Witaj,
Anaica Laguerre
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 4
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 186
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 6
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2209-anaica-laguerre#29500
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2215-anaica-laguerre#29679
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2216-anaica-laguerre#29683
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2214-poczta-anaiki-laguerre#29678
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f251-deepwood-drive-3-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2241-rachunek-bankowy-anaica-laguerre#30142
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 4
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 186
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 6
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2209-anaica-laguerre#29500
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2215-anaica-laguerre#29679
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2216-anaica-laguerre#29683
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2214-poczta-anaiki-laguerre#29678
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f251-deepwood-drive-3-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2241-rachunek-bankowy-anaica-laguerre#30142
Sypialnia
Niewielkie pomieszczenie w większości zajęte jest przez duże - nieproporcjonalnie duże jak na jedną osobę, chciałoby się rzec - łóżko w ozdobnej ramie. Kolorowa pościel to pamiątka jeszcze z Haiti, podobnie jak garść mniejszych i większych dekoracji - obrazków, figurek, zdjęć - rozstawionych na półkach i zawieszonych na ścianach. Niemal cały parapet zastawiony jest roślinami w barwnych donicach, a ostatni skrawek wolnej przestrzeni nierzadko zajmują książki czy magazyny.
Anaica Laguerre
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : Iluzjonistka i tancerka, dama do towarzystwa
Anaica Laguerre
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 4
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 186
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 6
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2209-anaica-laguerre#29500
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2215-anaica-laguerre#29679
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2216-anaica-laguerre#29683
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2214-poczta-anaiki-laguerre#29678
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f251-deepwood-drive-3-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2241-rachunek-bankowy-anaica-laguerre#30142
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 4
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 186
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 6
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2209-anaica-laguerre#29500
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2215-anaica-laguerre#29679
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2216-anaica-laguerre#29683
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2214-poczta-anaiki-laguerre#29678
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f251-deepwood-drive-3-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2241-rachunek-bankowy-anaica-laguerre#30142
20 VI 1985 r.

Powrót z urlopu bolał na przynajmniej trzy różne sposoby, ale od dobrych kilku godzin najdosłowniej robił to uciążliwym pulsowaniem w naciągniętym, zaczerwienionym udzie.
Pierre zawiózł ją do domu, bo kulała za bardzo – i za bardzo klęła przy każdym kroku – żeby poradzić sobie samej. Godzinę później wpadła Sammy – Anaica niemrawo dobrnęła do drzwi, by jej otworzyć – z torbą z obiadem, jakąś podobno cudowną maścią i przykazaniem, by się oszczędzała, bo Kolorowe naprawdę nie upadną, jeśli odpocznie sobie jeszcze przez dzień czy dwa.
- Carmen ma pewnie na ten temat inne zdanie – mruknęła Laguerre sentencjonalnie, ale przyjaciółka machnęła tylko ręką. Olej to.
Dokładnie to więc zamierzała zrobić – jakby w ogóle miała jakikolwiek wybór.
Została sama dopiero wtedy, gdy Sammy upewniła się, że Ana jest już bezpiecznie zadokowana w łóżku, opatulona kocem, z nogą wspartą wygodnie na poduszce, odgrzaną zapiekanką na talerzu i książką pod ręką. Dopiero wtedy, całując jeszcze policzek Laguerre słodko, blondynka uznała swoją misję za zakończoną. Wyszła, na progu jeszcze zarzekając się, że wpadnie jutro – i że otworzy sobie sama, ma przecież zapasowe klucze do mieszkania Any. Rzeczywiście miała, Anaica uznała kiedyś, lata temu, że będzie bezpieczniej.
Potem, w ciszy własnej sypialni, bez pośpiechu zjadła zapiekankę – była doskonała, idealnie słodka dzięki brzoskwiniom, wiedziała o tym; ból jednak utrudniał jej docenienie dania. Brudny talerz odstawiła potem na szafkę i z głębokim westchnieniem opadła na łóżko, wspierając plecy na stercie poduch, głowę na ramie.
Bez sensu.
Powiedzieć, że Ana nie potrafiła chorować, to jak nic nie powiedzieć. Jeszcze żeby rozłożyła ją jakaś infekcja, żeby gorączka utrudniła jej myślenie – wtedy paradoksalnie byłoby lepiej. Ale teraz? Teraz ją nosiło, głowa pracowała na najwyższych obrotach, ciało rwało się do tańca – i tylko ten cholerny ból wszystko komplikował.
W szafce przy łóżku znalazła jeszcze parę tabletek Tylenolu. Łyknęła dwie i znów westchnęła ciężko. Po książkę sięgnęła nie tyle z faktycznych chęci, co raczej z rezygnacji. Musiała się czymś zająć, żeby nie zwariować. Lekturę – tym razem nie romansidło, a dosyć bogate opracowanie tematu iluzji; gruba, bo ośmiusetstronicowa cegła pełna nie tylko przeróżnych zaklęć, ale zawierająca też wprowadzenie do historii magii, przedstawienie sylwetek najbardziej znanych iluzjonistów czy kilka dodatkowych rozdziałów szeroko omawiających zagadnienia telepatii i projekcji – ułożyła sobie na kolanach i, pochylając nad nią może nie do końca zdrowo, za to umiarkowanie wygodnie, prędko straciła poczucie czasu.
Zawsze tak było. Anaica po prostu bardzo lubiła się uczyć.
Gdy po raz wtóry uniosła głowę, kark i ramiona zesztywniały jej trochę, w gardle zaschło, a potrzebę pójścia do łazienki coraz trudniej było ignorować. Mimowolnie zerknęła na wiszący na ścianie zegar. Javi... Jeśli nic go nie zatrzymało w pracowni – a zatrzymywało przecież często – powinien miał niedługo wrócić. Anaica uśmiechnęła się mimowolnie na tę myśl. Odkąd ustalili, że przez większość tygodnia będą sypiać u siebie nawzajem, zostawiając sobie do dyspozycji wieczór czy dwa, szybko zaczęła się do tego przyzwyczajać. Do wspólnych kolacji i śniadań, zasypiania w jego ramionach, budzenia się, gdy kuchnia pachniała już kawą i smażoną przez Riverę jajecznicą. Laguerre może i nie była typową domatorką, ale–
To było miłe. Zwyczajnie miłe.
Gdy szczęk zamka obwieścił powrót Javiego, Ana mimowolnie westchnęła z ulgą.
- Javi? – zawołała cicho. Normalnie wyszłaby mu na powitanie – uwiesiła na szyi, pocałowała zachłannie, przytuliła na dłuższą chwilę, stęskniona – ale teraz to było trudne. Zbyt trudne, by odważyła się spróbować.
- Hej, mon cœur – przywitała się miękko, gdy mężczyzna stanął w progu sypialni i uśmiechnęła się niepewnie.
Czy to już moment, gdy powinna się zacząć tłumaczyć?
Anaica Laguerre
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : Iluzjonistka i tancerka, dama do towarzystwa
Javier Rivera
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 183
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 6
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2211-javier-rivera
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2249-javier-rivera
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2248-poczta-javiera
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f253-deepwood-drive-15-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2250-rachunek-bankowy-javier-rivera
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 183
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 6
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2211-javier-rivera
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2249-javier-rivera
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2248-poczta-javiera
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f253-deepwood-drive-15-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2250-rachunek-bankowy-javier-rivera
To zabawne, że wystarczyła jedna umowa – kolejna już, gdy przychodziło do jego relacji z Aną – by Javi nieco częściej zerkał w pracowni na zegarek. Praca wciąż potrafiła pochłaniać go bez reszty, wciąż potrafiła sprawiać, że zapominał o świecie poza biurkiem, drogimi surowcami i rozrzuconymi w kontrolowanym chaosie narzędziami, ale... Ale. Odkąd wrócili z Florydy, miał większą motywację, by nie spędzać w zakładzie aż tyle dodatkowego czasu poza zapisaną w grafiku zmianą.
Dwa dni wcześniej, gdy pierwszy raz od dawna wychodził o równej godzinie, współpracownicy spoglądali na niego z wyraźnym zdumieniem, dopiero dnia następnego pytając, czy wszystko było w porządku. Kiedy minął mu już pierwszy szok i coś na kształt rozczulenia, z niemałym rozbawieniem opowiadał im, że to wszystko wina czekającej na niego kobiety i sorry guys, ale sami rozumiecie, z kim wolę spędzać popołudnia. Dostał za to w łeb poduszką z socjalnego, przynajmniej dwa wywrócenia oczami i sentencjonalne może wreszcie wyjdziesz na ludzi. Oznaczało to co prawda, że Javi czuł się głupio zobowiązany podkręcić tempo swojej pracy, by wychodzić wcześniej, ale wciąż wyrabiać mniej więcej tyle zamówień co jeszcze przed urlopem – na zdrowy rozum wiedział, że to niemożliwe, jeśli nie chciał obniżyć jakości swoich wyrobów, ale jeszcze przez chwilę pozwalał sobie śnić, że mógł mieć wszystko, nie poświęcając nic poza własnymi siłami. Naiwny.
Na razie jednak żył mrzonkami napędzanymi ekscytacją i uczuciem, któremu pozwalał rozrastać się, nie hamując na siłę jego wzrostu, jak robił to już wiele razy wcześniej. Chciał tego czy nie, wiele miała do powiedzenia reakcja Anaiki na jego przemianę. Spodziewał się strachu, ale następnego ranka, kiedy jego ciemne macki w większości się wycofały, upajał się jej ostrożną akceptacją i ciekawością. Spokojem, kiedy mówiła, że jego wybuch nic nie przekreślał. Chęcią nauczenia się, co to tak naprawdę znaczyło, że był odmieńcem. Gdyby już wcześniej nie zdążył zacząć do niej czegoś czuć, samo to wystarczyłoby, żeby zadurzył się po same uszy. Miał bardzo proste potrzeby.
Z silnym postanowieniem, by nie siedzieć po godzinach, Javi planował na kolację przygotować lasagne z tego samego przepisu, którego raptem wczoraj nauczyła go Frankie. Być może był na tyle podekscytowany nową umiejętnością, że ugotował sos według przepisu, który mu dała od razu po powrocie do domu, ściągając na siebie zdziwione spojrzenie Any. Nie pozwolił jej wtedy zajrzeć do garnka, chociaż w całej kuchni pachniało pomidorami i mieszanką przypraw. Nie mógł jej zrobić pełnej niespodzianki, ale mógł przynajmniej próbować podtrzymać odrobinę tajemnicy.
Do mieszkania przyszedł z siatką zakupów zrobionych w najbliższym osiedlowym, drzwi otwierając sobie zapasowym kompletem kluczy. Wciąż nieproporcjonalnie radowało go ich posiadanie, za każdym razem wywołując uśmiech, gdy pomyślał o liście, jaki dołączyła do nich Ana. Przez moment zastanawiał się też, czy nie odwdzięczyć się jej tym samym, ale z widmem niedalekiej przeprowadzki... Miał chyba lepszy pomysł. Taki, który mógłby jej przedstawić dzisiaj, kiedy siądą już do kolacji i otworzą wino, a potem...
Uniósł głowę, słysząc głos Anaiki wołający jego imię, jeszcze zanim zamknął drzwi.
- To ja – rzucił odruchowo, ze zmarszczonymi nieco brwiami zerkając na zegarek na ręku, ale ten uparcie pokazywał godzinę o wiele wcześniejszą niż ta, jakiej powinien się spodziewać po powrocie Laguerre do domu. Zrzucił niedbale buty, torbę z zakupami porzucając gdzieś na wejściu do kuchni i kierując się prosto do sypialni. Niepokój na chwilę ścisnął mu żołądek w ciasny supeł, ale widząc Anę całą, rozwaloną na pościeli, mimowolnie odetchnął. Żadnych urwanych rąk czy nóg, żadnych... Żadnych innych, niemiłych rzeczy, których wizje rozwiały się na jej widok.
- Hej – rzucił, odpowiadając na jej wątły uśmiech, zanim zbliżył się do łóżka i wsparł o ramę, pochylając się z powitalnym pocałunkiem. Albo dwoma. Trzema. Całym naręczem, do którego w pewnym momencie przysiadł na brzegu materaca. Ostatni złożył na czubku piegowatego nosa, przez chwilę po prostu przyglądając się twarzy Laguerre.
- Nie żeby to nie była miła niespodzianka, że już jesteś – zaczął, obracając nieco głowę, spojrzeniem przesuwając wzdłuż nogi wspartej na poduszce. - Ale co tu się stało? Ktoś cię odwiózł?
Javier Rivera
Wiek : 40
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : jubiler
Anaica Laguerre
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 4
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 186
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 6
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2209-anaica-laguerre#29500
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2215-anaica-laguerre#29679
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2216-anaica-laguerre#29683
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2214-poczta-anaiki-laguerre#29678
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f251-deepwood-drive-3-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2241-rachunek-bankowy-anaica-laguerre#30142
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 4
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 186
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 6
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2209-anaica-laguerre#29500
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2215-anaica-laguerre#29679
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2216-anaica-laguerre#29683
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2214-poczta-anaiki-laguerre#29678
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f251-deepwood-drive-3-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2241-rachunek-bankowy-anaica-laguerre#30142
To wciąż była jakaś abstrakcja – mieć kogoś, na kogo się czeka; kogoś, kto wraca do ciebie do domu; kto wita cię buziakami, myśli z tobą o wspólnym obiedzie czy kolacji; z kim zasypiasz, ale też budzisz się rano, wiedząc jednocześnie, że tak samo będzie kolejnej nocy i jeszcze następnej. Anaica nie była do tego przyzwyczajona. Jej relacje z ludźmi były dotąd raczej płytkie i krótkotrwałe, skupione na przyjemności raczej niż głębszym romantyzmie. Tylko raz, z Charliem, miała namiastkę domu – ale i wtedy to nie było do końca tak, bo Orlovsky’ego więcej nie było niż był. Zgodziła się na to wtedy, zaakceptowała to, dopiero teraz, po latach rozumiejąc, że zupełnie nie tego potrzebowała. Nie kogoś, kogo będzie widziała od święta, a raczej kogoś, kogo obecność prędko stanie się dla niej synonimem bezpieczeństwa i komfortu bycia kochaną.
Javi takim synonimem stał się już długie miesiące temu – choć dopiero teraz rzeczywiście mogła sobie pozwolić na przyznanie się do tego. Wcześniej to byłoby zwyczajnie zbyt bolesne.
Widziała niepokój w jego spojrzeniu i moment, w którym ustąpił, gdy Javi upewnił się już, że nie mają do czynienia z dramatem. Anaica mogłaby wprawdzie z tym polemizować – jak każda artystka przy kontuzji – faktem było jednak, że musiała po prostu odleżeć. Tylko tyle i aż tyle. Nic, nad czym należałoby panikować w każdym razie.
Z szerokim uśmiechem odłożyła książkę i wyciągnęła ręce gdy znalazł się bliżej. Z cichym westchnieniem przyjemności objęła go za szyję, oddając miękkie pocałunki. Przy trzecim roześmiała się lekko, rozbawiona – i rozczulona – tęsknotą Javiego i własną. Przy czwartym załaskotała go lekko w kark. Przy którymś z kolejnych przygryzła zaczepnie jego wargę i odsuwając się, przeczesała mu włosy czule. Przesunęła się lekko, by zrobić mu trochę więcej miejsca na łóżku i tuż po ostatnim cmoknięciu w nos z cichym pomrukiem wsparła głowę na ramieniu Rivery. Wciskając nos w zagłębienie jego szyi, zaciągnęła się głęboko jego zapachem. Strasznie lubiła, jak pachniał. Lubiła jego perfumy, ale jeszcze bardziej lubiła jego samego.
Na pytania westchnęła cicho.
- Naciągnęłam się na treningu – oznajmiła smętnie, odruchowo gładząc ramię mężczyzny. Podążając wzrokiem za jego spojrzeniem, prześlizgnęła się po swojej nodze – krótkich szortach, podpuchniętym, lekko zaczerwienionym udzie tuż pod nimi, stosie poduszek ułatwiających jej odciążyć przetrenowany mięsień.
- Pierre mnie odwiózł, Sammy nakarmiła. – Uśmiechnęła się przelotnie. Javi bywał w Kolorowych dość często, by mogła swobodnie rzucać imionami pewna, że będzie wiedział, o kogo chodzi. Nie każdego musiał znać tak dobrze jak Sammy, by wiedzieć, o kim mowa. – Dała mi też jakąś maść, która podobno ma pomóc. Tak czy inaczej– – Westchnęła ciężko. – Najbliższe dni spędzę najpewniej tak. Niespecjalnie mogę chodzić, trochę boli – wymamrotała, wyraźnie z tego faktu niezadowolona – i zdeterminowana pomniejszyć trochę faktyczną skalę bólu tylko po to, by Javi nie martwił się aż tak.
Nie potrafiła tak po prostu siedzieć na tyłku i nic nie robić – i zupełnie nie była przyzwyczajona, że ktoś się o nią martwił.
Pod wpływem impulsu sięgnęła po dłoń Javiego i ułożyła sobie na obolałym udzie. Ręce Rivery zawsze były kojąco ciepłe – doskonałe, by zrobić sobie okład. Westchnęła cicho i jeszcze bardziej wtuliła się w mężczyznę, przymykając oczy.
Gdyby został w łóżku razem z nią, całe to przymusowe uziemienie może nawet nie byłoby takie straszne.
- Jak było w pracy? – wymamrotała po chwili gdzieś w jego szyję, albo może materiał koszuli. – Wciąż się z ciebie śmieją, że nagle przestałeś być pracoholikiem? – Uśmiechnęła się z rozbawieniem, gładząc lekko plecy Javiego.
Schlebiało jej, że mężczyzna, którego dotąd tak trudno było wyciągnąć z pracowni, wracał teraz do niej jak na skrzydłach niemal z zegarkiem w ręku. Schlebiało – i naprawdę bardzo cieszyło. Tęskniła za nim przecież, tęskniła zawsze, za każdym razem, gdy znikał jej z pola widzenia.
Anaica Laguerre
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : Iluzjonistka i tancerka, dama do towarzystwa
Javier Rivera
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 183
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 6
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2211-javier-rivera
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2249-javier-rivera
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2248-poczta-javiera
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f253-deepwood-drive-15-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2250-rachunek-bankowy-javier-rivera
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 183
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 6
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2211-javier-rivera
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2249-javier-rivera
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2248-poczta-javiera
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f253-deepwood-drive-15-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2250-rachunek-bankowy-javier-rivera
Nie wiedział jeszcze o każdym aspekcie tego, co wiązało się z byciem z drugim człowiekiem aż tak, zupełnie na poważnie - nie tylko w ramach przelotnego romansu, który od samego początku miał termin ważności - ale od dawna tego chciał. Tego czyli absolutnie wszystkiego. Bycia w jednej przestrzeni i możliwości rozmowy, kiedy tylko przyjdzie mu na to ochota. Ocierania się ramionami, przechodząc obok. Ciepła drugiego ciała pod kołdrą i kojącego ciężaru nogi przerzuconej przez biodro. Pocałunków przed zaśnięciem i zaraz po przebudzeniu. Poczucia bezpieczeństwa płynącego ze świadomości, że nie musiał się pilnować, ukrywać.
Długo opierał się myślom o tym, że Ana stawała mu się coraz bliższa, a gdy wreszcie usunął tamę względnie utrzymującą dotąd emocje na wodzy, zalały go rwącą, ryczącą falą, gwałtownie wciągając pod powierzchnię. Nie chciał, by było inaczej. Anaica zasługiwała tylko i wyłącznie na kogoś, kto będzie w nią wpatrzony jak w obrazek i kto za punkt honoru weźmie sobie dbanie o jej dobrostan. Javi nie sądził, żeby był do tego najlepszym kandydatem, ale biłby się do ostatniego tchu i knykci zdartych do żywego mięsa, gdyby ktoś próbował odebrać mu przywilej bycia obok niej.
Wpadł po uszy i było mu z tym dobrze. Najlepiej.
Rejestrując, że wszystkie kończyny Laguerre znajdowały się wciąż na miejscu, odroczył pytania o to, co się stało, do momentu, gdy wymienili już wszystkie słodkie, powitalne pocałunki – być może było w tym coś dziecinnego, ale Javi nie sądził, by miały mu się zbyt szybko znudzić. Jeśli w ogóle. Poprawił się nieco, gdy tyłek zaczął mu zjeżdżać z brzegu materaca i objął ramieniem Anę. Jej oddech łaskotał go lekko w szyję.
Mruknął cicho, kiedy zaczęła mówić o naciągnięciu mięśnia, bo o ile dla niego nie brzmiało to jak koniec świata, głos Anaiki sugerował, że ona interpretowała swoją sytuację zgoła odmiennie.
- Dobrze – wymamrotał z cichym zadowoleniem, słuchając, że miała pomoc, jakiej potrzebowała i chwilowo odsuwając pytanie, czemu nie zadzwoniła do zakładu, by po nią przyjechał. Gładził lekko jej ramię, marszcząc się mimowolnie, bo nie mogę chodzić i trochę boli, jakoś nie chciały mu się złożyć w sensowną całość – jedno wykluczało drugie.
- Dam ci potem jeden z moich eliksirów. Parę kropli do herbaty powinno pomóc – powiedział, nie dopytując się o realną skalę bólu, jaki odczuwała. Skoro twierdziła, że przeszkadzał w chodzeniu – zrozumiał nagle, że w tańcu też – specyfiki, które tłumiły ból przemieniającego się ciała, powinny być wystarczające nawet w mniejszej dawce.
Sapnął z cichym rozbawieniem, gdy przełożyła jedną z jego dłoni na swoje udo i zaczął gładzić je odruchowo kciukiem, przyglądając się zaczerwienionej skórze. Ana nie wzdrygała się na dotyk, ból musiał promieniować gdzieś głębiej.
- Oczywiście. Chociaż wciąż nie do końca potrafią uwierzyć, że nie siedzę w zakładzie od rana do wieczora – odparł lekko na jej pytanie. - Właściwie to wcale bym się nie zdziwił, gdyby zakładali się za moimi plecami, kiedy pęknę – parsknął, przyciskając miękki pocałunek do czubka głowy Any. - Ale nie mogą mi ciosać kołków na głowie, że się opierdalam. Ładnie schodzimy z listy, może w końcu się trochę uspokoi.
Milczał przez chwilę, nie będąc jeszcze pewnym, jak czul się z tą myślą – przez ostatnie miesiące zdążył się przyzwyczaić do fruwania na wysokości lamperii i dotrzymywania niemal nierealnych terminów, do swoistego pędu, jaki zaczął wyznaczać tempo jego dni oraz pchał go wciąż do przodu.
Odetchnął powoli, zerkając na talerz stojący na stoliku przy łóżku.
- Chciałem nam zrobić kolację, ale chyba się jeszcze wstrzymam, co? Żebyś nie pękła jak balonik – rzucił, dźgając ją lekko w miękką część brzucha.
Javier Rivera
Wiek : 40
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : jubiler
Anaica Laguerre
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 4
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 186
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 6
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2209-anaica-laguerre#29500
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2215-anaica-laguerre#29679
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2216-anaica-laguerre#29683
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2214-poczta-anaiki-laguerre#29678
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f251-deepwood-drive-3-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2241-rachunek-bankowy-anaica-laguerre#30142
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 4
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 186
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 6
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2209-anaica-laguerre#29500
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2215-anaica-laguerre#29679
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2216-anaica-laguerre#29683
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2214-poczta-anaiki-laguerre#29678
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f251-deepwood-drive-3-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2241-rachunek-bankowy-anaica-laguerre#30142
Zabawne, jak szybko zaczęła czuć się przy nim jak w domu – lub lepiej, bo przecież czas spędzany wspólnie z Javim był prawdopodobnie znacznie lepszy niż cokolwiek, co mogło na nią czekać teraz w Port-au-Prince. Chyba, że pojechaliby tam razem. Chyba, że mogłaby pokazać Riverze ulice, na których się wychowała; place, na których tańczyła z Simonem; dom, w którym lata temu mieszkała jej babcia. Chyba, że mogłaby przedstawić go rodzicom – pomijając przy tym fakt, że w jej życiu był nie tylko on; że, tak naprawdę, jej życie było teraz dużo bardziej kolorowe – i widzieć, że wreszcie, wreszcie są z niej dumni.
Ulotny cień i delikatne tylko zmarszczenie brwi były jedynym odbiciem niespecjalnie radosnych rozważań.
Na wzmiankę o eliksirach nic nie powiedziała, przytuliła się jednak do mężczyzny mocniej. Nie potrafiła przyznawać się do słabości – a tym była, w jej mniemaniu, bieżąca kontuzja i unieruchamiający ją ból. Ból, o którym nie mówiła, bo nie chciała, żeby Rivera się martwił – ale też dlatego, że niespecjalnie umiała być tak szczerą. Ból był słabością, a Anaica już zaraz po przybyciu do Saint Fall nauczyła się, że słabość to ostatnie, na co mogła sobie pozwolić. Teraz, dekadę później, nie tak łatwo było wyplenić podobne przekonanie.
Westchnęła z przyjemnością gdy Javi zaczął gładzić lekko jej udo i ucałowała mężczyznę w ramię, uśmiechając się przelotnie. Potem, gdy mówił, instynktownie wsunęła dłoń w rozcięcie jego koszuli, ułożyła palce na ciepłej, nagiej skórze.
- Obiecaj mi tylko, że nie będziesz się przepracowywał, dobrze? – poprosiła teraz cicho, w głowie tworząc jednocześnie plan pojawienia się w sklepie, w którym pracował Rivera, i udowodnienia innym dlaczego Javi zdecydowanie nie powinien siedzieć w pracy po godzinach. – Wiesz, że w krótszym czasie nie będziesz w stanie zrobić tego wszystkiego, co robiłeś, koczując w pracowni po... Ile? Dziesięć godzin? Dwanaście? – stwierdziła rozsądnie, jednocześnie gładząc miękko pierś mężczyzny. – Nie, jeśli nie będziesz chciał się zajechać. A ja bardzo nie chcę, żebyś– – odetchnęła powoli, nagle skrępowana. – Po prostu dbaj o siebie, mon cœur – dokończyła cicho, jeszcze przez moment wyraźnie zamyślona.
Rozpromieniła się za to na wzmiankę o gotowaniu i roześmiała lekko na dźgnięcie palcem.
- Chyba tak – chociaż, ty nie jesteś głodny? – zmarszczyła brwi lekko i przyjrzała się mężczyźnie uważnie, jakby w ten sposób mogła zrewidować, czy w ogóle jadł coś w ciągu dnia. – Ja zawsze mogę zjeść trochę później – zapewniła, w duchu wiedząc jednak, że to nie przejdzie.
Nie musiał mówić jej tego wprost by wiedziała, że te lekcje gotowania, na które umówił się z jedną ze swoich znajomych – to w dużej mierze dla niej, dla Any. I że dzisiejsza kolacja to nie tylko pusty gest, ale faktyczna chęć Javiego, by było im miło – im razem, przy wspólnym posiłku, wspólnym wieczorze, wspólnej nocy.
Dawno nikt o nią tak nie zabiegał, nikt tak się o nią nie troszczył. To było rozczulające – i onieśmielające.
Dopiero uzyskawszy potwierdzenie, że nie jest głodny – zapewniał ją, że jeszcze przed wyjściem zamówili sobie obiad w pracy – Ana znów odprężyła się bardziej, znów odruchowo pogładziła Javiego pod koszulą, znów przymknęła oczy.
I znów – tylko na chwilę.
- Javi? – wymamrotała w którejś chwili. – Cieszę się, że jesteś. – Znamienna przerwa, znak, że w głowie plącze jej się coś jeszcze. – I najchętniej nie ruszałabym się stąd jeszcze przynajmniej przez trzy godziny, ale– – parła dzielnie dalej. – Muszę do łazienki – przyznała wreszcie żałośnie, znów unosząc powieki. Policzki zarumieniły jej się lekko.
Nie potrafiła nie być samodzielną.
- Ale chyba– – chrząknęła cicho. – To znaczy, ja nie wiem, czy–
Javi zrozumiał ją szybciej, niż wydusiła, co ma na myśli. Widziała, jak się uśmiechał. Widziała te łobuzerskie iskry. Patrzyła, jak się prostował, jeszcze raz cmoknął ją w czoło i–
Ledwie chwilę później chichotała jak najęta, podróżując przez mieszkanie uwieszona na jego plecach.
- Wariat – śmiała się potem, parę chwil później, już z powrotem w sypialni, gdy jej było lżej na pęcherzu, a Javiemu – na ciuchach, zmianę których na wygodniejsze mu zasugerowała.
Przyciągnęła go sobie bliżej i ucałowała słodko.
- Bardzo cię kocham – wyszeptała mu prosto w usta, uśmiechając się szeroko.
Chwilę później przesunęła się jeszcze kawałek, zrobiła Riverze jeszcze trochę więcej miejsca na łóżku, odstąpiła też dwie poduchy, by mógł ułożyć sobie pełnoprawne siedzisko – i dopiero wtedy znów ułożyła się z głową na jego ramieniu, wzdychając z przyjemnością.
- Rozmawiałeś z Michaelem? – zapytała nagle i uniosła głowę lekko, by zerknąć na niego z zaciekawieniem.
Jeszcze na Florydzie powiedziała mu o swoich podejrzeniach – nie, pewności – wobec Mike’a, nie była jednak pewna, czy cokolwiek z tym zrobił. Jej zdaniem – powinien, nie zamierzała go jednak namawiać, to była w końcu jego decyzja. Tylko, że–
Była ciekawa.
Anaica Laguerre
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : Iluzjonistka i tancerka, dama do towarzystwa
Javier Rivera
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 183
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 6
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2211-javier-rivera
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2249-javier-rivera
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2248-poczta-javiera
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f253-deepwood-drive-15-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2250-rachunek-bankowy-javier-rivera
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 183
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 6
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2211-javier-rivera
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2249-javier-rivera
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2248-poczta-javiera
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f253-deepwood-drive-15-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2250-rachunek-bankowy-javier-rivera
Nie myślał o tym, że ta sielanka prawdopodobnie kiedyś się skończy – nie myślał, bo choć raz chciał czegoś innego od nieustannego zastanawiania się, czy to już ten moment, gdy drugiej stronie zaczyna zależeć zbyt mocno i powinien uciąć to wszystko. Jak dotąd udawało się być rozsądnym, nawet kiedy bolało, bo sekret zwierzęcopodobności musiał pozostać bezpieczny, by nie zrujnować życia jego i jego najbliższej rodziny, tylko że teraz... Teraz nie było już czego ukrywać. Anaica wiedziała, a Javi po pierwszych, dławiących falach strachu łatwo zatracał się w euforii, jaka przychodziła z wolnością i troską drugiej osoby.
Po cichu, tylko po cichu, żałował, że doświadczał ich tak późno w życiu.
Nie mógł z pełnym przekonaniem odpowiedzieć Anie, że oczywiście, będzie o siebie dbał i nie przepracowywał, bo przecież wiedział, że to nie takie proste – nie kiedy granica stu procent dawanych z siebie w pracy przesunęła się już jakiś czas temu, a ambicja Rivery uparcie szeptała o upadku zakładu, jeśli pozwoli sobie zwolnić. Racjonalnie wiedział, że to bujda, ale to nic nie zmieniało. Proste Postaram się, musiało Anaice chwilowo wystarczyć. Podobnie jak zapewnienie, że niedawno jadł i nie uwiędnie jej w łóżku jak zbyt rzadko podlewana roślinka, jeśli przesuną godzinę kolacji. Znaczyło to dokładnie tyle, że musiał od czasu do czasu zerknąć na zegarek, bo lasagne wymagała trochę przygotowania mimo gotowego sosu i kupnego makaronu, a potem jeszcze czasu w piekarniku – gdyby ruszył tyłek dopiero, kiedy zaczęłoby im burczeć w brzuchach, tkwiliby z nosami przyklejonymi do szyby urządzenia, śliniąc się na zapachy wypełniające kuchnię.
