Kuchnia w domku gościnnym Niedawno odremontowana, utrzymana w kolorystyce całego domu i bardzo jasna kuchnia. Jej centralnym punktem jest duża wyspa z błękitnymi, drewnianymi frontami i marmurowymi blatami. Zestaw miedzianych garnków i patelni wygląda na nieczęsto używany, a całe pomieszczenie zwykle utrzymane jest w nienagannym porządku. Najważniejszym jego punktem jest nowoczesna kuchenka mikrofalowa i ekspres do kawy — to urządzenia, poza lodówką, najczęściej przez domowników używane. W niewielkim pomieszczeniu znalazło się również miejsce na okrągły stół i cztery krzesła, przy których można zjeść posiłek. RYTUAŁ ŁATWEJ PRZEWAGI |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Annika van der Decken
ANATOMICZNA : 6
NATURY : 20
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 181
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 29
TALENTY : 11
17 V 1985 Kuchnia w domku gościnnym coraz częściej przypomina ostatnio królestwo istoty opętanej żądzą — magia natury, odkąd Annika nadużyła jej potęgi (czy rzeczywiście nadużyła?), z niespodziewanym uporem i determinacją pokazuje jej środkowy palec. Fala niewielkich wzlotów i bolesnych upadków przyprawia ją o ból głowy, przy którym świeżo nabyta migrena i uporczywie zbijana gorączka, a nawet każda ilość nocnych koszmarów spędzanych mieszankami przepisanych leków, jest kompletnie niczym. Bo nic nie boli tak bardzo jak urażona duma, kiedy krąg świec odmawia współpracy i nawet nie stara się zapłonąć. A przecież nie tak dawno temu czuła, że czynione w magii postępy być może wkrótce nawet pomogą jej po raz pierwszy wezwać chowańca. A tymczasem… Gdyby magia rytualna szła mi tak dobrze, jak wylewanie wosku, mogłabym się już z tego doktoryzować — dzisiejsza sarkastyczna myśl ma więcej wspólnego z prawdą, niż pani Faust sobie tego życzy i być może właśnie to sprawia, że zaczęła szukać rozwiązania swoich drobnych problemów gdzieś indziej. Bo przecież standardową przypadłością Anniki jest wchodzenie oknem, gdy drzwi są zaryglowane, więc kiedy magia natury niechętnie odpowiada na wezwanie, ona zwraca się do magii powstania. I tak miała do niej ostatnio jeden interes — bo nie pogardziłaby kadzidłem. Albo dwoma. I zrobi je sobie sama. Podręcznik zaś pomoże jej w odświeżeniu mocno przykurzonej już teorii w dziedzinie, co nigdy specjalnie nie nęciła Anniki oferowanym przez siebie dobrodziejstwem — ich dzisiejsze spotkanie ma wiele wspólnego ze związkiem zawartym z rozsądku i choć te ostatecznie kończą różnie, Annika tym razem jest dobrej myśli. Wie, że i tak będzie się bawić lepiej, niż w starciu z kolejnym niepowodzeniem w tej, co miała być jej wiodącą, ale— Magia powstania jest nudna. Magia powstania ze swoim przekształcaniem materii bez krzty życia w sobie, jest godna przyrównania do polerowania całej gabloty pełnej kryształów; może kilka przyciągnie uwagę i zachwyci na moment pięknem załamanego na nich światła, ale to ostatecznie za mało, by przyciągnąć uwagę na dłużej, niż trwa cykl życia rozwielitki. Sprawa miałaby się inaczej, gdyby Annika postanowiła zawodowo zająć się rzemiosłem. Jej podejście do tematu jest jednak zaledwie hobbystyczne i takim na dłuższy czas pozostanie, a jednak — nawet hobby wymaga od niej pewnych poświęceń. Mimo narzekań, postanawia się na to poświęcenie przygotować — poddać próbie swoją cierpliwość i skuteczność drugiej najmniej lubianej z dziedzin. Bo na zaszczytnym miejscu, tym pierwszym od końca wciąż niepodzielnie króluje — i królować będzie — magia iluzji. Trudno jej coś nienawidzić bardziej od potencjału mieszania w cudzych umysłach. Kuchenna wyspa zastępuje jej dziś biurko. To tutaj otworzyła podręcznik i rozpoczęła pasjonujące studia nad dziedziną potrafiącą tworzyć coś z niczego — w trakcie lektury zastanawiała się nad jej potencjałem i możliwością wykorzystania do własnych celów. Przede wszystkim interesują ją część rytualna, ale siłą rzeczy Annika zaszczyca również spojrzeniem także rozdziały poświęcone czarom, by upewnić się raz jeszcze, czy cokolwiek z absolutnych podstaw może ją tam jeszcze interesować. I szybko okazuje się, że owszem, bo jest kilka rzeczy, o których zapomniała albo nie dosłyszała, odrabiając pracę domową z magii natury akurat na zajęciach z magii powstania. I teraz widzi, co straciła. Bynajmniej nie zaklęcie, którym można przepchać zatkane rury. Ani fetorhorror, który brzmi jak coś, czym dzieciaki z liceum mogą torturować nielubianego kolegę w przerwie na lunch. Ale jedno, czy dwa, ostatecznie ląduje na marginesie nieśmiertelnego notatnika. Detale na ten temat pochłonęły ją bardziej, niż gotowa była przyznać, ale czas mówił sam za siebie — w efekcie zajmującej lektury zniknęły gdzieś dwie i pół godziny jej wolnego czasu, a notatnik zapełnił się pomysłami na wykrzesanie czegoś z żółtych świec, które własnoręcznie wykonała. Za chwilę wyciągnie je z formy i przekona się, czy nie cieszy się przedwcześnie. Otwarcie spiżarni, wyjęcie ostatnich owoców swojej pracy i uśmiech zadowolenia, gdy komplet wygląda na dostateczny z plusem. Tyle wystarczy. Można rozsypać pośrodku kuchni pentagram i świece umieścić w ich rogach. Dwie doby życia bursztynowych cudów to aż nadto. Athame czeka w kieszeni obszernej bluzy, ale zanim Annika stanie z nim w centrum pięcioramiennej gwiazdy, jeszcze raz zagląda do swoich notatek, by upewnić się, że pamięta inkantację, nie pomyliła jej z inną, a ponadto — że rytuał rzeczywiście pomoże jej z wykonywanym rzemiosłem. A nim zacznie… Jednym susem wskoczyła w środek usypanego pentagramu po czym zwróciła się myślami w kierunku sztyletu, spoczywającego bezpiecznie w kieszeni. Moment skupienia i jedno słowo— — Teleportareobjectum — to zero sukcesu i głośniejszy wydech nosem. Jak to możliwe? — pyta sama siebie — że kiedy robił to Philip, to wyglądało na takie łatwe? — i prędzej uwierzy w anielską sztuczkę, niż własną niekompetencję, dlatego zdecydowanie i wręcz przerysowanie intonując głoski, ponawia. — Teleportareobjectum! — Echo poniosło się po pustej kuchni, a dłoń nadal pozostaje oburzająco pusta. Następnym razem spróbuje z zapalniczką Zacisnęła usta i przełykając dumę, sięgnęła do kieszeni. Ulotną (wcale nie) gorycz porażki ściąga na peryferia temat znacznie ważniejszy, czyli debiutancki rytuał wykonany pierwszym takim zestawem świec. Co może pójść nie tak? Nic. Oczywiście, że nic. Powtarza w myślach tekst inkantacji jeszcze raz, nim wskaże ostrzem pierwszą świecę i rozpocznie obrót, zgodnie ze sztuką. — Ternum virium et vigoris huius domus, id est quod opto — nie po to zadała sobie tyle trudu, by teraz to spieprzyć. Rytuał nie jest szczególnie imponujący — nie jest też nawet trudny — a jednak, choć to irracjonalne, ogarnia Annikę trema, jakby występowała publicznie z wykładem, którego nigdy wcześniej nie przećwiczyła. Czy ma to jakiś związek z tym, że dwa razy z rzędu skopała proste zaklęcie? Nie ma na to żadnych dowodów. Najwyżej po prostu zmilczy temat i nie podzieli się z nikim refleksją na temat magii powstania. Bo nie wydarzy się tutaj nic gorszego poza jeszcze jedną porażką. /z tematu Teleportareobjectum (20) — próba pierwsza i druga: obie nieudane Rzut 2: Rytuał łatwej przewagi (30) — k100 + 20 (świece) Zużywam świece pszczele z bursztynowym barwnikiem |
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : Badaczka, asystentka wykładowcy
Stwórca
The member 'Annika Faust' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 7 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Annika van der Decken
ANATOMICZNA : 6
NATURY : 20
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 181
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 29
TALENTY : 11
19 V 1985 Czy to z magią jest problem — pyta sama siebie, nadal stojąc pośrodku pentagramu, otoczona kompletem tak wspaniałych świec, z których każdy adept magii powstania uczyniłby prawdziwe cuda, a w tej kuchni owe zapłonąć nie raczyły — czy ze mną? Pytanie, którego dotąd nie miała potrzeby sobie zadawać aż do momentu, kiedy jeden zbyt udany rytuał po raz pierwszy odebrał jej oddech. Zdążyła już zapomnieć o poprzednim razie, kiedy na krótko po debiucie pierwsze nieszczęśliwe zauroczenie odebrało jej nie tylko zdolność czarowania, ale nawet myślenia. O pewnych rzeczach lepiej jest nie pamiętać. Po dłuższej — bo aż kilkudniowej — chwili przerwy, wraca do kuchni z tym samym repertuarem, co poprzednio, tylko świece dla odmiany nabyła wczoraj w Deadberry. Nie zniosłaby kolejnej hańby tego kalibru, co ostatnio. Nie to, że spodziewała się nagle zapałać odwzajemnioną miłością do żółtej No już bez przesady. Opróżniła słoik z wcześniej przygotowaną rytualną mieszanką, w trakcie przypominając sobie jeszcze raz słowa inkantacji, powtarza jej po raz kolejny, wieńcząc rogi świecami i opróżnia na chwilę umysł od wszelkiej upierdliwej myśli, gdy wreszcie wybiera i wskazuje jeden z rogów, by od niego zacząć. No chyba nie spieprzysz tego drugi raz. — Ternum virium et vigoris huius domus, id est quod opto — w tym świecie wszystko jest możliwe i wcześniejsze przygody Anniki są tego najlepszym dowodem, ale to wcale nie oznacza, że nie będzie próbować. Bynajmniej. To już najwyższa pora zacząć siwieć i warto powoli zbierać powody tegoż. /z tematu Rzut: Rytuał łatwej przewagi (30) Zużywam komplet żółtych świec. |
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : Badaczka, asystentka wykładowcy
Stwórca
The member 'Annika Faust' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 68 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty