Winnifred Marwood
ANATOMICZNA : 20
POWSTANIA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 161
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 18
TALENTY : 14
First topic message reminder : OGNISKO Niedaleko stodoły na obszernym podwórku państwa Marwood, znajduje się wielokrotnie używane już ognisko. Świętowane są tu przeróżne, rodzinne okazje, takie jak urodziny czy pomniejsze święta. Letnią porą, gdy młodsi członkowie rodziny mają wolne od szkoły, niemal co wieczór pieczone są tutaj pianki oraz kiełbaski. [ukryjedycje]Dookoła ogniska ustawione są przeróżne pieńki, ławki czy niedopasowane do siebie krzesła, które gwarantują sporo miejsc do siedzenia. W razie potrzeby donoszone są koce czy inne akcesoria ze stodoły, tak, aby nawet całe Wallow pomieścić przy ognisku. Aby dojść z domu do ogniska, należy pokonać grządki pani Marwood (których podeptanie kończy się wygnaniem ze wsi), sznurki na pranie, starą szopę, kurnik oraz kury z nim związane i przede wszystkim — tajemniczą dziurę, która pojawiła się w tym samym okresie, w którym Junior miał fazę na łopaty. W związku z powyższym należy uważać z piciem kompotu, bo wyprawy do toalety są mocno niepraktyczne. |
Wiek : 23
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy (tymczasowo)
Zawód : studentka medycyny i magicyny
Aurora A. Marwood
Ma nadzieję, że nie widać jej rumianych policzków, gdy Percy kompletuje jej czapkę. On taki dobrze wychowany, miły — sama Aurora marzy o takim księciu. Winnie wydaje się szczęśliwa, w końcu to jej urodziny, ma masę prezentów. Ciasto z jabłkami i kartka to idealne podarunki, chociaż nadal gdzieś wkrada się poczucie winy, smutek, że to nie walkman, ale nie zdążyłaby uzbierać tyle pieniędzy tak szybko, nawet jeśli miałaby więcej czasu, to byłoby tak trudne. Uczucie zadowolenie nadal rozlewa się po jej ciele po cieście ze śliwkową wodą, które zrobiła solenizantka, dlatego ponury nastrój nie może zagościć na dłużej. Śmieje się radośnie, kiedy Wendy krzyczy na juniora, a on czmycha zbyt prędko, aby rozpętała się kłótnia. Siedzi skupiając się na piance, słuchając tym samym, jak siostra zagaduje do Misty. Ich małe zawody wydają się nie być żadną rywalizacją — tak idealnie im idzie pieczenie pianek, jakby od początku urodziły się z tą umiejętnością. Tak sądzi Aurora, gdy wpycha sobie piankę do ust, uważając ją za ideał. Przeżuwa staranie, mając wrażenie, że coś jest nie tak, a słodki mus zakleja jej usta, nie pozwalając na odezwanie się do Wendy i Misty. - Mmmmm... - Dźwięk desperacji i zaklejonej buzi wyrywa się na chwile, a ręce machają w chaotycznym geście, który mówi "pomocy, gdzie jest picie". Wcześniej nie zwracała uwagi na napoje, skupiając się bardziej na ciastach. Idealna pianka okazuje się raczej bronią, którą czasami można byłoby użyć na niewyparzoną gębę Franka Juniora. Wstaje, biegnąc po napój, sięgając nieświadomie po puszkę piwa, która stoi sobie sama zapewne otworzona przez Julię, albo Rickiego, a gdy tylko gorzki posmak dostaje się do jej ust, a buzia już nie jest sklejona, krzywi się z niezadowoleniem. - O fuj. - Ma ochotę zetrzeć ten obrzydliwy smak z języka, sięga więc po biszkopt ze świecącą gujawą. pianka: 2 Biorę [1 szt] biszkopt ze świecącą gujawą; napiłam się przez przypadek piwa xD |
Wiek : 18
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Wallow, Hellridge
Zawód : Zielarka
Winnifred Marwood
ANATOMICZNA : 20
POWSTANIA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 161
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 18
TALENTY : 14
Co dokładnie powiedziałeś? Zdrowy rozsądek mógłby nakazywać tezę, iż ti epithimeis oznacza wszystkiego najlepszego, zwyczajne życzenia z okazji urodzin. Zdrowy rozsądek, jednakże i Perseus Zafeiriou w jednym zdaniu, tworzyły naturalny antonim. Równie prawdopodobne było, że powiedział on, że ma coś na twarzy lub że ma tragiczny gust muzyczny i nikt nie potrzebuje tak dużo Billy’ego Joela na jednej kasecie (prawdopodobieństwo tego ostatniego było znacznie mniejsze ze względu na konstrukcję zdania, liczbę słów i brak greckiego odpowiednika Billy Joel). — Jak dowiem się, co on oznacza — Winnie nie powtarza słów, których nie rozumie. Słowa, wbrew obiegowej opinii, miały czasami większą moc niż rzucane zaklęcia. Nie była to jednak jedynie odpowiedź, a także swoista obietnica, że dowie się, co to oznacza — przypomni się może za minutę, może za godzinę, może za tydzień — jednak wiedza to przecież najlepsza rzecz, jaką można komuś podarować. Zwykła kaseta — być może drugi najlepszy prezent, jaki można komuś podarować. Być może naprawdę jedynie zwyczajna kaseta, stworzona w pięć minut w przypływach nudy, bez większej intencji czy sekretnego przesłania. Tylko uciekający wzrok mógłby sugerować coś innego i pozostać w głowie Winnie dłużej, niż kilka sekund. Pokiwała więc głową, ściskając zwykłą kasetkę trochę mocniej. Kolejne życzenia, kolejne prezenty oraz obowiązki wyjątkowo obowiązkowej gospodyni. Czas można przewinąć, niemal tak, jak zwyczajną kasetę, do przodu — do gramofonu, diabelskiego Juniora i intencji z wypowiedzenia imienia, która rozmyła się gdzieś w powietrzu. Później. Później wspomni puszczone w jej stronę mrugnięcie. Teraz zacisnął się jej żołądek, ktoś niefortunnie wpuścił tam motyle. Stół zdawał się lekko uginać pod ciężarem nowych potraw, a obca butelka, obcego alkoholu przykuwała jednak jej uwagę najmocniej. Zgodnie z kodeksem każdego naukowca, najpierw obejrzała ją uważnie, otworzyła, aby powąchać i chociaż zapach nie zachęcał, to wlała odrobinę do swojego, pustego już, kubka po piwie. Kątem oka widzi jak Aurora, sięga po puszkę piwa i zanim jest w stanie ją powstrzymać, ta jednak krzywi się momentalnie i odkłada ją z powrotem, więc Winnie oddycha z ulgą. Nie chciałaby tłumaczyć się rodzicom z upitego, młodszego rodzeństwa. Zamiast kazania, bierze więc babeczkę ze stołu, już po pierwszym kęsie czując, jak stres gospodarza zsuwa się z jej barków. Rzuca spojrzeniem na stojącego za szklanymi ścianami Percy'ego, a pewna ochota zaczyna kiełkować się w jej głowie. Junior, wypowiedziane trzy razy (na szczęście nie przed lustrem), zaspokoiło na chwilę chłopca, który wpatrywał się nieproporcjonalnie dużymi oczami w nieproporcjonalnie dużego Perseusza, jak w greckiego bohatera, który wyciągnie swą harfę i… — Gdzie twoja gitara? — zapytał, małe brwi marszcząc niemal gniewnie, gdy zatrzymali się przy beczce. — W listach do Winnie pisałeś, że— Mina jedenastolatka mogłaby sugerować niemalże skruszenie, aczkolwiek były to prędzej wyrzuty sumienia bardziej z faktu przyłapania niż faktycznego, czynnego żalu. Winnie ostrzegała go wiele razy, że kradnięcie listów ze skrzynki na listy to zbrodnia federalna, podlegająca pod furysdykcję FDI. — Upsi. Upsi mówił, gdy tato nie mógł znaleźć bardzo—ważnej—oraz—trochę—drogiej—śrubki, bo znajdowała się w posiadaniu Gilberta Coopera w zamian za nowy komiks z Archie. Tam jednak nie znalazł odpowiedzi na męskie pytanie, które teraz tliło się w jego pyzatej buzi. Sekrety i męskie sprawy musiały jednak chwilkę poczekać, bo oto przed Juniorem stała niepowtarzalna szansa — skoro miał