Wejście Prowadzące w głąb domu pogrzebowego prowadzonego przez rodzinę Bloodworth wejście charakteryzują duże, przeszklone drzwi, oraz czarna szarfa zawieszona tuż pod niewielką kopułką. Biel budynku kontrastuje z ciemnością brązu i klimatem, w jakim utrzymana jest dalsza część domu pogrzebowego. To wejście jest ogólnodostępne i zaprasza pogrążonych w żałobie do załatwienia wszelkich formalności związanych z pochówkiem. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
1 maja 1985 Powoli brakuje mi siły. Zbierałam się po wydarzeniach z dwudziestego szóstego tylko po to, żeby przyjąć jeszcze jeden gówniany cios na klatę. Jakbym przyjęła ich za mało. Jakby wykrwawienie się na śmierć, powieszenie na własnym zaklęciu, oraz przeciążenie ciała przy otwieraniu Wrót Piekieł było zdecydowanie zbyt małym wyrzeczeniem – zaledwie wczoraj dowiedzieliśmy się wszyscy, że Wesley Carter już na pewno nie wróci ze swojego ostatniego polowania. Byłam tego niemal pewna już w chwili, w której się dowiedziałam, że wyszedł mniej więcej o godzinie, w której Armagedon dopiero się rozpętywał, a potem już nie wrócił po nocy. Byłam niemal tego pewna, a każdy dzień utwierdzał mnie coraz bardziej w jednym przeczuciu – wuj nie żyje i jest to nasza wina. Moja wina. Sebastian mówi, żebym się nie obwiniała. Że Pan potrzebował go u swojego boku. Że tak miało być. Może i ma rację, może Lucyfer z jakiegoś względu potrzebował Wesleya Cartera u siebie, może jego czas na ziemi po prostu się skończył. Nie wiem. Zadaję sobie tylko jedno pytanie – czy tak samo podszedłby do mojej śmierci? Uznałby, że po prostu Pan potrzebował mnie u siebie? I ja, i on wiemy, że nie. Dziś, po nocy spędzonej na balu, z którego ani ja, ani nikt z mojej rodziny nie mógł się wyłgać, szczególnie po nowinach, które rozchodzą się prędzej niż świeże bułeczki w najbliższej piekarni (nie chcę wskazywać palcem, ale dziękuję, redakcjo Piekielnika) – na nasze barki spadła funkcja reprezentacyjna, a więc coś, czego zdecydowanie potrzebowaliśmy w ostatnich dniach. Tak. Może to między innymi dlatego ja, jako młodsza część rodziny, jadę właśnie do Bloodworthów, aby uzgodnić ostatnie szczegóły i porozmawiać o zapłacie. Błogo jeszcze nieświadoma, że jeśli mój dzień jest zły – za moment może być jeszcze gorszy. Bo po przekroczeniu progu znów widzę naprzeciwko siebie kobietę, która była tamtej nocy w jaskini, a której tam nie powinno być. Nie wiem właściwie, jak się zachować. Powinnam ich wszystkich wyłapać i aresztować za herezję, a potem posadzić przed Sądem Kościelnym i czekać na wyrok co najmniej odebrania pentakli za coś takiego, czego się dopuścili. Na moją niekorzyść działa, że żadne z nich nie wie, że jestem Gwardzistką, i że teoretycznie żadnego z nas nie powinno tam być. Nie znam dokładnie tej kobiety, która stoi przede mną, ale wiem jedno – tamta noc nie wpłynie na to, że nagle się dogadamy. — W sprawie pogrzebu Wesleya Cartera – wyjaśniam krótko. Nie wiem, czy dzisiaj ona odpowiada za formalności, czy mnie do kogoś przekieruje. Czy się zacznie wydzierać, czy zacznie miotać zaklęciami. Chociaż jestem zmęczona, zaczynam przygotowywać się na wszystko. |
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : starsza oficer sumiennych w Czarnej Gwardii
Penelope Bloodworth
ANATOMICZNA : 5
NATURY : 20
POWSTANIA : 4
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 164
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 19
TALENTY : 10
Noc wreszcie była przespana, choć obrazy z dwudziestego szóstego kwietnia powracały w ciszy sypialni kiedy tylko zamykała oczy. Widziała Franka całego we krwi, widziała przerażone spojrzenie Imani, a po policzkach spływały jej łzy. Nie spodziewała się takiego obciążenia, takiego wyzwania i testu swojej wiary. Całe swoje życie oddała rodzinie i przyjaciołom, nie pchając się na świecznik, nie stawiając się na pierwszym miejscu w Kowenie, będąc im bardziej wsparciem i słowem doradczym niż aktywną działaczką. Jednak na ostatnie wezwanie odpowiedziała, czuła, że jest tam potrzebna, że jej powinnością jest wspierać swój kowen oraz ich działania. Nie spodziewała się zobaczyć tam tych, których znała tak dobrze. Śmierć nie wybierała dnia ani godziny pod żyjących, rządziła się swoimi zasadami, a rodzina Bloodworth szła z nią ramię w ramię rozumując zasady jakie narzuciła. Znamię na szyi, które skutecznie maskowała makijażem oraz strojem jeszcze pobolewało świeżą blizną. Miała zostać na zawsze jako przypomnienie misji oraz porażki ją ponieśli. Wiedziała, że Kowen Nocy zjednoczył w swoich szeregach młodszych, gniewnych - niezadowolonych z tego jak świat jest zbudowany. Buntujących się wobec istniejących zasad już skostniałych i niewolący społeczność czarowników. Zmuszających ich do życia w stałym lęku, do ukrywania się. Jedni nazwą to rewolucją, inni zaś herezją. Dom pogrzebowy musiał działać dalej. Pomimo wydarzeń, pomimo bólu nie mogła zaniedbywać obowiązków. Śmierć nigdy nie odpoczywała, a gdy dowiedziała się, że zmarł nestor rodu Carterów było jedynie kwestią czasu, kiedy któryś z nich pojawi się w progu domu pogrzebowego. Nie spodziewała się jednak ujrzeć kobiety, która była tamtego dnia po drugiej stronie. Serce zabiło szybciej kiedy stanęła na przeciwko niej. Ona zaś rozpoznała ją równie szybko. Czy teraz zaatakuje zapominając o tym, że przyszła z inną sprawą? Czy może przejdą dalej, udając, że na ten moment, tamta sytuacja nie miała miejsca? W sprawie pogrzebu. Słowa, które przyniosły ulgę, które sprawiły, że całe napięte ciało zaczęło się rozluźniać. Jak zawsze nienagannie ubrana, w granatową sukienkę z dobrej jakości materiału, ozdobioną gustowną broszą i sznurem pereł, z idealnie ułożonymi włosami wskazała Judith gestem dłoni kierunek gdzie znajdował się gabinet, w którym mogły porozmawiać. -Oczywiście. - Skinęła głową, a głos miała spokojny i uprzejmy. W tym zawodzie potrzebny był pełen profesjonalizm, umiejętne prowadzenie rozmowy, tak aby klient czuł, że wszystko zostało zaopiekowane. -Jaka forma pochówku została wybrana? Całopalenie czy pochowanie w ziemi? - Od tego zależało czy przedstawi propozycje trumien czy urn. Następnie należało skupić się na samej ceremonii i jej oprawie. Zmarł Nestor, jedni będą oczekiwać przepychu, inni zaś skromności ale w klasycznym i eleganckim wydaniu. Najważniejsze jednak było to czego oczekiwała rodzina i na tym miała zamiar się skupić w trakcie tej rozmowy. Nawet jeżeli wiedziała, że kobieta z którą rozmawia, najchętniej zabiłaby Penelope Bloodworth na miejscu. |
Wiek : 49
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Broken Alley
Zawód : Florystka
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
Dostrzegam, jak spięte mięśnie kobiety przede mną momentalnie się rozluźniają i przez chwilę jeszcze jestem zaskoczona. Dokładnie tą chwilę, zanim sobie przypomniałam, za jakich potworów sobie nas obrali wyznawcy Lilith, twierdząc, że pozabijalibyśmy ich tam na miejscu. Cóż, gdybyśmy musieli – tak, pewnie tak by było. Ale nie musieliśmy. I tego nie zrobiliśmy. To nie oni byli naszymi prawdziwymi wrogami. To nie oni powinni być po drugiej stronie, to nie w nich powinny być celowane nasze zaklęcia. Lucyfer potrzebuje wszystkich czarowników. Wszystkich ich kocha – są to Jego dzieci, nieważne jak mocno zbłądzą czy dadzą się zwieść kłamstwom obłąkanych osób. Lucyfer więc potrafiłby im przebaczyć – a skoro tak, nie ma żadnego powodu, dla którego miałabym pozbawiać życia któregokolwiek z tych. Nawet tą pojebaną Scully, której nazwisko padło z ust Franka albo Sebastiana zaledwie kilka dni temu. Nie pamiętam. Nie ma to znaczenia. To, że ta kobieta pochodzi z rodziny Bloodworth, wiedziałam od początku. Osobiście jednak jej nie znam – poza tym, że na polu bitwy łatwym było zauważenie, że zna Franka. Skąd? Nie mam pojęcia. Nie spytałam go. Nie wiem, czy go spytam. Czujne oko obserwuje każdy ruch kobiety, kiedy zaprasza mnie dalej. Ruszam za nią, choć również jestem przygotowana na każdą gwałtowność. Jeśli ona mnie nie zaatakuje – nie zaatakuję jej ja. Proste. Nie życzę jej źle. Będę to powtarzać jak mantrę. Nie życzę, kurwa, żadnemu z tamtych ludzi źle, bo to nie z nimi walczymy, a z Gabrielem. Choć czy na pewno? Lilith spiskowała za plecami Lucyfera. Teraz już niczego nie jestem pewna. Jakbym miała za mało problemów. — Pochowanie w ziemi. – Dla nestorów w końcu przewidziana jest specjalna alejka w magicznej części cmentarza. – Termin pogrzebu wyznaczyliśmy wczoraj na trzeciego maja. Czasu jest mało, więc dobrze by było, gdyby dzisiaj się udało załatwić wszystkie formalności. Czasu jest mało głównie dlatego, że ciało Wesleya zaczęło już się rozkładać. Przyszły cieplejsze dni i chwalmy Lucyfera, że żyjemy w Maine – tutaj temperatury nie są kolosalnie wielkie. Inaczej nie wiem, czy byłoby w ogóle co zbierać. I czy otwarta trumna miałaby jakikolwiek sens. |
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : starsza oficer sumiennych w Czarnej Gwardii
Penelope Bloodworth
ANATOMICZNA : 5
NATURY : 20
POWSTANIA : 4
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 164
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 19
TALENTY : 10
Nigdy nie pragnęła wojny. Nie leżało to w jej naturze, aby dążyć do unicestwienia czyjegoś istnienia. Żyli w świecie wystarczająco okrutnym, aby nie dokładać do tego więcej. Jednocześnie chciała, aby ich istnienie nie było ciągle ukrywane jak zbrodniarz, który musi się wstydzić swojego oblicza. Widziała jak młodsze pokolenie żyje w dwóch światach i jak bardzo jest rozdzierane kiedy musi z jednego zrezygnować. Zniszczone przyjaźnie, pogrzebane zaufanie, tylko dlatego, że różnili się od innych. Chodząc ulicami widziała więcej, postrzegała świat przez inny pryzmat niż ci, którzy nie otrzymali daru piekieł. Wydawało się, że społeczność czarowników nie może być jeszcze bardziej podzielona, ale ostatnie wydarzenia pokazały, że są bardziej niż sądzili. To jednak nie mogło stać na drodze codzienności. Zwyczajnie zaufali Lucyferowi, dali się omamić jego sieci kłamstw i gładkich obietnic. Nie spostrzegli ich, nie wyłapali fałszywych nut w uroczej melodii jaka snuł każdego dnia. Możliwe, że nadejdzie dzień, w którym pojmą jak bardzo zostali wykorzystani, jak miłość jaką otrzymują jest utkana iluzji. Choć powietrze zgęstniało, tak mocno, że dało się je kroić nożem nie odmówiła pochówku nestorowi. Nie przyszłoby jej to nawet przez myśl. Mieli obowiązki i powinności, jakie należało wypełniać niezależnie od tego, jakimi ścieżkami zdecydowali się kroczyć. Sięgając po katalog trumien oraz notatnik, w którym dokładnie miała rozpisane najróżniejsze propozycje oprawy pogrzebowej rozpoczęła planowanie. -Zacznijmy więc od początku. Przede wszystkim dom pogrzebowy może zająć się wszystkimi formalnościami. Eksportacja ciała zmarłego z miejsca