Witaj,
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
Kwatera myśliwych
To skromne pomieszczenie to nic innego jak urokliwy azyl dla myśliwych. Mały stół, zestaw do gry w rzutki oraz czajnik z palnikiem tworzą domowe otoczenie, gdzie myśliwi mogą odpocząć po długim dniu w terenie. Pod ścianą stoi wysiedziana kanapa, która przetrwała wiele drzemek (zawsze w akompaniamencie chrapania). Na małym regale można znaleźć dawno nieotwierane podręczniki na temat broni i zwierząt.
[ukryjedycje]

Ostatnio zmieniony przez Mistrz Gry dnia Pią Paź 27 2023, 21:36, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
6 kwietnia 1985

Ten mały domek zdaje się nie zmieniać. Nigdy. Pamiętam go takiego samego za dziecka – teraz jest dokładnie taki sam. Tak samo pachnie kurzem i rozlaną kawą z domieszką prochu strzelniczego. Nie sprzątam w nim, bo to nie ma sensu. I tak będziemy tutaj tylko przez chwilę, najważniejsze, abyśmy zebrali się wszyscy razem.
Świt powoli wspinał się ponad horyzont. Miał ciężkie zadanie, bo w tym miejscu las był na tyle gęsty, że widać było jedynie zanikający mrok na sklepieniu, gasnące gwiazdy i szarość poranka. W nocy padał deszcz, więc nadal było wilgotno, ale mieszczuch powiedziałby, że w końcu może napawać się świeżym powietrzem.
Gdzieś niedaleko to samo powietrze mącił Widmowy Łoś, w którego sama nie mogłam do końca uwierzyć, ale jeśli moja własna rodzina zaklina się, że go widziała, warto to sprawdzić. I warto mieć ludzi, którzy nie spierdolą w podskokach na widok pierwszego lepszego zagrożenia.
Przyszłam trochę wcześniej. Przyszykowałam broń dla każdego, gdyby ktoś chciał z niego skorzystać. Może ktoś tam potrafi trzymać strzelbę w rękach. Jeśli nie – musimy sobie radzić magią. Ostatnie pierdoły tutaj też nie przyjdą, co oznacza, że nie przewiduję szkoleń. Przewiduję jedynie krótkie wprowadzenie do historii, przytaknięcie, trochę sceptycznych spojrzeń i ruszenie w drogę. Droga może być daleka. Najpierw musimy znaleźć jakiekolwiek ślady tego łosia.
Jeśli faktycznie istnieje i jeśli uda nam się go upolować, Kowen Dnia będzie miał przewagę, o jakiej nikt nigdy nie śnił. Byle tylko nie zniszczyć tak cennej skóry i szczątków, które także mogą się do czegoś przydać. Będę musiała znaleźć najlepszych garbarzy, gdy już ubijemy bestię.
Tymczasem umyłam sobie kubek i zaparzyłam kawę w lichym czajniczku na kuchence polowej. Przysiadłam na kanapie i czekałam. Nie można wjechać w taką gęstwinę samochodem, więc wszyscy muszą dojść tutaj pieszo. Dla niektórych może być to problem. Nie zamierzam marudzić. Dzisiaj mi pomagają, wybrałam najlepsze towarzystwo z możliwych i znanych mi osób, najzdolniejszych czarowników, na których wiem, że mogę polegać.
Obym się tylko nie pomyliła.


Witam Was serdecznie na polowaniu na Widmowego Łosia. W pierwszej kolejce naszym zadaniem będzie dotarcie do punktu zbiórki – jeśli wiecie, że Wasza postać nie potrafiłaby do niego dotrzeć samodzielnie, możecie jeszcze listownie poprosić Judith o mapę, wtedy otrzymacie ją też do ekwipunku.
Roboczo w pierwszym poście wypiszcie ekwipunek, zgodnie z jego mechaniką. Jeżeli Wasza postać potrafi strzelać, nie musicie wypisywać bądź posiadać strzelby – można ją zabrać ze sobą z kwatery myśliwych. Wszystkie pozostałe przedmioty pozostają w Waszej gestii.
Jeżeli ktoś ma ochotę urozmaicić sobie wstęp, zostawiam możliwość rzutu k6 na zdarzenie losowe podczas podróży (pieszej!) do kwatery myśliwych. Rzut nie jest obowiązkowy.


K6 dla żądnych przygód w podróży (nieobowiązkowe):

Przy pierwszym poście dajmy sobie tydzień na odpis. Pierwsza kolejka trwa więc do 13 września, do godziny 18:00 i  kolejność odpisów jest dowolna, podobnie jak liczba postów napisanych w tej kolejce.
Judith Carter
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : starsza oficer sumiennych w Czarnej Gwardii
Barnaby Williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 211
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 25
WIEDZA : 6
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t285-barnaby-williamson#794
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t404-barnaby-williamson#1290
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t405-poczta-barnaby-ego-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f107-ulica-staromiejska-9-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1062-rachunek-barnaby-williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 211
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 25
WIEDZA : 6
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t285-barnaby-williamson#794
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t404-barnaby-williamson#1290
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t405-poczta-barnaby-ego-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f107-ulica-staromiejska-9-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1062-rachunek-barnaby-williamson
Kwietniowy, wiosenny świt nieznacznie różnił się od tych, które w lutowe poranki zamieniały oddech w parę, dłonie w zgrabiałe kłody, a nastrój — niekoniecznie dobry; po prostu obecny — w dymiące zgliszcza zmęczenia. Dziś, zamiast topniejących połaci śniegu, pod drzewami swoich sił próbowały zieleniejące paprocie; tam, gdzie zamarznięte kałuże zagrażały integralności rąk, nóg lub dupy — bez względu na to, na czym skończyłby się poślizg, godność traciło się w każdym przypadku — tkwiły lśniące w pierwszej szarudze sadzawki.
Tam, gdzie można było spodziewać się ścieżki, był po prostu las.
Po prostu las — gęsto splecione, iglaste korony i złamane od ciężaru śniegu gałęzie. Po prostu las — dopiero hodujące liście krzewy i błoto, w którym buta zgubić równie łatwo, co orientację w terenie. Po prostu las — całe mile boru, który zazdrośnie strzeże swoich tajemnic; zupełnie jak Carter. List od niej spłonął nad zlewem po drugim przeczytaniu. Sekret grasującej po Cripple Rock bestii Williamson zamierzał zabrać tam, gdzie jej miejsce — do grobu.
Być może dotrzyma obietnicy szybciej niż zamierzał.
Na niebie, gdzie wciąż pobłyskiwały gwiazdy, nie znalazł odpowiedzi; musisz coś podejrzewać, Carter zmieszane z mogło wypełznąć z tuneli? ucichło, kiedy rzeczywistość uległa zafałszowaniu. Strzelające pod butami gałęzie przypominały trzask łamanego karku — i wybrzmiewały nadal; nawet, kiedy Williamson się zatrzymał.
Trzask na prawo; tam, gdzie poczucie obecności zatruwało rześkie powietrze.
Trzask na prawo, bliżej; tam, gdzie brązowe konary i zieleniejące krzewy tworzyły mozaikę leśnych kolorów.
Trzask na prawo, nagła cisza; nie wie, kiedy zsunął z dłoni rękawiczkę — wie za to, że magia bywa skuteczniejsza, kiedy w sidłach nie trzyma jej materiał.
Bezruch to dwadzieścia sekund — w ich trakcie jedynym dźwiękiem był szelest gałęzi nad głową, leniwy szept wiatru między konarami i wydech, który rozległ się w ósmej sekundzie i brzmiał jak westchnienie.
To dzięki niemu Williamson go dostrzegł.
Smużka siwego oddechu z lekko rozchylonego pyska i lśniąca od rosy sierść; zadarta głowa, ciemne — ludzkie — spojrzenie, pięć kolejnych sekund, w których jedynym dźwiękiem był szept lasu. Być może opowiadał historię, która działa się teraz; o wilczurze i psie w cieniu drzew, i bezruchu, na jaki zdobyć potrafią się wyłącznie dwa obserwujące się drapieżniki. Który pierwszy odwróci wzrok, który pochyli głowę?
Jeden z nich próbował ocenić, czy warto atakować; drugi na ten atak się przygotowywał.
Zanim pierwsza iskra magii przepełzła między palcami, powrócił trzask — drobna gałąź poddała się łapie, która wprawiła w ruch potężne cielsko. Kolejne kroki były ciche, zamieniając wilczura w to, czym mógł być od samego początku — cień pośród cieni, zjawę wśród duchów, króla w imperium drzew.
Williamson dał mu sześć — nieświęta cyfra dla piekielnej bestii — sekund; w siódmej postawił kolejny krok. Myśliwska chatka wyłoniła się spomiędzy drzew pół mili później — gdyby nie wiedział, czego szukać, mógłby ją przeoczyć.
Gdyby nie zapach kawy w powietrzu, byłby gotów skatalogować poranną wyprawę jako niewartą wysiłku. Wystarczyło pchnąć drzwi — niegwałtownie; Judith mogła akurat czyścić broń i pomylić go z dzikiem — by zamienić las na namiastkę cywilizacji.
Carter — myśliwska chatka pośrodku niczego, chłód wczesnej wiosny w powietrzu i ona — na straży leśnego pustkowia, które opustoszałe jest jedynie z pozoru. — Jeśli to twój sposób, żeby spędzić ze mną czas sam na sam—
Charakterystyczne dla Judith towarzystwo — strzelby i kawa mocna tak, że mogłaby wskrzesić trupa bez rytuału — nie zaskakiwało; zaskoczyło to, że pomimo spotkania na ścieżce, Williamson dotarł na miejsce przed pozostałymi.
Niedobrze; trudniej będzie ukryć błoto na bucie.
Po pierwsze, doceniam kreatywność — czarna parka, czarna czapka, czarne bojówki z nogawkami wsuniętymi w czarne desantówki; tylko fragment wyglądającego zza kołnierza swetra — skandalicznie brązowego — zakłamywał żałobną rzeczywistość. — Po drugie, są łatwiejsze sposoby.
Zaproszenie na tradycyjny Bourbon zwykle wystarczało; nikt nie odmówiłby alkoholu — zwłaszcza, kiedy po drugiej stronie butelki Judith Carter nawet nie próbowała powstrzymywać słów.
Po trzecie — najważniejsze; zatrzymał się przy stole, gdzie równy rząd strzelb wyznaczał kierunek wyprawy. Przed siebie, do celu, w rytmie huku wystrzałów — dopiero teraz wyczuł w powietrzu woń prochu; z tym nie mógł równać się nawet aromat myśliwskiej kawy. — Jak oceniasz nasze szanse?
Na co? Wspólną, sielankową przyszłość?
Kilka lat w Czarnej Gwardii to dość czasu, żeby rozpoznać konotację ukrytą za pytaniem; gwardziści oceniają szanse wyłącznie jedną skalą — przeżycia.

