Witaj,
Javier Rivera
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 183
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 6
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2211-javier-rivera
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2249-javier-rivera
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2248-poczta-javiera
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f253-deepwood-drive-15-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2250-rachunek-bankowy-javier-rivera
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 183
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 6
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2211-javier-rivera
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2249-javier-rivera
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2248-poczta-javiera
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f253-deepwood-drive-15-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2250-rachunek-bankowy-javier-rivera
Salon
Chociaż powinien być najbardziej reprezentatywnym pomieszczeniem, salon Javiera w jakiś sposób przypomina poczekalnię. Dosyć ciasny w porównaniu do reszty pokoi, znalazło się w nim miejsce raptem na kanapę i parę ściśniętych razem regałów. W kącie pokoju stoi radio i pudło pełne kaset z hiszpańską muzyką, którą lubi raczyć sąsiadów. Miejsce, które z założenia miał okupować telewizor, zajęły rośliny doniczkowe - Javi jeszcze wzbrania się przed jego kupnem.
Javier Rivera
Wiek : 40
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : jubiler
Anaica Laguerre
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 4
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 186
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 6
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2209-anaica-laguerre#29500
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2215-anaica-laguerre#29679
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2216-anaica-laguerre#29683
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2214-poczta-anaiki-laguerre#29678
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f251-deepwood-drive-3-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2241-rachunek-bankowy-anaica-laguerre#30142
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 4
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 186
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 6
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2209-anaica-laguerre#29500
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2215-anaica-laguerre#29679
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2216-anaica-laguerre#29683
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2214-poczta-anaiki-laguerre#29678
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f251-deepwood-drive-3-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2241-rachunek-bankowy-anaica-laguerre#30142
18 V 1985 r.

W klubie powiedzieli jej, że Javi nie przyjdzie. Gdy spytała, dlaczego, jedna z tancerek – tych nowszych, młodszych, Ana wciąż nie pamiętała jej imienia – wzruszyła tylko ramionami. Nie brzmiał za dobrze, stwierdziła po prostu i Anaica przez resztę wieczoru nie potrafiła wybić sobie tych słów z głowy.
Nie była Javierowi niczego winna, a i on raczej niczego od niej w tej sytuacji nie oczekiwał, sama myśl jednak, że siedział sam w pustych czterech ścianach i nie brzmiał za dobrze kłuła Anaicę w jedno z tych miejsc, do których nie dosięgłaby nawet wciskając palce pod własną skórę.
Tego wieczora karmiła klientów iluzjami. Karty tańczyły jej w dłoniach, monety znikały tam, gdzie sobie tego życzyła i pojawiały się w zupełnie innym miejscu. Proste sztuczki przeplatane faktyczną magią zarabiały jej kolejne napiwki, za które odwdzięczała się szerokim uśmiechem.
Radość nie sięgała dzisiaj oczu.
Trzy godziny później – trzy przedstawienia przeplatane odpowiednio długimi przerwami na drinka, by klienci mogli upłynnić część swoch zarobków i by ona sama mogła rozluźnić się słodyczą doprawionego brzoskwiniami ginu – w pośpiechu przebrała się i wyszła bez pożegnania. Prosta droga, taka sama jak do domu – minęła jednak swoją kamienicę, szła dalej, pięć, dziesięć, kilkanaście kroków bliżej parku.
Weszła do sklepu – jedynego czynnego jeszcze o tak późnej porze – kupiła, co było. Trochę gotowych kanapek, herbatniki z czekoladą, butelkę obrzydliwie słodkiej oranżady.
I szła dalej, jeszcze tylko kilka kroków.
Czas spędzony pod drzwiami mieszkania Javiego liczyła uderzeniami własnego serca – dość szybkimi, by prędko zgubiła rachubę. Coś się stało, krzyczała jej głowa, gdy pukanie do drzwi nie spotkało się z żadnym odzewem. Coś się stało, wyło jej serce, gdy wduszała dzwonek do drzwi raz, drugi, wreszcie przytrzymała go, wypełniając nocną ciszę drażniącym brzęczeniem.
Coś się stało, szeptała jej intuicja, gdy zamek szczęknął cicho i drzwi uchyliły się, odsłaniając ciemne wnętrze mieszkania i stojącego – chwiejącego się – w progu Javiego.
- Przyniosłam jedzenie – rzuciła zamiast powitania, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. – Mogę? – spytała, a gdy cofnął się bez słowa, wparowała do środka.
Czas na wahanie dała sobie dopiero potem, gdy zdjęła już buty i zrzuciła z ramienia torbę, zostawiając ją na szafce w przedpokoju.
- Wiem, że nie powinno mnie tu być. MarieMallory? Misha?mówiła, że dzwoniłeś, odwołałeś spotkanie. Tylko, że powiedziała też, że nie brzmiałeś dobrze i ja... – Słowa uciekały jej, rwały się na wolność wedle własnego uznania, tylko przypadkiem składając się w zgrubsza zrozumiały monolog.
Odetchnęła powoli.
- W porządku? – spytała wreszcie cicho. Martwiłam się nie przeszło jej – jeszcze – przez gardło.
Gdy wciąż nic nie mówił, umknęła wzrokiem. Ześlizgnęła się po rękawach ciepłej bluzy, nogawkach długich spodni. W mieszkaniu było ciepło, cieplej jeszcze, niż gdy była tu ostatnio, gruby materiał zupełnie do tego nie pasował.
Przestąpiła z nogi na nogę, niepewna.
- Potrzebujesz leków? Mogę wyskoczyć, znam aptekę, która powinna być jeszcze otwarta. – I znów słowa, prędkie, wyrzucane trochę na przydechu, jedno za drugim, jakby najlżejsza przerwa mogła sprawić, że Anaica nie będzie potrafiła odezwać się już więcej.
Może właśnie tak by było.
Anaica Laguerre
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : Iluzjonistka i tancerka, dama do towarzystwa
Javier Rivera
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 183
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 6
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2211-javier-rivera
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2249-javier-rivera
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2248-poczta-javiera
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f253-deepwood-drive-15-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2250-rachunek-bankowy-javier-rivera
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 183
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 6
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2211-javier-rivera
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2249-javier-rivera
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2248-poczta-javiera
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f253-deepwood-drive-15-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2250-rachunek-bankowy-javier-rivera
Przeszarżował i mógł za to winić wyłącznie siebie.
Javier nie nosił ze sobą kalendarza – ważne informacje zapisywał na przypadkowych skrawkach papieru, które później wtykał do kieszeni, dopiero w domu zapisując je w notesie podzielonym starannie na daty. Miał w nim rozpisane specjalne zamówienia, urodziny członków rodziny, daty umówionych spotkań lub imprez, występy artystów, na jakie miał zamiar wyjść, a także oznaczane kółkiem przeciętym kreską dni, gdy pozwolił ciału na przemianę. Pilnował tego jak w zegarku, zdając już sobie po latach sprawę, że jeśli sam nie wybierze daty, jego organizm zrobi to sam pod rosnącą presją zwierzęcych genów. Tylko, że tym razem... Tym razem zapomniał. Planował pozwolić sobie na swobodę podczas wyjazdu do Everglades, a potem zadzwonił Michael, odwlekając termin przyjazdu i naturalnie odsuwając moment postawienia symbolu na kartce obok daty. Javi czuł z tyłu głowy rosnące napięcie, ale wciąż wydawało mu się, że ma czas.
Być może błędem było dzień po mszy zabierać dzieci Carmen akurat do zoo, kiedy mogli wybrać  Happicade – tylko że byli tam ostatnio, przepuszczając zbyt dużo drobnych na automatach, a z tego co wiedział, nie było jeszcze rotacji nagród do wymiany za wygrane bilety. Chciał być dobrym wujkiem, wypełnić jakoś siostrzeńcom czas, gdy ich rodzice zajęci byli swoimi sprawami. Wejście do parnego pawilonu z gadami jasną iskrą z tyłu głowy uświadomiło Javierowi, że jednak powinien być nudny, bo czym bliżej znajdowali się barierki odgradzając wybieg z basenem, na którym wylegiwały się w dole pokryte łuską cielska, tym bardziej czuł potrzebę, by tę barierkę przesadzić. Wskoczyć na wybieg jak ostatni idiota, wywołując zbyt wiele zamieszania i prawdopodobnie wywołując traumę u Gabrieli i Mateo. Carmen by go zabiła, gdyby dowiedziała się, co przechodziło mu przez myśl.
Odstawił dzieci do domu jednocześnie zbyt wcześnie i zbyt późno – zbyt wcześnie, bo tak naprawdę spędził z nimi ledwie godzinę, za późno bo czuł wyraźnie, jak pod ubraniem skóra płonie coraz wyraźniej bólem w miejscach, gdzie niedługo miały pojawić się szorstkie łuski. Mógł się tylko modlić, że kształt twarzy nie zaczął się zmieniać, a oczy błyskać żółcią, kiedy szybkim krokiem wracał do domu. Wbiegł po schodach na swoje piętro, ignorując po drodze witającego się sąsiada, zamykając za sobą wszystkie zamki. Dłonie mu drżały, kiedy przeszukiwał zawartość szafek z lekami, klnąc na czym świat stał, gdy zorientował się, że nie odnowił zapasu środków przeciwbólowych - a miało być przecież tylko gorzej. Nie mógł tak wyjść do alchemika. Nie kiedy nie był pewien, jak szybko postąpi przemiana. Telefon do rodziców nie był opcją – z dwojga złego wolał cierpieć, niż patrzeć na zawód i niesmak ojca. Carmen... Nie. Nie chciał ryzykować, że kiedyś w jej oczach zobaczy te same emocje co u Ramona. Chyba by tego nie zniósł.
Myśl o tym, by zadzwonić do Kolorowych, uprzedzić, że nie przyjdzie, a z wyjścia z Aną po występach nici, przyszła do niego później, kiedy trzymał przedramiona pod strumieniem chłodnej wody łagodzącej podpuchnięcie i spłukującej krew tam, gdzie skórę przerwały twarde łuski. Nie zapamiętał imienia osoby, która odebrała i przekazał jej bardzo lakoniczne informacje, marząc o tym, żeby się położyć. Najlepiej z głową pod kranem i zimnym strumieniem. Snuł się po mieszkaniu, nie mogąc znaleźć sobie miejsca, gdy w trudnych do przewidzenia interwałach to tu, to tam, czuł jak pękała mu skóra, a dłonie wykręcały się w drobnych spazmach podobnych do dreszczy. Dawno nie było tak źle i Javierowi chciało się wyć.
To, że w ogóle udało mu się w którymś momencie zasnąć, stanowiło mały cud – wiercił się w ciemności swojej sypialni, bezskutecznie szukając pozycji, w której nie czułby bólu, to zakładając, to ściągając część ubrań, okrywając się kołdrą, lub odrzucając ją na bok. Kiedy sen wreszcie go nawiedził, był płytki i niespokojny, pełen błysków na wodzie i trzasku szczęk łamiących kość.
Natarczywy dźwięk dzwonka do drzwi poderwał go jak wystrzał. Skołowany, Javier przez dobrą chwilę nie wiedział, co się dzieje, ale nieustający, wwiercający się w uszy dźwięk nie dawał o sobie zapomnieć. Nie miał pojęcia, która była godzina, ale powoli podniósł się do siadu, na oślep sięgając po spodnie i bluzę, jakie wcześniej zdarł z siebie. Jego mózg najwyraźniej wykorzystał tę przytomną część, by nie zdradzić sekretu właściciela ot tak.
Sycząc pod nosem, gdy materiał otarł się o wrażliwe miejsca na ciele i podrażnił przysychające rany, chwiejnie ruszył do drzwi, przede wszystkim potrzebując uciszyć ten paskudny dźwięk. Wyrwać dzwonek ze ściany i zatłuc mechanizmem osobę, która wyrwała go ze snu.
Zmrużył gwałtownie oczy, oślepiony światłem palącym się na korytarzu, dopiero po chwili przyswajając, że widział na progu Anę. Wpuścił ją do środka, chociaż rozsądniej byłoby pewnie zatrzasnąć jej drzwi przed nosem – ciężko jednak o rozum, gdy wszystko boli, a rozum przelewa się w czaszce, utrudniając pochwycenie myśli.
Pstryknął włącznikiem stojącej lampy, ale nie przyswajał większości tego, co padało z ust kobiety, patrząc na nią tępo do momentu, kiedy nie zadała mu bezpośredniego pytania. W porządku? Nie, kurwa, nic nie było w porządku, ale gdy przełknął ślinę, zwilżając nieco gardło, boleśnie zdał sobie sprawę, że miał podpuchnięte dziąsła. Jeszcze nie pękły, nie przebiły ich ostre kły – chwała Lucyferowi. Dopiero na wzmiankę o lekach drgnął lekko, przeniósł ciężar ciała z jednej nogi na drugą.
- Aspiryna – przyznał powoli, choć tak naprawdę potrzebował porządnego eliksiru. - Coś na ból. Cokolwiek – wydukał, czując gorące liźnięcie wstydu w trzewiach. Nie poprosił o pomoc nikogo z rodziny, ale skoro Ana już tu była...?
Dopiero, gdy drzwi się za nią zamknęły, mózg Javiera wskoczył na wyższe obroty, z prędkością światła podsuwając mu wszystkie argumenty, dlaczego obecność kobiety w jego mieszkaniu była tak cholernie złym pomysłem i dlaczego powinien ją wyrzucić zaraz po powrocie. Mogła coś zobaczyć, bo przecież rękawy i nogawki nie ukryją wszystkiego. Mógł jej zrobić krzywdę. Mogła wydać jego sekret. Zrujnować go w oczach magicznego społeczeństwa. Zmusić do wyjazdu z Saint Fall gdzieś, gdzie nikt nie słyszał o Riverach. Znów gdzieś, gdzie byłby obcy.
Serce przyspieszyło mu w piersi, boleśnie obijając się o wnętrze klatki piersiowej. Oddech umykał Javierowi spomiędzy rozchylonych nieco ust zbyt szybko i zbyt płytko. Nie był pewien jak to zrobił, ale usiadł ciężko na podłodze, dłoń przyciskając do mostka, próbując samą siłą woli opanować tę nagłą panikę, która chwyciła go w ciasny uścisk, nakręcając myśli w niekończącą się spiralę.
Javier Rivera
Wiek : 40
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : jubiler
Anaica Laguerre
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 4
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 186
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 6
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2209-anaica-laguerre#29500
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2215-anaica-laguerre#29679
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2216-anaica-laguerre#29683
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2214-poczta-anaiki-laguerre#29678
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f251-deepwood-drive-3-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2241-rachunek-bankowy-anaica-laguerre#30142
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 4
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 186
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 6
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2209-anaica-laguerre#29500
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2215-anaica-laguerre#29679
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2216-anaica-laguerre#29683
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2214-poczta-anaiki-laguerre#29678
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f251-deepwood-drive-3-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2241-rachunek-bankowy-anaica-laguerre#30142
Javi przytaknął na pytanie o leki i Ana nie potrzebowała niczego więcej. Nie umknęło jej, że mężczyzna wyraźnie nie przyswajał wszystkich jej słów, ale nie chciała się nad tym zastanawiać. Nie przegapiła grymasu bólu na jego twarzy, ale o tym też nie mogła myśleć.
- Zaraz wrócę – rzuciła krótko, zawahała się tylko raz – i już jej nie było.
Apteka rzeczywiście była otwarta. Aspirynę, rzuciła. Zapytana, ile, bezradnie odparła, że dużo. Nie wiedziała, ile. Nie była w zasadzie nawet pewna, czy aspiryna wystarczy – czy nie lepszy byłby jakiś alchemik, jakieś wywary, zioła, coś, co lepiej rezonowało z magią. Ana nie wiedziała, co działo się z Javim, umiała jednak rozpoznać cierpienie, gdy je widziała.
Nie brzmiał za dobrze było mocnym niedopowiedzaniem i jakkolwiek przerażona była, Anaica jednocześnie klepała się po ramieniu za decyzję, by Riverę odwiedzić. Nie mógł być teraz sam. Po prostu nie mógł.
Kilka chwil później była z powrotem, z największą buteleczką aspiryny jaką mogli jej sprzedać. Pytała, czy mają coś silniejszego, ale musiała skapitulować wobec braku recepty. Recepty. Zdobyłaby taką, albo, lepiej – zdobyłaby nawet opioidy, gdyby tylko wiedziała od kogo.
Nie wiedziała.
Javi nie zamknął drzwi, Ana wpadła więc do mieszkania bez pukania.
- Javi? – wołała, odruchowo przekręcając zamek w drzwiach.
Zdjęła buty, na boso weszła głębiej.
- Javi, mam tę... – urwała w pół zdania, serce potknęło jej się na widok mężczyzny skulonego przy podłodze. Dłoń zaciśnięta kurczowo na buteleczce aspiryny bolała, oddech uwiązł jej w piersi.
Bała się.
Bała się, bała się, bałasiębałabała... Głęboki oddech, dwa – trzy kroki, zaraz była obok. Minęła Javiego, zgarnęła ze stolika butelkę wody, wróciła, kucnęła przed mężczyzną. Proste zadania. Proste komendy. Z tym sobie radziła.
- Javi – powtórzyła miękko. Odstawiła aspirynę, odstawiła wodę. Ostrożnie, z wahaniem, dotknęła ramienia mężczyzny, jego policzka. Wplotła palce we włosy, przeczesała je raz, drugi.
- Jestem, Javi – zaczęła, na chybił trafił wybierając słowa – wszystkie miękkie, czułe, dokładnie takie, na jakie jeszcze tydzień temu by sobie nie pozwoliła. – Jestem – zapewniała i gładziła go ostrożnie, delikatnie, ledwie muskając skryte pod bluzą ramię, bark, pierś. Panikowal, a ona nie wiedziała, czy dotyk pomoże, czy raczej wszystko pogorszy.
- Jestem – powtarzała więc i już klękała przed nim, ostrożnie brała jego policzki w dłonie. – Spójrz na mnie, Javi – prosiła i szukała ciemnych oczu, tych samych, w których raptem parę dni temu płonąć tak rozkosznie gorący ogień – teraz po tym cieple nie pozostało zupełnie nic, wszystko tonęła w zimnej, lepkiej mgle.
