Misty Presswood
ANATOMICZNA : 3
NATURY : 3
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 7
TALENTY : 19
27 lutego, 1985, WIECZÓR Nic nie jest tak, jak powinno być. Słuchawkę trzymam przy uchu i znowu opuszczam, unoszę i odkładam, aż kobieta na końcu korytarza zaczyna patrzeć na mnie posępliwie, więc decyduję się trzymać ją odpowiednio. Biało zielone ściany drażnią oczy, podobne są do tych z pieprzonego komisariatu. Niewiele mówią. Niewiele wiem. Bolą mnie płuca i przeszkadza mi światło głupiej jarzeniówki. Ręka w gipsie to dodatek do tego całego pierdolniku. Przede wszystkim jednak straciłam zmysły - dogłębnie i ostatecznie, bo w pięści tuż przy plastikowej słuchawce ściskam ten przeklęty szkic, na którym nabazgrano koślawe cyfry układające się w numer telefonu. — To ja - i to tyle? Na tyle wytłumaczenia cię stać, Misty Presswood? — I... dzwonię ze szpitala. |
Wiek : 19
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : pomoc w gospodarstwie, prace dorywcze
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
Nic nie jest tak, jak powinno być. Wsłuchuje się w głuchą ciszę panującą w mieszkaniu. Jednym spoiwem łączymy go z rzeczywistością jest unoszący się w powietrzu zapach kawy. Kubek trzyma oburącz, ogrzewając sobie nim dłonie. Po tym, co się wydarzyło, przejście do porządku dziennego graniczy z niemożliwością. Tkwi w zawieszeniu i nie może się rozstać z piętrzącymi się pod sklepieniem czaszki mgławicą wątpliwości.. Rozdzwania się telefon, który w ciszy panującej mieszkaniu, brzmi nienaturalnie donośnie. Upija oszczędny łyk kawy i odkłada go na biurko, obok napoczętych szkiców. Dopiero wtedy sięga do znajdującej się w zasięgu ręki słuchawki Spodziewa się kolejnych zły wieści. Tym razem ust Mallory'ego, które od przedwczoraj nie daje znaku życia. W pierwszej chwili "to ja" wypowiedziane na jednym wydechu nie ujawnia tożsamości osoby, która wykręciła jego numer, ale właścicielem tego głosu zdecydowanie nie jest Cavanagh. Dopiero po kolejnych słowach rozmówcy pojmuje z kim ma do czynienia. Misty. - Szpitala? – w tonie głosu odbija się nuta zdziwienia, serce wybija mocniejszy rytm w klatce piersiowej. Wallow także dotknęła tragedia z minionego dnia? Padła ich ofiarą? - Czemu dzwonisz ze szpitala? Co się stało? Właściwie powinien zapytać: Jak tam trafiłaś? |
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator
Misty Presswood
ANATOMICZNA : 3
NATURY : 3
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 7
TALENTY : 19
— Ja... - zaczynam i urywam. To tylko udaje potwierdzenie, jest ledwie zalążkiem zdania, które nie istnieje i nie istniało - bo powodem dla którego palce wstukiwały kolejne cyfry, a słuchawka nie skończyła z łoskotem odłożona do stacji jest tylko to, że nie wiem. Nie wiem co się stało i dlaczego się stało - czym był ten przeklęty tunel, kim byli ludzie, którzy znaleźli się w nim ze mną - w końcu istota, której ryk wciąż dudni mi w uszach, a pamiątką po spotkaniu jest złamana ręka, stłuczone ciało i pierdolona gorączka. Latynoska w moim pokoju śpi, ale nawet kiedy otwiera oczy, nie potrafię z nią rozmawiać. Nie ufam jej. A jemu ufasz, Presswood? — Nie wiem kto mnie tu przywiózł, chyba Gwardia, nie wiem - mamroczę, choć to wcale nie odpowiada na pytania, stanowi tylko drobną wydmuszkę i przestrzeń, w której wezmę oddech — Pod Saint Fall są tunele. Całe kilometry tuneli i nie jest to kopalnia Hudsonów - mówię niemal szepcząc, bo ktoś drepcze korytarzem w starych kapciach i łypie w moją stronę — Te tunele prowadzą do... nie wiem dokąd, ale był tam kościół. Taki ruski. Kościół i... krew. Mnóstwo krwi, ciał i.... - urywam, bo dochodzi do mnie, że nie potrafię odróżnić jawy od snu. Czy to wszystko było prawdą? — I jakieś monstrum. Bestia, ja... nie wiem, ale chyba się na mnie rzuciło. To coś - nie potrafię zrozumieć czemu mu to mówię; czemu opowiadam o truchłach w dalekim lesie i tym... czymś — Nie pamiętam za dużo, obudziłam się już tutaj. Byli ze mną jacyś ludzie, czarownicy... |
