Szekspirowskie tragedieLyra Vandenberg
Nieudana i niekonsekwentna próba uporządkowania myśli na przestrzeni całego życia autorki.
Szekspirowskie tragedieLyra VandenbergNieudana i niekonsekwentna próba uporządkowania myśli na przestrzeni całego życia autorki. Ostatnio zmieniony przez Lyra Vandenberg dnia Wto Sty 02, 2024 4:57 pm, w całości zmieniany 1 raz |
TW myśli samobójcze 14 listopada, 1984 Ponoć zapisanie myśli pomaga je uporządkować. Sprawdźmy to. Ty wciąż nie żyjesz. Ja wciąż jestem najgorszym człowiekiem na świecie. Nie pomogło. 30 listopada, 1984 Próbowałam dziś przywołać w pamięci Twoją twarz. Pamiętam, że była to naprawdę ładna twarz — symetryczna, bez blizn i znamion, jakby życie nigdy jej zbyt mocno nie dotknęło; jakbyś nigdy do końca nie wyciągnął jej z pudełka. Miałeś nos, jakby nigdy nikt Cię nie uderzył i czoło, jakbyś nigdy nie musiał go marszczyć na świat. Bałam się jej dotknąć, taka była nieskazitelna. Stworzona, aby tylko na nią patrzeć. Powinno ucieszyć Cię to, że po śmierci niewiele się zmieniło. Wciąż bałam się jej dotknąć. Próbowałam dziś w pamięci przywołać Twoją twarz i nie potrafiłam, więc wyciągnęłam na wierzch Twoje zdjęcie. Nie zasługuje na to, aby Cię zapomnieć. 7 grudnia, 1984 Pewnie nie pamiętasz (bo nie żyjesz. Thea mówi, że martwi mają wybiórczą pamięć) tej kłótni. Sama jej nie pamiętałam, ale siedziałam w barze obok pary, która mi o niej przypominała. Rozmawiali o przyszłości i ona zrobiła taką samą minę, jak ja, gdy zapytałeś w jakim przedstawieniu chcę zagrać jako ostatnim. To było naprawdę gówniane pytanie, wiesz? Czasami fantazjuje, że wtedy zerwaliśmy. Że oboje mieliśmy odwagę stwierdzić, że to nie ma sensu. Ja nie byłam Ofelią, a Ty nie byłeś czymkolwiek, czego wtedy potrzebowałam. Znalazłbyś inną dziewczynę. Może trochę milszą, bez zbędnego bagażu, która nie zajmuje tyle miejsca w Twoim mieszkaniu. Może na nią byś się nie denerwował, że wszędzie leżą jej książki, a szafka nocna została wrogo przejęta przez jej kremy. Może, jeśli się kogoś naprawdę kocha, to lubi się znajdować okruszki jego obecności. Opinia? 19 grudnia, 1984 Thea dziś spytała, czy potrzebuję towarzystwa na cmentarzu. Nie poznałeś jej — pewnie byś jej nie polubił. Jest miła, szczera i troskliwa oraz nie ma nic wspólnego z kręgowcami, więc obawiam się, że w Twoich oczach byłaby to jej śmiertelna wada. Pewnie byś stwierdził, że nie jest dobrym towarzystwem i nie powinnam się z nią spotykać. Pewnie bym kazała Ci iść się pierdolić. Pewnie poszlibyśmy spać pokłóceni. Pewnie obudzilibyśmy się wciąż udając, że się kochamy. Poszłam sama. Nie zasługujesz na współczucie Thei. 21 grudnia, 1984 Widziałam dzisiaj Twoją matkę. Wyglądała na tak samo ucieszoną z tego faktu, co zawsze. Mijałyśmy się na cmentarzu — doskonale wiedziała, skąd wracam. Ja doskonale wiedziałam, że nienawidzi tego, że nie może mi zabronić. Zostawiłam Ci winogrono. Pomyślałam, że może Ci się nudzić w Piekle, a lubiłam, gdy łapałeś je do buzi. W takich momentach lubiłam Cię najbardziej. Wydaje mi się, że były one prawdziwe i może z czasem byłoby ich więcej. Może byłoby ich wystarczająco. Jak wróciłam następnego dnia, to ich nie było. Wyrzuciła je. Twoja mama chyba nie lubi prawdziwych rzeczy. Woli, gdy coś jest plastikowe i zawsze pozostaje takie samo, jak gdy się je kupiło. Kwiaty, które Ci przyniosła mają nawet na sobie krople wody — zrobione z kleju czy czegoś podobnego — i trochę przypominają sztuczne łzy. Próbowałam jedną strącić z płatka, ale się nie dało, więc po prostu go oderwałam. Z czystej złośliwości, tak naprawdę. Nie chciałam, żeby wygrała. Myślę, że nie ma tu żadnych wygranych. Może z wyjątkiem Ciebie. Czujesz, że wygrałeś? 25 grudnia, 1984 Nie rozumiem, dlaczego piszę tu do Ciebie. Gdy jeszcze byłeś (wciąż jesteś, nie potrafisz dać mi spokoju, a ja nie potrafię Ci na to pozwolić), nie miałam siły już z Tobą rozmawiać. Nie miałam siły się z Tobą kłócić, więc czemu teraz— Próbuję to zrozumieć. Próbuję to jakoś pogodzić — tęsknotę za Tobą i jednoczesne pragnienie, żebyś nigdy nie istniał. Pragnienie, żebyś żył i wyrzuty sumienia, bo wiem, że chcę tego dlatego, że byłoby mi teraz łatwiej. Nie wiem czy wiesz, ale naprawdę zjebałeś mi życie tym całym umieraniem. Thea mówi, że nie wiesz. Czasami ma ochotę ją poprosić, by Ci to powiedziała. Zastanawiam się, czy w ogóle by Cię to obeszło. Zabolało? Nie powinno. Zasłużyłam. 27 grudnia, 1984 Dzisiaj było mi lepiej. Lżej. Widziałam się z gremlinami i pomyślałam, jak dobrze, że nie muszę już mieć dzieci. Poczułam ulgę, wiesz? Ulgę, że nie żyjesz. Jakim paskudnym człowiekiem trzeba być, żeby poczuć coś takiego? Żadnym. Może po prostu nie jestem człowiekiem. Może ocean zalał mnie zbyt wiele razy i nie zostało we mnie już nic dobrego. Nic wartego miłości. Dzisiaj było mi lepiej; na moment. Teraz znowu czuję potrzebę, by po prostu wyschnąć. 31 grudnia, 1984 Znowu chcę do Ciebie dołączyć. Nie rozumiem po co — beze mnie jest Ci tam znacznie lepiej. Może poznałeś jakąś miłą, tragicznie zmarłą dziewczynę, która w życiu chciała tego samego, co Ty. Tylko bym wam przeszkadzała. Może wcale nie chcę dołączyć do Ciebie, tylko zwyczajnie nie chcę być już tutaj. Muszę zostać, obiecałam kilku osobom, że zostanę. Myślisz, że gdyby to przeczytali, to dalej by tego chcieli? Mam nadzieję, że Thea jednak nie ma racji, a Ty doskonale wiesz, co się wydarzyło. Mam nadzieję, że teraz wiesz już wszystko — każdy sekret, którego nie miałam odwagi Ci powiedzieć. Mam nadzieję, że wiesz i że mnie za to nienawidzisz. Myślę, że na to zasługuje. 3 stycznia, 1985 Znowu Cię widziałam. Stałeś w tlumie ludzi w klubie i patrzyłeś się prosto na mnie. Na chwilę zapomniałam, że to nieprawda i nawet się ucieszyłam. Potem byłam cholernie przerażona. Nie tylko dlatego, że Fogarty zrobił coś idiotycznego (kto rzuca zaklęcie w tłumie niemagicznych?), ale dlatego, że mnie z nim widziałeś. Poczułam się winna, że w ogóle próbowałam się dobrze bawić. Mam nadzieję, że Ty łapiesz winogrona do buzi i jesteś szczęśliwy. Któreś z nas powinno. 16 stycznia, 1985 Ktoś— Twój grób— Przepraszam. 7 lutego, 1985 Czy możesz zostawić mnie wreszcie w spokoju?! |