wyrzucam 2, spotykam piekielnego psa
siła woli: 37 + 5 = 42, ruszam dalej, ale po rozsądnym upływie czasu
ekwipunek: pentakl, athame, kieł Cerberusa, nóż taktyczny, pistolet, świece czerwone (5 sztuk, x1)
Barnaby Williamson
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Stare Miasto
Zawód : starszy oficer oddziału Czyścicieli w Czarnej Gwardii
Imani Padmore
ANATOMICZNA : 2
NATURY : 20
POWSTANIA : 7
SIŁA WOLI : 6
PŻ : 162
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 13
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t789-imani-padmore-zd-bloodworth#5539
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t871-imani-padmore#6775
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t872-imani#6776
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t846-skrzynka-imani-padmore#6313
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f193-tara
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1143-rachunek-bankowy-imani-padmore#10871
ANATOMICZNA : 2
NATURY : 20
POWSTANIA : 7
SIŁA WOLI : 6
PŻ : 162
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 13
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t789-imani-padmore-zd-bloodworth#5539
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t871-imani-padmore#6775
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t872-imani#6776
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t846-skrzynka-imani-padmore#6313
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f193-tara
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1143-rachunek-bankowy-imani-padmore#10871
Imani czuła jakąś dumę z tego, że dostała zaproszenie od Judith na tak niezwykłe polowanie. W tym sensie niezwykłe, że nie była myśliwym, nie znała się na tym szczególnie, nie był to nawet jej pasją w wolnych chwilach, a i tak Carter uznała ją za wartą zaangażowania w coś równie ważnego. Czyli chyba umiała docenić jej umiejętności magiczne, a to zawsze cieszyło, gdy ludzie potrafili spojrzeć poza twój naturalny kamuflaż do krycia się w nocy, a zamiast tego skupiali się na tym, co możesz wnieść do sprawy. I to takiej, która miała pozwolić na spełnianie woli twego Pana.
Coś wspaniałego. Widać, że sądny dzień nadchodził.
Padmore miała jednak obawy, czy sama da radę się odnaleźć. Mimo trenowania orientacji w terenie na polach rodziny jej męża, kobieta czułaby się pewniej z kimś u boku, nawet jeśli mieliby się zgubić. Na szczęście po krótkiej, telefonicznej rozmowie okazało się, że Sebastian jest chętny do niej dołączyć w drodze przez las.
Czyli zostało się zająć tym na czym znała się najlepiej - przygotowała koszyk piknikowy, do którego nawsadzała samodzielnie zrobionych kanapek, parę butelek z sokami domowej roboty, kilka muffinek, a resztę wypełniła jabłkami, które udało się przechować rodzinie jej męża. Nie była pewna, czy zapach tych wszystkich pyszności nie przywabi jakichś zwierząt - nawet ona zdawała sobie sprawę, jak to mogło zadziałać - zakładała jednak, że koszyk może zostać na miejscu spotkania, by w każdej chwili uczestnicy mogli się wrócić i coś zjeść bądź wziąć coś na drogę. A jeśli nie to w końcu zawsze mogą coś przekąsić przed lub po, prawda?
Tym oto sposobem Imani Padmore dotarła na miejsce u boku Sebastiana Verity'ego, z koszyczkiem pod pachą, ubrana w przydługi płaszcz, ale nie czerwony, tylko khaki, w końcu chciała w miarę dobrze się skryć. Gorzej, że sam płaszcz był za duży, bo pożyczyła go od męża, ale uznała, że to nic. - Hej! - przywitała się z uśmiechem, stawiając koszyk na wolnym miejscu.
Imani Padmore
Wiek : 30
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : gospodyni domowa, pomaga mężowi
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
„To polowanie mogłoby przysłużyć się Lucyferowi.” Mógłby zignorować całą wcześniejszą część listu od Judith, ponieważ to właśnie ten fragment sprawił, że nie musiał nawet zastanawiać się nad odpowiedzią. Oczywistym było, że nie przepuści okazji, by pomóc sprawom Lucyfera, nawet jeśli zadanie ma związek ze strzelbami i leśnymi stworzeniami. Sebastian nigdy nie lubił polowań, nie ma co ukrywać. Nawet jeśli był na nie ciągany, bo jako dżentelmen powinien przecież interesować się tego rodzaju idiotyczną rozrywką, to nikomu dotąd nie udało się zarazić go pasją do tejże. Judith nie pomogła, gdy te X lat temu nałożyła na niego wzrokową presję swoich roziskrzonych złośliwością oczu. Pod tym spojrzeniem nie mógłby celnie strzelić, nawet gdyby rzeczywiście był zapaleńcem tego typu rzeczy. Nie wtedy, nie jako gówniarz, który nie potrafił jeszcze tak dobrze panować nad swoimi reakcjami i nie posiadł dostatecznie dużej odporności na stres czy oczekiwania innych. Teraz już nie miał tego problemu, choć wciąż nie miał ochoty chwytać za strzelbę. Wystarczy, że patrzy na to gówno, ilekroć widzi Judith, czyli na tyle często, by miał ochotę tym rzygać i śnić koszmary o tej paskudnej rzeczy.
Gdy pani Padmore kontaktuje się z nim, Sebastian naturalnym odruchem proponuje jej dotarcie na miejsce wspólnie, aby nie musiała martwić się o sprawne trafienie do kwatery. Verity był już kiedyś w okolicach, czego, jak można się domyślić, nie wspomina dobrze. To tam zniecierpiał Judith na długie lata i od tamtej pory właściwie jego noga nie postanęła znów na wspomnianym terenie. Dziś ma się to zmienić, nie żeby jakoś szczególnie mocno to przeżywał. Absolutnie. Co było, to minęło.
Kiedy widzi Imani, uśmiecha się lekko i zamiast zwyczajowego powitania z kamienną twarzą postanawia zadać niewinne pytanie.
Czytałaś braci Grimm? – W jego głosie pobrzmiewa rozbawienie, ale nie czeka na odpowiedź, a zamiast tego kieruje się w głąb lasu. Oby Zielony Kapturek nie zwabił przypadkiem jakiegoś wygłodniałego wilka, bo perspektywa polowania na jedno zwierzę już mu wystarczy, więcej futrzastych nie potrzeba.
Sam również jest ubrany w kolory przygaszonej zieleni i brązu, co stanowi pewne odstępstwo od tego, jak nosi się na co dzień. Powiedziałby, że zieleń to zdecydowanie nie jego kolor, jednak dziś jest dzień łosia i dla łosia jest skłonny trochę zmienić nawyki. W końcu niecodziennie randkuje się z widmowymi, pięciometrowymi skurwysynami. O ile oczywiście ten rzeczywiście istnieje i o ile będą w stanie go wytropić.
Na szczęście droga obyła się bez przygód z wyrośniętą zwierzyną i po jakimś czasie obydwoje bez skazy docierają do kwatery, gdzie czeka już Judith i, jak się okazuje, Barnaby, na którego widok Sebastian uśmiecha się krótko.
Williamson  – wita się zdawkowo, dzieląc się z mężczyzną swobodnym uściśnięciem dłoni, zaraz po tym jak skinieniem głowy wita Judith, z którą żadne rzewniejsze powitania nie wydają się stosowne. Nawykli już do prowadzenia całej reszty komunikacji na poziome spojrzeń i domysłów, nawet jeśli rozchodzi się o zwykłe „cześć” i nawet jeśli sami nie do końca zdają sobie sprawę z tego, jak doskonale potrafią porozumiewać się bez użycia słów.
Czekamy na kogoś jeszcze? – zwraca się do przewodniczki spotkania, bo w zasadzie dotąd nie pytał, kto będzie. Nie spodziewał się tu Williamsona, choć miła jest mu jego obecność. Musi wewnętrznie przyznać, że obecne towarzystwo z Imani wśród trójki gwardzistów tworzy dość osobliwe połączenie.