rozmawiać jak mężczyzna, to musiał się też tak zachować. Puszysty wąsik od piwa to idealny ku temu początek! Ku jego rozpaczy — piwo wcale nie było takie dobre, wręcz przeciwnie — paskudnie gorzkie w porównaniu z pianką, którą wcześniej upiekł przy ognisku. — Czy masz dziewczynę? — spytał, jednak nie pozostawił nawet sekundy przestrzeni na odpowiedź, kontynuując. — Co ja gadam, pewnie masz dwieście! W młodych ustach Juniora nie była to wcale hiperbola, a najprawdziwsza prawda, w jaką wierzył. Wierzył w nią, bo kiedyś znalazł leżący na blacie kuchennym rzodkiewkowy zeszyt, w którym było dużo różnych liczb, w tym jedna zaczynająca się na 2 i mająca dwa zajęte miejsca za sobą (więc było to oczywiście dwieście), a tuż obok niej imię Perseus. Junior miał już jedenaście lat, wiedział to i owo. — Bo ja mam taką jedną — powiedział, oczami mimowolnie wędrując do szklarni. Połowę żeńskiej populacji można było łatwo wykluczyć na zasadzie pokrewieństwa. — Nie jest do końca moją dziewczyną jeszcze, ale myślałem, że może jak masz ich dwieście, to wiesz jak… no wiesz. Kopnął nogą kamyczek leżący na ziemi. Kamyczek odbił się od ściany szklarni i stuknął lekko. — Jak wyznaje się miłość kobiecie? Powinienem jej coś dać? Gdzieś zakopałem biżuterię, myślisz, że się przyda? Chciałem zapytać tatę, ale on ma wąsa, więc pewnie niewiele musi robić. Ty nie masz wąsa — zauważył, zmrużonym spojrzeniem zdając się mówić, że brak wąsa jest bardzo dużym brakiem dla dorosłego mężczyzny. Może za dużo pije piwa i nie chce mu wyrosnąć, przemknęło przez juniorską głowę. Przestraszył się śmiertelnie, że również jemu teraz nie wyrośnie i nie będzie mógł już nigdy liczyć na zdobycie serca właściwej kobiety. Takiej, która robiłaby mu parówki w cieśnie niemal tak dobre, jak mama. Wyrzuciłam piękne k1, więc jem babeczkę z ananasem pierwszej klasy. |
Wiek : 23
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy (tymczasowo)
Zawód : studentka medycyny i magicyny
Perseus Zafeiriou
POWSTANIA : 25
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 6
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
Siwe wąsy nad górną wargą dokonały niemożliwego — na dokładnie cztery i pół sekundy Frank Junior przeobraził się we Franka Seniora, prawie wydobywając spomiędzy greckich ust nieskładne panie Marwood, to nie było piwo, klnę się na trójząb Posejdona! A potem Junior oblizał usta i wszystko wróciło do normy. Kawałek biszkoptu od Orestesa wcale nie był zły; w połowie trzeciego gryza — bo nikt nie nazwałby kęsami łapczywych chapsnięć zadawanych wypiekowi — Percy był absolutnie zachwycony smakiem. Cholerna, świecąca gujawa. — Moja— Ciemne brwi podskoczyły w górę, zanim zachwycony Perseus z nie mniejszym zachwytem odkrył, że owszem, wziął gitarę do Wallow. Tyle, że zapomniał zabrać jej z... — W domu. To znaczy, w Gniazdku. Obok kanapy — zlizanie okruszków z opuszka kciuka zajęło mu dwie sekundy — dokładnie tyle, ile potrzebował na karcące zmrużenie oczu wymierzone w najbardziej wścibskiego jedenastolatka, jakiego nosił świat; a konkurencja była spora, Percy też był kiedyś w jego wieku. — Nie powiem FDI, że czytasz cudze listy, o ile ty nie powtórzysz nikomu, co w nich widziałeś. Nikomu z naciskiem na pana oraz panią Marwood — Perseus był pewien, że greckie szaszłyki doceniliby tylko na talerzu w towarzystwie keczupu, a nie— Czyż to nie zachwycający pomysł, Percy? Głos w jego głowie był euforyczny i — cholerna, świecąca gujawa — zagłuszył początek kolejnych słów Juniora. Zafeiriou potrzebował chwili, żeby zrozumieć przekaz płynący z wysokości stu czterdziestu—paru centymetrów wzrostu. Chyba się zaśmiał; krótko, za to z wyjątkowym zachwytem. Cholerna, świecąca gujawa. — Dwieście dziewczyn to o sto dziewięćdziesiąt dziewięć imion za dużo do spamiętania — był wyjątkowo ciekawy, co według Juniora można zrobić z dwoma setkami dziewcząt jednocześnie; był ciekawy, ale nie chciał umrzeć porażony pomysłowością jedenastolatka — dlatego nie zapytał. — Teraz nie mam, ale kiedyś miałem. Dwie, bez miejsc po przecinku i zer po pierwszej cyfrze. Jego dwa poważne związki zaczęły się po pierwszym miesiącu chyba—randek i raczej—spotykań, w trakcie którego padł szereg niezwykle—istotnych pytań; twój ulubiony kolor? (I dlaczego nie brzoskwiniowy?) Lubisz Phila Collinsa? (Jeśli tak, dlaczego znasz tylko jedną piosenkę?) Co robisz w wolnym czasie? (I dlaczego nie odpowiedziałaś nie mam wolnego czasu, Percy, co to za bzdurny koncept)? Jaką masz opinię o żuczkach? (Wcale nie są obrzydliwe). — Chodź, mężczyzno, przejdziemy się po gitarę i wszystko ci opowiem — długie ramię narzucone na wątłe barki małego amanta prędko padło ofiarą zimna panującego za szklarnią; sweter z bananem nadal uznawany był za zaginionego. — Jak ma na imię twoja wybranka? Mógłbyś napisać jej wiersz. Albo fraszkę. W ostateczności haiku, chociaż rzadko doceniają jego artystyczny wymiar. Mówił z własnego doświadczenia; twoje oczy jak letnie kałuże, bardzo się w nich durzę było pierwszym i ostatnim, jakie napisał. — Niekiedy, jeśli czujesz się dość odważny, wystarczy być szczerym — łyk spienionego wina pomógł mu przełknąć gorzki posmak hipokryzji. — Upewnij się, że jesteście sami, ale w miejscu, które jest dla niej komfortowe. W przeciwnym razie mogłaby poczuć się jak w pułapce. O tym, że sam będzie czuć się jak kurczak w klatce, Percy nawet nie wspomni. — Spójrz jej prosto w oczy i spróbuj nie żartować, nawet jeśli akurat wpadłeś na doskonały dowcip z krową i kapeluszem w rolach głównych — to był bardzo dobry żart i Perseus do dziś żałował, że odłożył go w czasie; związek z Harmony trwał dokładnie trzy i pół miesiąca, ale ten dowcip mógł żyć wiecznie. — I kiedy już będziecie tak na siebie patrzeć, uśmiechnij się i powiedz coś— Zmarszczony nos uwydatnił zmarszczone brwi — po kolejnym łyku piwa uznał, że może to też dobry moment na szczerość; może jeszcze lepszy na przećwiczenie tego, co czasem samo pojawiało się w głowie — jak ochota na ciepłą szarlotkę pani Marwood. — Od serca coś powiedz. Jesteś moją pierwszą myślą po przebudzeniu i ostatnią przed zaśnięciem — przeskoczenie nad podejrzanie wyglądającą kupką śniegu napełniło go kolejną dawką euforii — cholerna, świecąca gujawa. — Kiedy smutek spowija me serce, wystarczy, że przypomnę sobie twój uśmiech, a jego blask rozgania chmury osamotnienia. To chyba z Homera? — Nigdy nie zasłużę na twoją miłość, ale przysięgam nie ustawać w staraniach. Każdy poranek u twego boku byłby spełnieniem marzeń, a każda noc spełnie— Nawet świecąca gujawa nie mogła go skłonić do dokończenia tego zdania na głos. — To ostatnie pomiń. Kiedy już obnażysz serce, módl się do Lucyf— O cokolwiek miał nie modlić się Junior, właśnie wpadło do jednej z ukrytych w ziemi dziur — razem z Zafeiriou, który jeszcze chwilę temu ochoczo rozprawiał o tym, jak zdobyć serce kobiety (i skąd ma to niby wiedzieć), a teraz właśnie wpadał do wykopanego w zmarzniętym gruncie dołka. — … era jasna! O tym, że jeszcze chwilę temu był w górze, świadczył tylko plastikowy kubek; Percy zdążył odrzucić go na bok w pełnym greckiego dramatyzmu geście na sekundę przed wpadnięciem w dziurę. Być może ten kubek będzie wskazówką dla policji; znajdą go po śladach rozlanej resztki piwa i kawałku czerwonego plastiku. — Junior, mogłeś mnie ostrzec! — istniało spore prawdopodobieństwo, że Junior doskonale wiedział o lokacji dziury — po prostu nie spodobały mu się greckie rady i za adekwatne podziękowanie uznał dół w ziemi. Perseus nawet nie mógł go winić; bredził bardziej niż zwykle. — Za karę idziesz po lutnię sam! Ja posiedzę w dziurze — szybko znalazł jej drobną zaletę; papieros w ustach nie rozżarzył się na czerwono — Percy, jak zawsze, zaczekał aż głowa Juniora zniknie z ograniczonego dołkiem pola widzenia, zanim zapalił. rzucam k5 na wędrówkę do Gniazdka, więc zaliczam dziurę |