zgonu, przeniesienie do chłodni, gdzie ciało zostanie umyte, ubranie i przygotowane do ceremonii pogrzebowej. Zajmiemy się również samą ceremonią pożegnalną i pogrzebową. - Rozpoczęła wyjaśnianie i przedstawianie jak wszystko wygląda od strony zakładu. Głos miała spokojny, wyważony i dźwięczny. Widać było, że takie rozmowy przeprowadzała już wielokrotnie, a mimo to nie była ani znudzona całą rutyną ani obojętna. -Dopasowujemy oprawę muzyczną, wieńce, tabliczki oraz klepsydry. - Mówiąc to przygotowywała kolejne katalogi. Jeden zawierał wybór trumien, drugi kwiatów, a trzeci przystrojenia sali pożegnalnej.-Zapewniamy też transport dla uczestników pogrzebu. - Mówiąc to nalała wody do wysokiej, kryształowej szklanki i podała ją kobiecie. -Po stronie rodziny leży wybór trumny, wieńców i kwiatów oraz wystroju sali pożegnań. - Z tymi słowami podsunęła katalogi Judith. -Przedstawię w skrócie czym aktualnie dysponujemy w tak krótkim terminie. Trumny. - Otworzyła pierwszy katalog. -Dębowe są solidne i trwałe, charakteryzujące się pięknym naturalnym wzorem. Same drewno dębowe jest symbolem siły i wytrzymałości. Sosnowe, mają jasny, naturalny kolor, który często sprawia, że trumna pięknie prezentuje się podczas ostatniego pożegnania. Sosna jest również gatunkiem drewna łatwo dostępnym, co przekłada się na niższą cenę końcową. - Omawiając każdy gatunek drewna podawała również próbnik, dzięki czemu druga osoba mogła dotknąć drewna i zobaczyć wzory, o których mówiła panna Bloodworth. -Jesionowe trumny są mocne i wytrzymałe, z atrakcyjnym, wyrazistym wzorem. Plasują się zazwyczaj w średnim zakresie cenowym. Jesion jest gatunkiem drewna o bardzo dobrej wytrzymałości mechanicznej, co przekłada się na długotrwałość trumny. Ponadto drewno z jesionu charakteryzuje się wyjątkowym, nieregularnym wzorem, który dodaje trumnie unikalnego charakteru. Trumny z wiśni są eleganckie, z bogatym, ciemnym kolorem. Wiśnia jest gatunkiem drewna o wyjątkowo pięknym, głębokim odcieniu i wyraźnym wzorze. Trumny z wiśni są więc często wybierane ze względu na ich estetykę. Trumny z mahoniu to wybór łączący w sobie trwałość i estetyczny wygląd. Machoń, będący rodzajem buka, zapewnia solidność, a jednocześnie naturalny, ciepły kolor. Swoim wyglądem nawiązuje do tradycji, ale pasuje też do współczesnych uroczystości pogrzebowych. - Klienci najczęściej wybierali trumny jesionowe oraz machoniowe. Sosna była wybierana do całopalenia, jako drewno lżejsze i tańsze, wtedy urna była ważniejsza od samej trumny. Kiedy Judith miała czas na zapoznanie się z trumnami, Penelope przygotowywała już propozycję kwiatów oraz wystroju sali. Sięgała pamięcią do tego co słyszała o rodzinie Carter i co sama wiedziała na ich temat. Umar nestor, raczej było pewne, że będą sięgać ku tradycjom rodzinnym. |
Wiek : 49
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Broken Alley
Zawód : Florystka
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
Słucham Penelope Bloodworth nadzwyczaj uważnie. W innej sytuacji pewnie zasnęłabym mentalnie gdzieś po drugim zdaniu i powiedziała pani, co mnie to obchodzi, zrób mi pani, żeby było dobrze, ale ostatnio sporo się zmieniło. We mnie. W moim życiu. W moim patrzeniu na świat. Nikt nie może zajrzeć w oczy kostuchy i powiedzieć, że wszystko jest dokładnie tak samo jak było dotychczas. Ja zrobiłam to trzykrotnie w ciągu jednego dnia. Nie rzucam się na nią z pięściami, jak pewnie bym to zrobiła, gdybym była młodsza i głupsza, czyli dobre dwadzieścia pięć lat temu. Teraz wiem, że są sprawy ważniejsze niż tylko moje ego czy też to, że ktoś mi podpadł. Chociaż ona podpadła Lucyferowi. Zdradziła go razem z Matką. Liczy się? Jednak Bloodworthowie i Carterowie nie żyli ze sobą źle. Nie była to wielka przyjaźń i sympatia, ale nie było także darcia kotów czy innego wieszania psów. Neutralne podejście, nikt nie wzdrygał się na uściśnięcie dłoni. Tylko to mi daje gwarancję, że powierzenie ciała wuja właśnie im będzie decyzją, której nikt nie będzie żałować. Nikt nie zbezcześci zwłok, nikt niczego nie odpierdoli. Dom pogrzebowy to coś więcej niż interes samej Penelope – i patrząc po jej zachowaniu, domyślam się, że ona wie. Czy zaatakowałaby mnie w innej sytuacji? Mogłaby mnie stąd wyrzucić, gdyby chciała. Czy na pewno? Trumny. Tak, trumny. Przyjmuję od niej katalog oraz szklankę wody. Trzymam ją w ręku, ale jej nie piję. Widziałam, jak ją nalewała, nie powinno w niej być nic, co by mi zaszkodziło, ale i tak postanawiam na razie z niej nie korzystać, za to spoglądam na strony katalogu, wysłuchując przy okazji opisu trumien. Kto by pomyślał, że nawet ma znaczenie to, w jaki drewniany wór zostanie zapakowany trup. Spoglądam przede wszystkim na dwie, kierując się tym, co pasowałoby do wuja, ale też i Cartera. Trwałość – zdecydowanie. Nawiązanie do natury – również. Żadne sraty pierdaty i estetyczne wiśniowe wzorki, dlatego wzrok zawieszam pomiędzy dębem a mahoniem. — Ma je gdzieś pani na ekspozycji? – odrywam w końcu wzrok od katalogu, żeby spojrzeć na kobietę. – Skłaniam się ku mahoniowi, ale myślę jeszcze o dębie. Dąb kojarzy się z roślinnym, trwałym, niepokonanym królem lasu. To byłoby dość symboliczne, gdybym tylko o to dbała. |
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : starsza oficer sumiennych w Czarnej Gwardii
Penelope Bloodworth
ANATOMICZNA : 5
NATURY : 20
POWSTANIA : 4
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 164
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 19
TALENTY : 10
Każdego kiedyś czekał obowiązek wybrania nie eleganckiego ubrania na przyjęcie, a trumny i tego jak będzie wyglądać sala pożegnań. Wieczny krąg życia, a Penelope była na jego końcu jak i początku. Kiedy umierały dzieci, serce płakało jeszcze bardziej. Mogła jedynie wykazać się zrozumieniem oraz ułatwić przejście rodzinie przez ten okropny czas, kiedy decyzyjność była wymagana, chociaż umysł odmawiał rozsądku, stając się bardziej sercem. -Zapraszam. - Wskazała pomieszczenie obok. Przeszły przez korytarz do przestronnego pomieszczenia, w którym na podestach ustawione były trumny z różnych gatunków drewna. W powietrzu unosił się delikatny zapach wosku i polerowanego drewna. Na pierwszym planie stały trumny mahoniowe i dębowe, lśniące w blasku lamp. -Tutaj mamy nasze trumny mahoniowe - zaczęła Penelope, wskazując na rząd eleganckich, ciemnoczerwonych trumien. -]b]Mahoń jest niezwykle trwałym drewnem, a jego bogaty, głęboki kolor dodaje powagi i elegancji. Każda z tych trumien jest ręcznie wykonana i wykończona najlepszymi lakierami, aby zapewnić trwałość i piękno.[/b] - Przeszła do kolejnych, o jaśniejszym odcieniu. -A tutaj - kontynuowała Penelope - mamy trumny dębowe. Te trumny mają jaśniejszy, bardziej naturalny odcień, który podkreśla piękno słojów drewna. Są równie trwałe i estetycznie wykonane, z delikatnymi, ale wyraźnymi detalami rzeźbień. - Wybór pomiędzy dwoma rodzajami był już prostszy. Zrobiła krok do tyłu dając miejsce i czas Judith na dotknięcie i przyjrzenie się lepiej wystawionym trumnom. Po dłuższym czasie postanowiła poruszyć kwestię kwiatów wracając do poprzedniego pomieszczenia, gdzie znajdowały się katalogi. -Czy ma pani jakieś preferencje dotyczące kwiatów? - Zapytała Penelope, otwierając jeden z katalogów. -Lilie są zawsze pięknym wyborem. Mamy różne odmiany – białe, różowe, a także lilie azjatyckie. Mogą być połączone z różami, które dodadzą bukietom pełni i klasy. -Przesunęła palcem po stronie katalogu, pokazując różne kombinacje. -Mamy też goździki, które są bardzo trwałe, a ich delikatny zapach wypełnia salę. Chryzantemy są również popularnym wyborem, szczególnie w bardziej stonowanych kolorach, takich jak biel i krem. Teraz kolejne wybory będą już łatwiejsze, zawsze pierwszy krok był najtrudniejszy. |
Wiek : 49
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Broken Alley
Zawód : Florystka
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
Śmieszne. Kilka dni temu obie pewnie byłyśmy przekonane, że druga strona chce zabić. Ja nie widzę innego powodu, dla którego mieliby walczyć o ten cholerny miecz Surtra, który został podarowany nam. Nie widzę innego rezultatu, gdyby to oni wygrali tamto starcie. Teraz rozmawiamy ze sobą jakbyśmy się nie znały. Jakby do jednej kobiety przyszła druga, zwykła klientka, potrzebująca dobrać trumnę i dogadać szczegóły na temat pogrzebu. Los jednak bywa w cholerę przewrotny. Podążam za kobietą, chociaż w każdej innej sytuacji po takich doświadczeniach nie ruszyłabym się nawet o krok. Teraz za nią idę, przechodząc do innego pomieszczenia domu pogrzebowego, gdzie odnajdujemy ekspozycję z trumnami. W rzeczy samej. Pozwala mi się rozejrzeć, a ja manewruję pomiędzy dwoma modelami, wciąż jeszcze mając ją na oku. To, że nie skoczyłyśmy sobie do gardeł, nie znaczy, że od razu jej zaufam. W gruncie rzeczy nie wiem, co powinnam o niej myśleć. Może w innych okolicznościach udałoby się porozmawiać. Chciałaby w ogóle? Jestem dla niej obcą osobą. Prędzej byłby w stanie dotrzeć do niej Frank, dowiedzieć się czegokolwiek. Sama nie wiem. Patrzę na jedną i na drugą z trumien. Wybór staje się jasny niemal od razu. Mahoń wydaje mi się trwała i odpowiednia, ale ma w sobie jakiś gówniany dramatyzm. Wybrałabym ją dla innego Cartera, ale nie dla wuja. Był zwykłym, prostym, trochę krzykliwym człowiekiem. Mahoń jednak do niego nie pasuje. — Niech będzie ostatecznie dębowa – postanawiam, zwracając się zupełnie w stronę Penelope. Zastanawiam się, czy ma tyle samo wątpliwości, co i ja. Czy też może kompletnie ma gdzieś to, o czym myślę i to, co nas jednocześnie łączy i dzieli. Opowiada mi o kwiatach, tak, jakbym się miała na tym znać. Poszczególne gatunki będę w stanie nazwać, choć o wiele bardziej znam się na leśnej florze. Wiem, co jedzą sarny, co niedźwiedzie, a co barghesty czy inne bazyliszki. Ale dobór kwiatów? – Nie znam się na tym – mówię poddańczo, wzruszając ramionami. – Które, pani zdaniem, byłyby najbardziej odpowiednie? Judith Carter pytająca kogoś o zdanie. Chwalmy dzień, ustanówmy święto. |
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : starsza oficer sumiennych w Czarnej Gwardii
Penelope Bloodworth
ANATOMICZNA : 5
NATURY : 20
POWSTANIA : 4
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 164
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 19
TALENTY : 10
Profesjonalizm - zasada, którą kierowała się przez większość swojego życia, od momentu kiedy odrzuciła oświadczyny i musiała udowodnić, że jest kimś więcej niż rozwydrzoną pannicą, która sądziła, że pozjadała wszystkie rozumy. Każdy krok jaki stawiała był przemyślany i nie mogła pozwolić sobie na błędy. Wtedy stali naprzeciwko siebie - wrogowie, którzy walczyli na śmierć i życie. Gdyby nie Matka zginęłaby tam, padła i nigdy nie wróciła uwięziona w krainie Lucyfera. Była przekonana, że dzieliła ich cienka granica przed śmiercią. Kobieta, która stała pod drugiej stronie, tamtego dnia, chciała ich zabić i co do tego Penelope nie miała wątpliwości. Ledwo uszli z życiem, blizna na szyi chroniona przed wścibskimi oczami za pomocą wysokich kołnierzy i apaszek była dowodem na to jak wiele musieli poświęcić. Jak wiele stracili tego dnia. Matka była wybaczająca, wyrozumiała, ale wiedzieli, że cierpliwość każdego w końcu się kończy. Nawet Matki. Spoglądała ze spokojem jak Judith ogląda trumny, jak stara się wybrać tą, która będzie komentowana później przez kolejne tygodnie. Nie chodziło o zwykłą trumnę, a o przekaz. Pogrzeb nestora to cały spektakl, do którego należało się odpowiednio przygotować. -W takim razie dębowa. - Zanotowała informacje kiedy ostateczna decyzja została podjęta. Podobnie było z kwiatami, nic nie można było zostawić dziełu przypadku, należało przemyśleć każdy ruch i każdy element wystroju. Słysząc, że klientka nie ma pojęcia jakie kwiaty wysłać pokiwała głową. Nie oceniała, ponieważ była tu od tego, aby doradzić i ułatwić podejmowanie wszelkich decyzji. -Połączymy kremowe chryzantemy z liliami. Będzie elegancko i z klasą. - Nikt nie będzie w stanie zarzucić Carterom nieodpowiedniego pożegnania nestora. Co do tego była niemalże pewna. Wskazała Judith przejście nownie do gabinetu gdzie mogły dopiąć już ostatnie formalności. -Pozostaje podpisanie umowy, w której będą zawarte wszystkie warunki jakie musi spełnić Dom Pogrzebowy Bloodworth oraz opłaty jakie zobowiązuje się ponieść rodzina zmarłego. - Z tymi słowami, kiedy były już w gabinecie wyciągnęła gotowe dokumenty, które uzupełniła o ustalenia jakie właśnie zawarły. Podpisała dokument i podsunęła wraz z długopisem w stronę Judith. |
Wiek : 49
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Broken Alley
Zawód : Florystka
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
Po ostatnich wydarzeniach powinnam usiąść naprzeciwko siebie i zapytać siebie samej – dlaczego nie dość, że rozmawiasz, to jeszcze ufasz tej kobiecie? Powinnam. I w normalnych okolicznościach bym to zrobiła, ale to nie są normalne okoliczności. Po pierwsze, złe doradzenie w czymkolwiek będzie rzutowało się przecież nie tylko na nas, ale na całą firmę Bloodworthów. Przez te swoje kontakty z niemagicznymi i obsługiwanie ich ceremonii reputacja rodziny i tak wisi na włosku, więc po co ryzykować więcej? Z każdym rokiem jest coraz gorzej. Nie oceniam. Akurat ja tym razem jestem od tego daleka. Rozumiem – i przyjmuję też poprawkę na niemagicznych. Przyjmuję ich jako tych, którzy jeszcze nie wiedzą, ale niebawem otworzą oczy. My to uczynimy. Czy tego samego pragnie kobieta stojąca przede mną, opowiadająca się po stronie zdradzieckiej Matki? Śmiem solidnie wątpić. Ale świat i życie toczy się własnym torem, a każdy ocenia nas przez pryzmat tego, co widzi, nie tego, co przeżyłyśmy faktycznie. To ten mały bezpieczny skrawek gruntu, po którym się poruszamy. Kiwam głową na informację o kwiatach. Wiem, jak wyglądają, ale niewiele więcej na ich temat. Chryzantemy i lilie nie rosną po lasach, nie są więc florą, z którą zbyt często obcuję. Ich wygląd pasuje mi do siebie i tyle mam do powiedzenia w kwestii estetyki. Co zresztą widać po moim codziennym ubiorze. Zdecydowanie wolę wybierać opcje praktyczne nad ładne. Przechodzimy z powrotem do biura, trumny zostają za nami, ja siadam po drugiej stronie biurka i zapoznaję się z dokumentami dostarczonymi przez Bloodworth. Minimum zaufania ma swoje granice i występuje właśnie tutaj. Właśnie dlatego w długiej