Witaj,
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
Stolik pod ścianą
Blaty stolików, solidne i rustykalne, oparte są o naturalne drewno, które emanuje ciepłem i autentycznością. Na każdym z nich położone są obrusy w odcieniach czerwieni i bieli. Na stolikach ustawione są lampki o jasnych kloszach, które rzucają miękkie światło, odcinając stoliki od reszty knajpki. To miejsce emanuje spokojem i zaprasza do delektowania się smakami Italii w otoczeniu tradycji i uroku tego malowniczego zakątka.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Javier Rivera
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 183
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 6
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2211-javier-rivera
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2249-javier-rivera
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2248-poczta-javiera
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f253-deepwood-drive-15-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2250-rachunek-bankowy-javier-rivera
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 183
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 6
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2211-javier-rivera
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2249-javier-rivera
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2248-poczta-javiera
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f253-deepwood-drive-15-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2250-rachunek-bankowy-javier-rivera
21 V 1985 r.

Odstawił się co najmniej tak, jakby dostał zaproszenie na niedzielny obiad u Kardynała Kościoła Piekieł. Z szafy wyciągnął najlepszy garnitur – kremowy, z delikatną kratką, który podkreślał ciemniejszy odcień skóry – obejrzał go krytycznym okiem przynajmniej trzy razy, a potem i tak zaniósł do odprasowania. Razem z koszulą. Właściwie to dwiema, żeby mieć wybór. Z krawatem było prościej, bo bez wahania wyciągnął z szuflady swój ulubiony, pastelowo niebieski. Buty... No tak, buty wymagały wypastowania – kiedy Javi z nimi skończył, mógł się w nich niemal przejrzeć. Nie przyznałby się, ile czasu spędził przed lustrem w łazience, poprawiając maszynką linię zarostu i jak długo szorował dłonie, by usunąć z opuszków resztki jubilerskiej pasty polerskiej.
Denerwował się, jakby od tego popołudnia miała zależeć co najmniej jego kariera. Po drodze do mieszkania Any wstąpił do kwiaciarni, kupując jeden z nieprzyzwoicie drogich, imponujących bukietów starannie ułożonych z kwiatów w różnych odcieniach fioletu. Jeśli to miała być ich jedyna wspólna randka – z różnych względów, o których Javi dużo myślał od czasu ostatniego spotkania – chciał, by zapamiętała ją jak najlepiej.
Ana wyglądała pięknie jak zawsze – nawet bardziej niż zwykle, w kolorowej sukience i dobrze dobranym zestawie złotej biżuterii. Może to była kwestia okoliczności, a może naprawdę tak było, ale uważał, że wyglądała lepiej niż na każdym z przyjęć, na które ją dotąd zabierał, czego zresztą nie omieszkał jej powiedzieć. Śmiała się z lekkim cieniem czerwieni na policzkach, wytykając mu, że odstawił się jak szczur na otwarcie kanału. Wywrócił tylko oczami, uśmiechając się, ale szybko – już w samochodzie, zanim przekręcił kluczyki – ściągnął krawat, rozpinając dwa górne guziki koszuli.
Pojechali do teatru, na premierę nowej komedii, o której nigdy nie słyszał, ale Ana mówiła, że znajoma poleciła jej tę sztukę. Jeszcze zanim zgasły światła, położył dłoń na podłokietniku wierzchem do góry, zachęcająco poruszając palcami z łobuzerskim uśmiechem. Nawet śmiejąc się razem z resztą sali z perypetii sprytnej, starszej pani nawigującej życie pod przykrywką niezrozumienia wielu jego aspektów, gładził kciukiem dłoń Any, siedząc na krześle nieco krzywo, byle bliżej.
Na kolację zabrał ją do Palazzo – mógł gdzieś, gdzie widać było pieniądze, kelnerzy i kelnerki ubrani byli w wykrochmalone na sztywno koszule, ale choć czasem bywał w takich miejscach, nigdy nie czuł się tam do końca swobodnie. U Paganinich było inaczej. Bardziej domowo – jakkolwiek mogłoby to brzmieć w zestawieniu z ich nazwiskiem w jednym zdaniu – przytulnie. Cokolwiek nie wybrało się z karty, można było mieć pewność, że nie zawiedzie. Może byli z Aną ubrani zbyt elegancko – a przynajmniej on był – nie zamierzał się tym faktem specjalnie przejmować
Siedząc naprzeciwko kobiety przy stoliku, nie potrafił przestać się uśmiechać, wciąż nie do końca potrafiąc uwierzyć, że nie było to jedno z tych wyjść, na które zaprosił ją w ramach umowy, a coś czego faktycznie chciała.  
- Dają tu takie porcje, że jak nic zabierzemy coś do domu – rzucił, nachylając się nad stolikiem i ściszając nieco głos. Doskonale zdawał sobie sprawę, że poza tym, co wybrała Ana, domówił im trzy przystawki, deser i wino, które polecił kelner, ale zachowywał się jak niewiniątko.
Javier Rivera
Wiek : 40
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : jubiler
Anaica Laguerre
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 4
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 186
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 6
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2209-anaica-laguerre#29500
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2215-anaica-laguerre#29679
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2216-anaica-laguerre#29683
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2214-poczta-anaiki-laguerre#29678
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f251-deepwood-drive-3-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2241-rachunek-bankowy-anaica-laguerre#30142
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 4
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 186
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 6
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2209-anaica-laguerre#29500
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2215-anaica-laguerre#29679
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2216-anaica-laguerre#29683
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2214-poczta-anaiki-laguerre#29678
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f251-deepwood-drive-3-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2241-rachunek-bankowy-anaica-laguerre#30142
Wzięła dzień wolny, tak, jak wiedziała, że zrobi, gdy tylko pojawił się temat randki. Tak samo też zgodnie z przewidywaniami połowę tego dnia spędziła między łazienką a sypialnią, próbując doprowadzić się do porządku. Ciuchy nie były problemem – nie dlatego, że jej garderoba nie była zbyt pojemna (była), co raczej dlatego, że miała tylko jedną sukienkę, w której chciała wyjść z Javim. Tylko jedną sukienkę, w której czuła się najbardziej sobą – a przecież właśnie nią chciała, mogła dzisiaj być. Anaicą z Port-au-Prince, diablęciem wcielonym, chochlikiem, który własnym cwaniactwem wyrwał się z haitańskiej biedy.
Nie była to może najlepsza metka, jaką mogłaby mieć, ale Ana nie zamierzała udawać, że jest kimś innym. Naudawała się już wcześniej – naudawała się dużo, profesjonalnie, z pełnym zaangażowaniem. Nie chciała więcej. Nie z Javim.
Makijaż zmywała trzy razy, niezadowolona z efektów – choć te, obiektywnie rzecz biorąc, były zadowalające już za pierwszą próbą. Nie mniej czasu spędziła na wybieraniu biżuterii – to, że weźmie te pojedyncze pierścionki z faktycznego złota, było oczywiste; co jednak do nich?
Gdy po nią podjechał, była zmęczona przygotowaniami – ale, jednocześnie, tak bardzo, bardzo szczęśliwa. Rozsądek przypominający, że cieszy się przedwcześnie, nie miał specjalnej siły przebicia – nie mógł mieć, skoro w jej rękach znalazł się przepiękny, fioletowy bukiet (pamiętał!), i skoro Javi spoglądał na nią jak zaczarowany (choć tym razem nie sięgała po swoją magię).
Spoglądając na mężczyznę, rozpromieniła się, zupełnie kuriozalne zdenerwowanie i niepewność kryjąc pod żartami. Te zawsze działały. To ten okruch udawania, na który postanowiła sobie pozwolić.
Nie kryła rozbawienia, gdy jeszcze w samochodzie Rivera pozbył się krawata. Bez niego było mu lepiej.
Nie pamiętała, kiedy ostatnio była w teatrze – ostatnio trudno było znaleźć jej na to czas. Wchodząc do budynku teraz, mimowolnie odetchnęła głęboko. Nigdy nie potrafiła tego wyjaśnić, to miejsce jednak zawsze pachniało dla niej sztuką. Czymś lepszym i bardziej kolorowym niż wszystko, co miał do zaofeorwania świat zewnętrzny.
Sztuka była doskonała, bardzo zabawna i odprężająca – Anaica nie skupiała się jednak na niej nawet w połowie tak bardzo, jak na swojej dłoni w dłoni Javiego.
Jeśli nawet późniejszy wybór restauracji ją zaskoczył, w żaden sposób tego po sobie nie pokazała. Z drugiej strony, czy naprawdę miała się czemu dziwić, czego obawiać? Palazzo było świetnym miejscem z dobrą kuchnią i wyśmienitą ofertą win.
Z Valerio przecież i tak się nie znali, nie przy ludziach, nie tam, gdzie ktokolwiek mógł o cokolwiek pytać.
Uśmiech Javiego był zaraźliwy, Ana nie potrafiła nieodpowiadać tym samym.
Czuła się jak nastolatka na pierwszej randce, onieśmielona i odurzona szalejącymi uczuciami. Nie miało to najmniejszego sensu.
Pod stolikiem wygładziła sukienkę, obciągnęła ją nieco dalej na kolana. Gdy Javi pochylił się w jej kierunku, odruchowo poprawiła mu jeden kosmyk, dość niesforny, by radośnie odstawać od pozostałych, z grubsza opanowanych loczków.
- Ciekawe czyja to będzie wina – odparowała bez wahania, uśmiechając się szeroko. Gdyby pozostawił wybór jej, poprzestaliby na takim czy innym makaronie i prosecco. Wybierał jednak Javi, a to sprawiało, że pojęcie umiaru przestawało istnieć.
Nie przeszkadzało jej to. Ani trochę.
Przez chwilę przyglądała się mężczyźnie tylko, rozpromieniona – łapiąc się na tym, parsknęła cicho.
- To jest zupełnie niedorzeczne – mruknęła z rozbawieniem. – Zupełnie. – Potarła nadgarstek z zakłopotaniem. – Robisz mi straszne rzeczy – podsumowała bezlitośnie, szeroki uśmiech odbierał jednak stwierdzeniu jego moc.