Wiek : 26
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : SPIKER RADIOWY, ZAKLINACZ, TECHNOLOG MAGII
Winnifred Marwood
ANATOMICZNA : 20
POWSTANIA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 161
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 18
TALENTY : 14
Junior Nawet Junior wiedział kiedy należy wywracać oczami, a kiedy — w ramach instynktu samozachowawczego — lepiej skorzystać z faktu, że mając jedenaście lat, można jeszcze sięgnąć garścią po dziecięcy urok. — Przepraszam, Percy… — dolna powieka zamieniona w podkówkę mogłaby nawet Greka przekonać, gdyby nie fakt, że widywał ją już bardzo często, gdy Junior próbował wymigać się od przeróżnych tarapatów. Ostatnią osobą, na jaką zadziałała ta technika, była Aurora, ale to głównie dlatego, że ma ona w sobie bardzo duże pokłady empatii oraz — od kiedy Winnie opowiedziała, co się stało u pani Boswell — wymówka, że zrobiły to myszy, była zaskakująco skuteczna. Myszy jednak żadnych listów nie czytały. Nie potrafią przecież czytać. Być może gotować, ale tego jeszcze nie sprawdzał. — Nikomu nie powiem, przysięgam! Chociaż dalej nie rozumiem, dlaczego Winnie była taka podekscytowana na temat szaszłyków. Jak mama jej kiedyś chciała dać przy obiedzie, to wcale nie chciała jeść. Nie zaprzątał sobie jednak głowy już takimi drobnostkami, jak cudze szaszłyki czy kraj ich pochodzenia. Miał znacznie poważniejsze — doroślejsze — zmartwienia na głowie. Przecież nie na co dzień ma się okazję wyznać miłości swojego życia, co się czuje. — Dlaczego? — spytał zmartwiony. Obecny brak dziewczyny, w dodatku połączony z całkowitym brakiem wąsa, sprawiał, że kompetencje Perseusza zostały poważnie zakwestionowane. Zdecydował jednak, że dwie byłe dziewczyny (choć nie jest to tak imponująca liczba jak dwieście), to nadal dobry wynik. Gilbert Cooper nie miał żadnej i nic dziwnego, skoro czytał te głupoty z komiksów! Niemożliwe, żeby Archie miał tyle dziewczyn, ile ten pismak sugeruje, gdyż a) był rudy, b) nie miał wąsa. Ramię Percy’ego było niemal braterskie — Junior, mając same siostry, które niekoniecznie rozumiały, że dziewczyny są przecież głupie i myślą tylko o kosmetykach, mimowolnie skłaniał się ku Grekowi po sercowe porady. Percy miał przecież dwadzieścia pięć lat. Wiedział to i owo. Już miał otworzyć usta, aby zdradzić imię swojej ukochanej, ale jego towarzysz kontynuował swój wywód, więc — być może pierwszy raz w swoim życiu — Junior zdecydował się słuchać. Przynajmniej jednym uchem, drugie ucho niebezpiecznie drgało w stronę nikczemnego planu. Z monologu zapamiętał tyle: Percy powiedział coś o tym, żeby sprawić, żeby poczuła się jak w pułapce, opowiedzieć jej dowcip i upewnić się, że dobrze sypia. Więcej informacji nie był w stanie przyswoić, gdyż w głowie zakorzeniła mu się bardzo głęboko wizja krowy z kapeluszem — miał tak wiele pytań. Między innymi, jaki to kapelusz. Słomiany? Miał właśnie zapytać, ale Grek nagle gdzieś zniknął. Junior spojrzał do góry — nie było go tam, gdzie zazwyczaj bywał, więc spojrzał w dół, potem lekko na prawo, aż czupryna wystająca spod śniegu poinformowała go o tym, co się stało. — Przekląłeś, musisz wrzucić dolara do słoika — zachichotał. Uśmiechnął się jeszcze mocniej, gdy dotarł do niego prosty fakt — nie potrzebuje już Percy’ego, sam może zagrać na gitarze i oczarować swą wybrankę. Bo co jeśli zakochałaby się przez przypadek w Perseuszu? Musiałby wyzwać go wtedy na pojedynek, a jeśli wiedział coś o pojedynkach (a wiedział wszystko o pojedynkach z kreskówek), to musiałby mieć do tego rękawicę, czapkę cowboya oraz kulkę kurzu. Jednego z powyższych mu brakowało. — Dobrze! — odpowiedział jedynie, biegnąc szybko w stronę domu. Z gracją małego socjopaty omijał wszystkie dziury, otworzył szeroko drzwi wejściowe i tak jego oczom ukazał się futerał w kształcie gitary. Niewątpliwie więc w środku znajdował się przedmiot w kształcie gitary, co wystarczyło chłopaczynie, aby porwać ją w objęcia i pognać z powrotem do szklarni. — Powiem komuś, że tu jesteś! — krzyknął, mijając dziurę, w której krył się Grek. Nawet nie rzucił spojrzeniem w jego stronę. — Ale muszę teraz iść wyznać miłość Misty. Dzięki, pa! Futerał na plecach Juniora uderzał rytmicznie o jego drobne ciałko, gdy ten wbiegł lekko zdyszany do szklarni. Przez myśl przemknęło mu, że Percy mógłby zamarznąć i gdyby nie fakt, że Winnie na niego spojrzała z uniesioną do góry brwią, mógłby tę myśl całkowicie zakopać. — Skąd masz gitarę? — spytała, podchodząc gniewnie do Juniora. Wiedziała, skąd. Pytanie brzmiało, dlaczego winowajca bytu tej gitary znajdował się poza zasięgiem wzroku. — Percy mi ją kazał zabrać— w głowie chłopca objawiły się dwie prawdy. Po pierwsze — Misty wyglądała jak prawdziwa królowa. Po drugie — Winnie nie pozwoli mu na żaden występ, tak długo, jak tutaj będzie. — Powiedział, że chce się przewietrzyć i żebyś mu przyniosła piwo, kobieto. Tym razem obie brwi Winnie znalazły się u góry. Plan chyba zadziałał, bo odwróciła się na pięcie w stronę stołu, a potem wyszła ze szklarni szybkim krokiem. — Misty — podszedł do dziewczyny, siedzącej przy ognisku zaraz obok jego dwóch starszych sióstr. — chcesz usłyszeć dowcip? Uśmiechnął się szeroko, odsłaniając wyraźny brak lewej jedynki. Winnifred Ouzo smakowało paskudnie. Skrzywiła się wyraźnie, odkładając kubek na stół i zagryzła to kolejnym kawałkiem babeczki. Być może wpojony już alkohol, być może ananas pierwszej klasy — coś jednak sprawiło, że nie czuła się ogromnej presji, aby każdy się doskonale bawił. Zerknęła na ognisko, przy którym pianki piekły się już w najlepsze, a także na swoich znajomych ze studiów, którzy wyraźnie byli zainteresowani tiulową—Tilly, decydując, że może skorzystać z okazji i rozpakować chociaż jeden prezent. Padło na ładnie zapakowane pudełko od rodziców. Gdy Junior wbiegł rumiany do szklarni, na jej szyi wisiał już zawieszony aparat fotograficzny. Prośba Percy’ego była oburzająca — gdyby stał obok, to mogłaby mu powiedzieć, że ma zdrowe ręce i nogi, więc sam może sobie nalać piwa, ale że znajdował się w bliżej nieokreślonej przestrzeni zewnętrznej, to musiała go znaleźć, by mieć ku temu okazję. — Tilly — podeszła do dziewczyny, niemal konspiracyjnym szeptem nachylając się nad jej uchem. — mogłabym mieć do ciebie prośbę? Muszę wyjść szybko — nakrzyczeć na pewnego Greka. — za chwilkę wrócę, ale czy mogłabyś w tym czasie upiec kilka szaszłyków? Przysięgam, za chwilkę będę z powrotem— Wyszła gniewnym, szybkim krokiem ze szklarni — bez kurtki, z aparatem fotograficznym i zamkniętą puszką pełną piwa w prawej ręce. Idąc, zdążyła już w swojej głowie przetrawić całą scenę, w której tłumaczy mu, jak niemiła, nieuprzejma i nie na miejscu jest ta prośba. Co za głąb przekazuje takie informacje ustami jedenastoletniego dziecka? Jeszcze by tego brakowało, żeby samemu Juniorowi kazał sobie przynieść. Czy ty jesteś świadomy, jak upokarzająca jest taka prośba? Naprawdę, wiedziałam, że masz mentalnie dwanaście lat, ale nie sądziłam, że na dodatek jesteś se— Oburzenie przerwało jednak delikatne dziobnięcie w rajtuzy. Diagnoza była szybka i bezbłędna — kura o imieniu Xander wydostała się jakoś z kurnika i terroryzowała teraz przechodniów. Winnie nie zostało nic innego, jak przyspieszyć, aby zgubić ją w tyle, jednak ta podreptała szybciej, niemal zadowolona z nowej zabawy. Śledziła ją aż do dziury, z której wydobywał się podejrzany dym. Stanęła nad nią (kura) i zaczęła wydawać z siebie niepokojąco podekscytowane dźwięki. Obok leżał plastikowy kubeczek oraz kawałek żółtego śniegu. Winnie wolała nie pytać. — Percy? Czemu siedzisz w dziurze? — spytała, zaglądając w dół, a wraz za nią można było zobaczyć równie zdumioną, kurzą twarz, która zdawała się powtórzyć pytanie Winnie cichym „ko?”. I dlaczego nie masz kurtki, tylko gołe— Zaskakujący był fakt, że nie odwróciła wzroku. — I przysięgam na Lucyfera, że jak jeszcze raz każesz mi przynieść sobie piwo, to będzie to ostatnia rzecz, jaką— Być może to wina ananasa pierwszej klasy. Być może jednego wypitego kubeczka piwa oraz łyka ouzo, ale w przypływie pewności siebie, rzuciła puszką zamkniętego napoju w dziurę. Bardziej, jakby grała nią w zbijaka, niż próbowała mu ją podać. Pytanie było tylko, w co trafiła. — Czy mam ci znowu pokazać zdjęcia, jak wyglądają płuca palacza? — Z pewnością nie raz robiła już mu prezentację. Miała w pokoju gotowe obrazki. Płuca chyba jednak średnio go przekonywały. — Jak rak płuc cię nie przekonuje, to ten krtani jest wyjątkowo paskudny dla kogoś, kto nie potrafi usiedzieć cicho przez pięć minut. Albo lubi rozkazywać, by sobie przynieść piwo! Jeszcze używasz Juniora jako swojego posłańca? Wyrzuciłam k3, a więc mam nowego przyjaciela! |
Wiek : 23
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy (tymczasowo)
Zawód : studentka medycyny i magicyny
Perseus Zafeiriou
POWSTANIA : 25
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 6
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
Hipoteza: nawet Perseus miał swój limit; nawet Perseus docierał do rozdroża, na którym od czasu do czasu — niezbyt często, bądźmy realistami — stawiał granicę pomiędzy tym razem przymknę lewe oko, a prawym policzę plamki na rękawie oraz posunąłeś się o pół kroku za daleko, młodzieńcze, więc nasze pobratymstwo na moment traci prawa obywatelskie. Problem badawczy: Junior doskonale wiedział, z którym scenariuszem ma do czynienia teraz; a Zafeiriou wiedział, że Junior wie. Bogaci w tę absolutnie niezbędną do przetrwania wiedzę wpatrywali się w siebie przez dwie i ćwierć sekundy ciszy — a potem padło przepraszam, Percy i Percy prawie skapitulował. Prawie. — Obaj wiemy, że ta mina przestała działać po aferze wkrętakowej — powołanie na precedens afery wkrętakowej pełnił rolę strzału ostrzegawczego. Jeśli Wallow było kiedykolwiek świadkiem konfliktu na linii grecka przybłęda—Frank młodszy to nastąpił on ubiegłego lata; wkrętaki były nowiutkie i z magnesowymi końcówkami, a Junior właśnie przechodził etap odkrywania, jak wiele elementów warsztatu może zakopać w dziurze numer osiem zanim ktokolwiek zauważy. (Pół skrzynki z narzędziami i taką samą część pensji Perseusa). Upominanie Juniora skończyło się tam, gdzie rozpoczęła wzmianka o szaszłykach; Percy najpierw rozchylił usta, później zamknął, później znów otworzył, żeby wreszcie — z zachwytem, cholerna świecąca gujawa — zapytać: — Była podekscytowana? Trudno wyobrazić sobie Winnie turlającą się po łóżku z jego listem w dłoni i uśmiechem na ustach, ale — na szczęście dla siebie samego — Percy słynął z bujnej wyobraźni; był poza tym dość uprzejmy, żeby z tych majaków wykreślić fragment z nastoletnim, entuzjastycznym piskiem. Winnie nie piszczała nawet na widok myszy. — Znaczy, ten, może były wieprzowe? Moje są baranie. I to nie dlatego, że sam nim jest. Pod czujnym, osądzającym ostrzałem Juniora mógł jedynie westchnąć przeciągle — historii tego szaszłyka i tak nie zrozumiesz — żeby zajrzeć do katalogu stu trzech przyczyn, dla których Perseus Zafeiriou obecnie nie posiadał dziewczyny. Powód numer siedemnaście: czasami nosił skarpetki nie do pary. Powód numer czterdzieści dwa: coś—tam o niedojrzałości emocjonalnej. Powód numer sześćdziesiąt dziewięć: Euros to zawistny dupek. Powód numer dwadzieścia cztery, pięć i sześć kolejno: — Podobno jestem irytującym, głośnym idio— Przygryziony czubek języka bolał zdecydowanie mniej od utraty dolara na rzecz słoja z przekleństwami. — Głuptasem, który nie szanuje cudzej prywatności, a na dodatek swoim chaotycznym sposobem bycia przeszkadza w nauce ciężko pracującym na własny sukces studentkom med— Medytacji; tylko i wyłącznie to miał na myśli. — Właśnie dlatego nie mam dziewczyny. Jestem dla nich za fajny — chociaż zabrzmiało jak przesada stulecia — było jedynie przesadą tego kwartału — nawet w niej tkwiło ziarenko prawdy. Kobiety uwielbiały mężczyzn z poczuciem humoru; dzięki niemu były w stanie wybaczyć brak wąsa i rude włosy, ale za każdym wywołanym uśmiechem ukrywał się naczelny wróg. Przyjaciel. Im zabawniejszy jesteś, tym bardziej chcą się przyjaźnić; Perseus był prawdziwym królem przyjaźni. Wszędzie miał przyjaciółki — uzbierałoby się z dwieście. I właśnie dlatego, drogi Juniorze — powiedziałby mu, gdyby akurat nie lądował w wykopanej przez rzeczonego Juniora dziurze — nie mam dziewczyny. Tej puenty wypowiedzieć nie zdążył; podobnie jak tylko nie pozrywaj strun! — Percy szybko zapomniał o dziurze, gitarze i decorum; wszystko za sprawą imienia, które Junior wyrzucił z siebie na odchodne. — Misty? Misty Presswood? Junior, ona ma dwadzieścia lat! — lub coś koło tego; kobiet o wiek, wagę i to, czy zjadłaby czekoladki się nie pyta (należy zapytać jakie, a nie czy). — Zaśpiewaj coś Roda Stewarta! To mogła być jedyna dobra rada, której udzielił mu tego wieczora i pewnie usłyszały ją tylko okoliczne krzaki. Prawie tylko. Pomiędzy trzecim zaciągnięciem i próbą zanucenia czegoś, co brzmiało jak Roxanne, usłyszał nad głową głos; te płynące z wysokości nieba zwykle oznaczały obecność kogoś niereformowalnie wysokiego albo kogoś, kogo czarownik wolałby nie spotykać wieczorową (lub jakąkolwiek inną) porą. Nigdy nie oznaczały Winnie; ponieważ Winnie n i g d y nie górowała nad Perseusem — chyba, że intelektualnie. — Ach, jubilatka! — pierwsze z urodzinowych życzeń najwyraźniej właśnie się spełniało — ona górowała, on był na dole; na dobrą sprawę podoba mu się ta perspektywa. — Cieszę się, że pytasz. Otóż, odkryłem niedawno nowe hobby, którym jest, jak nietrudno zgadnąć po zaistniałej sytuacji, przesiadywanie w dziura— Najpierw był