Ekwipunek: pentakl, athame, pistolet, nóż, papierośnica z fajkami, zapalniczka benzynowa
Sebastian Verity
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Starszy Oficer (Protektor), Czarna Gwardia
Charlie Orlovsky
ODPYCHANIA : 22
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 197
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 3
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t869-charlie-orlovsky#6697
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t928-charlie-orlovsky#33318
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t927-poczta-charlie-go-orlovsky-ego#8334
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f164-pasadena
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1054-rachunek-charlie-orlovsky
ODPYCHANIA : 22
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 197
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 3
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t869-charlie-orlovsky#6697
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t928-charlie-orlovsky#33318
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t927-poczta-charlie-go-orlovsky-ego#8334
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f164-pasadena
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1054-rachunek-charlie-orlovsky
List od Judith okazał się zaskoczeniem. Jeśli miałby się czegoś spodziewać, z góry założył sprawy służbowe; ewentualnie pytanie o to, gdzie w samochodzie wlewa się olej. Zamiast tego otrzymał zaproszenie na polowanie. Szorstkie, konkretne zdania, kilka przekleństw - nawet, gdyby się nie podpisała, wiedziałby, kto jest nadawcą.
Szósta nad ranem nie wydawała się wczesną godziną na polowanie. Z drugiej strony - nie znał się na tym. Wojskowe buty miał przygotowane już wcześniej, podobnie jak resztę garderoby. Spodnie pamiętały jeszcze jego ostatni wyjazd służbowy.
Dla niektórych godzina była pogańska, inni byli w połowie szykowania się do pracy. Orlovsky zaparkował motocykl w wyznaczonym na uboczu miejscu; resztę drogi musiał przebyć na własnych nogach. Wokół wciąż panowała jeszcze ciemność, ale słońce miało wstać już niebawem.
- Leviora - wyszeptał w szarugę przed sobą, by oświetlić drogę. Z każdym krokiem jego nogi zapadały się w odtajające poszycie leśne sprawiając, że w otaczającej go ciszy stał się najgłośniejszym elementem krajobrazu.
Kwatera myśliwych wcale nie była tak łatwa do znalezienia; tego się spodziewał. Wskazówki, jakie otrzymał wydawały mu się jednak jasne i zakładał, że dotrze na miejsce z zapasem czasu. Co mogło pójść nie tak?
Zaczynało świtać, kiedy na jego drodze pojawił się pokraczny, owłosiony stwór wielkości kilkuletniego dziecka. Odruchowo cofnął się o krok, co nie zniechęciło kudłacza. Obłudnik zbliżył się do Orlovsky'ego i za nic sobie mając różnicę wzrostu, postury i czegokolwiek innego, sięgnął do kieszeni jego spodni, by zabrać leżące w niej klucze od domu.
- Ty mały... - zaczął, ale stwór zaczął się śmiać za nic mając sobie również i próby odebrania mu trofea. Przyłożył do nosa owłosioną rączkę i zamajtał palcami, wystawiając Cherlie'mu język. - Oddawaj to...!
Obłudnik jednak ani o tym myślał. Przedrzeżnił gestami mężczyznę, zrobił zeza, podskoczył jak małpa i zaczął uciekać.
Nie pozostało mu nic innego, jak podążyć za pokraką. Nie spojrzał skąd przyszedł, dał mu się omotać. Gałęzie pod stopami pękały przy niemal każdym kroku, te wystające z pomniejszych drzew i krzaków smagały go po ramionach kiedy się przez nie przedzierał. Co kilka chwil wydawało mu się, że słyszy złośliwy śmiech stwora; ślepo za nim brnął nie myśląc o niczym.
- Jak cię dorwę...! - to co? Zatrzymał się przed urwiskiem i dopiero wtedy oprzytomniał. Po obłudniku nie było nigdzie śladu a las wokoło zdawał się być wciąż pogrążony we śnie. Jedynie ptak, który do tej pory skrywał się pomiędzy liśćmi poderwał się do lotu zniesmaczony niewypowiedzianą groźbą. Tuż pod jego nogami leżał skradziony pęk kluczy. Podniósł je i wsadził do kieszeni kurtki, zapinając ją na zamek. Dopiero wtedy zdał sobie sprawę z tego, ile czasu mogło upłynąć, kiedy tak uganiał się za złodziejaszkiem. Poprawił plecak, przetarł dłonią twarz i z niezadowoleniem ruszył do kwatery. Wędrówka pochłonęła kolejne, cenne już minuty; musiał na nowo odnaleźć drogę. Nie lubił się spóźniać.
- Jak wam opowiem co się stało, to i tak nie uwierzycie... - westchnął wchodząc do chatki. Poza nim wszyscy już byli. Tak założył. Williamson, Verity, Carter. Widok drugiej kobiety go zaskoczył - nie wyglądała jak ktoś, kogo interesują polowania. Jak jednak wiedział, pozory myliły.



