Witaj,
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
Drabina pod półpiętrem
Gdzieś pod siódmym rzędem ksiąg znajduje się drewniana, dość szeroka, a co najlepsze, przesuwalna drabina. Bezpieczna dla tych, którzy po drabinach boją się chodzić. Młodzież lubi czasem przysiadać na stopniach tejże drabiny, gdy czegoś szuka w książkach. Za wskazanym rzędem znajduje się wyjście awaryjne, zazwyczaj zamknięte.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Lyra Vandenberg
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 5
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t201-lyra-vandenberg#457
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t247-lyra-vandenberg#599
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t248-poczta-lyry-vandenberg#600
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f203-riverbend-st-1-13
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1059-rachunek-bankowy-vandenberg-lyra#9093
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 5
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t201-lyra-vandenberg#457
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t247-lyra-vandenberg#599
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t248-poczta-lyry-vandenberg#600
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f203-riverbend-st-1-13
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1059-rachunek-bankowy-vandenberg-lyra#9093
17 kwietnia, 1985. późny wieczór

Drewno skrzypiało za każdym razem, gdy opierała się mocniej plecami o balustradę. Schodki były na tyle szerokie, że spokojnie mieściła na nim dupę i zgięte w kolanach nogi; te były idealną podstawką pod obszerne, stare tomiszcze o dumnej nazwie Vera alucinatio. Gdy iluzja zderza się z rzeczywistością. Niewielka, lekko zgnieciona karteczka w ręce służyła za zakładkę oraz wskaźnik przy czytaniu; zapisany na nim tytuł miał posłużyć później za wskazówkę przy prośbie do Oresa, aby pomógł z tłumaczeniem tytułu.

Większość treści była po angielsku, jednak autor zdecydował, że niektóre opisy rytuałów przedstawi jedynie w formie naukowej ciekawostki i nie będzie tłumaczył ich specyfikacji. Ta, dostępna była, jedynie po łacinie. Zaznaczała więc odpowiednie strony, planując potem wypożyczenie tomu i wysłanie go prosto do antykwariatu. A może przeszłaby się osobiście, to od razu Ores zrobiłby kawę i—

Trzask.

Coś huknęło w głębinach biblioteki. Chwilowe wejście do środka zamieniło się w kilkugodzinne przesiadywanie na drewnianej drabince. Czuła to w szczególnie w plecach; coś w nich przeskoczyło, gdy wyprostowała się i wyciągnęła. Niewiele osób już przebywało na terenie biblioteki. Miejsce, które zazwyczaj pokrywała cisza, teraz zdawało się ją wchłonąć. Echo huku roznosiło się po korytarzach, a ona—

Odłożyła cicho książkę na schodek wyżej i powolnymi ruchami, zaczęła wstawać.

W stronę źródła dźwięku, bo gdzie indziej?

Skórzana torba została przerzucona z powrotem na ramię, a Lyra bardzo się starała, by gruby obcas nie stukał zbyt głośno w podłogę. To pewnie tylko książka, powtarzała sobie. Jasne, książki zawsze spadają z półek same z siebie, odpowiedział głos, który nie należał już do niej. Intonacja się nie zgadzała.

Mijała zaścielone książkami regały, gdy na końcu korytarza mignęło jej blade światło. Nim zdążyła skupić na nim wzrok, zniknęło. Było niewielkie i słabe; zupełnie, jak blask zapalanych świec podczas—

Nie, pokręciła głową, nikt nie byłby na tyle głupi.

Przyśpieszyła jednak, zatrzymując się, gdy ręką złapała róg regału, za którym było wejście do niewielkiej salki. Ktoś tam był; słyszała szmery i kroki, jednak żadnych rozmów. Mogłaby rzucić quadruplator, ale istniało ryzyko, że ktokolwiek był w środku, by ją usłyszał. Drugą kwestią był fakt oczywisty — odprawianie rytuałów w takim miejscu, kończyło się zazwyczaj seminarium gwardzistów na lokacji. Wolała nie dokładać swoich zaklęć do tej mieszanki.

To nie był problem. Ośmiogranne lusterko wyciągnięte powoli z torby, nadawało się równie dobrze. Ułożyła je nisko, pod takim kątem, by w odbiciu zobaczyć wnętrze tajemniczego pomieszczenia. W środku usypany był rytuał, a na każdym jego roku stała dumna, niebieska świeca, płonąca bladym światłem. Pośrodku siedziała po turecku kobieta pogłębiona w lekturze. Zdawała się niespecjalnie przejmować faktem, że siedzi pośrodku czynnego rytuału na terenie biblioteki dostępnej również dla tych niemagicznych gości.

Lyrę to jednocześnie irytowało, jak i imponowało.

Wsunęła lusterko do kieszeni, robiąc pewny krok przed siebie, wchodząc do pomieszczenia. Patrzyła się prosto w miejsce, gdzie powinny być plecy kobiety i uśmiechając się tryumfalnie, złączyła ręce pod piersiami.

Ładny rytuał — powiedziała, utrzymując iluzję (dobre, Vandenberg), że wciąż widzi kobietę. — Obszerna maska?

Usłyszała, dźwięk zamykanej księgi i odchrząknięcie, a potem lekko zachrypnięty, kobiecy głos.

