Witaj,
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
First topic message reminder :

Deepwood Park
Park położony przy ulicy Deepwood, w okolicy odrestaurowanych, reprezentatywnych kamienic. Co bardziej zgryźliwi powiedzieliby, że władze skąpią grosza na utrzymanie i pielęgnację zieleni, ale mieszkańcom odpowiada jego specyficzna, swojska dzikość. Większość ławek ukrytych jest za ścianami wolno płożącej zieleni, co sprawia, że na sporym terenie parku znajdzie się wiele ustronnych miejsc.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Francesca Paganini
ANATOMICZNA : 15
ODPYCHANIA : 3
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 175
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 14
TALENTY : 12
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2265-francesca-paganini
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2276-francesca-paganini#31175
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2277-poczta-franceski-paganini#31177
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f254-sycamore-street-3-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2278-rachunek-bankowy-francesca-paganini#31178
ANATOMICZNA : 15
ODPYCHANIA : 3
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 175
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 14
TALENTY : 12
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2265-francesca-paganini
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2276-francesca-paganini#31175
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2277-poczta-franceski-paganini#31177
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f254-sycamore-street-3-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2278-rachunek-bankowy-francesca-paganini#31178
Frankie w uczuciach była szybka, równie szybkie było więc to coś. Coś, co błysnęło po raz pierwszy wczoraj w Amnesii – albo może jeszcze na skwerku. Coś, co niczym spłoszone zwierzątko wcisnęło się w najdalszy kąt i czekało. Czekało, czekało, czekało.
Myśli rwały jej się, umykały w popłochu, rzeczywistość wyglądała teraz inaczej niż jeszcze pięć minut temu. Pięć minut temu Francesca odruchowo wpadła w zwyczajowe dla siebie koleiny, stworzyła w głowie obraz, który pasował.
Teraz Francesca zaczęła pytać, i to jedno pytanie – czy raczej ta garść odpowiedzi, bo które Genny sięgnęła bez większego wahania – przetasowały wszystko.
Było więc tak, że Frankie nie planowała sięgać dzisiaj po telefon – ale jednak to zrobiła, choć rzeczywiście nie po to, by zadzwonić do bratowej i odwołać spotkanie.
Było więc tak, że Frankie istotnie nie pamiętała numeru do Aviego – miała go jednak zapisanego na dłoni i po trzech próbach odcyfrowania rozmazanych cyfr, udało jej się ułożyć je w ten prawidłowy ciąg.
Było więc tak, że Frankie była zupełnie zagubiona i nie do końca wiedziała, co się wydarzyło.
Pytanie było wytrychem – niesubtelnym, nieudolnym podstępem. Jak to było, jak poznałaś Elio?, pytała Francesca, choć w jej głowie brzmiało to raczej: Po czym poznać, że przypadkowe spotkanie jest początkiem czegoś pięknego?
Bo dla Frankie jej brat i bratowa dokładnie tym byli, synonimem piękna. Symbolem. Marzeniem. Jeśli w zaciszu czterech ścian wyglądało to u nich inaczej, Francesca z ręką na sercu i pełnym przekonaniem stwierdziłaby, że nie chce tego wiedzieć. Że woli swoje obrazki, te, które pozwolili jej wyhodować. Że nie chce prawdy, jeśli ta jest brzydka.
Ale – chyba – nie była.
Genny, po czym poznać, że przypadkowe spotkanie jest początkiem czegoś pięknego?
Francesca nie musiała używać dokładnie tych słów, by Genevieve jej nie zawiodła.
Słuchała jej tak, jak słuchałaby wykładu – co w przypadku Frankie oznaczało pełne oddanie, pełną uwagę i chorobliwe wręcz pragnienie, by zrozumieć. Właśnie tego teraz potrzebowała. Trochę teorii, garść dowodów, logicznie wyprowadzone wnioski.
Frankie w uczuciach była szybka, ale nie do końca potrafiła się z nimi obchodzić. Brała je wszystkie na zdrowy rozum, dopiero z czasem mając nauczyć się, że to nie do końca najlepszy pomysł.
Wczorajszy skwerek to mógł być pierwszy krok.
Wczorajsza Amnesia mogła nim być.
Jej pierwszy krok zaczynał mieć swoje własne imię.
No więc – słuchała, a na policzki wypełzły jej rumieńce, które nie miały zupełnie nic wspólnego z wysiłkiem, z chwiejnym jeszcze krokiem, z dniem, który był dla niej zdecydowanie zbyt trudny. Słuchała, a w ciemnych oczach zatańczyły iskry może ekscytacji, może zazdrości, tęsknoty albo może uwielbienia. Lub wszystkiego na raz.
Gdy w pewnej chwili przygryzła lekko dolną wargę, umknęła wzrokiem i zamyśliła się, zawieszając wzrok na rozdeptanym ślimaku, nie było już mowy o ukrywaniu czegokolwiek. Frankie była otwartą księgą, w której Paganini – w tym Genny, a może właśnie szczególnie ona – mogli czytać bez większego trudu.
Genny mówiła o pierwszych spotkaniach i Frankie rozumiała.
Mówiła o kąpieli w słodkim szampanie i Frankie niemal czuła jego smak na języku.
Mówiła o niecierpliwości, tęsknocie, za powściągliwością, która była zwyczajnie niemożliwa, i Frankie czuła, jak serce bije jej szybciej.
Bo Frankie w uczuciach była bardzo szybka.
Na uśmiech bratowej mimowolnie odpowiedziała uśmiechem. Na pytanie – ostrożnością.
- Nie jestem pewna – przyznała niepewnie i odetchnęła powoli. – Pozna... – Nie, nie tak. Już wiedziała, że nie tak. – Spotkałam kogoś.
No i już, teraz już z pewnością nie ma odwrotu. Westchnęła cicho, uniosła wzrok na Genny i po raptem chwili wahania pociągnęła ją na najbliższą ławkę. Jedna Paganini będzie mogła pozbyć się ślimaka z obcasa – druga Paganini pozbędzie się pierwszych wątpliwości, obaw, niepewności.
Były więc one dwie, ławka w ciemnym parku, cisza i spokój, i szum szalejących myśli.
- Spotkałam kogoś wczoraj. To znaczy, w zasadzie wcześniej, parę razy, tylko że wtedy niewiele rozmawialiśmy, zakładałam mu opatrunki, a on mówił coś o tym, że to nie tak, jak to wygląda i– – Słowa gnały tak samo szybko, jak myśli; jedne nie nadążały za drugimi.
- Wpadliśmy na siebie wczoraj. Prawie. Właściwie wcale. Byłam na skwerku, on też. Karmiliśmy gołębie. Porozmawialiśmy, o różnych rzeczach. O marzeniach. Powiedziałam, że chciałabym zatańczyć, więc zabrał mnie na tańce – powiedziała i westchnęła cicho, bo to brzmiało tak... Tak...
Jak w książce. Dokładnie tak. Albo w jednym z tych Hollywoodzkich filmów.
Genny mówiła, że nie da się tak poznać drugiego człowieka i Frankie była pewna, że kobieta ma rację. Tylko, że–
- Zostawił mi swój numer. – Zgrabnie pominęła to, co pomiędzy. Trochę specjalnie, bo nie była dumna z tego, że wystarczyły dwa – trzy? – drinki, by straciła kontrolę. Trochę dlatego, że nie pamiętała za dobrze, co było pomiędzy Amnesią a porankiem. – Zadzwoniłam, porozmawialiśmy rano i ja – to znaczy – wydaje mi się– – Sapnęła z rezygnacją.
- Nie jestem pewna – powtórzyła smętnie, gryząc wnętrze policzka.
Bo istotnie, nie była pewna.
Nie wiedziała dlaczego, gdy rozmawiali, tak łatwo było jej się uśmiechać, choć głowa wciąż pulsowała tępym bólem; i dlaczego, gdy się rozłączyli, coś zakłuło ją na myśl, że dzisiaj nie będą tańczyć, że w ogóle nie będą nigdzie razem.
Francesca Paganini
Wiek : 24
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : RATOWNIK REZYDENT W SZPITALU IM. SARY MADIGAN, STUDENTKA
Genevieve Paganini
ANATOMICZNA : 10
SIŁA WOLI : 13
PŻ : 171
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 22
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2316-genevieve-paganini
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2344-genevieve-paganini#32663
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2343-poczta-genny-paganini#32662
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2345-rachubek-bankowy-genevieve-paganini#32665
ANATOMICZNA : 10
SIŁA WOLI : 13
PŻ : 171
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 22
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2316-genevieve-paganini
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2344-genevieve-paganini#32663
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2343-poczta-genny-paganini#32662
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2345-rachubek-bankowy-genevieve-paganini#32665
Niezbadane meandry młodzieńczych porywów serca, nieznane ścieżki uczuć, obce peryferia światów, gdzie pionierami są zakochani, a niebezpieczeństwem — zderzenie z rzeczywistością. Cichy park zmienił się w estradę dla wspomnień; na krętych, wysypanych żwirkiem ścieżkach Genny mogłaby odnaleźć ziarenka każdego czasu przeszłego, gdzie główne skrzypce grał — jak Lucyfer przykazał — Paganini.
Miłość do Elio nie była łatwa, ale miłość z definicji łatwa nie bywa. Jest filozofią paradoksu i sprawia, że wszystko dookoła wydaje się proste — rozwiąże każdy problem, odegna każde zmartwienie, da siły, by stawić czoła każdemu wyzwaniu, ale sama w sobie nie będzie lekkim wafelkiem, który można przegryźć między obowiązkami i przyjemnością.
Miłość wymaga poświęceń; na jej ołtarzu Genny złożyła karierę i nie ma tygodnia, w którym nie zastanawiałaby się, jak wyglądałoby życie, gdyby tego nie zrobiła — nie ma też tygodnia, w którym nie byłaby pewna, że podjęła właściwą decyzję.
Wszystko, czego mogła życzyć Frankie, to dokładnie tego uczucia; pewności.
Cała reszta zrobi to, co potrafi tylko w miłości — po prostu się ułoży, zwykle obok ciał, które przysięgły, że będą zasypiać razem do końca swoich dni.
Opowieść Frankie odległa była od na zawsze; pierwsza faza zauroczenia nie skupiała myśli na przyszłości — żyło się chwilą i dla chwili, a każde kolejne zdanie utwierdzało Genny w przekonaniu, że tych chwil Francesca i jej amigo upchnęli w pół doby tak wiele, jak tylko się dało. Przygryziony kącik ust powstrzymał uśmiech — pozwoliła opowieści wybrzmieć do końca, a ciału odpocząć na ławce, zanim umysł na chwilę zapomniał o nieszczęsnym ślimaku nabitym na rożen obcasa.
Och, Frankie — dłoń do dłoni; Genny sięgnęła po drobne, bezcenne paluszki, które za życiowy cel obrały sobie ratowanie ludzkich żyć i zamknęła je w ciepłym uścisku otuchy. — Nareszcie! Zaczynałam się martwić, że rozkroiłaś własne serce na zajęciach z anatomii.
Si, amore — nareszcie.
Od pierwszego spotkania frontów Genevievie—Francesca minęły lata i przez cały ten czas zauroczenie było fantomowym widmem w fabrycznych ustawieniach Frankie. Nigdy nie wspominała o chłopcach, rzadko wybierała rozrywkowe piątki w miejscach, gdzie można poznać przystojnych, chociaż zupełnie niezdatnych do małżeństwa kandydatów (Valerio, patrzymy na ciebie), a Genny próbowała zrozumieć, dlaczego.
Dlaczego?
Dla braci była oczkiem w głowie, ale włoska krew w żyłach wymagała stałego dopływu wrażeń — ani Valerio, ani Elio nie zabraniali własnym siostrom korzystania z życia, Piekielna Trójca im wszystkim świadkiem, że pół tego miasta bawiło się dzięki domieszce sycylijskiego akcentu w skwaśniałą śmietankę spowinowaceń. Oczywiście — gdyby dziewiętnasto—, dwudziesto—, dwudziesto—coś—letnia Frankie przyprowadziła wybranka przed oblicze braci, ten zostałby poddany ostrzałowi pytań, spojrzeń, wyzwań i pułapek, ale to samo wydarzy się, kiedy Francesca skończy lat trzydzieści, czterdzieści albo sto dwa.
Dopóki po ziemi stąpają Paganini, dopóty żaden kawaler z ambicją do odebrania im siostry nie będzie spał bezpiecznie.
Nie musisz być pewna niczego, ma chérie. Jesteś młoda i zachłysnęłaś się uczuciem, z którym nie ma sensu walczyć. Im mocniej będziesz próbować, tym bardziej zacznie domagać się uwagi — po rozstaniu z Elio — kopnęła go w niedorzecznie kształtny tyłek, kiedy niezapowiedziana wizyta zamieniła się w odkrycie, że puttana rozkładała przed nim nogi w tym samym miejscu, w którym Genny spała dobę wcześniej — próbowała walczyć.
Efekt błyszczy dziś na palcu złotem.
Lilith mi świadkiem, że przed Elio byłam zakochana kilka—
Skromne niedoliczenie Genny.
No, może dwa razy. Trzy? Nieistotne! — mała Chanel pomieściła wymiarową paczkę chusteczek; założenie nogi na nogę uwydatniło ślimaczą obecność na kosztownym obcasisku — Genny zmarszczyła brwi z odrazą, owijając chustkę wokół truposzka. — Z perspektywy czasu wiem, że tamci chłopcy nie byli godni lizać podeszw twojego brata, ale wtedy czułam, jakby uchylili mi Piekła.
Serce nie sługa, oui; więc dlaczego kobiety czują, że muszą być mu posłuszne?
Jaki on jest? — uśmiech utorował sobie drogę do oczu; ciekawość miała ładny odcień i szczery pierwiastek. — Poza tym, że spontaniczny i ewidentnie ujmujący, skoro nie poddałaś przy nim własnych emocji medycznej analizie.
Biedna Frankie; ile razy afekt pomyliła z migotaniem przedsionków?
Genevieve Paganini
Wiek : 29
Odmienność : Medium
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : specjalistka ds. PR w Palazzo, realizatorka przyjęć
Francesca Paganini
ANATOMICZNA : 15
ODPYCHANIA : 3
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 175
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 14
TALENTY : 12
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2265-francesca-paganini
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2276-francesca-paganini#31175
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2277-poczta-franceski-paganini#31177
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f254-sycamore-street-3-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2278-rachunek-bankowy-francesca-paganini#31178
ANATOMICZNA : 15
ODPYCHANIA : 3
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 175
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 14
TALENTY : 12
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2265-francesca-paganini
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2276-francesca-paganini#31175
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2277-poczta-franceski-paganini#31177
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f254-sycamore-street-3-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2278-rachunek-bankowy-francesca-paganini#31178
Jeszcze rano do głowy jej nie przyszło, by mówić o Avim – bo rano była zajęta rozmową z Avim i nie myślała o niczym więcej. Jeszcze dobę temu Lebovitz w ogóle nie był wart wspominania – bo po co miałaby mówić o kimś, komu tygodnie, miesiące, może lata temu założyła garść szwów, nakleiła parę plastrów, zganiła raz czy dwa za nieuwagę, gdy bawił się ogniem i z godnym podziwu uporem udawała, że nie widzi, jak chłopak na nią patrzył? Udawała, bo przecież Avi z pewnością patrzył tak na wszystkie; przecież nawet ze sobą nie rozmawiali; przecież zupełnie nic o niej nie wiedział, a ona nie miała dla niego – na niego – czasu.
Czas się nagle znalazł, a Avi w jednej chwili zajął w sercu Frankie miejsce, którego Frankie bała się nazwać. W efekcie słowa, raz uwolnione, popłynęły wartko, stając się nieco trudnym do okiełznania miksem obaw, niepewności i tęsknot. To dlatego pytała Genny – bo Genny była jej czasem bliższa niż rodzona siostra, i dlatego też, że ona wiedziała. Rozumiała. Musiała rozumieć, bo jeśli nie, Francesce nie pozostałby zupełnie nikt, do kogo gotowa byłaby zwrócić się ze swoimi obawami.
Genevieve jednak nie zawodziła. Ujęła ją za dłoń i Frankie roześmiała się cicho, skrępowana.
- Sądziłam, że was to cieszy – przyznała ostrożnie i dopiero teraz, mówiąc to na głos, uzmysłowiła sobie, jak głupie było to przekonanie. Valerio, Elio – oni może faktycznie doceniali to, jak bardzo Frankie trzymała się ich spodni, jak bardzo zapatrzona w nich była. Tak pewnie było łatwiej. Tak było zupełnie naturalnie, wszak byli najważniejszymi mężczyznami jej życia. To jednak oni, a poza nimi byli przecież inni. Reszta rodziny. Genny. I przede wszystkim – sama Frankie.
Czy Francesca cieszyła się swoją dotychczasową izolacją? Chyba niespecjalnie. Fakt, że zafundowała ją sobie sama, niewiele w tym kontekście zmieniał.
Pod tym względem teraz było więc nagle lepiej. W jakimś sensie – lżej. Nie dlatego, że Frankie czuła się nagle normalna – nie popadała w aż takie skrajności; nie uważała, że potrzebuje być zakochaną, by być kompletną całością. Raczej dlatego, że nagle jej serce zaczęło bić w rytmie, który chyba od początku był dla niego naturalnym. Że zerwało się z uwięzi, na której Francesca trzymała je tak długie lata – i że szalało teraz jak rozhasane zwierzątko.
Teraz Genevieve koiła jej najgorsze obawy, trudne do opisania lęki – i Frankie czuła, jakby z ramion spadł jej wielki, trudny do udźwignięcia ciężar.
Jaki on jest?, zapytała Genny i Francesca roześmiała się, w zakłopotaniu łaskocząc wnętrze obejmującej ją dłoni szwagierki.
- Strasznie przemądrzały. I lekkoduch, jakby nie miał zupełnie żadnych trosk – palnęła bez wahania, ale łagodny uśmiech igrający w kącikach ust wyraźnie świadczył, że to nie były wady. Nie teraz i nie u Aviego, który pod każdym względem był– - Och, Genny, jest idealny – sapnęła, nie wzbraniając się wreszcie przed wyolbrzymieniem tak typowym dla pierwszych, pojawiających się znienacka i rozkwitających nagle zauroczeń. – Sympatyczny. Zabawny. Opiekuńczy. – To wiedziała, wszak zadbał o nią w Amnesii, odprowadził do domu, i rano – rano, gdy wreszcie odcyfrowała ten prawidłowy numer telefonu – sprawił, że było lepiej. Łatwiej.Bardzo zdolny. – Tego nie wiedziała, ale skoro był artystą, i skoro był tak cudowny, na pewno musiał też być świetny w tym co robił, wierzyła w to bez cienia wahania. – Szarmancki. – Za parę tygodni, miesięcy czy lat może nazwie to inaczej, może uzmysłowi sobie, że Avi to zwykły bajerant, ale teraz był jej księciem z bajki, nie mógł być więc po prostu amantem.
Za parę tygodni, miesięcy czy lat Frankie miała być też zdziwiona, jak trafna okazała się ta pierwsza, zmontowana na bazie młodzieńczych zachwytów diagnoza.
- I jest... To znaczy... – zawahała się, wreszcie przygryzła mocno dolną wargę i uniosłana Genny niepewne, za to wyraźnie iskrzące spojrzenie. – Tak strasznie przystojny – palnęła z rozczulającą, słodką szczerością. – Ma kolczyk. I tatuaże. Szerokie ramiona. Jest tak strasznie rozczochrany, jakby się nigdy nie czesał – zaśmiała się – i zarumieniła, przypominając sobie, jak, jeszcze na skwerze, odruchowo przygładziła mu jeden z niesfornych kosmyków. – Ma śliczny uśmiech. Ładnie pachnie i–
Nagle zawahała się, rumieńce na policzkach pogłębiły się wyraźnie. Przez dobrą chwilę wyraźnie się z czymś zmagała. Wreszcie sapnęła cicho, zsunęła nieco na ławce, wyciągnęła nogi przed sobą i odgięła głowę do tyłu, błądząc zamyślonym spojrzeniem po ciemnym niebie. Dłoń zostawiła w dłoni Genny, wyraźnie czerpiąc otuchę z bliskości i ciepła przyszywanej siostry.
- Podobno się całowaliśmy – przyznała ostrożnie. – To znaczy, ja go podobno pocałowałam. Tak powiedział. I podobno stwierdziłam, że miło smakuje. Tylko, że ja– – zaśmiała się. Było jej wyraźnie niezręcznie. – Zupełnie tego nie pamiętam. Moje ciuchy nim pachniały. I włosy. Chyba się przytulaliśmy. Ale nie wiem... Ja... – Westchnęła ciężko z teatralną rezygnacją.
- Chyba za dużo wypiłam.Dużo to niepotrzebna hiperbola – ot, raptem trzy drinki. I może parę szotów, jeśli wierzyć Aviemu. Chyba to z kolei znaczne niedopowiedzenie, jeśli wnioskować tylko po porannym bólu głowy, suchości na ustach, goryczy na języku. – Ja przecież rzadko piję cokolwiek innego niż wino, ale miałam ciężki dzień, poszliśmy do Amnesii i... Tak wyszło – wyznała szczerze jak na spowiedzi. Od Genny wcale nie oczekiwała rozgrzeszenia. W zasadzie nie była pewna, czego oczekuje.
- No więc, nie pamiętam. A chyba – zawahała się. – Chyba bym chciała. Pamiętać. Chyba żałuję, że–
Nie dokończyła, zamiast tego zabrała wreszcie rękę z dłoni Genny i zasłoniła buzię, przecierając gorące od rumieńców policzki.
- To wszystko naprawdę mogłoby być prostsze – wymamrotała, wyraźnie zagubiona. – Rano przysłał mi kawę. I słodycze – dodała zupełnie bez kontekstu, ze słowami wciąż utykającymi w przesłaniających buzię dłoniach. – I chciałby się znowu spotkać. Już nie w klubie, nie na drinkach, tylko... Inaczej – sapnęła cicho.
Zbyt dużo wrażeń jak na jedną, małą główkę – i jedno wielkie, za to zupełnie zagubione serduszko.
Francesca Paganini
Wiek : 24
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : RATOWNIK REZYDENT W SZPITALU IM. SARY MADIGAN, STUDENTKA
Genevieve Paganini
ANATOMICZNA : 10
SIŁA WOLI : 13
PŻ : 171
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 22
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2316-genevieve-paganini
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2344-genevieve-paganini#32663
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2343-poczta-genny-paganini#32662
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2345-rachubek-bankowy-genevieve-paganini#32665
ANATOMICZNA : 10
SIŁA WOLI : 13
PŻ : 171
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 22
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2316-genevieve-paganini
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2344-genevieve-paganini#32663
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2343-poczta-genny-paganini#32662
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2345-rachubek-bankowy-genevieve-paganini#32665
Aimer, ce n’est pas se regarder l’un l’autre, przeczytała dawno, dawno temu dziesięcioletnia Genny, c’est regarder ensemble dans la même direction.
I od tamtego momentu nic nie było takie samo.
Miłość nie powinna być tabu — szczęście nie powinno być dobrem luksusowym wydawanym na kartki. Między ciałem i sercem nie należało wznosić Żelaznych Kurtyn, a z pogoni do spełnienia robić wyścigu zbrojeń; związek powinien mieć w sobie mniej z zimnej wojny, a więcej z Les Trois Glorieuses. Genevieve kochała za dwoje — za własne serce i serce brata; to, które odmówiło posłuszeństwa, zanim zdążył odkryć smak miłości; to samo, które sprawiło, że Claude odszedł, nim Genny zdążyła pokazać mu ślubną suknię. Współdzielenie uczuć pod dachem Manoir De L'authenticité było tradycją; rodzina Rousseau nie wstydziła się łez, uśmiechów i złamanych serc.
Powoli, powolutku to samo zakradało się do rzeczywistości włoskich serc; oni też kochali głośno — być może zbyt głośno, aż dla Frankie zabrakło powietrza.
Cieszy nas to, co cieszy ciebie, amore — kojący dotyk, łagodny krążek zatoczony przez kciuk; Genny nie cofała dłoni, bliskością tworząc pomost między szczerością i wyznaniami. Uśmiech Frankie rekompensował skąpy blask parkowych lamp — każda minuta spóźnienia przybliżała je do akcji poszukiwawczej, ale intuicja rzadko myliła Genevieve.
O tym, o czym chciała porozmawiać Francesca, powinny pomówić z dala od rzucanego przez Palazzo cienia.
Na pierwszą salwę słów — przemądrzały, lekkoduch, idealny — Genny nie musiała czekać długo; pierwsze epitety nasuwały nieodzowne skojarzenie z zapomnianą, licealną miłością. John? Jack? Jeremy? Powinna zapamiętać imię chłopaka, którego nazywała ideałem; z perspektywy lat zrozumiała, że nie mógłby być odleglejszy od perfekcji.
Ma chérie, nie zachwalaj go tak, bo zostawię twojego brata — pan sympatyczny, zabawny i opiekuńczy brzmiał obiecująco; przy kolczykach i tatuażach Genny musiała przygryźć dolną wargę — nietrudno wyobrazić sobie minę Valerio na widok kogoś, kto wygląda na chodzącą ulotkę ostrzegającą przez igłami i HIV.
Na etapie podobno się całowaliśmy i nie pamiętam, Genevievie już się nie uśmiechała. Uścisk na dłoni przybrał na sile; ciepła dłoń straciła właściwości ogrzewające — zamrażana mimowolnym strachem krew tężała w żyłach.
Brzmiał na idealne zauroczenie do momentu pocałunku — ciche słowa wypowiedziane w równie cichy wieczór; dookoła nie było nikogo, poza nimi i martwym ślimakiem na obcasie. Zagubienie w oczach Frankie nie pomagało — Genny była pewna, że tylko kilka niewłaściwych słów dzieli je od łez.
Wdech, wydech; od początku.
Frankie, kochanie — uśmiech mozolnie torował drogę do oczu; signora Paganini próbowała pomóc mu zarzucaniem samej siebie prozą faktów. — Nie powinnaś obwiniać się za to, że po ciężkim dniu wypiłaś za dużo. Nigdy nie wiń się za to, że chciałaś spędzić miło czas, a ktoś skradł ten moment. Po prostu—
Wdech, wydech; spokojnie.
Bądź ostrożna, dobrze? Mężczyźni są mistrzami w sztuce pozorów.
Nie musiała szukać daleko; Valerio, kiedy kogoś pragnął, był ideałem zamkniętym w nieskazitelnym ciele.
Nie twierdzę, że twój rycerz wykorzystał moment, ale—
Tamta noc w Bostonie, kiedy kilka drinków za dużo zmieniło się w dłoń za daleko; gdyby nie Richie, przestroga nie byłaby gdybaniem, tylko rozdrapywaniem zasklepionych ran.
Zawsze byłaś rozsądna, więc pewnie sama słyszysz, że pocałunki, których nie pamiętasz, nie brzmią zbyt uczciwie — mogła wtedy mówić, że dokładnie tego chce; ile zgody w zgodzie było słowami Frankie, a ile sylab należało do alkoholu? — Nie wydarzyło się nic poza nimi i przytulaniem, prawda?
Jeśli potwierdzi, pozbawi Genny wyboru; powinnaś powiedzieć Elio będzie mniej atomową opcją od powinnaś powiedzieć Valerio. Elio połamałby mu nogi — Valerio nakarmił kutasem. Nadzieja w uczciwości i świadomości Frankie; ciało zawsze pamiętało — nawet to, o czym zapominał umysł.
Miło z jego strony, że zaprosił cię na—
Przyspieszony rytm serca spowolnił rytmu; gdyby tamta noc potoczyła się źle, nie zasypywałby Frankie prezentami. Uśmiech ostrożnie wrócił na usta — znalezienie drogi do oczu zajmie mu więcej czasu.
Nazwijmy rzecz po imieniu, rendez-vous. Jeśli chciałabyś spędzać z nim więcej czasu, koniecznie bądź z nim szczera. Mniej alkoholu, więcej jakościowych rozmów. To istotne, zwłaszcza na początku — na początku czego? Związku? Być może; być może romantyzm Genny wybiega za daleko — bo chociaż nikt nie zabraniał Kręgowi spotykać się z czarownikami spoza kółka adoracji, tak myślenie o wspólnej przyszłości—
Wdech i wydech; za wcześnie.
Mężczyźni nie chcą poślubiać kobiet bez odpakowania papierka.
Chciałabyś zaprosić go do łóżka?
Panie i panowie — subtelna, szczera, na wskroś francuska Genny.
Genevieve Paganini
Wiek : 29
Odmienność : Medium
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : specjalistka ds. PR w Palazzo, realizatorka przyjęć
Francesca Paganini
ANATOMICZNA : 15
ODPYCHANIA : 3
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 175
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 14
TALENTY : 12
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2265-francesca-paganini
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2276-francesca-paganini#31175
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2277-poczta-franceski-paganini#31177
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f254-sycamore-street-3-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2278-rachunek-bankowy-francesca-paganini#31178
ANATOMICZNA : 15
ODPYCHANIA : 3
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 175
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 14
TALENTY : 12
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2265-francesca-paganini
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2276-francesca-paganini#31175
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2277-poczta-franceski-paganini#31177
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f254-sycamore-street-3-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2278-rachunek-bankowy-francesca-paganini#31178
Zaaferowana własną opowieścią, Frankie nie od razu zwróciła uwagę na odcienie, przez które przeszła mimika Genny. Ciepłe, kojarzące się z domem wtedy, gdy zapewniała, że famiglia nie chce dla Franceski niczego, czego ona sama by dla siebie nie chciała. Bardziej stonowane, neutralne tam, gdzie pojawił się temat tatuaży. Zupełnie chłodne błękity i szarości na wzmiankę o pocałunku i lukach w pamięci. Te ostatnie panna Paganini dostrzegła dopiero, gdy jej uwagę zwróciły słowa szwagierki. Brzmiał idealnie, czas przeszły. Pocałunek, punkt zapalny.
Zagubienie w oczach Frankie istotnie groziło rozszlochaniem się na parkowej ławce, a łzy tylko częściowo dałyby się wytłumaczyć wrażliwością Franceski na nieoczekiwane zgony przekłutych obcasem ślimaków.
- Nie, Genny, to nie– – zaczęła protestować, nie przebiła się przez starannie dobierane słowa Genevive, wreszcie westchnęła cicho, trochę rozżaleniem, a trochę – mimo nie do końca uczciwej sytuacji – z rozmarzeniem. Bo choć nie pamiętała, to teraz, już zupełnie na trzeźwo – a wręcz bardziej, bo jeszcze na echach kaca – gotowa była ostrożnie stwierdzić, że chciała. Chciała. Nie była pewna, czy chciała akurat wtedy, bo alkoholu; czy jej ówczesna chęć była szczera. Ale teraz? Teraz była. Teraz naprawdę żałowała, że nie pamięta – i to wcale nie dlatego, że czuła się z tego powodu winna.
Żałowała, bo bardzo chciała wiedzieć, jak Avi smakuje, i jak miękkie są jego usta.
- Nie. Na pewno nie – stwierdziła potem z przekonaniem i jeśli sama determinacja Frankie to było za mało, niech przemówi za nią żal. Ten żal, którego nie umiała ubrać w słowa; ta tęsknota, która trzymała się jej już tak strasznie długo; te westchnienia, które kiedyś mógłby koić Ben, a które teraz – szybko, jak na zawołanie – zaczęły należeć już do kogoś innego.
- Nic się nie wydarzyło – zapewniła. – Odprowadził mnie do domu i potem poszedł. Ja nie– – Odetchnęła powoli. Wszystkie ciuchy na miejscu. Żadnego zabawnego mrowienia w podbrzuszu, żadnego bólu. Żadnej krwi na prześcieradle.Do niczego nie doszło. Na pewno.
Być może tego również było jej trochę żal.
Zaszurała butami w parkowej ścieżce, kreśląc nieokreślone wzory i zbierając piach na czubkach w sposób nie przystający damie. Jeszcze przez chwilę smętna, zamyślona, niemal melancholijna w tych swoich uczuciowych zmaganiach – uśmiechnęła się ostrożnie na kolejne słowa Genny. Rendez-vous. Tak, chyba tak. Z przekonaniem pokiwała głową.
- Bardzo bym chciała. Spędzać z nim czas. Porozmawiać. Poznać go lepiej. – Przygryzła mocno dolną wargę, wzdychając bezgłośnie na samą myśl, że mogliby na przykład powłóczyć się po parku – nawet tym samym, tutaj, tylko że za dnia; albo pójść do kina; albo może pojechać za miasto; że mogłaby odwiedzić go w Salem, dotrzeć wreszcie do cyrku nie jako medyk, a jako dziewczyna gotowa, by zachwyciła ją tamtejsza magia; że–
Było tak strasznie dużo rzeczy, które mogliby robić, a ich wspólny mianownik brzmiał – razem. Serce Frankie biło szybko w rytmie narzucanym przez te dwie sylaby–
A potem zamarło nagle, potknęło się, wywinęło nieeleganckiego fikołka. Policzki Franceski zapiekły boleśnie, sarnie oczy przybrały kształt dwóch eleganckich spodeczków. Najpierw popatrzyła na Genny jakby nie rozumiejąc pytania. Potem zrozumiała je aż za dobrze i umknęła spojrzeniem, przez dobrą chwilę wsłuchując się, jak głośno dudni jej własne serce i jak szumi jej krew w skroniach.
Frankie nigdy nie rozmawiała o takich rzeczach. Nigdy. Mogła czytać – i czytała dużo, jej kolekcja harlequinów była tak bogata nie bez powodu. Mogła słuchać – chociaż nawet słuchając rumieniła się czasem nie do końca zdrowo. Ale mówić? Przyznać się, co czuje, za czym tęskni i co–
- Chyba – palnęła jednak cicho, szybko, na przydechu, bo jeśli nie mogłaby porozmawiać z Genny, to z kim miałaby? A przecież miała swoje wątpliwości. Lęki. To całe zagubienie, które wymagało wyprowadzenia ją za rękę z powrotem na bardziej oswojone tory.
- Chybamożliweżeraczejtak – wypaliła bez przerw na oddech, świdrując zażenowanym spojrzeniem zapiaszczone czubki butów. Wciskając dłonie między uda uwięziła je tam, by uniemożliwić sobie nerwowe skubanie rękawów. Najlepiej by było, gdyby mogła uwięzić też zęby, bo te zaciskały się właśnie instynktownie na delikatnym wnętrzu policzka.
Potrzebowała chwili, by uspokoić serce na tyle, by nie groziło zawałem.
Kolejnej, by ostrożnie unieść wzrok i z godną podziwu odwagą zawiesić go z powrotem na Genny.
Chyba tak, wymamrotała niezbyt wyraźnie.
Bardzo, bardzo tak, mówiły bardzo wyraźnie jej oczy.
Francesca Paganini
Wiek : 24
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : RATOWNIK REZYDENT W SZPITALU IM. SARY MADIGAN, STUDENTKA