rzut K6 - 1
rzut2: leviora 50 > 30, udane
ekwipunek: pentakl, plecak, a w nim:  athame, kluczyki do motocykla, latarka, butelka wody
Charlie Orlovsky
Wiek : 35
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : Gwardzista - protektor
Antoine Maurice Rousseau
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1175-antoine-maurice-rousseau
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1213-a-m-rousseau
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1215-antek
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1183-a-m-rousseau
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1214-rachunek-bankowy-a-m-rousseau
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1175-antoine-maurice-rousseau
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1213-a-m-rousseau
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1215-antek
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1183-a-m-rousseau
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1214-rachunek-bankowy-a-m-rousseau
Nawet drzewa w Hellrigde są dziwne.
Kolejny wczesny poranek. Kwietniowe powietrze pachnie kwiatami, a nawet o tak wczesnej porze są już pierwsze promienie słońca. Miła to różnica po zimowych miesiącach, jakoś miłej wstaje się z hotelowego łóżka. Tym bardziej, że wybieram się dziś na wyprawę.
List od Judith był miłą niespodzianką, z radością podyktowałem asystentowi odpowiedź, jednocześnie kompletując listę sprawunków. I dzięki temu mogę się popisać.
Doskonałą kurteczką myśliwską, z pięknej, brązowej skóry, pod którą włożyłem ciepłą, tweedową marynarkę. Idealne połączenie na marsz. Pod szyją zawiązałem szaliczek w pięknym kolorze brązowego pomarańczu, całość pięknie komponuje się z bryczesami w kratę oraz nowymi gumiakami. Porządnymi, do połowy łydki. Do niewielkiej sakwy przewieszonej przez ramię włożyłem mapę, czekoladę najlepszej jakości ku pokrzepieniu serc oraz nowy, zakupiony specjalnie na tę okazję nóż. W połach marynarki schowałem piersiówkę z doskonałym alkoholem, dobra na rozgrzanie. Kaszkiet na głowie dopełnia całości, mogę iść na polowanie.
Na jelenia.

Co prawda idea polowania od zawsze napawała mnie raczej niechęcią, zbędne okrucieństwo wymieszane z krwią, ale uznałem, że to doskonała okazja by wyrobić sobie renomę pośród pobratymców z kowenu. Zimowe wydarzenia z Hellrigde i późniejsze badania nad pismami jedynie zwiększyły we mnie poczucie nie tylko przynależności, ale i pogłębiły wiarę. Jesteśmy na drodze ku światłości, dla wszystkich.
A skoro Lucyfer domaga się podobnej ofiary - na pewno wie czego żąda.

Ja zdawałem się wiedzieć gdzie idę, uważnie śledząc otrzymaną od pani Carter mapę. A i tak narastał we mnie dziwny rodzaj niepokoju przemierzałem leśną ścieżkę. Niejednokrotnie przyszło mi się zatrzymać i oglądać na wszystkie strony.
Ktoś ciągle na mnie patrzy!
I najgorsze…

Nawet drzewa w Hellrigde są jakieś dziwne. Aż mógłbym przysiąc, że jedno z nich do mnie mrugnęło.

Aż przyspieszyłem kroku, czując na mnie ich spojrzenie. Może mieszkają w nich jakieś duchy czy demony, sam nie wiem, ale nieprzyjemny dreszcz raz po raz przebiegał wokół kręgosłupa i odetchnąłem z wielką ulgą gdy przede mną pojawiła się chatka myśliwych - Witajcie! - z uśmiechem przekraczam próg - Judith, wyglądasz wspaniale - w pierwszej kolejności podchodzę do organizatorki całego przedsięwzięcia. I wiem co mawiają na mieście, ale wbrew pozorom mam nieco instynktu samozachowawczego, dlatego tylko kłaniam się jej, ściskając dłoń. Żadnych całusów - Och, Imani, świetlista jak zawsze - podchodzę do Pani Padmore i składam galanteryjny pocałunek na pięknej dłoni, zanim poczuje zapach… - Czy to świeże muffinki? - oczy aż roziskrzą się z radości - Jesteś zbyt dobra - ucałuję aż drugą dłoń w podziękowaniu, czyż dzień od razu nie robi się piękniejszy?
Piękny jak ona!
Gdy przywitam się z paniami, podchodzę do Sebastiana i ściskam jego dłoń - Dobrze cię widzieć, druhu - zdążyłem już zauważyć, że Verity i Carter łączy pewien rodzaj więzi oraz zrozumienia, często muszą współpracować - Williamson! - raduje się na jego widok - Kupę lat! - i ściskam jego rękę, zanim spojrzę na jedyną osobę z tego grona, której nie znam. Choć od razu wywołuje we mnie sympatię - Antoine Maurice Rousseau - przedstawiam się, ściskając dłoń Charliego - Miło mi poznać - dodaje szczerze, tak, na pewno zostaniemy przyjaciółmi. Takie rzeczy się po prostu czuje.

Z radością zerknę jeszcze po wszystkich, zanim powiem - Śledziło mnie dzisiaj drzewo.
Jestem o tym przekonany!


K6 = 5, śledziło mnie drzewo.
Ekwipunek: pentakl, athame, tabliczka doskonałej, gorzkiej czekolady ku pokrzepieniu serc, piersiówka z wybornym alkoholem, mapa od Judith oraz nóż.
Antoine Maurice Rousseau
Wiek : 30
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Salem
Zawód : dyktator smaku, arbiter sztuki, bywalec
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
Nie muszę długo czekać. Mija zaledwie kilka minut, w których słyszę łamane na ściółce gałęzie – kroki zbyt ciężkie, aby mogło nieść je jakieś zwierzę, i zbyt charakterystyczne dla samego obuwia. Nie towarzyszy mu żadne sapanie, a z dźwięku kroków wnioskuję, że to istota dwunożna.
Wkrótce w drzwiach pojawia się Williamson. Nie zwracam uwagi na jego błotniste problemy, bo nie mają dla mnie dzisiaj żadnego znaczenia. Unoszę tylko kącik ust na tak specyficzne dla niego powitanie i upijam łyk kawy.
Tanio się cenisz, Williamson. – Mogłabym powiedzieć, że uważasz się za łatwego, ale jestem o jakieś pięć szklanek whisky zbyt trzeźwa, a nasza znajomość nie wskoczyła jeszcze na taki poziom. Zatrzymaliśmy się na smakowaniu nieśmiesznych żartów o dupie.
Zresztą, kolejne pytanie wystarczająco psuje nastrój, choć jest jak najbardziej na miejscu.
Jeśli zjawią się wszyscy, do których napisałam, to będą nawet obiecujące.
Czy przeżyjemy? Część z nas na pewno. Zawsze opcją jest ucieczka, ale nie wiem, czy wtedy będziemy w stanie wytropić zwierzynę po raz kolejny. Raczej łoś wiedząc, że na tych terenach ktoś na niego poluje, będzie starał się zmienić legowisko i znajdzie sobie inną przestrzeń do życia.
Jak tylko go znajdziemy, mamy jedną szansę na zabicie.
Nigdy nie próbowałam za to zrobić przynęty z czekoladowych muffinek i swojskich wypieków. Może dobre trzydzieści lat polowania to za mało, żeby się dowiedzieć o preferencjach smakowych zwierząt, ale kiedy widzę wchodzącą do chatki Padmore, wcale nie jestem zdziwiona, że znowu daje od niej ciastkami. O ile wśród ludzi czy na farmie to może być nawet przyjazne, o tyle zwierzęta szybko poczują nie tyle zapach, co jeszcze woń człowieka.
Widzę ją po raz kolejny w towarzystwie Verity’ego. Zadziwiająco często gdzieś razem łażą jak na niezainteresowaną mężatkę i gwardzistę.
Chuj z tym.
Jeśli nie masz w tym koszyczku niczego, czym żywi się łoś, macie trzy minuty na opróżnienie go. I cieszcie się, że nie będę Wam kazać się tarzać w ściółce leśnej. Jesteście żywą przynętą nie tylko na jedno, ale na wszystkie zwierzęta.
Znam Cripple Rock zbyt dobrze, aby wiedzieć, że z częścią nie mam ochoty się witać, szczególnie dzisiaj.
Odpowiedziałabym Verity’emu na pytanie, ale za moment do chatki wpadł jeszcze jeden gwardzista z niewypowiedzianą fascynującą historią, a tuż po nim – cuchnący perfumami Rousseau.
Ci ludzie się nie nauczą…
To drzewiec – rzucam na powitanie, pomijając jakże wylewne słowa na dzień dobry, bo gówno mnie obchodzi, jak wyglądam dzisiaj, tak długo, jak jestem w stanie ściskać w dłoni broń. – Chcę pytać? – pytam Orlovsky’ego, w którego trzeźwość umysłu i niewyolbrzymianie wierzę bardziej niż w historię.
Wygląda na to, że zjawili się wszyscy.
Poczęstowałabym ich kawą, ale nie ma czasu. Sama dopijam swoją, po czym zostawiam kubek w zlewie. Pozmywa się później. Albo zrobię to ja, albo ktoś inny. Tymczasem wstaję i opieram się tyłkiem o niewielki blat, krzyżując ramiona pod biustem.
Nie każdemu napisałam, o co chodzi, bo nie wszyscy by mi uwierzyli. – Sama sobie nie wierzę, nie mogę wymagać tego od nich. – Ale musicie wiedzieć, skoro zaraz wypuszczę Was wszystkich w las, uzbrojonych albo w strzelbę, albo we własne umiejętności. Słyszał ktoś legendę o Widmowym Łosiu? – zerkam tutaj na Rousseau, bo on ostatnio popisywał się znajomością literatury i kultury. Może w legendach też się specjalizował. – Podobno ponad sto lat temu był widziany na tych ziemiach jeden taki okaz. Wielki jak stodoła, bardziej niebezpieczny od niedźwiedzia, komuś się udało go drasnąć, ale zwierzak ostatecznie zwiał, myśliwy przeżył i w ten sposób powstała legenda, którą słyszeli nawet niemagiczni. No, z tym, że to najpewniej nie jest legenda.
Wzdycham głęboko. Kieruję się teraz bardziej instynktem niż rozsądkiem i jeśli się okaże, że ten cały łoś to jedna wielka bujda, wyjdę na ostatnią idiotkę, którą powinno się zamknąć w wariatkowie, albo cofnąć do przedszkola.
Myśliwi pierdolą różne bzdury, ale w tą akurat jestem w stanie uwierzyć. Mój kuzyn zarzekał się, że widział to bydlę w lesie. Nie próbował strzelać, mówił, że na to coś potrzebne jest coś większego niż zwykła kula i jeden myśliwy. Był wtedy nawet dość trzeźwy, ale co mnie przekonuje bardziej, to że nie ma wystarczającej wyobraźni, nawet po najebaniu, żeby sobie coś takiego wymyślić.
No i jest jeszcze jeden powód, dla którego chcę na niego zapolować. Nie jest to jedynie „sława” wśród myśliwych. Ta nie jest mi potrzebna, rodzinny biznes nie przypadnie najpewniej w spadku mi, żebym się o to troszczyła. Tym bardziej w obliczu zadania, które powierzył nam Lucyfer.
Bydlak jest niebezpieczny. Podobno umie przenikać przez obiekty. I trochę świeci. Czy to prawda, przekonamy się, gdy stąd wyjdziemy i go znajdziemy.  Pójdziemy w miejsce, gdzie ostatnio był widziany i może uda nam się wytropić jego legowisko. Albo jego samego. Skoro ostatnio ściąga na siebie taką uwagę na tych ziemiach, albo sobie uwił tutaj gniazdko, albo ma inny interes do załatwienia. Każdy, kto chociaż trochę umie strzelać, może wziąć ze sobą jedną z tych strzelb, o, tutaj. I zapas amunicji. – Kiwam głową w stronę niewielkiego składziku na broń. – Reszta zdaje się na siebie i swoje umiejętności. Mówiłam Wam, że zadanie może być niebezpieczne. Będzie na pewno, łosie wcale nie są tak potulne, jak się wszystkim wydaje. Nie będę dzielić skóry na łosiu, co się stanie, jak go już upolujemy, dogadamy na miejscu i po fakcie. Jakieś pytania?
Rozglądam się po każdym z osobna, mając nadzieję, że żadne mi tu nie parsknie śmiechem i nie stwierdzi, że wraca do domu, bo jego żona/siostra/matka/ciotka opowiada lepsze bajki i to nie o szóstej rano w sobotę.

Witam wszystkich raz jeszcze i cieszę się, że dotarł na miejsce pełny skład. W tej turze możemy rozwiać wszelkie wątpliwości, podpytać o coś Judith, złapać za broń, albo udzielać się towarzysko tudzież podjadać ciasto pani Padmore nim wyruszymy w teren.
Dla porządku nakładam termin odpisów do niedzieli (17.09.) do godziny 22:00, kolejność odpisów dowolna.


