Witaj,
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
Loża prywatna
Położony na tyłach głównej sali mniejszy pokój gwarantuje nieco większą prywatność i dedykowaną klientom obsługę. Niezbyt duże pomieszczenie jest nie mniej barwne od głównej części klubu, podobnie jak tam rozbrzmiewają tu też charakterystyczne rytmy Karaibów - choć odpowiednio cichsze niż na głównym parkiecie, by umożliwić rozmowę. Na życzenie klientów - i za dodatkową opłatą - w loży mogą odbywać się także prywatne pokazy tańca, iluzji, czy nawet krótkie spektakle jednego aktora.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Valerio Paganini
ILUZJI : 20
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 9
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t568-valerio-paganini
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t599-valerio-paganini#3313
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t600-poczta-valerio#3315
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f122-red-poppy-1-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1102-rachunek-bankowy-valerio-paganini#10370
ILUZJI : 20
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 9
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t568-valerio-paganini
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t599-valerio-paganini#3313
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t600-poczta-valerio#3315
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f122-red-poppy-1-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1102-rachunek-bankowy-valerio-paganini#10370
10 maja, 1985

Muzyka zamienia świat w kolorowe sny (gdy dotykam ciebie).
Miękkie kształty, obłe granice, przyciemniony blask, a nad tym wszystkim woń kadzideł, perfum i grzechu — kolejność przypadkowa i nieistotna; w karaibskiej utopii wszystko jest dokładnie takie, jak powinno. Kolorowe sny to przedziwny punkt na mapie Little Poppy — są ani otwarte, ani zamknięte; ani puste, ani pełne.
Stają się dokładnie tym, przed czym przestrzega nazwa — miejscem ze snu. Wrażenie podsycają dyskretne światła, pulsująca, ale przytłumiona muzyka, barwy na ścianach, na podłogach, na zasłonach, na skórach; bieli tu niewiele, za to sporo brązu i czerni w odcieniach, których nazwanie zajęłoby całą noc.
Valerio nie ma tyle czasu; znajome korytarze witają go basem, ruchem, ciepłem ciał — tu na każdym kroku czeka coś obcego i zakazanego, coś, co nie powinno istnieć, ale pod osłoną nocy rozkwita i wypełnia płuca słodką wonią kolorowych drinków i błyszczących od potu ciał.
Ti amo, powiedział Paganini lata temu; kocham was, sny barwne i zabronione.
Miłość trwa do dziś — kicz i energia, seks i ruch dają nadzieję, przypominają, że świat będzie trwać, że zima życia wreszcie minie, że lato będzie gorące, usta chętne, oczy rozpalone, a ciało obok — znajome. Przytłumiona zieleń dolarów sunie przez bar — tacka wypełnia się drinkami, których Valerio nawet nie próbuje nazwać; są radosne, są śliczne, są w dobrych rękach; kelnerka zgarnia tacę i płynnie prowadzi go do loży. Zna drogę — mógłby trafić z zamkniętymi oczami, po awarii prądu, oślepiony albo wpatrzony w kobiece piersi, które podskakują przy każdym kroku w biustonoszu zbyt ciasnym, żeby był dobry dla krążenia; to ostatnie właśnie uskutecznia.
Grazie, mia cara — kelnerka ma długie nogi, ciemne włosy i skórę o woni lawendy; w każdą inną noc zapytałby, czy zostanie z nim na drinka — nie mogę, mon ami, odparłaby z rozkosznym, francuskim akcentem, ja tu tylko serwuję — ale dziś plan Paganiniego ma imię i sto jeden piegów na nosie. Przy barze powiedział, że zaczeka na nią w prywatnej loży; barman z szerokim uśmiechem odparł oui, oui, monsieur Valerio.
Dobry klient to taki, który wraca; najlepszy klient to taki, który ściska dłoń właściciela i mówi familia Paganini oferuje usługi w ochronie klubu. Sąsiedzi muszą trzymać się razem — Palazzo jest tylko pięć ulic stąd.
Kanapa ugina się pod ciężarem ciała, skrzypnięcie zagłusza przesączana przez głośniki muzyka. Każda nutka zagęszcza powietrze — jego konsystencję podkręca dym cygara; siny, słodkawy, wyjątkowo niedemokratyczny, bo skręcany na udzie Kubanki, której gorąca skóra z powodzeniem mogłaby przerwać zimną wojnę.
W Kolorowych snach nikogo nie obchodzą żelazne kurtyny; liczą te tylko te w drzwiach — pełne barwnych koralików uderzających o siebie, kiedy w ruch wprawia je dołączające do loży ciało.
Amore — uśmiech zaczyna się w kącikach oczu i rozlewa po twarzy — wysunięte z ust cygaro radośnie dymi między palcami, swobodnie wyciągnięte nogi krzyżują się w kostkach, wolna dłoń unosi się w górę, jakby Paganini zamierzał zacisnąć w pięści powietrze, które oddziela go od drzwi i gwiazdy wieczoru. — Stęskniłaś się?
On okrutnie.
Strasznie.
Boleśnie.
Cztery tygodnie bez towarzystwa tych ust to o trzy za dużo.
Valerio Paganini
Wiek : 33
Odmienność : Rozszczepieniec
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : szef egzekucji dłużników familii
Anaica Laguerre
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 4
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 186
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 6
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2209-anaica-laguerre#29500
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2215-anaica-laguerre#29679
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2216-anaica-laguerre#29683
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2214-poczta-anaiki-laguerre#29678
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f251-deepwood-drive-3-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2241-rachunek-bankowy-anaica-laguerre#30142
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 4
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 186
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 6
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2209-anaica-laguerre#29500
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2215-anaica-laguerre#29679
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2216-anaica-laguerre#29683
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2214-poczta-anaiki-laguerre#29678
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f251-deepwood-drive-3-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2241-rachunek-bankowy-anaica-laguerre#30142
Najpierw, jeszcze na początku, z troską pytali ją, czy ją nagabuje, zmusza do czegoś, czy trzeba jej pomóc. Wychodziła na scenę, a on już tam był. Schodziła z niej i barman podsuwał jej drinka, za którego nie płaciła, pytając jednocześnie, czy zna tego mężczyznę. Nie znała, nie od początku – szybko to naprawiła.
Potem zaczęli komentować, rzucać kąśliwe uwagi, jakoby była zapłatą za bezpieczeństwo klubu – bo łatwiej było oddać ją niż co miesiąc odstępować gruby plik banknotów. Każdy kolejny drink, każdy upominek zostawiony w pokojach artystów, każde spojrzenie, których z czasem posyłał jej coraz więcej – wszystko to kosztowało ją kolejną garść plotek, kolejny zestaw złośliwości, z których ta, że się sprzedaje wcale nie była najgorszą.
W którymś momencie mówiono z goryczą, że promyczek prowadza się z bandytą, uśmiechano krzywo na napiwki, wyraźnie wyższe, gdy akurat odwiedzał lokal. Za jej plecami szeptano że była łatwa, że zamarzyła jej się kariera przez łóżko odpowiednio bogatego protektora, że wolała zarabiać własnym ciałem niż własną magią. Patrzono z niechęcią, gdy wsuwał jej dłonie pod sukienkę – innym razem zazdroszczono, gdy kradł jej tak rozkosznie miękkie, słodkie pocałunki.
Z czasem przestano mówić, przestano krzywo patrzeć. Valerio Paganini był przecież ulubionym klientem, Anaica była tutejszą gwiazdką, a wszystko inne – wszystko inne, okazuje się, nie było wcale aż tak ważne, by mówić o tym przez kolejne miesiące, lata.
Teraz nikt już nie komentował, gdy mężczyzna pojawiał się w klubie, gdy zamawiał więcej alkoholu niż przeciętny klient klubu zamawiał przez tydzień, gdy bez wcześniejszej rezerwacji zajmował prywatną lożę – i gdy rzucał jej nazwisko.
- Masz gościa, Piegusku – rzucał barman, gdy schodziła ze sceny, a Ana uśmiechała się wtedy z mieszanką rozbawienia i głodu, bo zawsze wiedziała, kto na nią czekał.
Z pewnością nie Javier. O nim nikt w klubie nie mówił w ten sposób.
Nie przebierała się, pozostając w kolorowej, kusej sukience, w której jeszcze przed momentem prężyła się na scenie. Dziś był wieczór tańców, nie plotła więc iluzji, za to karmiła gości marzeniami niemożliwymi do spełnienia. Gdy wracała za kulisy, była bardziej zmęczona, ale, jednocześnie, bardziej łasa na gwałtowne emocje, słodkie słówka, czuły – lub nie – dotyk.
Stanęła w progu loży, pozwalając, by kolorowe koraliki wsparły się na chwilę na jej skórze, pogładziły odsłonięte ramiona, brzuch, zaczepiły się o sukienkę nieudolnie sięgając po uda. Jeszcze przez chwilę kolorowe światło głównej sali odbijało się tęczą na błyskotkach zdobiących palce, nadgarstki, dekolt i uszy Anaiki. Jeszcze przez moment głośna, żywa muzyka wdzierała się agresywnie w ciasne, duszne wnętrze loży.
- Nie. Właściwie to nie – odparła miękko i uśmiechnęła się leniwie.
Cztery kroki – może pięć, wszak dzisiaj była na obcasach, a to wymagało nieco większej gracji, drobienia i kołysania biodrami – dzieliły ją od mężczyzny, do którego lgnęła od nieprzyzwoicie wręcz dawna. Pokonała ten dystans niespiesznie, aż do ostatniej chwili niepewna, jak bardzo chce się z Paninim droczyć.
Nie chciała. Nie aż tak.
Zatrzymała się tuż przy nim, śmiało wplotła palce w jego włosy, pierwszą czułość zastępując zaraz lekkim szarpnięciem. Zmusiła mężczyznę, by odgiął głowę i pochyliła się, wpijając w jego wargi zachłannie.
- Cztery tygodnie, bandyto – wymruczała, śmiało sięgając po określenie, w którym od dawna nie kryła się już żadna złośliwość, a tylko rozbawienie, czułość, głód, przekora – zależnie od nastroju.
- Nie było cię cały miesiąc. Zdążyłam się odzwyczaić – kontynuowała.
Nie było w tym ani grama prawdy, a Anaica nie starała się choćby udawać, że było inaczej.
Kochasz go?, zapytała ją kiedyś jedna czy druga z tutejszych artystek, tego miesiąca, gdy Valerio przychodził do Snów szczególnie często. Laguerre roześmiała się wtedy, szczerze rozbawiona, bo to był naprawdę głupi pomysł.
Nic, co łączyło ją z Paganinim, nie stało nawet w pobliżu miłości.
Z westchnieniem opadła na kanapę obok mężczyzny, bez zaproszenia sięgnęła po jednego z drinków – żółciutki, słodki, o smaku, którego nie próbowała teraz nazywać. Założyła nogę na nogę, rozparła się na poduchach wygodnie, przyjrzała Paganiniemu uważnie, wreszcie uśmiechnęła łobuzersko, raz jeszcze unosząc szklankę do ust.
- Nowa panna w końcu tobą wzgardziła? – spytała z rozbawieniem, bo przecież doskonale wiedziała, że Valerio nie wytrzymałby miesiąca bez kobiety, skoro więc nie przychodził – pewnie miał inną. Jakiś nowy eksperyment, nową, śliczną buźkę – może do tego sympatyczną, a może po prostu naiwną. Dziewczynkę, która rzeczywiście mogła mężczyzną wzgardzić – chociaż, chcąc być zupełnie szczerą, Ana musiałaby przyznać, że w to nie wierzy. Że to raczej on, Paganini, znów się zmęczył, a może po prostu znudził. A może zatęsknił, bo to przecież mu się zdarzało. Tak jak i jej.
Nie musieli się kochać, żeby regularnie szukać swojego towarzystwa.
Anaica Laguerre
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : Iluzjonistka i tancerka, dama do towarzystwa
Valerio Paganini
ILUZJI : 20
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 9
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t568-valerio-paganini
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t599-valerio-paganini#3313
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t600-poczta-valerio#3315
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f122-red-poppy-1-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1102-rachunek-bankowy-valerio-paganini#10370
ILUZJI : 20
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 9
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t568-valerio-paganini
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t599-valerio-paganini#3313
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t600-poczta-valerio#3315
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f122-red-poppy-1-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1102-rachunek-bankowy-valerio-paganini#10370
Ma perché lei? pytał Matteo osiem lat temu — sny wciąż były kolorowe, noce dłuższe, oni młodsi, muzyka tak samo głośna. Dlaczego ona?
Perché? śmiał się Valerio znad zbyt słodkiego drinka, obserwując, jak znika na zapleczu; wtedy scena była dla niej niespełnionym marzeniem, niewiadomą przyszłością, wielkim być—albo—nie—być.
Bo mogę.
Bo mógł; bo była nienapoczętym cukierkiem, czekoladką w sreberku, słodkim uśmiechem i kolanami, które wciąż drżały, kiedy nosiła obcasy dłuższe od kutasów połowy mężczyzn obserwujących jej kołyszące się biodra. Osiem lat temu mógł otworzyć opakowanie i zjeść zawartość, a potem zapomnieć, że istniała — kapryśny apetyt zmienił się zanim strzeliło sreberko; Valerio szukał czegoś kwaśnego. Czegoś, co błyszczało na scenie, zamiast o niej marzyć; głód zaspokoił aperitivo z innej tacki — Paganini uznał, że zaczeka.
Na debiut na scenie — najgłośniejsze bravissimo należało do niego — i moment, kiedy utkana z prezentów, drinków, spojrzeń, dotyku i cichych allora, mia cara, powiedz mi, o czym marzysz szeptanych do ucha zmieni ich w coś ładnego. Wyjątkowego. Coś, co mąci kolorowe sny i zsyła koszmary; kiedyś powiedziała Valerio, jeden z panów śledzi dziewczyny — dwie noce później uśmiechał się z dłonią między ciepłymi udami i rozleniwionym amore, z połamanymi nogami już nikogo nie pośledzi na ustach.
Kilkanaście miesięcy później nadal istnieją w barwnym śnie; na jawie są dla siebie nikim — ale tutaj?
Tutaj są wszystkim, czym tylko zechcą.
Szczęk koralików nawołuje spojrzenie; kolorowy plastik tańczy na skórze, ociera się o ramiona, gubi w gładkich liniach ciała i dotyka wszędzie tam, gdzie powinien dotykać on — nadal na kanapie, wciąż za daleko. Zza pleców Any bucha radosne, złoto—fioletowe światło; w cztery (pięć? Liczyłby, gdyby cyfry inne niż due — dwa, on i ona, miały jakiekolwiek znaczenie) kroki zostawia za sobą armię emerytów, pośmiertną copacabanę, pierdolony Legion Egzotycznych Fanatyków. Cichnie szczęk drinków i taniec bilonów na szkle — w loży słychać tylko muzykę, stuknięcia obcasów, oddechy, słowa i pragnienia.
Nie?
Razem z leniwym uśmiechem na miękkich ustach rozpoczyna się runda pierwsza; jest bliżej, coraz bliżej — Valerio musi przestroić wzrok, żeby w ultraostrości widzieć kołysanie bioder, lśnienie skóry, każdego piega, pieprzyk, kropelkę potu o smaku skończonego show; chodź, amore, potęsknijmy razem.
Chodź.

Wplecione w palce włosy delikatne są tylko przez sekundę; przez pozostałe dziesięć zadają ból — odchylona w tył głowa powtarza tylko jedno słowo, którego mantra zalewa ciało razem z żarem pocałunku.
Più; więcej.
Wolna dłoń na oślep — trafiłby po ciemku, po śmierci, rozszczepiony — odnajduje drogę do wciąż wilgotnego karku; przyciąga ją bliżej, zachłanność zamienia się w głód — Ana jest słodka, Valerio ma apetyt, zahaczające o dolną wargę zęby obiecują, że to dopiero początek.
Forte; mocniej.
Sen wymyka się z rąk, usta — zamiast na pocałunku — zaciskają się na cygarze; dym tym razem smakuje zadowoleniem. Cztery tygodnie temu świat wyglądał inaczej; cztery tygodnie temu na tej samej kanapie zgubiła przez niego kolczyk.
Liczyłaś ty też liczyłeś; nieświadomie, bez przywiązania, z ośmioma kobietami po drodze. — Czyli tęskniłaś czyli ty też—
Radośnie żółty drink w jej dłoni — amore, ananas? To chyba dla mnie — i radośnie ciepłe udo w jego; dłoń swobodnie opada na odsłoniętą nogę, opuszki palców zaczynają grę w odkrywanie; ile kółek zatoczą, zanim pod skórą przebiegnie dreszcz?
Vai tranquilla. Przyzwyczaję cię od nowa — odchylona głowa odsłania krtań, trzy rozpięte guziki ciemnej koszuli dopiero składają obietnicę odsłonięcia więcej; obłok światła z kolorowej lampy nad ich głowami rozsiewa po ciele Any barwne plamki. Błękit na piersiach, czerwień na brzuchu, róż na policzku — może to rumieniec? — i cała tęcza w spojrzeniu; mógłby przyzwyczajać ją od nowa za każdym razem.
Która kobieta chciałby wzgardzić tym? — krótkie, zachrypłe, okrutnie ubawione ha; gorąca dłoń przesuwa się wyżej i zahacza o miękką skórę wnętrza ud. Wie, która by nie wzgardziła; właśnie pije jego drinka i uśmiecha się w sposób, w który potrafi tylko ona.
Byłem zajęty.
Nigdy nie mówi jej prawdy; nie spowiada się z życia, do którego nie dostała biletu wstępu.
I rozkojarzony.
Nigdy nie mówi wprost; nie wymienia nazwisk, imion, paragrafów złamanych praw.
I bardzomolto, molto; odłożone do popielniczki cygaro nadal dymi, ale właśnie traci na znaczeniu — bardzo niedobry.
Odległość wymieniona na bliskość, swobodny dotyk na intencję. Nachylone ciało zaciera granicę, gdy dłoń przesuwa się wyżej — nieudolna imitacja sukienki przestaje bawić się w udawanie; wystarczą palce, których dotyk szepcze sprawdzam — ile sekund minie, zanim skrzyżowane nogi przypomną sobie, że istnieją wygodniejsze pozycje?
Zasługuję na nagrodę.
Słowa przy uchu, oddech na szyi, Valerio—pierdolony—Paganini wszędzie; usta zahaczają o miękką skórę tuż pod linią żuchwy, kiedy cztery tygodnie nieobecności zmieniają się w obietnicę odkupienia grzechu — wystarczy popełnić pięć nowych.
Valerio Paganini
Wiek : 33
Odmienność : Rozszczepieniec
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : szef egzekucji dłużników familii
Anaica Laguerre
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 4
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 186
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 6
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2209-anaica-laguerre#29500
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2215-anaica-laguerre#29679
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2216-anaica-laguerre#29683
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2214-poczta-anaiki-laguerre#29678
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f251-deepwood-drive-3-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2241-rachunek-bankowy-anaica-laguerre#30142
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 4
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 186
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 6
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2209-anaica-laguerre#29500
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2215-anaica-laguerre#29679
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2216-anaica-laguerre#29683
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2214-poczta-anaiki-laguerre#29678
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f251-deepwood-drive-3-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2241-rachunek-bankowy-anaica-laguerre#30142
Kiedyś zastanawiała się, gdyby to jej koleżanki miały rację, a ona faktycznie się zakochała. Jakby to było, gdyby poza własnym ciałem – i odrobiną magii – oddała mu też to, co delikatniejsze, kawałek serca albo może tę tęsknotę, w której towarzystwie zasypiała tak często. Czy potrafiłby je uszanować? Raczej nie – nie sądziła, by umiał.
Może dobrze więc, że gdy wreszcie faktycznie straciła głowę, to nie Valerio był źródłem jej szaleństwa. Paganini robił z nią bardzo wiele rzeczy, budził w niej bardzo wiele rzeczy, żadna z nich nie sprawiała jednak, by Anaica nie mogła potem zasnąć, przewracając się z boku na bok z nadmiarem pytań szumiących jej w głowie. A to było dobre, bo oznaczało teraz, że mógł pomóc jej zapomnieć.
Roześmiała się lekko, gdy wytknął jej tęsknotę, nie nazwała tego, co oboje wiedzieli – że liczyli oboje, tęsknili oboje i teraz, w kolorowej loży, oboje nie byli jeszcze gotowi rozmawiać. Sięgnął po jej udo – ona bez skrępowania prześlizgnęła się wzrokiem po odsłoniętym gardle, skrawku śniadej skóry wyglądającej spod rozpiętej koszuli. Przesunął dłoń wyżej – wciąż niespiesznie sączyła drinka, jego drinka, nie zwracając uwagi na gęsią skórkę, jaka obsypała jej ciało pod wpływem dotyku. Anaica była wrażliwa. Oszołomiona atencją – tą na scenie i tą tutaj. Upokojona kolorami, muzyką, brawami, słodkim alkoholem wypitym z innymi artystami, wspomnieniem dotyku rąk jej partnera ze sceny – i teraz, zapachem Valerio, jego własnym głodem, cieniem w jego spojrzeniu, ciężarem jego dłoni na własnym udzie.
Właściciel klubu tylko na początku patrzył krzywo na rumieńce na policzkach i rozchełstanie artystek sycących własne pragnienia z tym czy innym klientem. Matronę odpowiedzialną za młodziutkie tancereczki już dawno interesowało tylko to, by żadna nie zaszła w ciążę.
Byłem zajęty. Uniosła brwi w teatralnym zdumieniu. I rozkojarzony. Uśmiechnęła się z rozbawieniem, niespiesznie obwodząc palcem brzeg szklanki. I bardzo, bardzo niedobry.
- A ja znów mam przyjąć to na wiarę.
Rozchyliła wargi lekko, gdy nie dał jej czekać.
- Znów mam po prostu uwierzyć.
Rozplotła nogi i rozchyliła uda, bezwstydnie zapraszając Valerio między nie. Nie pamiętała, kiedy ostatnio się wstydziła. Lata temu, przy pierwszych występach na scenie. Jeszcze w Haiti, gdy jej piersi dopiero zaczęły nabierać kształtów, a ktoś na ulicy po raz pierwszy zaczepił ją takim czy innym niewybrednym komentarzem. Może wtedy, gdy jeden z jej rówieśników – dzieciaków jeszcze, tyleż samo odważnych co głupich – po raz pierwszy sięgnął pod jej spódnicę na jednej z potańcówek na plaży, a może gdy Farah pocałowała ją po raz pierwszy.
Teraz już się nie wstydziła – ani własnego ciała, ani gwałtownych, gorących, nierzadko trudnych do zaspokojenia pragnień.
- Ty przynajmniej widziałeś – mówiła dalej, odsłoniła szyję. – Dałam świetne show. Jak zawsze – pochwaliła sama siebie bez zupełnie niepotrzebnej skromności. – Może to raczej mnie warto nagrodzić.
Marudziła tylko dla zasady, nie wkładając w to serca. Nie chciała przecież wiedzieć, czym dokładnie się zajmował. Nie potrzebowała wiedzieć, co robił, gdy nie było go przy niej i jak bardzo brudne miał ręce. Nie pragnęła dowodów na to, kim był, ani nawet opowieści.
- Mógłbyś ze mną dzisiaj wrócić – kontynuowała. Poprawiła się na kanapie, otarła o jego dłoń. – Chcę cię dzisiaj dla siebie – Odnalazła jego wargi, zamknęła je głodnym pocałunkiem. – Nie tylko tutaj. Nie tylko teraz.
Odstawiła szklankę, opróżnioną raptem do połowy. Wspięła się na kolana mężczyzny, okrakiem rozsiadła na jego udach, bo nie umiała czekać. Bo skoro tęskniła, to chciała nadrobić. Sprawdzić, czy pocałunki Valerio wciąż smakują tak samo (smakowały), i czy wciąż pamiętał, co lubiła (nie wątpiła, że tak było). Chciała znów pachnieć trochę bardziej nim, a trochę mniej sobą, i może – jeśli faktycznie tęsknił nie mniej, niż tęskniła ona – zasnąć w jego ramionach.
Jeden, drugi, trzeci guzik koszuli rozpięła wprawnie. Czwarty i piąty szarpnęła bardziej gwałtownie, na pozostałe nie wystarczyło jej cierpliwości. Wsunęła dłonie pod rozchełstany materiał, pochyliła się, zachłannie scałowując znajomy smak skóry Valerio z jego szyi i piersi.
Anaica Laguerre
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : Iluzjonistka i tancerka, dama do towarzystwa
Valerio Paganini
ILUZJI : 20
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 9
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t568-valerio-paganini
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t599-valerio-paganini#3313
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t600-poczta-valerio#3315
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f122-red-poppy-1-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1102-rachunek-bankowy-valerio-paganini#10370
ILUZJI : 20
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 9
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t568-valerio-paganini
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t599-valerio-paganini#3313
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t600-poczta-valerio#3315
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f122-red-poppy-1-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1102-rachunek-bankowy-valerio-paganini#10370
! TW ! erotyka (jeszcze) bez nagości

Oddaj mu serce — zrobi z niego soffritto napoletano.
Świat to kuchnia, kobiety to produkty w różnym stopniu zdatności do spożycia; niektóre są przeterminowane, inne zbyt kwaśne, co trzecia zgorzkniała, co piąta za mdła. Dla Paganiniego to kawałki mięsa, które można marynować według własnego smaku i upodobania; kiedy okażą się zbyt pracochłonne, nieświeże, włókniste — wystarczy znaleźć kosz na śmieci i wypierdolić to, czego nie zdążył dojeść. Ana od początku była doprawiona — ostro—słodka, paląco—łagodząca, egzotycznie—nieprzesadzona; pochłaniał ją, smakował, pożerał i czekał na dzień, kiedy znudzi się smakiem.
Po latach pochłaniania się nawzajem, wciąż czeka.
Czeka i stara się nie myśleć; spycha niewygodne pytania (perché? Dlaczego nadal, dlaczego wracasz, dlaczego?) do piwnicy mózgu. Nie musi dorabiać filozofii — ma biologię nagich ciał i geografię hrabstwa. Ana to tylko kolejny punkt na jego mapie; kolejna zdobycz oznaczona kolorową pinezką — stosował na niej własną teorię bezwzględności.
Jeśli nie możesz przestać myśleć o kobiecie, po prostu ją wyruchaj; albo obudzisz się rano i odkryjesz, że się wyleczyłeś, albo będziesz miał problem, bo tym bardziej nie będziesz mógł o niej przestać myśleć.
Po miesiącach badań dochodzi (zawsze) do wniosku, że teoria wymaga dalszych testów — wyniki nie są jednoznaczne w przeciwieństwie do intencji, które kierują nimi tej nocy.
Amore, czy kiedykolwiek cię okłamałem?
Cztery tygodnie temu, kiedy powiedział wrócę w piątek.
Dałem powód do zwątpienia?
Na pewno nie da go teraz; Paganini i skrucha to wyrazy przeciwstawne — nie ma ich, nie istnieją. To tak, jakby próbować powiedzieć Valerio i celibat, Ana i zawstydzenie, nasza dwójka i randka w kinie. Zanurzona między udami dłoń nagradza za posłuszność — palce są szorstkie, ich ruch kpi z zegara i zatacza przeciwstawne do wskazówek kółka; jedyna pułapka, w którą Paganini wchodzi dobrowolnie, zaczyna się na opuszkach palców i odpowiada na każdy ruch.
Ana mówi, Valerio myśli nie na długo; ma za ładne usta na marnowanie ich na słowa.
Widziałem. Byłaś—
Zaburza narzucony przez samego siebie rytm — palce suną w górę, w dół, w górę, stop; gdyby oddech na szyi mógł mówić, zapytałby chcesz więcej, bella? i nie zaczekał na odpowiedź.
Meravigliosa.
Zarysowane pod skórą mięśnie pracowały na scenie ze zdwojoną siłą; kiedy tańczyła, opierał się o bar, zastanawiając, czy tej nocy znów oplecie je wokół jego bioder (certo; kiedy ona wykonywała układ w świetle reflektorów, on opracowywał własny — w świetle salonowej lampy, gdzie głównym rekwizytem będzie ściana).
Bellissima.
Była energią, życiem, prawdą, chodzącą pigułką szczęścia — kładł ją na języku i czekał, aż roztopi się pod wilgocią, żeby poczuć to samo; energię, życie, prawdę i szczęście wtapiane w żyły przez kubki smakowe.
Mia.
Usta na szyi zastygają — Paganini nie pyta mogę?, tylko odbiera należność; w tym nie ma sobie równych. Język napiera na skórę i odkrywa składniki: gładka, słona, gorąca; Valerio nie zamierza hamować apetytu — gładki pocałunek zmienia w ból, zęby zahaczają o szyję, pod lewym uchem zostawia piętno.
Ana jutro z łatwością ukryje je pod włosami, ale dziś — w tym świetle, na tych kolanach — będzie nosić odznakę z dumą.
Układ ciał i sił ulega zmianie — szklanka stuka o stolik, wyzwolone z zasadki szyi usta znajdują zajęcie w pełnych wargach, pocałunek trwa sekundę, minutę, cazzo, kto by liczył?
Na pewno nie Paganini; ma skąpo ubraną kobietę na kolanach i właśnie odkrywa, że nic się nie zmieniło — pośladki Any w jego dłoniach nadal leżą tak samo dobrze. Zaciska palce mocniej; ciało nie stawia oporu, kiedy przyciąga ją bliżej — natura nie lubi pustki, szczególnie między biodrami. Któryś guzik rozpinanej koszuli gubi się na zawsze w kanapie — nie znajdą go nigdy, bo nikt nie będzie szukał — kiedy każdy pocałunek zostawia na skórze wyładowania elektryczne.
Udowodnij — dłonie pod rozchełstaną koszulą próbują zrobić dokładnie to — kradną ciepło, rabują bliskość, chcą. Chcą więcej i bardziej, i udowadniają, że tęskniła — innemu mogłoby wystarczyć.
Valerio z innymi wspólnego ma tyle, że próbują być nim, z nim albo w nim; lewą dłoń nadal zaciska na pośladku — prawa właśnie odkrywa zalety smukłych szyi, które można opleść palcami. Stworzona do zadawania bólu ręka zaciska się na krtani; w zagłębieniu kciuka Paganini odmierza przyspieszony puls.
Wtedy może — tylko może, wielkie może, głębokie jak samo morze; zamknięta w uścisku szyja posłusznie odpowiada na wezwanie — Valerio podciąga głowę Any wyżej, nos do nosa, usta w usta, wzrok we wzrok, wyzwanie w wyzwanie. —  Będę niedobry u ciebie.
Ciemne tunele zamiast oczu — na ich końcach Paganini nie ma światełka; tylko gęste, podniesione do potęgi obłąkanie. Palce zaciskają się wokół jej szyi mocniej, a oplecione udami biodra poruszają płynnie — dawka przypominająca nagrody zachęca do podjęcia ryzyka.  
Zrób to, amore.
Jego głowa to przerażające miejsce; Ana właśnie dostała bilet wstępu do lunaparku.
Valerio Paganini
Wiek : 33
Odmienność : Rozszczepieniec
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : szef egzekucji dłużników familii
Anaica Laguerre
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 4
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 186
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 6
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2209-anaica-laguerre#29500
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2215-anaica-laguerre#29679
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2216-anaica-laguerre#29683
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2214-poczta-anaiki-laguerre#29678
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f251-deepwood-drive-3-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2241-rachunek-bankowy-anaica-laguerre#30142
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 4
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 186
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 6
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2209-anaica-laguerre#29500
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2215-anaica-laguerre#29679
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2216-anaica-laguerre#29683
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2214-poczta-anaiki-laguerre#29678
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f251-deepwood-drive-3-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2241-rachunek-bankowy-anaica-laguerre#30142
| TW | erotyka

Tam, gdzie Valerio miał swoje teorie, Anaica nie miała zupełnie nic. Nigdy nie próbowała w żaden sposób kategoryzować swojej relacji z Paganinim – podobnie jak nie próbowała tego robić z kimkolwiek innym. Nie próbowała nazywać, co jest jeszcze romansem, a co już potencjalnym związkiem. Nie próbowała uzasadniać swoich decyzji, tłumaczyć ich choćby przed samą sobą. Nie widziała powodu, dla którego miałaby. Decyzja o oddaniu się komuś była dla niej taką samą, jak wybranie czegoś na śniadanie – ani jednemu, ani drugiemu nie poświęcała zbyt dużo uwagi; ani dla jednego, ani dla drugiego nie szukała zbyt długiej listy za i przeciw. Liczyło się to, czego chciała – tylko to.
Traf chcial, że Valerio chciała już od dłuższego czasu. Dość długiego, by wiedziała już, że na niektóre z jego pytań wystarczy po prostu uśmiechnąć się przelotnie (bo przecież oboje znali na nie odpowiedzi), na część jego słów wystarczyło uśmiechnąć się miękko (z rozbawieniem albo łobuzersko, zależnie od własnych zachcianek), na każdy jego dotyk zaś zwykle opłacało się odpowiadać chętnie, bo Paganini był kochankiem, który potrafił zadbać o swoje kobiety.
Albo po prostu potrafił zadbać o swoje ulubione. Albo tylko o nią. Ana nie była pewna – ale też wcale nie potrzebowała być.
Zgodnie z tym, co zdążyła się już nauczyć, nie próbowała więc odpowiadać ani na jego pytania, ani komplementy, bo przecież nie po to tu byli. Potrafili ze sobą rozmawiać – nie sądziła, by mogła spotykać się przez tyle czasu z kimś, kto zaoferowania miałby wyłącznie orgazmy – rzadko kiedy jednak od tego zaczynali. Ich oczekiwania były rozkosznie zbieżne, co bardzo wygodnie chroniło ich od problemu rozczarowań, żalu, wątpliwości.
Brała więc bez skrępowania, co jej dawał, wiedząc, że nim skończy się noc, dostanie więcej – i sama też odda mu więcej. Roześmiała się beztrosko na krótki – przyjemny – ból. To nie był pierwszy raz, gdy oznaczał ją jako swoją i – miała nadzieję – nie ostatni. Lubiła być jego – jego zabawką, jego lalką, jego kobietą, jego azylem. Bardzo wiele różnych ról, każda tak samo satysfakcjonująca. I to, że zachowywał to pomiędzy nimi – to też lubiła. Sine ślady na ciele nie sprzyjały jej karierze. Żaden z jej klientów nie chciałby wiedzieć, że gdy wodzi za nią głodnym wzrokiem – Ana śmieje mu się w twarz, tuż po występie ochoczo oddając się innemu. Valerio to rozumiał – zazwyczaj niczego jej nie utrudniał.
Chyba, że akurat to robił – ale wtedy też nie potrafiła mieć mu tego za złe, przynajmniej nie zbyt długo.
Usiadła mu potem na kolanach i z przyjemnością stwierdzila, że było tak, jak zawsze. Ciężar dłoni Valerio budził w niej ten sam ogień, przez pocałunki tam samo traci oddech, ciepło jego ciała szumi jej w głowie nie mniej niż wypity alkohol. Za dłoń ułożoną na szyi odpłaca się uśmiechem pełnym satysfakcji, za łaskę (to proste może, któremu daleko od obietnicy) zaciśnięte palce i ruch bioder – zupełnie nieskrępowanym, tęsknym skamleniem.
Chciał, by mu obciągnęła czy nakarmiła go swoją magią? Z Valerio ten wybór zawsze był prosty.
Tylko przez chwilę zastanawiała się, czym chciałaby mu udowadniać. Pożądaniem? Tego sam miał już dosyć. Euforią? Uśmiechnęła się przelotnie na tę myśl. Nie, z pewnością nie chciała Valeria zbyt podekscytowanego, zbyt szczęśliwego – szczególnie, gdy wciąż jeszcze siedziała mu tylko na kolanach, a nie na nabrzmiewającej erekcji.
Paganini chciał dowodu. Udowadnianie własnej tęsknoty i pragnień było jednak zbyt łatwe. Co by było, gdyby zamiast tego pokazała mu, jak bardzo to on pragnie jej? Jak bardzo to on chciałby zostać dzisiaj z nią, jak bardzo to jemu by jej brakowało?
W efekcie pochyliła się i wpiła łakomie wpiła w jego wargi, jednocześnie chcąc wlać w niego zazdrość. Każdy pocałunek miał mówić o innych ustach, którymi mogłaby się karmić, a każdy rwany oddech – o innych dłoniach sięgających po jej ciało, innych lędźwiach szukających w niej spełnienia. Anaica wiedziała, że Valerio nie ma problemu się nią dzielić podobnie, jak ona nie miała takich trudności z oddawaniem jego – nigdy nie obiecywali sobie wyłączności, nigdy nie obiecywali sobie tak naprawdę niczego – ale dzisiaj chciała, żeby miał. Dzisiaj pragnęła zobaczyć, jakim się stawał, gdy w miejscu wyzwolenia pojawia się zaborczość, w miejscu beztroski – terytorializm. Wiedziała, jak smakowała jego złość i jak brzmiała jego troska. Tym razem pragnęła jego zazdrości, bo tę dostawała najrzadziej – jeśli w ogóle.
Na chwilę tylko cofnęła się od pocałunków, wyprostowała nieco na męskich kolanach – i uśmiechnęła się leniwie. Przyglądała mu się z tą samą ciekawością, z jaką przyglądałaby się szczególnie ciekawemu zwierzęciu czy egzotycznej roślinie – bo choć zawiązany w podbrzuszu węzeł z każdą chwilą coraz bardziej bolał, mogła dać sobie jeszcze chwilę, jeszcze dwie, i po prostu patrzeć. Widok własnej magii odbitej w Valerio dostarczał jej rozkoszy nie gorzej niż fizyczna obecność mężczyzny, karmił ten głód, do którego Ana nie zwykła się przyznawać.
Odkąd Paganini odkrył jej telepatię i pozwolił jej na nią, wszystko się między nimi zmieniło – zmieniło w stopniu, którego Laguerre nigdy przedtem nie brała pod uwagę.
Teraz, spoglądając na mężczyznę z zaciekawieniem, niespiesznie sięgnęła do tyłu i pociągnęła wiązania sukienki. Z rozbawionym uśmiechem rozluźniła materiał, pozwalając, by krótkie rękawy zsunęły jej się z ramion, cała reszta materiału przestała udawać, że służy czemukolwiek poza ozdobą.
Kiedyś, lata temu, podobne obnażanie się wciąż w czterech ścianach Kolorowych krępowało Anaikę – czuła się odsłonięta i bezbronna, a bezbronność budziła w niej lęk. Teraz wciąż tak było – wciąż często bała się zbyt długich spojrzeń, jeśli krył się w nich niebezpieczny cień, i zbyt krzywych uśmiechów, jeśli szły za nimi niedwuznaczne komentarze. Bała się momentu, w którym jej własna magia nie wystarczy, by zapewnić jej bezpieczeństwo, i w którym jej bezbronność nabierze zupełnie nowych, znacznie brzydszych, bardziej wyblakłych kolorów.
Czym innym była jednak bezbronność na ulicy, a czym innym tutaj. Bezbronność w ramionach Valerio smakowała słodko, eskcytowała i upajała. Niezależnie, czy chciałby wziąć ją na oczach wszystkich, czy przeciwnie – zasłoniłby ją własnym ciałem przed każdym, kto chciałby zajrzeć do loży, Anaica pozwoliłaby mu na bardzo wiele. Paganini był jej, ona jego. Mogli o tym nie mówić i mogli tego nie nazywać, Laguerre jednak od dawna nie wątpiła już, że miejsce u boku tego konkretnego mężczyzny jest jednym z bezpieczniejszych, jakie mogła mieć.
Być może była bardzo naiwna.
Uporała się w końcu z ostatnimi guzikami koszuli Valerio, śmiało przylgnęła do jego piersi.
- Powiedz mi – wyszeptała mu do ucha, zębami zahaczyła o jego płatek. – Powiedz mi, Valerio, czy o taki dowód ci chodziło – wymruczała i niespiesznie wsunęła dłoń między nich, jeszcze przez warstwy materiału obejmując wzwód mężczyzny.

Projekcja: zazdrość – niepełny sukces
Anaica Laguerre
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : Iluzjonistka i tancerka, dama do towarzystwa
Valerio Paganini
ILUZJI : 20
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 9
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t568-valerio-paganini
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t599-valerio-paganini#3313
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t600-poczta-valerio#3315
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f122-red-poppy-1-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1102-rachunek-bankowy-valerio-paganini#10370
ILUZJI : 20
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 9
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t568-valerio-paganini
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t599-valerio-paganini#3313
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t600-poczta-valerio#3315
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f122-red-poppy-1-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1102-rachunek-bankowy-valerio-paganini#10370
! TW ! erotyka

Usiądź wygodnie, Ana.
Na tych kolanach to nietrudne; po trzecim razie odkryła najwygodniejszy sposób na oplecenie bioder udami. W połowie drugiego — dopiero zaczynali rytuał odkrywania ciał i własnych granic; nie spodziewała się, że Valerio w trakcie zmieni powierzchnię pierdolenia — pisnęła mu w ucho i był to pierwszy, szczery dźwięk, który wydała.
Od tamtego momentu przestała się hamować; w pewnym momencie gra przestawała być grą i zaczynała katatonią westchnięć, w których prawda smakowała słodko — była jak egzotyczny owoc, cierpliwie wyciskany na koniuszek języka. Zwykle po kilku gryzach tracił apetyt — zostawiał po sobie ślady zębów, pustkę w miejscu zaufania i znikał. Ana była inna — od samego początku, dnia zero, inicjacji rozpoczętej zerwanym ramiączkiem sukienki; powiedział, że się tym zajmie — nie skłamał. Vittoria w godzinę poprawiła nierówne szwy — kolejnej nocy Paganini wrócił z materiałem przewieszonym przez ramię, uśmiechem na ustach i zwitkiem banknotów, którymi zaanektował Anaicę do świtu.
Więc usiądź wygodnie, Ana.
Kiedyś zastanawiał się, co zaleje jego usta, kiedy zęby zahaczą o skórę zbyt mocno — krew czy słońce?
Kiedyś przestał się zastanawiać i po prostu to zrobił; odsłonięty kark, słony pot na języku, metaliczny posmak w odpowiedzi na przerwaną tkankę i ślad, którego musiała pozbyć się z pomocą magii — kiedy trzy noce później odgarnął włosy z szyi, nie było po nim nawet blizn. Naznaczanie i bliskość miały wyraźne granice; w Kolorowych Snach ziszcza się każda mara.
Poza nimi istnieje tylko barwna mgiełka — miraż utkany ze wspomnień. Z zapachu, który zostawiała na jego skórze; ze smaku, który zlizywał z palców, patrząc w pociemniałe z pożądania oczy; z dotyku, którego fantomowa obecność zahaczała o odsłoniętą skórę ramion w te nieliczne, samotnie spędzane noce.
Siedzisz?
Siedzi — naga szyja domaga się opieki, bliskości, języka, więc dostaje dokładnie to; opiekę, bliskość, język, który koniuszkiem zatacza półokrąg i nie musi długo czekać na odpowiedź ciała. Za chwilę zacznie się główna część przedstawienia — za moment Ana wtargnie w jego myśli i zrobi, czego tylko zapragnie, bo Valerio pozwala na wszystko, zgadza się na wszystko, zrobi wszystko, wszystko ma na wyciągnięcie dłoni i zanurzenie ust.
Głodny pocałunek zmienia się w inicjację — rozchylone wargi zacierają granicę między nim i nią, między ciałem A i ciałem B, między Valerio, Anaica, Paganini, Laguerre; splecione języki mieszają znaczenia, Valerica, Pagaguerre, wszystko staje się jednością. Pod przymkniętymi powiekami rozbłyskuje pierwszy efekt; pierwsza wizja.
Pierwsze wyobrażenie obcych dłoni na tym samym ciele, które teraz porusza się w rytm skumulowanych w podbrzuszach dreszczy. Pierwsze palce, które przecinają miękki odcinek skóry ud w ten sam sposób, w jaki teraz robią to jego. Pierwsze jęki, które wydaje dla innych; pierwsze piersi falujące w rytm pchnięć; pierwsze ekstazy, których źródłem nie jest on.
— samotna sylaba w oceanie ochrypłych dźwięków — opada ostatni pozór intencji, razem z pociągnięciem za splecione na karku sznurki wszystko staje się jasne.
Lewa dłoń płynie przez miękką skórę — szyja, obojczyk, piersi; delikatne ciało w pewnym uchwycie odpowiada odruchowo — twardniejący pod opuszkiem kciuka sutek mówi ciao, Valerio; tęskniłyśmy.
Ciao; porozmawiamy za chwilę.
Za moment.
Niech zazdrość w myślach zmieni bieg — niech rozleje się poza nurt i pochłonie wszystkich.
Dla innych robisz to samo?co dokładnie, Valerio?
Wsunięta między ciała dłoń porusza się w rytmie wyzwania; dokładnie to.
Wzdychasz tak samo?
Prawa dłoń powoli sunie przez nagą skórę; przez polanę żeber po wzgórze łopatek i niżej, na gorące połacie pleców. Opleciona ramieniem Ana nie ma szerokiego pola do popisu — Paganini w tej anihilacji nie zamierza cofnąć się o krok. Usta zahaczają o żuchwę i zastygają na szyi na sekundę; szansa na wycofanie się minęła dawno temu — to, co Anaica otrzymała, to czas na przygotowanie.
Pragniesz tak samo?
Dźwignięcie połączonych z sobą ciał zaciera ostatnie centymetry odległości; piersi przy torsie, uda wokół bioder, rozprucie poszewki rzeczywistości na lewą stronę. Ana ma dwie sekundy na poczucie, że znajduje się w powietrzu i kolejną na odkrycie, że Valerio rzuca ją na kanapę — bez rozdzielania leci w dół razem z nią.
Innym też pozwalasz—
Zmiana układu sił i koalicja układu pożądania — zsunięta z pleców dłoń wraca do przodu; palce odkrywają drgania mięśni brzucha, ale Paganini nie szuka ich rytmu.
Zamierza nadać swój.
Dotykać się w ten sposób?
W ten nieustępliwy, spragniony sposób, kiedy dłoń zanurza się między udami; gdy kciuk zahacza o wzgórek i odsuwa na bok materiał, który nigdy nie był przeszkodą w drodze do jedynego źródła, które mogło ugasić pragnienie.
Powiedz, Ana — usta przy ustach — pocałunek za moment stanie się prawdą, ale teraz kradnie bliskość; skupia uwagę. Każda sylaba muska wargi ciepłym oddechem — Paganini zamierza przechwycić pierwszy jęk na własny język i rozsmarować go po podniebieniu. — Dla nich—
Mokro na górze, mokro na dole; palce przekraczają ostatnią granicę, wzniecając potok dreszczy. Cierpliwość to cnota, więc im nie przysługuje; zaciśnięta wokół knykci rozkosz domaga się ruchu — uśmiech Valerio odpowiada no.
Dłoń cofa się niespiesznie; na opuszkach lśni obietnica owocnego spotkania — Paganini nie odwraca wzroku; patrzysz, amore?
Masz ten sam smak?
Zazdrość ma gorzkie nuty; wsunięte w usta palce są słodkie, wilgotne i smakują nią.
Valerio Paganini
Wiek : 33
Odmienność : Rozszczepieniec
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : szef egzekucji dłużników familii
Anaica Laguerre
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 4
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 186
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 6
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2209-anaica-laguerre#29500
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2215-anaica-laguerre#29679
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2216-anaica-laguerre#29683
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2214-poczta-anaiki-laguerre#29678
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f251-deepwood-drive-3-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2241-rachunek-bankowy-anaica-laguerre#30142
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 4
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 186
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 6
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2209-anaica-laguerre#29500
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2215-anaica-laguerre#29679
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2216-anaica-laguerre#29683
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2214-poczta-anaiki-laguerre#29678
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f251-deepwood-drive-3-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2241-rachunek-bankowy-anaica-laguerre#30142
| TW | Erotyka

Valerio był jej – jej pomysłem, jej zachcianką, jej szaleństwem, jej pragnieniem – ale musiała sobie o tym co jakiś czas przypominać, bo przecież był też jej poleceniem. Szefowa nie kazała jej rozbierać się przed Paganinim na korzyść Kolorowych, bo Anaica ochoczo zrobiła to sama już wcześniej – ale, już później, kazała dbać o jego szczęście, a to z grubsza to samo. Nie kazała jej prostytuować się w krzywo rozumianej lojalności wobec klubu i koleżanek, ale poleciła jej wyciągać z Valerio pieniądze, a to też – znowu – z grubsza to samo.
Rzecz polegała na tym, że bardziej, niż wobec klubu, Anaica była lojalna wobec Valerio, co było jeszcze bardziej krzywe, jeszcze trudniejsze do wytłumaczenia i, w dużej mierze, zwyczajnie bez sensu.
Gdy go nie było – tęskniła za nim, ale tęskniła jak suka w rui za swoim psem, jak ofiara za swoim oprawcą. Valerio nie był dla niej zły, ale był jej zwierzęciem, gwałtownym i nieprzewidywalnym. To zwróciło jej uwagę najpierw. To trzymało ją przy nim teraz. Brała od niego pieniądze, jeśli je dla niej miał i brała prezenty, jeśli chciał je dawać, najchętniej jednak brała jego samego – bez zastanowienia, bez wahania, przehandlowywała swoją niezależność, godność, artystyczną delikatność za garść kontrolowanej przemocy, zaborczości, instynktu posiadania.
I za czułość, ale o tej przecież nie rozmawiali. Na nią nie było między nimi miejsca, więc niech wystarczy ci, Ana, zasypianie w jego ramionach – bo pobudka z nim obok już ci się nie należy.
Zwykle wystarczało.
Więc, mając to wszystko na uwadze, siadała mu na kolanach, oddawała mu pocałunki, oddech, oddawała mu słowem strasznie dużo – i wciąż uważała, że było warto. Wciąż chciała, czasem bardziej niż czegokolwiek innego. Chciała jego dłoni i ust, otartych ud, sińców na skórze, makijażu rozmazanego we łzach bolesnej nierzadko rozkoszy. Chciała całej nocy, a jeśli nie mogła, to przynajmniej chwili kradzionej zachłannie w loży albo za kulisami, albo w ogóle za klubem, w jego samochodzie albo za rogiem jej kamienicy.
Była łatwa, ale łatwość w jego ramionach smakowała inaczej.
Nadstawiała się jego dłoniom i odsłaniała szyję, i karmiła go zazdrością, z satysfakcją patrząc jak ta rozlewa się w nim lepkim, zdradliwym nurtem.
Dla innych robisz to samo?, pytał i Ana uśmiechała się leniwie, słysząc własną magię w jego słowach.
- Robię – Ścisnęła go lekko i odpowiedziała śmiało, bo budząc uczucia magią, potem mogła bawić się nimi już bez niej.
Wzdychasz tak samo?, pytał i dawała mu to westchnienie nieskrępowanej przyjemności, prężąc się pod jego ręką jak kocię złaknione czułości.
- Wzdycham – odpowiadała ze łobuzerskim błyskiem w oku i ocierała się policzkiem o jego, drżała pod gorącym oddechem na delikatnej skórze szyi.
Pragniesz tak samo?, pytał i Ana zaczynała wtedy kłamać, bo na to i kolejne pytania odpowiedzi nie były już tak proste i jednoznaczne.
- Pragnę – mruczała i wciągała powietrze zaraz głęboko, przylegając do niego chętnie, tęsknie, marszcząc tylko nos zabawnie na koszulę wciąż na jego ramionach, rozchełstaną, ale wciąż obecną – i tak bardzo niepotrzebną. I w grymasie tym ukrywała to, co myślała naprawdę – że pragnie, ale przecież nie tak, nie w ten sam sposób, że jest granica między tym jak tęskni za nim, a jak za innymi.
Innym też pozwalasz, zaczynał i jeszcze nim skończył Anaica śmiała się głośno, beztrosko, rozciągając pod nim na kanapie dokładnie tak, jak robiła to wielokrotnie wcześniej.
- Pozwalam – szeptała mu prosto w usta, ale to przecież nie była prawda, bo jeśli nawet pozwalała, to nikt przecież nie dotykał jej tak, jak robił to Valerio.
Mówił coś jeszcze, pytał dalej, ale na te słowa nie miała już odpowiedzi innej niż tęskny jęk pod jego palcami. Coś mówił, ale jedynym językiem, jaki Ana teraz rozumiała był już tylko język migowy, taniec jego dłoni i nieregularne spazmy jej własnego podbrzusza.
Cofnął rękę i Anaica wczepiła się w rozpiętą koszulę mężczyzny, w dłoniach zmięła jeszcze nie tak dawno elegancko odprasowany materiał, odkryła jego ramiona, zachłannie wgryzła się w jedno z nich, scałowała jego pot, zlizała pojedynczą, zagubioną kroplę jego krwi. Widziała no w jego uśmiechu, czuła je w jego rozleniwieniu, osiadało jej na języku wraz ze smakiem jego skóry.
Patrzysz, amore?
Patrzyła, rwany oddech umykał jej przez rozchylone usta, piersi unosiły się – góra, dół, góra, dół – w szybkim, nieregularnym rytmie.
O coś pytał, ale nie potrafiła złożyć jego słów w jedną całość.
- Sprawdź, bête – wyszeptała na przydechu, patrząc prosto w jego ciemne oczy – ślepia. – Sprawdź, czy faktycznie wszystko to robię. Czy czujesz na mnie kogoś innego. Czy smakuję kimś innym. Sprawdź jakie imię – Miała ich pod ręką kilka, choć wcale nie tak dużo, jak niektórzy sądzili. – będę szeptać. Albo krzyczeć – wyprężyła się pod nim, plecy wygięte w łuk, piersi obolałe z braku dotyku, podbrzusze ściśnięte w ciasny węzeł. Lepka wilgoć schnąca na udach, usta pierzchnące w pragnieniu.
Sięgnęła po niego – rysy paznokci na karku, palce wplecione w ciemne włosy, zaciśnięte na karści kosmyków. Upomniała się o pocałunek, który wisiał między nimi obietnicą – ale Ana nie chciała obietnicy, tylko jego. Zsunęła jego koszulę niżej, po łokcie, przedramiona, nadgarstki; wyłuskała go z niej tak samo, jak wyłuskiwałaby świąteczny prezent – niecierpliwie, drąc kolorowy papier na strzępy i nie doceniając szczególnie zdobiącego go, misternego ornamentu. Usta przy szyi, piersi przy torsie, uda zaplecione na jego biodrach; kolorowa sukienka, niezbyt kolorowe spodnie i gorzka magia zazdrości wciąż między nimi.
Anaica Laguerre
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : Iluzjonistka i tancerka, dama do towarzystwa
Valerio Paganini
ILUZJI : 20
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 9
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t568-valerio-paganini
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t599-valerio-paganini#3313
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t600-poczta-valerio#3315
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f122-red-poppy-1-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1102-rachunek-bankowy-valerio-paganini#10370
ILUZJI : 20
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 9
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t568-valerio-paganini
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t599-valerio-paganini#3313
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t600-poczta-valerio#3315
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f122-red-poppy-1-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1102-rachunek-bankowy-valerio-paganini#10370
! TW ! erotyka

Ta historia nie ma szczęśliwego zakończenia.
Ta historia, in tutta sincerità, nie ma nawet początku. Każda bliskość zaczyna się od gry przedwstępnej — ten moment przed (pierwszym si, pierwszym duro, pierwszym zamknij oczy, otwórz buzię, pierwszym amore, wzywaj Lucyfera ile zechcesz, lubię trójkąty, pierwszym wyjściem, zanim otworzy oczy) musi gęstnieć na mocnym ogniu. Pożądanie to pomarola; doprowadzone do wrzenia wypuszcza najsłodsze soki.
Napięcie między nimi — na samym początku i długo, długo później; nawet dziś, nawet teraz, siempre, siempre (gdyby tylko istniało dla nich jakiekolwiek siempre; cokolwiek ponad kilka wyrwanych z kalendarza nocy) — jest zepsutym słupem energetycznym. W wąskiej przestrzeni między ustami — tam, gdzie zmieszane oddechy gęstnieją, więc trzeba zlizać je z pełnych warg Any; Valerio robi to ochoczo, bo chętny z niego ragazzo; lubi dawać, żeby odebrać trzykrotnie więcej w myśl zasady, że w miłości, na wojnie i pracy zawsze nalicza odsetki — można było wyczuć elektryczny smak powietrza. W splecionej bliskości ciał przeskakują niebieskawe płomyczki; ognie Elam, które tuż przed burzą pojawiają się na masztach statków. Podobno każdy żeglarz wie, że przy całym tym hipnotycznym pięknie zawsze zwiastują nieszczęście — z Paganiniego żeglarz żaden, nie potrafi nawet pływać, ale to nigdy nie powstrzymywało go przed skokiem na głęboką wodę.
Bo wie — a wiedza to potężna rzecz — że niezależnie od wszystkiego, tej nocy coś zaczyna się między nimi na nowo. Coś, na co właśnie traci wpływ — wystarczy przecież kilka słów wciśniętych do głowy magią.
Kilka bądź zazdrosny; bądź zły.
Valerio nigdy nie jest zazdrosny, za to zły bywa ciągle — teraz, ze smakiem Any w ustach, z zapachem Any w nozdrzach, z ciałem Any pod sobą, z piersiami Any przed oczami, z Aną, która zatruwa go od środka i domaga się więcej, Paganini zaczyna rozumieć.
Każde z nich ma swoje życia; swoje rzeczywistości, swoje ciała i obcych, bezimiennych, nieistotnych ludzi, którzy ich dotykają, ale kiedy fronty Laguerre—Paganini nachodzą na siebie, to bez znaczenia. Nic nie ma znaczenia; razem są burzą, która  bezmyślnie szaleje w tej opuszczonej krainie, wzbijając kłęby kurzu i pozostawiając za sobą butelki, gówno, spalone budynki  oraz wisielców. Burzą, która wyrywa drzewa z korzeniami i oddechy z płuc — burzą, która na każde robię, wzdycham, pragnę, pozwalam zanurza palce coraz głębiej; pchnięcie dłoni przestaje szukać źródła do rozkoszy.
Valerio — za karę, si, ale też dlatego, że jest po prostu zły; niedobry, paskudny, orribile Paganini — chce zadać ból. Każdy jęk to zachęta — dla ruchu, który odkrywa, że Ana też jest zła; niedobra, piękna, orribile i tego wieczora — tej nocy — w pełni jego. Zanurzone w ramieniu zęby zostawią ślad na skórze i wspomnieniach; będzie dotykać pieczęci odciśniętej w ekstazie i myśleć si.
Si, Ana, gryź; lubię, kiedy walczycie.

Teraz — roztopiona na kanapie, miękka, gorąca, z rozsuniętymi udami — jest tylko mięsem. Ładnym, rozgrzanym, chętnym kawałkiem, w który może zatapiać zęby i samego siebie; jest pożądaniem w pozwijanej na brzuchu sukience i zgubą, której wargi — te na górze, te na dole, non importa, skosztuje obu — są nabrzmiałe jak owoc poznania dobra i zła.
Ana, sei così cattiva — szept przy uchu, szept na szyi, szept na obojczyku; szept, który zmienia się w pocałunek, kiedy usta docierają do wzburzonych fal piersi. Uchwycony między zęby sutek odpowiada tak w każdym języku świata — tak, Valerio, w ten sposób.
Jest hojny tylko dlatego, że chce; fortuna to zazdrosna puttana i lubi zmieniać zdanie — Paganini to jej bękarci, ale wierny syn.
Ten, który teraz szepcze:
No — tym rodzajem nabrzmiałego od pożądania tonu. Zaciśnięte na piersiach palce zanurzają palce głębiej; sprawdza, czy granicę bólu Any przesunął jeden z tych skurwysynów, którzy ją posuwają, kiedy sam jest zajęty.
Nie zamierzam sprawdzać, kim smakujesz — chciała tego — widzi to w jej oczach, ciemnych i rozlanych; w tęczówkach, w których jego własne odbicie uśmiecha się coraz szerzej, bo władza absolutna to toskańskie Barolo — szybko uderza do głowy. Pragnęła powtórki z ostatniego razu — jego głowa między jej udami, usta nabrzmiałe śliną i nią samą, coraz bardziej otwartą i stęsknioną. Wilgoć zasychająca w kącikach, spływająca na podbródek, pokrywająca szorstkie od zarostu policzki — nie dziś, Ana; nie tu.
Zamierzam sprawić, żebyś smakowała mną.
Obietnica staje się ciałem i zamieszkuje między nimi — w splątanych kończynach, przyciśniętym do piersi torsie i ustach, które chwytają za płatek ucha w nagrodę. Oplecione wokół bioder uda są gorące i chętnie; zsuwane spodnie są przeszkodą, są nieważne — są ostatnim skrawkiem materiału, który odgradza go od spełnienia własnych słów. Cała reszta to odruch; dłoń oderwana od piersi, palce zanurzone w kieszeni opuszczonych spodni, szelest plastiku i trzy sekundy pustki, kiedy odsunięte biodra napotykają dobrą przyjaciółkę — towarzyszka nocy takich, jak te; zawsze gotowa do dołączenia do zabawy, zanim ta zmieni się w ból głowy, zepchnięcia ze schodów i wzruszenie ramionami, które mówią z bambino tylko dobrze na zdjęciach.
Odległość zmienia się w bliskość; bliskość w napierające biodra; biodra w prosty zestaw rozkoszy. Mokro na górze i mokro na dole, język rozchylający pełne usta i dreszcze, które płyną wzdłuż kręgosłupa — wszystko zlane w czasie, wszystko wciśnięte w nieistniejące wyrwy między splecionymi ciałami. Zaciśnięte na miękkich udach dłonie unoszą biodra Any wyżej, zsunięte na pośladki palce zostawiają ślady — w ciemnych tunelach oczu Valerio wybrzmiewa echo zachrypniętego ciao, bella, lecimy?, które zmienia się w blask; pchnięcie zamienia się w zanurzenie — ale to pocałunek ma sprawić, żeby poczuła się tak, jakby była tą jedyną.
Jakby dla niej to wszystko przeznaczono — całą tę rozkosz, całe to przyspieszające tempo, całą tę obietnicę, że zrobi z nią wszystkie świństwa świata; czas, start.
Valerio Paganini
Wiek : 33
Odmienność : Rozszczepieniec
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : szef egzekucji dłużników familii
Anaica Laguerre
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 4
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 186
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 6
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2209-anaica-laguerre#29500
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2215-anaica-laguerre#29679
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2216-anaica-laguerre#29683
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2214-poczta-anaiki-laguerre#29678
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f251-deepwood-drive-3-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2241-rachunek-bankowy-anaica-laguerre#30142
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 4
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 186
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 6
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2209-anaica-laguerre#29500
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2215-anaica-laguerre#29679
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2216-anaica-laguerre#29683
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2214-poczta-anaiki-laguerre#29678
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f251-deepwood-drive-3-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2241-rachunek-bankowy-anaica-laguerre#30142
| TW | Erotyka

Ana nawet nie próbowała sobie przypomnieć. W którymś momencie spotkali się po raz pierwszy. W którymś momencie postawił jej pierwszego drinka, skradł pierwszy pocałunek – albo ona jemu? – po raz pierwszy podwinął sukienkę, po raz pierwszy rozmazał jej makijaż. Wiedziała, że kiedyś musiało się to wydarzyć. To, kiedy, nie było jednak istotne. Kiedyś pamiętała, teraz już nie.
Teraz już w ogóle pamiętała coraz mniej – poza smakiem jego ust, zapachem jego ciała, naciskiem jego dłoni, iskrami bólu, zasinieniami na dowód, że rzeczywiście był, dotykał, brał jak swoją. I magię. Swoją magię w jego oczach, ją też pamiętała. Ona też leżała u podstaw pożądania, które przy Valerio było przecież tak inne, dużo bardziej złożone, dużo bardziej nieprzewidywalne niż przy kimkolwiek innym. Ta historia nie miała szczęśliwego zakończenia – Anaica nie sądziła, by kiedykolwiek chcieli, by potrafili je sobie wypracować. Bo po co, skoro tak było dobrze?
Ona była jego, on jej. Chyba, że akurat nie byli – do następnego razu.
Z leniwym uśmiechem patrzyła na zazdrość – złość – ciemniejącą w oczach Valerio i choć cierpliwości miała coraz mniej; choć tak bardzo chciała już nie magii, lecz jego; nie magii, lecz dłoni, ust, nagiej piersi, szerokich ramion; nie magii, lecz erekcji między udami, rwanego oddechu, rozkoszy, na samą myśl o której robiła się mokra – choć cierpliwości miała coraz mniej, wciąż patrzyła i wciąż uśmiechała się, bo złość Paganiniego miała przynajmniej kilka różnych odcieni, a ona właśnie poznawała jeden z nich, zupełnie nowy i zupełnie dla nikogo.
Więc oddycha ciężko i patrzy, sycąc oczy szalejącym żywiołem.
Więc – jeszcze przez chwilę – trzyma ręce przy sobie i patrzy, bo nie sądzi, by podobne przedstawienie dostała w najbliższym czasie jeszcze raz.
Więc patrzy, patrzy, patrzy, bo wie, że magii nie starczy jej na zbyt wiele – nie starczy jej siły; cierpliwości; talentu, by szarpać emocje Paganiniego nieskończenie długo – i że potem będzie tylko to, co sam Valerio będzie dla niej miał. Co uda się jej – im obojgu – wychodować na podłożu złości, zazdrości, wszelkich innych -ości, jakie, być może, roiły się w Paganinim zupełnie nieproszone.
Więc patrzy, bo już całkiem niedługo będą tylko pocałunki i gubiący się raz po raz oddech; gwałtowne pieszczoty i czułość, o której nigdy nie rozmawiali; smak alkoholu na języku i rozkosz pełzająca wzdłuż linii kręgosłupa.
Więc potem przestaje już trzymać ręce przy sobie, sięga zachłannie i wbija zęby, bo Valerio jest jej, a ona jego.
W jakimś sensie nigdy się od siebie nie uwolnią, wiedziała o tym. Wiedziala już wcześniej, wiedziała teraz. Żałowała? Nie. Choć może trochę się bała.
Valerio coś do niej mówił i roześmiała się, choć przecież wcale tak do końca nie rozumiała słów. Kojarzyła jakieś znaczenia, pamięć podsuwała jej jakieś analogie, jakieś wspomnienia, że już tak mówił, że powtarzał kiedyś coś podobnego – ale obce słowa w większej mierze i tak umykały jej, a ona wcale nie próbowała ich zatrzymać. Śmiała się jednak, bo czegokolwiek by nie mówił, brzmiał przecież tak dobrze. Po szept wsiąkał w jej rozgrzaną skórę i rosił jej uda wilgocią. Bo wyznania, jakie by nie były, stawały się potem pocałunkiem, tęsknym jękiem, palcami wbitymi w plecy Valerio, paznokciami kreślącymi na skórze mężczyzny świeżki – nowe, albo może dokładnie takie same jak ostatnio. Nabrzmiałe sutki jeszcze bardziej twardnieją mu w ustach i Ana chce więcej, więcej, zawsze więcej.
A Paganini nie zamierza jej tego dać. Nie od razu. Dławi ją bólem – nikt nie przesuwał jej granic; palce wciśnięte w tkliwe piersi bolą, wrażliwa skóra podchodzi sińcami tak samo szybko; i Ana wciąż chce więcej tak samo, jak zawsze. Dławi ją rozkoszą – Laguerre pręży mu się w dłoniach, na proste no odpowiadając desperacką tęsknotą, na nie zamierzam skamląc mu w rękach jak suka w rui.
W obietnice jednak wierzy bo miała już przecież niejedną okazję przekonać się, że Valerio dotrzymuje ich zawsze. Więc jeśli mówi, że dzisiaj będzie smakowała nim – to dokładnie tak będzie. Więc Ana znów patrzy, patrzy, patrzy, tę jedną chwilę gdy odsunął się od niej poświęca konteplacji doskonale znajomego ciała – a gdy te znów jest przy niej, blisko, Laguerre wychodzi mu na przeciw z bolesną rozkoszą. Z ust rwał się oddech i rwały się jęki, rwała się tęsknota i szalejące pragnienie, i Ana nie próbowała powstrzymać żadnego z nich, pozwalając, by Valerio przełykał je wszystkie. Biodra przy biodrach, dłonie na gorącym, chętnym ciele i Ana uśmiecha się leniwie, bo teraz nie będzie już no, nie będzie nie zamierzam.
Pocałunek był złudny, pocałunek trącał struny, których istnienia wolała nie być świadoma – ale oddawała pieszczotę bez zastanowienia, bez tchu, bez rozsądku. Pocałunek mówił, że była jedyna i Ana wiedziała przecież, że wcale tak nie było, ale tutaj, teraz, to nagle miało sens; nagle było czymś, w co zaskakująco było uwierzyć. I Laguerre wierzyła, bo zdąży przecież jeszcze to wszystko podważyć, zdąży przypomnieć sobie, że może on był jej, a ona jego – ale przecież nie na zawsze, nawet nie na codzień; przecież nawet nie chciała, żeby to było na stałe, ciągle, bez opamiętania. Teraz wierzyła i razem z tą wiarą traciła tak wiele – i zyskiwała tak wiele.
- Valerio. – Miała garść imion, które mogłaby użyć. Garść imion, którymi mogła podsycić własną magię i jego złość; własną, sączoną niespiesznie truciznę i jego szalejące gwałtownie emocje. Miała garść imion. Użyła to jedno, bo żadne inne się nie nadawało.
- Valerio – szeptane prosto do ucha, paznokcie kreślące mapy, które potem, jeszcze tej nocy, będzie badać i poprawiać, zmieniać wedle uznania i własnych zachcianek. Ramiona splecione ciasno na plecach Paganiniego i uda zamknięte na jego biodrach – zamknięte zaborczo, tak, by zatrzymać go, by wziąć go jeszcze, i jeszcze, i jeszcze; by sprawdzić, jak wiele może mu dać i jak wiele może oddać.
- Tęskniłam, Valerio – przyznała teraz bez żalu i bez wcześniejszego fałszu, skamląc mu prosto do ucha, jak bardzo tęskniła, jak bardzo czekała, że mógłby przychodzić częściej, że przecież jest im dobrze, że nie może być przecież aż tak zajęty. – Słyszysz, jak tęskniłam? – wyszeptała mu do ucha, skubnęła jego płatek, gardłowy jęk – jeden, drugi, wszystkie w tempie narzuconym przez Valerio – rwał się jej z gardła nieskrępowany tym, że wciąż byli w klubie i tym, że ktoś mógł słyszeć.
Może mógł, może nie. Nieistotne.
Ciemne, oszołomione rozkoszą spojrzenie zawisło na drinkach, tęcza kolorowego alkoholu zostawiona tam, gdzie wcześniej odstawiła je kelnerka. Mogłaby je zlizać, wszystkie, prosto z ciała Valerio. Mogłaby pozwolić mu na to samo. Mogłaby poić go alkoholem i scałowywać go z jego ust, albo mogłaby...
Noc prawdopodobnie była za krótko na wszystko, czego pragnęła, a rankiem Valerio już nie będzie.
Zamknęła się na nim ciaśniej, wpiła łakomie w jego usta, iskry bólu przeplatała iskrami rozkoszy. Palce w którymś momencie zostawiły plecy w spokoju – pod paznokciami już teraz zebrała się warstwa czerwieni – wplotły się za to w rozczochrane kosmyki mężczyzny, zacisnęły na nich mocno, tylko raz odsunęły mężczyznę od siebie i nie pozwoliły mu wrócić.
- Powiedz, Valerio – wyszeptała gardłowo, drżąc za każdym razem, gdy wchodził w nią głębiej, szybciej, gdy sycił głód – swój i własny. – Powiedz, dlaczego do mnie wracasz – zamiast kropki – łaskawy pocałunek, drapieżnie niespieszny, słodki, jeden z tych, do których potem już się nie przyznają.
Anaica Laguerre
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : Iluzjonistka i tancerka, dama do towarzystwa
Valerio Paganini
ILUZJI : 20
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 9
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t568-valerio-paganini
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t599-valerio-paganini#3313
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t600-poczta-valerio#3315
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f122-red-poppy-1-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1102-rachunek-bankowy-valerio-paganini#10370
ILUZJI : 20
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 9
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t568-valerio-paganini
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t599-valerio-paganini#3313
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t600-poczta-valerio#3315
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f122-red-poppy-1-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1102-rachunek-bankowy-valerio-paganini#10370
! TW ! erotyka

Cena za uleganie popędom opłacana w walucie bliskości.
Semestr ekonomii to zbyt mało, żeby poznać niuanse zniewolonego udami rynku — Valerio wie, że hossa bene, bessa no bene, a gwałtowne spadki notowań są sygnałem dla zeskakiwania z tonącego pokładu inwestycji. W końcu każda kobieta nią jest; inwestycją. Każda ma wartość rynkową, zalety biznesowe i wady konsumpcyjne — nabywane zwykle, kiedy konsumpcja następuje za często, a słodycz rozkoszy zmienia się w gorzkie poczucie, że zamiast chwilowych bliskości zaczyna się przywiązanie.
Valerio nie lubi inwestować w te aktywa; przywiązanie oznacza związek.
Związek to inne słowo na zniewolenie.
Z autopsji zna cenę za uleganie popędom, za sprzeniewierzenie się rozumowi, za brak szacunku do samego siebie. Wie, że im większa sympatia, tym drożej trzeba płacić. Seks to oświecenie, podstawy liberalizmu, grzech, siarka i smoła — seks dla samej przyjemności seksu to coś więcej.
Wolność spijana z miękkich ust, pasja wyławiana z falujących piersi, spełnienie odnajdowane w wilgotnym morzu ud. Przy Anie — z Aną — nie ma zagrożenia nietrafionych wyborów; ich bliskość to momenty wyrywane siłą z wieczorów podobnych do tych — kiedy skóra ma zapach perfum, smak potu i rozgrzanie wzniecone po świeżo skończonym występie. Poza Kolorowymi Snami są dla siebie marą tego, co nigdy się nie wydarzy; nie będzie ich, radosnych zakończeń, bajkowych żyli długo i szczęśliwe.
Nie będzie, bo Valerio do zaoferowania ma tylko ciało, a Anaica wie, że może wziąć to albo nic; każdy ochłap jest lepszy niż pustka, wobec ssania w dole brzucha zaskakująco łatwo schować dumę do kieszeni. Lędźwie ponad godnością, dreszcze wzdłuż kręgosłupa ważniejsze niż dobre mniemanie o sobie, pożądanie ponad rozsądkiem, skomlenie nad człowieczeństwem, suka w rui i pies na baby; kiedy po plecach płynie krew — Valerio lubi, kiedy boli; Ana wie, że Valerio lubi, więc paznokcie zanurza mocno, dłońmi szarpie gwałtownie, skórę rozrywa bezlitośnie — nie ma miejsca na cywilizowanie.
Odłamek ludzkości wyłuskała z niego w chwili, w której zazdrość wyparła myśli.
Pod zamkniętymi powiekami nadal widzi obrazy; obce ciała, obce dłonie, obce kutasy, które Laguerre bierze w siebie jak na dobrą dziewczynkę przystało — zamiast dumy, Paganini myśli no.
Nie.
Nie dziś; dziś chce ją dla siebie, chociaż zwykle nie ma nic przeciwko dzieleniu się, przeciwko myśli, że mógłby ją wziąć tam, na scenie, na oczach wszystkich i pozwolić im słuchać, jak jedynym dźwiękiem, który potrafi wydawać Ana, to jego imię.
Valerio na zapętleniu; Valerio w niej.
Valerio, który przyciska ją własnym ciałem do kanapy, która pamięta lepsze czasy i większe czystości, ale zamiast myśleć o tym, że nie miałby nic przeciwko — że chciałby wziąć ją we własnym mieszkaniu pod prysznicem, na dywanie, w łóżku, na balkonie i oczach całego Little Poppy — wyobraża sobie, że ubiegłej nocy brała w tym samym miejscu kogoś innego.
Mocne pchnięcie to kara; przesunięta z piersi na szyję dłoń to ostrzeżenie.
Ana — imię, które jest jak droga do nieuchronnego; nie wszystkie heroiny da się zamknąć w plastikowych torebeczkach, niektóre mają nagie piersi, gładką skórę i usta, w które pocałunek wciska polecenie. — Głośniej.
Od początku tylko o to chodziło — o ciało jako narzędzie, o seks jako funkcję organizmu, o rozładowanie napięcia.
Od początku tylko o to chodziło i mógłby mieć to z każdą wszędzie; w samochodzie, w klubie, w łóżku pod nieobecność jej męża, więc dlaczego dziś — noc jak wszystkie, ale inna; noc, w którą przypomina sobie, czym smakują usta Any — zapada się w nią coraz głębiej i gubi rytm coraz częściej, szukając ciemnego spojrzenia?
Niech słyszą — ona odwraca głowę; on zaczyna myśleć, że wyobraża sobie kogoś innego — zaciśnięta na szyi dłoń przesuwa się na podbródek i wpija palce w miękkie policzki.
Za kimza mną; widzisz? — silny uchwyt obraca jej głowę do przodu; niech patrzy, niech pamięta, niech zapamiętuje, kto sprawia, że zamiast nocy pod ostrzałem spojrzeń śliskich staruchów, może być tu. Z nim. Na zawsze, o ile zawsze potrwa do świtu.
Tęskniłaś.
Tęskniła; usta w pocałunku szukają granicy, która nie istnieje — im głębsza bliskość, tym szybsze oddechy. Im szybsze oddechy, tym bliższe spełnienie; im bliższe spełnienie, tym czystsza szczerość.
Zsunięte na szyję wargi zostawiają wilgotne ślady; dopiero, kiedy dotrą do miękkiego ramienia, Valerio zatopi w skórze usta — będzie boleśnie, będzie żywo, będzie na sekundę przed stłumionymi skumulowanym, rozlewającym się w podbrzuszu spełnieniem, które wyrwie z ust słowa.
Wracam, żeby ci przypomnieć, że—
Gubi dźwięki, rytm i całego siebie; zatraca się w niej, zatapia, zastyga, ale tylko na chwilę — ta chwila jest wiecznością i małą śmiercią, początkiem i końcem, ósemką pozbawioną środka ciężkości, bo jedyny środek, który ma znaczenie to ten, który razem z Aną zaciska się wokół Valerio i ciągle chce więcej.
Zawsze chce więcej.
Valerio może dać jej wszystko; więc dlaczego—
Tu sei mia.
Jest jego — cała i niepodzielna do rana.
Do świtu.
Do dnia, kiedy zabawa w udawanie nie zmieni się w prawdę.
Valerio Paganini
Wiek : 33
Odmienność : Rozszczepieniec
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : szef egzekucji dłużników familii
Anaica Laguerre
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 4
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 186
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 6
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2209-anaica-laguerre#29500
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2215-anaica-laguerre#29679
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2216-anaica-laguerre#29683
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2214-poczta-anaiki-laguerre#29678
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f251-deepwood-drive-3-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2241-rachunek-bankowy-anaica-laguerre#30142
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 4
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 186
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 6
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2209-anaica-laguerre#29500
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2215-anaica-laguerre#29679
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2216-anaica-laguerre#29683
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2214-poczta-anaiki-laguerre#29678
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f251-deepwood-drive-3-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2241-rachunek-bankowy-anaica-laguerre#30142
| TW | Erotyka

Wciąż jeszcze, czasami, zastanawiała się, czy mogłaby zatrzymać Valerio przy sobie na dłużej. Nie na zawsze – nie chciała go na zawsze – ale na dłużej niż jeden wieczór, jedną noc. Na weekend – czterdzieściosiem godzin o smaku jego skóry, alkoholu, kokainy, nasienia. Na tydzień – gdzieś poza Saint Fall; gdzieś, gdzie było bardziej kolorowo, bardziej anonimowo. Może na miesiąc – trzydzieści dni zlewających się w jedną plamę czystej, nieskomplikowanej przyjemności; trzydzieści dni, z których każdy odbiłby się na niej sińcem, śladem jego dłoni, zębów, ust.
Wciąż się zastanawiała, jak dotąd nie wymyśliła jeszcze, jak miałaby to zrobić. Valerio jej uciekał. Przychodził, kiedy chciał; odchodził, gdy przez mgłę rozkoszy przebijało się to wszystko, czego unikał. Cofał ręce, gdy łapał się na dotyku, który nie ranił, a koił. Zostawiał ją, gdy zasypiała mu w ramionach. Nigdy nie wypili razem porannej kawy. Ich noce nigdy nie przechodziły w poranki.
Czasem żałowała.
Czasem zastanawiała się, czy była niewystarczająca.
Czasem wyobrażała sobie, jakim człowiekiem by była – jakimi ludźmi byliby oboje – gdyby pozwolili sobie na więcej.
Jeszcze więcej.
Tak dużo, aż zupełnie zabrakłoby im tchu.
Drgnęła na własne imię, na gwałtowną bliskość, na dłoń na szyi, na cień w jego oczach. Drżała na ból, na rozkosz i na jego słowa – komunikaty raczej podprogowe niż zrozumiałe zbitki sylab; przekaz wyłuskiwany z niskiego tonu, chrypy, z kropki postawionej po każdym poleceniu.
Jęknęła z bolesną tęsknotą, gdy obrócił jej głową, przytrzymał, zmusił, by patrzyła. Więc robiła to – oddając mu nie tylko swoje ciało, ale siebie, ze wszystkim czym była. Patrzyła mu w oczy, gdy kolejne skurcze boleśnie smagały jej podbrzusze. Patrzyła mu w oczy, gdy oddech uciekał jej i rwał się – czasem ginął w pocałunkach, czasem umykał i jej, i jemu. Patrzyła mu w oczy, gdy jego imię rozkwitło jej na języku.
- Valerio – wyszeptała na przydechu, ale przecież chciał głośniej.
Odsłoniła szyję, zbierała jego pocałunki jak walutę cenniejszą niż zielone.
- Valerio, proszę – jęknęła mu do uchu i wciągnęła powietrze głęboko, gdy ramię przeszyły jej iskry bólu. Nie pierwsze, nie ostatnie.
Musnęła ustami zarośnięty policzek, wygięła pod nim w łuk, chcąc go wszędzie, na sobie i w sobie. Godność? Nie potrzebowała jej. Duma? Teraz miała zupełnie inne kolory. Niezależność? Nie smakowała tak dobrze jak orgazm w ramionach południowca.
Trzymała go mocno, gdy spiął się w jej ramionach, opuszkami palców rozmazała karmazynowe krople na jego plecach. Potem, gdy przejrzy się w lustrze, może rozpoznają tam jakieś wzory, jakieś symbole, formuły, które – przy odrobinie uporu – można będzie uznać za magiczne. Bardziej prawdopodobne jednak, że nie będzie tam nic poza chaosem rys i rozlanej czerwieni, krwawą mozaiką nie mówiącym o niczym ponad gwałtownym pożądaniem.
Była ciekawa, czy nosił te ślady później, gdy znów ją zostawiał. Trzymał je na pamiątkę, tak długo, jak chciały z nim zostać – czy raczej pozwalał, by magia starła wszystkie ślady jej dłoni, wywabiła z jego skóry jej zapach?
Ona zachowywała wszystko, co jej zostawiał.
Tu sei mia, mówi Valerio i Ana, choć nie zna włoskiego, te słowa rozumie akurat doskonale.
Wyprężyła mu się w dłoniach z gwałtownym szlochem, palce znów wczepiają się w porysowaną skórę, zęby – tylko na chwilę – w delikatną skórę szyi.
Chciał głośniej.
- Valerio – zaskamlała bez skrępowania, drżąc mu w rękach i, jeśli ktoś akurat przechodziłby obok ich loży, doskonale wiedziałby już, kogo zwykle wypatrywała w kolorowym tłumie Kolorowych.
Nigdy nie starała się tego ukrywać. Po co miałaby?
Nozdrza drżały jej, gdy gwałtownymi haustami wciągała powietrze, a wraz z nim – zapach Paganiniego. Uda drżały jej, gdy zaciskała je mocniej na biodrach Valerio, jeszcze przez chwilę trzymając go przy – w – sobie. Dłonie drżały, sunąc po ramionach mężczyzny i podbrzusze, ono też wciąż drżało w echach rozkoszy.
- Non – wyszeptała mu w którejś chwili do ucha, kręcąc na palcu dłuższy kosmyk wilgotnych od potu włosów mężczyzny. – Nie jestem twoja, Valerio – wymruczała, bo nie było żadnej zabawy w tym, by zgadzać się z każdym jego słowem. – Wiesz, że nie – dodała, bo przecież wiedział. Powinien.
Ana była niczyja, tylko swoja.
A może po prostu lubiła, by udowadniać jej, że jest inaczej.
Odepchnęła go od siebie, gdy zrobiło jej się za gorąco, za ciężko – gdy wilgoć między udami wcale nie chciała schnąć, rozpalona skóra wcale nie chciała stygnąć, drżenie wcale nie chciało ustać.
Zawsze chciała więcej.
Podniosła się do siadu, obciągnęła sukienkę.
- Zawiąż – poleciła i uśmiechnęła się przelotnie, odwracając się do Valerio plecami, podając mu dłuższe pasy materiału do związania na szyi i plecach.
Słodkim drinkiem przepłukała smak pocałunków. Dzięki temu później, jeszcze tu, w drodze do klubu albo już u niej – zawsze u niej – będą znowu smakowały lepiej, tak samo dobrze jak na początku.
- Muszę się przebrać – rzuciła miękko, jakby wspólne wyjście było już faktem, nie czymś, o czym musieliby dyskutować.
Bo chyba nie musieli.
Mogli za to porozmawiać o czymś innym.
- Mogę? – spytała i uśmiechnęła leniwie, jeszcze przez chwilę wspierając plecami o jego pierś. Nie potrzebowała pozwolenie, ale zwykle lubiła o nie pytać. On też lubił, gdy to robiła. Kiedy pytała, mógł powiedzieć, że chce ją taką – zarumienioną, w kreacji scenicznej, z obcasami w dłoni raczej niż na drżących, miękkich nogach. Kiedy pytała, mógł po prostu ją stąd zabrać.
Kiedy pytała i kiedy, tak jak teraz, pozwalał jej wrócić jeszcze na chwilę za kulisy, mógł patrzeć, jak całe jej ciało wyło za nim tym bardziej, im dalej od niego była.

[zt x2]
Anaica Laguerre
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : Iluzjonistka i tancerka, dama do towarzystwa