Wiek : 19
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : pomoc w gospodarstwie, prace dorywcze
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
Ja... Nastała cisza. Przesuwa spojrzeniem po ścianie oblepionej chwilami zamkniętymi w nieruchomych, czarnobiałych fotografiach. Ma wrażenie, że od tych wspomnień dzielą go lata świetne. Misty, jesteś tam?, chce zapytać, kiedy cisza się przedłuża. Trwa sześć uderzeń serca. Owija kabel wokół nadgarstka. Siada na łóżku; zdezelowany materac skrzypi pod ciężarem jego ciała. Nie przerywa ciszy, kiedy milczy. Czasem, jedynym świadectwem jej obecności po drugiej stronie słuchawki, jest jej odrobinę przyśpieszony oddech. Daje jej przestrzeń na uporządkowanie myśli i to, czego nigdy nie posiadał w nadmiarze - odrobinę cierpliwości. Na Lilith, Misty, w co ty się wpakowałaś? Nie wchodzi jej w słowa, kiedy je z siebie wyrzuca, jedno po drugim. Wsłuchuje się w jej rozdrygotany do emocji głos, jakby był jedną prawdą pośród otaczających go kłamstw. Gromadzi informacji, którymi postanowiła się z nim podzielisz. Całe kilometry tuneli ,które rozciągają się pod miastem. Od dawna podejrzewał, że Krypta Fogartych zbudowała została w tunelu, który - być może- połączony jest z kopalnią Hudsonów, choć w zawiłych labiryntach ścieżek nie odkrył, jak tam dotrzec. Ruski kościół. Rzeka krwi. Mnóstwo ciał. Jej wyznanie - gdyby nie wydarzenia, jakie rozegrały się na jego oczach ledwie wczoraj - potraktowałby jak jeden wielki, nieśmieszny żart, ale przeczucie, te same, przez które trzy blizny przecinały skórę brzucha, podpowiadały mu, że Presswood nie kłamie. Świadczy o tym ledwie słyszalny strach wybrzmiewający z jej słów. Ten strach jest prawdziwy. ...ale chyba się na mnie rzuciło. Zwija wolną dłoń w pięść. Ten gniew, choć irracjonalny, też jest autentyczny. Przez myśli przewija się mnóstwo pytań i jeszcze więcej wątpliwości, ale jedyne, co jest w stanie z siebie wyksztusić to krótkie: - Jesteś cała? Potrzebujesz czegoś? Chce dodać: W szpitalu jesteś bezpieczna, Misty, ale nie jest. Nadal prześladowały go wydarzenia z placu Aradii. Nigdzie nie było bezpiecznie. |
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator
Misty Presswood
ANATOMICZNA : 3
NATURY : 3
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 7
TALENTY : 19
Przez moment, który przechodzi w kolejny i staje się zawiłą nieskończonością, czuję się jakbym grała w filmie. Wybitnie niezrozumiałym, jakimś nakręconym przez undergroundowego reżysera, który umieszcza w pustym, ciemnym szpitalu młodą dziewczynę i każe jej nawijać na palec długi, zakręcony kabel stacjonarnego telefonu przytwierdzonego do brzydkiej ściany. Nie pisałam się na granie głównej roli. Słowa wypadają z ust prędko, emocjonalnie choć względnie składnie i zrozumiale, co już jest pewnym ułatwieniem; zdecydowanie nie jest nim fakt, że zdecydowałam się zadzwonić do niego. Obrazek na pomiętej kartce znam już na pamięć, na stałe przykleił się do ścianki mojej głowy i za nic nie chce się odczepić - podobnie zdążyłam zapamiętać pojedyncze cyfry numeru - wbiłabym je z pamięci, ale i tak gapiłam się w ten skrawek papieru uparcie, dzwoniąc na telefon po drugiej stronie miasta. - Na Lucyfera, ja.... co tam się działo, Cecil? Co się dzieje w mieście? - słyszałam o krwi, słyszałam o trzęsieniach ziemi i zniszczonych miejscach - Czy to... czy to jest jakaś kara? - mamroczę nieco nieskładnie, na moment przymykając oczy i nabierając znów oddechu - Tak... to znaczy... tak, jest dobrze. Mam złamaną rękę i cholerną gorączkę, którą ciągle próbują zbić. Ponoć to... coś połamało mi żebra. Ale się zrosły - dziwaczna sprawa, która ma wyjaśniać ucisk w klatce piersiowej. - Muszę stąd wyj.... - urywam i biorę kolejny wdech - Czy.... czy ty... - zapędzam się w kozi róg, z którego nie ma powrotu, ale słowa płyną same, a ja przyłapuję się na nerwowym skubaniu kabla - Czy tobie nic się nie stało? |
Wiek : 19
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : pomoc w gospodarstwie, prace dorywcze
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
W trakcie tej krótkiej wymiany zdań próbuje zrozumieć, dlaczego zadzwoniła akurat do niego. Zasłużył na jej zaufanie, pokazując jej coś, czego nie powinny oglądać jej oczy tamtej nocy, kiedy w końcu postanowił ujawnić swoją obecność? Z sideł refleksji wybija ją jej głos. Jej głos wypowiadający... Cecil... Przypomniała sobie jego imię. - Nie wiem... - ciche wyznanie umyka spomiędzy jego warg, podobniej jak wcześniej papierosowy dym, który obecnie kłębi się pod kiedyś biały, obecnie pożółkłym sufitem. – Helldrige jest pogrążone w chaosie. Niektórzy nadal szukają swoich bliskich. Byłem na placu Aradii, kiedy niebo zapłonęło szkarłatem. Spadł z niego deszcz piór. Samoistnie zapłony i wybuch pożar - relacjonuje wydarzenie, którego był świadkiem. - Nie wiem, co się dzieje, Misty. Gwardia pewnie nadal próbuje to ustalić. Myślisz, że... - głos zostaje zawieszony na kilka sekund –... Lucyfer chce nas ukarać? Przez chwile chce wyznać jej prawdę. Apokalipsa, Misty. Rozpoczęła się Apokalipsa. W Saint Fall, ani w żadnym innym zakątku hrabstwa nie jest bezpiecznie. Wynośmy się stąd, póki jeszcze żyjemy. Dyskrecja, Cecil. Zuge mówiła, by zachować to w tajemnicy. Nie możesz zawieść zaufania Lilith. Gryzie się w język, cichym westchnieniem ulgi przerywając ciszę, jaka zapadła. Doznanie przez nią obrażania nie są rozlegle, co napawa go niewyraźną smugą optymizmu, które jednak nie pozostawia na jego ustach śladu uśmiechu. - Jesteś tam bezpieczna, Misty - mówi wbrew sobie, wbrew swoim przeczuciom i doświadczeniom. Nie może opuścić szpitalnych murów. Nie teraz, nie w takim stanie. Musi odpocząć, zażyć porządnej dawki snu, wydobrzeć. – Jeśli tam zostaniesz, szybko postawią cię na nogi i będziesz mogła wrócić do domu. On, choć może ją stamtąd zabrać, nie mógł zagwarantować jej bezpieczeństwa. -To niewiarygodne, ale nic. Miałem więcej szczęścia niż zazwyczaj. Kilka blizn, otarć i upadek z wysokości kilku metrów to niebywale mała cena, jaką zapłacił. Nowych traum nie wpisał na listę obrażeń. |
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator
Misty Presswood
ANATOMICZNA : 3
NATURY : 3
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 7
TALENTY : 19
Cała siatka cudów przysłania coś tak irracjonalnego - na tyle, żebym faktycznie przestała na moment myśleć o tym dlaczego; dlaczego on, dlaczego teraz, dlaczego nie wolę zadzwonić chociażby do mamy, albo Winnie - i powiedzieć jej wszystko to, co zaszło. Wydarzenia z ciemnego lasu pełnego obcych szeptów; ze starej chaty śpiewającej pieśń o makabrycznej śmierci - w końcu rysunek, z zachodzącym słońcem i płowiejącymi wspomnieniami, które nagle stają się wyraźne jak nigdy. Cecil. Nie potrafię sobie przypomnieć skąd w ogóle znam jego imię; czy padło z jego ust, czy sama zaczęłam go szukać, tak jak teraz szukam jego głosu - słów, potwierdzeń, wyjaśnień, uspokojenia. - Nie wiem... - mamroczę, na moment przymykając oczy, pod którymi jak na zawołanie przelewają się obrazy - C-czy w Wallow coś się stało...? - pytam, choć zaraz potem kręcę głową i z cichym westchnięciem urywam temat - skąd ma wiedzieć? - Nie jestem pewna - czy powinnam tu być, czy mogę im ufać; ludzie patrzą się posępnie, dziwnie, poza tą starszą panią rozwiązującą magiczną krzyżówkę. No i ta Latynoska - jej nie ufam na pewno - Byli ze mną jacyś ludzie z kręgu... Car.. Carter? Tak, Carter - dodaję, choć nie wiem na ile to jest w stanie rozjaśnić mu cokolwiek - I zabrali mi broń. Największa z tragedii - żebra i ręka się zrosną, przeziębienie przejdzie - strzelba od ojca przepadła. Nawet nie rejestruję, że łamie mi się głos. |
Wiek : 19
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : pomoc w gospodarstwie, prace dorywcze
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
Ciekawe co sobie przypomniała? Miejski krajobraz widziany ze wzgórza skąpany w zachodzącym słońcu? Potrącone stworzenie przy drodze, które ledwo doczołga się na pobocze, konające w męczarniach na ich oczach? Pirat drogowy, który to zrobił nawet się nie zatrzymał. Jego samochód był na blachach z Massachusetts. Cecil zapamiętał tylko trzy pierwszy liczby. To zdecydowanie za mało, by go zlokalizować. Nie jest pewny, czy mówił jej wtedy, jak się nazywa. Zapytał ją tylko, czy ma łopatę, bo lis zasługiwał na pochówek. Słyszy trzask w słuchawce i nagłą ciszę, choć nie jest to sygnał, jaki towarzyszy przerwanemu połączeniu. Jesteś tam, Misty?, chce zapytać ,ale ona w końcu się odzywa. - Czego nie jesteś pewna? - dopytuje, w myślach dodaje: wiem, jak to jest. Sam nie był pewny niczego. Nawet własnych uczuć. Jednak obawy znikają w natłoku kolejnych informacji. Jacyś ludzie z kręgu. Jacy? Pada pierwsze nazwisko. Dla Cecila wszystkie nazwiska z kręgu brzmiał tak samo - obco i znajomo jednocześnie. Rejestruje, że głos jej się łamie, kiedy wspomina o kradzieży broni. Sprawia wrażenie, jakby była bliska płaczu. Wniosek nasuwa się sam, ta dubeltówka musiała dla niej wiele znaczyć. - Carter? - chce się upewnić, że się nie przesłyszał. – Carter zabrał ci strzelbę? - dopytuje. W głowie kłębią się kolejne myśli. Co oni sobie myślą? Że mają monopol na wszystkie dubeltówki w okolicy? Obraca w palcach papierosa, którego dopiero co wyjął z paczki. Zastanawia się - pierwszy raz od dawna - czy jego organizm potrzebuje kolejnej dawki nałogu i nawet nie wie czemu. Od kilku lat hoduje w płucach raka. - Pomogę ci ją odzyskać - deklaruje po krótkiej, nieznośnej chwili milczenia. Z łózka przenosi się na krzesło umiejscowione obok biurka. – Pamiętasz, jak wyglądał ten frajer, który zabrał się dubeltówkę? - Zakłada papierosa za ucho. W dłoni pojawia się ołówek. Stuka nim trzykrotnie o blat biurka. Możesz go dokładnie opisać, Misty?[ |
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator
Misty Presswood
ANATOMICZNA : 3
NATURY : 3
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 7
TALENTY : 19
To irracjonalne - pierwszą noc tutaj spędzam bez snu, gapiąc się w rysunek na wymiętej kartce, później ściskając go do piersi, kiedy leżę na niewygodnym, szpitalnym łóżku jak sparaliżowana, z wzrokiem utkwionym w suficie, na którym zaczyna rozwijać się grzyb. To irracjonalne, że do niego dzwonię. Absolutnie i całkowicie irracjonalne jest to, co się wydarzyło. Mama jeszcze tutaj nie dotarła; niemal tęsknię za posmakiem dżemu na świeżym chlebie - albo raczej tęskniłabym, gdyby mój język nie był jak obcy organ drażniący dziwnie gorzkim posmakiem. Co to było? - Szpitala - ta kobieta, która prowadziła samochód i ci ludzie; ten las, śnieg, pieprzony ziąb i monstrum z głową czaszki. W końcu strzelba, która zginęła - Tego, czy ci ludzie... naprawdę chcą mi pomóc - nie ufam im. Lekarzom ani pielęgniarkom. Na pewno nie salowej. To mój pierwszy raz tutaj. - Gapią się na mnie jak na potłuczoną. Wciąż coś chcą, sprawdzają i pytają. Jak jakieś świry - burczę do słuchawki, wciąż nawijając na palec kręcony kabel - może faktycznie powinnam pogadać z tą latynoską? - Nie, nie on - mówię od razu, bo niewyraźne wspomnienie wysokiego, barczystego mężczyzny wcale nie łączy się z kradzieżą. Pamiętam moment, w którym podnosi mnie z ziemi, a ja krzyczę - ktoś biegnie po dubeltówkę, ale co dalej? - Chyba ci z gwardii... tam była jakaś kobieta; Jones? Coś takiego - dodaję, a ciężki wdech zakończony świstem ma zapewnić mi złudny spokój - nic z tego, ale przynajmniej głos przestaje mi drżeć. - Pojawiła się znikąd i nie chciała nam uwierzyć. Śmiała się, cholera, śmiała - kręcę głową sama do siebie, a palce mimowolnie zaciskają się na słuchawce - Tam wszędzie była krew. Rozszarpane ciała, pieprzone flaki na wierzchu. A ona się śmiała i myślała, że ściemniamy...! Pieprzona gwardia.... |
Wiek : 19
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : pomoc w gospodarstwie, prace dorywcze
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
Cecliowi wydaje się ze ta cała ich rozmowa, odbywa się w innym wymiarze. W świecie, gdzie zatrzymał się czas. W świecie, gdzie apokalipsa została odroczona w czasie. Jedynym spoiłem, który łączy go z rzeczywistością, jest jej odległy, zniekształcony przez jakość połączenia głos. Dociska słuchawkę do ucha tylko po to, by upewnić się, że e to dzieje się naprawdę. Naprawdę zadzwoniła. Jest bardziej rozmowna niż tam, w lesie. Z niezrozumiałego mu powodu staje się powiernikiem jej sekretów. - Czujesz się po prostu obco, nie na miejscu, z dala od domu - usiłuje zdiagnozować źródło jej problemu, okazać jej zrozumienie i troskę. – Mówili ci, ile dni spędzisz w szpitalu? Po to do mnie dzwonisz, prawda, Misty? Chcesz usłyszeć, że nie zwariowałaś z ust kogoś, kto miewa podobne problemy z adaptacją, co ty sama. Według Cecila ograniczone zaufanie do zupełnie obcych ludzi to nie paranoja, a zwykła ostrożność. Łatwo jest przesadzić, łatwo jest popaść w skrajność, ale nie ma niczego gorszego od sztucznie podtrzymywanej życzliwości. - Rozumiem to. - W końcu na cecilowe usta wpełza lekki uśmiech. Jest pozbawiony oznak drwiny. Nie mówi tego tyle po to, by poczuła się nieco lepiej. Podziela lęk, jaki wyraźnie wybrzmiewa z ust Presswod. Borykają się z tą samą przypadłością - problemem za zaufaniem. – Też tak mam. Nie czuję się bezpiecznie w nowym miejscu. Najlepiej zasypia się we własnym łóżku - z jego ust pada kolejne, zupełnie niepotrzebne wyznanie, ale jest za późno, by zatrzymać wysyp słów w krtani. Musi żyć z świadomością, że znowu się przed nią odsłonił. – Nie zagwarantuje, że ci ludzie mają dobre intencje, ale - myśli o ojcu, myśli o Foggym, o ich twarzach udręczonych zmęczeniem – oni czasem pracują od świtu do zmierzchu, ciągnął nadgodziny... - Nieczęsto są wypaleni zawodowo. – Może pytają, bo chcą, byś szybko stanęła na nogi. Nie usprawiedliwia personelu medycznego miejskiego szpitala, by ich wybielić. Mówi to, by uspokoić Misty. Gapia się na mnie jak na potłuczoną. Dobrze zna podobne spojrzenia. Czuje je na sobie, kiedy pada jego nazwisko. - Gwardia ma wiele za uszami. - Zupełnie jak krąg. Zupełnie jak ty, Cecil. Poniekąd jesteś ulepiony z tej samej gliny, co oni wszyscy.- I zwykle nie robią, co do nich należy. Przykro mi, że spotykała cię taka przykrość z ich strony. Może uda się ją odzyskać. Odkłada ołówek. Papieros ląduje między zębami. |
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator
Misty Presswood
ANATOMICZNA : 3
NATURY : 3
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 7
TALENTY : 19
Pomiędzy spoglądaniem na odrapany sufit mojej brzydkiej salki, a gapienie się na pomiętą kartkę z jego rysunkiem, ciągle myślę. Za dużo i za mocno, za intensywnie, do momentu, w którym bolą mnie skronie i jestem prawie przekonana, że pęknie mi głowa - teraz, kiedy słowa opuszczają usta, instynktownie, niezbyt składnie, całkowicie irracjonalnie - teraz jest nieco lepiej. Zaciśnięta na słuchawce dłoń pozwala mi zapomnieć na moment o krwi, o której on mówił ostatnio. - Tydzień, albo dłużej - mamroczę, opierając plecy o ścianę - Może... może tak - dopowiadam, kiedy mówi o pracownikach szpitala, o spaniu we własnym łóżku; przez moment walczę z tęsknotą za swoim pokojem, niemal czuję zapach pościeli i znowu uderza we mnie fakt, że tutaj wszystko jest obce. - Czy... - zaczynam, wspomnienie jego słów, wspomnienie Colina, wspomnienie chaty i zmasakrowanych ciał; jak wiele mogę mu powiedzieć? - Czy ty możesz... możesz mnie stąd zabrać? - mamroczę, zęby skubią wargę bo łapię się na tym, że to absolutnie nie ma żadnego sensu - Jak już przestaną mnie ciągle pilnować. |
Wiek : 19
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : pomoc w gospodarstwie, prace dorywcze
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
Podnosi lężącą obok doniczki zapalniczkę. Przez chwile obraca ją niecierpliwie w palcach i dopiero kilka chwil później, kiedy słyszy w słuchawce najpierw trzask, a potem zniżony niemal do szeptu głos Misty, zapala papierosa. Dym odnajduje drogę do odruch oddechowych, by niedługo później wypełnić przestrzeń płuc. Przytrzymuje go tam kilka sekund dłużej, opierają plecy o twardą, drewnianą ramę krzesła, które trzeszczy pod naporem ciężaru jego ciała. Powinien był pozbyć się tego rupiecie dawno temu, ale przegrał walkę ze sentymentem. Tydzień albo dłużej. Za tym przedziałem czasowym kryją się wątpliwości. Są równie natarczywe co dym kłębiący się nad jego głową. Co tak naprawdę jej dolega? Powinien uruchomić swoje kontakty, by zaczerpnąć tej wiedzy u wiarygodnego źródła, skoro rozemocjonowana Misty nim nie była? Ma czas na podjęcie decyzji. Spojrzenie wbija w sufit. Odnotowuje na nim pojawienia się kilka nowych zacieków i pęknięć. Plama pleśni w rogu, gdzie zwisała pajęcza sieć, powiększyła swoją obojętność. Tydzień albo dłużej wciąż wybrzmiewało echem w jego głowie. Ile trzeba jeszcze czasu, by te mieszkanie stało się niezdatne do użytku jak płynąca w kranie woda? Teraz woli się nie pochlać nad tym problem. Skupia się na pobrzmiewającym w słuchawce głosie Presswood. - Mogę cię stamtąd zabrać - przytakuje po chwili na namysłu, ale nie sądzę, że to konieczne, dodaje w myślach. bo nie przestaną cię pilnować, póki nie wydobrzejesz. - Jesteś pewna, że nie chcesz odbyć pełnej rekonwalescencji? - pytanie zadaje półminuty później, by mieć pewność, że Misty przyswoiła jego chęć pomocy. Nie próbuje ją przekonać do zmiany nastawienia. Nie namawia, nie używa po raz kolejny tego samego argumentu - oni chcą pomóc. Przedstawia jej opcje. Daje jej to, na co zasługuje - na wybór. Obiecał przecież samemu sobie, że niż nigdy nie odbierze nikomu do niego prawa. Decyzja więc należała do niej. |
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator
Misty Presswood
ANATOMICZNA : 3
NATURY : 3
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 7
TALENTY : 19
Złamana ręka, potrzaskane żebra, które dziwacznie w ciągu jednej chwili się zrosły – pozornie poprawnie, choć wciąż czuję to dziwne, rozpierające klatkę piersiową ciepło. Przeziębienie, gorączka, pękająca skroń i makabryczne sny – czy to już tak zostanie? Czy tamte sceny będą się za mną ciągnęły do końca życia, a latynoska na sali jest po to, by mnie w tym upewnić? Przypominać o surrealistycznej masakrze, która spotkała naszą czwórkę w tych dziwacznych tunelach? Już nigdy nie pójdę sama do tamtego lasu. Chcę mu opowiedzieć więcej – opisać tę bestię, ruski kościół, organy wewnętrzne rozbryzgane na białym śniegu – ale głos więźnie mi w gardle i przez jakiś czas słuchawka rejestruje tylko mój ciężki oddech. Co ty robisz, Misty? On się zgadza, choć nie powinien – ale zacznijmy od najprostszego z faktów – ja nie powinnam była do niego dzwonić. – Nie wiem… ja – znowu urywam, palce zaciskają się na pętelce kabla, powieki przymykają, a pod skronią pulsuje dziwnym ucisk – Zadzwonię – potem, może, później, kiedyś. Odgłos odkładanej słuchawki jest naszym pożegnaniem – później głucha cisza wybrzmiewająca po jego stronie, po mojej powrót do szpitalnej salki w dziwnym popłochu serca. zt |
Wiek : 19
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : pomoc w gospodarstwie, prace dorywcze
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
Mógł, ale czy chce? Odpowiada mu głucha cisza własnych myśli. Misty milczy przez chwile, a on zaciąga się po raz kolejny papierosem. Nie pozostaje mu nic poza czekaniem, wiec czeka, aż jej głos wypełni kilkumetrową przestrzeń, jaka pozostaje między uchem a słuchawką. Czeka, w ciszy dopalając trzymaną między zębami cygaretkę. W tle słyszy, jak drzwi frontowe skrzypią na zardzewiałych zawiasach. To Teresa, myśli, bo zostają zamknięte się z trzaskiem. Tylko ona nie szanuje ich fatalnej kondycji. Tylko ona wchodzi do tej rudery z takim impetem. Lyra jest ostrożniejsza. Jakby bała, że się sufit w końcu nie udźwignie konstrukcji budynku. Za to on za każdym razem przegrywa walkę z przyzwyczajeniem - porusza się bezszelestnie. Niedopałek ląduje obok stery zwłok swoich pobratymców. I wtedy znowu słyszy głos Misty. Jest cichy jak świst wiatru. - Powtórz. Nie usły- Reszta cecilowych słów gnije w krótkim "Zadzwonię". Porusza ustami, by coś powiedzieć, spróbować dodać jej otuchy, ale sygnał przerwanego połączenia uzmysławia mu ułamki sekund później, że jego rozmówczyni odłożyła gwałtownie słuchawkę na swoje miejsce. Zadzwonię. Brzmi jak obietnica. Albo pożegnanie. Jeszcze przez chwile trzyma słuchawkę przy ucho. Łudzi, że to jedynie zakłócenia na linii i w końcu, między jednym a drugim trzaskim, usłyszy jej głos, ale na ciche "Jesteś tam?" odpowiada mu echo własnego oddechu. Wypuszcza z dłoni słuchawkę. Zwisa smętnie z kabla, gdy on idzie do kuchni, by zweryfikować źródło piekących knykci. Bólu, który nie należy do niego. Przez całą drogę do pomieszczenia myśli o Misty i bieli szpitalnianych ścian. I jej skradzionej dubeltówce. z tematu |
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator