Witaj,
Romola Lanzo
ILUZJI : 11
ODPYCHANIA : 4
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 13
PŻ : 169
CHARYZMA : 12
SPRAWNOŚĆ : 13
WIEDZA : 2
TALENTY : 15
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1593-romola-lanzo#19399
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2467-romola-lanzo#37764
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2466-a-jak-mi-umrze-jedna-ozenie-sie-z-druga#37763
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2465-poczta-romoli-lanzo#37762
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/
ILUZJI : 11
ODPYCHANIA : 4
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 13
PŻ : 169
CHARYZMA : 12
SPRAWNOŚĆ : 13
WIEDZA : 2
TALENTY : 15
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1593-romola-lanzo#19399
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2467-romola-lanzo#37764
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2466-a-jak-mi-umrze-jedna-ozenie-sie-z-druga#37763
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2465-poczta-romoli-lanzo#37762
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/

Romola Lanzo

fc. Sabrina Claudio





 
nazwisko matki Katz
data urodzenia 06.01.1951
miejsce zamieszkania St. Fall
zawód Obibok/grajek uliczny/złapie się wszystkiego
status majątkowy Biedna
stan cywilny Panna
wzrost 170cm
waga 60kg
kolor oczu Brąz
kolor włosów Czarne
odmienność Syrena
umiejętność -
stan zdrowia Zdrowa jak ryba
znaki szczególne znamię we wnętrzu prawej dłoni w kształcie rombu


magia natury: 0 (I)
magia iluzji: 11 (II)
magia powstania: 0 (I)
magia odpychania: 4 (I)
magia anatomiczna: 0 (I)
magia wariacyjna: 5 (II)
siła woli: 13 (II)
zatrucie magiczne: 2

sprawność: 13
Gibkość: II(6)
Pływanie: II(6)
Szybkość: I(1)
charyzma: 12 (+2)
Kłamstwo: II (6)
Perswazja: II (6)
wiedza: 2
Sztuka: I(1)
Botanika: I(1)

talenty: 15
Percepcja: I (1)
Prawo jazdy: II (6)
Sztuka (gra na banjo): I (1)
Sztuka (śpiew): I (1)
Zręczność dłoni: II (6)
reszta: -



rozpoznawalność I (anonim)
elementary school najpierw Witchwood (Salem, Massachusetts), później Bluebell Academy (Boston, Massachusetts)
high school Beacon Hill Academy (Boston, Massachusetts), nie ukończyła
edukacja wyższa -
moje największe marzenie to dach nad głową na dłużej
najbardziej boję się zniewolenia
w wolnym czasie lubię zwiedzać okolicę na motorze, zaliczać każdy okoliczny bar w jeden wieczór, angażować się w organizację kościelnych świąt, śpiewać, grać na kazoo i banjo, pływać
mój znak zodiaku to Koziorożec


I. 1985, ortni


Są ludzie dobrzy i źli. I tacy, jak Romola, o których mówi się, że są wątpliwej moralności.
Ale czy można, tak naprawdę, nie będąc w pełni człowiekiem, cechować się tym samym co ludzie kompasem moralnym? Niby można. Ale do tego trzeba by mieć powody i motywacje. A tych Romola nie posiada zbyt wiele. Wartości są względne, dla większości to, co jej akurat w duszy gra wartości nie ma żadnej. Nie jest ambitna na tle towarzyskim ani zawodowym, nie dąży do założenia rodziny, nie zależy jej na dobrach materialnych, na nikim, poza samą sobą, a i w tym temacie miewa różne dni. Gdyby miała babkę ta mówiłaby Romola, dorośnij wreszcie, Romola, wstydu nie przynoś rodzinie, ale Romola ani babki nie ma, ani pojęcia wstydu nie zna. Jest najgorszym połączeniem cech, jakie może posiadać kobieta w jej wieku: upierdliwa, złośliwa, ale przede wszystkim infantylna. Co bystrzejszy mógłby nieśmiało stwierdzić, że uzależniona od adrenaliny, ale w tych czasach kojarzy się to tylko ze sportami ekstremalnymi, a nie pchaniem się w niebezpieczne sytuacje, relacje z góry skazane na porażkę, czy ignorowaniem czerwonych flag, bo robi to, przekonana o swojej przewadze w starciu nad każdym zawsze i wszędzie. Oczywiście, na wypadek gdyby miała z tej przewagi skorzystać, bo najczęściej w życiu po prostu dobrze się bawi.

II. 1958, niedaleko pada rybia łuska


Z ciotką tu zostaniesz.
Powiedziała mama, piękna była ta mama, włosy miała długie, rude i kręcone i zawsze czesała Romolę tak samo, jak siebie. Tego dnia były to dwa warkocze, grzeczna opcja.
W każdym razie mama powiedziała, a Romola została, z panią ciocią kucającą obok, machały za odchodzącą piękną mamą.
- No, a kiedy wróci? - Romola jest wysoka jak na swój wiek, więc nie musi głowy zadzierać, spogląda więc na panią ciocię wielkimi oczami, w których rzeczy dziwne się czają, tak dziwne, że ciocia uśmiecha się łagodnie chociaż odczuwa niepokój. Z tym dzieckiem będą problemy.
- Chodź, zaraz będzie podwieczorek. Po podwieczorku będziemy odrabiać zadania, masz swój kajet?
Nie miała. Mama jej nie zabierała do kościoła. Zabierała ją za to w wiele różnych miejsc, gdzie na widok dziecka każdemu zapaliłaby się nad głową lampka ostrzegawcza.
Ale ten etap miała już za sobą, od tego popołudnia były już tylko podwieczorki, nauka ścielenia łóżka, wizyty w kościele i szkółce, zadania z algebry, powtarzanie klasy, bo Romola nie radziła sobie w podstawówce, za bardzo była do tyłu z materiałem.
Na swoje pytanie nigdy nie otrzymała odpowiedzi, ale nigdy go już więcej nie zadała. Rozumiała aż nadto jak na siedmioletnią dziewczynkę, prawdy i półprawdy życiowe, za to zasady bycia dzieckiem były jej obce i na naukę ich musiała poświęcić dużo czasu.
Nie spędziła jednak tego czasu tak dużo w ośrodku, w którym zostawiła ją matka. Odesłano ją po trzech latach do Bostonu kiedy okazało się, że syrenie geny Romoli wymagają jednak większej uwagi, niż można by na to poświęcić. Magia sama w sobie nie stanowiła aż takiego problemu, chociaż objawiała się jeszcze za czasów wychowywania przez matkę, licznymi psikusami, które osobę o najbardziej stalowych nerwach mogłoby doprowadzić do gorączki. A stara Romoli do takich osób nie należała.
Pękające butelki z alkoholem, przemoczony tytoń, chociaż znajdował się w szczelnie zamkniętym suchym pudełku, pułapki na myszy goniące przyjaciół matki i ją samą, psikusy były upierdliwe, które wywoływały śmiech u małej Romoli, chociaż rzeczywisty powód tych anomalii był bardzo smutny. Taki miała mechanizm obronny przed światem zewnętrznym od dziecka i taki jej pozostał do dzisiaj.
Przez co nie radziła sobie w szkole, chociaż wykazywała pewne predyspozycje humanistyczne, dobrze sobie radziła z historii i geografii, ale nie była wybitna. Mogłaby, gdyby tylko się przyłożyła.
Za to w szkółce kościelnej łykała jak ryba wszystko, co mogła wykorzystać w praktyce. Iluzja zdawała się być dla niej doskonałą zasłoną dymną, z której mogłaby czerpać garściami na każdym polu. Mogła używać jej do zabawy i do obrony, czasami, do obu tych rzeczy jednocześnie. Magię chłonęła chętniej niż niemagiczną wiedzą, bo była ciekawsza, bo była bardziej zabawna. I o ile z samych mszy nigdy nie wyciągała specjalnie treści jako nastolatka, tak w szkółce uczyła się pilnie, widząc w czarach iluzji, podstawach odpychania czy wariacji użyteczność.
Ale szkółka to jedno, a rybi ogon to drugie.

III. 1965, na głęboką wodę


Dyrektorka ośrodka odetchnęła głęboko, kiedy oficjalnie dokumentację czternastoletniej Romoli i dwa lata młodszej od niej dziewczynki o tej samej odmienności schowała w końcu do teczki, stojąc tyłem do okna, które wychodziło na dziedziniec.
Na dziedzińcu Romola też tyłem stała, ale do ośrodka. Obserwując jak piękna pani pakuje do bagażnika błyszczącego, kremowego samochodu jej skromną walizkę. Była miła, chociaż jej uśmiech nie był ciepły ani matczyny. Syrena zaoferowała dwóm młodszym syrenom dom tymczasowy trochę z poczucia obowiązku względem społeczeństwa i też względem niego poczucia winy, jakby ktokolwiek kiedykolwiek musiał przepraszać za to, kim się urodził.
Romola wiele lat później oceniała swoją ostatnią ciocię przez pryzmat jej ofiarnego podejścia do zwykłych czarodziejów, ale też wiele jej zawdzięczała. Gdyby nie ona tak naprawdę nigdy nie nauczyłaby się pływać.
Dotychczas omijały ją wszystkie letnie wypady na łono natury w okolicach zbiorników wodnych, a koniecznych kąpieli pozwalano zażywać tylko raz na dwa miesiące pod czujnym okiem opiekunów.
Chociaż raz spychologia urzędów wyszła jej na dobre i choć jej ostatnia opiekunka mocno starała się zaszczepić w Romoli oszczędne podejście po wykorzystywania własnych możliwości, tak ciężko było jej wykonać pracę nad psychiką dziewczynki, zbyt długo zaniedbywaną. Przed Romolą otworzyły się wrota głębin, z których nie zamierzała już wypływać.

Została w domu aż do siedemnastego roku życia. Na początku planowała do ukończenia liceum, ale do tego nigdy nie dotrwała. Nie miała czasu ani ochoty na niemagiczne aspekty życia, Jedynym powodem, dla którego w ogóle zjawiała się jeszcze w liceum był chłopak na motorze. A raczej głównie jego motor. Chociaż to nie tak, że nie chciała się uczyć, o nie. Kochała się uczyć, ale tylko tego, co jej mogło pomóc przetrwać na tym świecie.
Na początku cioteczka uczyła je jak hartować wolę, żeby nie zatracić się zupełnie w zmysłach zwierzęcych, żeby nie powiedzieć bestii. Ale nie tylko w tym aspekcie była wspierająca.
Od niej Romola dostała swoje pierwsze banjo i opłacone lekcje. To było coś nowego, taka opieka ze strony dorosłego, któremu można było zaufać. Miłe, ale niewygodne, Romola czuła się z tym nieswojo, więc pomimo tego, że starała się korzystać z nowych udogodnień, robiła to bardzo oszczędnie. Uczyła się pilnie tego, na co jej pozwalano, ubierała się nawet schludnie i nie sprawiała żadnych problemów wychowawczych poza wagarami w liceum (zresztą nigdy specjalnie nie sprawiała, większość jej opiekunów była po prostu do niej uprzedzona jako do bękarta z patologicznymi korzeniami) bo tak naprawdę nie była wtedy jeszcze trudnym człowiekiem, tylko dzieckiem, o które należało zadbać.
Ostatecznie nie stało się to nigdy w takim stopniu, w jakim powinno, ale nie wiadomo, kim byłaby dzisiaj, gdyby nie te cztery lata spędzone w porządnym domu pod okiem uczynnej syreny rest in peace.

IV. 1969-1979, dekada szaleństwa na rauszu


Okazało się, że samodzielność jest cholernie trudna, a najgorsze nawet ośrodki, w których przebywała, zawsze oferowały przecież ciepły obiad, czystą bieliznę i miejsce do spania.
Romola z rzeczywistością zderzyła się bardzo boleśnie, z początku mieszkając jeszcze kątem u tego chłopaka, co to ten motor miał, ale trwało to krótko, bo jego starzy wysłali na studia i on pojechał z motorem, a ona ze swoim banjo znowu nie miała gdzie się położyć.
Bez średniego wykształcenia nie było łatwo znaleźć pracę, zwłaszcza, jeśli się wcale pracować nie chciało, ale Romola była wystarczająco kreatywna, żeby zawsze zdobyć coś na już, co pozwoli jej zjeść i opłacić pokój w motelu na jeden dzień, bo pojęcie oszczędności jeszcze długo będzie dla niej obce.
Swój swego zawsze jednak odnajdzie, więc ostatecznie nietrudno było jej trafić do komuny. Czasami spała kątem więc w pustostanach, czasami mogła liczyć na dobrych ludzi z kościoła odwdzięczając się jakimiś przysługami.
I tak przez lata nauczyła się drobnych napraw domowych, odkrywając, że wymiana kolanka umywalki jest w gruncie rzeczy łatwa, ale cuchnąca. Wiele rzeczy tak nowych odkryła. Przez lata parała się wieloma profesjami, od handlarza na targach staroci, kiedy jeździła na nie po stanie z dwoma wielkimi walizami, przez grajka ulicznego, ze swoim głosem pięknym i przyciągającą urodą grając na banjo, przez pozowanie do zdjęć do magazynów dla dorosłych, co okazało się być bardzo łatwą i nienajgorszą kasą, zwłaszcza, gdy dwa razy udało się jej podpisać kontrakt z jakąś agencją na cały sezon! I tak nawet zarobiła na tyle, żeby odłożyć na kurs prawa jazdy i najtańszy, używany motor. Bawiła się przy tym dobrze, chociaż ten jeden krok dalej poza samym pozowaniem au naturel nie był dla niej atrakcyjny. Nigdy się nie przespała z nikim ani za pieniądze, ani za postawienie piwa, bo za bardzo lubiła siebie, żeby się do tego zmuszać. Korzystała jednak z tych propozycji spotkań (zwykle mężczyzn z otoczenia fotografów, "dziennikarzy" czy kogo tam z redakcji tych świerszczyków) jeśli byli zbyt w swoich propozycjach natrętni. Kończyły się wtedy te propozycje na dnie stawu i tyle z chłopa było.
Po trzecim takim incydencie atmosfera robiła się gęsta, ludzie obawiali się, że zaginieni mieli jakieś zatargi z gangami, a te zawsze były powiązane z pornobiznesem, a żeby nie rzucać na siebie podejrzeń Romola z jednej profesji przeszła do kolejnej, a w dużym mieście łatwo jest zniknąć w tłumie, mimo wszystko, zwłaszcza, jeśli akurat cię nikt nie tropi.

Nigdy nie ujawniała swojej odmienności, to jedyna nauka, którą wyniosła od pierwszej cioteczki w pierwszym ośrodku. Zawsze zasłaniała skrzela, zawsze nosiła długie włosy, długie i duże kolczyki, apaszki na szyi i stroje tak absurdalne, że nikt nie pomyślałby nawet, żeby jej zaglądać za kołnierz. Zresztą syreny, mimo wszystko, pomimo całej niechęci społeczności magicznej kojarzyły się ludziom z eterycznością, a Romoli bliżej było do olejku eterycznego przez alkohol w składzie, niż do eteryczności.
Dziesięć lat zlało się w jedną długą i bolesną imprezę na jednoczesnym rauszu i kacu, koniecznością przetrwania i dostarczania sobie w tym życiu trudnym wielu rozrywek.
Nie chodziła do kościoła przez parę lat twierdząc, że nie ma na to kurwa czasu, chociaż miała. W końcu seria nocnych koszmarów doprowadziła ją do pionu, przypominając kim jest, przypominając o chrzcie, który przyjęła i o tym, że cały czas korzysta z łaski Lucyfera parając się magią i iluzją dla realizacji uciech lub potrzeb.
Koszmary były jej nie na rękę, bo były nieprzyjemne, a Romola odcinała się jak mogła od nieprzyjemnych aspektów życia, wróciła więc do miarę aktywnego uczestniczenia w życiu kościoła, chociaż głównie angażowała wolontaryjnie w pomoc przy organizowaniu świąt. Na mszach kapłan na próżno mógł jej wypatrywać.
Ale dzięki temu znowu nawiązała jakieś przyjaźnie i w końcu, po tylu latach, ktoś zasugerował jej, że mógł znać jej matkę, której Romola znała po prawdzie tylko imię, bo nazwiska nie była pewna. Katz? Cox? Socks? Matka prowadziła podobnie koczowniczy tryb życia co Romola, ale w końcu, po podróżach po kilku kościołach znalazła ten, w którego archiwach była wzmianka o chrzcie Alony Katz, oraz adres rodzinny. Który oczywiście dawno już nie był zamieszkany przez nikogo z jej krewnych, ale przynajmniej zdołała dotrzeć do społeczności, która znała i matkę i mężczyznę, nazwiskiem Lanzo, który, jak się okazało, był syreną, nikt więc z nim nie utrzymywał głębszych relacji w czasach, gdy go jeszcze znano (zresztą bardzo krótko, bo związek jej rodziców wcale nie trwał długo i nie była zaskoczona)
Romola całe życie była przekonana, że swoją odmienność odziedziczyła po Alonie, która po prostu nie sprostała zadaniu bycia rodzicem, rzeczywistość okazała się być o wiele bardziej gorzka  i smutna, skoro nie sprostała zadaniu bycia rodzicem małej syrenki. Dziecko stało się dla niej uciążliwe gdy tylko zaczęła rozwijać w sobie cechy, nad którymi kobieta nie potrafiła zapanować. Romoli pozostało jednak pytanie, dlaczego jej po prostu z tym plecaczkiem wtedy nie podrzuciła pod dom starego Lanzo, ale odpowiedź przyszła wraz z kolejnymi wnioskami o pomoc kapłanów i wycieczką do St. Fall.

V. 1985, lament, czyli dupa w kwiatach


Stanęła nad grobem na lokalnym cmentarzu, spoglądając na datę wyżłobioną w kamieniu, 7.01.1956 i podparła się rękami pod boki, wzrok unosząc i oczy mrużąc, od południowego, jasnego i białego słońca.
No i chuj.
Tak pomyślała.
I co teraz?
Postanowiła, że da sobie kilka miesięcy tutaj, żeby dowiedzieć się czegoś, czegokolwiek, może nawet nie o tym, czy ma tu w ogóle jakąś rodzinę, ale czy stary, być może, z jakiegoś niewiadomego powodu, miał jakiś skrawek majątku? Kawałek łodzi? Cokolwiek, co dałoby jej, może nie poczucie przynależności do miejsca, ale odpowiedź, dlaczego do cholery nigdy go w życiu nie poznała. Przecież zmarło mu się (ciekawe dlaczego) kiedy Romola już potrafiła własne sznurowadła zawiązywać.
Na razie minął miesiąc.
Zaczęła się nawet pojawiać na mszach, chociaż rzadko kiedy siedzi na nich do końca, ale kościoły i bary to główne miejsce, w którym można ją spotkać. Chyba, że miałoby się pecha akurat wybrać na ryby, ale Romola nikomu w okolicy nie zrobiła krzywdy, uważa bardzo, aby nie ujawnić nikomu swojego rybiego ogona i wybiera się zwykle na nocne pływanie z dala od zamieszkanych okolic.
Romola Lanzo
Wiek : 34
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : St. Fall
Zawód : grajek uliczny lalala
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry

Witaj w piekle!

W tym momencie zaczyna się Twoja przygoda na Die Ac Nocte! Zachęcamy Cię do przeczytania wiadomości, która została wysłana na Twoje konto w momencie rejestracji, znajdziesz tam krótki przewodnik poruszania się po forum. Obowiązkowo załóż teraz swoją pocztę i kalendarz , a także, jeśli masz na to ochotę, temat z relacjami postaci i rachunek bankowy. Możesz już rozpocząć grę. Zachęcamy do spojrzenia w poszukiwania gry, w których to znajdziesz osoby chętne do fabuły.

I pamiętaj...
Piekło jest puste, a wszystkie diabły są tutaj.

         
Sprawdzający: Charlotte Williamson
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry

Rozliczenie


Ekwipunek




Aktualizacje


08.01.24 Zakupy początkowe (+100 PD)
09.01.24 Zakupy (-160 PD)
10.01.24 Osiągnięcie: Pierwszy krok (+150 PD)
15.01.24 Osiągnięcie: Co do słowa (+10 PD)
15.11.24 Surowce: maj - czerwiec
19.11.24 Zakupy (-75 PD)
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej