Witaj,
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
First topic message reminder :

Labirynt z żywopłotu
Labirynt z żywopłotu, rozciągający się na tyłach ogrodów posiadłości, jest miejscem wyjątkowo tajemniczym. Skomplikowana struktura i wysokie, gęste ściany z zieleni stanowią wyzwanie, nawet dla najbardziej doświadczonych poszukiwaczy przygód. Te zapewniają także ochronę przed wzrokiem ciekawskich, tworząc idealne warunki do osobistych i intymnych spotkań. To właśnie tutaj w trakcie balu najczęściej odbywają się tajemne schadzki, oddzielone od reszty świata gęstą barierą żywopłotu. Magia, która została użyta do stworzenia go, jest wyczuwalna w powietrzu — delikatne wibracje potrafią wprowadzać w lekki trans, ujawniając ścieżki lub ukryte przejścia, niedostępne dla zwykłego wzroku. Niektóre legendy mówią, że labirynt zmienia swoją konfigurację w zależności od faz księżyca, ale teoria jest niepotwierdzona. Był świadkiem wielu historii miłosnych, zarówno tych szczęśliwych, jak i tragicznych. Ukryte w jego głębi ławeczki i zakątki stanowią scenerię do wyznań miłosnych, pocałunków i niespełnionych obietnic.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Apollonie Laffite
ILUZJI : 2
NATURY : 1
POWSTANIA : 1
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 181
CHARYZMA : 18
SPRAWNOŚĆ : 11
WIEDZA : 20
TALENTY : 8
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2364-apollonie-r-laffite
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2386-apollonie-laffite
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2378-poczta-apollonie-laffite
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f256-ailes-de-verre
BANK : https://www.dieacnocte.com/
ILUZJI : 2
NATURY : 1
POWSTANIA : 1
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 181
CHARYZMA : 18
SPRAWNOŚĆ : 11
WIEDZA : 20
TALENTY : 8
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2364-apollonie-r-laffite
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2386-apollonie-laffite
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2378-poczta-apollonie-laffite
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f256-ailes-de-verre
BANK : https://www.dieacnocte.com/
Cenisz się, niemalże wyparła z ust. Obejrzawszy się na męską mimikę, w oczach ujrzeć można było jedynie rozbawienie. Miał jednak rację, tego nie mogła mu odmówić, toteż zamilkła zacznąco i wprost teatralnie zacisnęła wargi. Subtelny dotyk, który sobie darowali, był daleki uniesieniu sprzed kilku godzin, a jednak i taki określić mogła bezcennym. Było w tej chwili coś kojącego, a każdy moment przybliżał ich do poczucia, jakoby troski odchodził na drugi plan, pozostawiając w obrębie person jedynie mary senne i realne, nicie marzeń niczym te Ariadny, które prowadziły ich do wspólnych połaci wspomnień. Truchło motyla, w którym ją zamknął, obeszło się wręcz marazmem — ten moment, ta chwila, była przecież wyjątkowo żywa.
Nie mógłbyś... aż dziwne, że potrafiłeś sklecić choć jedno, sensowne zdanie — kpiła, ale z rozkosznym poczuciem błogości, w pełni świadoma, że nie odbierze jej naturalnej złośliwości za atak. Kąsali się, skrupulatnie i powtarzalnie, ale w tym tkwiło piękno relacji, która mimo fizycznych upadków, wznosiła się na piedestał emocjonalnym przywiązaniem. Tylko on rozumiał doskonale jej sarkazm i złośliwości, tylko on potrafił z nią w tym współgrać, akceptując każdy fragment tworzonej przez niej pajęczej sieci, choć doskonale wiedział, że pośrod niej szło utracić piękno skrzydeł. Dopełniali się więc, on ledwie trzepotem skrzydeł generując tornado, ona jedwabną nicią tworząc śmiercionośne zasadzki.
— Niektóre tak, takie, które potem zaczynały układać się w większy sens. Pamiętam, jak nieświadoma ciąży z Tony'm, miałam mnóstwo sennych mar o zabawie z chłopcem w piaskownicy. Nie wiem, może jest w tym jakiś większy sens — lekkie wzruszenie ramionami zafalowało materiałem marynarki. Nie dopatrywała się w sobie zdolności przewidywania przyszłości, ale coś na kształt kobiecej intuicji tkwiło wewnątrz. Jeszcze tego wieczora, nim zdołali opuścić salę bankietową, ta sama intuicja karmiła ją niestrudzenie mierzwieniem w palcach i gulą w gardle, którą przełykała nieustannie w uniknięciu napływających do oczu łez. Mimo pięknego powitania, mimo bliskości, jaką dziś dzielili, podejrzenia i obawy były w niej żywe, odbiajając się podejrzliwością. Bezradność wobec minionego czasu dobijała i tylko to dziwne poczucie, że niemalże cierpiętniczo i tak do niego wracała, sprawiało, że na kobiecej twarzy pozostawał uśmiech. Dalej miała gdzie wracać, dalej obok był on.
I teraz byli tylko oni, sami ze sobą, w szczęściu gubiąc priorytety. Zapach wody kolońskiej i skóry koił jej zmysły, głos otulał poczuciem bezpieczeństwa, którego nikt nie potrafił odtworzyć. Był w tym niepowtarzalny, nadając sens każdemu, wypowiadanemu słowu, choćby rozkwitał w nim banał spotęgowany po stokroć. Prozaiczna wprost obecność była wszystkim, co wydawała się teraz potrzebować — ból odszedł na drugie miejsce, zostając zastąpionym błogością chwili.
Chcę, byś teraz ty mówił — odpowiedziała, na wpół kierowana przekonaniem, że po prostu się później obudziła, a po części dlatego, że nagła myśl wydawała się rozświetlić jej umysł jaśniej od tysiąca lampionów.
Jakie marzenia pozostały ci jeszcze do spełnienia? — Chciała je usłyszeć, spełnić, przenieść mu góry i pochwycić słońce. Dłoń mocniej zacisnęła się na jego przedramieniu, gdy łagodnym ruchem przesunęła się przed niego, pozwalając ich twarzom pozostawać na podobnej wysokości. Badawcze spojrzenie eksplorowało coraz więcej, rysując konstelację szczegółów na idealnej mapie, której szkic poprawiała wraz z każdą, najmniejszą zmarszczką. Wydawała się w tym wyjątkowo skrupulatna, ale to teraz — a może dopiero teraz? — ujrzała pośród tętniących radością, niczym morze w Palermo, oczu jego pojedynczą, kolejną, maleńką rzęsę. Wolna dłoń puściła więc jego rękę, docierając łagodnie do twarzy, niemalże odwzorowując doskonale znany i ruch. Rzęsa, pyłek, owad — delikatny ruch, równie subtelny, co ukazywane na początku ich relacji emocje. Doza czułości, która napełniała opustoszały zbiornik na paliwo trwającego dekadę związku. Doza czułości, którą teraz obdarzyła go na powrót, spojrzenie skupiając na całym szczególe, aby opuszką palca sięgnąć do zewnętrznego kącika męskiego oka. Jakie było jej marzenie, wtedy, gdy była jeszcze sobą? Kim pragnęłaś być, Lonnie, kiedy nastoletnie marzenia oddawałaś w pierzynę z mediolańskiego, leniwego poranka? Gdzie pozostały twoje sny o gromadce dzieci, spokojnym życiu i karierze pianistki? Kim się stałaś Lonnie, gdy nie patrzył na ciebie tak, jak teraz?
Apollonie Laffite
Wiek : 32
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Salem
Zawód : mentor młodych muzyków, szara eminencja Galerii L'Orfevre
Hiram Laffite
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 20
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 172
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 6
WIEDZA : 3
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2203-hiram-laffite#29359
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2269-hiram-laffite#31037
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2270-poczta-hirama-laffite-a#31038
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f256-ailes-de-verre
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2271-rachunek-bankowy-hiram-laffite#31039
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 20
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 172
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 6
WIEDZA : 3
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2203-hiram-laffite#29359
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2269-hiram-laffite#31037
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2270-poczta-hirama-laffite-a#31038
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f256-ailes-de-verre
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2271-rachunek-bankowy-hiram-laffite#31039
- Chociaż życie ze mną pod jednym dachem odsłoniło wiele – w domyśle moich wad…
Moment szczerości; słowo daję, to ten drink, mruknął do przestrzeni własnych myśli, co do niego dosypałaś, kochanie?, pytanie nie uformowało się słowo;  zwykle nie był skory do werbalnej autorefleksji w obecności kobiety, która zobowiązała przysięga małżeńską trwać u jego boku.
Zerknął ku żonie; usta wykrzywione w błogim grymasie radości rekompensowały sączącą się z nich kąśliwość, która nie zmontowała między jego brwiami zmarszczki; była za to pretekstem, by Hiram własne wargi wykrzywił w uśmiechu; jego szczerość odbiła się w oczach - tam, gdzie szarość przechodziła w błękit, pojawiły się wesołe ogniki.
Prawda, kochanie?, pytało rozbawione, nadal rozliczasz mnie z nawyków, z których już nie wyrosnę; przesadnego dbania o porządek, upartego przestawienia przedmiotów w łazience wedle zakodowanego w głowie szablonu; ile razy nie mogłaś się odnaleźć we własnej garderobie, ile razy nie mogłaś znaleźć flakonika z perfumami, gdy w biegu szykowałaś się do wyjścia, w obawie, że zaliczysz wpadkę w postaci spóźnienia; ile razy gubiłaś klucze w wełnianym, porzuconym w salonie swetrze i tylko dzięki mnie odnajdował powrotną drogę do twoich rąk?
- ...nie możesz odmówić mi biegłego posługiwania się językiem. - Nie przerwał utkanej przez nią pajęczej sieci, ochoczo w nią wpadł, pozwalając, by niewidzialne, utkane z przędzy sarkazmu i złośliwości oblepiły jego skórę; w tym momencie, gdy sączył kolejny łyk drinka, a jedyne towarzystwo, na jakie mógł liczyć, była Lonnie w swojej najlepszej z możliwych odsłon, na powrót, tak jak przed wielu laty, gdy wsunął jej na palec obrączkę i powiedział sakramentalne tak cementujące ich przyszłość, jego największą, skryta w cieniu ogrodu słabością, stała się ona.
- To coś, co zwą kobiecą intuicją? - gdy ich dłonie nadal tonęły w uścisku, nakreślił kciukiem linie jej życia. Sen się spełnił, podobnie jak ich wspólne marzenie o synu. – Niewiarygodne, ze Anthony w tym roku skończy siedem lat - głos zniżył do szeptu, gdy sięgnął pamięcią wstecz, do jedenastego dnia listopada, gdy na świecie powitali swoje drugie dziecko; najbardziej żywym obrazem jego wspomnień była widocznie zmęczona, ale roześmiana twarz Lonnie, gdy ściskała do piersi dziecko, które przez dziewięć długi miesięcy nosiła pod sercem.
Nie otwierał oczu. Jeszcze nie. Wsłuchiwał sie w jej miarowy oddech. W jej głos, w słowa wybrzmiewające w przestrzeni. Zachłysnął się tę chwilę; zachłysnął sie urokiem, jakie roztaczały lewitujące nad ich głowami lampiony; zatracił się w jej obecności w jej zapachu, cieple, które biło od jej ciała; w chwili, którą mogli dzielić jedynie ze sobą, daleko od wścibskich spojrzeń i obcej obecności. To nadal Fort Schoals Keep, to nadal Bal Rady, to nadal oni?  
Myślami kłębiącymi sie pod kopułą czaszki dryfował na porywistych falach wyobraźni czuł się, jakby był w zupełnie w innym miejscu, gdzie poza rzeczywistością, która zazwyczaj zakleszczała na nich brutalnie ręce; gdzie za siedmioma górami, lasami, dolinami, gdzieś, gdzie liczył się kolejny haust drinka i ona - tylko jej obecność była realna, namacalna, Czuł się tak, jakby balansował na granicy fikcji a rzeczywistości, w słodkich ramionach zapomnienia; nieważne gdzie, ważne, że z nią. Zwykle nie miewał snów, zwykle nie śnił, ale dzisiaj chciał, by ten sen trwał, trwał i trwał, i nigdy się nie skończył.
- Jesteś pewna, skarbie? - dopiero czując jej opuszki na swoim policzku, otworzył oczy. Lewa ręka znalazła się przy jej prawej dłoni; musnął ją ustami. – Przez curaçao w głowie układają mi się same absurdalne myśli. Są równie niedorzeczne, co kreacja Adaline Devall w kolorze fuksji - rozbawienie wykrzywiło jego usta; nie pamiętał kiedy pozwolił sobie na równie niefrasobliwy grymas; nad morzem w Palermo?, w kurorcie Costa del Sol?; w ogrodach Wersalu? a może w tym opuszczonym domku nad małym, pozbawionym nazwy jeziorze, gdy kochali się pierwszy raz?; może ona pamięta ten uśmiech? - Gdy zacznę mówić, zapytasz samą siebie "za kogo ja wyszłam?" i dojdziesz do wniosku, że za marzyciela - chciała słuchać, więc mówił; nie panował na językiem, nad słowami, nad mową ciała, nad mimiką; przeklęty łapacz snu w przełyku -  może mnie spotkać większe zniewaga?
Odgarnął zabłąkany kosmyk z jej twarzy, misternie ułożona w kok fryzurze udzieliła sie obecna atmosfera. Sięgnął dłonią do klamry, która podtrzymywała ten perfekcyjny układ i wyplątał ją z jej włosów. O wiele lepiej, pomyślał, gdy kaskada pukli opadła swobodnie na jej ramiona; pod jej wypływem zbliżył twarz ku jej twarzy - nos przy nosie, oddech przy oddechu, usta przy ustach.  
- Chciałbym usłyszeć, jak grasz Sonatę Księżycową w El Ateneo Grand Splendid dla małej publiczności ograniczonej do mojej osoby.
Pamiętasz, Lonnie? Miałaś siedemnaście lat, ja dziewiętnaście. Słysząc utwór pełen łagodnych arpeggio, niewidzialna ręka pchnęła mnie ku drzwiom. Zakradłem się do środka, by posłuchać i wtedy, przy fortepianie, ujrzałem ciebie. W tamtej chwili byłem świecie przekonany, że Beethoven skomponował ten utwór specjalnie dla ciebie.
- Zadowoli cię taka skromna widownia, kochanie?
Pamiętał o czym marzyła. Pamiętał, jak wyszeptała mu te marzenie w ucho, gdy pierwszy raz ich usta połączył pocałunek. Wtedy była jeszcze pełna wiara, obecnie wiara ginęła pod wysokim obcasem pogoni za nieuchwytną doskonałością; jak wiele zostało z tamtych nas, kochana?
Hiram Laffite
Wiek : 34
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Salem
Zawód : STARSZY SPECJALISTA KOMITETU DS. BEZPIECZEŃSTWA MAGICZNEGO
Apollonie Laffite
ILUZJI : 2
NATURY : 1
POWSTANIA : 1
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 181
CHARYZMA : 18
SPRAWNOŚĆ : 11
WIEDZA : 20
TALENTY : 8
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2364-apollonie-r-laffite
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2386-apollonie-laffite
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2378-poczta-apollonie-laffite
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f256-ailes-de-verre
BANK : https://www.dieacnocte.com/
ILUZJI : 2
NATURY : 1
POWSTANIA : 1
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 181
CHARYZMA : 18
SPRAWNOŚĆ : 11
WIEDZA : 20
TALENTY : 8
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2364-apollonie-r-laffite
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2386-apollonie-laffite
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2378-poczta-apollonie-laffite
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f256-ailes-de-verre
BANK : https://www.dieacnocte.com/
Miał absolutną rację — nie mogła. W objęciach ud, wpędzając jej ciało w odmęty przyjemności; i w objęciach towarzystwa, posyłając wokół swoje własne, niepodważalne podejście do wszelakich spraw. Piękno, które wprowadzał mową ujmowało ją po raz i zdawać by się mogło, że to samo przyciągnęło go do niej, kiedy po raz kolejny wchodzili w namiętne dysputy, w oksfordzkiej manierze utrzymując stanowiska z premedytacją, ale i szacunkiem wobec współrozmówcy. Ten szacunek wydawali się do siebie wykazywać, mimo kłótni i odbijania pałeczki odpowiedzialności za rozpad relacji, cały czas i tylko diabeł im świadkiem, co kryło się za zamkniętymi drzwiami odrębnych żyć, do których żadne z nich nie współdzieliło wstępu.
Teraz byli oddzielnie, sącząc drinki i ciesząc się czymś, co nazwać mogli niegdyś codziennością.
Tak jakby. Zresztą... pamiętasz, że w obu ciążach po prostu czułam. Wiedziałam, że będzie Gwyneth, wiedziałam też, że Anthony. Tak... po prostu, wewnątrz mnie — był w tym element zadumy, ucieczki spojrzenia w stronę świetlistej łuny idącej od lampionów i zadurzenie się w tym niczym w najsłodszym zapachu wina. Nie nosiła w tym znamienia córy królowej Tamar, drogi wskazanej przez Isis czy instynktu bogiń Olimpu — była zwykłą czarownicą, zwykłą kobietą, ale w tym właśnie kryło się piękno tego czucia, które przeszywało ją za każdym razem, gdy dłoń spoczęła na gładkiej skórze brzucha. Coś magicznego, łamiącego wszelkie poczucie bycia jedynie człowiekiem, bo wszakże w jej ciele rozwijało się nowe życie, nowy człowiek, nowa absolutnie nowa istota. Czy nie tego właśnie chciała, gdy w nastoletnich, sennych marach, widziała siebie i gromadkę dzieci zasiadających przy fortepianie? Kiedy porzuciłaś marzenia, Lonnie?
Kochanie... —  na ledwie chwilę na powrót przesunęła dłoń do jego twarzy, tym jednak razem, opuszką kciuka przesuwając po delikatności dolnej wargi, gdy grymas uśmiechu na moment skupił całą jej uwagę — wiem doskonale, za kogo wyszłam, mam ci to opisać? —  Mogłaby opowiadać o nim godzinami, wtedy i teraz. Do teraz we wspomnieniach pozostawały rozmowy z rodzicami, gdy przy rodzinnym blacie opowiadała o tym, czym się zajmuje, interesuje, co potrafi i jak najbardziej na świecie potrafił o nią zadbać. Matka, choć wydawała się zachwycona obrotnością córki, gdzieś w półuśmiechu ukrywała wzruszenie, a to potrafiło u niej wykwitnąć jedynie dzięki sztuce. Jak nikt koił przecież nerwy i podwoził pod gmach harvardzkiej ekonomii i nauk stosowanych, aby już z zarysowanym brzuchem odebrała zapomniane dokumenty; wydawać by się mogło, że nikt nie widział jej nigdy piękniejszej i brzydszej jednocześnie, bo nie brzydził go żaden fragment okołoporodowego cierpienia; najmniejszy grymas czy pot skapujący z czoła. Choć nigdy nie tknął się tych mniej przyjemnych obowiązków przy dzieciach, to przy niej — w zdrowiu i chorobie — tkwił nieustannie; tak przynajmniej wydawało jej się teraz, gdy nie potrafiła oderwać spojrzenia od męskiej twarzy, rysując pod powiekami perfekcyjną mapę każdego zarysu w jego mimice. Fragment po fragmencie, pęknięcie maski odkrywające go doszczętnie, bo takim właśnie — absolutnie wyzbytym ułudy — potrafił być tylko przy niej. Odwzajemniała to, coby nie mówić, doszczętną ułudę zostawiając wszędzie poza domowym ogniskiem.
Jego słowa sprawiły jednak, że na kobiecych ustach wykwitł krótki uśmiech, ledwie dostrzegalny w połączeniu z błyskiem w oczach. Pamiętasz, zdawała się mówić, choć z jej ust nie wypłynęło ani jedno słowo. Pojedyncza łza rozkwitła w kąciku skrytych pod czernią makijażu oczu, usta zadrżały delikatnie, jakby coś pękło i nie potrafiła tego na powrót złączyć w całość. Pamiętała.
Stchórzyła, przecież, gdy po wielu minutach jego obserwacji wreszcie spostrzegła obecność drugiego człowieka, nerwowy odruch odbił się na klawiszach, zwiastując załamanie. Głos podniósł się w oszczędnym "prosiłam, byś zostawił mnie samą", ale to nie on miał być adresatem wypowiedzianych słów, bo ledwie jeden odgłos kroków i odpowiedź obudziły ją z letargu. Budził za każdym razem, ale też był powodem wpędzania ja w stan lawirowania pomiędzy jawą i snem. Każdy oddech zdawał się pachnieć słodkim zapachem skóry, bliskość ciała koiła nerwy i tylko nagłe wplecenie swoich własnych palców w odmęty koszuli obudziło ją, aby odpowiedzieć na wypowiedziane przez niego słowa.
Jedyna, jakiej potrzebuję — jedyna, na jaką byłabym gotowa. Tylko w jego oczach chciała ujrzeć akceptację, gdy w akompaniamencie Ave verum corpus wkroczyła w sukni ślubnej, ukazując mu się w ten jeden, jedyny dzień, który zaważyć miał na nieskończoność. Czy o tym marzyłaś Lonnie? Czy o tym marzył on?
Chciałabym, by znów było jak dawniej — nie chcę więcej łez.
Tylko jedno mam marzenie.
Apollonie Laffite
Wiek : 32
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Salem
Zawód : mentor młodych muzyków, szara eminencja Galerii L'Orfevre
Hiram Laffite
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 20
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 172
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 6
WIEDZA : 3
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2203-hiram-laffite#29359
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2269-hiram-laffite#31037
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2270-poczta-hirama-laffite-a#31038
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f256-ailes-de-verre
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2271-rachunek-bankowy-hiram-laffite#31039
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 20
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 172
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 6
WIEDZA : 3
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2203-hiram-laffite#29359
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2269-hiram-laffite#31037
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2270-poczta-hirama-laffite-a#31038
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f256-ailes-de-verre
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2271-rachunek-bankowy-hiram-laffite#31039
Jakby mógł zapomnieć o iskrze radości, które zakradło się do jej spojrzenia, gdy istnienie Gwyneth i Anothy'ego, obecnych w jej łonie, stała sie wyczuwalna pod opuszkami palców. Jakby mógł zapomnieć o cieple matczynego uśmiechu, który objął jej wargi, gdy dłonią odnajdowała drogę do ciążowego burza. Jakby mógł zapomnieć o cichym, melodyjnym głosie wybrzmiewającym w zaciszu sypialni, gdy śpiewa nienarodzonym jeszcze dzieciom kołysanki.
- Nadałaś im imiona, zanim ta myśl zakotwiczyła w moim umyśle. - zanim nadszedł czas rozwiązania wiedział; intuicyjnie odgadła ich płeć, przed narodzinami nadała im imiona, a on nie polemizował z jej wyborem; dał jej na tym polu wolną rękę, bo była matką, bo to ona, przez dziewięć miesięcy, nosiła nowe życie pod sercem, bo to ona, na wczesnym etapie rozwoju ich dzieci, podskórnie czuła, co jest dla nich najlepsze.
Gwyneth, po irlandzku "szczęście", bo była ich małym, prywatnym szczęściem, gdy powitała ten świat najpiękniejszą symfonią krzyku, jaką świadkiem były hiramowe uszu, choć nie miał tyle odwagi, by brać aktywnego udziału w porodzie, trzymać ją wówczas za dłoń i szeptać w ucho motywacje; Gladys, w zastępstwie za niego, dotrzymała jej towarzystwa i wspierała słowem, a także swoim doświadczeniem; wtenczas była mu dwóch ciążach. On wówczas błądził jak dziecko we mgle; radość mieszała się z przerażeniem.
Anthony po jej bracie, który, ku rozpaczy Lonnie, przedwcześnie pożegnał się z tym światem. On nie krzyczał, urodził się w ciszy, trzy tygodnie przed czasem; pierwszym haustem powietrza nakarmił swoje małe płuca kilka chwil po porodzie. Lonnie, rodząc go, otarła się o śmierć, a jednak, pomimo wyczerpania, pomimo bólu, usta wykrzywiła w zmęczonym uśmiechu, gdy zamknęła drżące ramiona na jego małym ciele, tuląc z wyczuciem zawiniątko do swojej piersi. Był najdrobniejsza istotą, jaką Lafftie widział na oczy. Za każdym razem, gdy obejmował go dłońmi, bal się, ze pod naporem jego palców, kruche ciało rozpadnie się na kawałki.
Kochanie, które odnalazło drogę do jego uszu, sprowadziło go subtelnie na ziemię; do epicentrum wszechświata zamykającego się zapewniającym im chwile prywatności placyku; skierowało jego myśli na powrót na Lonnie; jej uśmiechu, jej palcu na dolnej wardze, jej zapachu, jej obecności. Skupił wzrok na jej oświetlonej różnobarwnymi kolorami twarzy.
- Zostaw to dla siebie - ten labirynt nie musi znać kulis naszego małżeństwa; nie musi być świadkiem twoich wątpliwości, moich wad, dobrych i złych chwili zapisanych na kliszach pamięci; jakie masz o mnie zdanie, Lonnie? Jednocześnie chciał i nie chciał wiedzieć; kogo widzisz, gdy na mnie spoglądasz?
Obecnie wystarczył rysujący się na jej wargach subtelny grymas uśmiechu; refleksy odbite w jej spojrzeniu gwarantowały ucieczkę od rzeczywistości, ujrzał w nich błękit nieba, w których mógł zatonąć tu i teraz; otchłań, od której nie mógł się oderwać; za krótka noc, za krótki dzień.  Obiecałem, że nigdy nie będę przyczyną twoich łez; opuszkami palca pozbył się nieproszonego gościa z jej policzka.
- Fort Schoales Keep nie może konkurować z niepowtarzalnym klimatem El Ateneo Grand Splendid, ale także zostało wyposażone w fortepian -  jakby na potwierdzenie jego słów, wiatr, poza kąsającym  w policzki chłodem, przeniósł także nadzieje, zapewnienie, że Lucyfer tamtego dnia, kiedy przypieczętowali swoje losy przysięgą małżeńską, nadal, bezustannie, wspierał i umocniła ich więzi, która emocjami oplatał się wokół ich serc niewidzialną dla oka nicią przeznaczania, utkaną być może przez same, nieomylne w swoich wyrokach boginie losu - Mojry.  Nadzieją tą była subtelna, odbijającą się w przestrzeni melodia, wygrywana na czarno-białych fortepianowych klawiszach, pragnieniem zaś słowa Lonnie. – Poznajesz tę melodię, kochanie? – ciepły oddech owinął się wokół jej ucha, gdy wyszeptał w niego te słowo; to tu, w tych ogrodach, odnaleźli małą namiastkę szczęścia.
Chciałabym, by znów było jak dawniej, ale czy potrafimy być tacy, jak kiedyś, kochanie?
Potrafisz przymknąć oko  na to, co było? Potrafisz zapomnieć o zazdrości, która pięścią zaciska się na twojej klatce piersiowej, blokując dostęp do oddechu, za każdym razem, gdy mój wzrok błądzi do innej, kobiecej sylwetki? Potrafisz wybaczyć mi zdrady i zacząć nowy, oparty na zaufaniu, etap naszego związku?
- Nie wszystko stracone - mruknął wprost w jej usta, kiedy w końcu nachylił sie dostatecznie, by zamknąć ich wargi w cierpliwym, łagodnym pocałunku; obietnicą były gesty, nie słowa.

Efekt labiryntu - k7
Hiram Laffite
Wiek : 34
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Salem
Zawód : STARSZY SPECJALISTA KOMITETU DS. BEZPIECZEŃSTWA MAGICZNEGO
charlotte williamson
ILUZJI : 8
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 176
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 3
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t369-charlotte-williamson#1133
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t433-charlotte-williamson
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t436-slodka-szarlotka#1524
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t536-poczta-charlotte-williamson#2474
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f110-blossomfall-estate
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1095-rachunek-bankowy-charlotte-williamson
ILUZJI : 8
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 176
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 3
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t369-charlotte-williamson#1133
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t433-charlotte-williamson
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t436-slodka-szarlotka#1524
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t536-poczta-charlotte-williamson#2474
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f110-blossomfall-estate
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1095-rachunek-bankowy-charlotte-williamson
| do Caina

Cain ma rację, nieczęsto lubi się przyznawać do mylnej oceny, nawet jeśli teraz sięga do niej na wyrost, bawiąc się w podkolorowywanie. Mimo to nie spodziewa się, by młodziutka debiutantka, zachłyśnięta i zaszczycona zainteresowaniem przystojnego czarownika, mogłaby mu odmówić. Sama pozwoliłaby się adorować, zachwycona słodkimi słówkami, których zwykle nie doświadcza, najczęściej za cel obierając sobie bezpośrednich panów, którzy zwyczajnie się w nie nie bawią. To byłaby bardzo miła odmiana, pozwalająca poczuć się w zupełnie inny, odświeżony sposób.
- Jestem zwolenniczką bezpośredniości, ale rozumiem chęć sięgania po kurtuazję - podejmuje wolny tryb prowadzenia konwersacji, pozwalający na niespieszną eksplorację rozmówcy. Nie zaistniała dotąd między nimi możliwość przeprowadzenia takowej, a ich spotkania ograniczały się do prostych komunikatów o przekazaniu, czy wypełnieniu dokumentów. - Przy mnie nie musisz się krępować, lecz dostosuję się do tego, co uznasz za stosowne, tudzież interesujące. - Bo mimo iż oboje zostali dobrze wykształceni w zakresie grzecznych pogawędek, podczas tej krótkiej wymiany zdań udowodnili, że potrafią wyzbyć się konwenansów.
- Touché - kiwa głową, zgadzając się na istotną różnicę między byciem łatwą a zainteresowaną. Sama przecież za tą pierwszą się nie identyfikuje, lecz z drugą już znacznie chętniej, zwłaszcza że zazwyczaj jest tą, która sama zwraca się do wybranków, jakich obrała sobie za cel. Do tej pory trafił się jej tylko jeden pan, który zaskoczył ją zaproszeniem na randkę. Nie jest jednak do końca pewna, czy zaliczać go w poczet niedoszłych partnerów, biorąc pod uwagę, że w pierwszej chwili pomylił ją ze swoją zmarłą żoną.
- Co dobrego widzisz w przywdziewaniu takiej maski, poza oczywistą możliwością dyktowania innym swoich warunków? - kieruje się szczerą ciekawością, bo w przypadku członków kręgu jest to najczęściej przyzwyczajenie wyniesione z domu, jakie zmusza do ukrywania prawdziwego ja. - Sama nakładam własne tylko po to, by przetrwać przykrą, dorosłą rzeczywistość. Odgrywanie ról jak najbardziej może być pociągające i temu nie przeczę, ale żeby tak każdego dnia, w domu i pracy? - Na dłuższą metę musi to być niezwykle męczące, czego Charlotte szczęśliwie nie miała okazji doświadczyć, zawsze znajdując (nie)odpowiedni moment, by spuścić ognisty temperament ze smyczy i zgarnąć kolejnych wrogów; bo to tych najczęściej zbiera, kiedy bezczelnie i z niezachwianą pewnością siebie przekracza granice.
Przygląda się wyciągniętej sylwetce, bez skrępowania podziwiając rozłożystość ramion i odsłoniętą szyję; ta aż prosi się, by zatopić w niej zęby. Czarownik pozwala sobie na rozluźnienie, co Williamson przyjmuje z zadowoleniem, widząc, że jednak ma szansę na doświadczenie odrobiny szczerości - a może jest to ciąg dalszy prób wodzenia jej za nos? W tej grze nie pozostaje mu dłużna, bo pewnie nie do końca świadomie wprawia ją w zachwyt.
Kusi, by dopytać o te momenty, gdy pałeczka wybijana mu była z ręki, kiedy tracił kontrolę, boleśnie odczuwając tego skutki. Charlotte uczy się adaptować do takich sytuacji, obracać wszystko na swoją korzyść - nie zawsze z powodzeniem. W życiu kobiet trudno jest wywalczyć sobie upragnioną pozycję, zwłaszcza tych wywodzących się z kręgu. Nieustannie zmusza się je do uginania pod czyjeś dyktando, dostosowywania, zazwyczaj, męskiej woli. Pomimo niewątpliwych komplikacji w dążeniu do szczęśliwego zakończenia, Williamson dostała wolność, chociażby w podjęciu niepopularnego kierunku studiów. Był to jednak celowy zabieg szanownych rodzicieli, wciskający ją w paradoks gotowanej żaby. Pozorna możliwość decydowania o sobie ma się wkrótce skończyć, o czym zresztą przed wyjściem na sabat zdążyła ją uświadomić Maaike, niecierpiącym sprzeciwu głosem wyrokując, że oto nadszedł moment, by znalazła sobie mentorkę, jaka doprowadzi ją do pionu. Komu przypadnie ten niewątpliwy zaszczyt?
Delikatny dotyk znaczący kostkę wywołuje w kobiecym ciele przyjemny dreszcz. Przychodząc tu, ani nawet zaczepiając Verity’ego, nie spodziewała się takiego obrotu spraw. Zakładała, że odrobinę go podenerwuje, ponaciąga dzielącą ich granicę, ale żeby przewidzieć, jak zareaguje Cain? Do tej pory była przekonana, że odwróci się urażony, wycofa i pospiesznie opuści zaciszny kącik z kamienną pergolą z podkulonym ogonem, będąc przyłapanym na gorącym uczynku - a tu proszę, co za zaskoczenie.
- Pełen kieliszek, jako że poprzedniego mnie pozbawiłeś. - Daje się ponieść rozbawieniu i niespiesznie zsuwa z dłoni czarne rękawiczki, układając je obok na kamiennej ławce. Czego innego mogłaby od niego chcieć? Czy jest cokolwiek, co mógłby jej zaoferować? Na myśl przychodzi już cała gama możliwości, lecz ta nie nadaje się do wypowiedzenia, a tym bardziej spełnienia w przestrzeni publicznej.
- Jak ci pomóc, Cainie? Zdążyłeś się rozebrać, więc zakładam, że rześkość powietrza pozwala ci odetchnąć bardziej swobodnie, ale co z urozmaiceniem? - Nie spuszcza z niego wzroku, spojrzeniem osadzonym w głębi morskiej toni, jakby próbowała w ten sposób dosięgnąć głębi jego duszy i wydrzeć zeń każdą skrywaną myśl. - Jakiego zabawiania sobie życzysz? Opowiedzieć ci wierszyk, zaśpiewać piosenkę? A może wręcz przeciwnie? Mówisz, że nawykłeś do tego, że inni tańczą tak, jak im zagrasz, więc może to ty w ramach odmiany zabawisz mnie? - rzuca tonem niezobowiązującej pogawędki, a biel zębów błyszczy spomiędzy karminowych warg. Drobne palce zgarniają fragment materiału sukni i jej brzeg unosi się z wolna, odsłaniając połowę łydki. Tę okala cienka czarna pończocha z mocniejszym szwem ciągnącym się na tyle nogi.
To wtedy wśród delikatnego szumu kołyszących się na lekkim wietrze liści żywopłotu zmieszanego z dochodzącą z pałacu melodią, dołącza miarowy tętent. Charlotte bierze głębszy oddech i zatrzymuje go na moment w piersi, zauważając, że pulsowanie zgrywa się wyczuwalnym pod skórą rytmem serca. To tylko dziwne, mylne wrażenie, czy rzeczywiście przyspiesza ono swe bicie z każdą przeciągającą się chwilą doświadczanego dotyku kładącej się na skórze dłoni?

| Efekt labiryntu: k8
charlotte williamson
Wiek : 23
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : studentka demonologii, asystentka w kancelarii Verity
Apollonie Laffite
ILUZJI : 2
NATURY : 1
POWSTANIA : 1
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 181
CHARYZMA : 18
SPRAWNOŚĆ : 11
WIEDZA : 20
TALENTY : 8
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2364-apollonie-r-laffite
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2386-apollonie-laffite
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2378-poczta-apollonie-laffite
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f256-ailes-de-verre
BANK : https://www.dieacnocte.com/
ILUZJI : 2
NATURY : 1
POWSTANIA : 1
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 181
CHARYZMA : 18
SPRAWNOŚĆ : 11
WIEDZA : 20
TALENTY : 8
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2364-apollonie-r-laffite
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2386-apollonie-laffite
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2378-poczta-apollonie-laffite
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f256-ailes-de-verre
BANK : https://www.dieacnocte.com/
| dla Hirama

Miał, w istocie, wystarczająco dużo zalet, aby mógł ją na co dzień zaskakiwać aż po kraniec ich wspólnych dni. Nawet gdy milczała, pozwalając palcom wędrować po naciągniętej od małej stopy skórze brzucha, to w głębi serca wyliczała niezliczone konstelacje wszystkich cech, które jeden mały gest wynosił na piedestał. Ponoć zawsze, gdy rodzą się dzieci, małżeństwa odsuwają się od siebie — taką prawdę sprzedałaby jej każda kobieta, która w jej otoczeniu, odchowała swoją gromadkę małych brzdąców — ale w ich przypadku, to nie w dzieciach upatrywała powód rozłąki, która teraz wydawała się nie mieć znaczenia. Powód ten miał jednak wrócić do nich jak bumerang, boleśnie i z impetem, tym bardziej, im bardziej próbowali go unikać, w nieświadomości oddając się rytuałom sennych jaw pośród labiryntu.
Wiedziałam... — i on wiedział, że pragnęła trójki dzieci. Od zawsze, odkąd rozmowy o wspólnym życiu zakotwiczyły się na dobre, on chciał dwójki — syna i córki, zaś ona trójki — najlepiej trzech chłopców, ale Gwen wytoczyła najsilniejszy kaliber w stronę matczynej miłości, niwelując to pragnienie do pragnienia — po prostu — trójki dzieci. To marzenie miało spocząć na niczym, kiedy małżeńskie kłótnie uniemożliwiły jej utrzymanie kolejnej ciąży.
W to chciała wierzyć. W to, że problem był w nich, nie w niej.
Zamilkła więc, starając się odnaleźć sama w sobie słowa, którymi najcelniej mogłaby męża opisać. W tym konkretnym, bądź co bądź, podjudzonym atmosferą momencie, nie klęła wniebogłosy nad irracjonalnością działań czy koniecznością przekalkulowania najmniejszej decyzji. Nie wywracała oczami nad perfekcjonizmem, niezdrowym momentami zapałem do rywalizacji i przekonaniem o nieomylności. Nie przypominała — bo pamiętać miała zawsze — o obawach, które tkwiły wewnątrz kobiecego umysłu za każdym razem, kiedy w obrębie męskiej skóry zawitała choćby jedna nuta kobiecych, obcych perfum. Nie przypominała sobie także o każdym najmniejszym włosie na koszuli, spojrzeniach, późnych powrotach. O wściekłości na męskiej twarzy, gdy krzyczał, że to właśnie tu powinna być. Ale gdzie?
W domu, który, choć był jej i zbudowany jak tylko by zapragnęła, to niósł piętno bogactwa, do jakiego ona pragnęła dość ciężką pracą? W domu, w którym czuła, że się dusi, spełniając normy, jakie narzucił jej świat? W domu, w którym czekał na nią mąż kosztujący innych ciał niczym serów degustacyjnych w pieprzonej deski, którą zakupili na wspólnych wakacjach?
Ale jak wiele do zmiany — dopowiedziała, przytakując ówcześnie na pytanie, które wydawało się wprost naturalne. Poznawała, a melodia wgryzała się w uszy kobiety, pieszcząc zmysły w akompaniamencie zachłannie wędrujących do ciepła męskiego ciała dłoni. Czy potrafił być tylko z nią, ofiarując wierność, którą sobie obiecali? Czy potrafił w ogóle wytłumaczyć, dlaczego jej to robił? Na ile, tak naprawdę, potrafiła mu wybaczyć? Wiedziała, że kruchy obraz ideału rozsypie się momentalnie i legnie w gruzach, kiedy tylko przyrówna się do wszystkich kobiet, jakie miały do niego dostęp. Kompleksy, które tym bardziej zyskiwała wracając do Stanów, rozbić mogły na czynniki pierwsze każdy najmniejszy fragment kobiecego jestestwa, choć jednocześnie była święcie przekonana, że nie był w stanie znaleźć lepszej kobiety niż ona.
Upiła miast słów kolejny łyk alkoholu, stojąc teraz przodem do mężczyzny. Łagodne palce fortepianu masowały opuszkami perfekcji kolejne fragmenty kobiecej skóry, rozluźniając ją wprost w męskie ramiona. Głowa kołysała się nieznaczenie, by wreszcie opaść czołem na ramię Hiriama, kosztując całą sobą idącą z tego przyjemność tkwiącą w bezpieczeństwie. Pozostał im tylko szept, który pozostał na kobiecych wargach.
Jak wiele rzeczy, których nie potrafię wybaczyć.
Apollonie Laffite
Wiek : 32
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Salem
Zawód : mentor młodych muzyków, szara eminencja Galerii L'Orfevre
Hiram Laffite
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 20
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 172
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 6
WIEDZA : 3
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2203-hiram-laffite#29359
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2269-hiram-laffite#31037
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2270-poczta-hirama-laffite-a#31038
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f256-ailes-de-verre
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2271-rachunek-bankowy-hiram-laffite#31039
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 20
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 172
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 6
WIEDZA : 3
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2203-hiram-laffite#29359
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2269-hiram-laffite#31037
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2270-poczta-hirama-laffite-a#31038
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f256-ailes-de-verre
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2271-rachunek-bankowy-hiram-laffite#31039
Nie przerywał milczenia, które zapadło; trwał w nim cierpliwie, równie cierpliwie obejmował spojrzeniem jej pochłoniętą przez zadumę twarz, gdy w końcu otworzył oczy, by upewnić się, że zniknęła z zasięgu wzroku, choć nadal przecież była wtulona w jego ramię, nadal czuł jej zapach i bijące od niej ciepło.
Pozwalając jej trwać w sidłach refleksji, wsłuchiwał się w ciche akordy muzyki klasycznej. Sam myślami błądził poza ogród, zagubiony w czasie i przestrzeni, w tym co było i nie wróci, w tym, co sam skazał na zapomnienie. W tej wędrówce pomagał alkoholu, które skutecznie rozgościł się w naczyniach krwionośnych, wyswabadzając mięsnie z sztywnych objęć napięcia.
Prześlizgnął spojrzeniem po jej skąpanej w blasku księżyca sylwetce, która wydawała się piękniejsze niż kiedykolwiek wcześniej; nawet gdy w noc wyszeptała jego imię, a zwiewny cienki materiał satynowego szlafroka spłynął z jej ramion, zanim jeszcze zamknęły się za nimi drzwi sypialni. Czuł się jak wtedy, nad jeziorem, gdy po raz pierwszy smakował jej warg, skóry; pierwszy raz spijał słodycz westchnień z jej ust; gdy pierwszy raz pod palcami szkicował mapę jej ciała; gdy kotara nocy zasłoniła wszystkie niedoskonałości; gdy rozbłysk błyskawic zagłuszał jęki.
Miała racje - miał wszystko, co najlepsze, w tym ją, zwłaszcza ją. Dziesięć lat małżeństwa, a pożądanie, które wypaliło w nich żar ciepło, nie zgasło. Tylko czasem, gdy była daleko, w Europie, stygło, tylko na moment, jednak rozpalała go na nowo - jak teraz, gdy każdą myśl koncertował wokół niej.
Nadal milcząc, obserwował jak zlizała opuszkiem języka posmak alkoholu z górnej wargi, jak zaczesała zabłąkany kosmyk włosów za ucho, jak wygięła usta w lekkim grymasie; tej czynności towarzyszył łagodny uśmiech, który niepostrzeżenie wślizgnął się na usta i swoim ciepłem dosięgnął również zwykle pozornie obojętnej na otoczenie platformy spojrzenia. Zdjął z twarzy maskę obłudnego niewzruszenia, pozwalając sobie na chwile słabości; pozwalając, by w rysy twarzy wtopiły się zwykle kolekcjonowanie w motylich trzewiach emocje, które przechowywał głęboko w sobie. Były rezerwowane tylko dla niej; tylko ona miała prawa do jego słabości; tylko ona miała dostęp do jego emocji; tylko ona mogła je nazwać, oswoić; tylko ty, kochanie, żadna inna kobieta, tylko ty.
Kiedy stanęła tuż obok, wyjął spomiędzy jej palców kieliszek. Ostatni łyk alkoholu z rozmysłem wylądował w przełyku, zanim skazał go na samotność zimnego kamienia.
Poudawajmy, kochanie, że dzisiaj wybaczanie nie znajduje się na liście naszych potrzeb. Poudawajmy, że sumienie mam czyste, a ciebie nie podgryza świadomość mojej niewierności. Poudawajmy, że tu, w otoczeniu żywopłotu, jesteśmy odcięci od rzeczywistości, która próbuje się przedostać do przestrzeni naszych umysłów. Poudawajmy, że troski, które pozostawialiśmy za drzwiami Ailes de verre, nas nie dotyczą. Poudawajmy, że negatywne emocje nie istnieją.  
- Mało kto to potrafi - mruknął cicho w jej ucho, zaciągając się intensywnym zapachem jej skóry; dłoń powędrowała pod materiał sukienki, błądził palcami po łagodnej powierzchni jej pleców. - Więc skupmy sie dzisiaj na tym, co potrafimy.
A przecież, poza grą pozorów, potrafimy, w swoich objęciach, zapominać o każdym problemie, nawet tym, co dyszy nieprzyjemnym chłodem w kark. Nie psujmy miłej atmosfery. Pozwólmy jej trwać chwile dłużej, kochanie. Najlepiej aż do nadejścia świtu.
Hiram Laffite
Wiek : 34
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Salem
Zawód : STARSZY SPECJALISTA KOMITETU DS. BEZPIECZEŃSTWA MAGICZNEGO
Apollonie Laffite
ILUZJI : 2
NATURY : 1
POWSTANIA : 1
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 181
CHARYZMA : 18
SPRAWNOŚĆ : 11
WIEDZA : 20
TALENTY : 8
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2364-apollonie-r-laffite
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2386-apollonie-laffite
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2378-poczta-apollonie-laffite
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f256-ailes-de-verre
BANK : https://www.dieacnocte.com/
ILUZJI : 2
NATURY : 1
POWSTANIA : 1
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 181
CHARYZMA : 18
SPRAWNOŚĆ : 11
WIEDZA : 20
TALENTY : 8
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2364-apollonie-r-laffite
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2386-apollonie-laffite
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2378-poczta-apollonie-laffite
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f256-ailes-de-verre
BANK : https://www.dieacnocte.com/
Nie oczekiwała innej odpowiedzi, gdy w bliskości współdzielenia życia, niejednokrotnie wskazywał jej drogę ku zapomnieniu — na pozór odbierał ciężar z kobiecych ramion, w istocie jednak był największym dociążeniem. Domniemania ją zabijały, kiedyś wyjazdy były powodem, teraz były ucieczką — nie chciała wiedzieć, domyślać się, czuć podejrzeń wdzierających się pod skórę. Uciekała od tego, nieświadoma w tej chwili bliskości, że nie będzie już mogła tego ciągnąć. A mimo to, niczym po nici Ariadny, podążała za nurtami wspomnień i oddawała się im, raniąc coraz silniej, wbijając sobie w nóż usilnie — samodzielnie; to on miał go jednak odkręcić w jej ciele, niszcząc struktury w pełnej destrukcji. To samo działo się z ich małżeństwem, które z każdym oddechem traciło siły i nabierało głębokiej pustki, której nie byli w stanie powstrzymać.
Bolało ją, coraz silniej, ale nie teraz.
Boleć bolało wczoraj, boleć miało jutro.
Chciałbyś mi pokazać, co potrafisz? — Zdobyła się na uśmiech, zdobyła się na delikatne otoczenie rękoma materiału koszuli, smakując przyjemności w obecności mężczyzny, który ciepłem otaczał jej sylwetkę. Zatańczyć, oddać się pocałunkom i dysputom; przegadać całą noc, w objęciach bliskości i kradzionych momentów, które nie stanowiły codzienności, odkąd wybrała siebie. Czy powinna winić go za wybór jego własnych potrzeb?
Nie teraz Lonnie, spójrz na niego.
Był idealny, z każdą wadą tym lepszy, bo autentyczniejszy — taki jej, taki, jakiego wybrała niegdyś i wybierała co rusz, porzucając chłód rodzinnych ścian, aby wybrać to, czego on chciał. W ich domu stanowiła ciepło, była o tym absolutnie świadoma, widząc, jak jego twarz zmienia się diametralnie w jej obecności, nie zaś chwilowych pobytach.
Muzyka współgrała z całym otoczeniem, współgrała z nimi — z tym, kim byli, nim stali się teraz wersją siebie, w której nie było miejsca na współgranie. Winni się zatrzymać; nie po to przecież stworzyli rodzinę.
Zatańczmy —  zawyrokowała, wręcz mrucząc w połowie stłumionym głosem. Odchodziło od niej poczucie koniecznego spięcia, które pozorowało współgranie w towarzystwie; teraz współgranie było prawdziwe, namacalne, tylko dla nich.
Zaaatańczmy — ponowiła, dłonie przesuwając na męską szyję, gdzie łagodnie zawiesiła przedramiona, palce wplatając w jego włosy. Blond kosmyki przeplatały się pośród palcami, które niegdyś wygyrwały dla niego tę melodię. Teraz miały wygrywać bliskość, ciepło, tęsknotę, którą współdzielili, a która ujawniła się w momencie, w którym wreszcie mogli o niej zapomnieć. Miłość się tliła, tym mocniej, im bardziej myślała o pozostawieniu go, wybraniu własnych uczuć ponad to, co do tego momentu uzyskali. Piękno uczucia nie było tak kuszące jak wybory, jakie niegdyś podjęła. Ponoć, tak mogłaby oficjalnie powiedzieć, gdy teraz już był obok, a ona mogła wreszcie poczuć się bezpiecznie — ale czy była szczęśliwa, gdy naprawdę nie było go obok? Czy doprawdy wybrałaby wtedy siebie? Czy teraz była gotowa nw powrót obejść, jeśli był obok?
Apollonie Laffite
Wiek : 32
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Salem
Zawód : mentor młodych muzyków, szara eminencja Galerii L'Orfevre
Hiram Laffite
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 20
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 172
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 6
WIEDZA : 3
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2203-hiram-laffite#29359
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2269-hiram-laffite#31037
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2270-poczta-hirama-laffite-a#31038
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f256-ailes-de-verre
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2271-rachunek-bankowy-hiram-laffite#31039
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 20
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 172
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 6
WIEDZA : 3
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2203-hiram-laffite#29359
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2269-hiram-laffite#31037
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2270-poczta-hirama-laffite-a#31038
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f256-ailes-de-verre
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2271-rachunek-bankowy-hiram-laffite#31039
Rzadko pokazywał jej co potrafił, zwykle - na co było go stać; to dobry moment, by nadgonić stracony czas, ale czy w tak krótkim czasie da się nadrobić zaległości, kochanie?  
Jeden wieczór i dwa drinki to stanowczo mało. Nie wystarczający był sentyment ukryty w garści wspomnień; ulotnił się w obłoku kilku westchnień. Nie wystarczające były wszeptane w przestrzeń marzenia; rozwiał je wiatr rzeczywistość. Choć swoje pragnienie miał obecnie na wyciągniecie ręki - jej bliskość, dotyk jej skóry, ust, bijające od niej ciepło - gorzki posmak z przełyku nie zniknął; nie został zastąpiony ani słodyczą pocałunku, ani jej wyszeptanym imieniem.  
Kortyna opadła. Byli tu tylko oni. Parodia związku, imitacja małżeństwa. Iluzja uczuć, które kiedyś dzieli. Przyćmione światło lampionów rzucały na ich sylwetkę grę cieni, cienie ukrywały wszelkie rysy powstałe na utkanej z wyobrażeń tafli wyśnionego ideału.
Nie teraz, Hiram. Nie, gdy dotykasz jej skóry. Nie, gdy trwa wymiana spojrzeń, uśmiechów, drobnych gestów i czułości. Nigdy, gdy jest tuż obok.
- Musisz je odkryć, jak wszystkie talenty, które pokazałaś światu. - Wykrzywił usta w uśmiechu i pozwolił, by radość zajrzała także do jego spojrzenia.  Chciał zatracić się jej w bliskości. Zaznać odrobinę ciepła. Znaleźć upragnieni one ukojenie, które niegdyś sprawiało, że tętniąca pod sklepieniem czaszki gonitwa myśli, cichła, a oddech i bicie serca przyśpieszały. Przypomnieć sobie, kim dla niego była. Snem, marzeniem, portretem doskonałości. Tym, co jest, a nie tym, co było.
Myślisz, Lonnie, że nasze uczucia, tak jak my, się zestarzały, a okres ich ważności dawno minął?
Odgarnął zbłąkane kosmyki z jej czoła, by jeszcze raz, przez kolejne kilka sekund, spojrzeć jej prosto w oczy i dostrzec w nich swoje własne odbicie.
Muzyka nie ustawała, współgrała z otoczeniem, ale nie z nimi - im przypominała, jak wiele czasu minęło od ostatniego razu, kiedy byli szczęśliwi. Lonnie bezlitośnie go z tego rozliczyła.  Wyrok był jeden, brzmiał zatańczmy!.
- Chcesz mnie skompromitować? - pytanie przecięło cisze, zanim ugryzł się w język i pozwolił jej, chociaż przez ułamki sekund, zatracić się wybrzmiewającej w przestrzeni melodii, tworzącej nastrój błogiego spokoju - w podobnej harmonii znajdowały się jego myśli; tkwiły w uśpieniu; w stanie odrealnienia. Pierwszy raz od dawna nie słyszał ich oddającego się od ścian czaszki echa.
Dawno stracił poczucie rytmu. Jego palce nigdy nie układały się swobodnie na czarno-białych klawiszach fortepianu. "Przestrzeń" powtarzała mu Gladys, gdy wzrok błądził po pięciolinii, a on, z poczuciem rezygnacji, spełniał jej prośbę. "Słyszysz?", pytała wtedy, "Cisza!" okrzykowi  zazwyczaj towarzyszył śmiech. "I od razu lepiej grasz, jakby słoń na ucho ci nadepnął".
Na chwilę, choć na jedną chwile, Hiram, zapomnij gdzie jesteś i skup się na tym, z kim ją dzielisz.
Zatańczmy wzbiło się w powietrze, jak ptaki szukające swojego miejsca w świecie. Wiesz, kochanie, że mam dwie lewe nogi do tańca.
- Lonnie - mruknął jej imię w ucho. Zanim objął ją dłonią w tali, zdjął buty; nie chciał zmiażdżyć jej palców, gdy niefortunnie natrafi na nie stopą. - Zbudowałem ci okazje na zemsty, za wszystkie te razy, kiedy podeszwa mojego buta spotykała się z noskiem twoich szpilek - w tych słowa była lekkość, śmiech równie cichy, co szept; echo tego, co minęło; nadal, otoczona przez moje ramiona, czujesz się bezpiecznie?
Hiram Laffite
Wiek : 34
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Salem
Zawód : STARSZY SPECJALISTA KOMITETU DS. BEZPIECZEŃSTWA MAGICZNEGO