Restauracja Utrzymana w barwach kontrastujących, w klimatach drewna część poświęcona codziennemu funkcjonowaniu. Goście hotelowi mogą cieszyć się tutaj świeżymi śniadaniami klasy najwyższej, natomiast wieczorem może przyjść tutaj każdy, aby cieszyć podniebienie doskonałym smakiem kuchni najwyższego poziomu. O ile, oczywiście, najpierw odczeka się w kolejce, gdyż rezerwacje stolików wybiegają na długie tygodnie wprzód. Jest to jednak idealne miejsce na romantyczną kolację czy bardziej wystawne spotkanie w gronie znajomych. Z okien wychodzi widok na część pól golfowych. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Lorraine Faulkner
POWSTANIA : 20
WARIACYJNA : 4
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 162
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 20
TALENTY : 18
13 maja 1985 Dwie i pół godziny to absolutnie wystarczająco, żeby się odświeżyć. Nie jestem stworzona do fizycznej pracy, a dzisiaj dla społeczeństwa naukowego Saint Fall zrobiłam absolutnie wystarczająco. Ławka, którą naprawiałam, od razu odrestaurowałam. Zabezpieczyłam ściany rytuałami i zrobiłam wszystko, co w mojej gestii, aby młode pokolenia mogły się tam swobodnie kształcić. Uznam to za inwestycję. Za kilka lat, niecałe dziesięć, uczęszczać tam będą moje dzieci. Nie chcę, żeby uczyły się w ruderze. Dwie i pół godziny to absolutnie wystarczająco, żeby zadzwonić po opiekunkę do dzieci. Wprawdzie moje dzieci zaczynają dorastać, ale nie mogą zostać same. Do ich ojca nawet nie zamierzam dzwonić, bo zaraz usłyszę zbędne pytania po co i dlaczego, nie tak się umawialiśmy. Wolę wydać parę dolarów i wyjść na przemiły wieczór zaproponowany przez pana Laffite. Dwie i pół godziny to absolutnie wystarczająco, żeby się przebrać. Wybrałam sukienkę w kolorze butelkowej zieleni, idealnie kontrastującą z moimi płomiennymi włosami, które lekko podtapirowałam, ale nie upinałam. Przy uszach zawisły złote kolczyki, a głęboki dekolt wypełnił złoty naszyjnik. Na pierścionek z oliwinem jeszcze muszę chwilę poczekać, dlatego na twarzy widnieje delikatny makijaż, maskujący moje zmarszczki. Niby sześć lat to wcale nie tak dużo, a jednak wciąż mam obawy, czy prezentuję się odpowiednio pięknie. Zdecydowanie powinnam czym prędzej odnowić rytuał Afrodyty… Dwie i pół godziny mija absolutnie szybko, a ja mam jeszcze chwilę, aby spryskać się ulubionymi perfumami i poinformować opiekunkę, żeby dopilnowała, aby dzieci odrobiły lekcję. Na nogach prezentują się beżowe szpilki, specjalnie optycznie wydłużające nogi. Sukienka zakrywa moje uda, uwydatnia biust, a czerwona szminka jest dodatkiem do makijażu. W ten sposób wsiadam do samochodu pana Laffite zaparkowanego nieopodal mojej kamienicy. — Mam nadzieję, że długo nie musiałeś czekać – rzucam pusty frazes, zatrzaskując za sobą drzwi samochodu. Każdą rozmowę jakoś trzeba zacząć. |
Wiek : 40
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : alchemiczka | właścicielka apteki
Hiram Laffite
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 20
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 172
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 6
WIEDZA : 3
TALENTY : 17
Dwie i pół godziny było wystarczające, by wrócić do hotelu, wziąć szybki prysznic, przebrać się w lepszy garnitur i odebrać Lorraine. Stojąc pod strugami chłodnej wody, nie dopuścił do głosu żadnej refleksji. Skupił sie na tym, by zmyć zalegający na skórze trud dzisiejszej wizyty na uniwersytecie; niebywale rzadko decydował się na pracę fizyczną, ale on, ze swoimi możliwościami, nie mógł uniknąć. Porządek panujący w klasie wykładowej po jego interwencji był wystarczającym powodem, by przełknąć włożony w to trud i obecnie skupić się na przyjemniejszych aspektach tego dnia- kolekcją z Lorraine. Przed opuszczeniem pokoju, zadzwonił do Salem, do domu. W słuchawce usłyszał roześmiany głos córki. Lonnie wyjechała na kilka dni do Nowego Jorku, wiec dzieci pozostały pod Grace. Chciał się upewnić, że po tym, jak opuścił z samego rana Ailes de verre, nie dotknęła jego latorośli żadna wymagająca nagłej interwencji tragedia. Cierpliwie, wsłuchując w głos córki, wysłuchał co miała do powiedzenia i przypomniał jej o konieczności nakarmieniu kota (choć nie miałby nic przeciwko, gdyby zaginął przed jego powrotem) i w końcu się rozłączył, odkładając słuchawkę na widełki. Założył odłożony wcześniej na regał zegarek i poszedł od okna, by je zamknąć. Upewniwszy się, że o niczym nie zapomniał, zjechał widną na parking, gdzie tam, przy miarodajnym, kojącym ryku silnika, odjechał, kierując się do centrum miasta. Przy fasadzie znajomej kamienicy zatrzymał się półgodziny później. Przez zaciemnione szyby do środka nie wlewało się słońce. Uchylił lekko drzwi, by to naprawić. Dziesięć minut później i wyszła z nich ona. Wysiadając z samochodu, objął spojrzeniem jej sylwetkę. Najpierw skupił się na jej twarzy - rudych włosach opadających na smukle ramiona, ustach podkreślonych czerwoną pomadką, potem więcej uwagi poświecił przylegającej do zgrabnego, kobiecego ciała butelkowej sukience, podkreślającej kształt sylwetki. Wyglądała piękniej niż zazwyczaj. Wręcz zjawiskowo. Jak Afrodyta jego snów. Czasem nie mógł uwierzyć, ze była od niego starsza. Otworzył jej drzwi. - Nie, przyjechałem przed czasem – zamknął je, gdy weszła do samochodu. Kobiecie, zwłaszcza pięknej kobiecie, pod warunkiem, że nie była żoną lub córką, nie wytykało wątpliwej relacji z zegarkiem a Lorraine, w tej kreacji podkreślającej wszystkie kobiece atuty i z lekkim makijażem uwydatniającym walory urody, była chodzącą definicją tego słowa. Kiedy usiadł na miejscu kierowcy, poczuł jak do nozdrzy zakradła się mgiełka jej perfum. - Pięknie wyglądasz – wyrwało się spomiędzy jego warg, bo po prawdziwe chwilowo otumaniony jej zapachem, czując, ze brakowało mu słów, stać było go tylko na tyle, ale to, w obecnej sytuacji, nie miało znaczenie - głos, jaki z siebie wykrzesał, został częściowo zagłuszony przez pociągły warkot silnika, gdy odpalił porsche i włączył się do ruchu. |
Wiek : 34
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Salem
Zawód : STARSZY SPECJALISTA KOMITETU DS. BEZPIECZEŃSTWA MAGICZNEGO
Lorraine Faulkner
POWSTANIA : 20
WARIACYJNA : 4
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 162
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 20
TALENTY : 18
Proszę, proszę. Jest ciepło, więc nie ubieram już płaszcza. Półbuty ładnie wydłużają linię zgrabnych nóg, które zaraz przekroczą próg samochodu. Za to pan Laffite jeździ Porsche. Nie wiem, czy będzie mnie stać na takie auto w najbliższym czasie. Ja udaję, że mój Pontiac jest luksusowym samochodem i staram się go oddawać pod opiekę specjalistów aż nazbyt często, aby przynajmniej utrzymał swój nowy blask i świeżość. Co nie jest łatwe przy dwójce dzieci w wieku dwunastu i dziewięciu lat, zawsze wpadną na coś szalonego, albo rozleją coś kleistego na siedzeniu. Porsche Hirama niemal pachnie nowością, ale nawet kilkuletnie pociągałoby mnie dokładnie tak samo. Odrywam spojrzenie od samochodu dopiero wtedy, kiedy zza kierownicy wysiada pan właściciel tego auta i spieszy, aby mi otworzyć. Obdarowuję go ładnym uśmiechem, nim wsiądę na miejsce pasażera. Lubię dobre maniery. I lubię mężczyzn dbających o kobietę. Nie to, co… Nieważne, dzisiaj nie chcę o tym myśleć. Uważnie, żeby nie zahaczyć obcasem, zakładam nogę na nogę, a dłoń samoistnie wędruje do rudego loka, zaplątując go wokół palca. Zerkam króciutko na Hirama i uśmiecham się nieznacznie bardziej. Komplemenciarz. Opowiedz mi więcej. — Dziękuję. Nowy garnitur? – nie chcę pozostać dłużna, a w rzeczy samej strój Hirama wygląda na nieco odświeżony, niż sprzed kilku chwil. Jest w znacznie lepszej kondycji, co absolutnie mnie nie dziwi. Do pracy nie zakłada się swoich najlepszych ubrań; po co, skoro nie zostaną docenione? Pomruk silnika zwiastuje płynne ruszenie, a przed nami była zaledwie chwila do Country Clubu. — Przyjechałeś na dłużej? – zdaję sobie sprawę z tego, że nie zapytałam go o to wcześniej. Przyjechał w interesach? Przecież nie po to, żeby posprzątać uniwersytet Saint Fall. Wynajęty pokój w Country Clubie świadczy o tym, że zostanie tutaj parę dni. Ciekawe, czy nie będzie mu tak smutno, samemu. |
Wiek : 40
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : alchemiczka | właścicielka apteki
Hiram Laffite
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 20
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 172
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 6
WIEDZA : 3
TALENTY : 17
Było ciepła. Wiosna na dobre zagościła na Wschodnim Wybrzeżu. To co zimą przechodziło w stan hibernacji, teraz budziło się z sennego letargu. Jednak Lorraine była ujmująca jak zawsze. Jakby upływ czasu jej nie dotykał. Zamiast się starzeć, młodniała w oczach. Jak wino - im dłużej dojrzewało w beczkach, tym jego smak z większą intensywnością oddziaływał na kubki smakowe. Ona zachwycała sie jego autem, on nie mógł oderwać spojrzenia od niej, przynajmniej do czasu, aż nie przekręcił kluczyka w stacyjce i nie włączył się do ruchu, ale i wówczas, od czasu do czasu, zerkał na nią kątem oka. - Nic nie umknie twojej uwadze - kąciki ust podniósły się, gdy nakreślił na wargach grymas subtelnego uśmiechu. Jego garnitury szybko traciły datę ważności - bez zbędnych sentymentów zastępował je nowymi, pozbywając się starych. Pedantyczna natura nie pozwalała mu długo trzymać je w szafie, jakby w irracjonalnej obawie, ze zalęgną się w nim mole lub pokryją się zapachem stęchlizny. - Łącznie trzy dni, nie licząc tego - ten był miłym dodatkiem, motywująca, by pokonać kilkadziesiąt kilometrów, wynająć pokój w hotelu i spędzić niespełna trzy doby w Saint Fall choć nie darzył tego miasta szczególnie ciepłym uczuciem. - Sprawy służbowe - dodał wyjmująco, bo na samą myśl, ze jutro był zobowiązany do zjawienia sie na Sonk Road, miał odruchy wymiotne i wolał zaoszczędzić madame Falkner tego żałosnego, psującego smak wieczoru widoku. - Lepiej powiedz, jak idą interesy. Kwitną tak, jak ty?, chciał dodać, ale ugryzł się w język. To za wcześnie, by ze zwykłych kurtuazji, rozmowa przeszła na grząski grunt filtru, mimo iż wcześniejsza kurtuazyjna wymiana komplementów nie była jedynie przejawem uprzejmości. Zaplanował to z wyprzedzaniem - stolik zarezerwował dwa tygodnie wcześniej, a jego plany nie uwzględniały jej odmowy. Jeszcze, póki budynek Country Clubu nie zamajaczył im przed oczami, mieli chwile, by porozmawiać o kwestiach, które nadały ich relacji odpowiedniej dynamiki - o interesach. W końcu nie chciał psuć jej apetytu przy stole. Kiedy wniosła do samochodu swoją obecność, nie mógł tego dłużej ukrywać - dzisiejszy wieczór był sympatycznym zwieńczeniem tego dnia. |
Wiek : 34
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Salem
Zawód : STARSZY SPECJALISTA KOMITETU DS. BEZPIECZEŃSTWA MAGICZNEGO