Gryząc lekko wnętrze policzka, wreszcie z wahaniem wyciągnęła rękę na stoliku, wnętrzem dłoni ku górze – w lustrzanym odbiciu tego, co Javi zrobił w teatrze. Uśmiechnęła się niepewnie.
Potem, już z dłonią Javiego w swojej, odetchnęła bezgłośnie.
- Jak się czujesz? – spytała miękko w pewnej chwili, jeszcze zanim kelner zdążył wrócić do nich z przystawkami.
Od pamiętnego wieczoru z aspiryną w roli głównej minęły trzy dni i jakkolwiek wyglądało na to, że Javi wrócił do siebie – dokładnie tak, jak mówił, że będzie – to pytanie nie dawało Anaice spokoju. Musiała wiedzieć. Musiała się upewnić, że cokolwiek było nie w porządku wtedy – teraz jest już dokładnie tak, jak powinno. Odruchowo pogładziła kciukiem dłoń mężczyzny i uśmiechnęła się.
Anaica Laguerre
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : Iluzjonistka i tancerka, dama do towarzystwa
Javier Rivera
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 183
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 6
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2211-javier-rivera
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2249-javier-rivera
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2248-poczta-javiera
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f253-deepwood-drive-15-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2250-rachunek-bankowy-javier-rivera
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 183
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 6
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2211-javier-rivera
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2249-javier-rivera
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2248-poczta-javiera
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f253-deepwood-drive-15-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2250-rachunek-bankowy-javier-rivera
Ciekawe czyja to będzie wina.
- Krasnoludków – odparł bezczelnie, niewzruszony faktem, że zamówił dla nich wystarczająco jedzenia, by mogli nim nakarmić przynajmniej jeszcze jednego przypadkowego przechodnia lub dwóch. Albo mieli potem w lodówce smaczne przekąski, chociaż Valerio pewnie załamałby ręce, że takie rzeczy najlepiej smakowały na świeżo. Tak się przynajmniej Javierowi wydawało – przykleił kiedyś Paganiniemu metkę smakosza i chociaż niespecjalnie miał okazję ją sprawdzić, tak mu zostało. Łagodziła trochę jego wulgarność i bandycką aurę.
- Hm? – mruknął krótko, przekrzywiając głowę, gdy Ana stwierdziła, że coś jest niedorzeczne, ale nie doprecyzowała, co tak naprawdę miała na myśli.
- Ja ci robię straszne rzeczy? – spytał z rozbawieniem, uśmiechając się tym szerzej, im bardziej widoczne było zakłopotanie kobiety. Była cholernie urocza. - Wysoki sądzie, chciałbym podkreślić, że rączki mam tutaj – podniósł na moment dłonie, bez wahania splatając palce jednej z nich z palcami Any, gdy wyciągnęła rękę. - A teraz tutaj. Na wyraźne życzenie.
Łatwo było się z nią droczyć, kiedy pierwsze zakłopotanie powagą randki rozwiało się, a Javier przypomniał sobie w pełni, że przecież nie umawiał się z kimś zupełnie obcym, a osobą którą sam niedawno nazwał przed siostrzeńcami przyjaciółką. Traktowanie jej inaczej stanowiłoby obrazę dla relacji, jaką zbudowali. Nieważne na jakim gruncie najpierw stanęła.
Pogłaskał dłoń Anaiki kciukiem i uniósł ją na moment do ust, przyciskając drobny pocałunek do jej wierzchu. Zapytany o samopoczucie drgnął lekko, przez moment po prostu przyglądając się twarzy Any, wodząc wzrokiem po burzy jej loków, podkreślonych kościach policzkowych i ciemnych oczach.
- Jest dobrze. Teraz już zupełnie normalnie – odparł, ściszając nieco głos, jakby z jego lakonicznych odpowiedzi ktoś był w stanie domyślić się tego, czego nie mówił wprost. Był to co najmniej niedorzeczny odruch – ludzie rzadko kiedy byli aż przenikliwi, a jeszcze rzadziej spoglądali dalej niż czubek własnego nosa. - Jedno jest pewne, będę teraz cholernie uważny. Znowu – westchnął, popukując w stolik palcami wolnej dłoni, nagle doskonale świadom sekund tykających na tarczy zegara i tego, że nie tłumaczył zbyt dobrze tego, co się z nim działo.
- Wiem, że nie jestem zbyt... Dokładny – przyznał, czując jak jego uśmiech wykrzywił się lekko, choć nie zniknął całkiem. - To... To nie jest coś, czym powinienem się chwalić. Właściwie tylko moja najbliższa rodzina wie – mocniej ścisnął dłoń Any, czując jak serce przyspiesza mu w piersi przez samo zbliżenie się do tematu. Słowa ojca, tak klarownie wyryte gdzieś we wnętrzu jego czaszki, wybrzmiewały coraz głośniej, kategorycznie każąc uciąć temat. - Nie mówię, że nigdy ci nie powiem, tylko... To może potrwać – dodał jeszcze wbrew zdrowemu rozsądkowi, jednocześnie czując upojenie własną brawurą i opanowując odruch, by wstać i natychmiast wyjść z restauracji, udawać, że ta rozmowa nie miała miejsca.
- Mam nadzieję, że potem odespałaś? – spytał, nie odbiegając od tematu całkiem, ale sterując nim w łatwiejsze do nawigowania rejony. - Nie jestem pewien, czy ci wtedy podziękowałem. Tylko dzięki tobie nie byłem potem chodzącymi zwłokami przez następne parę dni – rzucił, urywając na moment, gdy kelner wrócił do ich stolika, rozkładając talerze przystawek i rozlewając wino do kieliszków.
- Cholera, faktycznie tego dużo.
Javier Rivera
Wiek : 40
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : jubiler
Anaica Laguerre
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 4
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 186
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 6
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2209-anaica-laguerre#29500
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2215-anaica-laguerre#29679
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2216-anaica-laguerre#29683
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2214-poczta-anaiki-laguerre#29678
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f251-deepwood-drive-3-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2241-rachunek-bankowy-anaica-laguerre#30142
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 4
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 186
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 6
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2209-anaica-laguerre#29500
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2215-anaica-laguerre#29679
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2216-anaica-laguerre#29683
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2214-poczta-anaiki-laguerre#29678
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f251-deepwood-drive-3-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2241-rachunek-bankowy-anaica-laguerre#30142
Przez ostatnie parę dni (tygodni?) zdążyła zapomnieć, że Javi potrafił być bezczelny. Otumaniona uczuciami, których najpierw nie rozumiała, potem – nie chciała, a finalnie po prostu nie wiedziała, co z nimi zrobić, zapomniała, że to między innymi ta bezczelność wzbudziła jej sympatię (bo przecież zawsze lubiła bezczelnych), że to jego arogancja jako pierwsza sprawiła, że jej serce zabiło mocniej (bo przecież zawsze wolała tych aroganckich raczej niż uprzejmych), i że dobre wychowanie Javiego było tylko dodatkowym atutem mężczyzny (bo mimo wszystko wciąż przyjemnie było chodzić pod rękę z dżentelmenem), nie podstawową cechą, która zwróciła na początku jej uwagę.
Teraz, gdy napięcie z ostatnich dni zblakło trochę, ustąpiło ostrożnej radości – najwyższy czas, by sobie o tym wszystkim przypomniała.
Na krasnoludki uniosła więc tylko brwi znacząco i parsknęła cicho, podobnie na rączki – przy tych ostatnich odetchnęła też jednak bezgłośnie, gdy Javi splótł jej palce ze swoimi i uniósł jej dłoń na chwilę, składając na niej miękki pocałunek.
Straciła dla niego głowę już jakiś czas temu, traciła ją nadal.
Wytrzymała jego spojrzenie – mimo zakłopotania nie uciekła wzrokiem, uśmiechając się tylko łagdonie, gdy się jej przyglądał – a potem skinęła głową nieznacznie. Wyjaśnienia Javiego w zasadzie nie były wyjaśnieniami – ot, mętne tłumaczenia które stawiały znacznie więcej pytań niż udzielały odpowiedzi. Anaica rozumiała jednak, czym były sekrety i dlaczego niektórymi informacjami nie warto było dzielić się z innymi. Nawet, jeśli zakłuło ją więc lekko, że Javi nie uważa jej za wartą zaufania, rozsądna część Any prędko wyjaśniła tę sprawę, nie traktując jej jako coś osobistego.
Byłaby hipokrytką oczekując od Rivery pełnej otwartości, skoro sama nie była jeszcze gotowa opowiedzieć mu o sobie. O swojej magii.
- W porządku – powiedziała więc, a na ewentualne wahanie Javiego uśmiechnęła się szerzej. – Naprawdę. W porządku. Powiesz, kiedy będziesz chciał. Albo wcale. – Przekrzywiła głowę lekko. – To też byłoby okej. Chciałabym po prostu wiedzieć, że jesteś bezpieczny. Że wszystko w porządku. Tylko to się liczy. – Nie tylko to się liczyło, ale to było dla niej najważniejsze.
Ścisnęła nieco mocniej dłoń Javiego.
Na pytanie o odespanie roześmiała się lekko.
- Nie – przyznała śmiało, absolutnie szczerze. W jej głosie nie było jednak ataku, nie miała przecież żalu do Rivery, nie zamierzała robić mu wyrzutów – nie wiedziała, czemu miałaby. Ot, stwierdzenie faktu. Jedna z tych rzeczy, których mężczyzna mógł jeszcze o niej nie wiedzieć. – Ja w ogóle nie sypiam za dobrze, Javi. Zazwyczaj nie sypiam za dobrze. Głównie przez pracę, mój rytm dobowy pozostawia wiele do życzenia. – Uśmiechnęła się przelotnie. – Ale też dlatego, że pod tymi tu... – Wskazała palcem burzę loków. – Zwykle za dużo się dzieje. – Wzruszyła lekko ramionami.
Było coś zaskakująco przyjemnego w mówieniu otwarcie o tym, jaka była – nie na scenie, nie na salonach, ale wtedy, gdy nie musiała już nikogo udawać. Gdy była po prostu sobą, z garścią własnych problemów, obaw, wątpliwości – ale też zestawem własnych pasji, namiętności, mniej lub bardziej słodkich upodobań. Nie była pewna, czy mówiła kiedyś Javiemu, jak bardzo lubiła zwierzęta. Albo, że jej ulubione lody to te o smaku gumy balonowej. Albo że chciałaby kiedyś pojechać do Brazylii, bawić się na ich karnawale.
Pewnie nie. Pewnie nie mówiła ani tego, ani bardzo wielu innych rzeczy, bo zwykle, gdy się spotykali, nie chodziło o nią. Zawsze chodziło o Javiego, więc to Javi zwykle mówił, a ona słuchała. Słuchała, żartowała, przekomarzała się – robiła to wszystko, co mogło uprzyjemnić im dzień, popołudnie czy wieczór, a co nierzadko nie miało zupełnie nic wspólnego z nią samą.
- Nie musisz dziękować – zapewniła teraz. – Chciałam być wtedy z tobą, upewnić się, że... – Urwała i wyłuskała dłoń z dłoni Javiego, ułatwiając kelnerowi rozstawienie talerzy i rozlanie wina. – Po prostu chciałam. – Dokończyła szybko i uśmiechnęła się przelotnie.
Nie odezwała się już aż do chwili, gdy kelner pozostawił ich samymi sobie z przystawkami i alkoholem. Dopiero wtedy uniosła brwi znacząco.
- Powinieneś wezwać krasnoludki na dywanik – rzuciła bezczelnie. – Czyste marotrawstwo. – Nie chodziło o to, że nie podobał jej się wybór; że nie doceniała wystawności ich kolacji. Doceniała. Bardzo. Tylko, że wciąż pamiętała, jak to jest iść spać głodną – świadomość, że dzisiaj nie zjedzą pewnie nawet połowy, uwierała ją.
W głowie przelotnie pojawiła jej się myśl, że może to, co im zostanie, mogliby zanieść do któregoś z przytułków, albo może podrzucić do jadłodzielni. Nie podzieliła się tym pomysłem jednak, zakłopotana i pełna obaw, jak odebrałby to Javi. Byli na randce, a ona chciałaby mu wytykać, że w dupie mu się przewraca od nadmiaru pieniędzy? Rozpoczynać ich posiłek od wskazania, że to przynajmniej o połowę za dużo? No nie. Za żadne skarby nie chciała tak robić.
Finalnie sięgnęła po kieliszek i zakołysała nim lekko, podziwiając barwę wina. Upiła ostrożny łyk i westchnęła z przyjmenością. Dobre. Nawet bardzo. Nie pamiętała, kiedy ostatnio piła tak dobre wino – w Kolorowych zwykle stawiała na drinki, a wino, które kupowała sobie sama, nie stało nawet obok alkoholu, które wybrał Javi.
Jeśli jedzenie będzie równie dobre – a nie miała wątpliwości, że będzie – wróci do domu szczęśliwa z bardzo różnych powodów.
Załozyła pod stołem nogę na nogę i po chwili wahania sięgnęła po bakietkę – wciąż gorącą, pachnącą świeżym pieczywem. Skropiła ją oliwą i wzięła ostrożnie pierwszy kęs, uważając, by nie zetrzeć sobie od razu szminki.
- No to – zaczęła po chwili i uśmiechnęła się szeroko, obraz słodyczy i niewinności. – Powiedz mi, dlaczego przez tyle czasu nie masz jeszcze swojej księżniczi, jedynej godnej twojego serca? – Radośnie zrzuciła bombę i roześmiała się zaraz na rozczulające zaskoczenie na twarzy Javiego.
- Poważnie, jestem ciekawa. Jesteś zabawny. Inteligentny. Cholernie atrakcyjny. Bogaty – wymieniała z rozbawieniem. – Wydawało by się, że nie powinieneś być sam. Co masz więc napisane małym druczkiem, co tak odstrasza kandydatki?
Anaica Laguerre
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : Iluzjonistka i tancerka, dama do towarzystwa
Javier Rivera
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 183
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 6
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2211-javier-rivera
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2249-javier-rivera
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2248-poczta-javiera
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f253-deepwood-drive-15-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2250-rachunek-bankowy-javier-rivera
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 183
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 6
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2211-javier-rivera
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2249-javier-rivera
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2248-poczta-javiera
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f253-deepwood-drive-15-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2250-rachunek-bankowy-javier-rivera
Nie do końca wierzył w to, że mimo zapewnień, Ana naprawdę nie potrzebowałaby wiedzieć, co się z nim działo – szczególnie, skoro uprzedził, że było to coś, z czym zmagał się regularnie. Może z początku. Tak, z początku mógł uwierzyć, dać jej kredyt zaufania, ale nie miał żadnych wątpliwości, że temat prędzej czy później wróci. Że w którymś momencie sfrustruje kobietę pozostawanie w niewiedzy, nawet gdyby obiecywał, że jest bezpieczny i po prostu potrzebował trochę czasu. Nigdy nie był w prawdziwym, długotrwałym związku, bo jeśli akurat próbował, zwykle kończył on się wyrzutami – albo o tajemnice, albo o jego rozpasanie, którego dla odmiany nigdy nie ukrywał.
Dlatego teraz kiwnął lekko głową, przyjmując jej słowa, ale przypisując im datę ważności. Jeszcze nie wiedział jaką, ale jakaś na pewno musiała być. Nikt nie miał w sobie aż tyle wyrozumiałości, niezależnie od innych fantastycznych cech charakteru. Naiwnością byłoby sądzić inaczej.
Sapnął cicho, gdy przyznała się do braku snu, marszcząc lekko brwi na informację, że problemy w tej kwestii nie stanowiły dla niej nowości. Przesunięty rytm dobowy stanowiłby wystarczające wytłumaczenie, ale przyznanie się do gonitw myśli trąciło w Javim opiekuńczą strunę. Odpychając bezczelny komentarz, że teraz mógłby jej pomóc zmęczyć się wystarczająco, by zasypiała od razu, rzucił:
- Nie śmiej się, ale może medytacja by ci pomogła. Albo melatonina, jeśli to za dużo zachodu.
Nie zamierzał naciskać, jeśli machnęłaby ręką, ale skoro najwyraźniej miał teraz prawo słyszeć o rzeczach, do których nie przyznawała się swoim klientom, równie dobrze mógł pytać. Próbować. Interesować się każdym nowym strzępkiem informacji – wciąż brakowało mu ich wielu. W czasie między zaproszeniem a dzisiejszym wyjściem zdał sobie sprawę z tego ogromu i tylko sam dla siebie – bo przecież nie zamierzał przepytywać Any, to byłoby co najmniej niedorzeczne – spisał w notesie wszystkie pytania, jakie przyszły mu do głowy, dopisując potem kolejne. I jeszcze następne. Gdyby kiedykolwiek zabrakło im tematów, miał ich pod dostatkiem.
Na moment urwali rozmowę, gdy na stoliku pojawiła się część zamówienia, zaraz bez problemu do niej wracając.
- Marnotrawstwo byłoby tylko wtedy, gdybyśmy potem wyrzucili to, czego nie zjemy – odparł z lekkim rozbawieniem na bezczelność tak dobrze dopasowującą się do jego własnej. - A wiem, że mają tu pudełka. Będzie jeszcze na przekąskę – wzruszył lekko ramionami, bo może i miał w portfelu więcej niż przeciętny mieszkaniec Saint Fall, ale przecież nie znaczyło to z automatu, że nie miał nic przeciwko wyrzucaniu ich w błoto. Javier w ogóle nie lubił marnotrawstwa, czy to w pracy, gdy przypadkiem zniszczył kruszec lub wytrącił magię z kamienia, czy w pracowni, pieczałowicie wyciskając z tub resztki farby, czy w innych aspektach życia. Gdyby Ana odważyła się zaproponować, by podzielili się swoją kolacją z potrzebującymi, pewnie nie miałby z tym żadnego problemu. Nie byłoby to specjalnie romantyczne pytanie, ale przecież nigdy nie powiedział w jej towarzystwie nic, co mogłoby sugerować, że gardził biedniejszymi ludźmi.
Znał pogardę - wiedział jak smakuje rasizm przejawiający się w gestach tak drobnych jak wklejanie gumy we włosy i jaki odcień ma bezsilność. Nie chciał, by ktokolwiek czuł ją z jego powodu.
Chwilowo wzgardził świeżą focaccią – chociaż wiedział, że jest doskonała – z krótkiej wykałaczki ściągając zębami słodkiego pomidora i mozarellę. Żuł jeszcze, kiedy Ana zmieniła temat, uśmiechając się tym specyficznym, chochliczym uśmiechem, który robił jej w policzkach małe dołeczki i rozjaśniał oczy. Jęknąłby na jej pytanie, gdyby nie fakt, że miał pełne usta. Że też musiała zacząć akurat od tego.
- Właściwie to też mógłbym cię o to zapytać – rzucił w pierwszej chwili, lekko trącając pod stołem łydkę kobiety. Jej komplementy może nie były wyszukane, ale czuł na karku muśnięcie ciepłe. - Nie masz litości, querida – wytknął, być może specjalnie sięgając z uśmiechem po określenie, którego niedawno zaczął wobec niej używać.
- Drobny druk wcale nie jest taki drobny – stwierdził po chwili, biorąc wreszcie łyk wina. - W sensie, ja go w ogóle nie ukrywam. Jedną rzecz już widziałaś, te moje... – wykonał ręką trzymającą kieliszek niedoprecyzowany ruch. - Wiesz co. Ludzie nie lubią tajemnic. Znikania i milczenia bez zapowiedzi. To całkiem zrozumiałe.
Odstawił kieliszek, odrywając sobie kawałek focacci z rozmarynem, którą wcześniej wzgardził, ale nie biorąc jej od razu do ust.
- Druga kwestia... – urwał na moment, zastanawiając się, jak najlepiej ubrać w słowa to, co miał na myśli. Czuł na języku gorycz, aż za bardzo świadom, że zaraz mógł to wszystko skończyć przy użyciu dokładnie jednego zdania. No, może dwóch. Jaki był jednak sens kłamać, skoro dobrnęli tu po paru latach znajomości? - Oglądam się za ludźmi. Flirtuję z nimi i lubię zapraszać do łóżka. Niezależnie od tego, czy akurat jestem z kimś szczęśliwy – spiął się, uważnie przyglądając reakcji Any, szukając doskonale znajomych początków pęczniejącej złości.
Javier Rivera
Wiek : 40
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : jubiler
Anaica Laguerre
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 4
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 186
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 6
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2209-anaica-laguerre#29500
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2215-anaica-laguerre#29679
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2216-anaica-laguerre#29683
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2214-poczta-anaiki-laguerre#29678
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f251-deepwood-drive-3-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2241-rachunek-bankowy-anaica-laguerre#30142
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 4
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 186
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 6
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2209-anaica-laguerre#29500
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2215-anaica-laguerre#29679
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2216-anaica-laguerre#29683
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2214-poczta-anaiki-laguerre#29678
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f251-deepwood-drive-3-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2241-rachunek-bankowy-anaica-laguerre#30142
To, że w żaden sposób nie skomentowała ani medytacji, ani melatoniny to nie była ignorancja – delikatne zmarszczenie brwi świadczyło, że usłyszała; nieznacznie szersze otwarcie oczu – że się zastanawia. Bo Anaica nigdy o tym nie myślała. Tak po prostu – gnała przez życie szybko, bez ustanku, zmęczenie w pracy odreagowując w tych czy innych ramionach. Tańczyła do utraty tchu; piła, by zagłuszać żal. Cieszyła się (zazwyczaj) szczerze, kochała (czasem za) mocno. I nie myślała. Ani o tym, że na problemy ze snem można by coś zaradzić; ani o tym, że tęsknotę możnaby ukoić inaczej, niż tylko alkoholem i przypadkowym seksem; ani o tym, że jej gorsze dni to wcale nie słabość, że ma do nich prawo, że czasem one są zwyczajnie dobre.
Nie odpowiedziała, ale słuchała. Słuchała i ze zdumieniem uświadamiała sobie, że na niektóre problemy można znaleźć naprawdę proste rozwiązania.
Nie powiedziała też nic na możliwość zabrania jedzenia ze sobą, ale i w tym przypadku to nie było tak, że ignorowała, nie słuchała, że zbywała słowa Javiego uprzejmym kiwaniem głową – choć tak naprawdę niespecjalnie zwracała uwagę, o czym mówią. Gdy uśmiechała się przelotnie, w uśmiechu tym kryła się swego rodzaju ulga. Gdy przyglądała mężczyźnie uważnie, ciemne oczy jaśniały zaciekawieniem. Wiedziała o Javim znacznie więcej, niż on o niej – sądziła, że wie – nadal jednak nie wiedziała najważniejszego.
Jakim był, gdy nikt nie patrzył? Co kryło jego serce? Jakie problemy chowały się pod codzienną beztroską? Jak sobie z nimi radził? Tak wiele rzeczy, które chciała o nim wiedzieć.
Tak wiele rzeczy, które – chyba – chciała mu też opowiedzieć o samej sobie.
Teraz jednak nie mówiła. Uśmiechała się tylko miękko, napotykając spojrzenie Javiego i obserwowała go uważnie, jakby widzieli się po raz pierwszy. Nie było tak, miała już dość okazji, by zrozumieć, że dołeczki w policzkach pojawiają mu się tylko, gdy jest naprawdę szczęśliwy; że ten charakterystyczny błysk w oku jest zazwyczaj po prostu iskrą jakiegoś rodzaju głodu, pożądania – ale też artystycznej pasji, gdy mówił o biżuterii, z której był szczególnie zadowolony; nauczyć się, jak wygląda uśmiech, który jest tylko uprzejmy, a jak Javi uśmiecha się, gdy rzeczywiście jest mu dobrze. Mimo tego dzisiaj, w teatrze i teraz, tutaj – wciąż miała wrażenie, że to, co wiedziała, to ledwie czubek góry lodowej, a siedzący przed nią mężczyzna jest fascynującym terenem wciąż czekającym na odkrycie.
Perspektywa poznawania go, odkrywania kawałek po kawałku w łóżku i poza nim sprawiała, że na jej policzkach wykwitały rumieńce, a oczy lśniły jasno niczym nieskrępowaną radością.
Nie chciała sobie wyobrażać co będzie, jeśli to wszystko, te wszystkie uczucia i nadzieje – jeśli było to tylko jedną wielką pomyłką.
- Touché – przyznała teraz z uśmiechem, gdy wytknął obosieczność zadanego przez nią pytania, nie wyrywała się jednak do odpowiedzi. Zapytała w końcu pierwsza.
Dając mu czas, by się wytłumaczył – nie podchodziła do tego w ten sposób, nie tak śmiertelnie poważnie; zabawnie było jednak poudawać – z krótkiej wykałaczki ściągnęła niespiesznie pomidorka i oliwki, małym widelczykiem na chybił trafił upolowała jeden z serów z deski i z przyjemnością pozwoliła mu rozpuścić się jej na języku.
Gdy Javi mówił, kiwała tylko lekko głową na znak, że słucha – jakby to, że nie spuszczała z niego oczu, to było za mało. Kwestia tajemnic była zrozumiała, to rzeczywiście mógł być problem. To był problem, jeśli założyć, że Rivera rzeczywiście zwlekał z sekretami zbyt długo – albo że jego wybranka oczekiwała pełnej, bezwzględnej transparentności, do której nikt nie powinien być tak naprawdę zmuszany.
Sięgnęła właśnie po kieliszek i łykiem wina przepłukała intensywny smak serca, gdy Javi wyznał więcej.
Anaica uśmiechnęła się zza delikatnego szkła.
Ten problem był jeszcze bardziej zrozumiały niż sekrety.
Nie spieszyła się z odpowiedzią choć, wbrew pozorom, nie zwlekała specjalnie. Widziała niepewność Javiera, nagłe spięcie zaraz po tym, gdy postawił po swoich słowach ostatnią kropkę. Wiedziała, że mężczyzna czeka – i nie zmuszała go do tego oczekiwania z premedytacją.
Obracała po prostu jego słowa w głowie, przyglądała im się jak szczególnie ciekawej zagadce i patrzyła, co czuje. Czy jest w jej sercu coś nowego, coś, o czym by jeszcze nie wiedziała. Czy to, jak bardzo straciła do Javiego głowę, stało się pożywką dla bardziej bezwzględnej zazdrości, bardziej konserwatywnej zaborczości. Czy pragnienie, by mieć Riverę dla siebie, stało się jednoznaczne z oporami przed wyobrażaniem go sobie z kimś innym.
Gdy wreszcie znalazła odpowiedź, była jej absolutnie pewna.
- W porządku – stwierdziła równie prosto jak po przednio i również jak wcześniej, uśmiechnęła się z rozbawieniem na jeszcze bardziej wyraźne zaskoczenie mężczyzny. Mogła rozegrać to tak, jak wcześniej – potwierdzić, że rozumie; że wie, co mówi; że na prawdę nie ma problemu. Garść zapewnień, żadnych wyjaśnień od siebie.
Nie tak. Nie tym razem.
Upiła łyk wina, odstawiła kieliszek, ostrożnie otarła usta serwetką.
- Chcę być kochana, Javi – stwierdziła spokojnie, pozornie bez związku. – Chcę wiedzieć, czuć, że jestem kochana, ważna, bezpieczna. Że mój partnerlub partnerkajest mną zachwycony. Że jestem dla niego pod każdym względem atrakcyjna. – Uśmiechnęła się przelotnie. Dziwnie było mówić o tym wszystkim, ale, z drugiej strony, przecież już zdecydowała. Przecież już i tak postawiła – razem postawili – wszystko na jedną kartę. Biorąc to pod uwagę, naprawdę nie było sensu się czaić. Traciliby tylko czas. – Chcę tego wszystkiego i tak długo, jak to dostaję, nie oczekuję wyłączności. Nie sądzę, żeby ludzie tak działali. Chcę być szczęśliwa. Chcę, żebyś ty był szczęśliwy. Żeby każdy był szczęśliwy, niezależnie, jak to szczęście dla niego wygląda – zawahała się. – Może tylko z uwzględnieniem, że nie robi nikomu krzywdy – uściśliła z rozbawieniem.
Odetchnęła powoli. Trudno było mówić o tym, co dla niej było oczywiste. Trudno było wyjaśnić, co miała w sercu, ubrać w jakieś proste słowa to, co dla niej było kalejdoskopem barw.
- Chodzi mi o to – kontynuowała po chwili – że możesz spotykać się z innymi. Chodzić na randki, sypiać, bawić się z innymi. Umiałabym się tym cieszyć. Jestem zazdrosna – zastrzegła i uśmiechnęła się przelotnie. – Ale to nie tak, że nie umiem o tej zazdrości mówić. Że nie umiem dostrzec w niej czegoś dobrego. Że podporządkowuję jej wszystko inne. – Chrząknęła cicho.
- Tak naprawdę – dodała wreszcie. – Nie jesteśmy od siebie wcale tak bardzo różni.
Zawahała się przed kontynuowaniem dalej. Dając sobie czas, sięgnęła po kulkę arancini – rękoma, choć może wypadałoby widelcem – i z przyjemnością wsunęła do ust. Potrzebowała raptem chwili, by zaraz sięgnąć po drugą i z nieznacznym uśmiechem podsunąć ją Javiemu.
Anaica Laguerre
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : Iluzjonistka i tancerka, dama do towarzystwa
Javier Rivera
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 183
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 6
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2211-javier-rivera
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2249-javier-rivera
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2248-poczta-javiera
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f253-deepwood-drive-15-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2250-rachunek-bankowy-javier-rivera
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 183
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 6
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2211-javier-rivera
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2249-javier-rivera
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2248-poczta-javiera
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f253-deepwood-drive-15-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2250-rachunek-bankowy-javier-rivera
Spodziewał się – ba, był tego pewien – że to ten moment, w którym Ana milknie na chwilę, po czym stwierdza, że faktycznie był to dla niej warunek nie do przeskoczenia. Widział to już nie raz, chociaż nigdy wcześniej nie zależało mu aż tak bardzo, z nikim nie miał za sobą tyle historii i czasu spędzanego na faktycznym byciu, a nie tylko sprawdzaniu czy tylne siedzenie auta nadawało się na szybkie igraszki. To było coś więcej niż parę powłóczystych spojrzeń rzuconych nad drinkiem i świadomość wykorzystywania siebie nawzajem. Jego uczucia wobec Any rosły powoli, na nieprzyjaznej glebie, ale kiedy raz udało im się zapuścić korzenie, z czasem wbijały się coraz głębiej, aż Javi wreszcie zorientował się, że jest nimi opleciony i nie wiedziałby, gdzie zacząć ciągnąć, gdyby musiał z nich zrezygnować.
