!TW! - homophobic slurs, molestowanie
8 czerwca 1:00 Było już po północy, gdy odgłos kroków zaczął odbijać się echem po uliczkach oddalonych od centrum Deadberry. Wracałam właśnie z Theą z piątkowego wyjścia do Alive Berry. Trudno powiedzieć, że jestem fanką tego miejsca, ale czasami każda młoda wiedźma po prostu tam trafia. Nawet z nudy.
-
Jebany pedał... - Bluzgałam właśnie naburmuszona pod nosem i łatwo było ocenić, że dzisiejsza wizyta w magicznym klubie nie skończyła się dobrze. -
Nie wierzę, że to nas wyrzucili, a nie tego zjeba z kolegami - Właściwie to ochrona nie wywaliła nas, a mnie. Gdy czwarty procentowy drink zaburzył mi percepcję, pewien mężczyzna/chłopak zrobił się nadwyraz irytujący. Ignorowanie go i dawanie mu znaków, że nie jestem zainteresowana jego rozczochranym mulletem i przepoconą żonobijką pod rozpiętą bluzą varsity jednego z bractw naszego uniwerku szło mi w miarę dobrze, choć teraz zdaje mi się, że to tylko napędzało go do działania. Nie od dzisiaj wiadomo, że szczególnie ci, którzy mieszkają w domu oznaczonym trzema dowolnymi greckimi literami, gdzie razem z innymi
frat boys liżą sobie nawzajem odbyty, wzdychając do swoich nagich odbić w lustrze, trudno radzą sobie z odrzuceniem, którego nie przyjmują do wiadomości. Gdy dziewczyna opiera się ich zerowej charyzmie nakręcanej przez nabite muskuły i sześciopak, to po prostu wystarczy ją upić do stanu nieprzytomności, żeby dobrać się jej do majtek. Proste i logiczne.
-
Zjeb nie miał prawa mnie dotknąć... - Ale czy ja miałam prawo uderzyć go pięścią nos, przez którą to znalazł się w sekundę na podłodze? Nie był to mocny cios, ale zmiótł go z planszy raczej dlatego, że się go nie spodziewał. Tak samo jak ja nie spodziewałam się, że pomimo jasnego "
spierdalaj zjebie" powtarzanego kilkukrotnie, jego dłoń powędruje na mój pośladek. Niczego nie żałuję, tak samo piątego drinka, którego powoli wylałam na jego twarz, gdy jeszcze leżał na podłodze, żeby oczyścić jego ładną buzię z krwi, która w dużych ilościach właśnie opuszczała jego nozdrza. Miał szczęście, że nie rozbiłam szklanki na jego głowie. -
... i chyba go chowała pierdolnięta suka - Chyba właśnie najbardziej nie mogłam przeboleć tego, że przez ochronę, która właśnie wynosiła mnie z klubu (oczywiście opierałam się i walczyłam, jak tylko mogłam i ile sił miałam), nie zdążył usłyszeć przygotowanej na już riposty w odpowiedzi na jego wyzwiska rzucane pod moim adresem.
-
Jeszcze raz, gdzie mieszkasz? - Zatrzymałam się, teraz gdy przyszedł czas na rozwidlenie uliczki, bo w tych całych emocjach zapomniałam adresu, mimo że pytam się o niego czwarty raz. Zadeklarowałam się, że odprowadzę Azjatkę do domu, bo ja sama sobie poradzę, a o nią nawet trochę się martwiłam. W sytuacji zagrożenia poradzę sobie lepiej, co udowodniłam na przykład jakieś trzydzieści minut temu.