Pod migoczącą jarzeniówką Na samym końcu głównego korytarza od czasu do czasu pozornie nieregularnymi rozbłyskami migocze jaskrawa jarzeniówka; choć Ośrodek wciąż pachnie świeżością, ten drobny mankament wydaje się opierać wszelkim magicznym staraniom naprawy. Żarówka nikomu nie przeszkadza — wszak mało kto dociera do tego miejsca — ale może irytować lub spowodować ból głowy; przysuwając jedno z krzeseł stojących pod ścianą, łatwo do niej dosięgnąć — kto wie, może tobie uda się ją naprawić? Aby naprawić jarzeniówkę, wykonaj rzut na majsterkowanie, sumując wartość statystyki talentu oraz ewentualny modyfikator za umiejętność majsterkowania. Próg powodzenia wynosi 400 i pozwoli naprawić jarzeniówkę na fabularny miesiąc. Nieobowiązkowy rzut k3: 1 — być może znasz to z filmów, być może pamiętasz ze szkoły; po czasie dostrzegasz, że migotanie jarzeniówki wcale nie jest tak przypadkowe, jak mogłoby się wydawać i przypomina kod nadawany alfabetem Morse'a. Aby móc rozkodować wiadomość, pokonaj próg 200 na percepcję, sumując ewentualny modyfikator oraz wartość talentu — tylko wtedy odkryjesz, że żarówka powtarza kup mleko. 2, 3 — nie dzieje się nic |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Frank Marwood
POWSTANIA : 10
WARIACYJNA : 30
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 171
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 25
TALENTY : 11
maj 25, 1985 Godzina późna, ale nie aż tak, żeby jedna z jarzeniówek w Ośrodku Szkolenia Obronnego zdołała uznać, że na dzisiaj skończyła jej się chęć do pracy. Frank przypatrywał się jej, lekko mrużąc oczy, jakby próbował wybadać rytm. Może gdyby odłączyć na chwilę korki byłby w stanie ją wymienić — to na pewno żaden szczególny problem, ot spalona. Kilka tygodni po otwarciu? Zdarza się. Był tutaj po raz pierwszy. Szkolenia obronne wydawały się doskonałym pomysłem, ale tyle lat słuchał o niechęci Williamsonów do niemagicznych, że nieprzychylne wrażenie pozostało. Mimo to byli oddani Kościołowi, a to miało większe znaczenie niż wcześniejsze niesnaski. Wkrótce nie będzie niemagicznych — uśmiechnął się pod wąsem. Barnaby Williamson, czy jak on tam miał, chłopak, który przedstawiając się jako oficer gwardii, wpadł na krótką chwilkę do szopy, wychodząc z trzema kawałkami ciasta, zostawił przyjemne wrażenie. Nie spotkał go na korytarzu i nie spodziewał się, że powinni się rozpoznać. Gwardia nie lubiła przecież przesadnie chwalić się własnym zawodem, chociaż Sebastian miał co do tego odrobinę odmienne zdanie. Czekał więc na ucznia. Pan Smith pisał ładnie i miał napięty grafik. Późna godzina wymagała kawy. Jedną Frank zdążył wypić w drodze ze szkółki tutaj. Zdążył też trzy razy przejść przez Kolekcję Faustów, przeglądając tamtejsze podręczniki. W walizce znajdował się inny — stary — który służył mu przed laty. Magia wariacyjna w ujęciu bojowym. Wertowany dziesiątki razy, znany na pamięć, już miał się mu nie przydać, ale może młodemu adeptowi. Nie był pewien jego poziomu, wiedział jedynie, że jest zdeterminowany i bardzo zajęty. — Pan... — dostrzegł w końcu mężczyznę, z którym się umówił — prawdopodobnie. Chwila zawahania się i wytężenie starczego umysłu poskutkowało. Smith było zdecydowanie zbyt generycznym nazwiskiem, ale skoro tak chciał, to niech tak będzie. — ...Smith jak mniemam? — wyciągnął dłoń w geście przywitania. Dokument, który został mu wysłany na pocztę, leżał już dawno podpisany w jednej z miodowych kopert. A może to był tabaczkowy? Papierosy, których przecież nie palił tyle lat, tkwiły w kieszeni marynarki. Pentakl na szyi. Athame gdzieś tam w kaburze przy pasku, schowane za pazuchą (a pan, panie Smith, wziął pan pazuchę?). — Muszę przyznać, że bardzo ciekawe to oświadczenie — mężczyźnie wręczył kopertę. Nie obawiał się uszczerbku na zdrowiu. Własnego. Ani jego. Miał zbyt wiele lat doświadczenia, żeby rzucać zaklęcia nieroztropnie, ale wypadki chodzą po ludziach. — Proszę, oto podpisana kopia. Niech pan sprawdzi, czy wszystko się zgadza. Nie chciałbym niepotrzebnie przedłużać, ale chcę się upewnić. Interesuje pana magia bojowa, tak? Typowa pojedynkowa magia czy ta użytkowa, która pomoże nieco w codziennych sprawach? rzuty: 1. skutki poeventowe - k1 = mam czarną maź na palcach i języku 2. na jarzeniówkę |
Wiek : 55
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Wallow, Hellridge
Zawód : siewca teorii magii
Stwórca
The member 'Frank Marwood' has done the following action : Rzut kością #1 'k6' : 6 -------------------------------- #2 'k3' : 2 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Richard Williamson
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 13
PŻ : 171
CHARYZMA : 23
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 19
TALENTY : 8
Godzina późna, ale nie aż tak, żeby czuć zmęczenie warte zaryzykowaniem rozstroju żołądka. Do oferowanej w ośrodku szkoleniowym kawy mam tyle samo zaufania, co Larry'ego Barry'ego i jego umiejętności odróżnienia dni tygodnia. Tylko dwa słowa dzieliły mnie od zaoferowania mu wolności; zwalniam cię połknąłem z obłokiem zbyt szybko wypalanego papierosa (źle, Richie, źle; podniosłeś częstotliwość tytoniu o dwieście procent) i obietnicą bólu głowy. Wrócę z Monako i go zwolnię; wrócę z Monako i zatrudnię kobietę, i niech nazywa się Lari Bari, bo i tak nie zapamiętam jej imienia. — Panie Marwood — on: pod migoczącą żarówką, ja: spóźniony o piętnaście sekund, w pędzie człowieka, który o śnie przypomni sobie po śmierci. Chciałbym powiedzieć: pamiętam pana ze szkółki, wspaniałe czasy, ale spędziłem cały dzień na kłamstwach wypowiadanych prosto w oczy. Najwyższa pora jedno wytłumaczyć. — Niemal. Pan Smith to mój asystent — wyciągniętą na powitanie dłoń zamykam w krótkim, umiarkowanym uścisku; z piętnastu odmian wybieram ten, który mówi miło spotkać, dziękujemy za przybycie, niech Lucyfer błogosławi Stany Zjednoczone Ameryki. — Richard Williamson. Będę pana uczniem — po raz kolejny w życiu. Pan Marwood otrzymuje trzy sekundy na przyswojenie informacji, kiwnięcie głową, grymas niechęci, uśmiech chęci, okrzyk zdumienia, szept niezrozumienia — czegokolwiek nie potrzebował do upewnienia się, że słuch, mimo wieku, wciąż ten. — Proszę wybaczyć ten drobny fortel. Nastroje przed wyborami wymagają szczególnej ostrożności, zwłaszcza od przedstawicieli Ratusza — przykościelna tablica była miejscem, gdzie powinien wisieć tylko jeden typ ogłoszeń sygnowanych nazwiskiem Williamson — plakaty nawołujące do głosowania na jedynego słusznego, jedynego magicznego, jedynego oddanego sprawie czarowników kandydata. Pan Marood wspomina o oświadczeniu — ja wspominam czasy, kiedy nie były potrzebne. Witam na ustach uśmiech; nadpływa sam, rozgaszcza się w kącikach warg, rzadko — nie tym razem — dociera do oczu. — Oświadczenie było czystą formalnością, nie ma żadnych powodów do zmartwień. Przejdziemy do salki obok? — migocząca nad głowami jarzeniówka stara się coś przekazać; tajny sygnał neuronów szepczących dostaniesz migreny. Korytarz nie był miejscem dla doświadczonego siewcy i polityka, który doświadczenie dopiero zbiera; kiedy inni na żniwa przychodzą z kosą, ja używam kombajnu. Od czasu do czasu kogoś wciągnę w podzespół tnący i wypluję z drugiej strony — takie prawo — Mam szeroki zakres zainteresowań — i nienasycony apetyt wiedzy; ostatnio wykształcił zaburzenia odżywiania. — Choć w wypadku magii wariacyjnej, interesują mnie zaklęcia ofensywne. Co prawda, nie popieram przemocy — czy nieobecna prasa słyszała? — ale ostatnie wydarzenia dobitnie uświadomiły mi pewne— Niedostatki wiedzy, zdolności, zasobu zaklęć, sposobie kumulowania magii w pentaklu; nigdy nie aspirowałem do eksperta magii, ale pewien nieudany securus otworzył mi oczy (i poharatał koszulę). — Zaniedbania w dziedzinie własnych umiejętności. |
Wiek : 30
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : north hoatlilp
Zawód : starszy specjalista komitetu ds. międzystanowej koordynacji