieści przeróżnych gatunków. |
Wiek : 32
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Cukiernik w "Pączku w Maśle", handlarka informacji
Claire Finnegan
NATURY : 12
SIŁA WOLI : 22
PŻ : 182
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 8
TALENTY : 18
21 V 1985 r. Zaufanie to delikatny temat. Zapytana, Claire powiedziałaby, że wcale go nie zawiodła – i głos zadrżałby jej tylko raz, delikatnie, na jednej tylko nucie wątpliwości. Potem jednak pojawiły się pytania, poważnie i serio, i Finnegan być może zaczęła mieć tych wątpliwości więcej. Być może poczuła się odrobinę winna, być może – trochę zniesmaczona samą sobą. A może wcale nie. Może własne potrzeby, własne tęsknoty, własny brak tchu i własne, od wielu lat już dławione wycie z głębi serca – może to wszystko wystarczało, by Claire zwyczajnie nie dostrzegała, na jak cienkiej balansuje granicy. Albo – żeby nawet widząc to, wciąż łatwo było jej to zignorować. Charlie posłuchał, wyjął ciastka z piekarnika. Potem wrócił do niej. Okej, powiedział, i Finnegan odetchnęła z czymś, co bliższe było chyba raczej uldze niż niezdrowej satysfakcji. |
Wiek : 32
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Cukiernik w "Pączku w Maśle", handlarka informacji
Charlie Orlovsky
ODPYCHANIA : 22
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 197
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 3
TALENTY : 13
Wiek : 35
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : Gwardzista - protektor
Claire Finnegan
NATURY : 12
SIŁA WOLI : 22
PŻ : 182
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 8
TALENTY : 18
Wiek : 32
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Cukiernik w "Pączku w Maśle", handlarka informacji
Charlie Orlovsky
ODPYCHANIA : 22
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 197
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 3
TALENTY : 13
Wiek : 35
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : Gwardzista - protektor
Claire Finnegan
NATURY : 12
SIŁA WOLI : 22
PŻ : 182
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 8
TALENTY : 18
Wiek : 32
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Cukiernik w "Pączku w Maśle", handlarka informacji
Charlie Orlovsky
ODPYCHANIA : 22
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 197
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 3
TALENTY : 13
Wiek : 35
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : Gwardzista - protektor
Claire Finnegan
NATURY : 12
SIŁA WOLI : 22
PŻ : 182
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 8
TALENTY : 18
Wiek : 32
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Cukiernik w "Pączku w Maśle", handlarka informacji
Charlie Orlovsky
ODPYCHANIA : 22
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 197
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 3
TALENTY : 13
Wiek : 35
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : Gwardzista - protektor
Claire Finnegan
NATURY : 12
SIŁA WOLI : 22
PŻ : 182
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 8
TALENTY : 18
Wiek : 32
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Cukiernik w "Pączku w Maśle", handlarka informacji
Charlie Orlovsky
ODPYCHANIA : 22
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 197
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 3
TALENTY : 13
Wiek : 35
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : Gwardzista - protektor
Claire Finnegan
NATURY : 12
SIŁA WOLI : 22
PŻ : 182
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 8
TALENTY : 18
Wiek : 32
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Cukiernik w "Pączku w Maśle", handlarka informacji
Charlie Orlovsky
ODPYCHANIA : 22
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 197
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 3
TALENTY : 13
W sypialni panował już mrok, ale był w stanie zobaczyć blask przeszklonych oczy i zdobiące jej twarz rumieńce. Nieco intensywniejszy kolor miały jej pośladki. Do rana zejdzie. Gładził powoli plecy i bok kobiety uspakajając oddech. Zamilkli na dłuższą chwilę pozwalając sercom wrócić do normalnego bicia a gęstemu powietrzu - rozrzedzić się. Nie od razu poczuł jego chłód na skórze. W końcu zaczynał do niego docierać kolejny powód, dla którego powinien był wtedy wyjść. Była jego informatorką; plątanie ich relacji w taki sposób, w tym układzie, nie było najlepszym pomysłem. Stąd prowadziła prosta droga do popełnienia wielu głupot. Już na późno, a on jak zwykle był mądry dopiero po fakcie. Może by się tak nie miotał, gdyby... nie było co gdybać. Jedno uderzenie serca, spojrzał w jej błyszczące oczy. Drugie i trzecie uderzenie - znów odgarnął z jej twarzy jasny, niesforny kosmyk włosów. Dopatrzył się w jej spojrzeniu przynajmniej kilku emocji, które nią targały. Czułości się po niej nie spodziewał. Nie powinien był zostawać z jeszcze jednego powodu. Johnny miał przyjechać już jakiś czas temu. Albo czeka na tarasie, albo wlazł oknem. Mógł też dobrać się do skrytki na bimber Marwooda. Wszystkie opcje były prawdopodobne. Johnny był jednak dorosły i potrafił sobie poradzić. - Zostanę - odpowiedział w końcu cicho podnosząc się by sięgnąć po zmiętą kołdrę by ich nakryć. Nie chciała rozmawiać o własnych uczuciach, on o swoich też nie. Przekręcił się na bok obejmując ją i przyciągając do siebie składając krótki pocałunek na odsłoniętej szyi. Spał niespokojnie. Noc przyciągnęła koszmary, przed którymi nie był w stanie uciec. Miotał się niespokojnie pozwalając na to, by poniósł go sen przypominając o wszystkim, co widział i wszystkim, co zrobił. Zerwał się pogrążony w zimnym pocie, z bijącym mocno sercem łapiąc łapczywie oddech, jakby to miałby być ostatni raz, gdy to robił. Przetarł dłonią twarz rozglądając się po niewielkiej sypialni, przypominając sobie, gdzie jest. Spojrzał na Finnegan, która wciąż jeszcze spała, potem na stojący na nocnym stoliku zegarek; było chwilę po piątej. Przetarł dłońmi twarz i przeczesał palcami włosy; gumkę zgubił gdzieś pomiędzy poduszkami a plecami Claire, może później się znajdzie. Trzy głębokie wdechy i trzy równie mocne wydechy. Potrzebował chwili, by złapać kontakt z rzeczywistością, kolejnych kilku, by się uspokoić. Było tu i teraz, nic więcej, nic mniej. Wszystko było dobrze. Przypominał sobie uczucie, którym kiedyś napełniała go – Wstał z łóżka okrywając Finnegan kołdrą i wziął jeszcze kilka głębszych oddechów, by mocniej zakorzenić się w rzeczywistości. Od czasu do czasu męczyły go koszmary, z którymi radził sobie raz lepiej, raz gorzej. Zacisnął powieki i potrząsnął głową, jakby dzięki temu miało być lepiej. Nie było, nie zawsze, to to był tylko odruch. Przetarł palcami wewnętrzne kąciki oczu i podszedł do półki, na której stały książki. Wodził palcem po grzbietach odczytując kolejne tytuły, aż w końcu wysunął jeden z woluminów, by sięgnąć po niego później. Zebrał swoje rozrzucone rzeczy, zapiął pasek i cicho wyszedł z sypialni, żeby przetrząsnąć kuchnię Claire. W której szafce trzymała kubki, w której talerze, a w której sztućce. Menu było proste - jajecznica, przypiekany chleb i pomidory. Przetarł dłonie kuchennym ręcznikiem i przewiesił go przez ramię, dla wygody. |
Wiek : 35
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : Gwardzista - protektor
Claire Finnegan
NATURY : 12
SIŁA WOLI : 22
PŻ : 182
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 8
TALENTY : 18
