Witaj,
Min-Ho Song
ODPYCHANIA : 10
POWSTANIA : 5
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 167
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 13
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2303-min-ho-song
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2309-min-ho-song
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2308-your-favorite-song
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2310-skrzynka-min-ho
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f258-quayside-boulevard-13-5
BANK : https://www.dieacnocte.com/
ODPYCHANIA : 10
POWSTANIA : 5
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 167
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 13
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2303-min-ho-song
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2309-min-ho-song
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2308-your-favorite-song
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2310-skrzynka-min-ho
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f258-quayside-boulevard-13-5
BANK : https://www.dieacnocte.com/

Min-ho "Maria" Song

fc. Hwasa





 
nazwisko matki Hwang
data urodzenia 11 VIII 1956
miejsce zamieszkaniaMaywater
zawódMalarka, Kartowróżka, medium, pracowniczka atykwariatu
status majątkowyPrzeciętny
stan cywilny Panna
wzrost169
waga 53
kolor oczu Orzechowe
kolor włosów kruczoczarne
odmienność Medium
umiejętność
stan zdrowia Odrealnienie, Zaburzenia snu
znaki szczególne znamię czarownicy na udzie w kształcie oka,
kilka mniejszych blizn na palcach, pochodzenie


magia natury:
0 (I)
magia iluzji: 0 (I)

magia powstania: 5 (II)
magia odpychania: 10 (II)
magia anatomiczna: 0 (I)

magia wariacyjna: 5 (II)
siła woli: 15 (II)
zatrucie magiczne: 3

sprawność: 1
Pływanie: I (1)

charyzma: 6
Kłamstwo II (6)
wiedza: 13 (+2)
Język Angielski: II (6)
Język Koreański: III (0)
Wiedza o sztuce: II (6)
Historia: I (1)

talenty: 17
Malarstwo: III (15)
Gotowanie: I (1)
Wróżbiarstwo: I (1)
reszta: 0



rozpoznawalność I (anonim)
elementary school Jeonju, Jeollabuk-do, Korea Południowa
Los Angeles, Kalifornia, USA

high school Los Angeles, Kalifornia, USA
edukacja wyższa Tajne Komplety - spirytyzm - biegły.
moje największe marzenie toByć szczęśliwa i poznać przyjaciół
najbardziej boję się ciemności, samotność, bezsilność, śmierci
w wolnym czasie lubięMalować, podziwiać przyrodę, odkrywać świat, nauka nowych rzeczy
mój znak zodiaku toLew, ognista małpa



Prolog- blood sweat & tears
기억들로 여행
지우고픈 일들
요즘 기분은 어때, 어때, 어때?

Luty 1963, Seoul, Korea Południowa

Miałam wtedy zaledwie sześć lat. Seoul, miasto tętniące życiem, rozświetlone było feerią barw, a tłumy ludzi świętowały Seollal, koreański Nowy Rok. Wśród tych radosnych celebracji byłam ja, Song Min-ho, razem z rodzicami, odwiedzająca moją ciotkę siostrę mamy i kuzyna Jiwona. Radość i świętowanie mieszały się z niepokojem – w kraju właśnie nastały rządy wojskowe generała Park Chung-hee, które budziły w ludziach strach i niepewność.

Jiwon, mimo sprzeciwu ciotki, zaproponował wycieczkę do centrum miasta. Oficjalnie mieliśmy obserwować obchody Nowego Roku, lecz w rzeczywistości Jiwon pragnął wziąć udział w proteście przeciwko dyktaturze. Chciał poczuć ducha walki o wolność i sprawiedliwość.

Gdy dotarliśmy na miejsce, przez dłuższy czas panował spokój, atmosfera pełna była radosnych okrzyków i śmiechów. Jednak nagle ta idylliczna sceneria zamieniła się w koszmar. Siły bezpieczeństwa otworzyły ogień do manifestantów. Krzyki, krew, panika – to wszystko działo się na moich oczach. W panice uciekłam i schowałam się pod pobliskim pomnikiem. Wokoło mnie padały ciała – młodych, starych, mężczyzn, kobiet, dzieci. Wśród nich dostrzegłam Jiwona. Jego twarz zastygła w grymasie przerażenia, a ja poczułam, jak mój świat się rozpada.

Pamięć urywa się w tym momencie. Blokada w moim umyśle nie pozwala mi dotrzeć do dalszych wydarzeń. Pozostaje tylko bolesna pustka, żal po utraconym kuzynie i tęsknota za wspomnieniami, które mogłyby ukoić moją traumę.

Rozdział pierwszy- Red Flower
소리를 잃은 작은 파랑새야
속삭임이 들려오는구나
시작되는 깊은 울림
세상을 뒤집을 목소리
Sierpień 1965, Jeonju, Jeollabuk-do, Korea Południowa

Miałam zaledwie dziewięć lat, kiedy podczas samotnego spaceru odkryłam swoje małe sanktuarium – rozległe pole, niczym morze ognia falujące na wietrze. To nie płomienie jednak tańczyły w promieniach słońca, lecz niezliczone czerwone pajęcze lilie. Ich delikatne płatki, niczym jedwabne wachlarze, rozchylały się ku słońcu, ukazując głęboką czerwień, przypominającą krew smoka rozlaną na płótnie malarza. Było to miejsce pełne magii i tajemnicy, gdzie mogłam uciec od zgiełku codzienności.

Wśród kwiatów krzątały się pszczoły i motyle, niczym małe, kolorowe klejnoty. Ich bzyczenie mieszało się z szumem wiatru, tworząc symfonię natury. Słodki zapach kwiatów unosił się w powietrzu, mamiąc zapachem i kusząc obietnicą ukrytych tajemnic. W oddali, niczym smugi dymu na horyzoncie, rysowały się kontury drzew, gór i budynków, nadając temu miejscu jeszcze więcej uroku.

Te kwiaty, choć symbolizujące śmierć, emanowały nieopisanym pięknem, budząc we mnie dziwne uczucie, że odchodzenie z tego świata to jedno z najwspanialszych zdarzeń, jakie mogą nas spotkać. Czy takie myśli były właściwe dla dziecka w moim wieku? Niekoniecznie, ale wciąż miałam w pamięci traumatyczne wydarzenia z Seulu. Zatopiona w kontemplacji nad kruchością życia i urokiem kwiatów, zaczęłam pochłaniać książki, nie zdając sobie wtedy sprawy, że jestem medium. Dla dziecka mojego pokroju odmienność oznaczała jedynie bajki i opowieści o straszydłach o nieokreślonych kształtach.

Nagle wyczułam obecność – raczej kogoś… Wściekłą istotę kobiecą. Nie widziałam jej, ale jej gniew przenikał każdy zakątek pola – kwiaty, wiatr, ziemię i powietrze. Wyciągnęłam rękę, pragnąc dowiedzieć się, kim jest ta zła siła. I wtedy upadłam na ziemię, krwawiąc. To było moje pierwsze spotkanie z poltergeistem, złym duchem, który potrafił przenikać do świata materialnego.

Poczułam, jakbym umierała. Świat wokół zniknął, a ja zatonęłam w mroku. Czy pajęcze lilie pochłoną moją krew? Ile czasu minęło, zanim nadeszła pomoc? Nie wiem. Na ratunek zjawił się chłopak, osiemnastoletni młodzieniec o niezwykłej urodzie. Opatrywał moje rany, rozpoznając ich pochodzenie.

-Nazywam się Hanbin. Już jesteś bezpieczna – powiedział ciepłym głosem, a ja odpływałam w nieznaną ciemność, jakby przenosząc się do innej rzeczywistości. Czułam ukłucie i ból, a potem… ciemność. Śniłam o pięknych czerwonych pajęczych liliach przez które tańczył wiatr, niebo mieniło się pięknymi barwami zachodu to feeria barw, niczym płótno mistrza malarstwa skąpane w złotych promieniach. Słońce, niczym rozgrzany do czerwoności węgiel, chyli się ku zachodowi, rzucając na niebo ciepłe, pomarańczowe i żółte barwy. Brzegi chmur stają się różowe, niczym płatki kwiatów rozwiniętych na tle wieczornego nieba.
W oddali niebo przybiera barwę fioletową, a nad horyzontem pojawia się granatowa otchłań nocy. Gwiazdy, niczym małe diamenty, zaczynają migotać na ciemnym tle, zapowiadając nadejście nowego dnia. Czułam się bezpiecznie, czułam się jak w domu.

Obudziłam się w szpitalu, a przy moim łóżku czuwał Hanbin. Uśmiechnął się do mnie ciepło.
-Dzień dobry, Min-ho.
-Gdzie jestem? - zapytałam zdezorientowana.
-W szpitalu. Jestem twoim lekarzem.
-Ale jesteś za młody na lekarza. Ile masz lat?
-Osiemnaście. Właśnie się kształcę – odpowiedział z uśmiechem, który mnie onieśmielił. Wyglądał jakby sam Hananim ulepił go w swojej domenie i posłał na ziemię.
Zapytał o kontakt do moich rodziców, by mogli mnie odebrać. Nie sprzeciwiałam się – czułam się zbyt słaba, by cokolwiek więcej mu powiedzieć. Hanbin podał mi sok jabłkowy i doenjang jjigae. Moi rodzice zawsze ostrzegali mnie przed kontaktami z obcymi, ale Hanbin emanował taką życzliwością i troską, że nie sposób było mu nie ufać. Uratował mi życie i pomógł przetrwać najtrudniejszy moment w moim życiu – inicjację w świat medium.

Po kilku dniach wróciłam do domu. Podczas pakowania moich rzeczy Hanbin pojawił się ponownie, by odbyć ze mną ważną rozmowę.
-Posłuchaj, to co ci powiem, jest bardzo ważne – zaczął. – Powiedziałem twoim rodzicom, że zaatakował cię pies.
Moje brwi uniosły się z niedowierzaniem.
-Ale to była jakaś pani, ona…
-Min-ho, ta pani jest niewidzialna dla wielu dorosłych, także dla twoich rodziców. Oni nie widzą tego, co my.
-Ale ty widzisz? – zapytałam, wierząc w jego mądrość.
-Tak, to prawda. Widzę ich, ale nie chcę, by dorośli wyśmiewali się ze mnie, więc nikomu o tym nie mówię. Obiecujesz, że też zachowasz to w sekrecie?
Przyrzekłam mu milczenie.