Mruknął cicho, słysząc swoje imię i uśmiechając się zaraz na miękkie zapewnienia, że był chciany – niekoniecznie niezbędne, ale tak cholernie miłe, szczególnie gdy pojawiały się w przypadkowych momentach – a potem musiał przełknąć chichoty godne podlotka, gryząc lekko dolną wargę. Widział moment, w którym wstyd zaczął rozlewać rumieniec na twarzy Any i kierować jej wzrok bardziej ku podłodze, a tak zwyczajnie nie mogło być. Podniósł się z łóżka, uważając na wspartą na poduszkach nogę, przycisnął do czoła kobiety krótkiego całusa i odwrócił się, prostym gestem i sugestywnym poruszeniem palców wskazując, co miał na myśli. Wolałby zanieść Anę do łazienki na rękach jak jakiś filmowy amant, a nie na plecach, ale mimo wizyt w siłowni wątpił, by dał radę to zrobić i nie naruszyć dodatkowo obolałego uda Laguerre.
Wariat, chichotała mu obok ucha, a serce Javiego potykało się na tym dźwięku i rosło.
- Ale twój – odpowiedział prosto, wywracając nieco oczami, kiedy wyprawa do łazienki zakończyła się sukcesem, a Ana została znów bezpiecznie odstawiona do łóżka, zwracając uwagę, że spodnie od garnituru i koszula nie były odpowiednim domowym strojem.
- A co, nie podoba ci się? – spytał z przerysowanym zawodem, bo przecież wiedział, że to nie o to chodziło, ale ta próżna jego część chciała słuchać zapewnień, że było dokładnie odwrotnie. Niespecjalnie rozumiał przywiązanie Anaiki do przebierania się w dresy ledwie weszło się za próg domu, bo jemu kojarzyły się głównie z chorowaniem i bieganiem po okolicy, ale była to jedna z tych małych rzeczy, które mógł dla niej zrobić.
Zanim wciągnęła go ze sobą do łóżka, postawił się jeszcze na moment z obietnicą, że zaraz wróci i zrobił sobie krótką wycieczkę do kuchni, nastawiając wodę na herbatę oraz wrzucając do lodówki zakupy. Był gdzieś między wrzucaniem torebek do wysokich kubków, a odmierzaniem ilości kropli eliksiru przeciwbólowego do tego, z którego miała pić Ana, kiedy jej głos poniósł się z sypialni, pytając, czy nie kupił czasem niczego słodkiego. Kupił, oczywiście że kupił. Niedawna posiadówka w jej mieszkaniu i krótki wyjazd na Florydę pięknie uświadomiły Riverze, jak wielkim łasuchem była Laguerre, z łatwością przejadając porcje dorosłego faceta. Bawiło go to i jednocześnie w dziwny sposób rozczulało.
Do sypialni wrócił z dwoma parującymi kubkami, na przedramieniu balansując talerzykiem z dużym kawałkiem wiśniowego placka, który prawie wylądował na udach Any, gdy ta przyciągnęła go bliżej i nagrodziła całusem. Czuł, jak owijał jej się wokół małego paluszka wraz z każdym ciepłym kocham cię, miękkim spojrzeniem i przejawem uwagi, ale jakoś nie potrafił się tą jej rosnącą władzą przejmować. Nie istniał dla niego żaden scenariusz, w którym mogłaby jej użyć, by zrobić mu krzywdę.
Odetchnął, usadzając się na łóżku i wspierając na poduszkach, z parującym kubkiem w rękach i głową Anaiki wspartą na ramieniu, gdy akurat nie musiała jej podnieść, by wziąć kolejnego gryza placka. Gęsty, ciemnoczerwony sos zostawał jej czasem na wargach.
Javi drgnął z zaskoczeniem, kiedy zapytała nagle o Mike'a, kompletnie na to pytanie nieprzygotowany. Mrugnął najpierw raz, potem drugi, zanim rzucił skonfundowany:
- No wtedy, jeszcze w hotelu. Słyszałaś przecież.
Zadzwonił do niego dzień po fiasku na farmie, bliżej wieczora gdy emocje po rozmowie z Aną zdążyły już opaść – chciał mieć wtedy wszystkie wyczerpujące psychicznie kwestie względnie za sobą. Chociaż na chwilę. Zmusił się wtedy do przeprosin smakujących na języku jak popiół. Dla aligatorów, żeby móc dalej postulować o ich dobrostan i nie odbijać się od ściany.
To nieco przydługa cisza ze strony Any dała mu znać, że nie zapomniała, czego była świadkiem, a pytała raczej o coś zupełnie innego. Javi zmarszczył nieco brwi, obejmując dłońmi ciepły kubek i zdmuchując część unoszącej się nad nim pary.
- Potem już nie rozmawiałem – przyznał z lekkim ociąganiem, dodając dwa do dwóch. Wziął łyk, który sparzył mu nieco końcówkę języka, zostawiając za sobą pieczenie. - Nie wydaje mi się, żeby to miało sens. Nawet jeśli jest tak, jak mówiłaś... Nie dam mu nic, czego by chciał. Może mógłbym, tylko... Wiesz, kiedyś myślałem o przeprowadzce i pracy tam u niego – urwał na chwilę, wracając do dmuchania na herbatę. - Ja bym z nim ciągle walczył o zwierzęta. Znienawidziłbym go. A on mnie. To samo byłoby jeśli... Tak jest lepiej dla wszystkich – kiwnął lekko głową sam do siebie, jakby potrzebował dodatkowego potwierdzenia, że tok jego myślenia był słuszny.
- A co cię tak nagle naszło? – spytał po chwili, obracając głowę, by móc łatwiej spoglądać na Anę. - Nie musisz się martwić o konkurencję – dodał, uśmiechając się kątem ust, próbując obrócić kota ogonem przy pomocy żartu.
Javier Rivera
Wiek : 40
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : jubiler
Anaica Laguerre
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 4
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 186
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 6
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2209-anaica-laguerre#29500
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2215-anaica-laguerre#29679
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2216-anaica-laguerre#29683
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2214-poczta-anaiki-laguerre#29678
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f251-deepwood-drive-3-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2241-rachunek-bankowy-anaica-laguerre#30142
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 4
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 186
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 6
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2209-anaica-laguerre#29500
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2215-anaica-laguerre#29679
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2216-anaica-laguerre#29683
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2214-poczta-anaiki-laguerre#29678
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f251-deepwood-drive-3-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2241-rachunek-bankowy-anaica-laguerre#30142
To zabawne, jak niewiele było trzeba, by dzień, który zaczął się tak źle – bo zła była konieczność uczenia; i kontuzja, ona też była przecież zła, utrudniała tak wiele – nagle stał się lepszym. Herbata, słodycze, towarzystwo Javiego i obietnica kolacji nie mogły naprawić wszystkiego – nie miały sprawić, że Ana jak na zawołanie stanie na nogi i jutro wróci do klubu – Laguerre nie zamierzała jednak podważać tego, co z nią robiły. A robiły jej naprawdę wiele dobrego.
Zaczynała czuć się jak w domu – w mieszkaniu, które wciąż uważała za tymczasowe; w mieście, które jeszcze do niedawna również uznawała raptem za przystanek na swojej drodze dokądś; wśród ludzi, relacje z którymi jeszcze parę miesięcy czy lat temu nie znaczyły dla niej wcale aż tak wiele. Zaczynała czuć się jak w domu – przy czym to porównanie wcale nie było najlepsze, bo w Port-au-Prince wcale nie było jej dobrze. Nie było też źle, ale–
Drgnęła lekko, łapiąc się na zamyśleniu. Nieśmiało zawołała o słodkie – i uśmiechnęła się szeroko, gdy Javi zapewnił, że owszem, przyniósł coś dobrego. Gdy to coś okazalo się z kolei wiśniowym plackiem, Anaica rozpromieniła się jeszcze bardziej i wyciągnęła ręce po talerzyk z entuzjazmem pięciolatka.
Pod pewnymi względami naprawdę niewiele było jej trzeba.
Zadając swoje pytanie – zrzucając bombę, której Javi z pewnością się nie spodziewał – Anaica dała mężczyźnie czas. Pogryzała ciasto niespiesznie, ostrożnie upiła ze dwa łyki gorącej jeszcze, parzącej język herbaty – i czekała, zerkając na niego tylko uważnie. Pierwsza odpowiedź jej nie satysfakcjonowała – nie satysfakcjonowała do tego stopnia, że Ana uniosła tylko brwi lekko. Wiedział, że nie o to pytała. Musiał wiedzieć. Prawda?
Wiedział, nawet jeśli potrzebował chwili, by sobie to uświadomić. Jego odpowiedź – już na temat – też jednak jej się nie podobała, choć z zupełnie innych powodów.
Przeżuła jeszcze jeden kęs ciasta, upiła jeszcze jeden ostrożny łyk herbaty i odetchnęła powoli, wyjątkowo nie uśmiechając się na unik w postaci żartu. Konkurencja? Anaica nie rozumowała w ten sposób, nie do końca.
- Martwię się – odpowiedziała prosto, zaraz uściślając: - O niego.
O Javiego też się martwiła, to nie on jednak był w tej sytuacji tym narażonym na większą krzywdę. Na krzywdę, na którą Ana była chorobliwie wręcz wrażliwa.
- Tak jest lepiej tylko dla ciebie, Javi – zauważyła ostrożnie. Nie chciała być zanadto agresywna, nie chciała zgrywać mądrali tam, gdzie z pewnością nią nie była – ale nie umiała też nie dostrzegać wyraźnego zagubienia Rivery. Jego życie potoczyło się tak a nie inaczej i może właśnie przez to pewnych rzeczy nie rozumiał, nie widział z odpowiedniej perspektywy – a może po prostu podobne uniki leżały w jego charakterze. Może nikt nie nauczył go, jak poruszać się w tym całym labiryncie emocjonalnych zależności – a może po prostu łatwiej było mu udawać, że nie wie. Laguerre nie oceniała – ale bardzo chciała spróbować pomóc mu zrozumieć.
Albo – spróbować samej zrozumieć, dlaczego, wiedząc o wszystkim, wybierał takie a nie inne rozwiązanie.
- Tak jest lepiej dla ciebie, bo unikasz rozmowy, która na pewno będzie trudna. Może pełna wstydu. Rozczarowania. Może złości. – Przygryzła lekko wnętrze policzka. – Ale to nie jest fair, Javi. Mike, on– – Odetchnęła powoli. – Dopóki nie powiesz mu wprost, jak to wszystko wygląda z twojej perspektywy, on zawsze będzie miał nadzieję. Zawsze. Każdy twój przyjazd będzie dla niego nadzieją. Każdy uśmiech. Każde zaproszenie na piwo. Wszystko. – Wzruszyła lekko ramionami. – To po prostu tak działa. Tracisz dla kogoś głowę i–
Potrząsnęła głową lekko i zaśmiała się krótko, przez moment grzejąc tylko dłonie o gorący kubek i w zamyśleniu wpatrując się w unoszącą się nad naczyniem parę.
- Porozmawiaj z nim, Javi – poprosiła wreszcie cicho. – Lubisz go, prawda? Z tego, co widziałam, dobrze się dogadujecie. Cenisz go sobie jako znajomego. Może przyjaciela. – Nie wiedziała. Jeden wyjazd to za mało, by mogła rozwikłać wszystkie zależności, jakie łączyły Javiego z Michaelem. – Więc porozmawiaj z nim choćby przez wzgląd na to. Przez zwykły szacunek. Bo teraz– – Uniosła głowę i uśmiechnęła się smutno. – Teraz, Javi, go krzywdzisz. Każdego dnia. Każdym swoim przyjazdem.
Dźgając chwilę widelczykiem kawałek ciasta, wzięła wreszcie kolejny kęs i przeżuła go w zamyśleniu.
- Przechodziłam przez to kiedyś – rzuciła nagle. – Przez to, co Mike. Dawno temu. I naprawdę wolałabym wtedy wiedzieć, że– – urwała i potrząsnęła głową lekko.
To nie była do końca prawda. Jej sytuacja z Farah nie była taka sama, jak ta Javiego z Michaelem. Pod pewnymi względami była jednak dość podobna, by Anaica miała pełne przekonanie, że wie, o czym mówi. Wie, jak to jest. I wie, że ból narasta proporcjonalnie do czasu trwania takiej niewyjaśnionej sytuacji.
Anaica Laguerre
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : Iluzjonistka i tancerka, dama do towarzystwa
Javier Rivera
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 183
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 6
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2211-javier-rivera
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2249-javier-rivera
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2248-poczta-javiera
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f253-deepwood-drive-15-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2250-rachunek-bankowy-javier-rivera
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 183
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 6
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2211-javier-rivera
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2249-javier-rivera
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2248-poczta-javiera
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f253-deepwood-drive-15-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2250-rachunek-bankowy-javier-rivera
Nie tego się spodziewał, kiedy wspomniała Mike'a – nie troski, która wydawała się podszyta czymś szczerym i nie ostrożnej wciąż reprymendy, chociaż Javi nie uważał, że miał się czego w tej sytuacji wstydzić. Mimowolnie zmarszczył brwi, czujnie zerkając na Anaikę. Dopiero po chwili świadomie spróbował rozluźnić spięte nagle mięśnie ramion – cholera, to że zwracała mu na coś uwagę, nie znaczyło, że od razu musiał czuć oddech zagrożenia na karku.
Czasem nie wiedział już, czy to jego niedoświadczenie w głębszych kontaktach z ludźmi, czy to dzielony z aligatorami instynkt kazał wzmagać czujność i szykować się do ataku przy każdym najdrobniejszym przejawie, że coś mogło być nie tak. Jedno i drugie nie brzmiało dobrze.
Cóż, Ana miała rację, gdy mówiła o trudzie, jaki wiązał się z potencjalną rozmową na temat, który został Javierowi uświadomiony relatywnie niedawno i to właśnie przez nią. Wciąż nie rozumiał, jak to się stało, że przez cały ten czas sam nie zauważył zainteresowania Mike'a – był poniekąd w tych kwestiach ekspertem – i czuł się teraz zwyczajnie zagubiony. I zły na milczenie, które nigdy nie zostało przełamane, chociaż Mike miał tak wiele różnych okazji. Rozumiał je, kiedy to u niego na kanapie spędzał noce na Florydzie, ale gdy przestał już być zależny od jego gościnności? Ana mówiła, że niemal wszystko dawało nadzieję, to dlaczego nigdy...?
Uniósł kubek, ukrywając wykrzywione w grymasie usta za jego brzegiem.
- Ale ja nic nie zrobiłem – sapnął po chwili z rozdrażnieniem. - Dlaczego to ja mam go pytać? Przecież wyjdę na ostatniego frajera, jak nagle stwierdzi, że mi się przywidziało – dodał, wyobrażając sobie zaraz podobny scenariusz i marszcząc się do niego jeszcze bardziej. - A jak to zrobi, to będzie koniec tej znajomości. Ja... Lubię go, ale nie mogę sobie na to pozwolić – stwierdził stanowczo, jak rzadko kiedy. - Wiem, to wykorzystywanie. Zdaję sobie sprawę i nie jestem z tego dumny.
Umilkł, wycofując się za bezpieczny mur udawania, że nic z tego, co zostało powiedziane, go nie ruszało – umiejętność niełatwa do wypracowania, kiedy serce rwało mu się naturalnie do spoglądania na wszystko z większą empatią i zrozumieniem. Po jaką cholerę Ana w ogóle poruszała ten temat? Miał uwierzyć w to, że po jednym spotkaniu z gościem aż tak przejmowała się jego samopoczuciem?
Może i rozmawiali przez telefon, może i udawali, że to co się stało na farmie już przyschło, poszło w niepamięć, ale w Javim wciąż została zadra pełna goryczy. W najbliższym czasie nie miał ochoty oglądać Mike'a na oczy, a co dopiero rozmawiać z nim o uczuciach, które mógł wyhodować – bo co do tego Rivera wciąż nie był wcale taki pewien, nawet jeśli ufał osądowi Anaiki.
Zerknął na nią, ciągle wspartą na jego ramieniu, chociaż na pewno mówił rzeczy, jakie jej się nie podobały
- Opowiesz mi? – spytał, kiedy urwała, świadomie spychając na bok chociaż część rozdrażnienia i próbując mówić do niej łagodniej. To Ana zaczęła temat, ale wszystko się w nim buntowało i skręcało na myśl, że miałby jej zrobić krzywdę - choćby tylko ostrym słowem.
Javier Rivera
Wiek : 40
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : jubiler
Anaica Laguerre
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 4
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 186
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 6
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2209-anaica-laguerre#29500
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2215-anaica-laguerre#29679
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2216-anaica-laguerre#29683
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2214-poczta-anaiki-laguerre#29678
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f251-deepwood-drive-3-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2241-rachunek-bankowy-anaica-laguerre#30142
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 4
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 186
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 6
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2209-anaica-laguerre#29500
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2215-anaica-laguerre#29679
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2216-anaica-laguerre#29683
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2214-poczta-anaiki-laguerre#29678
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f251-deepwood-drive-3-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2241-rachunek-bankowy-anaica-laguerre#30142
Nie sądziła, że będzie łatwo, ale nie brała pod uwagę, że będzie aż tak trudno. Spodziewała się, że Javi nie zrozumie, nie od razu – ale zupełnie nie przewidziała, że będzie się tak aktywnie zapierał, złościł, że jej propozycję, prośbę potraktuje jako... Ujmę na honorze? Pomysł zupełnie pozbawiony sensu? A to właśnie teraz robił. Każde słowo Anaiki rozbijało się o ścianę nagłego rozdrażnienia – i po pierwszym zaskoczeniu, Laguerre wyraźnie się spięła.
Nie odsunęła się od Javiego chyba tylko z przyzwyczajnia. Chyba tylko dlatego, że jego ciepło obok wciąż znaczyło dla niej więcej niż jego złość, szczególnie, gdy ta ostatnia nie była ukierunkowana na nią samą.
Dlaczego?, pytał i mogłaby mu to wyjaśnić, mogłaby zacząć tłumaczyć od nowa, inaczej – tylko że słowa dławiła jej w gardle własna irytacja.
Wyjdę na frajera, mówił i Anaica mogłaby rzucić mu w twarz stwierdzeniem, że ostatnim frajerstwem jest zrzucanie odpowiedzialności na kogoś, kto zupełnie się pogubił – ale wystarczyło jej rozsądku by wiedzieć, że przyspieszone bicie serca, rumieńce na policzkach i ostrzegawcze iskry w spojrzeniu nie są dobrymi doradcami.
Mogła powiedzieć strasznie dużo rzeczy, i strasznie wielu z nich by prawdopodobnie żałowała.
W efekcie nie powiedziała zupełnie nic, jeszcze przez dobre parę chwil pozostając jednak wyraźnie spiętą. Dłoń wsparta na udzie Javiego, przed momentem głaszcząca je jeszcze delikatnie – teraz znieruchomiała. Do niedawna rozchylone lekko usta zacisnęły się w cienką linię, a wzrok Any – przedtem ślizgający się po Riverze – teraz dryfował gdzieś dalej, po kolorowej pościeli, bibelotach na półce.
Nie jestem z tego dumny, powiedział Javi i Anaica z trudem zatrzymała gorzkie potwierdzenie, że istotnie, nie powinien. Nie było nic godnego pochwały w krzywdzeniu innych.
Jeszcze dobrą chwilę później tkwili w ponurej ciszy, której najwyraźniej ani Rivera, ani Laguerre nie byli gotowi przerywać. Rozdarły ją dopiero wyrzucone nagle, bez uprzedzenia słowa Any, że kiedyś to przerabiała – to, przez co przechodził Mike – i prośba Javiego, by mówiła dalej.
- Dlaczego mam ci opowiadać? – rzuciła krótko nim zdążyła się zastanowić. – Przecież wyjdę na ostatnią frajerkę.
Wciągnęła powietrze z sykiem przez zęby i potrząsnęła głową. Milczała jeszcze przez chwilę, opuszczając nastroszoną sierść, chowając kolce, uspokajając głowę, opanowując myśli – i język.
- Nazywała się Farah i pochodziła z Port Salut, była Haitanką, tak jak ja. To– – zawahała się, uśmiechnęła przelotnie, melancholijnie. – To w zasadzie jedyne, co o niej wiem – przyznała z wyczuwalną goryczą. Teraz już to wiedziała. Teraz była już absolutnie pewna, że nigdy tak na prawdę Farah nie poznała.
Dłoń pozostawiona na udzie Javiego znów zaczęła je gładzić, choć teraz raczej nerwowo niż czule – taki sam tik jakim było podrygiwanie kolana, przygryzanie wnętrza policzka.
- Poznałyśmy się, gdy został mi jeszcze rek szkoły. Farah, ona – nie wiem w zasadzie, jak wzięła się w Port-au-Prince. Po co. Nie chodziła do Union School, była starsza. Trochę. Dużo. – Wzruszyła ramionami. Ile Farah w zasadzie miała lat? Dwadzieścia? Trzydzieści? Tego też nie była pewna. Wyglądała młodo. Zachowywała się młodo. Serce miała jednak–
Serce było zimne i pełne goryczy.
- Zaprzyjaźniłyśmy się szybko, co nie było zaskoczeniem, bo ja byłam młoda i głupia, a Farah miała to, co ciągnęło mnie do ludzi. Tańczyła, śpiewała, otaczała się kolorami. Była śliczna. Była artystką taką, jaką ja chciałam być. Wolnym duchem, jakim chciałam być. I jej magia – jej magia była–
Odetchnęła bardzo powoli. Wspomnienia bolały. Tęsknota bolała. Żal bolał i złość – złość, której wcale się nie pozbyła – też bolała.
- Jej magia pachniała kwiatami i żywicą, brzmiała śpiewem ptaków i szumem morskich fal. Magia Farah była zbyt słodka, zbyt dobra, zbyt piękna jak na szare, brudne Port-au-Prince.Farah była zbyt słodka, zbyt dobra, zbyt piękna jak na Port-au-Prince.
- Iluzje Farah nie były dobre – były doskonałe. Zmieniały miasto. Zmieniały mnie. – Uśmiechnęła się krzywo. – Pokazywała mi świat, jaki chciała. Pokazywała mi siebie, jaką chciała. Zaklinała mnie magią, ale też po prostu tym, jaką była, i ja – ja wierzyłam jej we wszystko. Pragnęłam wszystkiego. Byłam– – Zacisnęła dłoń na kubku od herbaty. – Byłam szczęśliwa. Bardzo – przyznała z bólem.
Rzeczywiście była. Przez ten krótki czas, gdy były tam, na ulicach Port-au-Prince, i gdy Farah poświęcała jej tyle uwagi. Gdy kradła jej pocałunki i śmiała się tak głośno, tak szczerze, zupełnie nie tak, jak śmieli się mieszkańcy Port-au-Prince.
- Uczyła mnie. Iluzji. Większość tego, co wiem dzisiaj, mam od niej. Jak tworzyć śliczne obrazy. Jak rozerwać komuś wspomnienia na strzępy. – Uśmiechnęła się krzywo, czerpiąc jakąś chorą satysfakcję z przyznania na głos, co tak naprawdę umiała. Od czasu lekcji z Farah nigdy tego nie robiła – nie bawiła się ludzkimi myślami, uczuciami, ludzkim poczuciem tożsamości – ale umiała. Mogłaby.
- Była moją przyjaciółką. Ufałam jej. Uwielbiałam ją. Kochałam. Uzależniłam się od niej – urwała na chwilę, wreszcie odetchnęła głęboko. – To ona zabrała mnie z Haiti, przywiozła ze sobą do Saint Fall. Znikła zaraz po tym, jak zeszłyśmy ze statku. Nie widziałam jej nigdy więcej – zakończyła krótko i umknęła wzrokiem.
Wciąż ciepła herbata sparzyła jej język. Kolejny kęs słodkiego ciasta nie wystarczył, by zetrzeć z jej języka gorycz.
Anaica Laguerre
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : Iluzjonistka i tancerka, dama do towarzystwa
Javier Rivera
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 183
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 6
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2211-javier-rivera
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2249-javier-rivera
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2248-poczta-javiera
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f253-deepwood-drive-15-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2250-rachunek-bankowy-javier-rivera
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 183
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 6
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2211-javier-rivera
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2249-javier-rivera
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2248-poczta-javiera
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f253-deepwood-drive-15-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2250-rachunek-bankowy-javier-rivera
To wcale nie było proste, próbować się z kimś układać, nawet gdy zależało na tej osobie. To nie tak, że Javier nigdy nie szedł z nikim na ustępstwa, nie naginał się do cudzych potrzeb, czy uważał się za pępek świata. Nie.
Pewnie przeżyłby odejście Any, gdyby do niego doszło – niestety był ekspertem w ucinaniu związków, zanim zdążyły stać się zbyt poważnymi – ale nie chciał. Zwyczajnie nie chciał. Mignęło mu z tyłu głowy, czy jego podejście do tematu Mike'a nie okaże się dla niej czymś nie do przejścia,  ale chyba nie mógł za każdym razem myśleć tylko o tym, czy jej nie rozzłości. Robił to kiedyś z własnym ojcem, dostosowywał się do jego wymagań, a potem zwyczajnie wybuchnął mu w twarz, gdy próbował dołożyć do dużego już ciężaru kolejne cegiełki.
Carmen powiedziała mu kiedyś, że był takim kompetentnym bajzlem – można było mu zaufać w kwestii jego rzemiosła, ale w kwestiach międzyludzkich już średnio. Obraził się na nią wtedy, bo oboje wiedzieli, że to on odziedziczył empatię po matce. Najwyraźniej nie zawsze działała tak dobrze – a czasem może świadomie decydował się ją ignorować.
Jak teraz, spychając potencjalne uczucia Mike'a na dalszy plan. Mógł to zrobić, bo go tu nie było – nie tak do końca, nawet gdy Ana przywołała jego widmo. Ana. Wszystko wracało ostatnio do niej, nieważne gdzie zaczynały swój bieg myśli Javiego.
Ana, która była teraz na niego ewidentnie zła, jeśli sądzić tylko po odbiciu jego własnego komentarza w ramach kąśliwej odpowiedzi. Mężczyzna zacisnął na moment wargi w cienką linię, próbując panować nad własnym rozdrażnieniem i słuchać, gdy zdecydowała się odpowiedzieć na pytanie, które jej zadał. Powoli upił łyk herbaty, zmuszając mięśnie twarzy do częściowego choć rozluźnienia. Tylko brwi pozostały lekko zmarszczone, gdy ze słów Laguerre składał zarys tego, kim była kobieta, dla której kiedyś straciła głowę. Rozumiał, jak odurzające było zainteresowanie kogoś starszego w wieku nastoletnim, sam też to przerabiał, a cała reszta... Tak, rozumiał. Nigdy nie poznał Farah, ale z samych soczystych, malowniczych wręcz opisów Anaiki, umiał sobie wyobrazić, że też zwróciłby na nią uwagę – szczególnie na szarym tle Port-au-Prince. Nie umknęło mu, że wcale nie tak dawno wyrażała się uprzejmiej o swoim rodzinnym mieście, z większą czułością, mimo biedy w jakiej wtedy żyła.
Szczęście i ból kontrastowały w głosie kobiety, tworząc słodko-gorzką mieszankę, od której Javiemu zaczęło ciążyć na sercu. Drgnął tylko raz, mimowolnie, kiedy wspomniała o tym, że jej umiejętności w magii iluzji były tak dobre, że mogła manipulować cudzym umysłem. Teoretycznie powinien o tym już wiedzieć – odsłoniła się przecież ze swoją nieprzeciętną zdolnością telepatii i projekcji uczuć – ale nie spojrzał na to pod tym najbardziej oczywistym kątem, zbyt podekscytowany tym, jak odsłoniła się z rozmiarem swojej wiedzy. Dotąd przecież popisywała się tylko możliwościami ciała – tańcem, gibkością w trakcie przeróżnych numerów scenicznych. Poczuł ukłucie niepokoju, a potem zganił się za nie. To, że potrafiła, nie znaczyło, że napadała przypadkowych przechodniów i prała im mózgi – tak samo jak on nie atakował z zębami i pazurami każdego, kto krzywo spojrzał w jego kierunku. Oboje mieli w sobie potencjał, by krzywdzić, ale mieli też moralność i empatię, które wciąż wygrywały.
Wyciągnął rękę, ostrożnie muskając opuszkami palców brzeg dłoni, którą Ana uparcie trzymała na jego kolanie.
- Żartujesz sobie – wydusił z nieukrywanym zaskoczeniem, gdy opowieść Laguerre zakończyła się metaforyczną kropką. - Zostawiła cię? – spytał, czując jak cała wcześniejsza gorycz najeża się w jego piersi kolcami, gładko przechodząc w równie nieprzyjemny, ale doskonale teraz ukierunkowany gniew. - Wsadziła cię na statek, wywiozła z kraju i tak sobie po prostu znikła? Mierda, co za... Puta madre – burknął pod nosem, obejmując tą samą dłoń, którą przed chwilą ledwie musnął.
- Nie umiem sobie tego wyobrazić – przyznał po chwili, przełykając litanię szybkich, śpiewnych przekleństw i przestając kręcić głową. Nawet nie zauważył, kiedy zaczął. - To było... W życiu nie słyszałem o większym skurwysyństwie. Nie zasługiwałaś na takie traktowanie. Mierda, wciąż nie zasługujesz – parsknął bez faktycznego rozbawienia, podnosząc jej dłoń do ust i przyciskając do jej wierzchu mocny pocałunek. Serce biło mu mocno w piersi, głowa wypełniała się niemożliwymi planami odnalezienia suki sprzed dziesięciu lat.
Javier Rivera
Wiek : 40
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : jubiler
Anaica Laguerre
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 4
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 186
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 6
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2209-anaica-laguerre#29500
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2215-anaica-laguerre#29679
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2216-anaica-laguerre#29683
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2214-poczta-anaiki-laguerre#29678
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f251-deepwood-drive-3-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2241-rachunek-bankowy-anaica-laguerre#30142
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 4
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 186
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 6
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2209-anaica-laguerre#29500
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2215-anaica-laguerre#29679
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2216-anaica-laguerre#29683
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2214-poczta-anaiki-laguerre#29678
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f251-deepwood-drive-3-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2241-rachunek-bankowy-anaica-laguerre#30142
Zaskoczenie Javiego było w jakiś sposób satysfakcjonujące. To nie tak, że Anaica potrzebowała go szokować, by pragnęła tego do szczęścia – teraz jednak było coś chorobliwie fascynującego w tym, jak łatwo było skontrować jego wcześniejsze oburzenie. On wzbraniał się przed zainicjowaniem rozmowy z Mikiem – ona mówiła mu o tym, jak to samo zrobiła jej kiedyś Farah. On twierdził, że nic przecież nie zrobił i że wyjdzie na frajera, jeśli zapyta Michaela o cokolwiek – ona pokazała mu, jak straszną frajerką była ona sama, wierząc w tak wiele rzeczy, które, jak się potem okazało, nie miały szczególnej racji bytu. To nie była dobra rozmowa. To nie była rozmowa, z której Ana byłaby dumna. Ale to była rozmowa, której – chyba – oboje potrzebowali.
Dziwnie było mówić na głos o czymś, czego przez ostatnie dziesięć lat skutecznie unikała.
Odetchnęła bezgłośnie na dłoń zaciśniętą na jej. Jeszcze przez dobrą chwilę nie wtrącała się, pozwalając wyrzucić Javiemu wszystko, co leżało mu na sercu – całe oburzenie w jej imieniu, wszystkie przekleństwa. Dopiero potem – po zapewnieniach, że to zupełnie nie tak powinno być; po pocałunku przyciśniętym do jej dłoni – uśmiechnęła się nieznacznie, zerkając na Javiego ze spokojem, na który pracowała przez lata.
- Pewnie nie – zgodziła się, bo istotnie, nie zasługiwała. – Tylko, że– – Zastanawiała się przez chwilę, ostrożnie dobierając odpowiednie słowa. – Ona mi nigdy nic nie obiecywała, Javi. Nigdy. To nie ona wsadziła mnie na statek i wywiozła z kraju – poprawiła spokojnie pierwszą niezgodność. – Przez dłuższy czas zapowiadała, że w Port-au-Prince jest tylko przejazdem. Gdy jej wyjazd wreszcie stał się faktem, zapytałam, czy mogę pojechać z nią. Pozwoliła mi, bo dlaczego miałaby nie? Byłam dorosła, mogłam robić, co chciałam. Farah wiedziała, że chciałam się stamtąd wyrwać, że pragnęłam większego świata. Poprosiłam o bilety i ona mi je załatwiła, bo mogła. Ale– – Odetchnęła głęboko. – To nigdy nie był nasz wspólny wyjazd. Wyjeżdżała ona i wyjeżdżałam ja, razem tylko dlatego, że było nam po drodze. – Zawahała się, przygryzła mocno wnętrze policzka. – Wtedy po prostu zupełnie o tym nie pomyślałam – przyznała cicho.
Milczała przez chwilę, układając sobie myśli w głowie.
- Nigdy nie była moją dziewczyną. Nie była za mnie w żaden sposób odpowiedzialna. Sądziłam, że się przyjaźniłyśmy i przez jakiś czas chyba faktycznie tak było, tylko, że – odetchnęła głęboko. – Tylko że ja byłam naiwna, a ona po prostu– – Zawahała się, wzruszyła ramionami. – Byłam naiwna – ucięła krótko.
Chyba nie chciała wchodzić w to głębiej.
Jeszcze przez chwilę zostawiła dłoń w dłoni Javiego, policzek w którejś chwili wrócił na ramię mężczyzny. Siedziała tak przez moment, ciesząc się ciepłem mężczyzny. Gdy potem wyprostowała się i wyłuskała rękę z jego, zrobiła to tylko po to, by wyciągnąć się do szuflady przy łóżku, wyciągnąć woreczek z ziołem i bibułki. Na udzie skręciła skręta, robiąc to z wprawą kogoś, dla kogo to nie tylko nie pierwszy, ale nawet nie dziesiąty raz. Pośliniła papierek, zakleiła samoróbkę, resztę marihuany schowała z powrotem do szuflady. Odpaliła skręta, zapalniczkę rzuciła z powrotem na szafkę. Gdy zaciągnęła się mocno, pierwsze smużki dymu leniwie wyciągnęły się ku uchylonemu oknu.
- Było, minęło, Javi – dodała po chwili spokojnie. – Tęsknię za nią czasem, ale tak naprawdę– – Zamyśliła się. – Tak naprawdę może po prostu tak miało być. Gdyby nie ona, mogłabym wciąż tkwić na Haiti. Gdyby nie ona, mogłabym nigdy nie trafić do Kolorowych. Mogłoby być mi lepiej, ale, szczerze mówiąc, dużo łatwiej mi uwierzyć, że byłoby gorzej. – Wzruszyła lekko ramionami.
- Nie jestem jej wdzięczna – przyznała cicho. – Masz rację, że nie powinnam– Nie zasługiwałam, żeby mnie tak potraktowała. Ale to już się stało – a ja wyciągnęłam z tego, co mogłam – podsumowała.
Wciąż to robiła. Ze wszystkich okoliczności wyciągała tyle, ile mogła, prąc przez życie z determinacją kogoś, kto widział biedę, żył w biedzie, pamiętał, jak to jest być głodnym – i nie chciał nigdy więcej do tego wracać.
Podsunęła Javiemu skręta do ust – nie pytała, czy chciał; po prostu się dzieliła.[/b]

Ostatnio zmieniony przez Anaica Laguerre dnia Wto Lis 12 2024, 17:43, w całości zmieniany 1 raz
Anaica Laguerre
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : Iluzjonistka i tancerka, dama do towarzystwa
Javier Rivera
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 183
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 6
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2211-javier-rivera
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2249-javier-rivera
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2248-poczta-javiera
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f253-deepwood-drive-15-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2250-rachunek-bankowy-javier-rivera
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 183
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 6
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2211-javier-rivera
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2249-javier-rivera
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2248-poczta-javiera
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f253-deepwood-drive-15-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2250-rachunek-bankowy-javier-rivera
Jeszcze nie przekładał opowieści Any i emocji, które wyciekały z jej słów na to, co powiedziała mu o Mike'u – prawdę powiedziawszy, w ogóle nie planował tego robić. Nie świadomie w każdym razie. Mike, chociaż znał go już długo, nie miał w oczach Javiera takiego priorytetu jak Anaica – ba, nawet jego połowy. Przegrywał już na starcie, niezależnie od tego co by zrobił i co powiedział. Ot, niesprawiedliwość losu – jedna z wielu.
Złość wypłynęła z Rivery tak łatwo, jakby był pełnym jej balonikiem, do którego ktoś zbliżył się z igłą, chociaż zwykle potrafił trzymać ją na krótko, nie ekscytować się za bardzo i za szybko, bo stamtąd była już prosta droga do obsypania się łuskami. Gdy Anie działa się krzywda – nawet jeśli przywoływała tylko jej odległe, wyblakłe już częściowo wspomnienie – dotychczasowa smycz najwyraźniej zawodziła.
Ona mi niczego nie obiecywała.
Wargi mężczyzny wykrzywiły się w grymasie, kiedy paralela walnęła go metaforycznie między oczy z siłą rzuconej cegłówki. Nachmurzył się, usilnie odpychając oczywiste teraz skojarzenia i wciskając je do małego, ciasnego pudełka, które zamierzał upchnąć w jakimś kącie, a potem zapomnieć o nim na jakiś czas. Nie miał najmniejszej ochoty myśleć o czymś, co nie byłoby teraz Aną i jej problemami, jej potrzebami. Tak było też o wiele łatwiej.
Krajało mu się serce, gdy słuchał i im więcej szczegółów dodawała Laguerre do zarysowanego wcześniej obrazu – tylko jedna, egoistyczna jego część przytakiwała, że istotnie, może tak było lepiej, bo teraz była tutaj, z nim.
- Może – przyznał powoli, wcale do tego nieprzekonany. Z jednej strony nie wierzył w to, by piekielne siły zarysowywały dla każdego odgórny plan, a z drugiej trzymał się ślepo wiary w to, że Lucyfer personalnie naznaczył go odmiennością w jakimś celu. Rozsądek gryzł się z głębszym przekonaniem.
Przyglądał się bez słowa, jak ostrożnie wyciągnęła się do szafki, wyciągnęła z niej bibułkę i torebkę z suszem, rolując sobie skręta – specyficznego zapachu po podpaleniu nie dało się pomylić z niczym innym. Mógł powiedzieć wiele rzeczy – że Farah powinna powiedzieć cokolwiek, nawet jeśli niczego Anie nie obiecywała, że należało jej się chociaż minimum w postaci informacji, że po zejściu na ląd w Stanach, zostanie całkiem sama – ale hipokryzja podchodziła mu do gardła kwaśnym posmakiem.
Pochylił się nieco, kiedy Laguerre podsunęła mu napoczętego skręta do ust i zaciągnął się z wprawą kogoś, kto nie robił tego pierwszy raz. Przytrzymał na chwilę dym, zanim wypuścił go powoli, z wyraźnym rozmysłem, przypominając sobie inne gorzkie słowa Anaiki wypowiedziane jeszcze na Florydzie. Czy to był dobry moment, by je przywołać? Niekoniecznie.
- Cieszę się, że jesteś tutaj, a nie na Haiti – przyznał, pozwalając egoistycznej nucie wybrzmieć bez kompromisu. - Ale krew mi się gotuje, że ktoś cię tak potraktował. Nawet jeśli nic nie obiecywał – dodał, układając znów dłoń na ciepłym udzie Any, ostrożnie przesuwając palcami po miękkiej skórze. - Pij herbatę, querida. Dolałem ci do niej eliksiru – wymamrotał miękko, nie zapierając się przed kolejnym podsuniętym mu buchem.
Siedzieli przez chwilę w ciszy, która zawieszona była w tym dziwnym limbo, którego nie sposób było jednoznacznie określić ani jako nieprzyjemnego, ani komfortowego. W tej ciszy było coś elektrycznego, niepokojącego.
- Ana? – rzucił cicho, przekrzywiając nieco głowę, powstrzymując się jednak przed wsparciem policzka na kędzierzawej czuprynie. - To, co mówiłaś o używkach w Kolorowych – zaczął ostrożnie, czekając przez moment, czy przerwie mu w pół zdania. Nie przerwała. - Jak to jest? Bierzecie przy każdym show?
Javier Rivera
Wiek : 40
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : jubiler
Anaica Laguerre
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 4
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 186
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 6
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2209-anaica-laguerre#29500
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2215-anaica-laguerre#29679
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2216-anaica-laguerre#29683
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2214-poczta-anaiki-laguerre#29678
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f251-deepwood-drive-3-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2241-rachunek-bankowy-anaica-laguerre#30142
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 4
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 186
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 6
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2209-anaica-laguerre#29500
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2215-anaica-laguerre#29679
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2216-anaica-laguerre#29683
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2214-poczta-anaiki-laguerre#29678
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f251-deepwood-drive-3-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2241-rachunek-bankowy-anaica-laguerre#30142
Kiedyś, na początku, miała do Farah strasznie dużo żalu. Gdy opadł pierwszy szok z byciem pozostawioną samą sobie i pierwszy lęk o to, jak sobie poradzi; gdy zaczepiła się w Kolorowych i upewniła, że będzie miała za co kupić sobie ciepłą kolację; gdy znalazła dach nad głową, gdy zdobyła pierwszych znajomych – właśnie wtedy żal stał się najbardziej gorzki, najbardziej bolesny, najtrudniejszy do udźwignięcia. Anaica dużo wtedy przepłakała. Dużo patrzyła w sufit, próbując poukładać sobie wszystko w głowie. Na całą masę a gdyby... odpowiadała – nie wiem. Bo nie wiedziała. Prawie nic wtedy nie wiedziała.