Zostanę, powiedział i Claire odetchnęła głęboko. Przyciągnął ją bliżej i Finnegan drgnęła lekko, odruchowo wtulając się w mężczyznę. Ucałował jej szyję i blondynka schowała twarz w jego ramieniu, obejmując go ostrożnie, gładząc pieszczotliwie jego plecy. W którymś momencie zasnęła. W którymś momencie zapach mężczyzny, jego ciepło i kojący ciężar jego ramion ukoiły ją wystarczająco, by przestała myśleć. W którymś momencie przysunęła się jeszcze trochę, objęła go jeszcze ciaśniej i nie puszczała przez kilka kolejnych chwil. Spała głęboko, bez snów, bez żalu i poczucia winy. Dość mocno, by nie być świadomą zmagań Charliego. Dość twardo, by nie obudzić się nawet wtedy, gdy Orlovsky wstał, ubrał się i wyszedł. Dość głęboko, by przebudzenie było trudne, trudniejsze niż któregokolwiek z minionych ostatnio poranków. Gdy wczesnoporanne słońce musnęło jej powieki Claire doskonale wiedziała, gdzie jest i wiedziała też, kim pachnie pościel – i jej własna skóra. Wyrywanie się ze snu przypominało jednak wynurzanie się ze zbyt głębokiej wody, dość przy tym zimnej, by krępowała ruchy, wyduszała z piersi wstrzymywany zbyt długo oddech. Było coś dziwnego w tym, jak bardzo odprężone było jej ciało, jak nieskore do rozpoczęcia nowego dni. To, że nie bolały jej plecy i to że pierwsze leniwe przeciągnięcie się było tak rozkosznie przyjemne – to wszystko było dziwne, zupełnie inne niż jej ostatnie poranki. Niewiele byłoby jej trzeba, by obróciła się na drugi bok, zakopała bardziej w wygrzanej pościeli i poszła spać dalej. W kuchni słyszała jednak krzątanie się, zaczynało też pachnieć śniadaniem. Przeciągnęła się jeszcze raz, ziewnęła szeroko, niemrawo wygrzebała się z ciepłego łóżka. Odruchowo zgarnęła rozczochrane włosy do tyłu, z szafy wyciągnęła puchaty szlafrok i wślizgnęła się w niego z westchnieniem przyjemności. Stała naga ledwie chwilę, ale jej ciało już zdążyło obsypać się gęsią skórką. Na boso poszła za dźwiękami poranka, po drodze przecierając tylko zaspane oczy i rumiane policzki. Jeszcze raz poprawiła niesforne kosmyki – a gdy stanęła na kuchennym progu, zawahała się. Charlie się rządził, smakowite zapachy zapowiadały śniadanie. Powstrzymując instynktowną potrzebę, by podejść i przytulić się do pleców mężczyzny – nie sądziła, by powinna – Claire założyła ręce na piersi, obejmując się ciasno. Oparła się ramieniem o framugę, wsparła o nią też głowę, jakby nie mając sił, by trzymać się prosto, dumnie – tak, jak trzymała się na co dzień. Może rzeczywiście wyzwanie było zbyt duże jak na ten dzień, ten poranek. - Hej – rzuciła wreszcie cicho, ostrożnie. Nie bardzo wiedziała, co dalej. Nie bardzo wiedziała, czy przeprosić go jeszcze raz czy może udawać, że nic się nie stało. Pokajać się, przyznać, że nie grała fair – czy może przytulić się, bo przecież było im miło. - To ja powinnam je zrobić. Śniadanie – rzuciła wreszcie i przygryzła lekko wnętrze policzka. – Obiecałam wczoraj, że zrobię. Mogłeś mnie obudzić. Wzrok prześlizgnął jej się po kuchni. Jajecznica, chleb, pomidory. Na blacie – ślady wczorajszego pieczenia. Na zegarku – nie było jeszcze szóstej. Nie mówiąc nic więcej, odepchnęła się od framugi, przemaszerowała przez kuchnię, nastawiła wodę na kawę. Podchodząc do czajnika, podeszła też do Charliego. Bliskość mężczyzny koiła ją. Bliskość mężczyzny sprawiała, że Claire czuła się zagubiona, niepewna; że instynktownie wycofywała się za fasadę buty i ignorancji, z których była znana najlepiej. Jego bliskość przypominała jej o wczorajszych łzach i uldze, o tysiącu kawałków, na które się rozsypała i o bezpieczeństwie, do którego nie miała prawa – i Finnegan nie wiedziała, co z tym zrobić. Wiedziała za to, jaką Charlie pija kawę, miała już dość okazji, by zauważyć i zapamiętać. Bez słowa przygotowała kubki – dla niego i dla siebie. Potrzebowała kofeiny. Papierosa. Prysznica. Tego, by jej skóra jeszcze przez chwilę pachniała bardziej nim niż nią, i może żeby jeszcze przez chwilę trzymał ją tak, jak wczoraj. Potrzebowała tak strasznie wielu rzeczy. |
Wiek : 32
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Cukiernik w "Pączku w Maśle", handlarka informacji
Charlie Orlovsky
ODPYCHANIA : 22
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 197
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 3
TALENTY : 13
Jajecznica powoli smażyła się na patelni. Zostawił ją lekko ściętą nie mając pojęcia, jaką woli Finnegan - dosmażenie nie było w tym przypadku problemem. Pomidory pokroił w ćwiartki, chleb przypiekł się na chrupiąco po obu stronach - ot, cała sztuka kulinarna Charlie'go Orlovsky'ego. Matka i babka westchnęłyby ciężko, bo przecież robiły co mogły. Smaki jego rodziny dalekie były jednak od tych typowo amerykańskich. Kiedyś poczęstował Godfrey'a kiszonym ogórkiem, które dostał od babki - nie posmakowały mu. Gdzieś obok, na wolnym kuchennym blacie leżał atlas ziół, który - jak w pierwszej chwili zauważył przeglądając go jeszcze w sypialni, pełen był rycin. Chciał go poprzeglądać przez chwilę, nim zajrzy do Claire. Na to już nie będzie miał czasu, z czego zdał sobie sprawę gdy się odezwała. - Hej - odwrócił się w jej stronę trzymając patelnię. Była zaspana, zarumieniona i rozczochrana. Zauważył, że miała lekko spuchnięte powieki. - Nie chciałem cię od razu budzić - wzruszył ramionami odkładając patelnię na kuchenkę - jest wcześnie. Jaką wolisz? - skinął głową w stronę jajecznicy. Rzeczywiście, zapowiadała śniadanie i widoki. Częściowo tę obietnicę spełniła. Dwa przypadkowe talerze stały na blacie obok kuchenki czekając, aż nałoży na nie porcję odsunął się, by zrobić jej miejsce. Przeszedł krok w bok za plecami Finnegan przesuwając dłoń po jej plecach, w drugiej ręce trzymając szpachelkę do smażenia. Nie był pewien co myśleć o ostatniej nocy. Łatwo byłoby zrzucić wszystko na ciastka, którymi się napchał. To była jednak tylko część; później podążył za własnymi pragnieniami. Nałożył jajecznicę na talerze i zaniósł oba do stołu. Jeszcze nie doszukał się szuflady, w której trzymała sztućce. Nie miał poczucia winy. Teoretycznie, powierzchownie; gdzieś tam wkradał się kac moralny, ponieważ miał poczucie, że pozwolił sobie na zbyt wiele. Nie powinien, kiedy... Westchnął jedynie sięgając po solniczkę. Wziął kolejny głęboki oddech chcąc zburzyć niezręczną atmosferę, która narosła pomiędzy nimi. Ich sumienia były brudne jak wycieraczka przed drzwiami, pewnie oboje zdawali sobie z tego sprawę. Cieszył się z tego, że nie przebudziła się w tedy, kiedy sam się zerwał ze snu. Do tej pory robiła to tylko jedna osoba - wtedy to miało sens. - Musisz sobie doprawić, nie wiem, jak wolisz, więc... - wzruszył ramionami. Po chwili po kuchni rozpłynął się zapach świeżo zaparzonej kawy. Spojrzał na jej rumianą, zaspaną twarz - Poleżałabyś jeszcze, co? Hej, czy ktoś może podać keczup? Ups! - zapytał wyciągając rękę i strącając solniczkę. Klasyczna, mokra jajecznica i keczup z grzanką wołały o pomstę do piekła, ale Orlovsky lubił tę mieszankę. Schylił się by podnieść niewielkie naczynko i rozejrzał - który to już raz? po pomieszczeniu. - Lubisz rośliny, co? Mimowolnie zerknął na wiszący na ścianie zegar. Był już spóźniony; Johnny być może właśnie przeciskał się przez uchylone okno. Być może na to zasłużył. - Muszę się zabierać do domu, rodzinne spotkanie. To nie wymówka - dodał, widząc jej spojrzenie - Powinienem być tam wczoraj. Nie zamykał się przed nią, ale i nie otwierał. Jak zawsze, wszystko kłębiło się w środku oszczędzając wszystkim niepotrzebnych emocji. Widział część emocji, które targały Finnegan, własne dusił jak zawsze, w zarodku. Uważał, że tak będzie dla wszystkich najlepiej. |
Wiek : 35
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : Gwardzista - protektor