Ekwipunek Judith: pentakl, athame, strzelba, nóż, nić Ariadny, magiczny nabój, paczka papierosów, zapalniczka, butelka wody
Judith Carter
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : starsza oficer sumiennych w Czarnej Gwardii
Barnaby Williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 211
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 25
WIEDZA : 6
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t285-barnaby-williamson#794
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t404-barnaby-williamson#1290
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t405-poczta-barnaby-ego-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f107-ulica-staromiejska-9-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1062-rachunek-barnaby-williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 211
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 25
WIEDZA : 6
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t285-barnaby-williamson#794
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t404-barnaby-williamson#1290
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t405-poczta-barnaby-ego-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f107-ulica-staromiejska-9-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1062-rachunek-barnaby-williamson
Zapach kawy w powietrzu i zbłąkany okruch uznania w spojrzeniu; Judith na tle niewielkiego, tęskniącego za porządnym myciem okienka przypominała woskową figurę ulepioną z gotowości do działania i lekko wykrzywionych w grymasie — postanowił uwierzyć, że sympatii — ust.
Wolontariat to forma rozrywki, Carter. Powinnaś spróbować; słowa napłynęły i przebrzmiały, podobnie jak wyblakłe obietnice obiecujących szans. Barnaby i naiwny idealizm, wybierz jedno; w powodzenie uwierzy dopiero, kiedy powód, dla którego zamienił poranny basen na wyprawę w serce lasu — po prostu zmienił sposób ewentualnej śmierci; postrzelenie zamiast utonięcia — spocznie przy ubłoconych czubkach jego butów.
Po kolejnym uchyleniu drzwi zrozumiał, że nie tylko on będzie domagać się empirycznego dowodu sukcesu.
Verity — obecność, która nie zaskakiwała, uspokoiła za to jeden z napiętych nerwów w umyśle; udział Sebastiana gwarantował doświadczenie — Judith najwyraźniej kompletowała skład gwardzistów na wiosenne rozgrywki magii ofensywnej pomiędzy Saint Fall i Salem. Minutę i jedno smakowicie pachnie, pani Padmore później Williamson był prawie pewien tej wersji — kiedy przez drzwi przeszedł Orlovsky, gwardzistów było czterech i okoliczności spotkania zaczynały przypominać zadanie w podręczniku. Wchodzi Czyściciel, Sumienna i dwóch Protektorów do chatki w środku lasu; ile kilogramów cukru pani Padmore zużyła do ciasta?
Niewystarczająco, żeby przyćmić słodycz perfum kolejnego uczestnika wyprawy — kiedy próg przestąpił Antoine, zrobiło się trochę jaśniej, zdecydowanie ciaśniej i bezapelacyjnie dusząco.
Wciąż zbyt mało, Rousseau — ktoś przybił do ust Williamsona drewnianą atrapę uśmiechu; ledwie trzymał się kącików ust i był pełen drzazg — na dodatek chwilę później rozpękł w pół.
Wystarczyło, żeby Carter przeszła do rzeczy.
Cisza we wnętrzu myśliwskiej chaty zagęszczała atmosferę; głos Judith w towarzystwie wyraźnej woni kawy i wypieków pani Padmore — na koszyk spojrzał tylko raz, tyle wystarczyło, żeby przypomnieć sobie, że Daisy używała podobnego; ktoś musiał sprzedawać je w Wallow nawet lata później — pozbawiał ich złudzeń. To nie był kaprys, wymyślny sposób na pozbycie się kilku kręgowców i byłego żołnierza ani nawet nie przejaw obłędu; nieważne, jak bardzo Williamson chciał uwierzyć w ostatnie. Czekał cierpliwie — przez wstęp, środek, aż do sedna, gdzie opowieść o niepozornym polowaniu zamieniła się w ożywioną legendę.
Gdyby nie dwudziesty szósty lutego, po prostu przyznałby, że poczucie humoru Carterów jest odwrotnie proporcjonalne do ich umiejętności strzeleckich — chybione. Gdyby nie dwudziesty szósty lutego, być może wcale by ich tu nie było; skoro niebo krwawiło, Ciemność mordowała, a tunele zostały otwarte, na powierzchnię mógł wypełznąć—
To obłęd, palce — do tej pory nieruchomo wsparte o stół, na którym hojna gospodyni przygotowała strzelby — stuknęły cicho o drewno, w który wierzę.
Chyba wszyscy zgodzimy się, że nie ma takiej ilości bimbru, po którym Carter napisałaby pięć listów, żeby opowiedzieć nam o świecącym łosiu i nawet nie poczęstować kawą; kiedy Judith zamilkła, Barnaby uchwycił jej spojrzenie — w kącikach ust ciążyły dwa pytania, od których mogło zależeć życie każdego z obecnych. — Czy któraś z myśliwskich legend wspomina o najskuteczniejszym sposobie na ubicie sku—?
—rwysyna, cisnęło się na usta, ale były z nimi kobiety — pani Padmore i Antoine nie musieli słuchać dosadności języka gwardzistów.
—rczybyka? Wystarczy w serce albo łeb, bez żadnych inkantacji? — istoty z legend przepadały za elementem baśniowym; Williamson nie zdziwiłby się, gdyby w trakcie oddawania strzału każdy z nich musiał szeptać łosiu, drogi łosiu, jebnij się w pokłosiu.Wiadomo, jak reaguje na magię? Po ostatnich wydarzeniach — po Maywater i tunelu; po początku końca, który półtorej miesiąca później nadal smakował popiołem z Deadberry i krwią przelaną na Uniwersytecie — wiemy, że nie wszystkie magiczne istoty są podatne na czary, przynajmniej nie ofensywne.
Najpierw pod wiatą w Maywater, później kilkadziesiąt jardów pod ziemią — w lutym na własnej skórze przekonał się, że nie zawsze można polegać na magii, nawet tej skutecznej.
Ujmując w dłoń leżącą najbliżej strzelbę jasno zasugerował, co nie zawodziło nigdy.
Barnaby Williamson
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Stare Miasto
Zawód : starszy oficer oddziału Czyścicieli w Czarnej Gwardii
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
Barnaby i Charlie. Wygląda na to, że Judith urządziła z tego polowania schadzkę gwardzistów. Chyba właśnie przez to towarzystwo, wyrwane rodem z kazamaty (pomijając oczywiście Imani), Sebastian musiał stłumić śmiech, gdy do chatki wpadł Rosseau, wykrzykując Judith, że wygląda wspaniale. Kobieta tu walczy, żeby być traktowaną na równi ze swoimi kolegami z gwardii, a tu wpada taki Antoine, który nie potrafi przepuścić okazji, by skomplementować damę. Cóż, może właśnie gwardziści potrzebowali czasem przypomnienia, że tym w istocie jest Judith? Łatwo było zapomnieć, nawet jeśli w przypadku Sebastiana ostatnio wiele się w tym względzie zmieniło. Nie może dłużej powiedzieć, że nie widzi w Judith kobiety, nawet jeśli jeszcze niedawno zupełnie nie postrzegał jej w tych kategoriach.
Sebastian nie mógł nie zastanowić się nad doborem tego towarzystwa. Rozumiał siebie i chłopaków, ale Imani i Antoine? To może być ciekawe. A może go zaskoczą. Imani ugłaska zwierzę jak dzieciaka, a Antoine zabije go komplementami. Kto wie, może okaże się klępą? Wtedy tylko oddać stery tej ekscentrycznej duszy.
Wygląda na to, że wszyscy już są, bo Judith zabiera głos w celu objaśnienia, po co w ogóle się tutaj zebrali. Sebastian dostał już przedsmak w liście, choć wybrzmiane głośno, brzmi to jeszcze absurdalniej. Nie, żeby nie wierzył. To znaczy – dopuszcza do wiadomości, że to mogą być tylko ploty znudzonych życiem leśnym gówniarzy, ale po ostatnich wydarzeniach jest także skłonny uwierzyć w pojawienie się w okolicach czegoś takiego jak Widmowy Łoś. A ponieważ jego szczątki mogą przysłużyć się kowenowi, to nie ma zamiaru przepuścić sobie okazji pomocy, nawet jeśli nie po drodze mu z polowaniami.
Miło byłoby przeżyć to starcie, ma jeszcze bramy Piekła do otwarcia. Dlatego właśnie, choć wcale nie lubi się ze strzelbami, to z niezadowolonym i poddańczym grymasem bierze jedną w dłoń i przerzuca sobie przez plecy. Na wszelki wypadek. Jak bydlę będzie dość blisko, to może nawet nie spudłuje.
Barnaby zadaje trafne pytania, toteż Sebastian nie ma w zasadzie nic do dodania. Zamiast tego woli zapchać się ciastem, póki ma jeszcze szansę coś zjeść. A potem cały dzień w pizdu, żeby uganiać się za łosiem przenikającym ściany. To będzie ciekawe.
Sebastian Verity
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Starszy Oficer (Protektor), Czarna Gwardia
Imani Padmore
ANATOMICZNA : 2
NATURY : 20
POWSTANIA : 7
SIŁA WOLI : 6
PŻ : 162
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 13
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t789-imani-padmore-zd-bloodworth#5539
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t871-imani-padmore#6775
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t872-imani#6776
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t846-skrzynka-imani-padmore#6313
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f193-tara
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1143-rachunek-bankowy-imani-padmore#10871
ANATOMICZNA : 2
NATURY : 20
POWSTANIA : 7
SIŁA WOLI : 6
PŻ : 162
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 13
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t789-imani-padmore-zd-bloodworth#5539
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t871-imani-padmore#6775
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t872-imani#6776
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t846-skrzynka-imani-padmore#6313
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f193-tara
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1143-rachunek-bankowy-imani-padmore#10871
Spojrzała zdziwiona na Sebastiana, słysząc jego pytanie, ale zaraz się uśmiechnęła. - Spokojnie, jeśli ja jestem Kapturkiem, to ty jesteś myśliwym, więc nic nas nie zje - stwierdziła wesoło, nie dodając, że w tej wersji Czerwony Kapturek umiałby sam skrzywdzić wilka. Może nawet z uśmiechem, który rzadko schodził z warg pani Padmore.
Kiedy dotarli na miejsce, była ich już czwórka. - Już, spokojnie. Nie chciałam, by ktokolwiek nie stracił skupienie z głodu - powiedziała, oferując Judith jedzenie. W końcu wiedziała, że Carter chciała dobrze. Bycie złapanym w krzakach przez wilka, pumę czy cokolwiek tu poluje z pewnością byłoby niefortunne.
Imani otworzyła koszyk i nagle za sobą usłyszała czyiś zdenerwowany głos. Spojrzała zdziwiona na Charliego. - Co się stało? - spytała, mając nadzieję, że jak wyrzuci to z siebie, to się uspokoi. Na wypadek wyciągnęła też w jego stronę rękę z kanapką. W końcu jak człowiek głodny to zły, więc jak zje to może chociaż nie będzie głodny.
Jej skupienie na Orlovskym nie trwało długo, bowiem Antoine, ze swoją aurą zmuszającą do zwrócenia na niego uwagi zaraz zaczął się witać ze wszystkimi. Padmore pozwoliła pocałować się w rękę, chichocząc krótko. Nie spodziewała się takich manier akurat w takim miejscu. Zakładała, że wszyscy będą cisi, mrukliwi i być może głodni. - Oczywiście, częstuj się - pozwoliła mu samemu sięgnąć do koszyka, jeśli chciał po tym, jak ucałował ją w drugą rękę. Sama zresztą wyciągnęła sobie jabłko. - Drzewo? Jesteś pewien? - spytała zdziwiona Rousseau.
Gdy Judith zaczyna omawiać na co mają polować, Padmore wysłuchała jej uważnie. Nie zamierzała w końcu jedynie karmić ludzi tym, co przyniosła, ale polować ku chwale Lucyfera. Dlatego starała się zarejestrować z jej wypowiedzi wszystkie ważne informacje.
Nie, żeby się nie obawiała, że łoś zrobi jej krzywdę, ale zakładała, że ma na tyle rozwinięte umiejętności magiczne, że da sobie radę bez strzelby. W sumie to musiała. W międzyczasie oferowała jedzenie z koszyka. Jak mają zjeść wszystko, to wszyscy muszą jej pomóc!
Imani Padmore
Wiek : 30
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : gospodyni domowa, pomaga mężowi
Charlie Orlovsky
ODPYCHANIA : 22
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 197
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 3
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t869-charlie-orlovsky#6697
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t928-charlie-orlovsky#33318
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t927-poczta-charlie-go-orlovsky-ego#8334
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f164-pasadena
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1054-rachunek-charlie-orlovsky
ODPYCHANIA : 22
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 197
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 3
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t869-charlie-orlovsky#6697
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t928-charlie-orlovsky#33318
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t927-poczta-charlie-go-orlovsky-ego#8334
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f164-pasadena
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1054-rachunek-charlie-orlovsky
Rozejrzał się po chatce, która już na pierwszy rzut oka krzyczała, że została wybudowana wiele lat temu. Wciąż była jednak zadbana; nic dziwnego, na pewno często z niej korzystano. Zapach wilgotnego drewna wsiąkł we wszystko i Charlie musiał przyznać, że był całkiem... przyjemny. Uścisnął dłoń Williamsonowi, Verity'emy i Carter, przedstawił się także Imani, zerkając na koszyk, w którym trzymała babeczki i kanapki. Judith miała rację. Lepiej, żeby zostawiła to tutaj.
- Okradła mnie małpa - rzucił krótko zdając sobie z tego, jak brzmi. Darował sobie przyznanie do tego, że przez to się zgubił. Nie teraz, nie w tych okolicznościach, nie w tej chwili. To zabrzmiałoby źle. - Musiałem... a, nie ważne - machnął ręką ucinając temat. Ostatecznie wziął od imani kanapkę, którą mu zaproponowała. Przed wyjściem może i zjadł niewielkie śniadanie, ale jej koszyk pachniał zbyt dobrze, że podziękować i się nie poczęstować.
Zaraz potem drzwi znów skrzypnęły. Najpierw pojawił się zapach perfum, potem cała reszta. Antoine Rousseau robił wrażenie. Czy takie, jak powinien? Orlovsky nie był przekonany. Uścisnął jego dłoń mocno i pewnie; może odrobinę zbyt mocno. To przez kogoś takiego jak on siostra Daniela straciła życie.
Odwinął kanapkę z papierka i ugryzł kawałek poświęcając uwagę Carter, która zaczęła opowieść o Widmowym Łosiu. Nie znał tej legendy, być może o niej zapomniał, gdy ktoś opowiadał ją w pubie. W pubach zawsze słuchał najróżniejszych opowieści. Faktem było to, że Judith o bajkopisarstwo nie podejrzewał. Była konkretna, czasem nawet aż za bardzo. Podparł się pod bok, znów ugryzł kanapkę.
Łosie, jeśli chodzi o polowania na nie, raczej nie były agresywne. Między sobą owszem, dla myśliwych - nie bardzo. Mowa jednak była o zwierzęciu magicznym.
- Skoro zwierzę jest magiczne, to strzał w serce wcale nie musi być skuteczny - zauważył. Kanapka z serem, szynka i liściem sałaty z pomidorem smakowała naprawdę wybornie. - Jeśli uda nam się go w ogóle wytropić - tutaj ufał Judith całkowicie. Nie był tropicielem, przemierzał dżunglę za kimś. Williamson miał rację. To, co znali, nie było już oczywiste.
Podszedł do stołu by wybrać strzelbę. Zostały trzy, więc wziął pierwszą z brzegu i ułożył w ramionach. Wycelował w ścianę, odbezpieczył i sprawdził magazynek. Ważnym było jak broń leżała w rękach; zboczenie zawodowe i lata szkoleń. Ta nieco ciążyła, sięgnął więc po następną. Leżała lekko i dopasowywała się do ramion, próba zmiany naboju też przebiegła gładko. Czego innego mógł się spodziewać po Carterach? Strzelba była sprawna i naoliwiona, przewiesił ją więc przez ramię. Sięgnął też po dwa opakowania amunicji. Jeśli czegoś się nauczył w życiu; a nauczył wiele i to był tylko drobiazg; to tego, że lepiej mieć więcej nabojów niż mniej.
Dokończył kanapkę i spojrzał po wszystkich. Na sekundę, może dwie wzrok zawiesił dłużej na Williamsonie. Jeszcze kilka dni temu przesłuchiwał jego siostrę.
Charlie Orlovsky
Wiek : 35
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : Gwardzista - protektor
Antoine Maurice Rousseau
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1175-antoine-maurice-rousseau
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1213-a-m-rousseau
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1215-antek
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1183-a-m-rousseau
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1214-rachunek-bankowy-a-m-rousseau
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1175-antoine-maurice-rousseau
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1213-a-m-rousseau
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1215-antek
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1183-a-m-rousseau
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1214-rachunek-bankowy-a-m-rousseau
- Drzewiec?!
Czym do diaska jest drzewiec, głowię się nad tym dobre kilka sekund, wzdychając odpowiednio przejmująco i ciężko (by każdy wiedział jak bardzo mnie to zastanawia). Barnaby zawsze wie jednak jak mnie rozbawić, aż poklepię go po ramieniu z roześmianym - Żartowniś! - przecież doskonale wiem, że ceni sobie moje towarzystwo.
To miło, że jesteśmy już wszyscy i możemy się rozkoszować doskonałymi smakołykami przygotowanymi przez Imani, obok której przysiadłem - Wziąłem ze sobą tabliczkę znamienitej, gorzkiej czekolady. Jeśli potrzeba nam będzie pokrzepienia - podzielę się swoim małym sekretem, rozkoszując się świeżą muffinką - I mógłbym przysiąc, że to było drzewo - dodam szeptem, ucichnę jednak gdy Judith zacznie mówić.
Słucham z pełnym zaangażowaniem, wcinając przy tym kanapeczkę, ale energicznie pokiwam głową kiedy na mnie zerknie - Mama opowiadała mi o nim historie. Majestatyczne stworzenie, przesiąknięte do cna magią. Straszyła nas, mnie i brata - tu spojrzę po wszystkich - że jeśli nie będziemy jeść warzyw to przyjdzie i na swoim porożu wyniesie nas do lasu. Podobno jego poroże mają niezwykłą moc - zacmokam, wracając do swojego śniadanka.
Pyszności. Palce lizać. Pani Padmore to ma jednak złote dłonie!
Żarty Barnaby’ego jak zwykle trafione są w punkt, Judith nie wydaje się być kobietą rzucającą słowa na wiatr. Gdyby to jeden z jego koleżków zwołał polowanie na świecącego jelenia, ten pewnie okazałby się dwukilogramowym workiem kokainy wiszącym na drzewie albo prostytutką z plastikowym, świecącym porożem, ale Carter można wierzyć.
Stąd żołądek nieprzyjemnie zawiruje.
Bo nie dość, że musimy zabić majestatyczne stworzenie. To jeszcze ów stworzenie może przy okazji zabić nas.
Chyba nie chciałbym umrzeć w lesie. Mogłoby to zostawić po sobie złe wrażenie. Raczej nie jestem mężczyzną chodzącym w gumiakach.
- Zawsze możemy spróbować zmienić go na chwilę w żabę… - zaproponuję cicho, popijając śniadanie świeżym soczkiem. Z ciężkim sercem sięgnę jednak po broń palną, a do kieszeni wsadzę pudełeczko amunicji.
Choć wciąż mam cichą nadzieję, że biorę to raczej jako asortyment dopełniający anturażu myśliwego.
Antoine Maurice Rousseau
Wiek : 30
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Salem
Zawód : dyktator smaku, arbiter sztuki, bywalec
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
Unoszę znacznie brwi, kiedy słyszę dość krótkie wyjaśnienie Orlovsky’ego. Nawet nie jestem wkurzona na to spóźnienie, dobrze, że w ogóle przyszedł.
Wiesz, że w Cripple Rock nie ma małp?
Może jakaś spierdoliła z zoo, ale w okolicy zoo też nie było.
W każdym razie.
Wątpliwości trzymały mnie do samego końca, bo gdyby ktoś postawił mojego sobowtóra obok mnie, sama bym się wyśmiała i odesłała na odwyk. Pierwsze słowa po głuchej ciszy, które kieruje do wszystkich Williamson, przez moment trzymają mnie w niepokoju, nim odpuszczają w chwili, w której rozumiem ich sens.
Głębszy oddech ulgi jest niemal niezauważalny, ale ja czuję go doskonale. Czuję się lepiej ze świadomością, że jednak ludzie, których tu zaprosiłam, w jakimś stopniu mi ufają, że nie marnuję ich czasu.
Nie cierpię marnowania czasu ani zasobów. I gdybym nie wierzyła, że legenda może stać się prawdą, w dodatku słuszną dla celu Lucyfera (wcześniej o tym nie myślałam, ale to, co zabierzemy z Widmowego Łosia może być kluczowe w naszym zadaniu), nie podjęłabym się tego, aby o szóstej rano zaprosić na polowanie kilku gwardzistów i dwóch pozornie przypadkowych ludzi z Kręgu.
Doceniam, że nie uznaliście, że sobie robię z Was jaja. Ja bym pewnie tak zrobiła.
To znaczy, zależy. Ponad miesiąc temu, na końcu lutego, doświadczyłam tylu rzeczy, o których nawet mi się nie śniło, że być może jednak bym została, żeby wysłuchać do końca. Po tym, jak zobaczyłam na własne oczy konającego anioła z dziurą w głowie, oraz cudu zmartwychwstania (teraz już wiem, że to nie był też aż taki cud, po prostu Eros zrzucił kilka dusz z niebiańskich chmurek), może jednak uwierzyłabym, że po lesie krąży magiczny łoś.
Spojrzenie kieruję na Williamsona, jako że zadał sensowne pytania.
Są pogłoski, że jakieś sto lat temu kilku nowojorczykom udało się go zranić bronią palną. Nie trafili wystarczająco celnie, łoś się wkurwił i gonił ich przez kawałek lasu. Ostatecznie udało im się schować, a łoś zrezygnował, i tyle go widzieli. Można z tego wysnuć wnioski, że zachowa się jak każde normalne zwierzę znające swoją przewagę. Jak ktoś go zrani, to się wkurwi. Ale jeśli wszyscy spierdolimy, żeby ratować własne życie, więcej go nie zobaczymy. Jak na magię reaguje, tego nie wiem, ale mam nadzieję, że tak, jak na zwykłe przedmioty. Powiedziałabym nawet, że jeśli jest go w stanie zranić zwykła kula, to magia tym bardziej.
Tak to chyba działało, nie? Przynajmniej na logikę. W każdym razie, trzeba będzie spróbować.
Spoglądam tym razem na Rousseau, który skomentował streszczenie legendy. Więc jednak legenda faktycznie gdzieś odbijała się echem w jakichś rodzinach, a już były momenty, kiedy myślałam, że myśliwi ją zmyślili.
Nie tylko poroże ma magiczną moc, cały ma magiczną moc. Podobno potrafi przechodzić przez obiekty stałe. Zakładam jednak, że skoro da się go zranić, robi to świadomie i musi się jakoś… nastawić na to? – Chuj wie w zasadzie. Będziemy musieli wybadać to w walce, ale to brzmi najbardziej sensownie, jak dotąd.
Przenoszę wzrok po raz kolejny na Orlovsky’ego, bo jego wątpliwości wydają mi się kompletnie słuszne i uzasadnione. Może odrobinę tylko zakrawające o brak wiary w mój rozsądek. Wcale się nie dziwię i tym razem nie czuję się obrażona.
Pójdziemy w miejsce, w którym, podobno, widziano go po raz ostatni. Jeśli pojawia się częściej w Cripple Rock, musiał sobie założyć tutaj legowisko i oznaczyć teren. Do tego przydadzą się umiejętności tropienia. Kto nie umie, ten się uczy i daje znać, jak coś znajdzie – mówię tutaj konkretnie do Rousseau i Padmore, bo jestem pewna, że ich umiejętność tropienia leży i kwiczy.
Nie wiem, czy mam odpowiadać jeszcze na ciche komentarze Rousseau. Zamienienie w żabę brzmi jednocześnie idiotycznie i genialnie, w zależności od tego, czy łoś jest podatny na tego typu magię. Tego również nie wiem. Przekonamy się albo podczas tropienia, albo w walce z nim.
Przerzucam własną strzelbę przez ramię. Padmore nie wzięła dla siebie, ale jej nie zmuszam. Dziwi mnie za to Rousseau i mam wątpliwości, czy to dobry pomysł, czy przypadkiem nie postrzeli któregoś z towarzyszy.
—  Skoro nie ma już więcej pytań, idziemy w teren. Koszyk tutaj zostaje – od razu mówię do Imani i zaraz spoglądam na Antoine. – Gorzka czekolada również. Nie psikaj się więcej perfumami, bo wszystkie zwierzęta Cię wyczują w promieniu pięciu kilometrów.
Tego byśmy nie chcieli.

Kontynuacja wątku na Terenach łowieckich
Judith Carter
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : starsza oficer sumiennych w Czarnej Gwardii