Witaj,
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
Główny hol
Główny korytarz magicznego oddziału szpitala znajduje się nieopodal drzwi frontowych budynku. To prosta droga do najważniejszego punktu nowych pacjentów - rejestracji, ale także do stołówki i sal z pacjentami - w zależności od celu wędrówki można dotrzeć stąd w najważniejsze miejsca oddziału. Ściany pokrywa wyblakła, niebieska farba, gdzieniegdzie nieco odrapana. Na podłodze z kafelek łatwo się poślizgnąć, o czym nieustannie przypominają kręcące się zewsząd pielęgniarki. Do dalszych części budynku można dotrzeć schodami lub windą - schody na prawo, winda na lewo.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Misty Presswood
ANATOMICZNA : 3
NATURY : 3
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 7
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t312-misty-presswood-budowa#911
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t382-misty-presswood#1190
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t383-poczta-misty-presswood#1191
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f139-gospodarstwo-presswoodow
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1071-rachunek-misty-presswood#9252
ANATOMICZNA : 3
NATURY : 3
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 7
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t312-misty-presswood-budowa#911
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t382-misty-presswood#1190
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t383-poczta-misty-presswood#1191
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f139-gospodarstwo-presswoodow
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1071-rachunek-misty-presswood#9252
6 III 1985

Nic nie jest tak, jak powinno być.
To miejsce, ta sala, to łóżko, ci ludzie. Ta pieprzona piżama i pieprzone kapcie, których nie wsunę na stopy. Ten gips na ręce - nie mam pojęcia kiedy go nałożyli - czy takie rzeczy można robić nieprzytomnej osobie? - który uwiera i swędzi. Te dziwne leki na gorączkę, które pomagają, ale jednocześnie sprawiają, że nie chcę robić nic. Nie mogę robić nic. Poza gapieniem się na telewizor, gapieniem się na ścianę, gapieniem się na rysunek.
Jego rysunek.
Poza robieniem dziwnych rzeczy, podejmowaniem irracjonalnych decyzji, wykręcaniem numerów do prawie nieznajomych o porach całkowicie nieodpowiednich - myślę o tym wciąż i absolutnie masochistycznie, odtwarzam słowa i mielę mętne wspomnienia, filtrując je poprzez jawę i sen - to ci się nie przyśniło, Misty.
Kilka namów mojej mamy, mojego jęczenia, wykorzystania całego limitu rozmów telefonicznych sprawia, że wypuszczają mnie dzień wcześniej - to nasz cholerny obowiązek, wolnych ludzi pod jedną, wielką, amerykańską Konstytucją. Tak powiedziałby ojciec.
Nie muszę przejmować się pakowaniem, bo prawie niczego tutaj nie mam. Dwie koszulki, trzy swetry, jedne materiałowe spodnie, dwa rozmiary za duże. Kilka par skarpet. Wszystko mieści się do plecaka, włosy zaplecione w dwa, luźne warkocze zapewniają coś na kształt swobody - i kiedy niemal czuję smak wolności na koniuszku języka, dobija mnie fakt codzienności zwany biurokracją.
Od wyjścia z tego przeklętego budynku dzielą mnie dwie kawy z fusami wypijane przez grubą pielęgniarkę i dwanaście stron mojej kartoteki. Trzy idiotyczne słowa, dwa podpisy, jedno wywrócenie oczami.
Kiedy cierpliwość trzyma się na ostatnim włosku, człowiek odkrywa w sobie pokłady nieznanych emocji. To nawet nie jest wściekłość. To smutne rozgoryczenie. Podwójne, kiedy wiem, że do domu muszę dojechać autobusem.
Kalkulując ilość godzin dzielących mnie od ponownego spotkania z bezpiecznym obszarem własnego łóżka, chodzę - spaceruję i dreptam, w końcu w swoich butach - nadal brudnych od błota i krwi, bo nikomu nie wpadło do głowy, by je wyczyścić - żeby mi je zabrać, już tak.
Kilka obrotów zegara, kilkadziesiąt uderzeń najcieńszej wskazówki i to nieprzyjemne drapanie w gardle spowodowane wszechobecnym zapachem płynu antybakteryjnego. Wmawiam sobie, że to lepsze od wąchania zapachów tych wszystkich ludzi - zapachu śmierci, krwi, odleżyn, ran.
To lepsze, ale po kilku dniach tutaj człowiek przestaje wierzyć w racjonalność świata.
W dobre intencje.
W obietnice.
Kiedy na horyzoncie wzroku pojawia się jego sylwetka, staję nieruchomo na środku brzydkiego korytarza.
- Przyszedłeś.
Misty Presswood
Wiek : 19
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : pomoc w gospodarstwie, prace dorywcze
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
Nic nie jest tak, jak powinno być.
Przekonywał się o tym na każdym kroku.
Kiedy mijał źródło swoich nowych traum - zrujnowany plac Aradii, gdzie ściana ognia i trzy orły pogłębiły jego paranoje.
Kiedy telefon znowu zadzwonił i po drugiej strony słuchawki usłyszał zniekształcony przez jakość zasięgu głos Misty.
Kiedy kłębowisko myśli zakradające się pod sklepienie czaszki wysłały koncentracje na przedwczesne wakacje.
Kiedy przewracał się z boku na boku i nie mógł zasnąć, bo bał się, że koszmar, który pojawiał się każdej nocy, wróci także tej - równie rzeczywisty i przytłaczający, co zawsze, a on obudzi się z krzykiem na ustach i strachem zaściskającym się na gardło.
Kiedy, po rozmowie z Foggy'm, czując piękące łzy na policzku, zamknął pewien rozdział w swoim życiu i potrzebował nie dwóch, a trzech paczek papierosów, by zapanować nad drżeniem rąk.
Nawet krople deszczu, bębniące o szybę, nie był takie, jak zawsze. Obracał między palcami ołówek. Kartka leżąca na biurku od trzech godzin była pusta. Nie mógł uciszyć głosów w swojej głowie. Nie mógł uciszyć gwałtownie bijącego w piersi serca, ani przyśpieszonego oddechu. Odtwarzał w myślach obrazy przechowywane w pamięci. Dwudziesty szósty dzień lutego stał się grobem dla kolejnych fragmentów jego duszy.
Sięgnął po leżący na blacie biurka zegarek kieszonkowy. Dostał go od wuja na szesnaste urodziny, w tym samym dniu stał się właścicielem atheme i pentkalu. Był wykonany ręką Rory'ego, a w przeszłości należał do inicjatora zamachu - Marvericka.
Obie wskazówki ułożyły się na "12". Spojrzenie, z zegara, przeniósł na walające się po podłodze rysunki. Jeden przedstawił jej portret.
Ciche westchnienie uleciało z jego warg, kiedy zacisnął zęby na filtrze papierosa.
Półgodziny później był na miejscu. Otaczała go biel szpitalnych ścian. Nie zapytał o drogę. Mieli spotkać się w najbardziej strategicznym punkcie szpitala - głównym holu.
Była tam. Niecierpliwie dreptała z kąta w kąt. Od ściany do ściany. Wyczekiwała.
Na co - na wypis czy na niego?
Zmniejszył dzielący ich dystans o trzy kroki, ale nie podszedł na tyle blisko, by poczuć bijające od niej ciepło. Zatrzymał się w połowie drogi, wzrokiem obejmując jej drobną, zlewającą się z otoczeniem sylwetkę.
Jestem tu, Misty. Spójrz w moją stronę.
Jego myśli zostały wysłuchane - w końcu spojrzała, zastygając bezruchu na środku korytarza. Na cecilowych ustach ukształtował się uśmiech przeznaczony tylko dla niej - równie prawdziwy, co bicie serca w piersi, bo włamał się do spojrzenia, w którym odbijały się ogniki.
- Dałem ci słowo, więc jestem.
Nie wierzyła, że dotrzyma obietnicy, a może, tkwiąc w tym więzieniu, między jedną a drugą porą na zmianę opatrunku, czując w ustach gorzki posmak lekarstw, traciła wiarę w to, co ją otaczało?
Podszedł bliżej, na wyciągniecie ręki. Włożył jej w dłoń mały, skromny bukiet niebieskich irysów. Symbol nadziei i wiary.
Gdyby wpuściła do serca Lilith, nie błądziłaby po bezdrożach swojego umysłu.
- Jak się masz, Misty? Tęskniłaś - za mną - za wolnością, której nie doświadczyłaś pod okiem pielęgniarek? - Z pozoru niewinnym pytaniu ukryte było drugie dno.
Cecil Fogarty
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator
Misty Presswood
ANATOMICZNA : 3
NATURY : 3
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 7
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t312-misty-presswood-budowa#911
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t382-misty-presswood#1190
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t383-poczta-misty-presswood#1191
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f139-gospodarstwo-presswoodow
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1071-rachunek-misty-presswood#9252
ANATOMICZNA : 3
NATURY : 3
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 7
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t312-misty-presswood-budowa#911
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t382-misty-presswood#1190
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t383-poczta-misty-presswood#1191
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f139-gospodarstwo-presswoodow
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1071-rachunek-misty-presswood#9252
To głupie. Głupie, urojone i nierealne - kolejny raz wędruję po tym samym schemacie, zaglądam do nakreślonego ołówkiem obrazka, później na odrapaną ścianę, aż kończę podróż na grzybie w rogu szpitalnej sali. Wolę wyobrażać sobie dalszą część kolejnego odcinka Dynastii. Patrzeć na tą dziwną latynoskę. Obserwować starą, zrzędliwą pacjentkę z sąsiedniej sali - i wszystko, choć uporczywie udaję, że interesuje mnie naprawdę prawdziwie, wraca do punktu wyjścia i ulatuje w powietrze, a potem znika za uchylonym oknem, jak przypadkowy dym papierosowy kogoś, kto podpala w maleńkiej, klaustrofobicznej łazience.
Przestań o nim myśleć, Misty.
W czwartą noc tutaj sceneria domu w środku lasu miesza się z tym, co spotkało nas w Cripple Rock. W Bostonie - w Bostonie, który chwilę temu był Saint Fall, na moment stał się ruskim, zapomnianym przez Lucyfera borem, a później faktycznie znaleźliśmy się za granicami miasta - krew, całe morze krwi ściekającej z drewnianych powierzchi, pierw spróchniałej podłogi, później z wielkiego drzewa, na końcu z mojego własnego ciała.
Po kilku(nastu) dniach w oparach szpitalnej sterylności, odoru śmierci i zrzędliwości ludzkiej natury człowiek zaczyna mieć problemy z jawą i snem; rzeczywistość to pewnego rodzaju wizja, jak puszczony w telewizorze nonstop ten sam serial - po jakimś czasie wydaje mi się, że dopiero to, co przychodzi w nocy, jest prawdziwe.
Do momentu wypisu.
Do momentu, w którym wrzucam do plecaka kilka rzeczy, brudne buty sznuruję na własnych stopach, a potem czekam przed tym parszywym okienkiem, na zbawienie, karę, uniewinnienie - jaki zapadł wyrok w sprawie Misty Presswood, pani wyjątkowo tłusta pielęgniaro?
Werdykt nie wybrzmiewa - zamiast niego jest cisza trwająca o kilka wydechów za dużo, w końcu przerwana moim własnym głosem i ruchem z jego strony. Uśmiechem, który pojawia się na jego wargach.
Przez moment - zadziwiająco długą chwilę - nie potrafię wrócić do rzeczywistości. Połączyć kropek, znaleźć rozwiązań, stwierdzić, że w teorii, praktyce i logice, faktycznie przyszedł, tak jak zapowiedział. Niebieski bukiet kwiatków, który stanowi przedłużenie jego ramienia jedynie dopełnia uczucia nierealności.
- Hej - mówię, a raczej mamroczę, w suchości ust i szeroko otwartym spojrzeniu cały czas lustrując jego sylwetkę - To dla mnie? - oczywiście, widzisz tu kogoś innego? - wyrywa się spomiędzy warg i dobitnie zdaję sobie sprawę, że nigdy wcześniej nie dostałam od nikogo kwiatów. Kiedy opuszki palców spotykają się z delikatnymi łodygami, we własnej głowie stwierdzam, że to miłe uczucie.
- Za tym co na zewnątrz. Za świeżym powietrzem, czujesz, jak tu śmierdzi? - rzucam, na moment pozwalając grymasowi prześlizgnąć się po mojej twarzy - czujesz, jak zasłaniają płynem antybakteryjnym smród śmierci?
- Mam to - niezręcznie unoszę rękę oblepioną szczodrze gipsem - Wypis w drodze, chyba - dodaję, wskazując podbródkiem na szpitalne okienko, nim na nowo nie przeniosę spojrzenia na niego - Dzię... dzięki - za to, że przyszedł. Za kwiatki. Za dużo rzeczy, których nagle nie potrafię nazwać, mimowolnie spuszczając wzrok na ubrudzone zaschniętą krwią buty - Masz może... papierosa?
Misty Presswood
Wiek : 19
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : pomoc w gospodarstwie, prace dorywcze
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
Słabości. Był ich pełen. Do tej pory nie rozumiał,czemu wcisnął w jej dłoni szkic z numerem swojego telefonu i czemu poczuł ulgę, gdy po drugiej stronie słuchawki usłyszał jej drżący od ciężaru emocji głos. Obietnica, która padła z jego ust, wydawała się zupełnie przypadkowa, a może nawet nierealna, choć słowa natralnie ułożyły się wtedy na jego wargach, a ich echo nadal dudniło pod sklepieniem jego czaszki.
Bał się spać. Bał się koszmaru, który powracał każdej nocy - własnych żylastych palców wydłużonych w orle szpony i stosu zakrwawionych, martwych ciał. Jedno z nich miało jej twarz.
Kolejnej słabości. Misty Presswood.
Nie mógł wybaczyć sobie ukrytego głęboko pod fałdami skóry strachu - tego, jak serce dudniło struchlałe w jego objęciach, wykradając dech w piersi, tego jak nieprzyjemne, zimne dreszcze pełzły po prętach żeber, niczym żywe stworzenia szukające ucieczki na zewnątrz - czasem ich wspinaczka kończyła się dopiero w wąskim tunelu krtani, gdzie zaciskały się na jego gardle, zduszając zamierające na wargach słowa - i w końcu tego, jak drżały mu palce, kiedy sięgał nimi po papierosy, rozpaczliwe pragnąć zachłysnąć się nałogiem. Chociaż cygaretka lądowała między jego wargami, pod zębami czuł filtr, a wolną przestrzeń płuc wypełniał dym, szpony lęku zatapiały się coraz głębiej, przenikała do tkanek, ścięgien, komórek i kości.
Stojąc na środku korytarza, otoczony bielą ścian, przez moment czuł, jakby utknął w innym wymiarze - i chociaż ten moment trwał zaledwie dwa uderzenia serca w piersi, to w jego poczucie rzeczywistości zamknął się w dwóch kwadransach.
- Cześć - w grymasie uśmiechu rozciągającym się na ustach nie było miejsca na obłudę; był równie rzeczywisty, co bijące od niej ciepło i ich zawieszone w powietrzu oddechy. - Tak, dla ciebie.
Niebieski bukiet, które ściskał w dłoń, szybko zmienił właściciela i wylądował między jej palcami. Kolor irysów podkreślał bladość jej skóry.
- Mówisz o fetorze śmierci nieumiejętnie zatuszowanym przez środki dezynfekujące?
Oboje wiedzieli zaskakującego dużo o tym, jak cuchnęła śmierć. I oboje potrafili ją wyczuć. Tam, na zewnątrz, cuchnęło tak samo.
Ile ludzi zginęło na miejscu tragedii, a ile w szpitalu? Ile ciał wylądowało w kostnicy po wydarzeniach z dwudziestego szóstego dnia lutego? Ile z nich spoczęło w grobach?
Piekielnik nie udzielił takich informacji. Nie zaspokoił ciekawości Fogarty’ego.
Przeskanował spojrzeniem gips pokrywające jej rękę. Był biały i pusty - zupełnie jak kartka papieru.
- Mogę coś na nim narysować, jeżeli to chociaż trochę poprawi ci humor - propozycja nie do odrzucenia, rzadko składam podobne, nie zwlekaj, pomyślał i już kolejna sekwencja zdań chciała utorować sobie drogę na jego język, ale wtedy ciche 'dzięki' zwisało nad ich głowami.
Za co dziękowała?
Za spotkanie w lesie? Za szept brzmiący jak szmer przy ucho? Za zimną stal noża przy szyi? Za ślady krwi na śniegu? Za dwa truchła? Za telefon wieczorową porą? Za kwiaty? Czy za jego obecność i słowo, które dotrzymał?
Zasługiwała na coś więcej niż słowo, bo słowa kruszyły się jak odłamek lodu pod naporem palców. Na coś, na czym mogłaby zakleszczyć dłoń. Na wypędzenie niepewności i złapaniu w garści życia. Zasługiwała na wszystko to, co nie znajdowało się w cecilowym zasięgu wzroku.
- To twój szczęśliwy dzień. Z papierosami się nie rozstaję - Dłoń zanurkowała w kieszeni. Złapał między palce paczkę papierosów. – Częstuj się. - Wystawił ją w kierunku Misty.
W jego własnym poczucie rzeczywistości palić mógł tam, gdzie tylko miał na to ochotę.
Cecil Fogarty
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator
Misty Presswood
ANATOMICZNA : 3
NATURY : 3
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 7
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t312-misty-presswood-budowa#911
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t382-misty-presswood#1190
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t383-poczta-misty-presswood#1191
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f139-gospodarstwo-presswoodow
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1071-rachunek-misty-presswood#9252
ANATOMICZNA : 3
NATURY : 3
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 7
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t312-misty-presswood-budowa#911
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t382-misty-presswood#1190
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t383-poczta-misty-presswood#1191
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f139-gospodarstwo-presswoodow
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1071-rachunek-misty-presswood#9252
Gapię się w niezapominajki dłużej niż przewidziano, dłużej niż powinnam, dłużej niż można byłoby to zrzucić na chwilowe zagapienie; i kiedy już delikatny błękit prawie przejmuje nade mną kontrolę, gwałtownie podnoszę spojrzenie, nadal nieco zaskoczone, nadal odrobinę speszone, teraz jednak noszące na szklanej powłoce nutę uśmiechu. Sięga oczu, potem rozkwita na bladych ustach, niepewnie i jakby z zawstydzeniem, w którym bezustannie kalkuluję fakty prostych przypadków i to, że faktycznie przyszedł do szpitala. Odebrać. Mnie.
Spojrzenie świdruje bukiecik kwiatów przez chwilę, chwilę przeżywania prostego faktu, że to pierwszy tego typu prezent w moim życiu podarowany przez chłopca w tak miły, choć prostolinijny sposób; później na moment zerkam w kierunku pielęgniarskiego okienka, a potem całą uwagę zyskuje już Cecil.
– Właśnie o nim – mamroczę, szybko chcąc odegnać od siebie markotne usposobienie, skazać ponury humor na zapomnienie i przez chociażby krótki moment skupić na tym, że zaraz, już za chwilę mam stąd wyjść – wyjść i nie wracać, zapomnieć, umyć włosy i wyprać ubrania, do których przyległ zapach tego paskudztwa.
Kącik ust drga w kierunku góry, koszmarna próba beztroski w temacie krążącym obok śmierci i chorób, ale faktycznie próbuję na moment przestać myśleć o tym wszystkim, a skupić na nadchodzącej wolności. U jego boku wydaje się być zadziwiająco dla mnie samej przyjemna.
Moglibyśmy wsiąść w pierwszy autobus i odjechać w drugą stronę kontynentu. Udawać, że jesteśmy kimś innym. Albo nawet, że mówimy w jednym języku.
Moglibyśmy też po prostu wyjść, uśmiechnąć się do siebie i rozejść w swoje strony. To też byłoby całkiem miłe.
– Na przykład królika? Albo listki? – podpytuję, a słowa brzmią dość zaskakująco dla mnie samej; całkowicie przypadkowe propozycje i przypadkowe obrazki, bo sama nie wiem co można na gipsie rysować. Widziałam kwiaty, widziałam serduszka i kolorowe podpisy – tych ostatnich chyba nie zbiorę, bo nie wiem do końca kogo powinnam pytać – i zebrałabym może ze trzy, albo pięć. Nie dwadzieścia, jak niektórzy. Szkoda zachodu.
Kontrolny wzrok na nieco wygniecioną paczkę, jeszcze bardziej uważny w kierunku siedliska wszelkiego zła i złośliwości, zwykle nazywanego kantorkiem pielęgniarek; wielkich gabarytów kobiety nadal ma w zasięgu mojego wzroku, więc nie zastanawiając się długo, ściskam nadgarstek Cecila i ciągnę go za sobą.
– Chodź – dobrze wiem, która z damskich toalet służy jako zaciszna palarnia; głównie dlatego, że kanalizacja często magicznie przestaje działać, a zamek w drzwiach lubi się zacinać – idealne miejsce na spokój i tytoń.
Szybko znikamy w szarościach linoleum i odrapanych ścian, wślizgujemy się do małego pomieszczenia, w który wyraźnie czuć zapach spalanych papierosów; zasuwka to tylko formalność, bo wiem, że i tak nikt tutaj nie wejdzie.
– Co się działo w mieście? Słyszałam, że całe Deadberry jest w ruinie – podnoszę w końcu spojrzenie na Fogarty’ego (nadal swobodnie nieświadoma jego nazwiska), wysuwając z jego paczki jednego papierosa, nim mu jej nie oddam.
Misty Presswood
Wiek : 19
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : pomoc w gospodarstwie, prace dorywcze
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
Irysy zamknięte w klatce jej smukłych palców wyglądały równie delikatnie, co ona sama. W lejącego się z sufitu światła jarzeniówek, wyglądała jak element niepasujący do scenerii białych, ścian - jej blada cera zlewała się z otoczeniem, przez co przywodziła na myśl ducha, który błąkając się po szpitalnych korytarzach, szukał odrobiny zrozumienia, pośród zobojętniałych na ból pacjentów pielęgniarek, lub pogrążonych w rozpaczy po usłyszeniu źle rokującej na przyszłości ich krewnego diagnozy rodzin. Cecil nie miał wątpliwości, że wiele ludzkich tragedii przewinęło się przez ten korytarz. Dużo łez i potu wsiąkło w podłogę, na której pozostawił ślad podeszw swoich butów. Dużo pięści rozbiło się o ściany, z których odchodziła farba. Dużo ciał runęło w dół tracąc przytomność.
Misty, po krótkiej, chociaż w poczuciu cecilowej rzeczywistości ciągnącej się przez kilka minut, kompletacji bukietu wciśniętego jej w rękę, podnosiła głowę. Uśmiech przecinający jej wargi, objął spojrzenie i bladym różem rozkwitł na policzkach.
Mrukliwa niechęć wybrzmiewająca z jej ust, potwierdziła cecilowe przepuszczenia. Misty łudziła się, że opuszczenie szpitalnych murów równa się z odroczeniem konfrontacji ze śmiercią.
Mógł wyprowadzić ją z błędu. Powiedzieć, że całe miasto oblepia swąd zgnilizny.
Mógł ją uspokoić. Powiedzieć, że po opuszczeniu szpitala, drażniący jej nozdrza zapach przekształci się w przykre wspomnienie.
Mógł skłamać. Powiedzieć, że koszmar, w którym tkwi, w końcu dobiega końca, gdy tylko znajdzie się w miejscu, gdzie czuje się bezpiecznie, we własnym domu.
Mógł złożyć jej kolejną obietnice, której tym razem nigdy nie spełni. Powiedzieć, że zostanie z nią tak długo, jak będzie chciała, aż jej serce przestanie drżeć niespokojnie w piersi.
Mógł też próbować zatrzymać uśmiech na jej ustach. Ten sam, który sprowokowała jego obecność. I zdecydował się właśnie na tę opcje.
- Królika, listki, kaczkę, a nawet lisa - uśmiech na cecilowych wargach się pogłębia, może nawet tego, którego potrącił ten skurwiel z Bostonu, dodał w myślach.
Pamiętasz, Misty, jak w przejawie litości poderżnąłem mu gardło, bo nie chciałem, by dłużej cierpiał?
Sam pamiętał potrąconego lisa na poboczu. Wtedy agonalny skowyt utonął w czerwieni krwi. Chociaż bardziej od rudego stworzenia, zapamiętał jej skąpaną w blasku dogasającego na horyzoncie słońca sylwetkę stojącą u podnóża pagórka.
- Narysuję, co tylko chcesz. Jedynym ograniczeniem jest twoja własna wyobraźnia.
Sam nie wiedział, co można narysować na gipsie, ale czuł podskórnie, że ta biała przestrzeń nie mogła zionąć pustką, bo trąciła wtedy samotnością. Chciał jeszcze raz przywołać uśmiechy, który przez chwile zatlił się na drobnych, dziewczęcych ustach.
Paczka papierosów zawisła w jego dłoni w oddzielającej ich od siebie przestrzeni. Potem pojawił się delikatny, ale stanowczy uścisk placów na nadgarstku i "chodź" wypowiedziane ustami, które chciał widzieć wygięte w uśmiechu.
Nie musiała powtarzać mu tego po raz drugi. Szedł krok za nią, wzrok prześlizgując po jej karku, choć spływające po ramionach włosy skutecznie zasłaniały skrawki jej skóry. W końcu znaleźli się u celu wędrówki.
Ich sylwetki wkomponowały się w  szarość linoleum i wątpliwą urodę odrapanych ścian. Damska toaleta od tej porze była pusta. Czuł unoszący się w powietrzu zapach papierosowego dymu.
- Nieoficjalna palarnia? - wargi wygiął w uśmiechu w tej samej chwili, w której Misty sięgnęła po papierosa.
Wiesz, jak się pali?, chciał zapytać, ale słowa zostały w wąskim karterze krtani. Zamiast tego wyciągnął z kieszeni zapalniczkę, zbliżywszy się ku niej na odległość trzech kroków. Ciche pstrykniecie urządzania zawibrowało w powietrzu i sekundy później jego płomień zetknął się z końcówką papierosa, którego wsunęła sobie między zęby.
- Byłem na placu Aradii, gdy wybuch pożar – ostrożna wtrącenie, papieros tlacy się między wargami i imitacja uśmiech, która ma na zadanie zagłuszyć przedzierające się pod fałdami cecilowej skóry emocje. – Trudno opisać słowami to, co się tam stało.