zamach — w teorii tylko jej ramieniem, w praktyce na jego życie — a później głuche echo uderzenia. — Aa—h. Co zrobiłem tym razem? Puszka łupnęła go w lewą rękę — tą z papierosem w dłoni. Prawie wypuścił narzędzie samodestrukcji i tylko legendarna, spartańska odporność na ból uratowała go przez niepowetowaną stratą; zmrużył oczy, poszukując na zmarzniętym gruncie sprawcy cierpienia. — To nie papieros, tylko sposób na zachowanie ciepła w organizmie. I chociaż wzrusza mnie twoja troska, a celność w rzucie puszkami imponuje— Chwila milczenia — ko—ko? zapytało coś z wysokości brzegu dziury, ale Percy nie uznał tego dźwięku za zastanawiający; całą jego uwagę właśnie pochłaniało otwieranie puszki, która najpierw pstryknęła wymownie, a później zrosiła zmarznięty grunt i czubek jego buta pianką. — Nie prosiłem Juniora o piwo. Znasz go od jedenastu lat i wciąż nie odróżniasz politycznego posłańca od gońca chaosu — mówienie, picie i palenie jednocześnie znacznie przeciążało zdolności kognitywistyczne Perseusa — z żalem zgasił papierosa w kupce śniegu, która towarzyszyła mu na tym metaforycznym i całkiem dosłownym dnie. — Ten pierwszy potrzebowałby dwóch minut i ośmiu dygresji, żeby dotrzeć do sedna sprawy. Ten drugi mówi precyzyjnie, szybko oraz kontrowersyjnie, a wszystko po to... Chwila przerwy na łyk z puszki służyła tak naprawdę zbudowaniu odpowiedniego napięcia. Kiedy Perseus znów przemówił, brzmiał o dwa decybele ciszej. — Żeby pozbyć się Winnie ze szklarni i wdrożyć w życie opracowany w trakcie slalomu między dziurami plan. Miał z sobą gitarę? — entuzjazm tych słów — cholerna, świecąca gujawa — szybko przybrał znacznie poważniejszy ton. — Mam dwa pytania. Ko—ko? Czarne paciorki kurzych oczu próbowały wyssać z niego duszę; Perseus cofnął się o pół kroku, bo tylko na tyle pozwalało dzieło rąk Juniora. — Dlaczego przyszłaś z kurą? Widział ją przez cały czas; po prostu bał się zapytać. — I naprawdę przyniosłaś mi piwo. To akurat nie zabrzmiało jak pytanie; raczej jak ekscytacja — cholerna, świecąca gujawa — wymieszana z niedowierzaniem. Byłby mocniej podekscytowany, gdyby Winnie nie użyła tego piwa jako niedoszłego narzędzia zbrodni, ale obecnie Percy nie znajdował się w pozycji do negocjacji. Był za to w doskonałym położeniu do nagany — te padające z dna dziur brzmiały wyjątkowo dostojnie. — Panno wkrótce doktor Winnie — zimowy wieczór po raz kolejny był mu sprzymierzeńcem; ukrył drgnięcie kącików ust, uwydatniając w zamian siwą mgiełkę słów. — Gdzie ma panna kurtkę? Zapytał oburzony, tkwiący w dziurze Grek ubrany w spraną koszulkę. |
Wiek : 26
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : SPIKER RADIOWY, ZAKLINACZ, TECHNOLOG MAGII
Winnifred Marwood
ANATOMICZNA : 20
POWSTANIA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 161
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 18
TALENTY : 14
Czubek głowy Percy’ego był obcym terytorium. Widywała go bardzo okazjonalnie, gdy akurat się po coś schylał, a ona mimowolnie zerknęła (tylko) lub czasami, gdy uderzył się głową o framugę niskich drzwi w warsztacie, ryzykując bardzo poważnie utratą dolara na rzecz słoika, i uparcie twierdząc, że Winnie musi sprawdzić, czy nie ma guza. Studia medyczne nie były zdecydowanie potrzebne do wydania takiej opinii. — Byłeś bezczelny — odpowiedziała szybko, wykorzystując resztki złości w swoim głosie, aby zabrzmieć poważniej. Znajdowanie się na wyższym terenie również pomagało — nic dziwnego, że wysocy ludzie byli tak cholernie pewni siebie. — i uwłaczający. Po głowie krążyło jej jeszcze kilka innych określeń, każde mniej miłe od poprzedniego. Wysłuchała jednak całej teorii spiskowej na temat Juniora, wiarygodności jego narracji oraz niecnych planów na ognisko. Nie lubiła tego przyznawać (głównie dlatego, że mogło być to pierwszym objawem majaczenia), ale Percy mógł mieć rację. Jej brat rzadko kiedy jest w stanie przekazać informacje w tak zwięzły i dosadny sposób. Zanim jednak się do tego przyzna, musi powiedzieć: — Papierosy nie roz— Poddała się w połowie słowa, uznając, że nie przemówi do niego tym argumentem i tak. Jeśli Percy stwierdzi, że tytoń go rozgrzewa, to tytoń będzie go rozgrzewał, nieważne jak debilnie i absurdalnie to brzmi. — Miał gitarę… — przyznała jedynie, z wyraźną rezygnacją w głosie. — Powinnam się martwić? Nie, nie odpowiadaj. Oczywiście, że powinnam. Czy wiesz, co on zamierza zrobić? Junior rzadko kiedy zdradzał najmroczniejsze zakamarki swojego umysłu, ale odnosiła wrażenie, że jeśli już ktoś miałby wiedzieć, to byłby to znajdujący się w dziurze Perseusz. Zerknęła na kurę, uświadamiając sobie, że na chwilę zapomniała o jej obecności. — To Xander — przedstawiła kolegę. — Dziobie ludzi, gdy kłamią, więc lepiej przyznaj się od razu, co ci Junior powiedział. Xander nie był żadnym wykrywaczem kłamstw; po prostu lubił dziobać, a prawdopodobieństwo, że Percy powie od razu, co wie, było niemal zerowe, więc był to bezpieczny blef. — …żeby cię nim rzucić, nie wyobrażaj sobie — urażone ręce splotły się na piersi, aby dodać wiarygodności zapewnieniom, że zdecydowanie nie będzie przynosić mu piwa (czy innych, alkoholowych trunków) na zawołanie. Chyba że poprosi. Ładnie. Albo będzie akurat przynosić całą tacę dla wszystkich w pokoju. Lub będzie stała obok lodówki i nieuprzejmym byłoby odmówić. Kura zdawała się zgadzać z jej zdaniem, kokocząc ochoczo. A może była jedynie kurą i nie posiadała żadnej wiedzy merytorycznej na temat piwa, ludzkich zwyczajów oraz greckich rąk, które— — Czy ty coś ćwiczysz? — spytała, czując nadal posmak ananasa (pierwszej klasy!) na języku. Może to cień tak padał, może był dzisiaj wyjątkowo odwodniony, ale jego ramiona zdawały się być bardziej umięśnione, niż zwykle. Przykucnęła przy dziurze, mrużąc lekko oczy, aby w półmroku zobaczyć lepiej. Były tak samo, o ile nie bardziej, wytatuowane, niż latem, gdy pracował nad kolejną jedną trzecią płotu. Kiedyś jeszcze próbowała go pytać, co oznaczają, ale szybko odkryła, że odpowiedzi często były równie chaotyczne i spontaniczne, co on sam. Posejdon na żebrach podobał jej się jednak najbardziej ze wszystkich jego tatuaży, chociaż starała się nie pochwalać ich na głos. Kończyły jej się ulotki edukacyjne na temat AIDS. Przechyliła lekko głowę, ale Posejdon nie wyglądał zza koszulki. — Twoje ręce są — pewne epitety zostaną tylko pomiędzy panną Marwood i jej wyobraźnią. Niektórych rzeczy dobrze wychowanym dziewczynom ze wsi nie wypada powtarzać. — pewnie zziębnięte. Ja przynajmniej mam na sobie sweter. Także, panie—niedługo—purpurowa—rączko, gdzie pana okrycie wierzchnie? Zawieszony aparat uderzył w jej ugięte kolana, co uświadomiło jej, że znajduje się w sytuacji, która niewątpliwie wymaga uwiecznienia. — Uśmiech — powiedziała, przykładając obiektyw do oka i oślepiając go nagłym flashem. Grek, piwo i dziura wchodzą do baru. — Będę nosić w portfelu i pokazywać pacjentom, ostrzegając, jak wygląda człowiek na dnie. Niekoniecznie metaforycznym. To, co, Zafeiriou, potrzebujesz pomocnej dłoni czy sam się wygrzebiesz? Wyciągnęła jednak rękę w jego stronę, nim zdążył odpowiedzieć, a aparat fotograficzny zawisł znów bezpiecznie na jej szyi. Cudowny ananas pierwszej klasy. |
Wiek : 23
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy (tymczasowo)
Zawód : studentka medycyny i magicyny
Misty Presswood
ANATOMICZNA : 3
NATURY : 3
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 7
TALENTY : 19
Języki czerwieni i pomarańczy tańczą nad białym słodyczem, by w końcu otulić go smugą zarumienionej powierzchni; odkrywam w sobie nowy talent, smykałkę iście przydatną dla amerykańskiego, młodego dorosłego, bo to pianki królują na ogniskach, steki przypieka się na grillu, a burgery jada na obiad. Kiedy zdejmuję swoje dzieło z ognia, nie potrafię się nie uśmiechnąć. – Sądzę, że już wygrałam. Albo przynajmniej mam podium – odpowiadam Wendy, nie kryjąc nawet dumy tańczącej w uśmiechu, by zaraz później pokazać jej idealnie przypieczoną piankę – Jakie nagrody są przewidziane? – unoszę brew, rozglądając się po okolicy, jakbym faktycznie szukała paczek z niespodziankami zapakowanymi w piękny tiul. Prawie tak ładny jak ten na sukience Tilly. Pianka nieco parzy mnie w palce, ale dzielnie wytrzymuję nadmierne ciepło i rozrywam ją na pół, rozkoszując się w końcu owocami mojej pracy rodowitej harcerki, którą nigdy nie byłam. – Aurora, no co ty! – zapominam o słodziutkich marshmallow, bo młodsza panna Marwood sięga po coś, co wykrzywia jej buzię i na długo zostawi po sobie gorzki posmak; pomiędzy rozbawieniem a pytaniem, naganą a przyklaśnięciem – sama nie wiem, co króluje w moich reakcjach, ale wzrok jakoś na dłużej niż chwilę zasiada na beczce z piwem. Ciekawość to pierwszy stopień do piekła – a więc doskonale. Jestem niemal święta. – Uważaj, bo uderzy ci do głowy – z uśmiechem obserwuję, jak wpycha w siebie jakieś ciastko; świecące, to, które nie pozwoli jej mówić przez jakiś czas. Mogę zatem dyskutować z Wendy, choć odpowiedź na pytanie, które mi zadała, jakoś nie nadchodzi. Co u ciebie? to dziwaczna prośba opowiedzenia rzeczywistości, zwłaszcza, kiedy w ostatnim czasie w kafejce niemal napastuje cię policjant, przez kilka kolejnych dni nie potrafisz zmrużyć oka, a wspomnienie przeklętego Colina Smitha znów staje się żywe. – Dobrze, no – więc sięgam po najgłupszą z wymówek, kończąc ją krótkim chrząknięciem, wciskam w usta resztkę pianki i udaję, że usta mam zajęte jedzeniem, nie gadaniem. Później jestem zaaferowana kontrolą mojej szminki, zmazaniem palcem małej, ciemnej smugi poniżej dolnej wargi. Z kłopotów opowiadania o niedalekiej przeszłości ratuje mnie Junior; uśmiech, który mu posyłam, jest tak samo zaaferowany jak wtedy, kiedy witałam się z nim przy ognisku. Zerkam jeszcze na moment na Winnie, zajętą gorącą rozmową z Persem, który w dłoniach trzyma gitarę. – No jasne, co to za dowcip? Zamieniam się w słuch! – brew drga ku górze, nieco przesuwam się na ławce, by zrobić chłopcu miejsce przy ognisku. Zawsze chciałam mieć młodsze rodzeństwo. |
Wiek : 19
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : pomoc w gospodarstwie, prace dorywcze
Wendy Paterson
ILUZJI : 1
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 7
PŻ : 167
CHARYZMA : 18
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 9
TALENTY : 16
Triumfowałam nad pianką, zupełnie nieświadoma tego, co knuje Junior. Ale czy powstrzymałabym go, gdybym wiedziała, co knuje? Nie. Zachichotałam jeszcze, słysząc jak Junior mówi do Winnie kobieto, jakby była to jedyna rzecz, która doszła do moich uszu. - Kobieto! ja też poproszę! - Zaśmiałam się, krzycząc do Winnie, choć nie oczekując, że serio przyniesie mi plastikowy kubeczek ze złotym napojem. Teraz wróciłam wzrokiem do Aurory. Już rozczarowana patrzyłam, jak wyszła nam kolejna idealna pianka, ale jej reakcja wkrótce zmieniła moje zdanie. Widząc, jak zaczyna się szamotać, bo pianka skleiła jej buzię, zaczynam znowu śmiać się wpiekłogłosy. Kolejny rozpuk śmiechu powoduje jej reakcja na piwo, którym próbowała popić puszysty, lecz teraz kleisty słodycz. - Nie upij się tylko! - Łzy śmiechu mimowolnie zaczęły spływać mi po policzkach. - Wydaje mi się, że w takim wypadku nie ma wygranych, ale są przegrani - Powiedziałam, gdy wreszcie udało mi się uspokoić po komicznym widoku. - Nagrodą jest puszysta, idealnie wypieczona pianka... - Puściłam Misty oczko w odpowiedzi, a potem obserwowałam uważnie jej reakcji na moje, jakby się wydawało, proste pytanie. - Hmm... problemy z chłopakiem? - Świadoma byłam, że dziewczyna nie chce mi się zbytnio zwierzać, ale moja natarczywa natura nie chciała przyjąć tego do wiadomości. W mojej głowie pojawiła się wtedy tylko jedna możliwa opcja jej zmieszania. - Kochana... tego kwiatu jest pół światu! Pamiętasz jak doglądałam was kiedyś z Winnie, płacząc gdzieś z boku i wylewając swoje żale na papier? Najśmieszniejsze w tym wszystkim było to, że tamten chłopak nie znał nawet mojego imienia, ale wydawało mi się, że po tym jak nasze oczy się spotkały przez sekundę na stołówce, zaraz będzie mi wyznawać miłość! Tak myślałam, dopóki nie zaczął chodzić z tą blondwłosą cizią-cheerleaderką, Rachel! Miałam z nią filozofię, była głupia jak but..! Wracając do tematu - chłopaki to świnie, ale wreszcie spotkasz prawdziwą miłość! A może ten kryzys, tylko wzmocni wasz związek? - Poklepałam ją pokrzepiająco po ramieniu, jak prawdziwa Ciocia Wendy i wspominając, a raczej przypominając jej o moich problemach miłosnych z chłopakami z ostatniego roku. W sumie nie byłam pewna morału mojej wcześniejszej historii, ale miałam nadzieję, że trafiłam w sedno i Misty się rozchmurzy i może nawet zarzuci nazwiskiem jakiegoś młodzieńca, który skradł jej serce. Zaraz przyszedł do nas mały Marwood, skutecznie mnie rozpraszając. - Dajesz, tylko go nie spal - Przewróciłam oczami, uznając, że skręcę mu łeb za wcześniejsze słowa po jego nieudolnej próbie zażartowania. |
Wiek : 25
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : Dziennikarka w Piekielniku Codziennym
Perseus Zafeiriou
POWSTANIA : 25
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 6
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
Cholerna, świecąca gujawa. Zachwyt z poziomu dna dziury smakował ciastem, triumfem, papierosem, alkoholem i czymś słodkim — czymś, z czego obecności Perseus zdał sobie sprawę dopiero, kiedy Winnie nazwała go bezczelnym i uwłaczającym. Co do pierwszego mógł się zgodzić — definicji drugiego nawet nie znał. Słabnący protest jubilatki rozpoczął się od właściwości rozgrzewających papierosa, po którym nie została już nawet smużka dymu, i dobiegł końca w połowie Teorii Wielkiego Podrywu Juniora; Perseus upewnił się, że Winnie skończyła — upewniał się zawsze; a przynajmniej odkąd zrozumiał, że należy stosować tę prostą zasadę we wszystkich okolicznościach, nawet dziurze — zanim sam zaczął. Od nowa. — To, co zrobiłby każdy odważny mężczyzna na jego miejscu — cudownie, Percy, głos w głowie był cichy, wesoły i unurzany w satysfakcji, wreszcie przyznajesz, że jesteś tchórzem. — Zamierza wyznać miłość kobiecie, którą kocha. Nawet perspektywa dziury nie zmąciła wiary Perseusa — skoro Junior twierdził, że Misty jest wybranką jego serca, grecka natura nie tylko nie zamierzała kwestionować prawdziwości — ani prawidłowości — tego uczucia. Był gotów zakląć się na cały panteon upadłych aniołów Olimpu, że owszem, Junior może i jest młody, a do tej pory najgorętszym uczuciem darzył łopatę, która pomagała mu dziurawić pole Marwoodów, ale czy miłość nie pomaga dojrzewać? Zwłaszcza w szalonym wieku lat jedenastu? Winnie chwilowo nie wyglądała na kogoś, kto podzieliłby zdanie Perseusa — po prawdzie Winnie rzadko wyglądała na kogoś, kto podziela zdanie Perseusa, ale ten drobny szczegół Zafeiriou postanowił zakopać w dziurze razem ze szczątkowym poczuciem dumy. Został przyłapany na dnie w trakcie pierwszego kwadransa urodzinowej imprezy; od tego momentu naprawdę musiałby się postarać, żeby wypaść gorzej. Dajcie mu pięć minut. — Xander nie wygląda na kogoś, kto traktuje przemoc jako rozwi— Rozwiązanie? Czarne paciorki kurzych oczu śledziły greckie poczynania — kiedy Percy popełnił karygodny błąd, zbliżając się do brzegu dziury, kura zrobiła dokładnie to, co potrafiły robić kury. Najpierw — z wyrzutem, zaskoczeniem i całą gamą emocji, których po kurze absolutnie nie należało się spodziewać — zapytała ko? a później wyciągnęła krótką szyję — jak się okazuje, wcale krótka nie była — żeby podjąć próbę dzióbnięcia Perseusa. Nie udało się jej tylko dlatego, że Zafeiriou miał doświadczenie z ptakami — i może dlatego, że zasięg kurzej szyi wcale nie był tak widowiskowy. — Przecież powiedziałem prawdę — zniżone do konspiracyjnego szeptu słowa skierował do kury; co gorsza, ten widok nie budził zaskoczenia. Xander właśnie znalazł się na czarnej liście Perseusa; tymczasem Percy zajmował pionierskie miejsce na czarnej liście Winnifred. Wszystko przez piwo, o które nawet nie prosił. — Dziękuję, Winnie. Wiesz, jak traktować gości! — uniesiona w toaście puszka mogła jedynie dolać greckiej oliwy do ognia — na tym etapie Zafeiriou nie myślał o konsekwencjach (jak gdyby myślał o nich na jakimkolwiek etapie), całą energię skupiając na dwóch kluczowych kwestiach. Po pierwsze, wydostać się z dziury. Po drugie, nie paść w rzeczonej dziurze trupem. Winnie zapytała, czy Percy coś ćwiczy, a później przykucnęła — nie był to widok ani nowy, ani odkrywczy, ani niepasujący do panny Marwood, która na przestrzeni ostatniej dekady kucała przy grządkach, w ogródku, przy ogniskach, na brzegu rzeki, obok łaszących się do jej łydek kotów i nad lśniącymi w słońcu żuczkami częściej niż Perseus mówił funkcje trygonometryczne zmiennej rzeczywistej — czyli często. Zmieniła się jedynie perspektywa; ani razu przez ostatnie dziesięć lat Percy nie tkwił w dziurze, na której brzegu Winnie przykucnęła i ani razu przez ostatnie dziesięć lat nie nosiła w trakcie tego procesu spódniczki, która teraz — widział to doskonale nawet w blasku gwiazd — powędrowała o trzy centymetry w górę. Po raz pierwszy w historii świata grecka, nieruchoma rzeźba — Perseus właśnie zamienił się w posąg, którego spojrzenie utknęło na kluczowej wysokości metra sześćdziesięciu coś; pozostała część głowy wystawała ponad dziurę — miała w ręce puszkę piwa. Po raz pierwszy w historii świata przemówiła też ludzkim głosem: elokwentnie i prosto w sedno. — Hę? Sens pytania Winnie zamigotał na peryferiach zrozumienia; Percy już nigdy nie dowie się, co wyrwało go z letargu — ciche ko? Xandera? Wygazowujące się piwo? Wielka fala wstydu, która wymyła z jego umysłu unikalną, niepowtarzalną, nieoczekiwaną — za to zrozumiałą — myśl czasem chciałbym być jeansową spódniczką? Nieistotne; dymiące zgliszcza siły woli zmusiły spojrzenie do powędrowania niżej. — Ćwiczę. Niżej. — Głównie cierpliwość, rzadziej hantle, czasem kung—fu. Jeszcze niżej; na przemarznięty grunt dna, w którym właśnie tkwił — fizycznie i mentalnie. — Raz poszedłem na siłownię, ale okazało się, że małe buteleczki z wodą nie są za darmo. Wypiłem trzy zanim mnie uświadomiono; uniesiona do ust puszka wypłukała słowa i cierpki posmak wstydu. Nie wstydził się za Winnie ani Winnie; jedynie siebie. Jeśli miała ochotę nosić jeansowe spódniczki i kucać na brzegach wykopanych w ziemi dziur, posiadała do tego pełne i niezaprzeczalne prawo — żaden Perseus nie powinien wykorzystywać sytuacji do swoich egoistycznych pobudek; pewnie tego nauczyłaby go mama, gdyby żyła — bo właśnie tego nauczył go bardzo żywy Orestes. Przyjaciele nie myślą o spódniczkach innych przyjaciół; przyjaciele nie zastanawiają się, czy podejście do brzegu dziury — bardzo specyficzna, przyjacielska myśl — i zapytanie nie jest ci zimno? tylko po to, żeby dodać z zachwytem znam sposób na rozgrzanie wciąż jest przyjacielsko akceptowalne. Cholerna, świecąca gujawa. — Zgubiłem sweter z bananem — cichy trzask puszki zlał się w powietrzu z pstryknięciem obiektywu; kiedy Winnie mówi uśmiech, Percy uśmiecha się całym sobą — nawet z piwem w dłoni, ciałem w dziurze i za cenę krzyknięcia sernik! do zdjęcia. — Kolejne zrób mi w garniturze, na tle urzędu miejskiego. Będziesz mówić: to byłby on, gdyby nie tatuaże — trzask zgniatanej w dłoni puszki — kusiło, ale nie zostawił jej na dnie dziury; zamiast tego odłożył ją obok Xandera, dając kurze zajęcie i okazję do wydzióbania kilku kropel piwa. — Wychodzę. Może zdążymy na końcówkę koncertu Juniora albo chociaż reakcję Mis— — stop, Percy; zdradzenie miłosnego sekretu pobratymca — sekretu, który pewnie poznała już cała szklarnia — byłoby poważnym naruszeniem kodeksu. — Mistrza Ohio w żużlu. Przez długą sekundę — dokładnie tyle zajęło mu wyobrażenie sobie sześciu alternatywnych sposobów na wyjście z dziury, z czego pięć kończyło się wciągnięciem Winnie do środka — wpatrywał się w wyciągniętą dłoń panny Marwood. W trakcie drugiej pokręcił głową; w trzeciej wsparte o brzeg dziury ramiona — faktycznie przemarznięte; ktoś znów miał rację — napięły się, podciągając w górę resztę ciała. Kiedy czubek buta znalazł w gruncie dobry punkt podparcia, wyskoczenie z pułapki Juniora było kwestią sekund — Percy nie zdążył się zasapać, za to prawie zgubił zapalniczkę. — Aparat to prezent od rodziców? Twoich; zapomniał dodać. siła woli: 66, bo nieświęty ze mnie chłopak |
Wiek : 26
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : SPIKER RADIOWY, ZAKLINACZ, TECHNOLOG MAGII