- Oddychaj – szeptała, kciukami gładząc ostrożnie policzki mężczyzny. – Oddychaj ze mną, Javi. Wszystko w porządku – mówiła i na własnym przykładzie pokazywała mu oddechy – jeden, drugi, trzeci; głębokie, powolne, tak boleśnie powolne. Uspokajała tym jego, ale uspokajała też siebie.
Nie wiedziała, co się dzieje.
Była zupełnie bezradna.
Nie mogła być bezradna.
Tak bardzo się bała.
O niego.
Cofnęła dłonie tylko po to, by otworzyć buteleczkę z lekami, odkręcić wodę. Wysypała na dłoń tabletki – najpierw jedną, po chwili wahania dwie – i podsunęła je mężczyźnie razem z butelką picia.
- Weź – poleciła miękko. – Aspiryna, tak jak prosiłeś – dodała cicho i przygryzła mocno wnętrze policzka – dość mocno, by poczuć krew na języku, nie dość jednak, by opanować swój lęk.
Serce biło jej głucho w piersi, za szybko, by mogło to być zdrowe.
Anaica Laguerre
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : Iluzjonistka i tancerka, dama do towarzystwa
Javier Rivera
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 183
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 6
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2211-javier-rivera
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2249-javier-rivera
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2248-poczta-javiera
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f253-deepwood-drive-15-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2250-rachunek-bankowy-javier-rivera
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 183
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 6
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2211-javier-rivera
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2249-javier-rivera
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2248-poczta-javiera
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f253-deepwood-drive-15-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2250-rachunek-bankowy-javier-rivera
To było tak cholernie niedorzeczne, że sam doprowadził się do takiego stanu – przez własną głupotę i zapominalstwo, nic więcej – ale jeszcze większą niedorzeczność stanowił fakt, że Ana do niego przyszła. Jakby to, że była w jego mieszkaniu po raz pierwszy te parę dni temu, zniwelował jakąś naturalną barierę, której granice po cichu respektowali. Jak to się w ogóle stało, że podjęła decyzję po występach przyjść tutaj, zamiast korzystać z paru dodatkowych godzin snu? Przyszła mu wytknąć, że pozbawił ją zarobku? Nie. Chyba nie. Ana taka nie była.
Nie pomyślał o tym, by zamknąć drzwi, kiedy popędziła do apteki, jak taranem uderzony całą litanią myśli i przekonań, które wprawiły jego serce w dziki galop i skróciły oddech.
Javier parokrotnie doświadczał takich ataków – paniki lub niepokoju, nie umiał ich nazwać, a z oczywistych względów nie próbował tego faktu konsultować ze specjalistą – i za każdym razem czuł się po nich, jakby ktoś wyssał z niego całą energię. Logicznie wiedział, że to minie i jak przywrócić oddech do normalnego rytmu. Na litość piekieł, ile razy ćwiczył techniki uspokajające? Jak długo medytował, przygotowywał swoje ciało, żeby choć raz zareagowało jak trzeba, kiedy tego potrzebował?
Strach był tym razem silniejszy. Pierwszy raz obok pojawił się ktoś, kto nie należał do najbliższej rodziny, kto nie znał sekretu i Javi po prostu... Wpadł w spiralę strachu i paniki, nie wiedząc, jak reagować. Agresją? Nigdy tego nie ćwiczył.
Wzdrygnął się na dotyk palców przeczesujących mu włosy, spiął i zacisnął zęby, kiedy dłoń zsunęła się na ramię, przez materiał muskając ukrytą pod nim zmianę. Przez jedną, straszną chwilę był pewien, że ją wyczuła, ale nie padło żadne pytanie ani uwaga. Tak samo jak przesunęła nią od głowy w dół, Ana obejmowała zaraz jego policzki, powtarzając słowa, ułatwiając ich zrozumienie. Jestem, jednocześnie podsycające strach o bezpieczeństwo sekretu i bezpieczeństwo jej. Jestem, które trącało coś miękkiego.
Nie spojrzał na nią, gdy o to poprosiła, wzrokiem zostając przy klatce piersiowej kobiety, obserwując jej unoszenie się i opadanie, próbując dostosować własny oddech do jej. Wcale nie było łatwo, bo powietrze rzęziło mu w gardle, gdy próbował je tam zatrzymać na dłużej, a serce wciąż kołatało się w szybkim rytmie.
Pomagało to, że była obok. Że nie patrzyła tylko z bezpiecznej odległości, ostrożnie podsuwając mu leki i oferując rozwiązania wymyślone przez kogoś, kto nigdy nie stał tam, gdzie on. Paradoks, że jej obecność łagodziła teraz to, co najpierw wywołała.
Klatka piersiowa bolała Javiera w zupełnie inny sposób niż od przemiany, gdy wreszcie swobodniej złapał oddech, nie tracąc go zaraz z płuc – głębiej, jak rozlany siniak, który miał zmieniać na skórze kolory przez najbliższe tygodnie. Kiedy Ana powoli cofnęła dłonie, westchnął cicho, ostrożnie wspierając się ramieniem o ścianę, którą miał za plecami. Czuł na skroniach i pod bluzą nieprzyjemną lepkość potu.
Wciąż unikając spojrzenia Laguerre – nie miał pod ręką lustra, nie wiedział, czy w jego ciemnych oczach zaczęła rozlewać się gadzia żółć – przyjął od niej tabletki i wodę. Leki niemal wrzucił sobie do ust, dłonią zasłaniając zęby. Przełyk rozluźnił się nieco, gdy parę łyków spłynęło nim do żołądka. Przez chwilę po prostu oddychał, modląc się w duchu, by aspiryna choć w pewnym stopniu wpłynęła na magiczne zmiany. Może wystarczyłoby, gdyby mocno w to uwierzył?
- Dzięki – wymamrotał ze wstydem, odważając się na przelotne spojrzenie na twarz Any. Nietrudno było wyczytać niepokój z zagryzienia policzka i lekkiego zmarszczenia brwi.
- To przejdzie – powiedział głupio, czując nagłą potrzebę, żeby się w jakiś sposób wytłumaczyć. Jakikolwiek, chociaż powinien leżeć jak najdalej od prawdy. - Aspiryna da radę – dodał, mówiąc pierwsze, co przyszło mu do głowy, a mogłoby jakoś uspokoić kobietę. Wcale nie był pewien, czy niemagiczne leki pomogą, bo zwykle pamiętał o zapasie eliksirów, ale jeśli Ana w to uwierzy, to może on też by mógł?
Javier Rivera
Wiek : 40
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : jubiler
Anaica Laguerre
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 4
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 186
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 6
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2209-anaica-laguerre#29500
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2215-anaica-laguerre#29679
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2216-anaica-laguerre#29683
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2214-poczta-anaiki-laguerre#29678
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f251-deepwood-drive-3-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2241-rachunek-bankowy-anaica-laguerre#30142
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 4
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 186
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 6
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2209-anaica-laguerre#29500
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2215-anaica-laguerre#29679
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2216-anaica-laguerre#29683
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2214-poczta-anaiki-laguerre#29678
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f251-deepwood-drive-3-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2241-rachunek-bankowy-anaica-laguerre#30142
Mogła użyć magii.
Nie pomyślała o tym od razu, zbyt zaskoczona – zbyt przerażona – widokiem Javiego skulonego przy podłodze, związanego nierówną walką z atakiem paniki. Nie pomyślała też o tym potem, gładząc włosy mężczyzny, instruując go, próbując nieudolnie pomóc mu opanować lęk – lęk, którego nie rozumiała, którego jednak nie musiała rozumieć, by chcieć pomóc. By przejąć się, zarazić nim; by zakłuł ją w serce i przywlekł za sobą trudną do odparcia potrzebę, by mężczyznę przytulić i trzymać tak długo, jak długo będzie trzeba, by jego demony odpuściły.
Mogła użyć magii, nie zrobiła tego jednak ani wtedy, gdy podała już Javiemu tabletki – nie miała pojęcia, z jakim bólem mieli do czynienia, aspiryna pomagała jednak przecież na bardzo wiele jego rodzajów – ani potem, gdy z gardła mężczyzny wyrwały się w końcu jakieś słowa. Nie sięgnęła po czary wtedy, gdy Javi zaczął uciekać spojrzeniem – widziała to i zinterpretowała zupełnie nie tak – ani potem, gdy Rivera zaczął zapewniać o skuteczności leków. Nie była pewna, czy tym ostatnim próbował przekonać raczej siebie czy ją.
Jeszcze chwilę spędziła z nim na podłodze, przyglądając się mu uważniej – upewniając się, że pierwszy kryzys minął – nim podniosła się i wyciągnęła rękę, by pomóc wstać także jemu.
- Usiądź – rzuciła miękko, podprowadzając go do kanapy. Gdy zawahał się, uśmiechnęła się łagodnie. – Zaraz wrócę. Zrobię tylko coś do picia – wyjaśniła, być może błędnie interpretując niepewność mężczyzny.
Nie miała jednak powodu, by zrozumieć ją inaczej.
Zaczekała z nim tylko do chwili, gdy faktycznie usiadł – zaraz potem śmiało pomaszerowała do kuchni. Wiedziała, gdzie jest – raptem parę dni temu Javi pakował jej tam przecież paczki z jedzeniem, którego nie ruszyli, zbyt zajęci sobą. Nie tak dawno temu patrzyła, jak wyciągał pojemniki, przekładał przeróżne przekąski w ilościach tak dużych, że żywiła się nimi przez kolejne trzy dni.
Trzy dni, w trakcie których nie mogła zapomnieć, jak dobrze jej było.
Zdławiła wspomnienia w zarodku, w czym pomogła jej aktualna troska, zwykły lęk o Javiego. Nie wiedziała, co się działo, a przez to nie wiedziała, jak mu pomóc. Czy powinna wezwać lekarza? Czy aspiryna naprawdę wystarczy, czy może lepiej by było, by poszukała jednak jakiegoś alchemika? Albo zadzwoniła do Valerio, poprosiła o jakieś prochy? Nie wiedziała. Zupełnie nic nie wiedziała.
Mechanicznie rozpakowała przyniesioną wcześniej torbę. Kanapki wyłożyła na talerz – nie wiedziała nawet, z czym były, zgarnęła ze sklepowej lodówki po prostu to, co zostało. Wstawiła wodę i minutę czy dwie później zalała dwa kubki herbaty – jeden z nadrukiem aligatora, drugi z uroczymi serduszkami i nie mniej uroczym, choć bardziej niewybrednym tekstem; nie była pewna, czy któreś z naczyń było ulubionym Javiego (nagle to miało znaczenie; nagle bardzo chciała, by mógł grzać dłonie od tej ceramiki, którą lubił najbardziej). Szperając chwilę po szafkach, znalazła przyprawy, zapas nieotwartej jeszcze kawy, pudełko ciastek – i tacę, zabrała tylko tę ostatnią. Ustawiła talerz, kubki, zaraz wróciła do Javiego.
Był tam, gdzie go zostawiła.
Odstawiając tacę na stolik, ostrożnie podała mu kubek – ten z serduszkami – i uśmiechnęła się miękko.
- Napij się,kochanieJavi – zachęciła.
Jeszcze zanim usiadła obok, odruchowo przytknęła dłoń do jego czoła, sprawdzając temperaturę. Nie miał gorączki. Nie wydawało się, żeby miał.
Wahała się tylko chwilę – zaraz po niej wcisnęła się blisko, udo przy udzie, między Riverę a podłokietnik kanapy. O ten drugi wsparła plecy – podkładając sobie tylko poduszkę, by ostry rant mebla nie uwierał jej w kręgosłup – ku temu pierwszemu rozłożyła ręce.
- Chodź – powiedziała po prostu. – Oprzyj się – zachęciła.
Mogła użyć magii – pomyślała o tym dopiero teraz, gdy Javi wsparł się na jej torsie, przytulił do jej piersi, gdy objęła go i ucałowała w czubek głowy. Odetchnęła bezgłośnie i, układając ostrożnie dłoń na piersi mężczyzny, sięgnęła po czary.
Jej magia była miękka, słodka – i bardzo zdradliwa, zazwyczaj. Nie dziś.
Nie sięgnęła po drugi kubek ani po kanapkę. Gładziła miękko pierś mężczyzny i sączyła w niego spokój, ciepłem zaklęć rozprężała to, co spięte; łagodziła to, co przerażone. Przytuliła policzek do loczków mężczyzny i odetchnęła powoli.
Mogłaby trzymać go tak w ramionach. Dzisiaj, jutro, do końca świata. Nie chciała, by było mu źle – by było mu tak, jak teraz – ale to, jak był z nią teraz, jak mogła zamknąć go w swoich objęciach, jak...
Milczała, gładząc – i czarując, uważając, by nie sięgnąć magią zbyt daleko.
Anaica Laguerre
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : Iluzjonistka i tancerka, dama do towarzystwa
Javier Rivera
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 183
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 6
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2211-javier-rivera
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2249-javier-rivera
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2248-poczta-javiera
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f253-deepwood-drive-15-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2250-rachunek-bankowy-javier-rivera
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 183
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 6
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2211-javier-rivera
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2249-javier-rivera
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2248-poczta-javiera
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f253-deepwood-drive-15-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2250-rachunek-bankowy-javier-rivera
Cały ten dzień był jedną wielką katastrofą, a wszystko rozbijało się o nierozważną decyzję i zapominalstwo – ten jego rodzaj, który nigdy nie powinien się zdarzyć. Który nie mógł się powtarzać, jeśli nie chciał wylądować na marginesie społeczeństwa – a tym razem byłoby o wiele gorzej niż zaraz po emigracji z Hiszpanii, kiedy był tylko dzieciakiem nieznającym języka. Wtedy wytykano go z powodu koloru skóry i śpiewnej mowy, teraz... Sądził, że straciłby wszystko. Tak mówiły książki, tak mówił ojciec, tak wreszcie składało się ukierunkowane tymi opiniami myślenie Javiera. Strach i panika były zupełnie naturalne, kiedy wystarczył moment, by lata ostrożności zniweczyć mógł jeden przebłysk łuski.
Zaczął paplać, bo to zwykle wychodziło mu najlepiej i stanowiło idealną dywersję. Przekierować cudzą uwagę tak, by skupiała się na jego głupich, często specjalnie niedorzecznie składanych słowach i zamiast zauważać drobne nieścisłości lub dziwactwa, całą energię wkładała w formułowanie wyjaśnień, dlaczego myślał źle. Nie do końca to samo robił teraz z Aną, bo jeszcze nie poskładał do kupy rozbieganych fragmentów rozumu, ale najwyraźniej zadziałało, skoro niczego nie wytykała, po prostu będąc obok. Z zaskoczeniem spojrzał na wyciągniętą nagle rękę, chwytając ją po chwili zawahania i dając się podnieść. Wsparł się na moment o ścianę, dając uspokoić się lekkiemu wirowaniu w głowie – intensywnie przyglądał się dłoni, której paznokcie wciąż były paznokciami a nie pazurami – dopiero po chwili pozwalając zaprowadzić się do kanapy i usadzić. Dziwne to było wrażenie, mieć obok kogoś, kto traktował go jak coś delikatnego. Nie był pewien, jak się z nim czuł.
Odprowadził Anę spojrzeniem, zanim odetchnął powoli, unosząc dłonie i ostrożnie, metodycznie przesuwając nimi po odsłoniętej szyi, karku i twarzy, szukając zmian, które mogły być widoczne gołym okiem – Lucyfer chyba szczególnie czuwał nad nim tego dnia, bo nie znalazł niczego. Ani odrobiny szorstkiej, twardej narośli. Czuł napuchnięcie dziąseł, głębokie ćmienie grożące wypchnięciem z nich dodatkowego garnituru zębów, ale na razie nic się nie działo. Tak jakby jego ciało stęsknione za swoim zwierzęcym pierwiastkiem, uspokoiło się nieco po pierwszym, gwałtownym uwidocznieniu jego cech.
Zdążył opuścić dłonie z powrotem na kolana, zanim wróciła Ana, niosąc tacę z kubkami parujących naparów, zaraz podając mu jeden – lekko uszczerbiony, z wyrysowanymi serduszkami i koślawym napisem orgasm donor, który kupił... Kiedyś. Gdzieś. Nie pamiętał już, skąd go dokładnie miał, ale wciąż bawił jego proste poczucie humoru. Zazwyczaj.
Mimowolnie wciągnął powietrze, kiedy dotknęła jego czoła wierzchem dłoni, wyraźnie sprawdzając temperaturę. Zagryzł lekko wnętrze policzka, po raz kolejny tego wieczora – nocy? - zawstydzony własną reakcją.
Chodź.
W pierwszej chwili nie zrozumiał, co miała na myśli, choć powinno to być oczywiste z miejscem zostawionym między jej nogami i wyciągniętymi rękoma. W jego głowie nieproszony pojawił się obraz Any w podobnej pozycji, choć całkiem nagiej, drżącej pod najlżejszym dotykiem i skamlącej o więcej. Miał zdecydowanie zbyt prosty mózg.
Chrząknął cicho, jakby próbował sam sobie przypomnieć, by się zachowywać, bo to nie był czas ani okoliczności na takie skojarzenia i ostrożnie, po równo uważając na kubek pełen naparu, własne rozognione wciąż bólem ciało i samą Anę, której nie chciał zrobić krzywdy, powoli przysunął się bliżej, z niecharakterystyczną dla siebie niepewnością. Nie potrafił wesprzeć się tak, by nie naruszać żadnej rany, ale w końcu zamarł w pozycji, w jakiej wydawało mu się, że będzie najwygodniej dla kobiety.
Zacisnął powieki, kiedy miękko pocałowało go w czubek głowy – nie zasługiwał – skupiając się tylko na tym, by nie rozlać herbaty. Chociaż wciąż jeszcze parzyła w język, upił trochę, nie bardzo wiedząc, co zrobić dalej. Powinien powiedzieć Anie, żeby wyszła – tak byłoby najbezpieczniej dla wszystkich, tak już od dawna podchodził do kwestii mających zapewnić jego sekretowi bezpieczeństwo. Ignorując cudze odczucia, prosto i konkretnie, tylko... Tylko inni mu zawsze zawadzali, a Anaica próbowała pomóc, chociaż nie wiedziała, co się działo.
Z chwili na chwilę czuł, jak jego umysł i ciało powoli się rozprężają, jak strach wycieka kropla po kropli, jakby jej obecność stanowiła jakieś magiczne remedium. Aspiryna dusiła nieco ból, nie odcinając od niego całkiem – Javi wcale nie spodziewał się, że będzie zdolna to zrobić.
W którymś momencie przestał popijać zbyt ciepłą herbatę, wspierając głowę na jej ramieniu. Westchnienie, które uciekło mu spomiędzy ust, było głębokie i wyraźnie zmęczone.
- Ana? – wymamrotał cicho, kiedy nic nie mówiła, nie przestając miękko sunąć dłonią po jego piersi. - Przepraszam, że zepsułem ci plany. Tym telefonem do klubu. Nie chciałem, żebyś czekała bez potrzeby.
Javier Rivera
Wiek : 40
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : jubiler
Anaica Laguerre
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 4
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 186
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 6
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2209-anaica-laguerre#29500
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2215-anaica-laguerre#29679
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2216-anaica-laguerre#29683
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2214-poczta-anaiki-laguerre#29678
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f251-deepwood-drive-3-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2241-rachunek-bankowy-anaica-laguerre#30142
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 4
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 186
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 6
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2209-anaica-laguerre#29500
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2215-anaica-laguerre#29679
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2216-anaica-laguerre#29683
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2214-poczta-anaiki-laguerre#29678
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f251-deepwood-drive-3-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2241-rachunek-bankowy-anaica-laguerre#30142
Koiła nerwy Javiego kosztem własnych sił. Magia sączyła się w Riverę powoli – i równie powoli, acz stale, Ana słabła, to zwykłego zmęczenia pracą dokładając sobie wyczerpanie projekcją. Mimo tego nie przestawała przez dobre kilka długich chwil – zatrzymała strumyk mocy dopiero, gdy opuszki palców zaczęły mrowić jej lekko, tak, jak robiły to, ostrzegając przed odwodnieniem w upał czy wtedy, gdy leciała z nóg z niewyspania.
Zatrzymała magię, nawet wtedy jednak nie przestała gładzić mężczyzny miękko. Uśmiechnęła się przelotnie, gdy wsparł głowę na jej ramieniu – i dopiero wtedy sama poprawiła się ostrożnie, układając nieco wygodniej w rogu kanapy.
Na brzmeinie swojego imienia mruknęła pytająco, zaraz potem pokręciła głową na słowa mężczyzny.
- Daj spokój. Nic mi nie popsułeś – zaprotestowała cicho, choć stanowczo. – Dobrze, że zadzwoniłeś. Nie dlatego, że dzięki temu nie czekałam – zastrzegła – Tylko dlatego, że... – zawahała się. Wreszcie odetchnęła głęboko.
- Dzięki temu mogę tu być. Pomóc ci. Chociaż spróbować – przyznała niepewnie. Martwiłam się, cisnęło jej się na język i była blisko, tak bardzo blisko, by faktycznie to powiedzieć. By przyznać, jak nieswojo poczuła się, gdy koleżanka powiedziała jej o telefonie Javiego (nie brzmiał dobrze). Jak potem nie mogła skupić się, w duchu dławiąc lęk, że coś się stało. Jak wahała się tylko przez chwilę, nim prosto z klubu przyszła tutaj – a i to wahanie wynikało co najwyżej z niepewności, czy może; czy po ostatnim wieczorze w ogóle powinna tu przychodzić.
Ostatnio jednak, na mszy, nazwał ją przyjaciółką i choć początkowo zjeżyła się, choć określenie to w jakiś sposób ją bolało – Ana zaczynała je doceniać. Bo to nie była zła metka, zła rola. Nie była tą, której pragnęła, ale naprawdę nie była zła.
Zsunęła dłoń niżej, na brzuch mężczyzny i głowa usłużnie podsunęła jej wspomnienia minionej nocy. Ana skrzywiła się, zniesmaczona samą sobą i znów gładziła, gładziła, gładziła – miękko, czule, kojąc Javiego. Gdy dłoń wreszcie znieruchomiała jej na piersi mężczyzny, czuła pod nią szybkie, wciąż jednak równe bicie serca.
I jakąś fakturę, wypukłość, której nie czuła jeszcze parę dni temu. Nie powiedziała nic na jej temat, podobnie jak nie pytała Rivery o jego gwałtowną reakcję, lęki, wahanie.
- Nie byłam pewna, czy mogę przyjść – przyznała za to nagle, niepewne spojrzenie utknęło w zmarszczonym materiale bluzy na ramieniu Javiego. – Nie byłam pewna, czy... – zwahała się, gryząc mocno dolną wargę.
Wreszcie wypuściła powietrze cicho.
- Jeśli wolałbyś być sam, po prostu mi powiedz – rzuciła, bo to, że dotąd dał jej się porządzić, usadzić, że dał jej wodzić dłonią po sobie – to przecież nie świadczyło o niczym poza tym, że wpadła do jego mieszkania jak wicher i wzięła go z zaskoczenia.
I znów milczała, oddychając tylko trochę głębiej zapachem mężczyzny; odruchowo, cicho przypominając mu, by pił herbatę; rozkoszując się jego ciężarem na sobie; zaciskając dłoń lekko w pięść, gdy zapragnęła mieć ją wszędzie aż za bardzo. Była – tak sądziła – usprawiedliwiona, gdy pozwoliła sobie na czułości po to, by uspokoić lęk Javiego. Teraz jednak Rivera nie był już przerażony – nie wyglądał, żeby był – a to z kolei sprawiało, że nie powinna pozwalać sobie na zbyt wiele.
Powinni porozmawiać, wiedziała o tym. Teraz jednak to nie był dobry moment, nie sądziła, żeby był. Nie czułaby się dobrze pytając teraz Javiego o... O cokolwiek, tak naprawdę. Był chory. Nie czuł się dobrze. Naprawdę nie potrzebował jej pytań, wątpliwości, obaw.
Była dużą dziewczynką. Potrafiła sobie z tym poradzić.
Zerknęła w dół, na mężczyznę wspartego o jej ramię i musnęła jego skroń miękkim pocałunkiem, którego nie potrafiła sobie odmówić.
Anaica Laguerre
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : Iluzjonistka i tancerka, dama do towarzystwa
Javier Rivera
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 183
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 6
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2211-javier-rivera
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2249-javier-rivera
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2248-poczta-javiera
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f253-deepwood-drive-15-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2250-rachunek-bankowy-javier-rivera
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 183
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 6
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2211-javier-rivera
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2249-javier-rivera
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2248-poczta-javiera
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f253-deepwood-drive-15-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2250-rachunek-bankowy-javier-rivera
Jego przeprosiny nie brzmiały zbyt składnie i nie miały też zbyt wiele sensu, bo przecież dzwoniąc, uprzedzając o swojej nieobecności, Javier dbał o to, by Ana nie spędzała czasu po próżnicy w klubie, gdy mogła pójść po swoich występach do domu. Odmówił jej pieniędzy za piękne wyglądanie u jego boku na eleganckim przyjęciu z właścicielem kilku kopalni szlachetnych kamieni i czuł za to wyrzuty sumienia. Ana zdradziła mu kiedyś, że sporą część jej domowego budżetu stanowił ten dodatkowy zarobek i chociaż pomijając już ból, nie mógł pokazać się tak ludziom, w jakimś sensie uważał, że to jego wina. Że musiał to jakoś Anaice później wynagrodzić. Był przekonany, że kiedy nieco odeśpi, a efekty przemiany zaczną się cofać, zacznie myśleć, co mógłby dla niej zrobić. Nie chciał, żeby cierpiała za jego defekty.
Odetchnął powoli, słuchając jej odpowiedzi – wdzięczność rozkwitała mu w klatce piersiowej, do ciepłych uczuć względem Any dokładając kolejne. Przekrzywił nieco głowę, przyglądając się od dołu jej drobnej twarzy. Odruchowo, mimowolnie wzdrygał się lekko, gdy przesuwała dłoń, ale nie szedł już za tym strach – jakby coś wymiotło go pieczałowicie spod czaszki. Później miał się nad tym zastanowić, ale teraz czuł tylko ulgę, że już go nie było. Że nie musiał się z nim siłować wsparty o kobietę, bezpieczny. Zamrugał gwałtownie na tę myśl, odpędzając cień wilgoci, jaki niemal natychmiast poczuł w kącikach oczu.
Milczał przez moment, gdy przyznała, że nie wiedziała, czy może tu być – to, że w ogóle pomyślała, że mogła nie być w jego domu mile widziana, wydawało się Javiemu co najmniej kuriozalne. Powoli przesunął rękę, obejmując dłoń Any palcami nagrzanymi od kubka z herbatą.
- Na początku nie chciałem, żebyś tu była. Żeby ktokolwiek tu był – podkreślił, podnosząc na nią znowu wzrok, chcąc się upewnić, że zrozumiała. - Ale teraz cieszę się, że jesteś. Bardzo – powiedział, wyjątkowo jak na siebie nie mieszając powagi z żartami. - Jesteś tu zawsze mile widziana. Nie tylko wtedy, kiedy sam cię zapraszam.
Przesunął kciukiem po jej dłoni, orientując się, że leżała tuż nad jednym ze szlaków, które łuski wytyczyły tym razem na jego ciele – zadrżał, zastanawiając się przez chwilę, co by zrobiła, gdyby rozsunął zamek bluzy i pokazał jej, co stało się ze skórą, której dotykała ledwie parę nocy temu. Wzdrygnęłaby się z obrzydzeniem czy dotknęłaby jej tak samo miękko, jak dotykała go dotąd? Nie miał odwagi tego sprawdzić. Rozum podpowiadał, że nie powinien. Coś innego, kruchego i bardzo jasnego mówiło nieśmiało, że kiedyś chciałoby.
- Kiedy dzwoniłem... – zaczął po chwili, marszcząc lekko brwi. - Nie mówiłem, co się dzieje. Tylko, że nie przyjdę i żeby ci to przekazali. Ty... Nie chciałaś iść do domu po występie?
Javier Rivera
Wiek : 40
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : jubiler
Anaica Laguerre
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 4
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 186
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 6
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2209-anaica-laguerre#29500
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2215-anaica-laguerre#29679
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2216-anaica-laguerre#29683
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2214-poczta-anaiki-laguerre#29678
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f251-deepwood-drive-3-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2241-rachunek-bankowy-anaica-laguerre#30142
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 4
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 186
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 6
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2209-anaica-laguerre#29500
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2215-anaica-laguerre#29679
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2216-anaica-laguerre#29683
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2214-poczta-anaiki-laguerre#29678
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f251-deepwood-drive-3-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2241-rachunek-bankowy-anaica-laguerre#30142
Na początku nie chciałem, żebyś tu była.
Serce potknęło jej się na słowa mężczyzny, bo jakkolwiek sugerowały one ciąg dalszy, i jakkolwiek Javi podkreślił przecież, że nie chodziło o nią – nie tylko o nią – to słyszała najpierw to, co chciała. Czy raczej, czego właśnie nie chciała. Usłyszała więc, że nie chciał, że nie powinna tu być, że wprosiła się do niego w jakimś głupim przekonaniu, że...
Odetchnęła powoli, spoglądając na dłoń mężczyzny zaciśniętą na jej własnej i zmuszając się, by słuchać – naprawdę słuchać, a nie tylko dopowiadać sobie jakiś sens, który nie miał nic wspólnego z rzeczywistością.
Nie uśmiechał się, gdy mówił, co samo w sobie było nietypowe – Javi uśmiechał się przecież prawie zawsze – ale to właśnie jego powaga sprawiła, że jego słowa, że one... Patrzyła, jak gładził kciukiem jej dłoń i nie mogła pozbyć się myśli, że chciałaby tak częściej. Spoglądała niepewnie w jego ciemne oczy, gdy więził jej spojrzenie własnym, i była zupełnie pewna, że mogłaby patrzeć w nie więcej, co rano, co wieczór, ciągle.
Od czasu Farah nie przypominała sobie, by kiedykolwiek tak bardzo straciła głowę – a przy Farah była przecież jeszcze dzieckiem, głupiutkim, naiwnym, zaślepionym atrakcyjną przyjaciółką dzieckiem. Teraz, po latach, wcale nie była pewna, czy Farah faktycznie kiedykolwiek była jej przyjaciółką – nie była też jednak przekonana, czy faktycznie udało jej się wyrosnąć z ówczesnej naiwności.
Bo teraz, tutaj, leżąc razem z Javim, miała dziwne wrażenie, że wcale nie dorosła aż tak bardzo.
W efekcie na jego zapewnienia skinęła głową tylko z cieniem uśmiechu, nie bardzo wiedząc, co miałaby powiedzieć. Mężczyzna onieśmielał ją – nawet teraz, gdy leżał przy niej złożony słabością. Onieśmielał ją tym bardziej, im bardziej pozwalała sobie myśleć, jak intymna była ich obecna bliskość, jak poważne były słowa Javiego, i jak bardzo nie chciała być teraz nigdzie indziej.
Nie umknęło jej, gdy mężczyzna wzdrygnął się lekko pod jej dotykiem, ale nie cofnęła dłoni – mimo wszystko nie wyglądało na to, by chciał, żeby ją zabrała.
Gdy zaczął mówić dalej, uśmiechnęła się przelotnie.
- Wciąż nie wiem, co się dzieje – odpowiedziała ostrożnie. – Ale koleżanka powiedziała mi, że dzwoniłeś, i że nie brzmiałeś za dobrze, i ja... – Odetchnęła powoli. Czy to już? Czy to ten moment, kiedy musi się odsłonić, przyznać do czegoś, co może bezpieczniej byłoby po prostu zachować dla siebie?
To nie był ten moment. Wciąż nie musiała. Sęk w tym, że chyba chciała.
- Martwiłam się, Javi – przyznała cicho, znów odruchowo zaczęła gładzić jego pierś, opuszkami palców wędrować po materiale bluzy. – Chyba po prostu się martwiłam. Ja... Chyba powinnam wprowadzić jakiś limit umawiania się z klientami, kończyć to wszystko zanim się przywiążę. – Uśmiechnęła się krzywo. Wcale tak nie myślała. Nie w kontekście Javiego.
Zacisnęła zęby na chwilę, potem, na powrót rozluźniając je, westchnęła głęboko.
- Javi, ja... – zaczęła, choć nie wiedziała, jak chce to skończyć.
Umknęła wzrokiem, prześlizgnęła się po światłach miasta za oknem, jasnych dowodach na to, że ktoś gdzieś świetnie się bawi, odpoczywa po ciężkim dniu – albo przeciwnie, pracuje, z utęsknieniem wypatrując poranka, gdy będzie mógł wrócić do domu.
Jeszcze niedawno sama z rozkoszą wracałaby do domu zaraz po pracy i padałaby do łóżka bez tchu, nierzadko nie marnując nawet czasu na przebieranie się. To było jednak kiedyś, bo teraz – teraz puste mieszkanie nie było nawet w połowie tak kuszącą perspektywą jak bycie gdziekolwiek, byle w towarzystwie Javiego.
Odetchnęła głęboko, podejmując decyzję.
- Chciałam być z tobą – przyznała cicho, ale bez wahania. – Powiedzieli mi, że coś było nie tak, i chciałam być z tobą, nie w domu, żeby mieć pewność, że... Że nic ci nie jest. Że nie siedzisz tu sam, gdy może... Gdy... – sapnęła cicho, nie kończąc. Potrząsnęła głową lekko, roześmiała się bez cienia rozbawienia.
Była tak strasznie zagubiona.
Anaica Laguerre
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : Iluzjonistka i tancerka, dama do towarzystwa
Javier Rivera
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 183
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 6
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2211-javier-rivera
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2249-javier-rivera
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2248-poczta-javiera
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f253-deepwood-drive-15-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2250-rachunek-bankowy-javier-rivera
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 183
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 6
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2211-javier-rivera
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2249-javier-rivera
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2248-poczta-javiera
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f253-deepwood-drive-15-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2250-rachunek-bankowy-javier-rivera
Wciąż nie wiem, co się dzieje.
Kącik ust drgnął mu lekko, choć nie było nic zabawnego w tym, co mówiła Ana. Fakt, nie wiedziała, co się dzieje, a Javi nie zamierzał jej z własnej woli zwierzać się ze słabości, która prześladowała go całe życie. Na pewno nie teraz. Nie kiedy ewentualna obrona przed odrazą, strachem czy bezpośrednim atakiem mogłaby wiązać się albo z agresją albo z wycofaniem się w kąt, z dala od Any. Nie miał na to siły. Słuchał więc, ostrożnie poprawiając ułożenie ciała, gdy naciskane zbyt długo zmiany zaczęły nieprzyjemnie pulsować.
Nie brzmiał za dobrze – a więc to był punkt zapalny i argument, który popchnął kobietę, by po pracy zamiast do domu, przyszła pod jego drzwi? Naprawdę wystarczało tak niewiele? Słysząc przyznanie się do troski wprost, poczuł ciepło na karku i policzkach – w odpowiedzi ścisnął mocniej jej palce. Odetchnął tylko głębiej, gdy wspomniała o wprowadzaniu jakichś granic w kontaktach z klientami, bo na chwilę zdążył zapomnieć, że tym właśnie dla niej był – nie przyjacielem. Nie tak, jak on nazwał ją, przedstawiając siostrzeńcom. Tak sądził. Tak mu się wydawało, chociaż słowa Any zdawały się sobie w pewnym stopniu przeczyć, z jednej strony sprowadzać ich relację do czegoś wyłącznie profesjonalnego, a z drugiej wykraczającą wyraźnie poza warunki niespisanej nigdy umowy. Kiedyś potrafili się ich trzymać, instynktownie wyczuwając, gdzie leżały granice i w jakim obszarze zgrabnie poruszali się razem, ale ostatnio wszystko mu się mieszało. Potrzeby, które latami spychał na margines, wyrzeczenia w kontekście kontaktów międzyludzkich zaczęły wreszcie podnosić łby, domagać się zaspokojenia.
Pech – pech? - chciał, że Anaica znalazła się najbliżej. Że znajomość budowana latami stała się dla Javiego tak ważna, że nie potrafił z niej zrezygnować. Nie tak naprawdę.
Uważnie przyglądał się kobiecie, spojrzeniem ślizgał się po uroczej buzi, obserwował cień, jaki rzęsy rzucały na policzki i jak zakołysały się jej loczki, kiedy pokręciła głową. Anie zależało na nim. Przez chwilę obracał tę myśl w głowie, nie do końca wiedząc, jak dopasować ją do innych. Swoje znajomości trzymał na dystans i ludzie to wyczuwali – bawili się z nim dobrze, wymieniali dobrami i usługami, ale nikt nie robił kroku dalej, niż Javier mu na to pozwalał. Tam nie było miejsca na prawdziwą, głęboką troskę. Nie taką, o której zdawała się mówić teraz Ana.
- To się powtarza – zaczął powoli, ostrożnie dobierając słowa. - Ten stan. Mam tak od dziecka – mówił, czując potrzebę, żeby odsłonić się chociaż odrobinę, spotkać z nią gdzieś pośrodku i zobaczyć, co się stanie. - To tak zwykle nie wygląda. Przynajmniej jeśli się pilnuję – wywrócił oczami sam na siebie. - Nie jestem przyzwyczajony, że ktoś ze mną siedzi. W trakcie.
Umilkł, popukując palcem w brzeg kubka. Nie chciał mówić nic więcej na ten temat – i tak powiedział już za dużo, przyznając, że coś cyklicznie odbierało mu siły. To ten spokój. Ta lepkość otulająca mu myśli i spowalniająca bicie serca na tyle, by nie pędziło na łeb na szyję.
- Ana? – rzucił nagle, ciszej i mniej pewnie. - Od dawna chciałem cię zaprosić na randkę. Nic od ciebie nie oczekuję, nie musisz nic odpowiadać, po prostu... Po prostu. Powiedz mi, jeśli nie chcesz o tym więcej słyszeć.
Javier Rivera
Wiek : 40
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : jubiler
Anaica Laguerre
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 4
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 186
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 6
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2209-anaica-laguerre#29500
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2215-anaica-laguerre#29679
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2216-anaica-laguerre#29683
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2214-poczta-anaiki-laguerre#29678
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f251-deepwood-drive-3-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2241-rachunek-bankowy-anaica-laguerre#30142
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 4
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 186
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 6
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2209-anaica-laguerre#29500
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2215-anaica-laguerre#29679
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2216-anaica-laguerre#29683
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2214-poczta-anaiki-laguerre#29678
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f251-deepwood-drive-3-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2241-rachunek-bankowy-anaica-laguerre#30142
Ścisnął mocniej jej palce i Ana odetchnęła bezgłośnie, czerpiąc z tego gestu zaskakująco dużą ulgę. Przygryzła wargę lekko, rozluźniła zaciśniętą dłoń – czy raczej, zatrzymaną w pół drogi do zaciśnięcia – i ostrożnie, niepewnie, splotła palce z palcami Javiego. Niejednokrotnie trzymała go już za rękę, kradła mu całusy, przytulała się – to wszystko zawsze jednak było inne. Nie chciała mówić, że udawane – ale trochę tak przecież było. Nie brała tych wszystkich czułości na poważnie, nie pozwalała sobie brać ich na poważnie.
Aż do teraz. Teraz coś się zmieniło, a uczucia hodowane miesiącami chyba zwyczajnie przestały się w niej mieścić i zaczęły szukać ujścia.
Czuła na sobie wzrok mężczyzny i nie była pewna, czego się spodziewać. Uprzejmego – zawsze był wobec niej uprzejmy, szanował jej granice i nie próbował ich naginać – stwierdzenia, że dobrze się dogadują, ale nie może jej dać tego, czego by pragnęła? Ostrożnego przypomnienia, w jakim układzie tkwili i podkreślenia, że on sam nie chciałby tego zmieniać? Stwierdzenia, że tej minionej nocy było miło, ale że to przecież zupełnie nie tak, że cokolwiek z tego wynika? A może po prostu niezrozumienia, zwyczajnego pytania, o co tak naprawdę jej chodziło?
Nie wiedziała, co byłoby gorsze.
Tego, że Javi zacznie się tłumaczyć, zupełnie nie przewidziała.
Zmarszczyła brwi lekko na to się powtarza, przyjrzała mu uważniej na mam tak od dziecka. Nie była świadoma, że mocniej zaciska palce na palcach Rivery aż do chwili, gdy obie dłonie były już zwinięte w jedną pięść, bezpieczny kłębek ciepłej skóry i niewypowiedzianego zapewnienia, że są tu dla siebie, ona dla niego, on dla niej.
Nawet, jeśli zaczęła się zastanawiać, jeśli – może – zaczęła wyciągać jakieś ostrożne, niepotwierdzone w żaden sposób wnioski, nie pokazała tego po sobie. Nie pytała też o nic, nie próbowała wyciągać z Javiego więcej, niż sam chciał jej powiedzieć. Miał sekrety. Ona też. Mieli do tego prawo. To dlatego nie wypominała mu też, że nic wcześniej nie mówił (bo przecież nie musiał) i nie podkreślała, że gdyby powiedział, mogłaby coś zrobić (bo i co miałaby? ich relacja była inna, nie dawała jej prawa zupełnie do niczego).
Trzymała go za rękę, mocno przy sobie, i nie była pewna, co zrobić z tym dalej.
- Javi, ja... – zaczęła wreszcie cicho, w tej samej chwili jednak wybrzmiało też jej imię i Anaica roześmiała się, skinęła głową, uśmiechnęła się miękko. Mów pierwszy.
Nie przeoczyła wahania, nagłej niepewności Javiego. To zamiast codziennej beztroski, entuzjazmu, czasem – arogancji dawało jej nadzieję. Nie była z tego dumna.
...randkę.
Słowa Javiego mogłyby się dla niej na tym skończyć, mężczyzna jednak mówił dalej i Ana słuchała, choć w uszach jej dźwięczało.
Od dawna chciałem cię zaprosić na randkę.
Na randkę.
Od dawna.

Niekończącasię opowieść, tak powiedział ostatnio. Że od wtedy, że tyle czekał. Ana układała puzzle w jakiś obraz – może nie do końca prawidłowy, ale jakiś, taki, jaki, być może, po prostu chciała zobaczyć.
- Javi – rzuciła krótko, uniosła się lekko, oparła na łokciu, spojrzała na wspartego na niej mężczyznę. – Javi, poczekaj. – Odetchnęła głęboko. – Zrób to. Zaproś mnie. Ja... – Roześmiała się, cicho, może odrobinę histerycznie. – Jestem tutaj, wolę być z tobą niż w domu, choć zazwyczaj po robocie po prostu odsypiam. Ale dzisiaj nie mogłabym spać, nie, nie wiedząc co się dzieje, jak... – Urwała. Wpadała w monolog. Myśli galopowały jej przez głowę jak szalone, a ona nie wiedziała, jak je zatrzymać. Myslała o tym, że powinna zmienić zasady – nie wobec Javiego, ale wobec innych; że powinna szybciej kończyć te układy, że nie mogła pozwalać sobie na traktowanie klientów jak znajomych. Myślała o tym, że gdyby zrobiła to wcześniej, jej serce byłoby puste, tak strasznie puste w porównaniu do tego, co miała teraz. O tym, że jeszcze nie tak dawno temu zasypiała w ramionach Valerio, bezpieczna – i że budziła się sama, bo Paganini nikim przecież dla niej nie był, ona była dla niego nikim. O tym, że noc z Javim była lepsza, pod każdym względem lepsza, słodsza – i bardziej bolesna, bo przecież mogła być pierwszą, jedyną, ostatnią. Że poranek bolał, bo był zbyt czuły, zbyt normalny, tak zupełnie inny od wszystkich innych jej poranków – zwykle pustych, samotnych nawet wtedy, gdy fizycznie miała kogoś obok, ktoś głaskał jej plecy, całował rozczochrane loki.
Myślała o tym, jak wiele rzeczy stałoby się zwyczajnie gorszych, gdyby nie było w nich Javiego.
Wciągnęła powietrze powoli, równie powoli je wypuściła.
- Zaproś mnie na randkę, Javi, bo ja... Ja chyba nie chcę już, żebyś był moim klientem – zawahała się. – Chyba nie chcę tego już od jakiegoś czasu – przyznała ostrożnie.