Wybuch pożaru to lżejsza wersja prawdy, ta akceptowalna przez społeczeństwo.
Cecil Fogarty
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator
Misty Presswood
ANATOMICZNA : 3
NATURY : 3
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 7
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t312-misty-presswood-budowa#911
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t382-misty-presswood#1190
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t383-poczta-misty-presswood#1191
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f139-gospodarstwo-presswoodow
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1071-rachunek-misty-presswood#9252
ANATOMICZNA : 3
NATURY : 3
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 7
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t312-misty-presswood-budowa#911
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t382-misty-presswood#1190
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t383-poczta-misty-presswood#1191
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f139-gospodarstwo-presswoodow
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1071-rachunek-misty-presswood#9252
Chciałabym udawać, że to wszystko było jakimś snem. Że łuna pomiędzy jawą a senną marą to cały ten szpital, składający się z bieli i szarości, nieprzyjemnego zapachu i nieprzyjemnych wyobrażeń. Że sama jestem duchem, jednym z krążących tymi korytarzami z czystego kaprysu, raz po raz straszącego starsze panie lub nadęte dzieciaki.
Tymczasem stoję tutaj, w poczekalni, z faktycznym oczekiwaniem na malutki świstek podbity biurokratycznym stemplem; w kolejnym przypływie niecierpliwości zastanawiam się jak wielkim wykroczeniem byłaby zwykła ucieczka. Przecież tak czy siak mają mnie wypisać – ostatecznie jednak, wiedziona lichym wspomnieniem moich interakcji z policją, decyduję się schować bunt do kieszeni. Częściowo, bo fakt, że razem z Cecilem wślizgujemy się do nieczynnej łazienki zahacza o jakiś skrawek nieposłuszeństwa. Odpokutuję później.
Zbyt zajęta wysuwaniem bibułki papierosa z kartonowego pudełeczka, zbyt zajęta odkładaniem drobnego bukietu irysów na bok umywalki, delikatnie i z ostrożnością, w obawie przed uszkodzeniem którejkolwiek z łodyg. Zbyt zajęta wizualizacją obrazków, które mogą pojawić się na białym gipsie, cholernie drażniącym, zwłaszcza kiedy trzeba się posługiwać tylko jedną ręką – wyciągnięcie papierosa i wsunięcie go między wargi to zadanie wyższej trudności, więc kiedy w końcu mi się to udaje, nie kryję własnego zadowolenia.
– Co z twoim… mieszkaniem? – dopytuję, kiedy wspomina o pożarze, a między nami, w ironicznym geście drga wątły płomień zapalniczki. Drobne zaciągnięcie i szara smuga przepływa mi przez krtań ku płucom, na moment tańczy przy nozdrzach i drażni gardło, przez co krztuszę się odrobinę i finalnie chrząkam cichym kaszlem.
Dopiero wtedy dociera do mnie, że nie wiem nawet gdzie mieszka; z kim mieszka, jak mieszka – jak mu się wiedzie i co robi – nie wiemy o sobie niczego, a mimo tu stoi tutaj, w wilgotnym i dusznym pomieszczeniu obskurnej łazienki. Mimo tego ja stoję naprzeciw, z jego papierosem w ustach, z podarowanym bukietem spoczywającym na boku umywalki, z nadzieją, że za chwilę stąd wyjdę, a on będzie mi towarzyszył.
Życie bywa dziwacznie przewrotne.
– I twoją rodziną, komuś coś się stało? – dorzucam kolejne pytanie dryfujące na powierzchni naszej wzajemnej niewiedzy; nieco speszone, choć dochodzi do mnie, że ja sama od razu zapytałam mamę o Wallow. O zniszczenia. O ofiary.
To takie absurdalne.
– Cecil, ja… – zaczynam, a zawahanie przebiega między brwiami i między kolejnym zaciągnięciem papierosa – Ja nie wiem nawet o co powinnam spytać. O wszystko. Chyba – wyrzucam z siebie z pewnym zwątpieniem, strzepując opuszkiem palca spopielały tytoń, który przez moment dryfuje w powietrzu, a później opada lekko na brudną posadzkę z kafelek – O to jaki jest twój ulubiony kolor. Ile masz lat. Kim jesteś. Co lubisz jeść na obiad – to chyba normalne pytania, prawda?
O co pyta się chłopców, którzy przynoszą dziewczynom kwiaty?
Misty Presswood
Wiek : 19
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : pomoc w gospodarstwie, prace dorywcze
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
Chciałby udawać, ze to wszystko, co wydarzyło się na Placu Aradii było tylko koszmarem zrodzonym z jego panicznego lęku przed ogniem. Chciałby udawać, że śmierć Erosa była jedynie słowami zapisanymi na stronach opowieści. Chciałby udawać, że nadchodzący koniec świat był wyłącznie kolejnym, nietrafionym proroctwem szaleńca, który uważał, że jego ustami przemawia Lucyfer.
Skrzywił się. Już dawno wyrósł z bajek. Przebłyski wspomnień, jakie tliły się na krawędzi jego świadomości, były równie rzeczywiste, co otaczająca ich biel szpitalnych ścian i obecność Misty. Poczuł ciepło bijące od jej ciała, kiedy wcisnął jej bukiet w dłoń i kiedy zakleszczyła palce na jego ramieniu, i teraz - kiedy niewielki metraż toalety, ograniczony do ich obecności, wypełnił się zamierającymi w niewielkich skrawkach przestrzeni oddechami.
Myśli kłębiące się pod sklepieniem czaszki zostały skuteczne zagłuszone przez jej obecność. W milczeniu przypatrywał jak wsuwała do ust papierosa. W milczeniu tańczącym płomieniem zapalniczniki objął jego końcówkę. To ona przełamała cisza, jaka między nimi zapadła.
- Moje mieszkanie na całe szczęście ocalało -  i dzięki temu, co wydarzyło się kilka kilometrów dalej, jego właściciel obniżył mi nieco czynsz- Ogień nie dotarł tak daleko, swoim zasięgiem objął przede wszystkim plac Aradii i przylegające do niej budynki, więc najbardziej ucierpieli mali przedsiębiorcy, którzy prowadzili tam interesy.
Pomyślał o sklepie jubilerskim, w którym kupił kiedyś biżuterię. I o niskim sprzedawcy, który z serdecznym uśmiechem wijącym się na ustach, zszedł z ceny o piętnaście dolarów. Wtedy dla Cecila piętnaście dolarów było sporym majątkiem, dzisiaj bardziej rozumiał wartość pieniądza. O Misty też wiedział więcej niż ona o nim. Miał nad nią przewagę. Wiedział, gdzie mieszkała. Wiedział, ile miała lat. Wiedział, ile znaczyła dla niej dubeltówką, na której zakleszczała swoje palce. Wiedział o zakrwawionej siekierze i o trupie w samochodzie. Jednak nie wiedział, kim naprawdę była. Chciał wiedzieć, dlaczego obecnie właśnie takie emocje zastygały na jej twarzy. Chciał wiedzieć, co ją skłoniło, by do niego zadzwonić. Chciał wiedzieć, dlaczego tkwili w tym ciasnym pomieszczeniu - ona z papierosem tlącym się w kąciku ust, on ze zupełnie szczerym zarysem uśmiechu ukształtowanym na wargach.
Życie bywało dziwacznie przewrotne.
W pierwszej chwili pytanie o rodzinę zbiło go z pantałyku. Gdy powiedziała "rodzina", jego pierwszą myślą była Teresa, potem Nevell, Thea, Lyra, Mallory, a nie Arden, albo Camelia, chociaż więzy krwi nadal były dla niego równie istotne, co nazwisko.
Był Fogartym. O tym nigdy nie zapomniał. Nikt nie pozwolił mu o tym zapomnieć. Lojalność do nazwiska płynęła razem z krwią w jego żyłach.
- Nie, są cali i zdrowi, mieszkają przy Apollo Avenue, tam obyło się bez zniszczeń. A twoja?
Eros skonał w zagajniku przylegającym do pól uprawnych Padmore'ów. Wallow dotknęły inne zniszczenia, poza tym jednym? Nie miał pojęcia. Ostatnie dni nie sprzyjały refleksjom. Zbyt wiele myśli konkurowało o jego uwagę. Zbyt wiele emocji się przez niego przelewało.
Ciche "Cecil, ja..." zmusiło do skoncentrowania uwagi wyłącznie na niej. Na ustach zafalował stłumiony w gardle śmiech.
- Pytaj o co chcesz - zachęcił ją zatem, opierając potylice o kawałek ściany, którą miał za plecami. Chciał jej zasugerować, że powinna strzepywać popiół do umywalki, ale ugryzł się w język. Nie powinien ją pouczać ktoś, kto wyrzucał pety na chodnik. - Czarny i srebrny. 23. Frytki.
Pytanie „kim jesteś” było zbyt ogólnikowe, więc je zignorował, poza tym myśl nie chcesz wiedzieć, kim jestem, Misty zadudniła w jego umyśle.
Odruchowo, czując pogłębiającą się tęsknotę organizmu za nikotyną, nachylił się nad jej twarzą, kiedy wypuściła z ust dym i, kiedy ich wargi oddzielało raptem kilkucentymetrowa odległość, zaciągnął się nim, bo sam wyjątkowo nie zapalił.
- Teraz twoja kolej. - Spojrzał jej w oczy, zwracając jej przestrzeń. - Jaki jest twój ulubiony kolor? Ile masz lat? Co lubisz robić, gdy nie gonią cię obowiązki? Od jak dawna polujesz?
Cecil Fogarty
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator
Misty Presswood
ANATOMICZNA : 3
NATURY : 3
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 7
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t312-misty-presswood-budowa#911
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t382-misty-presswood#1190
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t383-poczta-misty-presswood#1191
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f139-gospodarstwo-presswoodow
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1071-rachunek-misty-presswood#9252
ANATOMICZNA : 3
NATURY : 3
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 7
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t312-misty-presswood-budowa#911
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t382-misty-presswood#1190
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t383-poczta-misty-presswood#1191
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f139-gospodarstwo-presswoodow
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1071-rachunek-misty-presswood#9252
Ja natomiast nigdy bajek nie lubiłam. Nie lubiłam tych opowiastek, legend, przekazywania historyjek o zmroku przez babcię, ciotkę, natrętnego kuzyna lub dziwną sąsiadkę – nie lubiłam też dzieciaków, które chórem wybiegały z głównego liceum Saint Fall, tego niemagicznego, drąc się ile sił w płucach, a w okresie Halloween drąc się ile sił w płucach w brzydkich, tandetnych strojach. Raz zaczepił mnie chłopak z rogami i zakończonym strzałą ogonem, tytułując się imieniem Lucyfera.
Żałosne.
I to wszystko, co oni ubierali w głupawe historie, jakimś nietrafionym cudem ociera się o moją rzeczywistość – naszą rzeczywistość – która przez to wszystko, dziwny traf i jeszcze dziwniejszy splot przypadków prowadzi nas, choć głównie mnie, do szpitala. Do starej łazienki, w której śmierdzi stęchlizną i papierosami.
Kiwam głową, raz i drugi, coraz energiczniej, wbijając w międzyczasie spojrzenie w czubki własnych, brudnych butów. Papieros pomiędzy palcami tli się leniwie i powoli, a mnie wydaje się, jakbyśmy trwali w tej obskurnej łazience od kilku godzin.
– Dobrze – odpowiadam, kiwając się przez moment w przód i w tył na czubkach butów, aż w końcu opieram plecy o kafelkową ścianę za sobą, podnosząc spojrzenie – Znaczy się, nic im się nie stało. W Wallow nie było tak źle – z tymi wszystkimi trzęsieniami, ogniem, zniszczeniami – podobno, bo mama nadal nie dopuściła mnie do telewizora, a gazet w tym szpitalu chyba nikt nie czyta; to trochę niesprawiedliwe, ale powtarzam sobie, że wcale nie chcę wiedzieć. Nie chcę tego widzieć.
Znów zerkam w dół, przez moment ogniskując spojrzenie na spalanej bibułce, na strzępce popiołu, na kruchych, nieco krzywych palcach trzymających papierosa; gapię się i czuję absolutnie głupio, nie wiedząc co mówi się w takich sytuacjach.
Instynktownie wypalam z kolejnymi pytaniami, a on się uśmiecha – dopiero dostrzegając uniesione kąciki ust nieco się rozluźniam, biorę kolejnego bucha i z wypuszczeniem dymu jest mi jakby lżej na duszy.
Czarny i srebrny. 23. Frytki.
Notuję to we własnej głowie, żałując że nie mam przy sobie choćby drobnego skrawka materiału, żeby zapisać gdzieś te informacje – zapisać i nie zapomnieć, choć to drugie jest mało prawdopodobne; będę pamiętać.
Czarny i srebrny. 23. Frytki.
– No dobra – mamroczę w drobnym rozbawieniu, pozwalając sobie na długi, ciężki wydech nim odpowiem na ten sam zestaw pytań – Lubię niebieski i zielony. I czerwony – i żółty, pomarańczowy i fioletowy, ale już nieco mniej – Dziewiętnaście, skończone – dopowiadam, przez chwilę zastanawiając się, czy cztery lata to taka wielka różnica, czy w sumie prawie jesteśmy w tym samym wieku – Od… prawie zawsze. Nie wiem, miałam kilka lat. Ojciec mnie nauczył – przez brwi przebiega zmarszczka, kiedy próbuję przypomnieć sobie kiedy pierwszy raz wzięłam strzelbę do rąk – Lubię tańczyć – kolejne dwa słowa wyrzucam z siebie bez zastanowienia – To znaczy, rzadko, no. Lubię też oglądać telewizje. I chodzić nad jezioro. Frytki też lubię.
Och, to musi brzmieć tak głupio.
– Masz tu auto? Zawieziesz mnie…? – do domu? Niekoniecznie.
Misty Presswood
Wiek : 19
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : pomoc w gospodarstwie, prace dorywcze
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
Bajki.
Już dawno się z nimi pożegnał, chociaż nadal, z czystej przekory, je opowiadał.  Układały się na jego ustach równie naturalnie, co kłamstwa.
Wyjął z kieszeni blanta. Obrócił go w palcach, ale nie wsunął do ust. Musiał zająć czymś ręce, które zdrętwiały od panującego na zewnątrz mrozu i nawet pobyt w pomieszczeniu o niewielkim metrażu, rozgrzanym przez ich oddechy, nie zwróciły im ciepła, którego nie szukał. Jego namiastka, bijąca od ciała Misty, była w zupełności wystarczająca.
Niebieski, zielony i czerwony.
Symbole nieba, nadziei, piękna, życia i siły.
Pasowały do niej te kolory. Zwłaszcza kolor krwi. Czerwień.
"Dziewiętnaście, skończone" powiedziała takim tonem, jakby chciała go przekonać, że cztery lata różnicy to nie dużo.
- Kiedy obchodzisz urodziny? Styczeń? Luty?
Co do kwestii wieku, nie musiała go przekonywać. Od niedawna spotykał się z dużo starszym od siebie mężczyzną i nigdy nie odczuł tej różnicy na własnej skórze.
Chciał zapytać: lubisz polować, lubisz zbijać, lubisz zadawać zwierzętom ból?, ale ugryzł się w język.
Miała mniej za uszami niż on.
Nie była kłusownikiem. Nie zabijała zwierząt dla korzyści materialnych. Nie patrzyła im z satysfakcją w oczy, gdy wiły się z bólu, pozostawiając na śniegu strużki krwi. Nie była Carterem.
- Często polujesz sama? Tata ci nie towarzyszy? - Przecież tam, w lesie, gdy ją spotkał, była sama jak palec i, chociaż wiedział, że jej ojciec rozstał się życiem, chciał usłyszeć to od niej.
Nie mogła wiedzieć, ile o niej wiedział.
W następnej kolejności chciał zapytać o strzelbę. Odzyskała ją? Jednak nie zaspokoił swojej ciekawości. Pewnie - zgadywał - że jej los nadal był Misty nieznany. Domyślał się, że miała dla niej wartość sentymentalną - dedukcja skłoniła go ku przypuszczeniu, że była pamiątką po zmarłym ojcu.
- Nie mam samochodu - jeszcze, bo w najbliżej przyszłości planował to zmienić, ale wpierw musiał nauczyć się prowadzić pojazd - ale znam kogoś, kto cię odwiezie. Pojadę z wami. Odprowadzę cię pod same drzwi, żeby się upewnić, że tym razem bezpiecznie trafisz do domu, bez żadnych niespodzianek pod drodze. Dobrze?
Nikły, niepewny uśmiech zatlił się na cecilowych wargach. Nie chciał naciskać. Nie chciał nakładać na niej presji. Ani doprowadzić ją do zawstydzenia.
- Jak w końcu dadzą ci wypis, chcesz wracać od razu do domu?
Czy...? - chociaż nie zostało wypowiedziana, zawisło nad ich głowami.
Nie chciał ją na nic namawiać. Na pewno tęskniła za domem, swoim pokojem i ciszą, jaką panowała w Wallow. Na pewno chciała odpocząć od ludzi, którzy ciągle mówili, co będzie dla niej najlepsze, w tym wypadku pielęgniarek. Na pewno tam, w domu, czekał na nią ktoś, kto się o nią martwił i swoje modlitwy złożył w intencji jej powrotu do zdrowia.
Powiedziała "odbierzesz mnie ze szpitala?" takim tonem, jakby nie mogła w tej kwestii na nikim polegać.
Więc może nikt na nią nie czekał?
Chciał – egoistycznie – wierzyć, że wzbudził w niej zaufanie i był jedyną osoba, od której mogła zwrócić się o taką przysługę.
Cecil Fogarty
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator
Misty Presswood
ANATOMICZNA : 3
NATURY : 3
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 7
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t312-misty-presswood-budowa#911
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t382-misty-presswood#1190
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t383-poczta-misty-presswood#1191
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f139-gospodarstwo-presswoodow
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1071-rachunek-misty-presswood#9252
ANATOMICZNA : 3
NATURY : 3
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 7
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t312-misty-presswood-budowa#911
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t382-misty-presswood#1190
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t383-poczta-misty-presswood#1191
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f139-gospodarstwo-presswoodow
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1071-rachunek-misty-presswood#9252
Niebieski jak niebo, zielony jak trawa, czerwony jak krew. Niebieski jak dżins, zielony jak koc, czerwony jak krew. Niebieski jak zsiniałe usta, zielony jak rozkładające się mięso, czerwony jak krew.
W pospolitej odpowiedzi jestem nieświadoma tych wszystkich składowych, tych trywialnie bezpośrednich i tych mniej, z uśmiechem powoli wkradającym się na wargi znów spuszczając wzrok na czubki własnych butów. Czerwone.
Patrzę też na biało-szary popiół, który znów spada w dół, osiada na posadzce i za moment nikt nie będzie o nim pamiętał - podobnie jak o całym papierosie, o nas w zamkniętej łazience, o głupich kartotekach. Ale ja będę.
Podnoszę znów spojrzenie w górę, kącik ust zachowuje się podobnie, chwila moment i energicznie pokiwam głową.
- Styczeń. Ostatniego - odpowiadam na urodzinowe pytanie. W styczniu jest zimno, szybko ciemno, w zasadzie nic ciekawego się nie dzieje - wolałabym mieć urodziny latem, móc wyprawiać przyjęcie na zewnątrz, choć nie wiem nawet jak faktycznie takową imprezę się organizuje - ale lipiec albo sierpień, wydaje mi się, wszystko by ułatwił.
Łatwiej też byłoby zapytać jego, co o tym sądzi - ale skoro nie mówi nic, nie komentuje tych moich ostatnich naście, i ja decyduję się porzucić pytania i domniemaną niepewność. Jesteśmy dorośli. Prawie tak samo.
Papieros po raz kolejny pokonuje drogę do ust i w dół; nie robię tego często, choć swobodą chcę grać profesjonalistkę i prawie wcale nie drapie mnie w gardle. Nie od tytoniu przynajmniej - kiedy pada kolejne pytanie, na moment czuję tę specyficzną gulę wzdłuż przełyku.
- Nie, nie żyje od dwóch lat - odpowiadam, czemu towarzyszy wzruszenie ramionami. Nauczyłam się o tym mówić, to tylko dwa słowa: nie i żyje - i choć śmierć jest przecież nieodłączną częścią tego wszystkiego, musiałam się nauczyć faktycznie o niej rozmawiać. Oswoić się z jej smakiem na języku.
Nie opowiadam dalej - jak zginął i kiedy, czy to była zima czy upalne lato - żadne z nas nie chce tego słuchać. Żadne z nas nie zauważa też, kiedy popiół znów spada w dół, a papieros się przygasza.
Dopiero kiedy znów sięgam bibułką w stronę ust, pociągnięciem chcąc jeszcze raz posmakować fajki, filtr charakterystycznie robi się cieplejszy, prawie parzy mnie w palce. Resztka tego, co zostało z papierosa ląduje w umywalce, gdzie cicho skwierczy i ginie po kilku sekundach na dobre.
Ten ktoś, o kim wspomina Cecil sprawia, że przez plecy przechodzi mi drobny dreszcz - bo bardzo nie lubię obcych, zwłaszcza tych bez imienia i tych, których twarzy nie znam; ale on zaraz potem zapewnia mnie o swoim towarzystwie i wydaje mi się, że nie mam nic do stracenia.
Już nie.
- Dobra - odpowiadam, dość dobitnie, jakbym tym zdecydowanym tonem głosu i sobie chciała dodać animuszu - Nie - kolejne słowo pada szybko, za szybko, automatycznie - Znaczy się, zatrzymajmy się po drodze na jakiejś stacji, czy coś - to słaba wymówka, ale kiedy wciskam jedną dłoń w kieszeń kurtki - jedyna na jaką mnie stać.
- Chodźmy zobaczyć czy napisali już ten pieprzony wypis - mamroczę jeszcze, zerkając na chwilę na bukiet niezapominajek.
Niebieski jak niezapominajki.

zt x2 <3
Misty Presswood
Wiek : 19
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : pomoc w gospodarstwie, prace dorywcze
Barnaby Williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 211
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 25
WIEDZA : 6
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t285-barnaby-williamson#794
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t404-barnaby-williamson#1290
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t405-poczta-barnaby-ego-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f107-ulica-staromiejska-9-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1062-rachunek-barnaby-williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 211
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 25
WIEDZA : 6
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t285-barnaby-williamson#794
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t404-barnaby-williamson#1290
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t405-poczta-barnaby-ego-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f107-ulica-staromiejska-9-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1062-rachunek-barnaby-williamson
19 — V — 1985

Pośpiech wyrażany we wskazówce prędkościomierza, w biegu przez długi parking, w zmęczeniu źle przespanego lotu — jetlag zaciskał na skroniach metalowe obcęgi i zostawiał pod oczami głębokie sińce zmęczenia. Czas — główny wróg każdego (nadal) żywego organizmu — nie czekał na nikogo; nawet ból głowy musiał ustawić się w kolejce priorytetów, kiedy do drzwi pukała Gwardia.
Magiczny oddział straszył pustkami; cisza przed burzą cuchnęła płynem do dezynfekcji i tanim gumolitem, na który ktoś niedawno musiał chlusnąć środek do czyszczenia. Drapiące chemikalia wżerały się w śluzówkę — Williamson trzykrotnie pociągnął nosem, zanim recepcjonistka odszukała numer sali, gdzie Wendy Paterson próbowała ukryć się przed koszmarem Cripple Rock.
Barnaby — z doświadczenia — mógłby zdradzić jej, że to awykonalne.
Aorta głównego holu prowadziła w głąb oddziału; odnogi cienkich żyłek były korytarzami w różnych stopniach rozkładu — niektóre rozświetlone, inne pogrążone w mroku; każdy z przeznaczeniem, nad którym pełnej kontroli nie posiadali nawet magimedycy. Sala numer trzy była dokładnie tam, gdzie rok temu — kiedy sam spędzał noc na oddziale, pozwalając lekarzom na złożenie się w subiektywnie spójną całość. Droga z Deadberry nie sprzyjała zastanawianiu się nad niewygodnym debiutem prawdy; Williamson darzył dziennikarzy dokładnie takim zaufaniem, na jaki zapracowali — żadnym — więc utrzymywanie przed nimi sekretu przynależności do Gwardii było formą samozachowawczości.
Teraz, na progu sali, wypierdalał tę zasadę do pobliskiego kosza na odpady medyczne.
Odnalezienie Wendy w mozaice sześciu łóżek trwało sekundę; tylko cztery posłania były zajęte — tylko jedna pacjenta wyglądała, jakby coś przeżuło ją na kolację.
Pani Paterson, rozmawialiśmy przez telefon — ze wszystkich możliwych dni, akurat dziś był wizualnym zaprzeczeniem gwardzisty; bluza nadal cuchnęła samolotem, sportowe buty wyglądały na coś, co nosi się na siłownię, a ciemne dżinsy były oddalone od policyjnego munduru tak, jak to tylko możliwe. — Nie muszę się przedstawiać, poza—
Barnaby Williamson — to Wendy wiedziała odkąd dziennikarska dociekliwość pchała ją na policyjne miejsca zbrodni — oficer Czarnej Gwardii.
Tego miała dowiedzieć się za moment; z dala od widowni złożonej z innych pacjentów na sali. Mimowolne zerknięcie w kierunku pozostałych łóżek utwierdziło go w przekonaniu, że nie mogą tu rozmawiać; nawet sale koncertowe nie miały takich akustyk, co szpitalne oddziały.
Porozmawiamy w holu? Widziałem wolne krzesła w kącie, nikt nie będzie nam przeszkadzał.
Elegancki eufemizm do podsłuchiwał; Williamson — nie czekając, aż Wendy podejmie decyzję — wyciągnął ramię, gotowy asekurować dziennikarkę na korytarz. Plecak z magiczną skrzyneczką został w samochodzie; w tylną kieszeń spodni wsunął kluczyki samochodu, w drugą notes i wetknięty między strony długopis — wszystko, co przydatne w terenie, zostało w aucie.
Barnaby Williamson
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Stare Miasto
Zawód : starszy oficer oddziału Czyścicieli w Czarnej Gwardii