Niedługo po ataku, zaledwie dwa miesiące później, opuściliśmy Koreę, wyruszając w pogoń za lepszym życiem w Ameryce. Nasza podróż była nie tylko fizyczną wędrówką, lecz także duchową odyseją ku nieznanej przyszłości. Hanbin, nasz nieodłączny towarzysz, również zdecydował się na ten odważny krok. Był sierotą, co sprawiało, że łatwiej było mu zostawić za sobą kraj, z którym nie miał żadnych więzi. Oficjalnym powodem wyjazdu były lepsze perspektywy rozwoju w nowym kraju, lecz prawdziwa motywacja Hanbina była bardziej osobista – chciał mieć mnie na oku, wiedząc, że w tym trudnym czasie jestem pozbawiona wsparcia w nauce o swoim darze.

Dopiero później poznałam całą prawdę. Mama, w swej mądrości, nie chciała ingerować w życie taty, ukazując mu magiczny świat i magię którą ona sama posiada, która przeszła na mnie – magię, która od pokoleń płynęła w kobietach z rodu Hwang. Ojciec, który zmagał się z PTSD z czasów wojny koreańskiej, wymagał delikatności i ostrożności. To cierpienie, które nosił w sobie, było jak cienka nić, która mogła się zerwać przy najmniejszym napięciu. Mama, wiedząc to, chroniła go przed tą dodatkową rzeczywistością.

Moje milczenie na temat moich zdolności trwało aż do śmierci taty. To było jak niewidzialny ciężar, który nosiłam na swoich barkach. Pragnienie, by przerwać to milczenie i wykrzyczeć mu prawdę, było niemal nieznośne. Słowa „Oni nie widzą tyle co my” zawsze odbijały się echem w mojej głowie, ilekroć chciałam wyjawić mu więcej. To była mantra, która przypominała mi o różnicach między nami a światem, który widział jedynie to, co zwyczajne i materialne. Moja dusza buntowała się przeciwko temu milczeniu, ale strach przed nieznanym był silniejszy.

Rozdział drugi- Golden Hour
황금 행성
절대 파괴하지 마세요
우리가 도달한 비밀
당신은 결코 그것을 속일 수 없습니다
당신이 깨어나면 우리는 하늘을 영원히 날 것입니다.

lata 70, Los Angeles, Kalifornia, USA

Minęło kilka lat od tamtego spotkaniu na polu czerwonych lilii. Blizna na moim udzie, w kształcie łuku, wciąż była widoczna, przypominając mi o mrocznym dniu, który na zawsze odmienił moje życie. Była jak stygmat, który nosiłam z dumą i lękiem, pamiątka po chwili, gdy zetknęłam się z czymś niewytłumaczalnym.

Zamieszkaliśmy w Los Angeles, gdzie z biegiem czasu miała się skupić największa społeczność koreańskich imigrantów, tworząc w przyszłości Koreatown. Nasze nowe życie w niewielkim trzypokojowym mieszkaniu było pełne wyzwań i adaptacji. Hanbin zamieszkał z nami, stając się integralną częścią naszej rodziny. Moi rodzice przyjęli go jak syna, wdzięczni za uratowanie mojego życia, a on, będąc tutaj sam, bez rodziny, stał się dla nich kimś bliskim, niemalże drugim dzieckiem.

Potajemnie zgłębiałam wiedzę o swoim darze i o ukrytym przed moimi oczami świecie. Głosy w mojej głowie stopniowo cichły, a żaden duch nie pojawił się od czasu zdarzenia na polu. Moja podróż ku zrozumieniu tego, kim naprawdę jestem, była cicha i samotna, pełna książek ukrytych pod łóżkiem.

Pewnego dnia, wkrótce po przeprowadzce, mama zapisała mnie do szkółki kościelnej. Tam, wśród prostych ławek i dźwięków organów, poznałam inne dzieci o podobnych umiejętnościach. W tej niewielkiej społeczności czułam się mniej samotna. Uczyłam się z bardziej wiarygodnych źródeł, a mój dziecięcy umysł wyczuł wtedy, że mama od samego początku wiedziała więcej, niż mi się wydawało, ale milczała, chroniąc mnie przed zbyt wczesnym odkryciem tajemnic naszego rodu. W szkółce poznałam też wiele ciekawych zagadnień magicznych ale szczególnie trzy- magia powstania, odpychania, a le najbardziej zainteresowała mnie wariacyjna. Póki co uczyłam się teorii, ale w najbliższym czasie będę uczyła się praktyki.

Szkoła stawała się coraz bardziej uciążliwa, ale starałam się uczyć jak najlepiej, by nie zawieść rodziców. Pilnie uczyłam się też języka angielskiego, by móc się zintegrować w nowym kraju. Jednocześnie potajemnie zgłębiałam wiedzę o moim darze, ukrywając to przed tatą. Czasu było mało, ale znajdowałam go jeszcze na jedną pasję – malarstwo.

Malowałam dużo, zapełniając płótna kolorami i kształtami, które wydawały się pochodzić z innego świata. Wkrótce zaczęłam wykazywać się talentem w szkole. Moi rodzice, widząc moje zaangażowanie, postanowili obdarować mnie sztalugą, płótnami i innymi potrzebnymi narzędziami, bym mogła rozwijać swoje umiejętności. Zauważyłam też, że gdy duch chciał się ze mną skontaktować, mój pędzel sam poruszał się, tworząc obraz przekazujący jego wiadomość. Było to niezwykłe doświadczenie, które napawało mnie jednocześnie lękiem i fascynacją.

Sztuka stała się moją największą miłością, moim schronieniem przed światem pełnym niepewności. Dzięki niej dostałam się do liceum artystycznego, jednego z nielicznych w okolicy. Tam moje życie nabrało nowego sensu, choć wciąż tkwiłam w sferze marzeń i dryfowałam między dwoma światami. W nowej szkole zaczęto mnie nazywać "udręczoną muzą", ale nie starałam się tłumić tych plotek. Skupiałam się na malarstwie i rozwoju swojego magicznego potencjału, wiedząc, że to moja prawdziwa droga.

Los Angeles stało się moim nowym domem, miejscem, gdzie mogłam odkrywać siebie i swoje możliwości. Wciąż dręczyły mnie mroczne wspomnienia i sekrety z przeszłości, ale w głębi serca czułam, że czeka mnie coś lepszego. Sztuka stała się moim głosem, a malarstwo – sposobem na wyrażenie emocji, których nie potrafiłam ubrać w słowa.

W tej nowej rzeczywistości szukałam swojej tożsamości, balansując między światem widzialnym a niewidzialnym. Wiedziałam, że przede mną długa droga, pełna wyzwań i nieznanych kart. Ale byłam gotowa jej stawić czoła, uzbrojona w pędzel, odwagę i pragnienie poznania prawdy.

Rozdział trzeci - Guerrilla
살 순 없잖아
모두 고개를 들어
마주하라
회색빛
세상을 봐

Czerwiec 1975, Los Angeles, Kalifornia, USA

Po ukończeniu liceum Hanbin pomógł mi złożyć dokumenty rekrutacyjne na uniwersytet znajdujący się po drugiej stronie kraju, w Hellridge. Według osób ze szkółki, była to jedna z najlepszych uczelni wyższych oferujących edukację magiczną. Musieliśmy tylko jakoś wytłumaczyć moim rodzicom, dlaczego chcę wyjechać tak daleko.

W końcu, z pomocą pewnego fałszerza, udało nam się podrobić list o przyjęciu na elitarną uczelnię artystyczną w Bostonie, do tego ze stypendium, żeby nie martwili się o pieniądze. Nieważne, że na taką mnie nie przyjęli – nie mieli jak tego sprawdzić. W rzeczywistości, moja droga prowadziła do Hellridge, miejsca owianego tajemnicą i obietnicą odkryć.

Ojciec strasznie wzbraniał się przed moim wyjazdem tak daleko, mówiąc, że tutaj też jest dobra uczelnia artystyczna. Widziałam jednak w oczach matki, że wie, dlaczego chcę się wyrwać. Pomogła mi przekonać ojca, argumentując, że będę pod opieką starszego ode mnie Hanbina. To chyba go przekonało, choć w jego spojrzeniu dostrzegałam niepokój, jakby przeczuwał, że to więcej niż tylko edukacja.

Pragnęłam dowiedzieć się więcej o sobie, rozwinąć swoje talenty i poznać jeszcze więcej osób podobnych do mnie. Poza tym przebywanie sam na sam z Hanbinem tak daleko od domu sprawiało, że czułam dreszcze tego dziwnego uczucia, które zawsze towarzyszyło mi w jego obecności. Czy to było zakochanie? Prawdopodobnie, ale nie potrafiłam mu tego powiedzieć, tym bardziej że pewnie dla niego nadal byłam gówniarą, którą uratował na polu pajęczych lilii.

Teraz jednak mieliśmy przeżyć przygodę razem. Nie wiedziałam wtedy, jak bardzo nasze drogi się rozminą.

Podróż do Hellridge była ekscytująca i pełna niepewności. Nowe miasto, nowe środowisko, nowe wyzwania – wszystko to napawało mnie mieszanką strachu i podekscytowania.

Interludium- this is what space feels like
조금만 있으면 돼요
공간

Marzec 1976, Boston(?) Massachusetts, USA

Droga Mamo, Drogi Tato,

Boston jest przepiękny! Wiosna tutaj jest naprawdę magiczna i wszystko wokół zieleni się na potęgę. To zupełnie inne oblicze niż w Mieście Aniołów. Boston to miasto pełne kontrastów, gdzie historia splata się z nowoczesnością, a ulice tętnią życiem i energią mieszkańców.

Wyobraźcie sobie panoramę miasta, w której dominują majestatyczne, ceglane budynki z epoki wiktoriańskiej, kontrastujące z nowoczesnymi wieżowcami, wyrastającymi niczym stalowe giganty. Historyczne dzielnice, takie jak Beacon Hill, pełne są wąskich, brukowanych uliczek, ozdobionych rzędami kolorowych drzwi i gazowych latarni, które nocą tworzą niepowtarzalną atmosferę. Samo patrzenie na to rozpala mój pędzel, pragnę uchwycić te piękne obrazy na płótnie, ale wiem, że nigdy nie oddadzą one w pełni tego, co widzę.

Chciałabym opowiedzieć Wam o wszystkim, co widzą moje oczy, słyszą moje uszy, smakują moje usta i czują moje nozdrza. Spacerując po Boston Common, najstarszym parku miejskim w Stanach Zjednoczonych, czuję zapach świeżych kwiatów i zielonej trawy, a delikatne dźwięki śpiewu ptaków mieszają się z szumem miejskiego życia. Jestem pewna, że spodobałoby się Wam tutaj. Choć pogoda bywa kapryśna i często pada, jest tyle uroczych klubów i kawiarni, czego nie doświadczyłam ani w Korei, ani w Los Angeles. Kawiarnie tutaj mają niesamowity klimat – można poczuć historię miasta w każdej filiżance kawy.

Co do moich studiów, wszystko układa się fantastycznie! Poznałam kilka nowych osób i staram się pilnie uczyć języka, by nie gubić się podczas zajęć i płynniej rozmawiać z innymi. Wykłady są niezwykle ekscytujące i inspirujące. Dowiedziałam się tak wiele o sztuce w innych kulturach i o tym, jak mogę rozwinąć swoje rzemiosło. Jeden z profesorów powiedział nawet, że mam duże szanse na utrzymanie się ze swoich obrazów, o ile popracuję nad warsztatem i stylem.

Hanbin pracuje w tutejszym szpitalu i z tego, co mówi, już się zaaklimatyzował w nowym środowisku. Język sprawia mu jednak pewne problemy, stara się, ale widzę, że czasem się frustruje. Uczymy się razem i przekazuję mu materiały ze szkoły, by też z nich korzystał. Może uda nam się znaleźć jakiegoś nauczyciela języka, bo wiem, że moje materiały nie będą w pewnej chwili wystarczające.

Mieszkamy w małym, dwupokojowym mieszkaniu, co daje nam obojgu trochę przestrzeni dla siebie. Nasze mieszkanie znajduje się w starej kamienicy z widokiem na rzekę Charles. Każdego wieczoru, gdy słońce zachodzi, jego promienie odbijają się w wodzie, tworząc malowniczy obraz, który codziennie mnie inspiruje.
Tęsknię za Wami strasznie – za pysznymi Japchae, za fascynującymi opowieściami Taty i za tą ciepłą, domową atmosferą, która zawsze otaczała naszą rodzinę. Brakuje mi Waszej codziennej obecności i zwykłych rozmów przy kolacji.

Mam nadzieję, że już niedługo będziemy mogli się spotkać i wspólnie spędzić czas. Do tego czasu przesyłam Wam dużo uścisków i całe serce.

Wasza mocniej świecąca,
Byeol


Rozdział czwarty-Modern Myth
사랑이라는 말 (말)
어쩌면 순간의 감정의 나열
조건이 붙지 나는 무얼 사랑하는가

??.????, Hellridge, Maine, USA

Nauka na uniwersytecie w Hellridge była jednym z najszczęśliwszych okresów w moim życiu. Po raz pierwszy otoczyłam się ludźmi o podobnych zdolnościach magicznych. Spotkania z innymi medium były niczym kameralne spotkania w ekskluzywnym klubie. Z determinacją uczyłam się języka angielskiego, chcąc lepiej rozumieć wykłady i czerpać z nich jak najwięcej. Choć slang i pewne niuanse językowe wciąż sprawiały mi trudności, nie poddawałam się.

Wybór kierunku studiów był nie lada wyzwaniem. Ambicja zaszczepiona przez rodziców kazała mi rozważyć dwa kierunki jednocześnie. Jednak zdrowy rozsądek podpowiadał, że na początek lepiej skupić się na jednym. Ostatecznie wybrałam spirytyzm, dziedzinę, która stanowiła dla mnie fundament nauki.

Podczas drugiego roku studiów postanowiłam spróbować swoich sił w magii rytualnej. Niestety, szybko okazało się, że połączenie tych dwóch kierunków jest dla mnie zbyt wyczerpujące – fizycznie, psychicznie i magicznie. Musiałam zrezygnować z magii rytualnej, ale wyniosłam z niej wiele cennych lekcji.

W wolnych chwilach między zajęciami zgłębiałam tajniki kartomancji pod okiem mojej przyjaciółki Anny-Leigh. Jej cierpliwość i wiedza wprowadziły mnie w fascynujący świat kart, gdzie każda z nich opowiadała własną historię. Jednocześnie zaczęłam eksplorować praktyczne zastosowania trzech szkół magii, które zafascynowały mnie jeszcze w dzieciństwie.

Magia Wariacyjna, choć na początku wydawała mi się najciekawsza, w praktyce okazała się mniej porywająca niż oczekiwałam. Z kolei Magia Powstania była niezwykle fascynująca, zwłaszcza w kontekście badań nad przedmiotami i ogólną naturą magicznych energii. Jednak to Magia Odpychania, którą wybrałam nieco przypadkowo, stała się najbardziej użyteczna. Przypominając sobie atak z liliowego pola, chciałam być przygotowana na każdy podobny incydent. Ta magia dawała mi poczucie bezpieczeństwa, zarówno podczas codziennych aktywności, jak i w trakcie seansów z duchami.

Nie zaniedbywałam również swojej pasji do malarstwa. Każda chwila, która mogła być poświęcona na sen, była wypełniona farbami, płótnem i pędzlami. Pragnęłam być najlepsza, wykorzystać każdą minutę na naukę i rozwijanie swoich umiejętności.

Niestety, w tej gonitwie za doskonałością i wiedzą, zaczęłam tracić coś bardzo ważnego - czas z Hanbinem. Coraz bardziej się od siebie oddalaliśmy, dryfując samotnie w swoich światach. Moją głowę zajmowały zaklęcia, karty i obrazy, a nasza bliskość stopniowo się ulatniała, zostawiając pustkę, którą trudno było zapełnić.

Wciąż kochałam go z całego serca, ale nie umiałam się przełamać i wyznać mu swoich uczuć. W miarę upływu czasu zaczęłam zauważać, że Hanbin zaczął spędzać czas z inną kobietą, a jego twarz promieniała szczęściem, jakiego wcześniej nie widziałam. Spotykał się z Rachel, pielęgniarką ze szpitala, w którym pracował. Widywałam ich razem, śmiejących się i rozmawiających z czułością. Każde ich spotkanie przypominało mi, jak bardzo go kochałam i jak bardzo nie potrafiłam wyrazić swoich uczuć.

죽을 만큼 사랑했나 봐
꺼진 불씨 다시 타오르나 봐
가슴 저린 그리움일까
아님 이기적인 외로움인가

Czas spędzony na uniwersytecie był dla mnie nie tylko okresem intensywnej nauki i twórczości, ale również trudnym, emocjonalnym dojrzewaniem. Uczyłam się balansować między dwoma światami – materialnym i duchowym, jednocześnie próbując odnaleźć siebie i swoje miejsce wśród ludzi, którzy mnie rozumieli. Choć wiele się zmieniło, a droga do poznania samej siebie była pełna wyzwań, czułam, że każdy krok przybliża mnie do odkrycia prawdziwej natury mojego daru i mojej duszy.

W miarę jak moje umiejętności rosły, stawałam się coraz bardziej świadoma swojej roli w świecie duchów. Z każdym dniem odkrywałam nowe aspekty swojej mocy, a profesorowie wspierali mnie w tym procesie. Zajęcia były intensywne, wymagające, ale również niezwykle satysfakcjonujące. Nauczyłam się kontrolować swoją energię, skupić ją i kierować tam, gdzie była najbardziej potrzebna.

W międzyczasie rozwijałam swoje malarskie talenty. W mojej sztuce zaczęły pojawiać się obrazy inspirowane nie tylko naturą, ale i duchami, które spotykałam. Moje płótna stawały się oknami do innego świata, pełnego mistycznych istot i magicznych krajobrazów. Z każdym kolejnym pociągnięciem pędzla czułam, że zbliżam się do czegoś głębszego, do prawdy o sobie i swojej misji.

Mimo to, nie mogłam zapomnieć o Hanbinie. Choć nasze drogi się rozeszły się prawie całkowicie, wciąż był ważną częścią mojego życia. Widok jego z inną  budził we mnie mieszane uczucia – radość z jego szczęścia, ale i ból z utraty bliskiej osoby. Hanbin i ja wciąż utrzymywaliśmy kontakt, ale nasze rozmowy były pełne napięcia i niedopowiedzeń.


Rozdział piąty- AMYGDALA*

*Ciało migdałowate-jest częścią mózgu człowieka odpowiedzialną za przetwarzanie bodźców odpowiadających poczuciu zagrożenia i jest aktywowane, gdy człowiek odczuwa strach i złość
네 이름 몰라, 네 이름 몰라, 네 이름 몰라
자 지워보자 하나씩, 그래 하나씩
내 편도체
어서 나를 구해줘 어서 나를 구해줘

Wrzesień 1983 Roku, Szpital im. Sary Madigan, Maine

Po wyjściu ze szpitala, poczułam, jakbym wracała do świata, który stał się obcy i zimny. Mój pobyt tam był wynikiem załamania nerwowego, które nastąpiło po śmierci mojego ojca. Matka nigdy nie chciała mi powiedzieć, dlaczego zmarł, ale domyśliłam się, że odebrał sobie życie. Może to PTSD, z którym walczył po wojnie, w końcu go pokonało. Nie mogłam zrozumieć, co sprawiło, że zerwał na zawsze czerwoną nić przeznaczenia, łączącą go z moją mamą. Ta tragedia i jego śmierć wywołały we mnie taki ból, że trafiłam do szpitala. Duchy były tam głośne i nieustannie domagały się mojej uwagi, by przekazać swoje wiadomości. Nie mogłam im odmówić - rysowałam i malowałam ich wolę.

Po wyjściu nie mogłam wrócić do Los Angeles. Zostałam sama w Hellridge, ponieważ Hanbin wyjechał do Bostonu, gdzie dostał lukratywną ofertę pracy. Może teraz był jeszcze dalej. Rozstaliśmy się bez słowa uczuć, choć chciałam krzyczeć, płakać i wyznać mu, jak bardzo go kocham, jak pragnę, by był tu ze mną i pomógł mi. Ale się bałam. Wyruszyłam więc w swoją stronę, zostając w tym mieście, gdzie przeżyłam najgorsze chwile: śmierć ojca, rozstanie z Hanbinem, tęsknotę za mamą, poczucie winy za swoje życiowe wybory.

Musiałam znaleźć tu swój kąt, przynajmniej na chwilę, dopóki powrót do Los Angeles nie stanie się możliwy.
"Mamo, obiecuję, że wkrótce się zobaczymy" - szeptałam do siebie, starając się w to wierzyć.

Zaczęłam szukać nowego domu, gdy życie wymusiło na mnie zmianę otoczenia. Na szczęście Anna-Leigh, przyjaciółka z uniwersytetu, mieszkała w Maywater i zaprosiła mnie do siebie. Zamieszkałam na jej kanapie, wdzięczna za wsparcie, choć początki były trudne. Moje obrazy nie cieszyły się dużym zainteresowaniem, a zamówienia były rzadkością. Byłam zmuszona łapać się każdej dostępnej pracy, aby zarobić na życie i wynająć własne lokum.

Minęło kilka miesięcy, zanim udało mi się wynająć małe mieszkanko niedaleko portu. Może nie pachniało najpiękniej, ale widok na wodę wynagradzał wszystko. To miejsce stało się moją oazą, gdzie mogłam marzyć i tworzyć. Znajdowałam zatrudnienie w antykwariacie, jednym z nielicznych miejsc, gdzie nie patrzono na mnie z niechęcią ze względu na moje pochodzenie. Praca tam miała dodatkowy atut - dostęp do wielu interesujących przedmiotów, idealnych do małych badań z pomocą magią powstania.

Po godzinach pracy, zanurzałam się w świecie malarstwa i magii. Każdy wieczór spędzałam na doskonaleniu swoich umiejętności, zarówno artystycznych, jak i magicznych. Fascynowało mnie wykorzystanie duchów w kartomancji, co dawało mi nowe perspektywy i możliwości.

Pragnęłam się uniezależnić i utrzymać samodzielnie. Każdy dzień był dla mnie krokiem naprzód, ku lepszej przyszłości. W moim małym mieszkanku, z widokiem na port, czułam, że mogę pokonać wszelkie przeszkody. Może nie było łatwo, ale wiedziałam, że to dopiero początek mojej drogi do spełnienia marzeń.

Pewnego dnia do antykwariatu przyszła kobieta, która potrzebowała pomocy duchów. Pytała o swojego męża, który coraz bardziej podupadał na zdrowiu. Była zdesperowana. Nie pytałam, kto jej powiedział, czym się zajmuję, ale domyślałam się. Postawiłam jej karty tarota i powiedziałam, co widziałam. Nie byłam pewna, czy moje słowa się spełnią, ale dałam jej nadzieję.

Okazało się, że moja przepowiednia się spełniła - przynajmniej tak twierdziła kobieta. Poleciła mnie innym osobom i tak, z ust do ust, coraz częściej zaczęłam stawiać tarota. Stopniowo zaczęłam reklamować swoje umiejętności jako medium, pokazując szerszy wachlarz moich talentów.

To jednak nie były pewne pieniądze. Czasem miałam wypełnione dni klientami, a czasem panowała cisza. Zostałam więc przy pracy w antykwariacie. Nie potrzebowali mnie tam na cały etat, co dawało mi elastyczne godziny pracy. Właściciel antykwariatu też był dla mnie życzliwy - nie zawsze dawał mi pieniądze, ale czasem poczęstował kawałkiem ciasta upieczonego przez żonę, albo podarował jakąś drobną rzecz.

Wszystko powoli zaczynało się układać. W głębi serca czułam, że przede mną otwiera się nowy rozdział życia. Pełen wyzwań, niepewności, ale i nadziei na spełnienie marzeń i odnalezienie roli, jaką pełnię w tym świecie.

