Willowside Ukryta pomiędzy wysokimi budynkami rozciąga się wierzbowa alejka. Delikatne gałęzie, zdobiące jedwabiste liście, tworzą zwiewny tunel nad chodnikiem. Wieczorne światło złocistej latarni ulicznej odbija się od delikatnych liści, tworząc subtelny grę świateł i cieni. Miejsce emanuje spokojem, tworząc urokliwą oazę w tętniącym życiem mieście. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Orestes Zafeiriou
ODPYCHANIA : 5
WARIACYJNA : 21
SIŁA WOLI : 19
PŻ : 173
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 20
TALENTY : 14
29 maja, 1985 Tysiące małych gwiazd, dziesiątki drobnych cieni — rozsmarowany nad Willowside wieczór miał barwę spranych jeansów. Ciemny granat wypłowiały pod blaskiem eleganckich lamp; kilka mil od świata maluczkich rozkwitała inna rzeczywistość — mikrokosmos wpływowych i bogatych uwięziony w schludnych aortach uliczek. Casio na nadgarstku piknęło ostrzegawczo; minęła dwudziesta pierwsza, a razem z nią przedostatni bastion cierpliwości. Spóźnienia wpisane w genotyp — Orestes przyszedł dziesięć minut po czasie. Percy zjawił się po kolejnym kwadransie. Opustoszała uliczka zadrżała pod echem energicznych kroków; musiał biec albo bardzo szybko przebierać nogami — im bliżej ławki, nad którą dryfował samotny obłok siwego dymu, tym głośniejsze echo świszczącego w płucach oddechu. Zmierzwione loki domagały się ciachnięć; próba przypomnienia sobie, kiedy po raz ostatni skracał Percy'emu włosy, rozbiła się o skalisty brzeg zmian. W styczniu, zanim skończył się świat, a za oknem dryfowały białe listki śniegu; od tamtego popołudnia zmieniło się wszystko. Rzeczywistość, świat, oni sami — Orestes postarzał się o tysiąc zastygłych w żywicy napięcia lat. Percy o rok; z pozoru to niewiele, ale— — Pamiętasz, kiedy twój tato zabierał nas tu czwartego lipca? Piętnaście lat temu nadal mogli być dziećmi; Percy był o połowę niższy i dwukrotnie lżejszy — Orestes docierał do docelowego wzrostu, ale nadal miał w sobie kilogram niewinności. — Na Patriot Street zawsze było zbyt tłoczno, ale w Willowside— Uliczkę w święto niepodległości ozdabiano flagami i szarfami; kołysały się w nieznośnym ukropie lipcowego dnia, by po zapadnięciu zmroku rozbłysnąć światłem setek eksplozji. Fajerwerki nad ich głowami wybuchały z hukiem — żyli w czasach, gdy nikt nie martwił się niedolą dzikich zwierząt i strachem tych udomowionych; miało być pięknie, kolorowo, z rozmachem — po amerykańsku. Wuj kupował im tego dnia popcorn, lody, zimne napoje; Orestes wiedział, że odkładał miesiącami, by przez jeden dzień mogli poczuć na policzkach ciepło amerykańskiego snu. Poczucie winy nie pomagało we wdzięczności — ostatni dzień niepodległości, pięć tygodni przed śmiercią wujka, spędził bez nich. Od tamtego dnia miał dekadę, by zrozumieć, czym było prawdziwe poczucie winy. — Usiądź, Percy — usiądź; tak będzie łatwiej udawać, że grunt nie osuwał się spod nóg, a strach nie wpadał między równo przystrzyżone trawniki. — Proszę. Sztorm jest coraz bliżej, kończy nam się czas. Odwlekał tę rozmowę od ponad trzech tygodni; każdy dzień szeptał, że mogło być już za późno.[ukryjedycje] Ostatnio zmieniony przez Orestes Zafeiriou dnia Wto Lis 12 2024, 17:37, w całości zmieniany 1 raz |
Wiek : 32
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : właściciel antykwariatu Archaios
Stwórca
The member 'Orestes Zafeiriou' has done the following action : Rzut kością '(S) Kość zmroków' : |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Perseus Zafeiriou
POWSTANIA : 25
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 6
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
Bezszelestne tyknięcia sekundnika nie mogły przedrzeć się przez kurtynę ciężkiego oddechu; bieg od przystanku prosto w sidła elegancki elewacji budynków zbyt drogich, by zastanawiać się nad progiem podatkowym ich właścicieli, zagłuszał każde tik. Tik—tak; spóźniony. Akurat to Perseus wiedział bez spoglądania na nadgarstek; ciasno zapięty pasek zegarka zostawi na skórze trwały odcisk, któremu zaradzi dopiero łagodny dotyk palców Winnie. Wspomnienie wieczora, gdy zrobiła to po raz pierwszy — bez pytania, tak po prostu; w odruchu troski — ułożyło usta w łagodny łuk uśmiechu. Nie zniknął od razu; widok Orestesa tylko utrwalił fundament w kącikach warg. Skreślony ręką kuzyna list rozniecał drobny płomyk niepokoju — w kilku oszczędnych słowach zastygło nieubrane w tusz napięcie, którego źródła Percy mógł się tylko domyślać. Tajemnice, szczególnie te krwawe, szybko się psuły; ostatni list od Valerio mógł być wskazówką. Perseus wtedy nie zrozumiał, co Paganini miał na myśli ze swoim pozdrów kuzyna — teraz, wsłuchany w reminiscencję przeszłości, wie, że nie chciał rozumieć. — Ciekawe, czy ta budka z lodami wciąż istnieje — tam, za zakrętem; tata kupował im tyle gałek, ile chcieli — Percy zawsze żądał czterech i chociaż każdy z nich wiedział, że zje niespełna jedną, czwartego lipca spełniały się każde życzenia. Może poza tym jednym, w rok po śmierci ojca; wróć do mnie. Nie wie, kogo miał na myśli; martwego tatę czy kuzyna, którego każdego dnia zabierał alkohol? — Niepokoisz mnie, Ores — wypchnięte z płuc powietrze zamaskowało nerwowy śmiech. — Ty i twoje wróżby. Nadchodzi sztorm; problem z przepowiedniami Orestesa był taki, że prędzej czy później okazywały się prawdą. — Jeśli chodzi o Winnie i mieszkanie, my— Słowa — o tym, że będą szukać czegoś razem; że pieniądze nie są problemem; że Orestes powinien wrócić nad Archaios — na drobne strzępki porwało echo przekleństw. Na wprost ławki, tam, gdzie między domami powstała niewielka uliczka, rozgrywało się znacznie groźniejsze przedstawienie; aktorów było trzech, z czego dwaj nie pozostawiali złudzeń co do profesji swoich ról. — Gwardia — długie płaszcze, zamiłowanie do czerni; Zafeiriou zbyt dobrze znali to spod własnego dachu. Różnica pomiędzy tymi gwardzistami, a tym oswojonym, polegała na tym, że Williamson nie doprowadzał pryszczatych nastolatków do płaczu — a chłopak, którego właśnie okrążono, wyglądał na przerażonego. Na sekundę ich spojrzenia — jego i Perseusa; ich dwóch w świecie, w którym okrucieństwo było sposobem na zaistnienie — splotły się z sobą. Wystarczyło. — Ej! Co robisz, Percy? Nie wie. Ciało poruszyło się samo, a pochodzenie paliwa, które napędziło mechanizm mięśni, na zawsze pozostanie zagadką. Może to widok przerażonego chłopaka, niewiele młodszego od Perseusa, ubranego w koszulkę zespołu, za którym Percy nie przepadał, choć to bez znaczenia — jeszcze kilka lat temu był na jego miejscu. Przerażony, sam po zmroku, bez szans na to, by ktokolwiek dobrowolnie mu pomógł. Może poruszyła nim odwaga; po lutym obiecał sobie, że nie będzie się bał — pod koniec maja wciąż odczuwał strach, ale nie pozwalał, aby ten kierował jego decyzjami. Percy z początku roku mógłby się zawahać — Percy na niemal półmetku tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego piątego wiedział, że czas był względny nie tylko w teorii Einsteina. Życie weryfikowało względność każdego dnia; dziś Zafeiriou rzucił mu wyzwanie. |
Wiek : 26
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : SPIKER RADIOWY, ZAKLINACZ, TECHNOLOG MAGII