First topic message reminder : Warsztat krawiecki Dawson To miejsce pełne życia i kolorów, gdzie zapach tkanin miesza się z dźwiękiem maszyny do szycia. Ściany wypełnione są półkami z różnobarwnymi materiałami, od jedwabiu po bawełnę, które kuszą paletą intensywnych odcieni. Na centralnym stole, oprócz klasycznego sprzętu krawieckiego, znajduje się duży plakat z modą lat 80., przedstawiający awangardowe stylizacje. Niewielu wie, że na tyłach znajduje się gabinet stworzony dla specjalnych klientów życzących sobie dodania odrobiny magii do stroju. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Stwórca
The member 'Alisha Dawson' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 41 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Maurice Overtone
ILUZJI : 7
WARIACYJNA : 7
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 172
CHARYZMA : 14
SPRAWNOŚĆ : 11
WIEDZA : 16
TALENTY : 17
Był zły i tego nie zdołał ukryć. Nie. Nie chciał ukryć. Musiała wiedzieć, musiała zrozumieć. Valerio zawsze pozostanie Paganinim. Niezależnie od tego, czym zaskarbił sobie jej zaufanie, szydło kiedyś musiało wyjść z worka. Mimo to Maurice nigdy nie pragnął, aby rzeczywiście do tego doszło. Martwił się, więc reagował. Wybijał jej z głowy głupie pomysły, a ona nie chciała go słuchać. Nie, to nie była złość… nie na początku. - Jestem – zgodził się z nią i spróbował twardo przyjąć jej płacz. Nie powinien okazywać poruszenia w sytuacji, gdy Allie ewidentnie dawała się porwać emocjom. Powinien być jej skałą, jej oparciem, jej… Kim tak naprawdę był? Czy był przyjacielem, którego zalecenia winno się traktować wyłącznie jako wskazówkę? Ściągnął wargi i odwrócił wzrok, kiedy wspomniała o tym, że sądziła, iż nie chce jej widzieć. To tylko pogłębiało w nim poczucie zaszczucia jej mylnymi interpretacjami. Teraz nawet on zaczynał przeżywać niezrozumiały dla siebie ból. Było mu jakoś tak ciężko. To wrażenie nie opuściło go po krótkim odchrząknięciu. Wrócił spojrzeniem do jej bladej twarzy. - Jestem też po prostu zawiedziony. – Przyznał szczerze, chociaż rozmowa o uczuciach także i tym razem nie mogła być dla niego łatwa. Wydawała mu się wręcz rekordowo nieprzyjemna, zwłaszcza w obecnych okolicznościach. - Nie ufasz mi. Nie wierzysz w to, co ci okazuję. Nie chcesz mnie słuchać. – Zarzuty wymienił ze swobodą, której wcale nie odczuwał. Żal chwytał go za bardzo tak mocno, że ledwo wyduszał z siebie kolejne słowa. - A najbardziej to boli mnie to, że wierzyłaś w Valerio bardziej, niż we mnie. – Mówił i wraz z upływającymi sekundami coraz mniej podobała mu się ta rozmowa. Czy naprawdę musieli prowadzić ją w samym środku nocy i to w obliczu potencjalnej przyszłej hospitalizacji Dawson? Nie było na nią dobrego momentu, ale z pewnością wybrali sobie jeden z najgorszych. Niemniej, musieli sobie to wyjaśnić. Może rzeczywiście lepiej będzie zająć się tym od razu i zerwać plaster, póki jeszcze nie skleił się ze skórą na dobre? - Oddychaj – przypomniał jej tak na wszelki wypadek, gdy samego siebie przyłapał na bezdechu. Poziom hałasu: 414 + k100 |
Wiek : 29
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : Hellridge, Maywater
Zawód : Malarz, śpiewak operowy
Stwórca
The member 'Maurice Overtone' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 56 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Alisha Dawson
POWSTANIA : 10
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 168
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 12
TALENTY : 26
Jestem. Oczy otwierają się nagle, spod powiek umyka kilka kolejnych łez, a gdzieś w tym rozmazanym obrazie przed oczami tkwi wyraźna plama zarysu człowieka. Maurie. Maurie, który był z nią, gdy mdlała na przesłuchaniu. Maurie, który chciał ją tylko za kochankę. Maurie, który mówił, że spróbują inaczej. Maurie, który nie zaprzeczał, gdy mówiła, że jest jej chłopakiem. Maurie, który mówił, że to nic, jeżeli jest w ciąży. Maurie, który mówił, że będzie z nią tak długo, jak tylko będzie chciała… A ona przecież chciała. To wszystko nie tak… To nie tak… Maurie, to nie tak… Próbuje otworzyć usta. Pomiędzy wargi wpadają jej słone łzy, którymi mogłaby się zakrztusić, gdyby nie pulsujący ból odbierający jej mowę. Zaledwie parę chwil temu ustał, aby teraz powrócić na nowo. Znów ściskał jej serce (a może tak boli, gdy jest złamane? Pamiętasz jeszcze, Allie?), znów brał we władanie całe jej ciało. Znów odbierał oddech, znów wyduszał z niej łzy. Jestem zawiedziony. Przeprosiła. Nie wierzysz mi. To nieprawda. Nie wierzysz w to, co ci okazuję. Wcale nie. Ona tylko… Wierzyłaś w Valerio bardziej, niż we mnie. Przecież to nie o to chodziło… Jak… jak miała mu powiedzieć, że nie chciała wtedy źle dla żadnego z nich? Że czuła się źle, bo zostawiła dzisiaj Irę, bo nie wiedziała, jak się zachować w nowej sytuacji. Że męczyły ją wyrzuty sumienia, dlatego nie chciała zawieść kolejnej osoby – a nie chcąc zrobić krzywdy nikomu, wyrządziła ją wszystkim dokoła. Naprawdę… Naprawdę była tak złą osobą…? Naprawdę była okropna… Powinien ją tutaj zostawić. Powinien zostawić ją tak, jak zostawił ją Valerio, bo nie zasłużyła na to, aby ktokolwiek przy niej był. Powinna była umrzeć wtedy, na scenie, za pierwszym razem. Nikt by już nie ucierpiał. Chciała złapać powietrze, ale wyglądała tylko kuriozalnie, gdy przez rozchylone wargi usiłowała zachłysnąć się własnym oddechem, który jakby ustał, gdy dłoń zaciskała się mocniej na piersi, i gdy ciałem wstrząsnęło coś jeszcze poza bólem – salwa płaczu, której nie umiała powstrzymać. Kształty i kolory zamazały się w jedną plamę i przestały mieć jakiekolwiek znaczenie. Może miała otwarte oczy, a może miała je zamknięte – różnicy już nie było. Gdzieś w tle coś zawyło, ale już nie miało znaczenia. Łzy płynęły – a wraz z nimi upływał i ból. Nie widziała już nic, ale już też nic nie czuła. Ktoś gdzieś krzyczał, czyjeś ręce brały ją na nosze, ktoś coś robił z jej ciałem. Jakie to miało znaczenie? W końcu była już tylko pustka. I pustka była piękna. * Karetka zaparkowała przed warsztatem na sygnale. Światła zostały włączone, do środka wpadli ratownicy. — Pan wzywał pogotowie? — Tutaj jest dziewczyna. Co z nią? — Podobno dostała zawału, tak? – jeden z ratowników patrzył wyraźnie na Maurice’a. – Ile ona może mieć lat? — Puls ledwo wyczuwalny, źrenice nie reagują. Bierzemy ją. Chwila szamotaniny z noszami i chwila trudu ratowników – Alisha nie była ciężka, łatwo ją ulokowali na noszach i przykryli. — Bierzemy ją do szpitala w Eaglecrest, jest pan kimś z rodziny? Odpowiedź i tak na miejscu nie miała znaczenia. W karetce nie było miejsca dla Maurice’a, a na górze jeszcze nie paliło się światło. Jakimś cudem rodzice Alishy przespali cały ten koszmar – a gdy wstaną, być może, zastaną warsztat otwarty. Poziom hałasu: 470 + 5 = 475 > 500 Choroba Allie: 8 + 3 (za poprzedni stan) = 11/10 Alisha i Maurice z tematu |
Wiek : 25
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : sopranistka | solistka w Teatrze Overtone