Epilog-Youth
왜 이렇게 힘든 걸까요?
뭘 그렇게 잘못했나요?
혼자였던, 스물의 바람아

Marzec 1985, Maywater, Saint Fall, Maine

Siedziałam wyczerpana przed sztalugą, wpatrując się w przepiękny obraz, który jednak nie był moim dziełem. To, co widniało przed moimi oczami, było rezultatem opętania. Byłam zbyt osłabiona, by mieć pełną kontrolę nad tym, co się wydarzyło. Nie wiem, ile to trwało. Czułam głód, pragnienie i nieodpartą chęć przespania kilku kolejnych dni. Słyszałam jego głos i czułam lodowate zimno. Pragnęłam przytulić się do ludzkiego ciała, tak ciepłego, pełnego życia. Niestety, nie było mi to dane.

Choć żyłam w Maywater już prawie dwa lata, nadal czułam się tu obco. Wiedziałam, że to częściowo przez moje pochodzenie, a częściowo przez strach przed ludźmi, strach przed przywiązaniem. Miałam swoich klientów, ulubioną panią w sklepie na rogu, kochanego Pana Ernesta, który traktował mnie jak córkę, i przyjaznego landlorda. Czy jednak mogłabym kogoś z nich nazwać przyjacielem, czy chociaż kolegą? Była Anna-Leigh, ale nasze stosunki przez te dwa lata się rozluźniły przez co, stałyśmy się prawie obce, które czasem szybko porozmawiają

Tęskniłam za kimś bliskim, kimś takim jak Hanbin. Pragnęłam, żeby mama była tu ze mną, moi dziadkowie... tata.

Odkręciłam ciepłą wodę, by ogrzać swoje zimne ciało. Łzy ciekły mi po policzkach, a ja płakałam jak dziecko, chcąc dać ujście wszystkim swoim emocjom. Usiadłam pod prysznicem skulona, przeżywając to, czego mi brakowało. Jak bardzo byłam samotna, jak bardzo nie byłam gotowa na życie w nowym świecie.

Gdybym mogła cofnąć czas, zostałabym przy Hanbinie. Może w końcu wyznałabym mu prawdę. Może byłabym szczęśliwa... może miałabym po co żyć... może...

Łzy mieszały się z wodą, tworząc niekończące się strumienie na mojej skórze. Czułam, jakby cały świat się zatrzymał, zostawiając mnie w otchłani ciemności i zimna. Niebo za oknem było zachmurzone, jakby podzielało mój smutek, a deszcz bębnił o parapet w rytm moich łez.

Kiedy w końcu wstałam, otulona ręcznikiem, spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Oczy były zaczerwienione, a twarz blada jak nigdy. Czułam, że każda sekunda spędzona w tym mieście, z dala od bliskich, przybliża mnie do granicy wytrzymałości. Pragnienie powrotu do korzeni, do tych, których kochałam, stawało się nie do zniesienia. Wspomnienia Hanbina, mamy, taty – wszystko to pulsowało we mnie jak bolesny rytm, którego nie mogłam zignorować.

Nie miałam innego wyjścia, musiałam iść dalej. Musiałam znaleźć sposób, by poradzić sobie z bólem i samotnością. Moje życie było teraz jak rozmyty obraz na płótnie – pełne nieskończonych odcieni szarości, czekające na nowe barwy, które mogłyby przynieść nadzieję i ukojenie. Być może los miał dla mnie jeszcze jakieś niespodzianki, być może za rogiem czekało coś, co mogłoby odmienić moje życie.

Z każdym dniem starałam się budować nową rzeczywistość. Krok po kroku, z determinacją, która była jak jedyny promyk światła w mojej duszy, szukałam swojego miejsca w świecie, który wydawał się tak mroczny i nieprzyjazny.

Może rzeczywiście byłam udreczoną muzą, o której mówili koledzy w liceum


W sercu nosiłam iskrę nadziei, która tliła się mimo mroku. Wiedziałam, że gdzieś tam, na końcu tej mrocznej ścieżki, czeka na mnie szczęście.





Ostatnio zmieniony przez Min-Ho Song dnia Czw Lip 04 2024, 11:40, w całości zmieniany 1 raz
Min-Ho Song
Wiek : 29
Odmienność : Medium
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : Artyska, kartowróżka, medium, pracowniczka atykwariatu
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry

Witaj w piekle!

W tym momencie zaczyna się Twoja przygoda na Die Ac Nocte! Zachęcamy Cię do przeczytania wiadomości, która została wysłana na Twoje konto w momencie rejestracji, znajdziesz tam krótki przewodnik poruszania się po forum. Obowiązkowo załóż teraz swoją pocztę i kalendarz , a także, jeśli masz na to ochotę, temat z relacjami postaci i rachunek bankowy. Możesz już rozpocząć grę. Zachęcamy do spojrzenia w poszukiwania gry, w których to znajdziesz osoby chętne do fabuły.

I pamiętaj...
Piekło jest puste, a wszystkie diabły są tutaj.

         
Sprawdzający: Charlotte Williamson
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry

Rozliczenie


Ekwipunek




Aktualizacje


05.07.24 Zakupy początkowe (+20 PD)
16.07.24 Osiągnięcie: Pierwszy krok (+150 PD)
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej