Strych Strych w siedzibie van der Deckenów z biegiem lat stał się prawdziwą przechowalnią skarbów pozyskanych na wyprawach, pamiątek, starych mebli, portretów, obrazów, dzienników, niektórych rodzinnych kronik, pożółkłych książek i wszystkiego innego, co z różnych powodów nie znalazło miejsca w bardziej eksponowanych częściach domu. Nie tak dawno temu przestrzeń częściowo uporządkowano. Choć wciąż przypomina to bardziej labirynt, niż jedno, większe pomieszczenie, to w jego centralnej części znalazł się wreszcie większy kawałek podłogi, gdzie można poprzyglądać się znalezionym skarbom. Legenda głosi, że od czasu do czasu gnieżdżą się tutaj myszy i są regularnie wypędzane. To miejsce bardzo ciche, z wyjątkiem sporadycznego pojękiwania desek stropowych — zwłaszcza przy silniejszych porywach wiatru. Tutaj kryje się rodzinna historia — a można się do niej dostać tylko przez bardzo strome schody. I pod warunkiem, że przezwycięży się opór ciężkiej, drewnianej klapy strzegącej wejścia. Rytuały w lokacji: Ignis Murus [moc: 88] Animalium Protectio [moc: 56] |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Annika van der Decken
ANATOMICZNA : 6
NATURY : 20
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 181
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 29
TALENTY : 11
18 IV 1985 Skrzypienie starej klapy rozdarło ciszę tego miejsca. Jej ruch wzniósł w powietrze tuman kurzu, budząc stare duchy. Ich duszny los splótl się dziś z losem tej, co siłowała się z ciężarem starego drewna. Kiedyś to było trudniejsze i wymagało wysiłku całej trójki, by się tutaj dostać. Teraz wystarczyła tylko Annika. Jej rozgorączkowany oddech niesie się po zakurzonych przestrzeniach najbardziej fascynującej części domu. Zakłóca jej idealny spokój. Deski zaskrzypiały dawno nie słyszaną muzyką; w melodii, o której dawno zapomniała. Chcąc ją zanucić dziś w tym samym tonie, odtwórca narażał się na błędy — przeszłość mija, aż wreszcie nie pozostaje po niej ślad. Przetrwać mogły opowieści. W jej własnej, Boston był epizodem należącym do tych zabawniejszych — niósł niejedną lekcję, niejedno też odebrał; słabości właściwe dziewczynkom, złudzenia, zwłaszcza te z gatunku będących ciężarem. Pozbawił części wstydu i wreszcie — niewinności. Zahartował ciężką pracą, jak ręcznie kutą stal. Była mu za to wdzięczna. Wciąż jest. Boston postawił przed nią osoby, których nie zapomni do końca życia. Pozostawił też na języku posmak zauroczenia, o którym z powodzeniem zapomina po kawałku każdego dnia. I pozwolił wprawić się w okrucieństwie, z jakim nie romansowała nigdy wcześniej, ani nigdy później. Unikalne doświadczenie niszczenia życia drugiej osobie wedle własnego uznania — zakończone sukcesem tak bezwzględnym, że wciąż nie może uwierzyć, jak łatwe to było. Przeszłość jednak lubi sentymentalne powroty. Czasem w formie opowieści; czasem przebudza się jak strzegące jej dziś, stare duchy. Ale czasem— Powraca koszmarem i przypomina o sobie tym samym dławiącym poczuciem zaszczucia, co dawniej. Tym, że coś wymyka się spod kontroli i trzeba zrobić wszystko, by poczucie zagrożenia usunąć. Nie dać mu się rozpanoszyć. Przypomina o dłoni sięgającej dekoltu — przywołuje pierwszą myśl, za którą przyszło jej skarcić się w mgnieniu oka. Zainteresował go jedynie pentakl — coś, co ledwie mignęło na granicy percepcji. Przecież nigdy się z tym nie obnosiłam. Kilka dni temu wyciągnął łapsko ponownie. I tym razem mu je odetnie. Odgryzie. Unieszkodliwi. Obrzydzi życie w Saint Fall, aż nie pozostanie nic, poza szukaniem szczęścia gdzieś indziej. Pomocny gwardzista czyszczący pamięć o jej osobie, to nie zemsta — to przyniesienie ulgi. Morderstwo? Annika nie pozbawia życia — nie w sposób dosłowny. A resocjalizacja jest dla tych, co