Witaj,
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
Przepaść
Przepaść nad morzem otwiera się jak naturalne okno w krajobrazie. Struktury skalne, tworzące jej krawędź, spadają stromo w dół, tworząc imponującą rozpadlinę. Zimne, szare skały kontrastują z błękitem nieba i głębiną morza, które wypełnia przepaść. Światło słoneczne, migoczące między chmurami, rzuca złote refleksy na ściany przepaści, podkreślając ich chropowatość.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Annika van der Decken
ANATOMICZNA : 6
NATURY : 20
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 181
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 29
TALENTY : 11
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t676-annika-faust-zd-van-der-decken#4113
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t728-annika-faust#4700
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t733-annika#4758
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t729-poczta-anniki#4703
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f205-crystal-waves
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1077-rachunek-bankowy-annika-faust#9424
ANATOMICZNA : 6
NATURY : 20
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 181
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 29
TALENTY : 11
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t676-annika-faust-zd-van-der-decken#4113
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t728-annika-faust#4700
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t733-annika#4758
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t729-poczta-anniki#4703
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f205-crystal-waves
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1077-rachunek-bankowy-annika-faust#9424
6 VI 1985

Ja też, Arlo
Pióro Anniki zamarło kilka dni temu nad pustą kartką, zatrzymując te trzy słowa dla siebie jako rzecz bez absolutnie żadnego znaczenia wobec słów, jakie dziś tutaj padną. Zamieniła je więc na pęk instrukcji — godzina, data, kolor pojazdu i uśmiechnięty kierowca, który zabierze Havillarda do Maywater, żeby dla odmiany pobujał się z nią nad prawdziwą, fizyczną przepaścią.
Ona przyszła tutaj paręnaście minut wcześniej — zniecierpliwiona, nadpobudliwa, ale z myślami wreszcie na swoim miejscu i na odpowiednich torach. Ze spojrzeniem utkwionym w oceanie i Bunniculą, wciskającą nos w kępy suchej trawy.
I — wreszcie — z wielką potrzebą wykrzyczenia oceanowi całego ciężaru ostatnich dni maja.
Fizycznego balastu zdążyła się już pozbyć — ciężka torba spoczywa na kocu, pośrodku równiny, kilkanaście kroków od stromego zbocza, które przez ostatnie lata znów wycofało się bliżej lądu po licznych osuwiskach. To ten sam widok, co zawsze, ale zatarty i lekko odmieniony wskutek fal bijących każdego dnia o skarpę. To analogia zaskakująco trafna, zatem miejsce spotkania nie mogło być inne.
Torba mieści wszystko, czego będą tutaj potrzebować począwszy od towaru z samego serca opasłego barku van der Deckenów — jednej z niewielu butelek rumu, co do której miała pewność, że obok burbonu nawet nie stała.
Ta rzecz zaczęła mieć ogromne znaczenie, gdy Annikę zaczęło wzdrygać na samą myśl o tym aromacie. To subtelne oznaki dawnego życia, zasługującego wyłącznie na zapomnienie.
Jak dobrze będzie w końcu móc o tym komuś opowiedzieć?
Jak dobrze będzie moć opowiedzieć o tym Arlo?
Mogli przecież nie kontaktować się ze sobą całe lata, a mimo to powrót do znajomości był tak naturalny, jakby widzieli się ledwie wczoraj. Wybór towarzystwa na dziś to wypadkowa refleksji i lęków — wobec nikogo innego Annika nie miała tak niewielu obaw — dlatego zaprosiła dziś właśnie Havillarda do Maywater.
Kilkaset jardów marszu od ulicy na miejsce spotkania to dla Arlo ostatnia szansa na sformułowanie ostatnich, zajebiście ważnych pytań, a dla Anniki absolutny spokój umysłu, półprzymknięte oczy, słońce na twarzy, futro barghesta w palcach i wiatr we włosach. To dźwięk kroków, obrócenie się za siebie i uśmiech.
Jesteś — zrobiła miejsce po prawej stronie, przytrzymała Bunniculę za obroże, podbródkiem wskazując wolny kawałek koca — chodź.
Philip już zdążył mu opowiedzieć o piekielnej bestii, z której Annika zrobiła sobie domowego stróża?
Mamy coś do zrobienia — z kieszeni wyjęła prostą, złotą obrączkę i położyła na kocu, dokładnie pomiędzy nimi. Już nigdy więcej nie zalśni na jej palcu — ani na czyimkolwiek. Zamierza tego dobrze dopilnować.
To koniec. Takie końce należy odpowiednio celebrować.
Istnieje bardzo konkretny powód, dlaczego na szóstego czerwca czekała niemalże jak na święto narodzin Aradii.
Annika van der Decken
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : Badaczka, asystentka wykładowcy
Arlo Havillard
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 4
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1729-arlo-havillard#23861
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1739-arlo-havillard#24099
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1734-arlo-havillard#24078
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1732-poczta-arlo-havillarda#24075
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f236-waterbury-place-5-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1733-rachunek-bankowy-arlo-havillard#24076
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 4
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1729-arlo-havillard#23861
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1739-arlo-havillard#24099
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1734-arlo-havillard#24078
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1732-poczta-arlo-havillarda#24075
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f236-waterbury-place-5-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1733-rachunek-bankowy-arlo-havillard#24076
Zadbam o wszystko.
Nie kłamała. Kiedy pod budynek jego kamienicy podjechał kierowca, Arlo zmarszczył brwi w geście zdziwienia. Dal mu znać, ze zaraz zejdzie. Zarzucając w biegu kurtkę, upewnił się, ze psom niczego nie brakuje i opuścił mieszkanie.
Drogą do Maywater upłynęła pod znakiem niezobowiązującej rozmowy z kierowcą - najpierw  dotknęła problematyki wiadomości poruszanych przez głos spikera w radiu, potem, całkiem naturalnie, przeszła w nowe dokonanie NASA – wpierw o Skylabie, potem o budowie wahadłowców. W tym czasie krajobraz się zmienił. Zniknęły zabudowania. Samochód zatonął w rzucanych przez drzewa cieniach, aż w końcu – kilkanaście minut później - ich oczom ukazały się budynki  charakterystyczne dla rybackiej wioski.
Po wyjściu z samochodu, Maywater otuliło jego policzki morską bryzą. Odruchowo wsunął do ust papierosa, ale nie odszukał w drugiej kieszeni zapalniczki. Objął spojrzeniem skrawki najbliższej przestrzeni i skierował kroki nad przepaść.
Kiedyś bywał tu częściej - lubił wpatrywać się w panoramę morza, jaka rozciągała się z klifu. Wydawała się nieskończona, nieprzenikniona, a równocześnie niebezpieczne jak otchlań morza, zupełnie obojętna na kruchość ludzkiego żywota.
Pięć pewnych kroków później uświadomił sobie, że już na niego czekała, skąpana w łunie unoszącego się nisko na niebie słońca. Nie była sama, choć zarys sylwetki jej towarzysza (towarzyszki?) dostrzegł chwile później.
Stella, gdy wychodził, wodziła za nim tęsknym, mówiącym "weź mnie ze sobą" spojrzeniem, które zazwyczaj roztapiało jego serce, jednak dzisiaj, na szczęście, pozostał obojętny na jej urok osobisty. Nie chciał wiedzieć, jak bargherst zareagowałby na obecność pozornie nieszkodliwego jamnika na swoim terytorium. Nie przepisywał mu z góry złych intencji, ale trudno było oszukać instynkt drapieżnika. Stella w tym starciu byłaby całkowicie bezbronna - już dawno zyskała status pieska salonowego.
Gryzie?, było by pytaniem absurdalnie idiotycznym w swoim przekazie; zawsze, aż do dzisiaj, wydawało mu się, ze rezerwat bestii był miejscem przeznaczonym dla tych istot, a jednak ufał Annice na tyle, by mieć pewnośc, ze bez powodu nie przygarnęłaby pod swój dach stworzenia, które kiedyś było czescia jego nocnego koszmaru.
Rekacja Havillarda była jednoznaczna z tym, ze Duer zapomniał go poinformować o nowym pupilu Anniki.
- Cześć – powitał ją krzywizną uśmiechu na wargach, zdradzając jego entuzjazm. –  Śliczna bestia - śliczna i bestia to antonimy, ale w jego słowach nie było nawet grama ironii.  – Jak się zwie? - zapytał z wyraźnym zainteresowaniem, jakby pytanie o imię o barghersta było równie naturalne, co rozmowa o pogodzie.
Rozsiadał się wygodnie na kocu, zerkając na przedmiot, który Annika chwile wcześniej położyła między nimi na grubej tkaninie. Połyskiwał w słońce, kursującym coraz niżej linii horyzontu.
- Chcesz ją ofiarować morzu?
Obecnie złoty krążek nie znaczył nic. Wyznaczał granice końca pewnego rozdziału i rozpoczęcia nowego. Choć Arlo nigdy nie dotknął zawód miłosny, a ona wyszła za Fausta z rozsądku, a nie z powodu emocjonalnych uniesień, podejrzewał jednak, ze dla niej pozbycie się tego elementu biżuterii to symboliczne zerwanie relacji z przeszłości.
Jednak czy był odpowiednią osobą, by towarzyszyć jej w tej podroży?
Arlo Havillard
Wiek : 31
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : saint fall
Zawód : detektyw policyjny, zaklinacz
Annika van der Decken
ANATOMICZNA : 6
NATURY : 20
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 181
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 29
TALENTY : 11
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t676-annika-faust-zd-van-der-decken#4113
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t728-annika-faust#4700
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t733-annika#4758
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t729-poczta-anniki#4703
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f205-crystal-waves
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1077-rachunek-bankowy-annika-faust#9424
ANATOMICZNA : 6
NATURY : 20
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 181
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 29
TALENTY : 11
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t676-annika-faust-zd-van-der-decken#4113
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t728-annika-faust#4700
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t733-annika#4758
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t729-poczta-anniki#4703
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f205-crystal-waves
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1077-rachunek-bankowy-annika-faust#9424
Panna van der Decken — kiedy znów to usłyszała po tak długim czasie, z początku zabrzmiało w jej uszach jak kpina albo żart. Aż każde kolejne powtórzenie coraz bardziej pozwalało jej oswoić się z tym, co i tak było przecież w mocy już od dawna, a wyrok pozwolił ujrzeć temu światło dzienne.
Jej małżeństwo nigdy nie istniało.
Co za ulga.
Śliczna bestia — żółte oczy skanujące sylwetkę Havillarda to niemal odwdzięczenie się komplementem za komplement. Annika jest spokojna, więc Bunnicula też — i dwa pociągnięcia psim nosem później, łeb bestii z cichym sapnięciem ląduje z powrotem w trawie, jedynie łypiąc na Arlo badawczo.
Bunniculanie pytaj, Arlo. Rozciągnięte przed Anniką cielsko westchnęło głęboko jeszcze raz — najtrudniej było ją nauczyć właśnie tego.
W pełni udało się dopiero niedawno — udana metafora życia, w którym zwierzę nigdy nie będzie spokojniejsze, niż jego opiekun.
To zmienio się ostatnio, a powód połyskuje właśnie pomiędzy nimi.
Annika nie zawracając sobie głowy natychmiastowymi wyjaśnieniami, wyjmuje z torby dwa plastikowe kubeczki, rum i butelkę coca-coli. Niczego jeszcze nie polewając, pozwoli Arlo zdecydować jak bardzo zamierzają dziś sprofanować wszystkie świętości na terenach, gdzie w promieniu kilku mil znajduje się przynajmniej kilku Deckenów. Z cichym pyk odkorkowuje butelkę i podsuwa ją pod nos Havillarda.
Czyń honory. Choćby z gwinta.
Chcę ją zniszczyć — symbol niebyłej przysięgi zasługuje jedynie na obrócenie w niebyt, to przecież oczywiste — Faust już nigdy nie weźmie kolejnego ślubu, a ja—
A ty co, Annika?
A ja chcę się upewnić, że ta obrączka przestanie istnieć — to nie tylko kruszec, ale przede wszystkim symbol — to ostatnia część procesu oczyszczenia swojego życia na dobre z Fausta.
Znasz na to jakiś trwały sposób? — Czy Arlo zdążył nadpić z butelki, czy nie — przychodzi kolej na Annikę. Pierwszy łyk rozgrzewa ją od środka, dając Havillardowi czas na sformułowanie odpowiedzi. Bo ona już ma kolejne pytanie. I zadaje je, gdy tylko wrażenie palenia od środka rozpływa się po trzewiach. Fale bijące w brzeg gdzieś poniżej nadają poczucie prywatności dostatecznej, by nie skończyć tematu na ogólnikowych zdaniach, ale—
Opowiedz mi o swoim balansowaniu nad przepaścią — to zmiana tematu, acz nie do końca. To też prosta transakcja, zwierzenie za zwierzenie. To nabranie pewności, że nie tylko ona wyjdzie stąd dziś wysłuchana i lżejsza o kolejny problem.
Annika van der Decken
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : Badaczka, asystentka wykładowcy
Arlo Havillard
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 4
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1729-arlo-havillard#23861
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1739-arlo-havillard#24099
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1734-arlo-havillard#24078
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1732-poczta-arlo-havillarda#24075
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f236-waterbury-place-5-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1733-rachunek-bankowy-arlo-havillard#24076
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 4
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1729-arlo-havillard#23861
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1739-arlo-havillard#24099
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1734-arlo-havillard#24078
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1732-poczta-arlo-havillarda#24075
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f236-waterbury-place-5-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1733-rachunek-bankowy-arlo-havillard#24076
Czuł na sobie rozważny wzrok bestii, ale sam poświecił uwagę jej właścicielce. Nie bał się tego, co kiedyś było jego dziecięcym koszmarem, choć nie miał cienia wątpliwości,  ze porachuje mu kości, gdy tylko wykona jeden fałszywy ruch ku Annice, albo wyczuje strach. Jak dobrze, że zaklinacz nigdy nie wzbudzał w nikim przerażenia. Poza tym nie sądził, że badaczka świadomie naraziłaby go na uszczerbki na zdrowiu. Musiała wierzyć, że jej relatywnie nowy nabytek nie miał w zwyczaju mordować każdego, kto znalazł się w zasięgu jego zębów.
Bunnicula wybrzmiało, a on próbował sobie przypomnieć, skąd kojarzył tę imię, bo zabrzmiało znajome, co skłoniło go ku refleksji, że na pewno gdzieś je słyszał. Po chwili, trwającej ledwie kilka sekund, wyłuskał z głowy obiecującą refleksje.
Bunny i Dracula. Bunnicula. Uśmiechnął się pod nosem. Jeden z jego współpracowników miał syna. Raz zostawił powieść dedykowaną dzieciom w radiowozie, na którą natknął się Arlo. I jak zwykle przegrał z ciekawością.  
- Inspiracja królikiem wysysającym sok z warzyw? - wątpił, że nowy podopieczny van der Decken zadawalał się sokiem z marchwi, ale przecież najtrudniejsze za nimi, teraz ta przyjemniejsza części znajomości. – Nie chciała przywiązać się do imienia?
Miał kilka pytań, przede wszystkim jedno, kluczowo - co ją skłoniło, by zaprosić pod swój dach stworzenie tak niebezpieczne, które mogło rzucić się jej do gardła, gdy spała, ale ostatecznie swojej ciekawości nie zaspokoił - podpyta o to innym razem.
Uśmiech Havillarda nieco się pogłębiłapo tym, jak Annika wyciągnęła dwa plastikowe kubki, rum i coca-colę. Ta ostatnią, czyniąc honory, Arlo rozlał do kubków i zaprzyjaźnił  palce z butelką trunku. Nie miał najmniejszego zamiaru sprofanować wszystkich świętości na terenach, gdzie przebywało co najmniej kilka członków jej rodziny. Życie było mu miłe, nie marzył mu się harpun między żebrami i bilet w jedną stronę w głębinę morza.
Nie konsultując swojego konceptu z Anniką, ujął między warg szyjkę butelki i zaczerpnął z niej jeden, potężny łyk, który rozlazł się falą przyjemnego ciepła po ścianach przełyku; przez chwile wydawało mu się, ze drogi oddechowe zapłonęły mu żywym ogniem, ale wtedy w przestrzeni rozległy się kobiece słowa.
Chciała ją zniszczyć, pewna, ze Faust nigdy żadnej innej kobiecie nie stanie na drodze do szczęścia.
Jakie brudny wyciągnęła na niego na sali sądowej? Podejrzewał, ze musiały być przekonywujące, skoro Kościół unieważnił ich małżeństwo. I zapewne też prawdziwe - nie wierzył, ze mogłaby kłamać, by tylko uciec od relacji, która podcinała jej skrzydła. W końcu to małżeństwo było jej wyborem. Annika, jaką znał, rzadko przyznawała się do błędów, gdyż zwykle ich nie popełniała, ale, gdy tak się działo, robiła wszystko, by je naprawić. Tak było i tym razem.
-  Jest jeden rytuał, dzięki któremu będziesz mogła zgnieść ją pod butem jak puszkę, a potem stopić w ognisku.
I na zawsze uwolnić się od człowieka, który zniewolił cię na lata, dodał w myślach, przekazując jej butelkę.
Przeniósł wzrok na rozciągającą się przed nim linie horyzontu, słońce powoli chowało się w jej wnęce. Choć nie widział, to jednak słyszał jak fale agresywnie uderzały o ścianę klifu. Otworzył usta, by zadać pierwsze pytanie, jednak wtedy, z wyczuciem czasu, cisze przerwała Annika. Znajoma barwa głosu przecięła powietrze, tnąc jego skórę chłodnym podmuchem morskiej bryzy. Znowu odszukał spojrzeniem jej twarzy, zerknął jej prosto w oczy, inicjując kontakt wzrokowy.
- Zabiłem kogoś - słowom towarzyszyło ciche westchnienie rezygnacji, ale głos nie utkwił mu w przełyku, choć zniżył go do szeptu. – Osiem miesięcy temu - uściślił – i nieintencjonalnie - dodał, nie chciał myśleć o sobie, jak o mordercy, wiec robił wszystko, by wybielić własne sumienie. - Postrzeliłem go. - Nadal słyszał w głowie ogłuszający odgłos wystrzału. - Lekarze przez kilka godzin walczyli o jego życie, bezskutecznie - dodał na wydechu. Od tamtej pory, nie chcąc myśleć o zacierających się granicach moralnych, balansował nad krawędzią przepaści. A pierwsza porcja wyznań przyniosła lęk.
Arlo Havillard
Wiek : 31
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : saint fall
Zawód : detektyw policyjny, zaklinacz