Być może mógł skłamać, powiedzieć, że nie było żadnego drobnego druku. Wykpić się, że po prostu nigdy nie mówił jej o żadnych partnerkach, a teraz trafiła na szczęśliwy moment, gdy akurat był wolny. Mógł też powiedzieć, że to dlatego, że czekał na nią, nie potrafiąc utrzymać się w innych związkach, tylko że tak jak jej odmowy Javier był też całkowicie przekonany, że Ana wyczuje kłamstwo. Nie zastanawiał się nad tym być może tak intensywnie jak powinien, ale w swojej pracy na pewno musiała grać, nawijać makaron na uszy czy kłamać z uśmiechem na ustach, by klienci zostawiali jej jak największe napiwki. Sam z chęcią oglądał to jednoosobowe przedstawienie, do którego nie miała gotowego scenariusza, patrząc jak zaczarowany.
Czekał więc na odmowę, mimowolnie gryząc wnętrze policzka w przedłużającej się ciszy, która coraz mocniej spinała i tak napięte już mięśnie. Szybko poszło. Jedna, niecała w dodatku randka. To był chyba jego nowy rekord.
W porządku.
Odruchowo zmarszczył brwi, podejrzliwie przyglądając się Anie, szukając oznak podstępu – zwykle były u ludzi bardzo widoczne. Drżenie kącika ust, specyficzna ostrość spojrzenia. Dopiero po chwili, w której nie mówiła nic więcej, otworzył szeroko oczy, przyglądając się kobiecie ze zdumieniem – to przecież nie mogło być takie proste? Siedział dalej bez ruchu, nie sięgając nonszalancko ani po wino ani po dalsze kęsy jedzenia, wpatrzony w mówiącą znów Anaikę, jakby miał przed sobą jakiś wyjątkowo fascynujący okaz, czy szczególnej urody kamień szlachetny, na który czekał cierpliwie miesiącami.
Dziwny to był stan, kiedy cała jego uwaga skupiła się w jednym punkcie, a delikatny szum jaki tworzyły głosy pozostałych gości restauracji, rozpłynął się, wsiąkł nie wiadomo gdzie. Była tylko Ana, słowa które jakimś cudem, jednym na milion strzałem na ślepo, brzmiały zupełnie inaczej niż podpowiadała mu wyobraźnia napędzana przykrymi doświadczeniami. Javier nagle zdał sobie sprawę, że dłonie mu lekko drżą i złożył je razem, zacisnął palce.
Nie jesteśmy od siebie wcale tak bardzo różni.
Nie. Chyba faktycznie nie byli.
Odruchowo otworzył usta, biorąc z dłoni Any ryżową kulkę i przeżuwając ją mechanicznie, poruszony tym odkryciem o wiele bardziej, niż by się spodziewał, rozważając podobne, całkowicie hipotetyczne okoliczności. Tylko, że teraz to co hipotetyczne stało się rzeczywistością.
- Jak to się stało – zaczął, przeżuwając jeszcze niedokończony kęs. - Jakim cudem – przełknął, dopiero pochylając się nieco nad stołem i dając wytchnienie spiętym mięśniom karku. - Jakim cudem znamy się tak długo, a dopiero teraz wychodzi, że jesteśmy tak samo skrzywieni – rozplótł dłonie, które złożył przed chwilą i podniósł je obie, pocierając czoło. - Nie że to coś złego, ale dla innych. Dla większości tego cholernego społeczeństwa i jego sztywnych zasad – rzucił z goryczą, opuszczając znów ręce i patrząc na Anę, jakby widział ją po raz pierwszy, z tą samą uwagą studiując jej rysy. Parsknął nagle z nutą ocierającą się o histerię.
- Nie mogę się doczekać, żeby dowiedzieć się o tobie więcej – uśmiechnął się miękko. - Możesz mnie wyśmiać, ale mam w domu całą listę rzeczy, o które chcę cię zapytać. Spodziewaj się pytań w najdziwniejszych momentach. To ten trzeci punkt w drobnym druku, jak coś mnie interesuje, ciężko mnie powstrzymać, możesz leżeć w wannie w bąbelkach, a i tak wparuję, żeby się dopytać o jakąś pierdołę. Choćby, ile cekinów jest na twoich scenicznych kieckach. Albo czy wolisz naleśniki z syropem klonowym czy z bitą śmietaną.
Javier Rivera
Wiek : 40
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : jubiler
Anaica Laguerre
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 4
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 186
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 6
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2209-anaica-laguerre#29500
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2215-anaica-laguerre#29679
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2216-anaica-laguerre#29683
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2214-poczta-anaiki-laguerre#29678
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f251-deepwood-drive-3-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2241-rachunek-bankowy-anaica-laguerre#30142
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 4
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 186
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 6
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2209-anaica-laguerre#29500
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2215-anaica-laguerre#29679
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2216-anaica-laguerre#29683
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2214-poczta-anaiki-laguerre#29678
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f251-deepwood-drive-3-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2241-rachunek-bankowy-anaica-laguerre#30142
Z dużą dozsą prawdopodobieństwa mogła zgadnąć, czego się spodziewał. Złości. Poczucia zdrady. Szybko przybranej postawy defensywnej, przekreślenia wszystkiego, na co raptem chwilę temu dali sobie szansę. Miał prawo się obawiać – tak przecież wyglądały jego dotychczasowe doświadczenia, a ona sama zwlekała teraz z odpowiedzią, wahała się.
Faktycznie potrzebowała chwili, choć zupełnie nie z tego powodu, o którym myślał Javi.
Na drugie jakim cudem uśmiechnęła się szerzej, na trzecie – roześmiała się szerze. Było jej dobrze. Było jej lekko.
Wesołością maskowała własne dotychczasowe obawy, które wcale nie były mniejsze od tych Rivery.
- Nie jesteśmy skrzywieni – zaprotestowała teraz i uśmiechnęła się łobuzersko. – Po prostu nie mamy wstydu. – Wyszczerzyła zęby.
To nie było takie proste, nie w jej przypadku, potrzebowała jednak jeszcze chwili, by poukładać sobie w głowie, co w zasadzie i w jaki sposób chciała powiedzieć.
Tymczasem mówił Javi i Ana słuchała go, słuchała z przyjemnością, i miękła z każdym jego kolejnym słowem. Jej spojrzenie łagodziła czułość, której wcześniej tak bardzo się wstydziła; gardło ściskało jej wzruszenie, które zawsze wyśmiewała, czytając mniej lub bardziej ambitne romanse – a skrycie dokładnie o czymś takim przecież marzyła. O takich słowach, takich uczuciach. O takim cieple, słodkim i lepkim jak miód, rozlewającym się od serca aż po opuszki jej palców.
- Nie tak dużo, jakbyś sądził. Cekiny na dłuższą metę są niepraktyczne, strasznie się sypią – odpowiedziała bez wahania, bo pytania, choć przykładowe, wciąż pozostawały pytaniami. Manifestacją zaciekawienia tym, kim była, pragnieniem zajrzenia tam, gdzie nie prowadzała każdego.
Javiego chciała zaprowadzić.
- Z syropem – odpowiedziała więc i na drugie z pytań-nie-pytań i uśmiechnęła się miękko.
Odetchnęła powoli, zamierzała sięgnąć po wino – alkohol wiele rzeczy, na krótką metę, ułatwiał – zmieniła jednak zdanie, ostrożnie nabrała pomidorów i mozzarelli.
- To, co mówiłeś – zaczęła po chwili, wracając jeszcze do poprzedniego z tematów. Już wiedziała. – I co ja mówiłam. Że jesteśmy podobni. Jesteśmy. Tylko, że jednocześnie jesteśmy też – chyba – inni. – Uśmiechnęła się z zakłopotaniem łapiąc się na tym, że się plącze.
Oczywiście, że się plątała, rozmawiali wszak o uczuciach. Ona zamierzała mówić o uczuciach.
- Potrzebuję ludzi. Nie tylko w łóżku, ale... Po prostu. Obok siebie. Swojego stada. – Chrząknęła cicho. – Ty lubisz flirtować, wracać czasem z kimś nowym, to jest w porządku. Dla mnie to jest w porządku. Ja za to... Ja potrzebuję tych samych. Czasami. Tych, przy których czuję się dobrze. Bezpiecznie. Przy których jestem sobą.
Nie potrafiła tłumaczyć, samo odkrywanie się w ten sposób sprawiało, że delikatnie zadrżały jej dłonie. Przyjrzała się im z zaskoczeniem – własnym palcom zaciśniętym na widelczyku, drugiej z dłoni leżącej na obrusie. Nie sądziła, że to będzie takie trudne. Tak strasznie wyczerpujące.
Mówiła dalej.
- Czuję bardzo dużo różnych rzeczy, Javi – przyznała ostrożnie, jeszcze staranniej dobierając słowa. – Różnych rzeczy, dobrych rzeczy do różnych ludzi. Lubię tak czuć. Lubię tak kochać – bez skrępowania, bez granic, bez oczekiwań, że będę tylko ja i ktoś ze mną, i że wszyscy inni będą musieli nagle pozostać obcymi tylko dlatego, że nie poznałam ich wcześniej, dlatego, że ktoś już wcześniej nazwał mnie swoją, że wziął mnie dla siebie i... – Przygryzła wargę lekko. – Lubię to uczucie, gdy serce bije ci szybciej i gdy... – Odetchnęła powoli. – Gdy czyjąś sympatią, akceptacją, bliskością, czułością upijasz się łatwiej niż alkoholem. – Uśmiechnęła się miękko.
Nie postawiła pytania. Kropka zamiast pytajnika. Wyjaśnienia zamiast prośby o pozwolenie. Bo, w gruncie rzeczy, właśnie to robili – wyjaśniali i patrzyli, co się stanie. Mówili o sobie i szukali własnego odbicia w spojrzeniu tego drugiego. Odsłaniali się i ufali, że nie zostaną zranieni.
Ale nie pytali.
Z namysłem sięgnęła po kieliszek, niespiesznie upiła kolejny łyk. Poruszenie w drugim krańcu sali pozwalało liczyć na to, że kelner wróci niebawem z daniami głównymi.
- Teraz – powiedziała jeszcze i uniosła na Javiego uważne spojrzenie. Uśmiechnęła się ostrożnie. – Teraz możesz pytać. O cokolwiek chcesz. O cokolwiek z twojej listy.
Jeśli nadal jesteś gotowy zaakceptować mnie taką, jaką jestem, ze wszystkim, czego się obawiam – i wszystkim, czego pragnę.
Anaica Laguerre
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : Iluzjonistka i tancerka, dama do towarzystwa
Javier Rivera
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 183
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 6
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2211-javier-rivera
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2249-javier-rivera
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2248-poczta-javiera
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f253-deepwood-drive-15-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2250-rachunek-bankowy-javier-rivera
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 183
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 6
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2211-javier-rivera
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2249-javier-rivera
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2248-poczta-javiera
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f253-deepwood-drive-15-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2250-rachunek-bankowy-javier-rivera
Nie jesteśmy skrzywieni. Po prostu nie mamy wstydu.
Mimo ciasnego węzła goryczy, w jaki skręciły się jego wnętrzności, Javier parsknął, częściowo rozbrojony prostotą tego stwierdzenia. Wcześniej zastanawiał się, czy zmiana dynamiki w relacji z Aną nie sprawi, że ich przebywanie ze sobą nie nabierze innego kolorytu, w jakiś sposób nie rozczaruje, ale teraz te obawy wydawały mu się śmieszne. Było niemal dokładnie tak samo – a nawet lepiej, bo wreszcie mówili dokładnie to, co mieli na myśli.
Upijał się tą świadomością, paplał, snuł przed kobietą szalone wizje obrazów wyjętych z codzienności, jaką mogliby mieć i pozwalając sobie na nadzieję, kiedy zamiast karcić go za tą intensywność, bez wahania na nią odpowiadała. Odpowiadała i dodawała rzeczy od siebie, dając zerknąć pod maskę persony, jaką stworzyła na scenę.
Przekrzywił lekko głowę, gdy wróciła jeszcze do kwestii prowadzania się z więcej niż jedną osobą, ujmując ją w nieco innym kontekście. Swoboda, z jaką Ana opowiadała o formowaniu głębszych relacji z innymi ludźmi, kuła Javiego pod żebrami – nie dlatego, że odrzucał go cały ten koncept, a dlatego że jej zazdrościł. Zazdrościł tego, że mogła. Że zaufanie komuś nie łączyło się dla niej z kładzeniem swojego bezpieczeństwa i dobrobytu na szalę.
- Nie mogę powiedzieć, że rozumiem całokształt – stwierdził, kiedy skończyła, wspierając lekko brodę na zwiniętej pięści, przesuwając się do przodu na siedzisku, aż odnalazł kolanem nogę Any. - Ale częściowo... Chociaż częściowo tak. Nie będę mówił ci, że masz przestać czuć, tak jak czujesz. Byłbym hipokrytą – uśmiechnął się kątem ust, odkładając w głowie ten temat do przemyślenia później. Był zbyt duży i zbyt skomplikowany, żeby rozważać go z każdej strony podczas jednej kolacji. Jak dotąd nie miał żadnych problemów, by osoby z którymi spędził parę miłych chwil, randkowały potem na jego oczach z kimś zupełnie innym, ale to przecież nie było to samo. Właściwie rzecz biorąc, to było coś kompletnie nowego i Javi najzwyczajniej w świecie nie wiedział jeszcze, co z tym zrobić.
Rozpoznał dywersję w sposobie, w jakim Ana nawiązała do listy, którą sporządził w notesie, ale jeszcze nie mógł pozwolić im wrócić do zupełnej swobody – nie kiedy na przód wysunął się jeden z głównych argumentów, dlaczego przez cały ten czas nie próbował zapraszać jej na randkę.
- Jeszcze będziesz miała ich dość, tych moich pytań. Potrafię budzić się w nocy i zastanawiać, jak wypróżniają się wieloryby – dał jej jeszcze moment, zanim ostrożnie przygasił uśmiech, sięgając po kieliszek i upijając łyk wina. - Myślę, że musimy porozmawiać jeszcze o naszej umowie – rzucił, nie owijając w bawełnę. - Pamiętam, jak mówiłaś, że pieniądze z niej są sporą częścią twojego budżetu – zmarszczył nieco brwi, popukując palcem w nakryty serwetą blat stolika. - Nie chcę cię ich pozbawiać. Albo zmuszać, żebyś brała dodatkowe godziny w klubie czy zaraz szukała innego klienta. Ja... Nie chcę ci utrudniać życia.
Nie sądził, że był wart ewentualnych wyrzeczeń, ale zachował ten komentarz dla siebie.
Javier Rivera
Wiek : 40
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : jubiler
Anaica Laguerre
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 4
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 186
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 6
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2209-anaica-laguerre#29500
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2215-anaica-laguerre#29679
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2216-anaica-laguerre#29683
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2214-poczta-anaiki-laguerre#29678
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f251-deepwood-drive-3-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2241-rachunek-bankowy-anaica-laguerre#30142
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 4
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 186
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 6
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2209-anaica-laguerre#29500
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2215-anaica-laguerre#29679
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2216-anaica-laguerre#29683
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2214-poczta-anaiki-laguerre#29678
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f251-deepwood-drive-3-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2241-rachunek-bankowy-anaica-laguerre#30142
Chyba nie oczekiwała od niego pełnego zrozumienia – nie była nawet pewna, czy takie w ogóle było możliwe. Jeśli nie czuł tak samo, nie sądziła, by była w stanie dokładnie opisać mu, jak to jest. Jak to jest mieć wokół siebie tyle ciepła, czułości, miłości, tyle zainteresowania, uwagi, troski. Jak to jest, gdy czując w brzuchu ten słodki niepokój, niepewność związaną z nową znajomością i późniejsze, jeszcze słodsze iskry czegoś dobrego – jak to jest mieć świadomość, że nie musi tego tłamsić, nie musi zapierać się na siłę, nie musi udawać, że nic nie czuje. Jak to jest, gdy zamiast dławić własne uczucia pozwala im rosnąć tak, jak im to pisane – i patrzy, patrzy jak pną się coraz wyżej, kwitną coraz piękniej.
Nie sądziła też, by oczekiwała natychmiastowej... Czego właściwie? Zgody? Akceptacji? Uznania od ręki, że to nie problem?
To rzeczywiście nie był problem – ale nie było to też coś, nad czym można było przejść do porządku dziennego, wiedziała o tym. Podobne tematy zwykle wymagają wspólnej pracy, ustalania reguł, wytyczania granic, w obrębie których wszyscy będą czuli się komfortowo – w obrębie których każdy będzie szczęśliwy.
Szczerze mówiąc, Anaica chyba tak naprawdę nie wiedziała, czego oczekiwała w tym momencie.
To, co dostała, było dobre. Reakcja Javiego była rozsądna i, co ważniejsze, chyba zupełnie szczerza – taka, której Laguerre nie czuła potrzeby od razu odrzucać, podważać. Rivera nie bagatelizował, ale też nie udawał, że to nic takiego.
To nie było nic takiego. To było coś, czemu należało poświęcić przynajmniej parę chwil – może po prostu nie tutaj, nie teraz.
W efekcie, po pierwszych obawach i niepewności, Ana uśmiechnęła się ostrożnie, delikatnie musnęła wysuniętą z obcasa stopą łydkę mężczyzny, wsparła się chętniej nogą o jego nogę. Nic nie powiedziała, wszystkie uczucia – głównie ulgę, ale też jakąś czułość, jakąś tęsknotę – zawierając w tym jednym, łagodnym uśmiechu, tych ostrożnych pieszczotach.
Zapytała o pytania, bo jakkolwiek na razie się – chyba – dogadywali, odnajdywali wspólne ścieżki na tych nowych dla nich, grząskich terenach, Anaica nie chciała sprawdzać, jak długo będą tak potrafili. Nie chciała sprawdzać tego dzisiaj.
Javi nie dał jej jednak pytań z listy, poruszył temat umowy i Laguerre zdała sobie sprawę, że była strasznie naiwna sądząc, że mężczyzna nie zauważy nieudolnej próby dywersji.
Spięła się nieco nie dlatego, że nie wiedziała, co odpowiedzieć, co raczej właśnie dlatego, że doskonale wiedziała, czego pragnie, niezależnie od konsekwencji.
- To prawda – przyznała powoli, odnosząc się do tego, jakąś część własnych rachunków opłacała pieniędzmi Javiego. – Nadal tak jest – kontynuowała z namysłem. – Ale to nie ma znaczenia – dodała i zmrużyła oczy lekko.
Odstawiła kieliszek, odłożyła widelczyk, po raz kolejny ostrożnie otarła usta serwetką.
- Ja tego chcę, Javi – stwierdziła prosto, przyglądając się mężczyźnie uważnie. – Myślałam o tym pewnie więcej, niż możesz sobie wyobrazić. – Uśmiechnęła się przelotnie, bez cienia faktycznej wesołości. – Myślałam i już od dawna dochodziłam do tych samych wniosków. – Odetchnęła powoli. – Od twoich pieniędzy wolę ciebie.
Chrząknęła cicho.
- Nie możesz mi płacić – stwierdziła spokojnie, ale stanowczo. – Nie możesz mi płacić, jeśli mamy chodzić na randki i patrzeć, co się stanie. Nie możesz mi płacić, jednocześnie mnie adorując. Nie chcę żebyś jednego dnia mi płacił, a innego zapraszał mnie na spacer. Nie wezmę twoich pieniędzy jednego dnia, jeśli kolejnego mam pójść z tobą do łóżka – zawahała się. – A chcę. Chciałabym. Chciałabym, żebyś brał mnie do łóżka – przyznała z rozbawieniem w nieudolnej próbie rozładowania atmosfery.
Na chwilę umknęła wzrokiem, prześlizgnęła się po innych gościach restauracji, po kelnerze – wrócił właśnie z ich daniami, zabrał te talerze, które były puste (nie było ich dużo), zwolnił miejsce na nowe, już z daniami głównymi. Dolał im wina, zapytał, czy wszystko w porządku. Na miękki uśmiech Any odpowiedział własnym.
I znów zostali sami.
- Może będzie mi trudniej, ale nie tak trudno, jak myślisz – zauważyła spokojnie, nie zabierając się jeszcze do własnego makaronu – choć musiała przyznać, pachniał doskonale. – Umawialiśmy się... Ile? Trzy lata? Cztery? – Cztery lata, trzy miesiące i szesnaście dni. Nie mogła jednak tego przyznać nie wychodząc na desperatkę. – A wcześniej byłam tu jeszcze siedem. I doskonale dawałam sobie radę, pracując tylko w klubie. – Przekrzywiła głowę lekko.
- Nie chcę dłużej twoich pieniędzy, Javi – powtórzyła ostatecznie cicho, choć pewnie. – Nie chcę, żebyś był moim klientem, ale nie chcę też być twoją utrzymanką.
Przyglądała mu się przez chwilę z uwagą, nerwowo skubiąc wnętrze policzka. Jeszcze jedna rzecz.
- A ci inni klienci, o których wspomniałeś... Będę ich szukać. Chciałabym ich szukać. Nie dla pieniędzy – zawahała się. – Nie tylko dla pieniędzy – poprawiła się z ostrożnym uśmiechem. – Lubię to, Javi. Lubię czasem poudawaćkogoś lepszego.Lubię pobawić się na tych czy innych salonachna które w inny sposób nigdy bym nie trafiła.Lubię, gdy ludzie na mnie patrząa spojrzenia takich, jak ty, smakują inaczej niż lepki wzrok klientów Kolorowych.
Anaica Laguerre
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : Iluzjonistka i tancerka, dama do towarzystwa
Javier Rivera
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 183
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 6
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2211-javier-rivera
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2249-javier-rivera
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2248-poczta-javiera
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f253-deepwood-drive-15-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2250-rachunek-bankowy-javier-rivera
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 183
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 6
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2211-javier-rivera
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2249-javier-rivera
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2248-poczta-javiera
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f253-deepwood-drive-15-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2250-rachunek-bankowy-javier-rivera
W pewnym momencie złapał się na tym, że rozmawiając o swoich granicach, dyskutują trochę tak, jak przy ustalaniu punktów umowy, której finalnie nigdy nie przelali na papier. Wrażenie było dziwne. Trochę niepokojące, biorąc pod uwagę, że teraz nie było mowy o biznesie, a emocjach.
Choć prawdę mówiąc, chyba sam im to zrobił, przywołując temat pieniędzy, jakie jej płacił będąc klientem kupującym sobie możliwość patrzenia na nią i wspólnego spędzania czasu. Ha, taki był z siebie dumny, kiedy przypadkiem trafił na Anę i łatwo doszedł z nią do porozumienia, sądząc, że chociaż raz udało mu się znaleźć relację – czy też jej namiastkę – która nie będzie wymagała ciągłego pilnowania się. Ależ był naiwny.
Naiwny i jednocześnie posiadający w ludzi zbyt mało wiary, bo stwierdzenie, że Ana wolała go od pieniędzy, wywołało zaskoczenie, ale mile połechtało też ego. Javi miał zabawną relację z poczuciem własnej wartości – łatwo przeskakiwał między wiarą w to, że nikt nie zauważyłby jego zniknięcia, a absolutnym przekonaniem, że mało kto był tak zdolny i zabawny.
Nie możesz mi płacić.
Odetchnął cicho, bo chociaż sam doszedł wcześniej do podobnych konkluzji co siedząca teraz przed nim kobieta, usłyszeć je jednak od kogoś, na głos, sprawiało że stawały się bardziej realne – że nie mógł się od nich wykręcić, choćby bardzo tego chciał. Dlatego kiwał lekko głową, podkreślając niechętnie, że akceptuje jej podejście.
- Nie do wanny? – wypalił bez zastanowienia, podłapując próbę rozluźnienia atmosfery, ale machnął zaraz ręką, pokazując, by zignorowała jego słowa. W przeciwieństwie do Any, nie spuścił z niej wzroku, kiedy wrócił kelner, robiąc częściowy porządek na stoliku, stawiając przed nimi smakowicie pachnące dania główne i dolewając wina. Dywersja nie trwała wystarczająco długo, by zapomnieli, gdzie urwali.
- Okej – powiedział krótko na proste stwierdzenie, że kobieta nie chciała być jego utrzymanką. Rozumiał, że nawigując nieznane wody emocji, mogłaby nie czuć się bezpiecznie w takim układzie. - Ale gdyby ci czegoś brakowało... – nie był pewien, czemu na chwilę zawiesił głos. Może to jakieś odbicie światła w oczach Any kazało się na nim skupić. - Nie chcę, żeby tak było. Przyjdź do mnie wtedy. Proszę – dodał spokojnie, ale ze stanowczą nutą. Kąt ust drgnął mu zaraz, głowa przekrzywiła się nieco w zawadiackim geście. - Ale nie myśl, że opędzisz się od prezentów. Od dawna myślałem o projektach, które by do ciebie pasowały.
Popukał palcem w stół w odruchu, którego najwyraźniej nie potrafił się pozbyć, obracając w głowie kwestię hipotetycznego nowego klienta Any teraz, skoro jego miejsce się zwalniało.
Nie był pewien, jak się z tym czuje.
- Ludzie powinni na ciebie patrzeć – powiedział cicho, jakby dzielił się z nią jakimś wstydliwym sekretem. - Jesteś śliczna. Utalentowana. Sprytu i żartu niestety na pierwszy rzut oka nie widać – dodał z miękkim uśmiechem. - Na wszystkich tych eleganckich wyjściach byłem cholernie dumny, że przyszłaś akurat ze mną. Dalej bym cię chętnie na nie zapraszał. Na te mniej eleganckie też. Cholera, tak naprawdę zabierałbym cię absolutnie wszędzie – sapnął, rozkładając ręce. - Choćby tylko po to, żeby razem się pośmiać, jak durnie kwaczą kaczki w parku, jak dzieciaki rzucają im plastikowe samochodziki zamiast chleba.
Odruchowo podniósł rękę, rozpinając trzeci guzik u koszuli, czując jak robi mu się pod nią zbyt ciepło.
- Chyba chodzi mi o to – zaczął znów, pocierając lekko policzek, który chrzęścił mu pod palcami zarostem. - Że będziesz musiała mówić, jeśli na coś nie będziesz miała ochoty i czasu. Stanowczo. Najwyraźniej tracę przy tobie rozum bardziej niż na co dzień.
Javier Rivera
Wiek : 40
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : jubiler
Anaica Laguerre
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 4
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 186
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 6
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2209-anaica-laguerre#29500
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2215-anaica-laguerre#29679
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2216-anaica-laguerre#29683
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2214-poczta-anaiki-laguerre#29678
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f251-deepwood-drive-3-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2241-rachunek-bankowy-anaica-laguerre#30142
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 4
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 186
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 6
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2209-anaica-laguerre#29500
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2215-anaica-laguerre#29679
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2216-anaica-laguerre#29683
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2214-poczta-anaiki-laguerre#29678
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f251-deepwood-drive-3-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2241-rachunek-bankowy-anaica-laguerre#30142
Uśmiechała się ostrożnie, gdy słuchał i kiwał głową, i wtedy, gdy żartował też – w duchu jednak wcale nie było jej aż tak do śmiechu. Bała się. Tak po prostu, po ludzku, zwyczajnie bała się, że jakkolwiek na początku się dogadywali – w którymś momencie przestaną. Ostrożnie budowana, chwiejna jeszcze podstawa czegoś – Ana obawiała się jeszcze sięgać po tak jednoznaczne określenia, jak związek – mogła przecież rozpaść się na niemal każdym z poruszanych tematów. Na tym, że każde z nich poza sobą nawzajem potrzebowałoby też innych – z różnych względów. Na tym, że mieli przed sobą sekrety, i że raczej zawsze będą jakieś mieć. Na tym, że żadne raczej nie planowało drastycznie zmieniać się pod potrzeby drugiego, i że układ, który mieli dotąd – prosty, regulowany jasnymi zasadami – nagle miał się znacznie skomplikować.
Bała się, ale gdy zaczęła mówić – mówiła wciąż, wciąż i wciąż, nagle nie widząc nic ważniejszego jak to, by powiedzieć absolutnie wszystko, co leżało jej na sercu. Nie była naiwna, nie łudziła się, że wszystkie potencjalne niezgodności wypłyną już tutaj, nad porcjami takiego czy innego makaronu – była pewna, że do niektórych poruszonych tu tematów będą musieli wracać, podobnie jak będą musieli poruszyć rzeczy, których na ten moment nie chcieli dotykać lub o których nawet nie pomyśleli. Mimo tego mówienie tutaj, teraz, też było ważne. To był jakiś początek. Chyba – dosyć niezły.
Odetchnęła powoli.
- W porządku – zgodziła się ostrożnie, jakby sprawdzając, czy faktycznie może obiecać – to, że będzie przychodzić, mówić mu, gdy będzie jej źle, także pod względem finansowym. I – chyba – mogła. Tak jej się wydawało. – W porządku. Mogę... Postaram się nie unosić dumą. – Usmiechnęła się przelotnie. – Teraz na przykład wciąż brakuje mi telefonu, jeśli już chcesz wiedzieć – dodała z rozbawieniem, zupełnym żartem, chociaż w gruncie rzeczy była to prawda. Rzeczywiście nie miała telefonu, o czym Javi doskonale wiedział – to dlatego chcąc z nią porozmawiać, dzwonił do klubu licząc na to, że Ana już (albo jeszcze) tam będzie. Zwykle mu się udawalo, bo Anaica spędzała w Kolorowych naprawdę nieprzyzwoicie długie godziny.
Roześmiała się na wzmiankę o prezentach.
- Prezentów na pewno nie odmówię. Szczególnie, jeśli są złote, lśniące i śliczne. – Wyszczerzyła zęby. Dawno już przestała udawać, że nie jest łasa na błyskotki. Była. Była czasem aż za bardzo. I faktycznie – prezentom zazwyczaj nie odmawiała. Żadnym prezentom, od żadnego ze swoich mężczyzn.
Gdy zaczął sypać komplementami, zarumieniła się, zaskakując tym samą siebie. Bo przecież słuchała podobnych tekstów całkiem sporo. Od klientów w klubie, od koleżanek, od swoich mniej lub bardziej przelotnych romansów. Kiedyś – od Charliego, teraz – od Valerio. Od klientów, z którymi umawiała się na podobnych zasadach, co z Javim.
Najwyraźniej cała rzecz polegała na tym, że jak dotąd nie słyszała niczego takiego od kogoś, kogo tak bardzo kochała.
- Wciąż możesz to robić – zauważyła teraz z lekkim skrępowaniem, zaraz roześmiała się lekko. – Tym bardziej możesz to robić. Jeśli mam być two... To znaczy, jeśli...[/i] – Odetchnęła powoli. – Jesteśmy na randce, Javi. Możemy pójść na kolejne. I jeśli po tym wszystkim nie będziesz miał mnie dosyći jeśli nie okaże się, że zakochałam się tylko w swoim wyobrażeniu na twój tematchętnie pójdę z tobą wszędzie. Nawet na te kaczki. – Uśmiechnęła się szerzej, choć rumieńce na policzkach wciąż miały się dobrze – tym lepiej, gdy Javi rozpiął kolejny guzik koszuli.
Skup się.
Uśmiechnęła się miękko na ostatnie słowa mężczyzny.
- Obiecuję, że będę mówić. Stanowczo protestować i tupać nóżką za każdym razem, gdy okaże się, że zaplanowałeś mi już absolutnie wszystkie wolne dni i wieczory. – Uśmiechnęła się przelotnie. – Albo że chcesz mnie nakarmić kolendrą. Nie znoszę kolendry – dodała z teatralną powagą, dopiero po chwili pozwalając sobie na śmiech.
Kilka kolejnych chwil nie mówiła już zbyt wiele, oddając się przyjemności jedzenia. To nie tak, że na co dzień nie żywiła się dobrze – faktem było jednak, że zwykle nie chodziła do restauracji, rzadko kiedy też rzeczywiście miała czas usiąść i w spokoju nacieszyć się wyśmienitym posiłkiem. Tutaj miała to wszystko – i czas, i spokój, i doskonałe żarcie, i towarzystwo mężczyzny, z którym najchętniej wcale by się nie rozstawała, przynajmniej w ciągu najbliższych dni.
Jadła więc niepiesznie, czasem w komicznym skupieniu walcząc ze szczególnie zdradliwymi, niepokornymi nitkami makaronu – to, że wiedziała, jak prawidłowo posłużyć się łyżką i widelcem nie oznaczało, że makaron wciąż czasem z nią nie wygrywał. Co i raz upijała niespieszny łyk wina i bardziej niż często zerkała na Javiego, uśmiechając się miękko.
- No dobrze – gdy odezwała się wreszcie ponownie, była już przyjemnie syta, a wino łagodnie szumiało jej w skroniach. – To co z tymi twoimi pytaniami? – spytała z łobuzerskim uśmiechem, najwyraźniej nie zamierzając odpuścić.
- Co takiego nie daje ci ostatnio spać po nocach?
Rozparła się wygodniej w krzesełku i odruchowo pogładziła stopą nogę Javiego, podobnie jak wcześniej. Szukała z nim kontaktu – świadomie, ale często też zupełnie bez udziału swojej woli, lgnąc do niego zupełnie instynktownie.
Anaica Laguerre
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : Iluzjonistka i tancerka, dama do towarzystwa
Javier Rivera
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 183
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 6
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2211-javier-rivera
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2249-javier-rivera
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2248-poczta-javiera
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f253-deepwood-drive-15-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2250-rachunek-bankowy-javier-rivera
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 183
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 6
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2211-javier-rivera
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2249-javier-rivera
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2248-poczta-javiera
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f253-deepwood-drive-15-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2250-rachunek-bankowy-javier-rivera
Gdy wydostali się z obszaru najbardziej grząskich pytań, Javi czuł jednocześnie zmęczenie i ogromną ulgę. Poczucie spełnienia, które nie miało nic wspólnego z seksem, a wszystko z ciepłymi uczuciami, jakie rozrosły się w nim względem Any. Z cichym rozczuleniem słuchał, jak na dowód tego, że nie da się ponieść dumie przyznała się do potrzeby posiadania telefonu, bo chociaż nie dawało to gwarancji, że w innych kwestiach będzie równie otwarta, był to jakiś początek. Zanotował w pamięci, by kupić jej urządzenie – nie był to przecież żaden straszny wydatek, a mógł tak wiele ułatwić. Oszczędziłby Javierowi prób złapania Anaiki w klubie i dałby możliwość dzwonienia do niej choćby z taką głupotą jak życzenie dobrej nocy. Albo nagrania się na sekretarkę z jakąś miłą wiadomością. Na przyzwolenie dawania innych prezentów – złotych i lśniących – uśmiechnął się tylko zawadiacko, usilnie odpychając myśl o tym, co najpierw mógł dla niej zrobić. Gdyby teraz zaczął, nie potrafiłby przestać i resztę wieczoru spędziliby dyskutując nad projektami, albo wyszliby z restauracji przedwcześnie, by obejrzeć kamienie w zakładowym sejfie. Javi miał na punkcie swojej pracy pozytywnego kręćka i jeśli tylko mu pozwolić, zagadałby rozmówcę na śmierć, porównując szlify i oburzając się na syntetyzowanie zamienników kamieni, które nie miały żadnej magicznej wartości.
Z zadowoleniem przyglądał się oznakom lekkiego zakłopotania – muśnięciu karmazynu na policzkach, małego potknięcia w słowach – wywołanego jego komplementami, tknięty niedokończoną myślą. Twoją, to chciała powiedzieć Ana, ale jakie określenie chciała postawić dalej?
Szło im dobrze. Zaskakująco wręcz, zważywszy na fakt, że ewolucja ich relacji została zainicjowana potknięciem, skokiem na głęboką wodę, kiedy oboje nie mogli już wytrzymać naporu emocji rozpychających się od środka. Próbował nie zastanawiać się, w którym momencie cały ten wózeczek, który zaczęli razem ciągnąć, natrafi na jakiś upierdliwy kamyk i z hukiem wypierdoli cały swój ładunek na drogę.
- No nie, tak nam dobrze szło, querida, a ty musiałaś powiedzieć, że nie cierpisz kolendry – teatralnym gestem złapał się za serce, wspierając ciężko na oparciu krzesła. - Dramat. Powiedz jeszcze, że smakuje ci jak mydło! – dodał ze śmiechem. - Nie, to koniec. Zabieram psa i połowę kolekcji ceramicznych mew, tak się nie da żyć.
Ocierał łzy rozbawienia, kręcąc lekko głową, zanim skusili się wreszcie, by przestać na moment rozmawiać i zająć się stygnącym powoli makaronem. Było miło. Jakby ktoś narzucił Javiemu ciepły, ciężki koc na ramiona – nie chciał się z tym uczuciem rozstać. Najchętniej znów zaprosiłby Anę do siebie, a potem subtelnie namawiał, by przenosiła do niego coraz więcej swoich rzeczy, aż wreszcie nie miałaby po co wracać do tego drugiego mieszkania. Bywali ludzie, których chciał zatrzymać na moment dłużej, ale nigdy nie myślał o tym, by schować dla nich zapasową szczoteczkę do zębów w łazience czy oddać im półkę w swojej szafie.
To co z tymi twoimi pytaniami?
Spojrzał na Anę znad kieliszka, znów uśmiechnięty łobuzersko i ponownie zaczepiając jej łydkę pod stolikiem. Nie miał już piętnastu lat, ale ciężko mu było się przed tym powstrzymać.
- Myślę, że na dzisiaj starczy nam już poważnych pytań – rzucił spokojnie. - Jeszcze zdążymy je pozadawać. Nie musimy wszystkiego robić na pierwszej rance – dodał, zaskakująco zadowolony z brzmienia słowa randka. - Jakie masz plany na jutro? Pojutrze? Weekend? Zwykle to ja gadam jak najęty, chciałbym tym razem więcej posłuchać – powiedział, oddając Anie pole, by poruszyła jakikolwiek temat, na który chciałaby teraz mówić. Nie musiała mieć wielkich, podniecających planów, by go zainteresować – nie kiedy zwykły plan jej dnia czy tygodnia stanowił dla niego taką samą nowość jak to, że Anaica nie lubiła kolendry.
Kiedy postanowili wreszcie podnieść się od stolika, Javi z zaskoczeniem zauważył, że wypili całą butelkę wina i chociaż nie było tego dużo, wolał nie ryzykować mandatu. Odprowadził Anę powolnym spacerem okrężną drogą, a pod samym jej budynkiem zrobili przynajmniej trzy kółka, by przeciągnąć moment, w którym musieli się pożegnać.
Pocałunek na do widzenia trwał zdecydowanie zbyt długo, by móc uznać to za właściwe, ale gdyby któraś z sąsiadek Any wyszła na korytarz wytykając im złe prowadzanie się, zgorszyłby ją jeszcze bardziej, unosząc po prostu środkowy palec. Zostawił Anę na progu jej mieszkania z lekko napuchnięty od pocałunków wargami i zamglonym spojrzeniem, życząc jej dobrej nocy.

[z/t Ana i Javi]
Javier Rivera
Wiek : 40
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : jubiler