Kwiecista alejka Aleja w starym mieście urzeka swoim roślinnym baldachimem, tworząc niespotykaną harmonię z naturą. Nadzieję tętniącej zieleni stanowią zwisające gałęzie, z których opada bujna roślinność, tworząc swego rodzaju naturalny dach. Odcienie zieleni komponują z delikatnym niebem. Światło słoneczne przedostające się między liśćmi rzuca subtelne refleksy na brukowaną aleję. To miejsce emanuje spokojem, gdzie odcień naturalnego światła i świeżość roślin wędrujących w górę tworzą atmosferę, która skradnie serce każdego przechodnia, zapewniając chwilę spokoju w zgiełku miasta. To, co naprawdę wyróżnia tą alejkę, to fakt, że lokatorzy sami dbają o wyjątkowość i zieleń przestrzeni. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Penelope Bloodworth
ANATOMICZNA : 5
NATURY : 20
POWSTANIA : 4
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 164
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 19
TALENTY : 10
10.05.1985 Wieczór był wyjątkowo ciepły. Cieplejszy niż zwykle bywało o tej porze roku. Przemierzając uliczki rynku wodziła wzrokiem po otwartych miejscach spotkań, słyszała śmiechy i radość ludzi, którzy spędzali wolny czas wraz ze znajomymi. List od Blair był lekkim zaskoczeniem, ale nie omieszkała skorzystać z zaproszenia. Książki o florystyce jak najbardziej wpisywały się w jej zakres zainterssowań i chociaż zdołała posiąść już sporą wiedzę w tym zakresie, nigdy nie odmawiała poszerzania swoich horyzontów. Jak mówiło stare porzekadło: człowiek uczył się całe życie. Trzymała się tej zasady, ponieważ dzięki temu nie stawała się starą, zgrzybiałą matroną, która godzinami siedziała na ganku komentując życie innych. Jej własne było tak bogate ostatnio w wydarzenia, że nie miała czego zazdrościć młodym ludziom. Sięgając po książkę podaną jej przez Blair spojrzała na autora. Uniosła nieznacznie brwi na widok nazwiska. -Masz w swoim posiadaniu prawdziwą rzadkość. - Zwróciła się do kobiety rozpoczynając kartkowanie. -Bethany Carr jest znawczynią botaniki, ale wydała mało książek. Wolała prelekcje i wykłady, niż pisanie. Dostanie się zaś na jej spotkania graniczyło z cudem. - Kobieta ta podróżowała po całych Stanach większość swojego życia zbierając i gromadząc informacje o najróżniejszych roślinach. Opisywała nie tylko jak je hodować. Skupiała się przede wszystkim na ich wykorzystaniu w życiu codziennym. Uważała, że każda część składowa rośliny jest do użycia, tylko inni badacze są zbyt leniwi, aby być aż tak drobiazgowi w swojej pracy. -Dziękuję, to bardzo wartościowa pozycja. - Zamknęła książkę i uśmiechnęła się do Blair z wdzięcznością. Odczekała, aż tak zamknie antykwariat i wraz z czarownicą udała się na krótki spacer powrotny. Wydarzenia i spotkanie z Matką były wciąż żywe w pamięci Penelope. Słyszała jej głos, widziała jej twarz, złożyła obietnicę, za którą wiedziała, że zapłaci wysoką cenę. Podejrzewała, że straci wszystkich wokół siebie, którzy wpatrzeni w Lucyfera nie dostrzegali tego co im przekazywała Matka. Bardzo wysoka cena, która rosła coraz bardziej. Nie wątpiła, jedynie czasami nocami uroniła jedną łzę nad własnym losem. Blizna na szyi maskowana makijażem oraz wysokimi kołnierzami była niedostrzegalna dla innych. Kwiecistka alejka zaczynała nabierać braw. Pąki rozwijały się nieśmiało w kwiaty, które za jakiś czas miały stworzyć istny baldachim uginający się pod ich ciężarem. |Rzut na efekty po eventowe |
Wiek : 49
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Broken Alley
Zawód : Florystka
Stwórca
The member 'Penelope Bloodworth' has done the following action : Rzut kością 'k6' : 3 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Blair Scully
ILUZJI : 23
NATURY : 1
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 178
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
Wszystko działo się bardzo szybko od dwudziestego szóstego. Dni leciały i każdy niósł za sobą kolejny ogrom informacji. Czułam się przebodźcowana i domyślałam się, że nie tylko ja. Miałam wrażenie, że ja i Kowen z Matką jesteśmy na szachownicy. Przeciwko nam stali poplecznicy Lucyfera, ale nie miała być to zwykła partia. Kolejne figury miały być dodawane na planszę. Iustitia była jedną z nich, ale jak jednak przekonać kogoś, kto tylko cię obserwuje? Strata Zuge została przyćmiona przez przybycie matki, ale gdy emocje opadły, coraz bardziej czułam, że mi jej brakuje. Czy można wykraść jej duszę z piekła? Serce krajało mi się na samą myśl o jej losie. Była teraz z Lucyferem, miała być wiecznym więźniem. Uwolnimy ją, jak tylko zamkniemy Wrota Piekieł. Matka jej nie zostawi. - W takim razie cieszę się, że jej nie wyrzuciłam! - Zaśmiałam się, przesuwając metalową kratę, która miała uniemożliwić dostęp złodziejaszkom do antykwariatu. Słońce zdążyło już zajść, a rynek nie był już tak pełny, jak jeszcze moment wcześniej. - Nie lubię momentu, gdy książki trafiają na śmietnik, ale też nie mogę trzymać wiecznie każdego niechcianego woluminu na zapleczu. Florystyka jest raczej czymś, co mało interesuje ludzi w dzisiejszych czasach... - Westchnęłam ciężko na myśl o innych podręcznikach, które przez brak zainteresowania trafiały na śmietnik, bądź oddawałam je do miejscowej biblioteki. Schowałam klucz do torby i podeszłam bliżej Penelope. - Idzie Pani do Broken Alley, prawda? Akurat zabrałabym coś z domu rodzinnego, więc czeka nas wspólny spacer - Uśmiechnęłam się, a następnie postawiłam pierwsze kroki w kierunku wspomnianej dzielnicy. Mogłabym wziąć samochód, ale czułam, że spacer nam nie zaszkodzi. - Słyszałam od Lyry, co zrobił Pani Marwood... - Zaczęłam, przypominając sobie ten temat. - Uczył mnie w szkółce, trudno mi wyobrazić sobie, że był zdolny do czegoś takiego. - Westchnęłam teraz ciężko. - W zasadzie... jego lekcje były moimi ulubionymi. To on poniekąd zaszczepił we mnie zainteresowanie teorią magii... To powinna być dla nas dodatkowa motywacja, żeby głosić słowo Matki, żeby każdy z nich przejrzał na oczy. - Niektórzy byli po prostu zbyt mądrzy, żeby być zwykłym sługusem w tej niekończącej się batalii. - Chodźmy tędy, będzie szybciej. - Wskazałam głową na pustą alejkę i zaraz skręciłam w jej stronę. 1. Rzut na konsekwencje eventowe 2. Rzut na kość zmroku |
Wiek : 23
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : saint fall, stare miasto
Zawód : studentka, prowadzi antykwariat
Stwórca
The member 'Blair Scully' has done the following action : Rzut kością #1 'k6' : 1 -------------------------------- #2 '(S) Kość zmroków' : |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Penelope Bloodworth
ANATOMICZNA : 5
NATURY : 20
POWSTANIA : 4
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 164
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 19
TALENTY : 10
Penelope Bloodworth widziała w swoim życiu wiele łez, słyszała przekleństwa rzucane na los; wobec tego nie chciała przykładać ręki do kolejnych. Nie chciała otwartej wojny ani działań, które mogły narazić innych na śmierć. Droga Kowenu Nocy nie była drogą pożogi, o czym zaczęto zapominać. Młodzi buntowali się przeciwko Kręgowi, buntowali się przeciwko porządkowi świata - rozumiała z czego to wynika. Ona sama przecież też miała swój własny bunt, ale to był jej bunt, związany z jej życiem, nie zaś losem wielu innych, którzy nie mieli nawet świadomości, że zostaną wykorzystani. Przeciwko brutalizacji i bezmyślnej zemście była stanowczo przeciwna. Nie potrafiła też być aż tak radykalna jak inni. Z wiekiem wykształciła większą wyrozumiałość, co inni mogli uznać za słabość. Czy było jeszcze dla niej miejsce, czy jednak powinna odsunąć się w cień. -Zawsze istnieje szansa, że przechodzący obok śmietnika zainteresuje się tym co się w nim znajduje. - W taki sposób porzucone przedmioty zyskały nowe życie. Odczekała, aż Blair zamknie antykwariat, po czym udała się z dziewczyną w drogę powrotną. Na wspomnienie o Franku kiwnęła nieznacznie głową. -Wiedział co robi. Nie chciał zabić. - Choć odebrał jej wszystkie siły, choć zdawało się, że posłał ją na skraj wyczerpania. Zerknęła na Blair. -Nie jest złym człowiekiem. Wierzy w to co robi. Jednocześnie posiada ogromną wiedzę i nie należy go lekceważyć. - Był oddany swojej sprawie, tak jak one były oddane Matce. Ulice rozświetlały tylko latarnie, kwiecista alejka tętniła delikatnym, ledwo słyszalnym szumem przyrody. Pachniały wieczorne kwiaty, ich zapach unosił się w powietrzu, tworząc iluzję spokoju i bezpieczeństwa. Jednak ciszę przerywały odległe, młode głosy – śmiech, który niósł ze sobą nutę szyderstwa i drwiny. Zza węgła wyszła grupka czterech chłopaków, których twarze rozświetlały migoczące światła latarni. Ich cienie tańczyły na brukowanej ulicy, tworząc upiorne, nieregularne kształty. -Hej, piękna, dokąd to tak sama o tej porze?- zawołał jeden z nich, jego głos pełen ironii. Pozostali trzej zaczęli się śmiać, a ich śmiech rozbrzmiewał echem w cichej alejce. Przed nimi szła szybkim krokiem, ze spuszczoną głową dziewczyna. Jej skulona pozycja oraz sztywny chód świadczyły o tym, że stara się uciec. Penelope zwolniła sama kroku czując jak dłoń mimowolnie zaciska się w pięść. Zdawało się jej, że poznała głos jednego z chłopaków. -Hej, pytam cię! - naciskał kolejny z chłopaków, podchodząc bliżej. Jego twarz, oświetlona teraz w pełni, ukazywała złośliwy uśmiech, oczy błyszczące złym zamiarem. -Nie bój się, chcemy tylko pogadać. -Zostawcie mnie! - Dziewczyna zawołała drżącym głosem.W świetle latarni ich cienie wydawały się coraz bardziej groteskowe i przytłaczające. Kwiaty, które chwilę wcześniej wydawały się piękne i kojące, teraz zdawały się tylko dekoracją dla tej upiornej sceny. -Thomas Harris! - Zawołała Penelope, a chłopak zamarł w pół ruchu. |
Wiek : 49
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Broken Alley
Zawód : Florystka
Blair Scully
ILUZJI : 23
NATURY : 1
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 178
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
Pani Bloodworth aktualnie była jedną z najważniejszych osób w naszym ugrupowaniu. Nie chodzi tu jednak o jej wysoce rozwinięte umiejętności magiczne, bo jest to coś, co ciężką pracą można nadrobić. Miała ona coś, czego my, młodzi z Kowenu nie zdobędziemy w następnych dekadach. Chodzi o najprostsze doświadczenie życiowe. Wie, jak działa społeczeństwo, krąg, ludzie o wiele lepiej od nas. Wie, czego powinniśmy unikać, a czego szukać. Bałam się tylko, że przez nagłe odkrycie przyjaciół w przeciwnym ugrupowaniu może ją niepotrzebnie rozproszyć, dlatego nie mogłam do tego dopuścić. - Nie lekceważę Marwooda, ani nikogo od Lucyfera. Już nie. Ostatnio pochłonęła mnie pycha i ambicja... Nie pozwolę, żeby zbyt duża pewność siebie skazała mnie i Lilith na kolejną porażkę. - Westchnęłam ciężko, dzieląc się tym samym moimi odczuciami z Penelope. Wtedy też moją uwagę zwróciła Penelope, która zwróciła swoją uwagę na sytuację, którą najprawdopodobniej bym zignorowała. Sytuacja klasyczna w swojej obrzydliwości - kilku nastolatków napastuje Lilithwinną dziewczynę. Zmarszczyłam brwi w zażenowaniu, słysząc ich wręcz filmowe teksty, ale Pani Bloodworth zdecydowała się zareagować pierwsza. Chłopak słysząc swoją godność po prostu zamarł, jakby zdemaskowano go na karygodnym czynie. - Harris? Ten Harris? - Udawałam szok, gdy usłyszałam jego nazwisko. - Chłopak z tak dobrego domu molestuje dziewczynę w ciemnej uliczce? Harris? - Mówiłam głośno i wyraźnie, by wszyscy wokół słyszeli, do czego doszło, a właściwie miało dojść. Mimo że byliśmy teraz tutaj tylko my, to miałam nadzieję jednak, że po moich słowach ktoś zdecyduje się, czy to wyjrzeć przez okno z pobliskiej kamienicy, czy zajrzeć tutaj z głównej alejki. Wyszłam im teraz spokojnie naprzeciw. Luźno, bez większych spięć w mimice, czy wylewnych emocji. - Myślisz, że jesteś zabawny? Z tym swoim kompleksem małego chuja? - Nie mówiłam szybko, a wyraźnie i ostro, patrząc mu prosto w oczy, gdy podeszłam do niego na wyciągnięcie dłoni. Najchętniej bym mu przywaliła pięścią w szczękę, ale nie mogłam tego zrobić. Zaszkodziłabym nie tylko sobie takim działaniem, choć podbicie mu oka bardzo mnie korciło. - Chcecie pogadać? - Teraz wzrokiem przeskoczyłam wszystkie ich twarze. - To porozmawiajmy - Uniosłam teraz brew, czekając na ich reakcję. |
Wiek : 23
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : saint fall, stare miasto
Zawód : studentka, prowadzi antykwariat
Penelope Bloodworth
ANATOMICZNA : 5
NATURY : 20
POWSTANIA : 4
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 164
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 19
TALENTY : 10
Dziewczyna poczuła ulgę widząc przed sobą dwie kobiety, które uznały, że przyjdą jej z pomocą. Czego nie można było powiedzieć o jej oprawcach, którzy podobnie jak Harris zamarli i zaczęli spoglądać na siebie wykonując krok do tyłu. Cała odwaga nagle z nich zeszła, nerwowy wzrok zdradzał, że przyłapani wiedzieli, że czynią źle, ale mimo to zdecydowali się na takie zachowanie. Rozmowa została przerwana przez działania, które mogły doprowadzić do tragedii. Chłopaka rozpoznała od razu, przychodził z matką do kwiaciarni, choć spojrzenie miał butne nie zdawał się jej typem osoby, która znęca się nad innymi. Nawet po przeżyciu swoich lat, nadal się uczyła, nadal ludzie potrafili ją zaskakiwać, tym samym przypominając jej, że miała przewagę lat, ale świat wciąż pędził do przodu. Słysząc słowa Blair odruchowo spojrzała w stronę okien, wydawało się jej, że w niektórych firanki się poruszyły, a to oznaczało, że mieszkańcy mogli przysłuchiwać się całej scenie. Panna Bloodworth podeszła do młodej dziewczyny i objęła ją ramieniem, ta się wzdrygnęła i zapewniła, że nic jej nie jest, lecz kobieta dostrzegła w dużych oczach wdzięczność. -Czy coś się stało, Thomas? - Zapytała Penelope, trochę zniesmaczona bezpośredniością Blair, ale być może to mogło zadziałać, choć równie dobrze chłopak mógł zareagować agresją na taką zaczepkę. -Nie spodziewałam się, że taki kulturalny, młody mężczyzna może w ten sposób odzywać się do drugiego człowieka. - Zwróciła uwagę, na co koledzy Harrisa prychnęli pod nosem w cichej pogardzie dla padających słów. Starali się ukryć własne zmieszanie pod maską bezczelności. -Was też to dotyczy. Jack, twoja matka jutro ma odebrać ode mnie bukiet, prawda? Carol, a czy przypadkiem twoja siostra nie chciała bukietu herbacianych róż? - Pytała kolejno chłopaków, tym samym uświadamiając im, że nie są anonimowi i zostali rozpoznani pomimo ciemności jaka panowała w alejce. Dawała im szansę na refleksję nad swoim zachowaniem, na to, aby pomyśleli nim zrobią znów coś głupiego. -Idziemy chłopaki, ktoś tu dawno z chłopem nie był i się teraz wyżywa. - Warknął Harris, który uznał, że nie odda pola bez walki i zaczął się wycofywał w stronę, z której przyszli za dziewczyną. |
Wiek : 49
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Broken Alley
Zawód : Florystka
Blair Scully
ILUZJI : 23
NATURY : 1
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 178
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
Na pierwszy rzut oka wydawałam się spokojna. Była to prawda, ale ta cecha wcale nie wykluczała mojej impulsywności. Wystarczyła mała iskierka, żebym zrobiła się cała czerwona, a żyła na skroni uwidaczniała się pod wpływem zwiększonego ciśnienie. Taka postawa mogła zastraszać, ale obawiałam się, że kiedyś narobić będę mogła sobie nią kłopotów. Agresja przecież rodzi agresję, a to, że jestem kobietą, nie znaczy przecież, że nie trafię na jakiegoś psychola, który pod wpływem emocji może zrobić mi krzywdę... a raczej spróbować, bo nie jestem łatwym orzechem do zgryzienia. Penelope użyła jednak w tym przypadku innej sztuki - swoich wpływów. Jako florystka w rodowym zakładzie pogrzebowym miała kontakt z wieloma czarownikami. Każdy przecież kiedyś umiera, więc wtedy też nadchodzi czas, że rodzina musi skorzystać z usług Bloodworth'ów, a w świecie Kręgu, gdzie liczy się każdy detal, trzeba przecież zadbać o ładny bukiet, a skąd wziąć lepszy, niż z "Czarnej Dalii"..? - Małe dupki... - Syknęłam pod nosem w odpowiedzi na obelgę skierowaną do Penelope. Była ona niezamężna, co dziwne jest w realiach Kręgu, ale nigdy nie interesowałam się, dlaczego tak się stało. Nawet jeśli, to w szczególności oni nie mieli prawa jej oceniać przez pryzmat istnienia w jej życiu mężczyzny, bo kobieta sama w sobie jest tworem idealnym, uniezależnionym w swoim życiu od płci brzydkiej - dokładnie tak jak Lilith od Lucyfera. - Znasz ich? - Rzuciłam teraz z lekka zmartwione spojrzenie w stronę napastowanej dziewczyny. Z ich wcześniejszej jednostronnej rozmowy można było uznać, że raczej się nie znali, ale kto wie? Jeżeli jest to jakieś schematyczne prześladowanie, to ja i Penelope mogłyśmy pogorszyć sprawę. Wiedziałam to poniekąd z doświadczenia, choć nigdy nie byłam ofiarą w takiej relacji... |
Wiek : 23
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : saint fall, stare miasto
Zawód : studentka, prowadzi antykwariat