Krzywy Zaułek Swoją nazwę zyskał przez fakt, że na nim zbudowano osypujący się w ziemi budynek, który przez lata wytworzył wrażenie, jakby sama ulica była postawiona krzywo. W zaułku łatwiej znaleźć guza niż miłe słowo, ale dla osób, które pragną poruszać się w przestępczym półświatku, jest to dobre miejsce, aby zacząć. Można spotkać tu podrzędnych dilerów, tanie panie do towarzystwa albo mundurowego, któremu jeszcze chce się bawić z drobnymi przestępcami. Obowiązkowa kość K3 (rzuca jedna postać w wątku): K1 — Przechodząc przez zaułek, zostajesz zaczepiony przez chłopaka, którego wygląd można określić na "coś pomiędzy siedemnaście a pięćdziesiąt lat". Jest on wyraźnie rozdrażniony, a ty bez problemu jesteś w stanie stwierdzić, że ewidentnie jest pod wpływem jakiejś używki. Chłopak zapyta cię, czy masz pożyczyć 10 $. Jeśli mu je dasz, zostawi cię w spokoju. Jeśli odmówisz, będzie próbował cię przekonać, aż znajdziesz fabularny sposób, aby go przegonić. W przypadku udzielenia pożyczki powinieneś odpisać sobie to od rachunku bankowego. K2 — Przyglądając się graffiti na ścianie, widzisz, że jest tam zapisany numer telefonu z dopiskiem "zadzwoń, po dobrą zabawę". Ktoś musiał paść ofiarą nieprzyjemnego kawału, o czym możesz się przekonać, jeśli zdecydujesz się pod niego zadzwonić. Taka rozmowa jest możliwa do rozegrania ze Zjawą lub dowolnym graczem. K3 — Spotykasz młodego stróża prawa, w którego oczach można dostrzec jeszcze nadzieję i ambicje zawodowe. Zapyta cię, co tu robisz oraz będzie chciał cię wylegitymować. Jeśli jesteś tu przypadkiem, nie masz się czego obawiać. Jeśli zaś sprowadzają cię tu szemrane biznesy, to lepiej wymyśl dobre kłamstwo. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Hiram Laffite
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 20
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 172
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 6
WIEDZA : 3
TALENTY : 17
14 maja 1985 Nie lubił Sanit Fall i nie wiązał z tym miastem żadnych nadziei, zatem zazwyczaj, poza kilkoma wyjątkami, nie odwiedzał go w celach towarzyskich. Czasem zdarzało mu się tu bywać z pobudek osobistych - odkąd powiedział sakramentalne tak, Bloodworthowie dołączyli do drzewa genealogicznego Laffite i nie mógł z tym polemizować. Jego żona - kobieta obdarzona niegasnąca ambicją i chęcią doskonalenia się - niestrudzenie od kilku lat walczyła o zwiększenie zasięgu domu pogrzebowego swojej rodziny do kolebki magicznej cywilizacji ukrytej przed wzrokiem niemagicznych - Salem, a on, jak na wzorowego, wspierającego rozwój osobisty swojej małżonki męża przystało, zobligował się, by wspierać ją w tych wysiłkach; służyć radą, a nader wszystko kontaktami, zapewnić i dołożyć wszelkich starań, by ta transakcja doszła do skutku i otworzyła nowy rozdział na mapie planów biznesowych kobiety. Sonk Road od zawsze wzbudzało w nim wstręt. Dzielnica oddzielona od miasta zanieczyszczoną rzeką, jakby jej kortem spływały wszystkie brudny miasta, pomieszkiwania przez śmieci, które nigdy same się nie wyniosą. Przywodziła na myśli komórki rakowe - to tylko kwestia czasu, kiedy syf, zamieszkały w brudnych zaułkach, rozprzestrzeni się dalej. Zgniótł w dłoni ulotkę promująca kandydaturę Ronalda Williamsona na nowego - wbudujmy lepszą przyszłość dla naszych dzieci - burmistrza; miał plan, jak to naprawić? Wiedział, jak odciąć zepsuty organ, od rozwijającego się w umiarkowanym tempie organizmu, czy część pozyskanych funduszu będzie inwestował w rozwój Deadberry, a całą resztę chował do własnej kieszeni? Przemowa, jaką wygłosił na placu Aradii początkiem marca obecnego roku, podpowiadała Hiramowi, że to co w teorii ma prowadzić ku lepszemu, pociągnie Saint Fall na same dno; megalomania rządziła twardą ręką własnych ambicji, nie uwzględniając potrzeby ktokolwiek innego, za wyjątkiem własnej chciwości. Serce Saint Fall biło coraz słabiej. Lęk przetoczył się ulicami miasta, zapoczątkowy w lutym i spotęgowany w kwietniu. W obliczu tych wszystkich przykrych wydarzeń starzy specjalista do spraw bezpieczeństwa magicznego mógł zjawiać się tu tylko w jednym celu. I podejrzewał, że jego wizyty, pomimo pielęgnowanej niechęci, będą coraz częściej. Trzymając między zębami papierosa, skręcił w kolejny zaułek. Nie czuł się tu swobodnie, na miejscu. Czuł się jak element niescalony z tutejszym krajobrazem, choć zrobił niemal wszystko, by wpasować się w otoczenie - nawet zrezygnował z zwyczajowego garnitury, choć rozstanie to było bolesne, gdyż musiał zawiązać pakt przyjaźni z ubraniami ukrytymi głęboko w szafie, pełniącymi rolę echa przeszłości, do której niebywale rzadko sięgał pamięcią. Doceń poświecenie, Sebastianie, mruknął w myślach, gdy minął kolejne domy bez okien. Wydawało mu się, że na niego spoglądają, śledzą każdy jego ruch; poczuł spacerujące płytko pod skórą dreszcze, mimo wszystko przyjemne, zwiastujące wyjściu ze stagnacji, w której tkwił od przeplatanych rutyną tygodni. Minął mężczyznę który stał twarzą do ściany i z niebywałym zaangażowaniem uderzał rytmicznie czołem o sypiącą się elewację, mamrocząc pod nosem niezrozumiałą sekwencje słow. Laffite czuł się tak, jakby znalazł się w zupełnie innym wymiarze gęstości, poza granicami dobrze znanego mu świata. Nie mógł znieść nawet powietrza, którym obecnie oddychał, czuł w nim metalicznym posmak krwi i nieprzyjemną, drażniącą woń uryny wymieszanej z treściami żołądkowymi; ile ćpunów, błąkając się po tych zaułkach pożegnało życie w rynsztoku własnych urojeń? Ulżyło mu, gdy na horyzoncie pojawiła się znajoma sylwetka. Gdyby nie szacunek, którym obdarował Verity'ego, nigdy z własnej woli nie wpakowałby się w gardło tej podłej dzielnicy. Sebstian wyglądał tak jak zawsze - tylko odrobinę bardziej zmęczony niż ostatnio, być może z jedną lub dwiema dodatkowymi zmarszczkami wyhodowanymi na czole. - Dobry wieczór, Sebastianie – pozwolił, by na ustach wślizgnął się subtelny grymas nieudawanej uprzejmości, gdy odjął od nich papierosa, a właściwie niedopałek. Truchło wyrzucił na bruk i przygniótł podeszwą, - Jak zrekompensujesz mi te poświecenie? - w tonie głosu przebijała się żartobliwa nuta, ale nawet Veirty musiał przyznać, że Laffite prezentował sie dzisiaj dość niecodziennie, chociaż przy wyborze ubioru sugerował się wskazówkami Gwardzisty. [ukryjedycje] Ostatnio zmieniony przez Hiram Laffite dnia Nie Lip 07, 2024 4:27 pm, w całości zmieniany 3 razy |
Wiek : 34
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Salem
Zawód : STARSZY SPECJALISTA KOMITETU DS. BEZPIECZEŃSTWA MAGICZNEGO
Stwórca
The member 'Hiram Laffite' has done the following action : Rzut kością #1 'k3' : 3 -------------------------------- #2 '(S) Kość zmroków' : |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
Jechał prosto z Cripple Rock, a kilka łyków palącej whisky, którą wypił u Judith, pozwalało mu kontynuować ten wieczór pomimo zmęczenia. Powinien poprawić to kawą, ale ku temu nie było już okazji. Dotarcie na miejsce zajęło mu trochę dłużej — wolał zostawić auto na parkingu poza Sonk Road. Doskonale wiedział, czym grozi wjechanie tu Rolls Roycem. Drogę do miejsca, w którym spodziewał się spotkać Hirama, pokonał więc pieszo. Świeże powietrze dobrze mu zresztą zrobiło — orzeźwiało i pozwalało zapomnieć o bolączkach ostatnich dni, sprawiało także, że łatwiej było odsunąć tymczasowo na bok atakujące myśli o tym, co jeszcze powinien zaplanować. Czuł podskórny niepokój na myśl o zbliżającej się mszy, choć w normalnych okolicznościach byłaby to zupełnie rutynowa misja. Teraz nie dość, że powinni spodziewać się wszystkiego, to jeszcze mszę poprowadzi sam kardynał, którego obecność może skusić kretynów wszelkiej maści do zakłócenia przebiegu wydarzenia. Oczy zdążyły się przyzwyczaić do mroku, choć nigdy nie będą w stanie przywyknąć do otoczenia, jakie oferowało Sonk Road. Sebastian z racji zawodu bywa tu nierzadko, za każdym jednym razem jednak miejsce to budzi jego niesmak. Nauczył się już dawno go przełykać, dzięki czemu stał się niemal niezauważalny. Gdy zbliża się do umówionego miejsca, Hiram już tam jest. — Wyśmienity, Hiramie — wybrzmiewa w odpowiedzi na powitanie z cieniem ironicznego, acz niewinnego uśmiechu. Każdy wieczór w tej podłej dzielnicy musi być godny pochwały, nieprawdaż? Parska krótko na pytanie mężczyzny. Sebastian obawia się, że w zależności od przebiegu dzisiejszego wieczoru, możliwe, że zrekompensowanie doświadczeń może kosztować więcej, niż Hiram ośmieliłby się zakładać. Sebastian wprowadził go pobieżnie w sprawę już wcześniej, Hiram zresztą sam już o niej wiedział — w końcu dotyczyła bezpośrednio urzędu w Salem, w którym sam pracował. Otóż, kiedy jeden z pomniejszych urzędników, który zaplątał się w te rejony, został zaatakowany i nie zapamiętał sprawcy, mógł być to przypadek. Dwóch? Zbieg okoliczności. Trzech? To już schemat. Ktoś w okolicy widocznie stał za długo w kolejce i teraz uczył urzędników, że opieszałość nie popłaca. Czy Sebastian miał nadzieję, że przyjście tu z jednym z przedstawicieli urzędu najszybciej i najskuteczniej wywabi napastnika? Być może. — Ależ jestem pewien, że poświęcenie na rzecz bezpieczeństwa dzieci Lucyfera będzie dla ciebie tylko przyjemnością — odpowiada ze swobodą, a w jego głosie pobrzmiewa rozbawienie. Jego ostatnie słowa cichną nieco, bo gdy robią te kilka kroków, Sebastian dostrzega nieopodal drobną sylwetkę. Może nie zaalarmowałaby go, gdyby nie to, że w momencie, w którym dostrzegła, że nie jest sama, natychmiast puściła nogi za pas. Sebastian marszczy brwi i przyspiesza nieco kroku, by z bliska ujrzeć przyczynę tego niecodziennego zachowania. Na murowanej ścianie jego oczy wyłapują paskudny, bluźnierczy plakat, na którego widok krew Sebastiana w jednym momencie się zagotowuje. Natychmiast wyciąga dłoń i zrywa plakat zamaszystym ruchem, tak jednak, by go nie podrzeć. Zerka jeszcze w stronę, gdzie uciekła kobieta, jednak nie podejmuje pogoni. Wie, że jest za późno. Co nie znaczy, że nie da rady jej odnaleźć później. — Być może staliśmy się zbyt delikatni, skoro mają czelność szerzyć takie bluźnierstwa na temat wysłanników Ojca. — Jego głos jest nieprzyjemnie zimny i przez chwilę Sebastian wygląda, jakby nie był do końca sobą. Nic nie wzbudza w nim niepokojących instynktów tak, jak oczernianie Lucyfera, którego przecież reprezentują kapłani. Na domiar złego, zanim mają szansę ruszyć dalej, napatacza się im jakiś dzieciak w mundurze. |
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Protektor
Hiram Laffite
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 20
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 172
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 6
WIEDZA : 3
TALENTY : 17
Obaj punktualni, obaj szanujący swój czas; Sebestian bywał tu nie raz, skutecznie zwalczył swój niesmak, Hiram nawet nie ukrywać swojego obrzydzenia, jakie wspinała się po szczeblach żebar. mial wrażenie, ze unosząca się w powietrzu i wciąganą do płuc razem z powietrzem woń przesiąknął nie tylko materiał jego odzieży, ale też skóra, włosy, a nawet paznokcie. Ironiczne wyśmienity pogłębiło te przemykające po strukturze myśli wrażenie. - Dlatego nie odmówiłem sobie tej przyjemności - kontynuował swobodnym tonem, z rozbawieniem włożonym między słowami, ale równie nie opuściła go świadomość, że nie spotkali się na tej pozbawionej uroku uliczce w celach towarzyskich; mieli zbyt wyszukany gust, by błądzić po brudnych zaułkach bez celu, w poszukiwaniu tanich, omamiających zmysły rozrywek. Sielankowy nastrój szybko został nadgryziony przez obecność intruza; zanim jakakolwiek inkantacja zamarła na jego ustach, kobieca sylwetka uciekła spoza zasięgu jego spojrzenia. Kontrowersyjny plakat przykuwał uwagę, ale budził też odrazę, która niewymuszonym grysem obrzydzenia na ułamki sekund zamarła na wargach Laffite; docenienie sztuki współczesnej tym bardziej wykraczało poza jego funkcje poznawcze. Niemniej jednak jego reakcja nie mogła się równać z nagłym wybuchem złości, z jakim spotkała się propaganda, ze strony Sebastiana. Hiram nie wątpił w jego oddanie w misję, której się podjął, gdy jego ambicje odnalazły drogę do Czarnej Gwardii; dał sie poznać jako człowiek lojalny i oddany sprawie; kierowane ku niemu rozkazy wykonywał sumiennie, w żadnym wypadku niekwestionujące ich zasadności, a mimo to, nagła, gwałtowna temperamentna odpowiedz na akt buntu przecięła pojedynczą zmarszczką czoło Hirama. Pełen chłodu głos Verity'ego, który przeciął ciszę, ochłodził panująca w zaułku temperaturę. Spojrzał kontrolnie na ojca chrzestnego swojej córki; sprawiał wrażenie nieobecnego. - Trzeba zatem położyć temu kres, zanim dojdzie do eskalacji - głos Hirama natomiast był spokojny, pozbawiony zbędnej emocjonalności, ale wybrzmiał wyraźnie w skrawkach dzielącej ich przestrzeni; w szaro-niebieskim spojrzeniu błyszczała stal chłodu. - Nastroje, głownie w Saint Fall, były coraz bardziej napięte, a wydarzenia, które cyklicznie nawiedzały Hellridge, potęgowały strach mieszkańców hrabstwa. Bunt wisiał w powietrzu. Tymczasem, w gmachu Międzystanowego Magicznego Ratuszu, pojawiało się coraz więcej, wypowiadanych szeptem głosów, że Barnabsowi Kleinowi sytuacja wymykała się spod kontroli. Co tym myślisz, Sebastianie?, wypowiedziane w myślach, zostało zagłuszone przez odbijające sie do ścian echo zbliżający sie ku nim kroków. Laffite powiódł wzrokiem za źródłem tego chaosu. W zasięgu jego spojrzenia znalazł się młody, ledwie dwudziestoparu letni przedstawiciel tutejszej policji. Wylegitymował sie i przedstawił, by uwiarygodnić swoją tożsamość; w jego spojrzeniu Hiram dostrzegł iskrę zapału; ile czasu minie, zanim zupełnie zgaśnie? Nie zjawili się tu po to, by ściągać na siebie uwagę policjantów, więc pokazał mu swój dokument tożsamości. Naprawdę wygląd jak diler? Albo ktoś, kto namiętnie i bez opamiętania sięgał po substancje zakazane? Kiedyś, na studiach - owszem. Obecnie - rekreacyjnie, w kontrolowany dawkach, raz w miesiącu, niemiej nie szukałby towaru na cieszącej się złą sławą uliczce, która swoim urokiem przyciągała margines społeczny. Policjant nie miał powodu, by nie wierzyć ich w prawdomówności. Być może kartą przetargową był kosztowny zegarek. którego obecności Laffite odmówić sobie nie mógł, dopasowując się ubraniem do realiów tej części miasta. - Wolę resztę wieczoru spędzić w milszej atmosferze i w przyjemniejszym miejscu, więc nie traćmy więcej czasu - podsunął, pozwalając, by plecy policjanta zniknęły z zasięgu jego spojrzenia. Fakty. Czas skupić się na faktach. Trzech wysłanników Ratusza zderzyło się z brutalną rzeczywistością właśnie tu. Efekt małpki. Nikt nic nie słyszał. Nikt nic nie widział. Nikt nic nie powiedział. I - wisienka na torcie - żaden z nich nic nie pamiętał, a więc powstała teoria, ze napastnik odebrał im dostęp do wspomnień, co skłaniała ku konkluzji, że napastnik nie był pierwszą lepszą moczymordą z okolicznych spelun; dysponował i wiedzą, i umiejętnościami. Zatem w pierwszym odruchu spróbował wyśledzić ślady magicznej obecności: Quidhic wybrzmiało cichym szeptem z jego ust. |
Wiek : 34
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Salem
Zawód : STARSZY SPECJALISTA KOMITETU DS. BEZPIECZEŃSTWA MAGICZNEGO
Stwórca
The member 'Hiram Laffite' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 39 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
Sebastian zerka na Hirama z nowym błyskiem w spojrzeniu, kiedy ten wspomina o położeniu kresu skandalicznemu zachowaniu. Komentarz Laffite widocznie zyskał zainteresowanie Verity’ego. Przez moment wygląda, jakby z chęcią miał zagłębić się w ten temat, jednak wbrew wszystkiemu jego usta się nie otwierają. Hiram może się domyślić, że to po prostu nie jest dobry czas na takie dyskusje. Na żadne dyskusje. Sebastian wykonujący misję, to Sebastian, który nie lubi się rozpraszać. Nic dziwnego, że bluźnierczy plakat i napataczający się żółtodziób przyprawiają go o zniecierpliwienie. Nie częstuje policjanta uśmiechem, ale nie zamierza również się wykłócać. Nie mają czasu, by tracić go na dzieciaka, któremu się nudzi na służbie. Nie jest zbyt mądry. Podchodzić do dwójki niesprawiających problemu przechodniów, zupełnie samemu i to na tej dzielnicy. Gdyby trafił gorzej, mógłby już leżeć w kałuży własnej krwi. Różnych szaleńców się tu spotyka, a wokół nie ma nikogo poza nimi. Jeśli już ingeruje w jakiekolwiek rozmowy, powinien się wpierw upewnić, że jest w stanie dostać natychmiastowe wsparcie. Być może przekona się o tym w ten mniej przyjemny sposób. Sebastian nie zamierza dawać mu teraz wykładu. Milcząco wyciąga z kurtki fałszywy dowód na mdłe nazwisko „Michael Smith” i pokazuje go chłopaczkowi. — Tylko przechodziliśmy — tłumaczy spokojnie, kiedy zostają zapytani o swoje motywacje, by iść pubnliczną ulicą. Młodzieniec zerka na twarz Sebastiana i na dokument, a widząc, że nic nie ugra i nie ma sensu szukać problemów na siłę, dziękuje krótko i się oddala. Sebastian za to zerka przelotnie na pobłyskującą na nadgarstku Hirama bransoletę. — Prosisz się o utratę ręki — zauważa, ale w jego głosie nie pobrzmiewa dezaprobata, a raczej nieszkodliwa przekora. W żadnym wypadku nie boi się przecież byle rzezimieszków z owianej niesławą dzielnicy. Co nie zmienia faktu, że nie lubi również zwracać na siebie uwagi, gdy jest mu to niepotrzebne. Zegarek Hirama jak najbardziej mógłby tę uwagę zwrócić. — Niezbyt często wysyłają was w teren, co? — odpowiada pytaniem na komentarz towarzysza, a na twarzy Sebastiana igra drobny uśmiech. Przyjemniejsza atmosfera i miejsce, hm? Praca Sebastiana byłaby naprawdę nieznośna, gdyby i on tęsknił za takimi rzeczami. Słyszy zaklęcie wydobywające się z ust Hirama i tylko biegłość w magii odpychania pozwala mu dostrzec, że czar jest wyjątkowo słaby. — Widzisz coś? — podpytuje, a sam decyduje się na sięgnięcie po zaklęcie, które mogłoby okazać się dobrym uzupełnieniem tego rzuconego przez Hirama. — Uberrimafides. — Musi powtórzyć czar drugi raz nim wiązki magii reagują i w istocie dają sygnał ostrzegawczy. — Ostrożnie. — Wzrok Sebastiana nabiera więcej czujności, kiedy się rozgląda. — Czar wykrył, że coś jest nie tak. Zbliżamy się do miejsca, które zapamiętała ostatnia ofiara. Swoją drogą, nie kojarzysz, by ktoś z zaatakowanych prowadził sprawę w tej okolicy? — Sebastian liczy na to, że obserwacje Hirama pomogą coś ustalić. Trójka ludzi została zaatakowana w jednym miejscu i pozbawiona kosztowności, ale nie pamiętali napastnika, z kolei w szpitalu nie wykryto ciążącego na nich rytuału. Tylko dlaczego ktoś miałby okradać tylko jeden typ osoby? Musiało kryć się za tym coś więcej. Między ofiarami jak dotąd nie udało się jednak ustalić powiązania z tym miejscem. Jeśli jednak ktoś ingerował w ich pamięć… Może coś pominęli. Na potrzeby wątku uznajemy, że każda postać ma 2 akcje w swojej turze. Hiramie, ponieważ do powodzenia Quidhic zabrakło Ci 1 punktu, czar udał się połowicznie. Powietrze przed tobą rozbłysło nikłym światłem, które zafalowało w nieokreślonym kierunku, przemknęło wzdłuż uliczki i zgasło. Wypuszczona przez Ciebie moc ewidentnie weszła w reakcję z... no właśnie, z czym? Na ten moment nie jesteś w stanie tego stwierdzić, nie jesteś też przekonany, w którym dokładnie miejscu pozostawiono ślady magii, choć możesz być pewien, że są one obecne. Jeśli zdecydujesz się rzucić kością K100 na percepcję w swoim następnym poście, możesz odnieść się do poniższych wyników: 1-40: Nie zauważasz nic podejrzanego. 41-80: Jeśli spojrzysz nieco wyżej, zauważysz, że nie więcej jak 5-8 kroków od miejsca w którym stoisz, w jednym z okien budynku po twojej prawej stronie, na pierwszym piętrze widać czyjąś nieruchomą sylwetkę. Czyżby na coś czekała? Z uwagi na swój zawód wiesz, że budynek nie ma prawa być zamieszkały. Zauważona, postać natychmiast oddala się od okna. 81-100: Nie tylko zauważasz postać w oknie, ale również przypominasz sobie, że budynek rzeczywiście przed atakiem stał się obiektem zainteresowania jednej z ofiar. Wspominała Ci to w prywatnej rozmowie. Czemu więc po powrocie do pracy nigdy więcej nie poruszyła tego tematu? Rzuty Sebastiana: K100 Uberrimafides: 1 | 2 K6 na konsekwencje po evencie: 6, nic się nie dzieje |
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Protektor
Hiram Laffite
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 20
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 172
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 6
WIEDZA : 3
TALENTY : 17
Błysk, który pojawił się w spojrzeniu Sebastiania, nie został przez Hirama zauważony; wzrokiem obejmował wówczas skrawki najbliżej okolicy. Nie chciał się czuć niemile zaskoczony nagłą obecnością kogoś, kto nie będzie równie ugodowy, co policjant, który znikł w kolejnej uliczce; utrata zębów to niewielka strata, jaka na niego czekała. - Oby twój scenariusz się nie ziścił. - Był z nią emocjonalne związany, ale to nie czas, ani miejsce na opowieści o osobliwej, nieadekwatnej do okoliczności treści; niektóre zostawały tam, gdzie powstały, ta była właśnie jedną z tych historii. Kuszenie losu znajdowało się w obszarze jego zainteresowania, jednak nie wprowadził Sebastiana w tajniki swojej pokrętnej filozofii, która kłóciła sięo zdroworozsądkowym podejściem, doświadczeniem gromadzonym latami i nawet dyscypliną pracy, na jaką się zdecydował, wkraczając w szeregi Gwardii. Krótkotrwały rozbłysk magii nie zdradził zbyt wielu czających się w ślepym zaułku tajemnic, poza jednym, wyraźnie zaciemnionym miejscem, jednak, zanim jego oczy nawykły do ubogiego oświetlenia, blady snop światła zgasł w przeciągu kolejnej sekundy. - Quidhic - ponowił swój wysiłek; Sebastian mógł kwestionować jego doświadczenie pracy w terenie, ale Hiram miał w tym aspekcie do powiedzenia coś więcej niż wystarczająco wiele, by zapałać do Sonk Road odwzajemnioną niechęć; po prawdzie jego jurysdykcja do tej pory rzadko wykraczała poza granice stanu Massachusetts, jednak od czasu kryzysu, jaki uchwycił w swoje objęcia Saint Fall, nie mógł, jak do tej pory, obserwować wszystkiego z boku, ze stołka Magicznego Ratusza; wbił czas bardziej radykalnego działania, które nie miało nic wspólnego z przewracaniem papierów z jednej strony na drugą. Tym razem jasne nici magii skutecznie oplotły zwieńczony murem zaułek. Poszedł kilka kroków w przód, by przyjrzeć swojemu odkryciu i dopiero z tej perspektywy dostrzegł ukryte w murze drzwi, które, niczym kameleon, ledwie widoczne gołym okiem dopasowały się do otoczenia. - Drzwi, a wokół nich skupisko magii. Obstawiam rytuał. Jaki? Na pewno ktoś, kto myślami wybiegał w przyszłość nieco dalej niż kilka godzin, zatroszczył się o to, by zabezpieczyć budynek przed wizytą intruzów. Niewykluczone, że Corry popełnił błąd początkującego i nie zatroszczył się o swoje bezpieczeństwo. W najlepszym scenariuszu był kiepskim strategiem, w najgorszym - nie nadawał się do tej pracy, co zweryfikowało życie. - Daryl Corry, druga ofiara - ta, która obudził się po dwóch dniach - Veiry brał udział w przesłuchaniu, więc pewnie kojarzył - a jego rekonwalescencja nadal trwa - miał podejrzenia wobec tego miejsca - wskazówką była nazwa ulicy i numer domu. Osobiście nie koordynował jego działań; dowiedział o tym dwa tygodnie temu, gdy na jego biurku wylądowały raporty i został oddelegowany do tej sprawy. Nie włożył ich do szuflady, zaalarmowany przez przełożonych o enigmatycznym charakterze tych incydentów, przestudiował je od a do z i jeszcze tego samego dnia, gdy znalazła się kolejna, trzecia ofiara, wykonał telefon do Verity'ego, którego obdarzył nie tylko zaufaniem, ale także autorytetem w dziedzinie magii odpychania. - Odnotował w budynku duże natężenie zatrucia magicznego - nie powiadomił gwardii, zignorował procedury - brak roztropności; udał się tu na własną rękę, bagatelizując zagrożenie - brak instynktu samozachowawczego; uroki młodości - zapalczywej, nieznoszącej kompromisów, piętrzącej się pod zwojami skóry ambicji, która będzie kosztować karierę i zdrowie; wysoka cena za brak konsekwencji i działanie bez namysłu. Przesunął spojrzeniem po fasadzie nagryzionego przez ząb czasu budynku; wydawało mu się, że między zasłoniętymi firankami przemknął cień ludzkiej sylwetki. - Ktoś jest w środku - to żadne zaskoczenie; plebs odnalazł schronienie w murach tej rozpadającej się w oczach kamienicy - i uważnie nam się przygląda. - Osiedlowy, niegroźny monitoring, czy dyszące w kark zagrożenie? Lada moment miała paść odpowiedź na te pytanie. Jeśli podejmiesz decyzje o rzuceniu kością k100 na percepcję w swoim następnym poście, możesz odnieść się do poniższych wyników: 1-40: żaden podejrzany ruch/obiekt nie rzuca ci się w oczy. 40-80: zauważasz, że szybka w jednym z okien - tych na poziomie pierwszego piętra - jest rozbita, a na niej, poza kurzem, pajęczynami i stworzonymi przez deszcz zaciekami, widnieje smuga czerwień; po lepszej obserwacji pojmujesz, że kształtem przypomina ludzki grzbiet dłoni. 81-100: wędrując wzrokiem po fasadzie budynku, dostrzegasz nie tylko zakrwawiony kształt dłoni na szybie, ale też odbijające się w niej jasnoniebieskie litery układające się w napis, konkretnie datę, 28/04/1985, która, jak sobie przypominasz, pokrywa się z zaginięciem jednego z Gwardzistów, z którym łączyła cię bliska współpraca. Do tej pory myślano, że jego zagniecie wiążę się z incydentami, jakie zaszły dnia 26 kwietnia w Cripple Rock, ale może prawda jest zupełnie inna? rzut #1 percepcja, k61+50+17 rzut #2 quidhic, k54+20 |
Wiek : 34
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Salem
Zawód : STARSZY SPECJALISTA KOMITETU DS. BEZPIECZEŃSTWA MAGICZNEGO
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
Wzrok Sebastiana przytomnie podąża za Hiramem, kiedy ten robi kilka kroków w przód. Ciało gwardzisty jest gotowe do szybkiej reakcji w razie, gdyby cokolwiek miało zagrozić jego dzisiejszemu partnerowi. Chwilowo wydaje się, że ruchy mężczyzny nie wywołały żadnego niepokojącego efektu, za to udało mu się lepiej przyjrzeć przestrzeni. Drzwi i rytuał. Zanim udało mu się zapytać jaki, Hiram znów się odzywa, najwyraźniej coś sobie przypominając. Sebastian kojarzy Corry’ego z przesłuchania, które odbyło się nie tak dawno temu. Dużo z tego, co mówił urzędnik albo nie miało znaczenia, albo brzmiało jak zupełnie wyrwane z kontekstu. To tylko dodawało wiarygodności tezie, że ktoś mieszał w jego pamięci. Jeśli jednak tak się stało, czemu nie usunął informacji o stężeniu magicznym? Błąd amatora? Być może. Z jakiegoś powodu ten, kto napadał na tych ludzi, nie decydował się ich zabić. Sebastian jednak sądzi, że nie chodziło też o rabunek — stawiałby raczej, że zrobili to dla zamaskowania prawdziwych motywacji. Brakowało im elementów układanki i nie jest jeszcze pewien, czy to dlatego, że napastnicy wiedzą, co robią i wprowadzają umyślny mętlik, czy raczej tak bardzo sami kroczą po omacku, że ich działania są nieznośnie chaotyczne. Patrząc na to, że ofiary zapamiętały obudzenie się w tym miejscu i w istocie zdecydowanie coś w nim nie gra, Sebastian przychyla się ku teorii o najzwyklejszej głupocie napastników. Co próbują osiągnąć? Gdy Hiram wspomina o niespodziewanym towarzystwie, Verity posuwa wzrokiem wzdłuż okien. Sylwetki już w nich nie ma, za to jedna z szyb przykuwa uwagę Sebastiana na dłuższą chwilę. Wnikliwe spojrzenie przykrywa się delikatnie przymrużonymi powiekami, gdy Sebastian próbuje dostrzec więcej. Wzrok, przyzwyczajający się do ciemności, w końcu wyłapuje małe szczegóły. Krew, odcisk dłoni i… data? — Ktoś użył Luminascriptor — dzieli się swoim spostrzeżeniem, wpatrując się w charakterystyczne, niebieskawe cyfry. — Data. Dwudziesty ó- — przerywa, bo właśnie dochodzi do niego, dlaczego ta data utarła się w jego pamięci. To wtedy po raz ostatni widziano Theo. Nie zaginął podczas misji — a przynajmniej nie takiej, którą wcześniej komukolwiek by zgłosił. Był niedoświadczonym szeregowym, może zauważył coś zupełnym przypadkiem i wplątał się w sprawę, która go przerosła. A może to nie ma nic wspólnego z nim. Data może oznaczać wszystko. — W środku nie powinno nikogo być, budynek jest wyłączony z użytku. Jeśli kogoś widziałeś, jest tam nielegalnie. Wchodzimy. — Ale najpierw muszą pozbyć się rytuału. Sebastian nie musi wiedzieć, co to dokładnie za rytuał, wystarczy, że jest świadom jego istnienia, aby podjąć próbę usunięcia go. — Frangere ritus solvo. Percepcja: 65+20+19=104 Łamanie rytuału: K100+25 | przyjęty próg dla rytuału — 90 (do wyrzucenia 65) |
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Protektor
Stwórca
The member 'Sebastian Verity' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 63 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Hiram Laffite
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 20
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 172
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 6
WIEDZA : 3
TALENTY : 17
Sam, pozwalając, by złe przeczucie odnalazło drogę do jego myśli, ale nie dając mu możliwość przejęcia kontroli nad jego stanem emocjonalnym, przesunął spojrzeniem po fasadzie budynku i wtem odkrył to samo, co wcześniej Veirty - krwawy odcisk dłoni odciśnięty na szybie i pajęczyna pęknięć wokół śladu ludzkiej obecności, jakby ktoś albo próbował się wydostać z pomieszczenia, albo został popchnięty z impetem na okno; oba scenariusze równie prawdopodobne. Efekt Luminascriptor znajdował się poza zasięgiem jego spojrzenia, a zatem musiał zdać się na przeczucie Sebastiana, który wyraźnie- - Mówi ci coś ta data? - dopytał, gdy mężczyzna przerwał wpół zdania, jakby nagle trybiki jego pamieci natrafiły na epizod łączący się z tą datą, a w ostatnie słowa wkradło się wyraźnie słyszalne przejęcie. W ramach skonfrontowania swoich podejrzeń z rzeczywistością, pomimo pokusy, nie objął spojrzeniem jego sylwetki, gdyż ukrywające się w cieniu podupadłej kamienicy zagrożenie skutecznie konkurujące o jego uwagę, zdobyło ją i to ona ściągnęła na siebie całą jego koncentracje. Podchodząc bliżej zakamuflowanym w ceglanym murze drzwiom, kroki stawał ostrożnie, z rozwagą. Zdrowy rozsądek wysunął się na pierwszy plan i nie zawahał się po niego sięgnąć, by zachować równowagę pomiędzy coraz zuchwalej dającej o sobie znać adrenalinie; widocznie przesiadując długie godziny w biurze, w towarzystwie licznych dokumentów, pod którym uginało się biurko, zatęsknił za jej zdrowym, rozchodzącym się w postaci płytko wijących się pod skórą dreszczy zastrzykiem. Gdy od drzwi dzieliła go odległości pięciu metrów, przystanął, wsłuchując sie w kolejne informacje, którymi dysponował Verity. Na mapie jego podejrzeń zapalił się kolejny sygnał ostrzegawczy, którym tym razem usiłował go przekonać, że ktoś, kto ukrywał się w murach budynku, celowo i z premedytacją, zdradził swoje położenie, by zwabić ich do środka. Krótkie wchodzimy wystarczyło, by odsunąć wijące się pod kopułą czaszki złe przeczucie i pozwolić doświadczeniu Sebastiana objąć tymczasowo dowodzenie. Nie pozostało mu nic innego, jak pójść w jego śladu i skupić się na skoncentrowanym wokół drzwi kłębowisku magii, by pozbyć się jej raz na zawsze, i tym samym utorować sobie drogę do czających się w zakamarkach budynku tajemnic. - Frangere ritus solvo - znajoma sekwencja słów pozostawiła przyjemny posmak na języku; czy równie przyjemne będzie ciepło magicznej energii przepływające przez sploty skóry? Zaraz się okaże. Łamanie rytuału: k100+20 | przyjęty próg dla rytuału — 90, połowiczy sukces Sebastiana obniżył go do 75. |
Wiek : 34
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Salem
Zawód : STARSZY SPECJALISTA KOMITETU DS. BEZPIECZEŃSTWA MAGICZNEGO
Stwórca
The member 'Hiram Laffite' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 10 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
— Jeden z gwardzistów wtedy zaginął — odpowiada zgodnie z prawdą, wpatrując się w okno z zastanowieniem. — Ale nie był przypisany do żadnej sprawy w okolicy. To może być czysty zbieg okoliczności. Uznano, że jego zaginięcie miało związek z wydarzeniami z dwudziestego szóstego i tylko jedna osoba twierdziła, że „chyba” widziała go dwa dni później. — A zeznanie tej jednej osoby, bez pewności, że rzeczywiście tak było i bez wskazania konkretnego miejsca, gdzie się to wydarzyło, to za mało. Sprawa zaginięcia nie należała do tych, w których opłacało się sięgać po skomplikowane rytuały związane z grzebaniem świadkom w pamięci, szczególnie, kiedy zeznający sam nie był pewien swoich zeznań. To dalece posunięty traf. Bardziej intuicja niż fakty. Sebastian nie może na nim polegać. — To może nie mieć żadnego związku — zaznacza, bo choć jest to jedna z potencjalnych opcji, może nią nie być w ogóle, a on nie lubi opierać się na czystych domysłach. Będzie można zagłębić się w tę teorię dopiero, jeśli w środku znajdą poszlaki ją potwierdzające. Podeszli kawałek bliżej, uważając, by nie wejść w obszar działania rytuału. Muszą wejść do środka, chcąc zbadać sprawę — nie unikną tego. Ale wpierw muszą upewnić się, że zrobili wszystko, aby się zabezpieczyć. Rytuał to pierwsza przeszkoda do pokonania, nie wejdą przecież w sam jego środek. — Udało się? — dopytuje po rzuconej przez Hirama inkantacji, a słysząc, że magia nie uformowała się tak, jak powinna, Sebastian ponawia starania, hamując napływ frustracji. Niedobrze. Rytuał jest silny, a to znaczy, że albo ten, który go postawił, miał wyjątkowe szczęście, albo korzystał z pomocy, albo jest doświadczonym i tym samym niebezpiecznym czarownikiem. — Frangere ritus solvo. — Tym razem wyraźnie czuje, jak magia przepływa przez jego żyły i ulatuje z pentakla, obejmując swoim działaniem strefę działania rytuału. — Przełamany — potwierdza. — Quidhic. — Chce się upewnić, że nie czekają ich inne niespodzianki, ale tym razem również magia zawodzi. Cmoka niepowstrzymanie z irytacją. — Ty spróbuj. Jeśli jest czysto, nakładamy czary obronne i wspomagające, a potem wchodzimy. Otworzę drzwi, ty mnie zabezpieczaj. Bądź gotowy na atak. — Wejdzie pierwszy, w razie czego on oberwie. Gdyby był z kimś innym, najpewniej wezwałby innych gwardzistów do pomocy, ale Hirama sam szkolił i wie, że nie jest zupełnie niedoświadczonym młokosem. Powinien sobie poradzić. Jeśli środek zaskoczy ich liczebnością przeciwników, wezwie posiłki. W okolicy Sonk Road zawsze krążą gwardziści, nie zajmie im zbyt długo dotarcie tu. Łamanie rytuału: 88+25=113 | próg — 80 (75+5 za nieudane złamanie) | udane Quidhic: 28+25=53 | m.odpychania I, st. 60 | nieudane |
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Protektor
Hiram Laffite
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 20
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 172
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 6
WIEDZA : 3
TALENTY : 17
Wierzysz w zbiegi okoliczności, Sebastianie?, chciał zapytać. On przestał wierzyć dawno temu. Łatwiej było uwierzyć w opaczność Lufycera. Zbyt wiele nierozwiązanych wątków prowadziło do tej kamienicy. - Dojdziemy do tego, gdy wejdziemy do środka i przeszukamy budynek. Trzy piętra to spore wyzwanie, jednak niewątpliwe warte świeczki. Scenariuszy w głowie Laffite pojawiło sie coraz więcej; zaginiony Gwardzista bez wątpienia posiadał odpowiednie umiejętności, by wyczyścić komuś pamięć i pozostawić na straży prywatności rytuał, ale z drugiej strony zdrada nie była zbyt popularnym motywem w Czarnej Gwardii; takiemu delikwentowi szybko zamykano usta. Udało się? pogłębiło poczucie porażki, którą goryczą rozlało się po podniebieniu. Z ust nie padła żadna odpowiedzieć; milczał,bo nie musiał nic mówić. Grymas, jaki chwile później pojawił się na twarzy Verity'ego potwierdził jego domysłu - już wie, że magia ponownie podzieliła się z nimi swoim czarnym humorem. Laffite nie odrywał oczu do skupiska magii; rytuał stawiał opór; nie chciał obnażyć przed nim tajemnic ukrytych za zamkniętymi drzwiami. Wszystko wskazywało na to, że czarownik, który za tym stał, nie był amatorem. Czarownik w liczbie pojedynczej, ale nie było pewności, że działał w pojedynkę; najprawdopodobniej miał pod ręką pomocników - równie utalentowanych? - Dla usystematyzowania informacji - nie, wcale nie potraktował tego jak ciekawostki, która zazwyczaj pojawiało się, jako przerywnik między jednym a drugim zdaniem przewodnika podczas zwiedzenia muzeum, a tu Ludwik XII potknął się o wystającą nogę stołu i udowodnił wszem i wobec, że gracja nie była jego drugim imieniem. - Rytuał, który pojawił się na naszej drodze, miał nas uśpić gazem i zwie się dobranocka. Nawet bajki, które od wielkiego dzwonu czytał swoimi dzieciom na dobranoc, miały więcej sensu; jak to możliwe, że troje wykwalifikowany urzędników komitetu ds. bezpieczeństwa magicznego nie rozpoznało natury rytuału? Pytanie, które zadomowiło się w przestrzeni umysłu, nie odnalazło drogi do ust; objęcie tego rozumem obecnie wykraczała poza jego możliwości. Nie chciał postrzegać ich w kategorii niekompetentnych ignorantów, ale dowody same pchały mu się do rąk. Podejrzewał, że Sebastian, mimo iż był zazwyczaj oszczędny w słowach, podzielał jego snute na bieżąco wnioski. Wraz z kolejnym frangere ritus solv natężanie magii tężące pod drzwiami rozpłynęło się w powietrzu, jak dym papierosowy na wietrze, krótki komunikat przełamany był tylko formalnością. Irytacja, zbiegiem kolejnych minut, stała się nieodłącznym towarzyszem tego wieczoru; zbył ten stan milczeniem, a słowom Sebastiana przytaknął. Quidhic po raz pierwszy i po raz drugi. Wyrok zapadł. Wyrokiem była zmarszczka rozdrażnienia przecinająca taflę czoła. To za wcześnie, by puścić "kurwę" w eter, a mimo to soczystego Scheiße! nie zatrzymał w krtani. Quidhic definitywnie był w nastroju do udawania, że nic go nie obchodzi. A Sebastian miał racje - rdza bezczynności pokryła go w Magicznym Ratusz; spoczął na laurach. - Przysięgam, wynajmę kogoś, kto zamknie mi te cholerne zaklęcie w pentaklu - wymamrotał ledwie słyszalne pod nosem, więc Sebstian mógł wyłapać co najwyżej pojedyncze słowa sączące się z jego ust; może powinien zapytać Verity'ego czy zna kandydata, któremu mógłby powierzyć te zadanie? - Czas wznowić szkolenie - powiedział tylko. Quidhic - i jedna i druga próba okazały się niewypałem |
Wiek : 34
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Salem
Zawód : STARSZY SPECJALISTA KOMITETU DS. BEZPIECZEŃSTWA MAGICZNEGO
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
Czasem łatwiej uwierzyć w zbieg okoliczności, niż w to, że wszystko układa się samo. Związek zapisanej magicznie daty z zaginionym gwardzistą wydaje się zbyt oczywisty, by mógł być trafny, a jednak Sebastian ma cichą nadzieję, że puzzle połączą się same. Poniekąd, bo przecież nawet jeśli wiadomość w istocie zostawił Theo, to nie tłumaczyło w żaden sposób tego, co tu robił i co dzieje się z nim teraz. W zasadzie pojawia się jedynie więcej pytań. — Dobranocka — mamrocze pod nosem, przyswajając informacje, a trybiki obracające się w jego głowie uwidaczniają się w skupionym spojrzeniu. Rytuał usypiający… Może niepotrzebnie go przerywali. Mogliby sprawdzić, czy uruchomiłby się, gdyby wszedł w niego Sebastian. Jeżeli intencją rzucającego było potraktowanie jako intruzów konkretnych urzędników z Salem, być może żaden z nich nie padłby ofiarą. Teraz już za późno, nie dowiedzą się. Dwukrotne Quidhic pada z ust Hirama, ale nic się nie dzieje, co spotyka się z całkiem zrozumiałą frustracją mężczyzny. Sebastian uśmiecha się kącikiem ust na komentarze towarzysza, raczej ze zrozumieniem niż jakimkolwiek szyderstwem. Czasem te proste zaklęcia potrafia być najbardziej upierdliwe. — Quidhic. — No właśnie. — Quidhic. — Znów nic. Sebastian marszczy brwi, czując nieuchronny przypływ irytacji. — Kurwa. Quidhic. — W końcu. Przygląda się otoczeniu i drzwiom, które uchyla powoli. Żadne ślady magii tym razem nie rzucają mu się w oczy. Klamka ustępuje pod naciskiem dłoni, nie stawiając żadnego oporu. — Czysto. — Zniża głos do półszeptu, gdy drzwi otwierają się szerzej. Pomieszczenie jest ciemne i upiornie ciche. W środku nie widać żadnego ruchu, nie uderza w nich również żaden czar. Albo to zasadzka, albo się zmyli, albo są na piętrze. Tam zresztą Sebastian ma zamiar się udać za chwilę, by przyjrzeć się z bliska śladom krwi i napisowi, który widział z zewnątrz. — Drugie wyjście — dzieli się spostrzeżeniem, ruchem głowy wskazując drzwi przecinające ścianę naprzeciwko. Przezornie wyciąga broń, gdy wejście za nimi zamyka się, odcinając ich od podwórza. Quidhic #1: 14+25=39 (m. odpychania I, st. 60) | nieudane Quidhic #2: 14+25=39 (m. odpychania I, st. 60) | nieudane Quidhic #3: 47+25=72 (m. odpychania I, st. 60) | udane |
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Protektor