słuchają. Kroki stawia ostrożnie, na palcach ledwie; przyszła tu, by zaznać ciszy, a ze sobą ma wszystko, co potrzebne. Poranek to najlepszy moment na rytuał — jeszcze pusty żołądek nie zwróci swojej zawartości, jeśli athame skierowane na ostatnią świecę uderzy magią tak potężną, że o zatruciu pamiętać będą jeszcze sny jej niedoszłych prawnuków. Ale zanim się zacznie i nim rozstawi potrzebne składniki, księga odpowie na pytanie, na jak wiele złośliwości ją stać przy ostudzonej już głowie. Obok czekają dwa komplety świec — jeśli będzie trzeba, pójdzie po więcej. Cel jest prosty — sprawić, by obawiał się wystawić nos poza dom. By czuł na sobie czyjś baczny wzrok, obawiał się ataku w każdej chwili i z niespodziewanych stron. Bawisz się w to, o czym nie masz żadnego pojęcia — ogarnia ją pusty śmiech. Pokażę ci, gnojku, o czym nie mam żadnego pojęcia. Chciałeś magii. Bardzo proszę. Kolejne przewrócenie strony przynosi odpowiedź — nie miała jeszcze okazji wypróbować tego rytuału. Bardzo dawno temu zakochała się w Imago Principis Infernalis, ale to nie jego czas. Jeszcze nie. Choć wewnętrznie aż umiera na myśl o tym, że mogłaby zobaczyć jego efekt na żywo. Wie, że ją na to stać, jest pewna swojej siły, a łatwość, z jaką przyszedł jej Rytuał Wybrakowania na Bunniculi, tylko utwierdza ją w przekonaniu, że jest gotowa. Zakładka na stronie z Imago Principis Infernalis również. Rytuał Człowieczeństwa wygrywa tę rundę, bo jest subtelniejszy. Dla nieobeznanych z magią może z początku dawać wrażenie przypadkowości, ot, kilka oburzonych gołębi na placu daje nauczkę za wejście w ich chmarę. Potem jest tylko gorzej i nocne nietoperze dają znać o swojej milczącej obecności, próbując podgryzać nos i płatki uszu, a wyjście do lasu przestaje kojarzyć się z przyjemną przechadzką na świeżym powietrzu, gdy po równo i ziarnojady, i ptaki drapieżne nie dają spokojnie przejść choćby kilku jardów. Dała sobie chwilę, by namalować ten obraz w swojej głowie — profesor Abraham Alden i jego zetknięcie z magią. Tak bardzo o tej magii marzył — Annika ich połączy pięknym, silnym węzłem. I być może będzie potrzebował magii, jeśli zechce go rozplątać. Sól. Popiół. Mąka. Zakurzona podłoga, tuż obok zwinięty dywan. Stopklatka jak z podręcznika o magii rytualnej — wredna czarownica szukająca zemsty w zagraconej chacie. Pentagram na środku pomieszczenia stawało się miejscem niejednej zbrodni. To dzisiaj jest ledwie igraszką. Mogła go potraktować o wiele gorzej. Mieszanka rytualna rozsypana w formie pentagramu trafia na deski w samym sercu pomieszczenia. Każda z pięciu świec rutynowo zatknięta na właściwy sobie róg, athame w dłoni i skupienie na intencji — tą jest złamanie już złamanego. Wskazuje czubkiem athame na pierwszą świecę. Umysł ma jasny, już nie tonie w furii. Duszna woń poddasza ją uspokaja. — Fratres vestri iuniores de caelo videant vos inimicum — ostatnią sylabę kończy, wskazując na ostatnią ze świec. Po wszystkim będzie trzeba posprzątać. Zrobi to sama, ręcznie. Może zamiecie cały strych, pomyszkuje trochę w skarbach przesiąkniętych zapachem soli. Rzut: Rytuał człowieczeństwa - k100 + 12 (próg 75) Rzut na skutki uboczne: k60 - 5 Jeśli wszystko poszło zgodnie z planem, z tematu [ukryjedycje] Ostatnio zmieniony przez Annika Faust dnia Nie Gru 17, 2023 12:14 pm, w całości zmieniany 1 raz |
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : Badaczka, asystentka wykładowcy
Stwórca
