Kalendarz
01. Marzec - Kwiecień 1985
02. Maj - Czerwiec 1985
Towarzysze[ukryjedycje] Ostatnio zmieniony przez Sandy Hensley dnia Wto Lip 30 2024, 19:06, w całości zmieniany 23 razy |
marzec - kwiecień1985RetrospekcjeOpis. SnyW akcie złości i dzikiego protestu współlokatorka Marvina postanawia urządzić sobie dyskotekę akurat w momencie, kiedy ten chce położyć się z dzikim bólem głowy. A dalej... dalej jest tylko gorzej. Jak można mierzyć się z królową disco i umarłych? Pomoc w realizacji zadania Bingo MarzecPorankiem Sandy znajduje w skrzynce na listy dziwną papierośnicę. Przypuszcza, że jest ona dla Marvina, ale zanim zdąży mu ją przekazać, atakuje ją stado kruków. Po uporaniu się z problemami i niewielkim śledztwem, podejmują się zdjęcia z niej rytuału, a przy tym Sandy dowiaduje się, że jej współlokator jest słuchaczem. I chyba wolała tego nie wiedzieć. Realizacja zadania Bingo (B) Zrywem altruizmu Sandy zdecydowała się pomóc w odbudowie po kataklizmach, które nawiedziły ostatnio Hellridge. Droga poprowadziła ją do Rezerwatu Bestii, gdzie wraz z Ronanem złapała rannego barghesta razem ze szczenięciem. Wątek w ramach wydarzenia Pomożecie? Pomożemy! Sandy wprawdzie miała porozmawiać z młodym wdowcem, ale przeszkodziła jej Lila. Duch zniknął, a rozmowa spadła na zupełnie inne tory. Nie było to nic innego jak tylko dzień spędzony na pracy i gnaniu bydła na pastwisko, w uroczym towarzystwie pani Padmore i gromadki jej dzieci. Pierwsza pielgrzymka tego roku zamieniła się w spotkanie z hobbystycznym zbieraczem magicznych ziół, w temacie których Sandy mogła króciutko poinstruować i pomóc w dalszych poszukiwaniach. Opis. Pomiędzy świętowaniem znajduje się też czas wyciszenia. Sandy miała nadzieję samotnie obejrzeć kawalkadę bestii, w pewnym oddaleniu od tłumu, ale i na wzniesieniu spotkała człowieka, który ani śnił ruszyć się z miejsca. Nie ruszyła się też ona, więc cały pochód spędzili w swoim towarzystwie. Wątek w ramach wydarzenia Na rany Aradii Wracając z uroczystości świątecznych, Sandy zdecydowała się jeszcze przejść trasą pielgrzymki, gdzie nieoczekiwanie spotkała przypadkowego przechodnia. Niesamowicie irytującego. Wątek w ramach wydarzenia Na rany Aradii Ciężki dzień spędzony na przeżywaniu świąt skończył się raczej dość kiepsko. W dodatku dystansowany ostatnio Marvin zastał ją płaczącą, a ponieważ wszystko i tak sam mógł wyczytać, pokazała mu sekret, który nosiła w sobie przez lata. Spodziewała się odtrącenia. Dostała coś zupełnie innego. KwiecieńSandy nareszcie zdecydowała się zadzwonić do Ronana w sprawie zaproponowanej wcześniej pracy. Jeszcze nie podjęła decyzji, ale mogła uzyskać kilka informacji na temat warunków zatrudnienia. Sandy podjęła decyzję o zmianie pracy - pozostało jednak najpierw najtrudniejsze, czyli rozmowa z Marvinem. I informacja o przeprowadzce. I faktycznie rozmowa była jedna z trudniejszych - bo przeprowadzki, jak się okazuje, nie będzie. To był czysty przypadek, że znalazła się w tamtej okolicy w nocy. Jednocześnie stała się świadkiem włamania. Poznała przy tym dziwnego człowieka, który był czarownikiem, a udawał niemagicznego. Udało im się pokonać włamywaczy, a jednocześnie i tak zostali zabrani przez Czarną Gwardię. Wątek w ramach wydarzenia Little Poppy Has a Little Problem Po krótkim aresztowaniu i przesłuchaniu w sprawie napaści na sklep, spotyka na korytarzu gwardzistę, który dzięki uprzejmości odprowadza ją do wyjścia przy małej rozmowie na temat pewnego niemagicznego i konsekwencji, jakie spotkają go za kontakt z magiczną społecznością. To był dość trudny powrót do domu. W środku nocy, z obcym na motocyklu, jeszcze przyłapana przez Marvina. Rozmowa dość nerwowa, ale zimna wojna skończyła się polubownie. Dość. Trochę. Abraham ukrył po napadzie pentakl w kawiarni, a ponieważ Gwardia wyczyściła mu pamięć, nie było szans, aby o tym pamiętał. Dlatego udała się tam Sandy, pamiętając, gdzie to jest i przy pomocy ducha udało jej się odzyskać pentakl Abrahama Aldena. Ostatnio zmieniony przez Sandy Hensley dnia Pią Lip 12 2024, 00:48, w całości zmieniany 1 raz |
maj - czerwiec1985MajOgnisko miało być wyjątkowe. Intencja niesiona poprzez nie miała trafić wprost do Piekła, wprost do Piekielnej Trójcy. Zwłaszcza dzisiaj. Zwłaszcza w tę noc. Sandy zabrała ze stolika pustą kartkę, na którą powinna nanieść swoją intencję. Ta zdawała się oczywista, nie powinna zastanawiać się nad nią ani sekundy, a jednak… A jednak. Wahając się przy stoliku, ostatecznie zrezygnowała. Odłożyła powoli bloczek kartki na blat. Odsunęła od siebie długopis, zawieszając spojrzenie na pustym miejscu, gdzie powinny pojawić się słowa. Nie było ich. Nie było ich, bo nie było sensu o nic prosić. Już dawno zaprzepaściła jakiekolwiek sprawo do prośby. Sandy codziennie widywała duchy. To nie był jeden z nich. Oczy spotkały się ze sobą – obie pary równie zdumione swoją obecnością, obie niedowierzające. On – zapewne z innego powodu. Ona – bo minął prawie rok, a dotąd ani razu go nie zobaczyła. Nie bezpośrednio. Wakiya opowiadał jej, że są bezpieczni. Dzisiaj akurat milczał. Dziś nigdzie go nie wysłała. Dziś nie pytała. Dziś miała przekonać się sama. Wiedziała, czuła, że jej nie było jeszcze w okolicy, ale gdyby go tak zostawiła – mogłaby nadejść. Śmierć zabiera każdych, ale tych najmniejszych powinna jak najrzadziej. Nie miała więc serca go zostawić i zapomnieć, że jakieś małe życie właśnie się skończyło. W zawiniętymi swetrze przyniosła go na podwórko, aby go opatrzyć, odpchlić zaklęciem i wyczyścić. Wyleczony, karmił się niewielką ilością mleka, które zabierała z lodówki, a poza tym wychodziła z nim niezwykle często na pobliską przestrzeń, aby nabrał sił również w mięśniach i się poruszał. Kto by pomyślał, że wystarczą zaledwie dwa dni, aby poczuł się pewniej. Czego się spodziewała po nowej pracy? Absolutnie niczego. Dni ciągnęły się rytmem jednostajnym, przerywanym nieoczekiwanymi zwrotami, jak na przykład odnalezienie małego rannego szopa i szybka, dość spontaniczna adopcja (a potem perswazja wobec swojego współlokatora, że ten szop na pewno nie jest i nie będzie szkodnikiem, a da się go całkowicie udomowić). Tych dni było kilka, były nieliczne, i tylko wybijały ją co jakiś czas z nieskończonej rutyny codzienności coraz bardziej spychających na dno. Tylko czasem przypominały jej, że miała uczucia inne niż całkowita obojętność. Spojrzenie na nie było naturalnym następstwem. Wolała się upewnić, że po pierwsze – kartki nie są podziurawione i obślinione, a po drugie – czy to nie jest coś ważnego. Umowa, rachunek, albo jakaś istotna dokumentacja, której Marvin nie schował, albo schował ją za słabo. Ale nie. To nie było nic takiego. To było coś, czego Sandy nie powinna mieć w dłoniach i nie powinna tego czytać. Listy opiewały na dzisiejszą datę i prawdopodobnie były świeżą zdobyczą pozostawioną gdzieś przy skrzynce Marvina. Arakun musiał buszować po jego pokoju; małe, wścibskie stworzenie nie znało żadnych granic ani pojęcia prywatności. Nie powinna czytać i pierwszym odruchem było opuszczenie kartek i postawiony krok w stronę schodów, aby mu to oddać. Ale. Reklamówki były ciężkie, ale niosła je w obu rękach. Wżynały się w dłonie, na co nie zwracała uwagi. Nie zwracała uwagi również na ich naprężenie, sądząc, że do domu nie ma aż tak daleko, da radę je donieść. Cóż, pomyliła się. Przy którymś zamyślonym kroku poczuła nagłą lekkość w dłoniach, a potem niewielki huk razem z tąpnięciem. Reklamówki przerwały się pod swoim ciężarem, dzięki czemu małe stado pomidorów poczuło zew wolności, tocząc się już w stronę drogi. Sandy mogła spojrzeć na nie tylko z żalem i pośpiesznie podążyć ich tropem, zanim przejedzie tędy rower bądź samochód, rozjeżdżając je na passatę. Zebrawszy je w ramiona, miała jeszcze jeden problem. Zakupów było więcej, a ona nie miała jak ich donieść do domu. Marvin krzątał się w kuchni, a przez te dziesięć minut szybkiej kąpieli Sandy zdążyła sobie odpowiedzieć na wiele pytań, które nie padły. Na przykład – skąd ten pośpiech. Słyszała, że nastawiał piekarnik, a więc coś gotował. Ją wyganiał na górę, a dzisiaj miał przecież urodziny. Pewnie kogoś zaprosił, albo ktoś wprosił się do niego, a ona była po prostu nie wyjściowa. Nieładnie było się pokazywać z obcą kobietą, która w dodatku dzieliła z samotnym mężczyzną dom. Wiele można pomyśleć na ten temat, szczególnie na wsi. Przykre. Przykre, ale prawdziwe i potrafiła to zrozumieć. Powiedzmy. Właściwie do końca nie wiedziała, czy przyjść. Może dlatego Marvin pojechał, Sandy została, a potem… a potem musiała myśleć. Zresztą, zajęty był inną osobą – osobą, której Sandy osobiście nie poznała, a o której od czasu do czasu słyszała. Zamierzał tam zjawić się wraz ze swoją rodzicielką, a Sandy, cóż… nie miała, co tam właściwie robić. Modlić się mogła wszędzie. Nawet jeśli zwątpiła, że jej modlitwy będą kiedykolwiek wysłuchane. Może dlatego modliła się coraz rzadziej. Obecnie już nie miała powodu, dla którego chciałaby się modlić. Mniej szczęśliwą była mina Sandy, gdy kątem oka dostrzegła dziwny ruch przy zewnętrznej ścianie pobliskiego budynku. Odłożywszy kask na miejsce, zmrużyła oczy, by lepiej dostrzec męską, uciekającą sylwetkę, która zniknęła gdzieś w zaułku, a następnie jej wzrok spoczął na plakacie, który, przypuszczała, miał dotyczyć najbliższych wyborów na burmistrza, ale… Nie. — Ronan – odzywa się, a nadgarstek jest szybszy niż myśl, kiedy szczupłe palce muskają ramię mężczyzny. – Spójrz – skinieniem głowy wskazuje dokładnie w kierunku, który ją zaniepokoił. Moc prawem, nie przekleństwem, opiewał szlachetny tytuł, kiedy tuż pod słowami górowała sylwetka Lucyfera; dokładnie taka sama, jaką kojarzyła gdzieś z okolic pobliskiej szkółki kościelnej. CzerwiecStary grób, Cripple Rock 23.06. | Francesca Paganini i Johan van der Decken | I ujrzałem ziemię nową Nie znała wprawdzie historii tego miejsca, stąd dopiero musiała się z nim zapoznać. Widziała grób, który został tutaj wykopany. Kogo tutaj pochowali? Czy udałoby jej się skontaktować z tą duszą? Chociaż, jeżeli faktycznie miałoby tutaj zacząć straszyć, najpewniej nie miała do czynienia z duszą a z… duchem. Duchy bywały bardziej niebezpieczne niż dusze. Podeszła powoli do nagrobka i przykucnęła przy ziemi. Poniekąd żałowała, że nie było obok Marvina ze swoimi zdolnościami słuchacza – może mógłby jej pomóc odczytać historię tego grobu i wyjaśnić jej, albo lepiej, potwierdzić przyjętą wersję. |