First topic message reminder : Ogrodzona ścieżka Gdzieś przy bardziej dostępnych miejscach Cripple Rock znajduje się ciekawa, wąska ścieżka, wzdłuż której ktoś kiedyś postawił drewniany, niski płotek. Niezwykle przyjazna jest rodzinnym spacerom i dzieciom, zabezpieczając ciekawskich przed zboczeniem z niej, a przy tym jest niezwykle malownicza. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Alisha Dawson
POWSTANIA : 10
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 168
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 12
TALENTY : 26
Czuje się trochę lepiej z myślą, że Ira rozumie, dlaczego Allie nie lubi tego Caspara. Zapewne sam go nigdy nie pozna, ale przynajmniej nie ma wrażenia, że jest wariatką, bo jej smutno, bo nie przyjął prezentu, który zrobiła dla niego z troski. Ale to już było nieważne, bo kolejne słowa wywołują na jej twarzyczce bardzo duże zdumienie, którego nie kryje, spoglądając na niego. Może chciał dobrze (tak wynika z tego, co mówi potem), ale teraz jest jej jakoś bardziej… przykro. Po co w ogóle tutaj przyszła? Wzdycha ciężko, bo wcale nie dociera do niej sens tłumaczeń Iry. On w ogóle nie rozumie. Nie o to chodzi w tych kłódkach – chodzi o to, żeby zawiesić je razem. To taki symbol, jak, na przykład, podobno w Paryżu się wiesza takie kłódeczki na moście. Razem. To taka przenośnia, że miłość będzie wieczna. Zgadzają się na to dwie osoby i to taka wizualizacja obietnicy. Jak Maurie ma jej cokolwiek obiecać, skoro sobie sama, w jego imieniu zaczepi tą kłódkę na moście? — Nie, najwyżej przyjdziemy tu innym razem. Nie przyjdą. Allie wie, że nie przyjdą, nawet go o to nie spyta. Ale Ira się upierał, a Ira potrafił być naprawdę uparty, kiedy tylko chciał. I w ogóle nie chciał zrozumieć tego, co miała na myśli Allie. Co z tego, że zawiesi to za nich? Przecież to wtedy w ogóle nie będzie ważne. W ogóle nie o to chodziło. — Chcę, żeby sam to zawiesił – mówi jeszcze cicho, molestując rękawy swojej bluzeczki i mnąc je usilnie w rękach. Spojrzenie przenosi na Leandra, który poszedł kawałek dalej z wygrawerowaną kłódką, a potem na Irę, który wpatrywał się w niego z maślanymi oczami. Chyba naprawdę między nimi było coś na rzeczy… a przynajmniej ze strony Iry. Leander zdawał się taki… wycofany w tej relacji. Może dlatego, że był znacznie dojrzalszy? — Jak właściwie się poznaliście? – pytanie niewinne i ciekawskie. Każda typowa ciocia je zadaje, gdy tylko poznaje nowego partnera dziewczynki, którą oglądała, jak dorasta. |
Wiek : 25
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : sopranistka | solistka w Teatrze Overtone
Ira Lebovitz
ILUZJI : 5
PŻ : 236
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 43
WIEDZA : 3
TALENTY : 2
Poważnie, mam wrażenie, że ona się uparła, że dzisiaj będzie smutna i chuj. Wszystko było dobrze, bawiliśmy się świetnie, a teraz nagle nieważne, co by nie robić, ta będzie tylko ciężko wzdychać i patrzeć w ziemię. No i czemu, no i po co? Bo Mauriego tu nie ma? Jeju no. Okej. Kumam, smutno, chujowo. Ale ja też nie zakładałem, że Lea tu będzie. Założyłem, że spędzimy super czas jako przyjaciele, a teraz nagle okazuje się, że jej to nie wystarczy? Nie chce się skupić na tym, że ma mnie i woli wprowadzać smutek do naszej przestrzeni, do naszych wspomnień, bo lepiej roztkliwiać się nad tym, kogo nie ma! Mógł tu być, jakby chciał! Po prostu wybrał ten pieprzony bal. Może dlatego aż tak ją to dotyka? Przecież nawet Allie musi wiedzieć, że nikt nie zaciągnął go tam siłą, pod groźbą śmierci, albo co gorsza (ptfu, Krąg) wydziedziczenia. — Innym razem to nie to samo. — Krzywię się natychmiast na jej smęty, ale ostatecznie wzdycham cicho i wywracam oczyma, kiedy mówi, że Maurie sam ma to zawiesić. A chuj tam, niech jej będzie. Przecież nie będę wypruwał flaków, żeby znaleźć rozwiązanie, którego ona nie chce. Najlepiej jakbyśmy razem tu usiedli i zaczęli płakać, no. Aż sam zaczynam się wkurwiać na Mauriego, że go tutaj nie ma. A żeby się chujowo bawił na tym zasranym balu. Na pewno tak będzie. Co tam można ciekawego robić? Pomieszać drinka widelcem w ramach buntu społecznego i nasrania na savoir-vivre? — Jak chcesz. — Poddaję się ze wzruszeniem ramion i łaskawie rezygnuję z wygrawerowania kłódki za tę niereformowalną dwójkę. Nie mój cyrk, nie moje małpy. Szkoda tylko, że ich problemy miłosne zaburzają nasz wspólny czas i nijak nie możemy go odzyskać, bo Allie woli smęcić. Wiedziałem, że tak będzie. Na co komu obecny przyjaciel, jak można wzdychać do nieobecnego faceta? Może chodzi o to, żeby odwrócić uwagę od siebie, a może naprawdę jest ciekawa i zadaje proste pytanie. Całkiem proste pytanie. Moje usta otwierają się do natychmiastowej odpowiedzi, ale ta nie wychodzi od razu. Maślane oczy nabierają więcej bystrości, a uśmiech na ustach stygnie, kiedy zamyślam się delikatnie. To proste pytanie. I odpowiedź też jest prosta. Więc czemu… — Kiedyś — w ostatniej chwili powstrzymuję się od rozpoczęcia zdania słowami „jako dziecko” — miałem lekkie zaburzenia równowagi i inne drobne komplikacje po upadku z wysokości. Lea mnie leczył — odpowiadam, nieświadom tego, jak mojej ciało lekko się spina, jak palce niekontrolowanymi ruchami skubią kosmyk włosów, a spojrzenie ucieka od kontaktu wzrokowego. — I jakoś tak wyszło. — Wzruszam ramionami, wracając spojrzeniem do Allie i silę się na uśmiech. Odkasłuję krótko, zerkając na Leę. — Jeśli nie chcesz zawieszać kłódki, to lecimy dalej. Lea! — wołam już do swojego doktorka. — Wracaj do nas, bo tęsknię! |
Wiek : 23
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Salem
Zawód : akrobatka / współwłaściciel klubu "WhizzArt"
Leander van Haarst
ANATOMICZNA : 20
POWSTANIA : 5
SIŁA WOLI : 12
PŻ : 168
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 18
TALENTY : 9
Przyjrzał się pustej przestrzeni, gdy Allie zadawała pytanie o odtruwanie. Musiał pomyśleć, bo jego praktyka prywatna i szpitalna miały kompletnie inny staż. Bez sensu byłoby przyrównywać je do siebie bez odniesienia co do „przypadku na ilość pacjentów”. - Zdecydowanie więcej potrzebuje interwencji chirurgicznej. - Przyznał, ale bez większego bólu. W końcu to tylko specjalizacja magiczna. Miał też drugą - niemagiczną i zresztą pierwszego wyboru. - Większość czarowników raczej ma umiar w korzystaniu z pentakla. Ale co miał odpowiedzieć jej dalej? Że nigdy nie jest za późno, bo symptomy zatrucia są tak dotkliwe, że rzadko kto dociera do granicy zagrażającej zdrowiu? Czy, że wystarczy sprawdzać, czy palce nie czernieją? Kiedy „jest za późno”? - Poczujesz zmianę. - Stwierdził wreszcie, bo każdy czarownik zupełnie inaczej odczuwał kwestie zatrucia magią. Był jednak stały objaw, który przewijał się przez większość leczonych przez niego przypadków. - Ale jeżeli zaczniesz się tego obawiać, zwracaj większą uwagę na język i dłonie. Jednymi z pierwszych sygnałów są metaliczny posmak w ustach i mrowienie palców. Rozdawanie darmowej wiedzy przez van Haarsta… co ta miłość robiła z ludźmi. Dalej czekało go już zawieszanie kłódki i gdy trochę sobie zamarudził nad tą czynnością, znalazł przy okazji kilka zestawów żółtych świec. Może ich kolor był sugestią od losu? W końcu ostatnio nieco zaniedbał swoje umiejętności rzemieślnicze. Nawoływanie Iry wyrwało go z zamyślenia. Ruszył w ich kierunku, gdy już wsunął świece do kieszeni płaszcza, a gdy dotarł, przyjrzał im się uważnie. Wyglądali nieco dziwnie, gdyby ich porównać do tego, co zastał na początku. Czyżby popsuł im zabawę, kiedy do nich dołączył? Jaka szkoda. - Gdzie teraz? - Zapytał wprost i zerknął na Irę, jak gdyby to on był przewodnikiem tego pochodu… w sumie to trochę tak było. Większość głupawych atrakcji, które odbębnili, wyszła z jego inicjatywy. Może dlatego Leandra wcale nie zaskoczyła wzmianka o łódkach. | zt dla Leandra, Iry i Alishy |
Wiek : 40
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Eaglecrest
Zawód : Neurochirurg, odtruwacz, lekarz podziemny