pauzie milczenia wertuję dokumenty, czytając uważnie linijka po linijce umowę i zobowiązania. Na szczęście, wszystko wygląda na to, że jest w porządku, dlatego ostatecznie moje nazwisko ląduje na kartce papieru. Odsuwam ją w stronę Penelope i przyglądam jej się przez chwilę uważnie. Rozważam, czy powinnam poruszyć temat ostatniego spotkania. Jeśli nie teraz – nie poruszę go nigdy. Z kolei nie sądzę, że jestem odpowiednią osobą do tej rozmowy. Frank zna ją zdecydowanie lepiej ode mnie. Powinnam to zostawić w jego rękach. Nie zawsze muszę wpierdalać się we wszystko. I tak mam za dużo na głowie. Dlatego wstaję z miejsca, zaznaczając, że spotkanie dobiega końca. — Rozumiem, że reszta już jest w pańskich rękach. – Ostatni pogrzeb, jaki organizowałam, był tym mojego męża. Trzynaście lat temu. Niby tego się nie zapomina, ale wiele mogło się pozmieniać. – W takim razie do zobaczenia niebawem. Żadnego dziękuję ani pocałuj mnie w dupę. Na resztę przyjdzie czas później. Bo prędzej czy później i tak jeszcze się spotkamy. Judith z tematu |
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : starsza oficer sumiennych w Czarnej Gwardii
Penelope Bloodworth
ANATOMICZNA : 5
NATURY : 20
POWSTANIA : 4
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 164
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 19
TALENTY : 10
Niemagiczni nigdy nie zrozumieją. Tak jak nie rozumieli w trakcie palenia stosów w Salem. Ten, kto sądził, że może niemagicznym coś wytłumaczyć i wskazać musiał charakteryzacować sie głupota, skrajną ignorancja, przeświadczeniem o własnej nieomyślności lub zwykłą naiwnością i wiarą, że może coś zmienić w ten sposób. Miała nadzieję, że przed nią stoi jedynie osoba naiwna nie zaś skrajnie głupia. Dzięki temu, że poznała niemagicznych wiedziała co o nich sądzić, była nich bardzo blisko, aż dziw brał, że nikt nie pomyślał, ale kto jak kto, ale Bloodworth mogą wiedzieć o wiele więcej. Prawdopodobnie zbyt duża duma nie pozwalała przyjść i zapytać. Gdyby były inne okoliczności zapewne rzuciłaby rzeczone słowa w eter czekając na reakcję kobiety, ale nie był to czas i miejsce. Uważała, że wskazany jest pełen profesjonalizm i niezależnie co ich właśnie dzieli był to pogrzeb nestora i winien być idealny. Cierpliwie czekając aż Carter przeczyta umowę siedziała za biurkiem i spoglądała na ścianę za kobietą. Nie spodziewała się innej reakcji, wręcz oczekiwała podejrzliwości i osądzenia o oszustwo, ale to nie było w interesie rodzinnego biznesu. Mogła z tą kobietą stać po dwóch stronach barykady, ale teraz sytuacja była inna. Penelope nigdy nie zniżyłaby się do takiego ruchu. Odczekała aż podpis zostanie złożony i podała drugą kopię kobiecie, aby miała do niej pełen wgląd. Wszystkie ustalenia zapisała w swoim notesie, który szybko zamknęła widząc, że wizyta dobiega końca. -Wszystko jest po naszej stronie. W razie wątpliwości prosze dzwonić - Odpowiedziała po czym odprowadziła Judith do drzwi. Spodziewała się, że ta w jakimś stopniu poruszy ostatnie wydarzenia, ale jednak wolała milczeć. Penelope była jej za to, w jakimś stopniu, wdzięczna. Sama miała co przemyśleć i zastanowić się co dalej ma robić i jakie kroki podejmować. Praca pozwoliła uspokoić myśli, nawet jeżeli w jej trakcie spotyka się drugą stronę. Odczekała, aż Judith jej zniknie z zasięgu wzroku i odetchnęła głębiej. Następnie wróciła do gabinetu, miała mało czasu. Należało od razu zabrać się za realizację zlecenia. Nie mogła sobie pozwolić na najmniejszy błąd. |zt dla Penny |
Wiek : 49
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Broken Alley
Zawód : Florystka