— Mógłby być ładniejszy, skoro mnie widzisz.

Lyra wypuściła powietrze trochę szybciej z nosa, wykrzywiając uśmiech odrobinę w prawo.

Lusterko. Mogę? — poklepała się po kieszeni, a potem ręką wskazała na teren, w którym rozsypany był pentakl. Długa cisza sugerowała albo że kobieta się namyśla, albo że zapomniała, że Lyra jej nie widzi.

— Zapraszam.

Dwa kroki jedynie dzieliły ją od stania się częścią iluzji. Pentakl nie był przewidziany na dwie osoby, ale bywały plusy niewielkiej postury. Siadając obok, również po turecku, dopiero mogła dostrzec dokładniej napotkaną czarownicę. Miała ładną, pokrytą czasem twarz. Wokół oczu miała zmarszczki, które sugerowały, że często musiała się śmiać. Oczy miała na pograniczu brązu i zieleni; mogła mieć nie mniej niż czterdzieści lat, ale nie więcej, niż sześćdziesiąt.

— Mogę zobaczyć to lusterko? — spytała, jakby zupełnie nieprzejęta tym, że wpuściła obcego człowieka do swojego rytuału.

Lyra je jej podała, jakby zupełnie nieprzejęta, że weszła do rytuału obcego człowieka.

Kobieta badała je przez moment, który Lyra wykorzystała, by przyjrzeć się dokładniej książce na jej kolanach. Tym razem tytuł był w całości po łacinie, co sugerowało jeszcze większy stopień zaawansowania, niż jej własny. Ona osobiście dopiero kilka miesięcy temu opanowała rytuał obszernej maski na tyle, by móc powiedzieć, że rzuca go bezbłędnie.

— Ciekawe, jest w stanie odbijać cząsteczki magiczne, ale jedyne te— Ciekawe — mówiła kobieta pod nosem, oglądając lusterko i pukając delikatnie w nie paznokciem. — Skąd je masz?

Z targu. Skąd masz książkę? — odbiła piłeczkę.

— Z biblioteki — odpowiedziała identycznym tonem, co skutecznie rozbawiło Lyrę w środku. — Zainteresowana magią iluzji, hm?

Pokiwała głową. Zainteresowana ledwo drapało powierzchnię, ale było dobrym słowem określającym fascynację. Przynajmniej na początku znajomości.

Iluzji tak, łaciną nie. Nie ma wersji angielskiej? — zapytała, oglądając podręcznik, który kobieta delikatnie przekazała jej w dłonie. Jedyne słowo, jakie rozpoznała, to alucinatio i to tylko dlatego, że pojawiało się również na jej własnej książce. Ta niestety już trochę ją nudziła.

Kobieta pokręciła głową.

— Te lepsze rytuały zawsze ukrywają pod zasłoną bariery językowej. Jesteś studentką?

Zadawała strasznie dużo pytań. Przypominała w tym inną, zafascynowaną magią osobę, która potrafiła ich wyprodukować pięćdziesiąt na minutę. Solidarnie jedynie pokręciła głową, na co w odpowiedzi dostała jedynie ciche mhm.

— I swoje wieczory spędzasz w bibliotece?

Trzeba być do tego studentem?

— Słusznie.

Czuła się, jakby coś wygrała i z jakiegoś powodu ją to cieszyło. Ta kobieta miała w sobie coś, co sprawiało, że chciało jej się zaimponować. Po krótkim przekartkowaniu oddała książkę właścicielce. Oprócz kilku inkantacji doskonale jej już znanych rytuałów nie potrafiła przeczytać wiele więcej.

— Więc w czym się zaczytujesz, siedząc w bibliotece i nie będąc studentem?

Ciekawość kobiety w jej stronę była dziwnie pochlebiająca, więc Lyra wyciągnęła z torby czytany wcześniej tom, dumnie pokazując jego okładkę. Ta pokiwała głową kilka razy, jakby doskonale go kojarzyła.

— Mhm, moi studenci czytają go na przedostatnim roku, fascynująca lektura. Podoba ci się?

Jest—

Zawahała się. Nie chciała brzmieć, jakby się przechwalała. Z drugiej strony uniosła podbródek trochę do góry, więc chyba jednak chciała.

Był fascynujący kilka miesięcy temu. Teraz kartkowałam go z nadzieją, że znajdę coś nowego.

Jej rozmówczyni zaśmiała się cicho, jakby Lyra opowiedziała naprawdę dobry żart. Nie brzmiało jednak, jakby z niej kpiła; wręcz przeciwnie, chyba jej uwierzyła, bo sięgnęła po karteczkę z własnej torebki i napisała na niej kilka tytułów, następnie podając ją dziewczynie.

— Te powinny być ciekawsze. Przyjdź do mnie, jak przeczytasz, to o nich pogadamy.

Na odwrocie niewielkiej wizytówki było napisane Josefine Dacus, Alfa i Omega magii rytualnej ze specjalizacją w magii iluzji.

z tematu
Lyra Vandenberg
Wiek : 27
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : SAINT FALL, SONK ROAD
Zawód : aktorka, anonimowy dawca łusek, dostawca morskich skarbów