The member 'Annika Faust' has done the following action : Rzut kością #1 'k100' : 93 -------------------------------- #2 'k60' : 57 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Płomienie załaskotały groty świec. Twoje dłonie zadrgały — z początku delikatnie i przyjemnie; jak łaskotanie — gdy magia przepływała z twoich ramion do athame. Wiedziałaś, że rytuał się powiódł. Miałaś ku temu świadectwo ognia, jak i poczucie magicznego przepełnienia - jakbyś odkręciła korek, którego nie jesteś w stanie zakręcić. Coś, co z początku było ledwo strumieniem, zaczynało napierać na ciebie mocniej i mocniej. Nie potrafiłaś tego zatrzymać, nie potrafiłaś nad tym zapanować. Być może była to kara czy przestroga. Być może gwardia nałożyła na twój pentakl jakąś blokadę? Podobne myśli mogły krążyć po twojej głowie, gdy twoja krew wręcz płonęła — jakby była wyżerającym cię od środka kwasem. Jeśli spojrzałaś na swoje dłonie, mogłaś dotrzeć, że zaczęły one... czernieć. Zupełnie, jak w przypadku osób, które cierpią na zaawansowane zatrucie magiczne. Ciemność, niczym farba, wylewała się po twoich dłoniach, aż zatrzymała na knykciach. Najgorsze miało jednak dopiero nadejść. Coś — coś lodowatego i twardego — zacisnęło się wokół twojej krtani. Mogłaś próbować za to złapać, jednak cokolwiek cię atakowało, było niewidoczne i niematerialne. Być może urojone, być może manifestacją twojego sumienia. Z każdą sekundą coraz mocniej musiałaś walczyć o oddech. Twój umysł potrzebował tlenu, twoje ciało odruchowo mogło o niego walczyć, ale— Dopiero gdy z wyczerpania opadałaś na ziemię, mogłaś na nowo zaczerpnąć powietrza. Notka od MG: Jest to jednorazowa ingerencja Mistrza Gry w związku z wyrzuconym najwyższym progiem skutków ubocznych przy magii rytualnej. Anniko, czułaś, jak krew w twoich żyłach wręcz płonie, a wzbierająca się magia rozsadza cię od środka. Dodatkowo, przez najbliższe dwa tygodnie fabularne (tj. do 2 maja 1985 r.) za każdym razem, gdy będziesz przebywać w pobliżu magii (tj. rzucania czarów, bądź rytuałów, ale także gdy będzie blisko magicznych stworzeń), twoje palce będą czerniały oraz będziesz miała napady duszności, które odczuwalne będą dla ciebie, jakby ktoś boleśnie łapał cię za krtań. W tym okresie masz ujemny modyfikator -5 do rzutu k100 na zaklęcia oraz rytuały. W razie jakichkolwiek pytań zapraszam do kontaktu z MG (Lyra). |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Annika van der Decken
ANATOMICZNA : 6
NATURY : 20
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 181
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 29
TALENTY : 11
12 V 1985 Skrzypienie tej upiornej klapy nie kojarzyło się Annice najlepiej, a duchota, kłęby kurzu i gorąco skumulowane w tym miejscu przypominały boleśnie o innej duszności, ale oto jest tutaj — znowu. Nie minął jeszcze miesiąc, odkąd rozpaczliwie walczyła na tym poddaszu z magiczną zapaścią, której nikt nie mógł zobaczyć, ani tym bardziej usłyszeć. Wyczuła ją za to Guliana i to ona znalazła nieprzytomną córkę. Na szczęście nie znalazła na podłodze trupa. Pentagram usypała mechanicznie, odcinając umysł od wszelkiej myśli, która kazałaby jej stchórzyć przed mało prawdopodobną wizją nawrotu — w praktyce wręcz nieprawdopodobną, ale lęki mają właśnie to do siebie, że rzadko bywają racjonalne. Choćby sam ich posiadacz czynił coraz większe postępy w kierowaniu się chłodną głową i nawet teraz, ignorując serce dudniące teraz gdzieś pod szyją, otwiera książkę i przegląda możliwe opcje w poszukiwaniu inspiracji. Jedyny komfort, jaki zapewniła sobie tym razem, to klapa pozostawiona otwarta na oścież i Bunnicula czuwająca u dołu schodów. Cała reszta — pentagram, świece, athame — wszystko jest jak wtedy. Kolejną różnicą jest intencja. Ta dzisiejsza nie sprawia, że Annika zaciska bezwiednie zęby, byleby tylko nie dopuścić do świadomości racjonalnej myśli, że zamiast dać się ponieść strachom, powinna po prostu pójść spać. Dziś jest wyłącznie kwestią ochrony, którą chce roztoczyć nad całym domem. Czy najwyższy punkt budynku jest dobrym miejscem na taki rytuał? Ta rupieciarnia skrywa dostatecznie wiele sekretów, by nie szkoda jej było czasu i energii na próby. Pentagram usypany na podłodze, świece na rogach, athame w dłoni. Oraz intencja, by ogień zakleszczył tu każdego, kto spróbuje niepowołanie wedrzeć się do tego domu. Wskazała czubkiem ostrza pierwszą świecę. — Flammae murum surgere, intrusos arceat, damnum ignis — pełny obrót to pełnia zadowolenia z siebie — głos miała pewny, nie zadrżał na żadnej głosce. I wciąż oddycha. Rzut: Ignis Murus (65) k100 + 20 (magia natury) zużywam komplet zielonych świec |
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : Badaczka, asystentka wykładowcy
Stwórca
The member 'Annika Faust' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 68 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Annika van der Decken
ANATOMICZNA : 6
NATURY : 20
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 181
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 29
TALENTY : 11
Świece płoną. I to już przy pierwszej próbie. Rękę ściskającą athame Annika opuściła wzdłuż ciała, a jej usta opuściło westchnienie ulgi. W ciszy, która zapadła w centrum pentagramu jeszcze przed usunięciem wszystkich świec, usłyszała tylko cztery pary łap, jakby wyczuwające pod skórą i kępami czarnego futra, że magia nie zawiodła. Dzielna strażniczka zeszła więc z posterunku i przysiadła w odległości zaledwie jednego kroku od granicy pentagramu wpatrując się w swoją właścicielkę tak, jak gdyby oczekiwała dokładnej relacji. — Udało się — szepnęła Annika, a spiczaste uszy poruszyły się żywo na dźwięk jej głosu — im dłużej już obserwuje tę małą bestię, tym ostrożniej szasta słowami, bo wpatrzone w nią żółte ślepia zdają się chłonąć je wraz z ich znaczeniem. A coraz częściej przejaw braku inteligencji Annika zaczyna mylić ze zwyczajną, czystą złośliwością. Czy słusznie? Poczochrała czarny łeb, wychodząc wreszcie z pentagramu z naręczem zużytych świec — gdzieś w połowie schodów zauważyła przyczajonego Lorenzo. A ten zaś — umyślnie, bądź nie — coraz częściej narażał się na towarzystwo Bunniculi. Wiele się zmieniło w ciągu zaledwie półtora miesiąca, dlaczego więc tak dziwiła Annikę akurat ta zmiana? Ona przecież przez ten krótki czas zdołała wywrócić swoje życie do góry nogami. Jak mogła tego odmówić kapryśnemu persowi? — Ehi, Lorenzo, vieni qua — panicz ani ruszył swój puchaty ogon, obrócił jedynie łeb, by spojrzeć Annice w oczy na znak, że wołanie usłyszał. I że nigdzie się nie wybiera. Niech będzie więc. Złapie go później. Jemu również przydałaby się mała terapia — choćby wyłącznie profilaktyczna. Zwierzaki łapią pchły z powietrza — nigdy nie zgadzała się z tym zdaniem, dopóki nie poznała pełni potencjału Bunniculi do ściągania na siebie plag przeróżnych — wystarczy jej jeden, krótki wypad do lasu, by następnego dnia musiały... — Fugabeastia — jest już rutyną wplatania dłoni w gęsty podszerstek i mordowania obcych form życia żerujących na psiej skórze. Wieczorem Bunnicula weźmie kąpiel, ale teraz... Kolejny komplet świec na rogach, ten sam pentagram i dziecinnie prosta inkantacja. Wszystko w celu uchronienia dwóch podłych drapieżników przed tym, co mogłyby złapać w domu lub poza nim. — Immunis a morbis, animalia aegritudine protegere — to wielkie niedopatrzenie, że nie zrobiła tego do tej pory. To wielka tragedia, że nie mogła tego zrobić, gdy miała na to najwięcej czasu. /z tematu Rzut w kostnicy: Fugabeastia (25) 8 +20 — udane Rzut: Animalium Protectio (40) k100 + 20 (magia natury) zużywam komplet zielonych świec |
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : Badaczka, asystentka wykładowcy
Stwórca
The member 'Annika Faust' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 36 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty