Marvin Godfrey
WARIACYJNA : 13
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 198
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 2
TALENTY : 19
First topic message reminder : Taka ładna dziewczyna — trochę gorąca głowa z niej, ale kto nie ma wad? Taka miła, a Marvin tak długo zwlekał z oddzwonieniem na numer, który spisał z ręki od razu po powrocie do domu z wyraźnym, choć niepewnym dopiskiem Sara? Sienna? Sally? Książeczka adresowa Marvina Godfreya podobnie jak sam jej właściciel — zniesie wiele absurdów. Oby to było któreś z tych imion, bo na śmierć zapomniał, wyleciało mu z głowy. Na swoje usprawiedliwienie ma tylko fakt, że gdy mu się przedstawiała, jeszcze lewitował z nogami w górze. No dobra. Wybranie numeru telefonu, kilka krótkich sygnałów, i— — Cześć, tu Marvin, pamiętasz? Ten latający po Deadberry. Dotarłaś bezpiecznie do domu po tamtym...? — Rozsiadł się wygodnie na kanapie, piwo otworzył. Ma pewne niejasne przeczucie, że ta rozmowa może chwilę potrwać. |
Wiek : 34
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : Złota rączka
Sierra Ignacio
POWSTANIA : 14
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 169
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 9
TALENTY : 21
Był szczery. Szczery i miły, a ja zachichotałam do słuchawki, kręcąc kabel na palcu. — Jesteś taki zabawny — zwykle nie lubiłam takich mężczyzn, ale zwykle to pojęcie względne. Prawda? Zresztą zaraz potem musiałam powstrzymać przewrócenie oczami. Prawie mnie przechytrzył. Przygryzłam język, który resztą resztką uczciwości twierdził, że Marvin ma rację. Milczałam przez chwilę, przyglądając się temu, co na dnie filiżanki. Fusy nigdy się nie myliły — naszyjnik zawsze oznaczał drogi podarunek, a on zaczął tak materialnie. Oczywiście, że chodziło mi o pieniądze. Musiałam sobie jakoś radzić... — Ty głuptasie... — roześmiałam się i westchnęłam. — Przecież mi nie chodzi o pieniądze... Czemu to mężczyznom zawsze chodzi o pieniądze? — westchnęłam ciężko. — Zaproś mnie na kolację. |
Wiek : 25
Odmienność : Medium
Miejsce zamieszkania : stare miasto, Saint Fall
Zawód : medium, wróżbitka za dolara
Marvin Godfrey
WARIACYJNA : 13
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 198
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 2
TALENTY : 19
Szczery, zabawy i miły Marvin był też z jakiegoś powodu lepem na kobiety, co jego szczerość, zabawność i uprzejmość lubiły wyssać do cna i wystawić na próbę. Może i byłby się Marvin spodziewał, że tak samo może być i tym razem, ale najtwardsze charaktery urabiają się powoli, a Marvin był szczególnie zatwardziały w swoich zwyczajach. Być może jednak powinien zacząć uczyć się asertywności… Ty głuptasie po drugiej stronie słuchawki poskutkowało zmarszczeniem nosa. Możliwe, że właśnie to powtarzała któraś z jego byłych dziewczyn — pewnie ta sama, co po ty głuptasie niezwykle często lubiła dodawać to tylko kolega. Tylko ciągu dalszego Godfrey nie przewidział. I chwilę zawieszenia po drugiej stronie słuchawki zajęło mu zrozumienie sensu dopiero usłyszanych słów. Chwili potrzebował również na krótki namysł. Czy ta dziewczyna jest w ogóle pełnoletnia? — Jakie jedzenie lubisz? — Teraz zestaw pytań powinien paść i z drugiej strony, a kolejne powinno zabrzmieć — i co z moją wróżbą? Zobaczyłaś tam moją śmierć i wolisz mi to powiedzieć prosto w twarz? Uśmiechnął się. Przecież jest zabawny. |
Wiek : 34
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : Złota rączka
Sierra Ignacio
POWSTANIA : 14
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 169
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 9
TALENTY : 21
Darmowe, Marvin. Lubię darmowe jedzenie, najlepiej ciepłe i najlepiej niezatrute, ale co do tego ostatniego mam wątpliwości. Trucizna przelewała się przecież przez to miasto z samego faktu istnienia. Westchnęłam więc ciężej, ale na pewno (chyba, być może, prawdopodobnie) nie w ten zły i zirytowany sposób. — Coś wymyślisz. Lubię na ostro — roześmiałam się. Zależało mu na wróżbie. Dobrze. Takie momenty uzależniają klienta od wróżbity, przecież to stara prawda. Nikt nie wątpił (nikt, kto miał odrobinę zdrowego rozsądku) we wróżby, ale przecież wszystko zależało ode mnie. Jak ją zinterpretuje? — Naszyjnik. Wiesz, co to znaczy? Dostaniesz coś bardzo cennego. Gdybym cię nie znała, powiedziałabym, że chodzi o drogi prezent, ale ty nie chcesz pieniędzy, Marvinie. Nie one są dla ciebie najważniejsze. Otrzymasz cenny dar od losu, coś, czego odmowa skutkuje problemami. Powinieneś go przyjąć i nie patrzeć na konsekwencje, powinieneś wyciągnąć po niego ręce — może mowa o nowym ślimaku? — Nawet jeśli będzie się wydawał niepotrzebny. Nawet jeśli nie będziesz mógł go zmacać. W sensie — nie będzie namacalny — gdybym stała z nim twarzą w twarz, bez trudu zamrugałabym na tyle mocno, by domyślił się, że największym podarunkiem jest obcowanie ze mną. — Domyślasz się, co to może być? |
Wiek : 25
Odmienność : Medium
Miejsce zamieszkania : stare miasto, Saint Fall
Zawód : medium, wróżbitka za dolara
Marvin Godfrey
WARIACYJNA : 13
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 198
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 2
TALENTY : 19
Może i miałby nawet gdzieś tę wróżbę, powinien mieć ją gdzieś, przecież to tylko kolejna interpretacja, jak zwykł mawiać wuj Brandon, kiedy po kilku głębszych język mu się rozwiązywał i gimnastyka narządu pozwalała na niespotykanie elokwentną — i zarazem niespotykanie bełkotliwą — tyradę na temat stanu współczesnego świata. Ale ta rozmowa całkiem Marvina bawiła. — Mogłem się tego domyślić — i nie miał tu bynajmniej na myśli jej temperamentu, a ich ostatnią przygodę w Deadberry i parę buchającą z uszu koleżanki Sierry. Bo oto właśnie w głowie Marvina awansowała z obcej dziewczyny na koleżankę. — Pre– prezent? — Głos wybrzmiał zdziwieniem, bo Marvin prezenty dostawał nieczęsto, tym bardziej takie bez okazji. A do urodzin jeszcze ponad miesiąc… — Może… — zamyślił się przez chwilę — taka wróżba to ma jakiś termin ważności? Bo to może być parę rzeczy — kompletnie bezrozumny Marvin nie chwyta aluzji. Ale kolację… Kolację i tak zaproponuje. — Jeśli twój chłopak nie ma nic przeciwko… — Godfrey jest dżentelmenem i nie będzie robił niczego za plecami jakiegoś — zapewne miłego — faceta, więc… — …to kolację zjem. Eaglestone restaurant, czasami tam jadam. Dobrze mają i dużo, a jak poprosisz to znajdą coś i na ostro — szeroki uśmiech wybrzmiał nawet w słuchawce. Koleżanki przecież nie zabierze na coś na wynos. Na wynos i w parku jada z przyjaciółkami. |
Wiek : 34
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : Złota rączka
Sierra Ignacio
POWSTANIA : 14
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 169
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 9
TALENTY : 21
Spokojnie oddychałam, gdy on się jąkał. Uwielbiałam to. Uwielbiałam słuchać i widzieć (no nie w tym przypadku) jak wróżba dociera, jak człowiek zaczyna orientować się w swoim położeniu. Jak myśli o przyszłości, jak próbuje porównać ją z przeszłością. Jak zastanawia się, czy życie mu miłe (zwykle nie). — Nie... Najczęściej nie ma, ale nauczyłam się czytać z fusów z pomocą tego, jak ostry jest obraz. W twoim przypadku — nawet nie spojrzałam na filiżankę — 30-35 dni. Poczekaj, policzę ziarenka — podmuchałam na wyschnięty już lakier, z powrotem odkręcając jego fiolkę. Intensywny zapach rozniósł się po kuchni. — Tak, może 40 dni, ale nie więcej. Musisz wypatrywać tych prezentów. Zjawi się, zobaczysz. Ktoś da ci coś tak ważnego, że będziesz wiedział, że to to w momencie, w którym to dostaniesz. To może być, no wiesz, samochód... Albo książka... Albo dobra rada. Po prostu przyjmij ją. Nie stracisz na tym — w końcu prezent był drogi, a interpretacje tego słowa różne. Podniosłam stopę wyżej na krzesło, może słyszał szum, może słyszał ciszę, która odpowiedziała mu, gdy wspomniał o chłopaku. — To tylko przyjacielska kolacja, prawda? Tym razem ty nie odlecisz na mój widok, a ja nie będę płonąć. Eaglestone Restaurant. Dobrze. Za miesiąc o tej samej porze. Ty stawiasz. Pa! Nie czekałam, aż odpowie, odkładając słuchawkę, bo zbyt bawiła mnie wizja randki za równo (policzyć dni w kalendarzu, czemu one miały różne wartości?) 26 dni (7 dni razy 4 tygodnie, proste). |
Wiek : 25
Odmienność : Medium
Miejsce zamieszkania : stare miasto, Saint Fall
Zawód : medium, wróżbitka za dolara
Marvin Godfrey
WARIACYJNA : 13
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 198
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 2
TALENTY : 19
Ostrość obrazu przypomniała Marvinowi o tym, o czym zapomniał, a jest tym stary telewizor Stanleya, któremu miał się wczoraj przyjrzeć — zrób to, chłopcze, przy okazji — bo starego niepokoił fakt, że jakość obrazu pogorszyła się względem tej sprzed miesiąca i tylko klnie na swoją starą, kiedy ta go napomina, że to nie telewizor, baranie, tylko katarakta. Ale staremu nie przemówi sama, to kazała odbiornik zabrać Godfreyowi i nie oddawać, dopóki Stan nie wróci od lekarza z receptą. — Dziwne to wróżenie — przypomina pracę montera kablówki — zamyślił się z ostrożną intencją nie podeptania cudzych kompetencji — ale czterdzieści dni, to by się zgadzało. Przyjmę, przyjmę — obrócił pustą butelką w palcach i rozmarzył się o kolejnym piwie, które czeka na niego w lodówce. Nawet nie o kolacji, która go czeka, a o rzeczach przyziemnych, bliższych i zarezerwowanych tylko dla Marvina Godfreya. W przeciwieństwie do dziewczyny po drugiej stronie kabla. — No przyjacielska, ale— Halo? — Po drugiej stronie dosłyszał już tylko urywany sygnał zakończonego połączenia. Dziwne te wróżbitki — przeszło mu przez myśl. I poszedł po to drugie piwo. A później po telewizor. Wygląda na to, że rzeczywiście jest umówiony. /zt x2 |
Wiek : 34
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : Złota rączka