Mijały jednak kolejne tygodnie, miesiące, lata i w którymś momencie uderzyła ją świadomość, że świat wcale się nie skończył. Poradziła sobie – poradziła sobie na nabrzeżu, oszołomiona portowym tłumem; poradziła sobie na ulicach Saint Fall i w Kolorowych. Poradziła sobie i wcale nie potrzebowała do tego Farah.
Teraz, po latach, było jej już tylko zwyczajnie przykro.
Uśmiechnęła się przelotnie na słowa Javiego, westchnęła bezgłośnie na ciężar dłoni na udzie. Rivera upomniał ją, przypominając o herbacie i Anaica posłusznie upiła kolejny łyk czy dwa z kubka. Jeszcze przez dobrą chwilę niewiele mówiła. Piła, paliła, skupiała się na cieple dłoni Javiego na swojej odsłoniętej skórze i podsuwaniu mu skręta w mniej więcej równym tempie, co zaciągała się z niego sama. Jeden wdech dla niej, drugi dla niego. Ana nie spieszyła się, by wznowić rozmowę i Rivera też tego nie robił. W efekcie siedzieli w ciszy – niekoniecznie kojącej, ale też nie niekomfortowej – aż do kolejnego pytania. Te – ostrożniejsze, bardziej niepewne – powinno prawdopodobnie pojawić się między nimi już jakiś czas temu. Tylko, że wcześniej Javi nie wiedział, a Anaica nie widziała powodu, by mówić mu o Kolorowych zbyt wiele.
Teraz też nie była pewna, czy rzeczywiście chce o tym rozmawiać. Tylko, że Rivera pytał, a Ana potrzebowała ledwie chwili by zdecydować się na postawienie wszystkiego na jedną kartę. Szczerość. Kiedy ostatnio otwierała się przed kimkolwiek tak bardzo?
- Nie przy każdym. I nie wszyscy – odpowiedziała powoli, starannie dobierając słowa. To, że nie przerwała Javiemu w pół słowa nie oznaczało, że wiedziała, co mu powiedzieć. Jak wyjaśnić, że–
Odetchnęła powoli.
- Ale większość. I często – dokończyła. Bo może nie każde show, ale co drugie czy trzecie; a już na pewno wszystkie te, na których ludzi przychodziło najwięcej, które były najbardziej głośne, które ciągnęły się późno w noc. I może nie wszyscy – ale większość artystów Kolorowych miała taką czy inną używkę, która pomagała im–
Przetrwać to strasznie duże słowo, ale czasami chodziło właśnie o to.
- Niektórzy po prostu to lubią – kontynuowała spokojnie po chwili przerwy. – Ale dla wielu – dla większości – z nas to po prostu sposób, by sobie poradzić. Lubimy występować. Lubimy lśnić na scenie. Lubimy, gdy na nas patrzą. – Powoli wciągnęła powietrze i równie powoli je wypuściła. – Ale nie lubimy dłoni pod sukienką, pieniędzy wpychanych za dekolt, obleśnych komentarzy rzucanych przez mężczyzn, którzy niczego sobą nie reprezentują, ale sądzą, że im wolno, tylko dlatego że my tańczymy, a oni nam za to płacą.
Ten problem nie dotyczył tylko kobiet – mężczyźni występujący w Kolorowych także z tym wszystkim się spotykali. Wyzywani od kolorowych czy zabawek – czasem od pedałów, bo kolorowe stroje przecież mówiły same za siebie. Klepani po tyłkach, nagabywani przez nachalne klientki. W Kolorowych tancerek było jednak więcej, co oznaczała, że i skala problemu była w ich przypadku większa.
Przez dłuższą chwilę przytrzymała dym w płucach nim wypuściła go w kłębie dymu.
- Nikt nie da nam zrobić tam krzywdy. Mamy ochronę. Twoja siostra też o nas dba. Tylko, że– – Uśmiechnęła się krzywo. – Dba też o biznes, musi dbać, więc są kompromisy, na które wszyscy musimy pójść. Wszyscy, czyli my. Jej gwiazdy – dodała bardziej kąśliwie niż zamierzała.
- Dasz klientowi po łapach i nie dostaniesz napiwków – nawet, jeśli całą noc wypruwasz sobie na scenie żyły. Każesz klientowi spierdalać i nie zostawi w barze tyle pieniędzy, by jego wizyta nam się opłacała. – Uciekła wzrokiem. – Godność nie jest w cenie. Więc radzimy sobie, jak możemy. Działa. – Wzruszyła lekko ramionami.
Wahała się przez chwilę, kołysząc kubkiem leniwie.
- Valerio Paganini – rzuciła nagle i uniosła spojrzenie. Nie wiedziała, czy Javi go znał, ale była absolutnie pewna, że kojarzy nazwisko. Każdy kojarzył. – Jego ludzie dbają, by nikt nas nie skrzywdził. – Odetchnęła powoli. – On sam dba o to, by nikt nie skrzywdził mnie.
Gdy zabiera mnie ze sceny, zabiera mnie dla siebie, bawię się w Kolorowych znacznie lepiej.
- A jednak nawet Valerio nie wystarcza, żebym– – zaśmiała się krótko i potrząsnęła głową. Nie dokończyła.
Przecież to właśnie Valerio przynosił jej czasem prochy. Przecież sam nierzadko wciągał koks z jej uda.
Anaica Laguerre
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : Iluzjonistka i tancerka, dama do towarzystwa
Javier Rivera
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 183
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 6
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2211-javier-rivera
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2249-javier-rivera
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2248-poczta-javiera
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f253-deepwood-drive-15-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2250-rachunek-bankowy-javier-rivera
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 183
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 6
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2211-javier-rivera
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2249-javier-rivera
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2248-poczta-javiera
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f253-deepwood-drive-15-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2250-rachunek-bankowy-javier-rivera
Z głową zwróconą w jej kierunku. Javi przyglądał się bez słowa, jak posłuchała i zaczęła sączyć herbatę ze środkiem przeciwbólowym. Nie był pewien, czy to nie pewien przerost formy nad treścią – w końcu specyfiki, które kupował dla siebie, musiały już być po tylu latach naprawdę mocne – ale mieli w tej chwili większe zmartwienia niż potencjalny rozstrój żołądka. Zadał jej pytanie o używki, bo odkąd o tym wspomniała, nie mógł się pozbyć tej myśli. Była z nim ciągle, jak ciche, ale wyjątkowo uparte zwierzę domagające się uwagi i kręcące pod nogami, póki się o nie nie potknął.
Nigdy nie pytał Carmen o to, jak zarządzała swoimi biznesami – nieważne czy były nim Kolorowe, zakład jubilerski, czy inne miejsca, o których istnieniu mógł nie mieć pojęcia. Nie interesowało go nic, co wiązało się z obowiązkami pani dyrektor, póki sam mógł do woli bawić się w pracowni, a nic nie blokowało dostępu do kolejnych dostaw. Wiedział, że to naiwne i wygodne, tylko dotąd ta niewiedza nie wybuchła mu w twarz. Nie potrząsnęła częścią fundamentu i nie spędzała snu z powiek w ten sam sposób, w jaki robiła to teraz.
Martwił się o Anę.
Nie umknęło mu, że zaczęła odpowiadać w sposób niejako pozbawiony emocji, ale szybko porzuciła maskę chłodnej nonszalancji, czy tego chciała czy nie. Prędko zrozumiał dlaczego, mimowolnie wyobrażając sobie wszystkie te wulgarne zachowania, z jakimi mieli do czynienia artyści. Nie miał złudzeń, że Ana przez swoje wygadanie miała takich sytuacji mniej – miał oczy, widział jak bardzo była atrakcyjna. Czy nie właśnie z tego powodu zainteresował się nią ten pierwszy raz w Kolorowych, gdy o uszy obiło mu się, że można ją było wynająć jako plus jeden na przyjęcia? Nie był wcale lepszy od wszystkich tych obleśnych mężczyzn, o których mówiła. Też z początku widział tylko opakowanie. Też wyobrażał sobie, co mógłby z nim zrobić. Lepsze – jeśli w ogóle mógł to tak nazwać – było tylko to, że nie pchał jej rąk pod spódnicę.
Tamte dni wydawały się tak bardzo, bardzo odległe.
Zmarszczył brwi, nie przestając gładzić jej uda, gdy mówiła o Carmen, o ochronie, o biznesie który musiał się kręcić, nie zważając na komfort i godność swoich gwiazd. Syknął cicho przez zęby, otwierając już usta, by coś powiedzieć, gdy Ana przerwała mu imieniem Valerio. W pierwszej chwili nie rozumiał, w jaki sposób Włoch miałby się łączyć z interesem należącym do jego siostry, ale prędko stało się to jasne. Ochrona. Czy sam z niej nie korzystał w zamian za bycie na zawołanie, kiedy Paganini potrzebował nowych błyskotek?
Zmarszczka między brwiami Javiego pogłębiła się, gdy Ana przyznała się do specjalnego traktowania, a trybiki przeskoczyły pod czaszką w sposób, od którego mężczyzna poczuł lodowaty chłód. Mimowolnie mocniej zacisnął palce na tkliwym udzie Laguerre, nagle mając w głowie tysiąc sposobów na to, jak dobrać się do Paganiniego, jeśli ją krzywdził. Wystarczyło naprawdę niewiele – źle zaklęty kamień, który wypaliłby właścicielowi w twarz. Naszyjnik zaciskający się na szyi jak garota. Broszka, której szpilka wyskoczyłaby z zapięcia, szukając drogi do serca.
- Zmusza cię do czegoś za tę ochronę? – spytał powoli, nie próbując nawet ukrywać emocji, wyraźnego drgnięcia i błysku w oku. Nie odgrażał się, że jeśli faktycznie tak było, odpłaciłby się w jakiś sposób Valerio, ale Ana mogła się tego bardzo łatwo domyślić.
Nigdy nie byłby tak głupi, by atakować Paganiniego z frontu. Zrobiłby to podstępem, wymierzonym albo w niego, albo w jego najbliższą rodzinę – najłatwiej byłoby we Frankie. Lubili się przecież. Niczego by nie podejrzewała.
Zacisnął mocno zęby, niemal słysząc w uszach ich zgrzyt, gdy szybko porzucił próby odepchnięcia tych pierwszych, brutalnych podszeptów gadziego mózgu. Nie chciał nikogo krzywdzić, ale priorytety ustawiał z niezwykłą wręcz łatwością, kiedy przychodziło do jego bliskich. Rodzina, a potem cała reszta świata – Ana też już była jej częścią, chociaż przez gardło Javiego nie przeszło jeszcze nawet proste kocham cię.
Javier Rivera
Wiek : 40
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : jubiler