Anaica Laguerre
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : Iluzjonistka i tancerka, dama do towarzystwa
Javier Rivera
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 183
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 6
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2211-javier-rivera
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2249-javier-rivera
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2248-poczta-javiera
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f253-deepwood-drive-15-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2250-rachunek-bankowy-javier-rivera
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 183
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 6
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2211-javier-rivera
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2249-javier-rivera
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2248-poczta-javiera
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f253-deepwood-drive-15-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2250-rachunek-bankowy-javier-rivera
Na początku bał się, że przypadkiem pozna jego tajemnicę – bo znalazła się w nieodpowiednim czasie i nieodpowiednim miejscu – i będzie musiał jakoś tę sytuację załagodzić. Obolały, roztrzęsiony szukałby najlepszych słów, zapewnień że te stereotypowe przekonania odnośnie ludzi będących zbyt blisko zwierząt nie miały racji bytu. Prosiłby, błagał, żeby nikomu nic nie zdradziła, gotowy obiecać wszystko, czego tylko by zapragnęła. Ana nie zdawała sobie sprawy, jak blisko znalazła się posiadania go w garści, ale czym więcej mówił, tym bardziej Javi orientował się, że wcale nie musiała wiedzieć. Nie musiała zobaczyć łusek ani zębów, błysku żółci w ciemnych tęczówkach, bo był chętny oddać się jej w zupełnie inny sposób. Bardziej ufny, niezbyt rozsądny. Taki, jak rzadko sobie pozwalał, na końcu każdego związku widząc nieuchronną katastrofę.
Mówił, odsłonił się ze swoim pragnieniem chyba tylko dlatego, że był zbyt obolały, by myśleć rozsądnie, a jej wsparcie było zbyt odurzające. Zęby kliknęły mu cicho, gdy zamknął usta, zatrzymany swoim imieniem i ruchem za plecami. To był ten moment, kiedy Ana mówiła mu, że był dla niej tylko klientem i że dbała o niego dlatego, by zachować stały dopływ gotówki. Javier zamrugał ze zdumieniem, słysząc jej stanowczą prośbę, by gdzieś ją zaprosił, jej śmiech wybrzmiewający gdzieś wysoko na granicy histerii. Serce przyspieszyło mu w piersi razem z oddechem, na ramionach poza twardą łuską zaczął czuć gęsią skórkę. Chyba dopiero teraz, dopiero po potwierdzeniu, że Anaica chciała tej randki, zaczynał przyswajać, że jej troska nie brała się z pewnego rodzaju wyrachowania. Że pragnienia bycia dla kogoś ważnym w ten miękki, czuły  sposób, który nie wymagał korzyści w zamian, mogły mieć rację bytu.
Powoli podniósł ich splecione dłonie, przyciskając usta do palców Any, wnętrza jej nadgarstka. Podniósł na nią wzrok, gdy okazało się, że wcale jeszcze nie skończyła, w tych dziwnych okolicznościach przyznając się do podobnej tęsknoty co jego. Czy nie tego właśnie chciał, kiedy pozwalał sobie na chwile niedorzecznych marzeń w zaciszu własnego domu i myśli?
Zamarł na moment, przyswajając jej słowa, nagłą zmianę dynamiki, której najwyraźniej oboje pragnęli i dopiero po chwili poczuł, jak miękki uśmiech wypełza mu na usta, a w klatce piersiowej podrywa się do lotu całe stado motyli.
- Dobrze. To dobrze – rzucił głupio, parskając zaraz na własne słowa i kręcąc lekko głową. - Ana? – zaczął jeszcze raz. - Zapraszam cię na randkę. Jak będziesz miała wolny wieczór. Albo dzień. Lepiej wieczór, bo wtedy możemy pójść do kina albo teatru albo tego głupiego labiryntu luster, gdzie obściskują się dzieciaki, a potem na kolację. Cholernie chciałbym cię zabrać na kolację i odwieźć do domu dłuższą drogą, bo za bardzo lubię z tobą rozmawiać – paplał, w pół gwałtowniejszej gestykulacji przypominając sobie, że wciąż miał w kubku herbatę i rozlewając tylko trochę, prosto na ciemną bluzę.
Javier Rivera
Wiek : 40
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : jubiler
Anaica Laguerre
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 4
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 186
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 6
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2209-anaica-laguerre#29500
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2215-anaica-laguerre#29679
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2216-anaica-laguerre#29683
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2214-poczta-anaiki-laguerre#29678
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f251-deepwood-drive-3-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2241-rachunek-bankowy-anaica-laguerre#30142
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 4
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 186
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 6
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2209-anaica-laguerre#29500
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2215-anaica-laguerre#29679
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2216-anaica-laguerre#29683
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2214-poczta-anaiki-laguerre#29678
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f251-deepwood-drive-3-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2241-rachunek-bankowy-anaica-laguerre#30142
Skóra mrowiła ją tam, gdzie musnęły ją usta Javiego – ale było to przyjemne mrowienie, mrowienie mówiące o czułości, trosce, o całej gamie uczuć, których wciąż bała się nazwać, a które nagle nabierały na znaczeniu, stawały się czymś, czego może, tylko może, nie musiała dłużej ukrywać i...
Myśli gnały jej przez głowę bez ustanku, serce próbowało gonić je szybkim, nierównym rytmem, krew głośno szumiała w skroniach.
Javi znów mówił, paplał, ochlapał się herbatą – i Ana roześmiała się nagle, może wciąż histerycznie, ale nagle bardzo, bardzo lekko. Świadomość, jak bardzo bała się odsłonić, uderzyła ją z podwójną siłą. Skala jej własnego lęku odkrywana przez rozmiary ulgi, jaką teraz poczuła, zaskoczyła ją.
Poprawiła się na kanapie, niejako zmuszając Javiego, by trochę się podniósł i bez zastanowienia chwyciła jego policzki w dłonie, zamknęła mu usta słodkim pocałunkiem. Tak naprawdę mogli wcale nie iść na tę randkę, mogli po prostu tu zostać, dzisiaj, jutro, do końca świata. Teraz, w tej jednej chwili, zupełnie nie chodziło o żadne wyjście, o to, gdzie i co będą robić – a tylko o to, żeby być. Razem. Tuż obok siebie, ze splecionymi dłońmi, głową wspartą na ramieniu, z przytuleniem się, gdy zatęsknią, i z pocałunkami, gdy to ich zapragną.
- Pójdziemy – wyszeptała prosto w usta Javiego i nagle bardzo, bardzo trudno było jej się nie rozpłakać, nie rozmazać makijażu słonymi strumieniami, do cieni pod oczami nie dołożyć zaczerwienienia białek, zamglenia tęczówek.
Nie pamiętała, kiedy ostatnio płakała ze szczęścia.
- Wszędzie z tobą pójdę – mówiła, niezdolna w pełni udźwignąć gwałtownej fali rozczulenia.
Zabrała Javiemu kubek z dłoni, ostawiła na stolik i znów pocałowała go, i znów, i znów, szybko, zachłannie, raczej z zabawnym roztkliwieniem niż namiętnością.
Wiedziała, że będzie musiała sprawdzić grafik (choć tak naprawdę weźmie pewnie któregoś dnia wolne, nie tylko rano i nie tylko wieczór, ale cały dzień); że będą musieli ustalić, co chcą robić (wszystko, absolutnie wszystko, Ana nie była pewna, czy potrafiłaby wybrać); że koniecznie powinna wyciągnąć z szafy tę uroczą sukienkę którą mama przysłała jej z Haiti (sprawdzić, czy się nadaje – choć gdyby nie, to podrzuci ją znajomej krawcowej do poprawienia, bo bardzo, bardzo chciała wyjść z Javim właśnie w niej); i że biżuterię, będzie musiała jakąś wybrać (co będzie przecież trudne, skoro miała wyjść ze złotnikiem).
Odetchnęła głęboko raz. Drugi. Coś kłuło ją pod żebrami, ale teraz to kłucie było przyjemne, zapowiadało coś bardzo dobrego.
Przyglądała się Javiemu jeszcze przez chwilę nim wreszcie uśmiechnęła się niepewnie, zażenowana własnym rozbłyskiem uczuć, i ostrożnie wtuliła się w jego pierś. Nie zapomniała, że go bolało. Nie zapomniała o tej dziwnej wypukłości, którą wyczuła.
Przez jedną, krótką chwilę nic z tego nie miało aż takiego znaczenia.
Dławiła szloch w zarodku i tylko lekkiego drżenia nie potrafiła powstrzymać, gwałtownej reakcji własnego ciała na nagle otrzymane przyzwolenie tam, gdzie tak długo hodowała tylko zakazy. Oddychała głęboko, powoli, zapach mężczyzny przerażająco łatwo zaczął sączyć się tam, gdzie chowała niezdefiniowane jeszcze do końca pojęcie domu.
Wiedziała, że cieszy się zbyt szybko, że ekscytuje się za bardzo biorąc pod uwagę, że nic między nimi nie było pewne – nie potrafiła jednak inaczej.
Gdy odsunęła się wreszcie, wciąż nie umiała zmusić się, by puścić dłoń Javiego, odsunąć się tak, by nie ocierać udem o jego udo. Bez słowa wychyliła się do stolika, sięgnęła po talerz z kanapkami.
- Zjedz – zachęciła i uśmiechnęła się miękko. – Chociaż jedną. Powinieneś coś zjeść przy lekach.
Patrzyła na niego i ten pierwszy raz nie próbowała ukrywać nic, co kryło się w jej sarnich oczach. Kochała go, kochała tak bardzo mocno. I chyba w końcu była gotowa sprawdzić, dokąd ją – ich – to zaprowadzi.

[Javi i Ana zt]
Anaica Laguerre
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : Iluzjonistka i tancerka, dama do towarzystwa