— Przychodzi Cavanagh do sklepu monopolowego i pyta "czy ma pani czystą?", a pani na to "Tak, myłam dziś rano" — powiedział dumny z siebie Junior, oczekując, że rozbawi tym całe towarzystwo, a w szczególności już siedzącą naprzeciw niego Misty. Nie do końca rozumiał sam kawał — wiedział, że czysta, to alkohol oraz że Cavanagh lubili sobie wypić; to ta druga część wprawiała go w konsternację, ale gdy Tommy, jego kolega z klasy wyżej, opowiedział go na przerwie, to wszyscy się śmiali, więc musiał być to naprawdę dobry kawał. Nie było w nim wprawdzie nic o słoniu czy kapeluszu, ale może się nada. Nie czekał jednak na reakcję — kluczem w działaniu było niepozwolenie, aby widownia miała za dużo czasu na przetrawienie tego, co się na ich oczach dzieje. Szczególnie Wendy, która zaraz po Winnie miała największy potencjał, aby mu czegoś zabronić. Jej jednak nie mógł się tak łatwo pozbyć ze szklarni. W przypadku Winnifred wystarczyło wspomnieć coś o Percy'm i często sama wybiegała. Wendy mógł powiedzieć, że dzwonili z redakcji, ale wróciłaby wkurzona z tatą. Tato miał wąsa, więc nie mógł pozwolić, by Misty spędzała z nim zbyt dużo czasu. — Napisałem ci piosenkę — powiedział szybko, wyciągając gitarę z futerału. Była ona zdecydowanie za duża dla jego jedenastoletniego ciała oraz zbyt skomplikowana, jak na jego przynajmniej zerowe umiejętności gry na instrumencie. Widział jedynie, że Perseus zaciskał palce w jednym miejscu, w drugim stukał w struny i wychodziła muzyka. Jak trudne mogło to być? — Ooo Misty — zaczał, uderzając pulchnymi palcami w struny. Zamiast muzyki, wydobył się z instrumentu hałas, który bardziej przypominał błaganie o litość. Śpiew chłopaczka wcale nie był lepszy. — oczy masz, jak dwie miski. Ooo Misty, chciałbym być ci bardzo bliski! Ooo Misty, twoje imię się słabo rymuje, ale ja wiem, co do ciebie czuje! W ramach spektakularnego zakończenia zdecydował się na zamaszysty ruch po strunach, jak muzycy w telewizji, gdy szykowali się do solówki. Znajomi Winnie ze studiów, którzy siedzieli w tyle, zakryli uszy i skrzywili się wymownie, jednak oczy Juniora były utkwione tylko i wyłącznie na Misty. — Chciałem ci powiedzieć, że jesteś najfajniejszą dziewczyną, jaką znam i jak zostaniesz moją sympatią, to obiecuję ci opowiadać nowy kawał każdego dnia i że kiedyś urośnie mi duży wąs, więc nie będziesz się wstydziła pokazywać ze mną na wsi. Nadzieja i szczerość wymalowana na twarzy Franka Młodszego, była czymś zarezerwowanym jedynie dla jedenastoletnich chłopców, którzy nigdy wcześniej nie wyznawali miłości kobiecie oraz — być może był to najważniejszy fakt — nigdy wcześniej nie mieli go przez żadną kobietę złamanego serca. — Jak zostaniesz moją dziewczyną, to zrobię ci mapę, żebyś nie wpadała w dziury na naszym podwórku, będziesz mogła przychodzić na ciasto mojej mamy kiedy tylko będziesz chciała— Oczy Juniora stały się nagle rozmiaru filiżanek i przez ułamek sekundy wyglądał nawet (jak zamknie się jedno oko i przymknie drugie) niewinnie. — Nasze dzieci będą piękne, mądre i zrodzone ku chwale Lucyfera! Jeśli ktoś zamierzał się wciąć w jego monolog, to moment, w którym nabierał oddech, był najlepszą i najprawdopodobniej jedyną ku temu okazją. Z powodów, gdyż iż ponieważ ponad 2000 słów w jednym poście to lekka przesada, Junior będzie od teraz w formie Zjawy. We Zjawę wciela się Winnifred Marwood. |
Wiek : 666
Winnifred Marwood
ANATOMICZNA : 20
POWSTANIA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 161
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 18
TALENTY : 14
Szybkie mrugnięcie, pokręcenie głową i wcale-nie nieme: — Słucham? — Ko? Zdziwienie echem rozlało się również na stojącą (siedzącą?) obok Winnie kurę. Chociaż zrozumiała każde słowo w zdaniu, to potrzebowała chwili, aby zrozumieć w pełni ich kontekst. Po pierwsze, od kiedy jej młodszy brat był mężczyzną? Jeszcze tydzień temu przyłapała go na tym, że puszcza jedynie wodę w łazience, gdy mama każe mu iść się myć, chociaż brak podstawowej higieny może być akurat charakterystyczny dla wielu dorosłych przedstawicieli gatunku. — Junior ma jakąś sympatię? — wydawało jej się to najważniejszym pytaniem w tej sytuacji. — Och, jakie to przeurocze. To o tym chciał z tobą porozmawiać? Mam nadzieję, że nie nagadałeś mu żadnych głupot. Percy mówił wiele głupich rzeczy, ale mało kiedy bywały one pozbawione szacunku do przeciwnej płci. Nawet, jeśli się z niej naśmiewał, to nie robił tego nigdy bardzo złośliwie, w przeciwieństwie do kolegów z roku, na kierunku znacznie zdominowanym przez męską reprezentację. Gdyby miała dolara za każdym razem, gdy ktoś na praktykach w szpitalu mówił na nią “siostro”, to miałaby już bez wątpienia walkmana. Może nawet i trzy. Wizja braterskiej rozmowy między chaosem w ciele małego chłopca i chaosem w ciele dużego mężczyzny napawała ją początkowo rozczuleniem, jednak szybko kolejne fakty połączyły się w jej głowie. — Poczekaj, nie ma tam żadnych koleżanek z jego— Percy! Komu on tam będzie wyznawać miłość? — Nie była pewna, co bardziej napawa ją przerażeniem. Fakt, że Junior czuje mięte do jednej z jej koleżanek, czy to, że ma w sobie na tyle odwagi, aby to wyznać. Publicznie. Nawet cała blaszka babeczek z ananasem pierwszej klasy nie byłyby w stanie zmusić Winnie do takiego wyznania na oczach wszystkich gości imprezy. Nawet tutaj, w towarzystwie jedynie dziury, kury i — Rozważania na ten temat zostały szybko zastąpione przez widok pojedynku na spojrzenia między Grekiem a kurą, co mogłoby być cudownym początkiem do jakiegoś kawału, gdyby tylko potrafiła je opowiadać. Zawsze zaczynała się śmiać w połowie i nikt nie potrafił zrozumieć puenty. — Xander codziennie się budzi i wybiera przemoc — wyjaśniła. Było więc to, de facto, kłamstwem. — Tak jak ty się codziennie rano budzisz i wybierasz głupo— Auć! Xander, chyba niepocieszony po tym, że nie mógł dziobnąć nosa Perseusa, zdecydował się na łydkę Winnie. Albo może naprawdę był wykrywaczem kłamstw i wiedział, że chciała tak naprawdę użyć innego rzeczownika, a może nawet i przymiotnika, jeśli poczułaby napływ prawdziwej szczerości. Nie poczuła. — Zła kura, nie wolno! Na tresurę było już chyba za późno. — Na zdrowie — było jedynym, co odpowiedziała na jawną prowokację uniesioną puszką, uznając, że można to nieporozumienie z winny Juniora zostawić za sobą. W dodatku podziękował. — Zresztą, jesteś tu średnio raz w tygodniu, dawno straciłeś tytuł gościa. Jesteś prawie jak… — rodzina, jednak to stwierdzenie napawało ją nieprzyjemnym ściskiem w żołądku i było problematyczne na poziomie, którego nie chciała teraz roztrząsać. Bardzo starannie unikała mówienia, że Percy jest jak brat i nie miała zamiaru tego teraz zmieniać. — nieważne. Skoro wiesz, gdzie trzymamy słodycze, zapasowe żarówki i czyste ręczniki, to nie jesteś już gościem. Potem nastąpiło przykucnięcie, a wraz z nim bardzo uważne obserwowanie twarzy Perseusa. Zarejestrowała trzy, bardzo istotne fakty (uwielbiała fakty). Po pierwsze: Percy jakby napiął się dziwnie. Po drugie: na jakiś niewielki ułamek sekundy jego wzrok zatrzymał się na jej udzie. Po trzecie, i najważniejsze: potem bardzo usilnie tam nie patrzył. Dwa ostatnie fakty w połączeniu dawały bardzo ważny obraz osoby, jaką bywał i tego, jak potrafił najbardziej niekomfortowe sytuacje obrócić do góry nogami. Ciekawy talent. Sprawić, że tańczenie wokół ognia było fajne. — Ach tak, słynne buteleczki bankructwa. Zdarza się częściej, niż myślisz — powiedziała niemal pocieszająco. — Co chwilę do kawiarni ktoś przychodzi z pięcioma, pustymi butelkami i wyrazem twarzy, jakby właśnie stracił tam majątek. Raz jeden facet spędził trzy godziny, przy blacie tłumacząc zawiłości swojego nieszczęśliwego małżeństwa i zdrady, na której został przyłapany przez butelki z wodą z siłowni. Ponoć pani, która je rozdawała, była tak ładna, że warto było przestać ćwiczyć w ślubnej obrączce. Potem przeszedł do kolejnego monologu na temat publicznej własności i jakiejś komunie. Winnie tylko spytała, grzecznie, czy dobrze mu się ćwiczyło. Nie pytała o to już nigdy więcej żadnego klienta. — Widać — zawiesiła ponownie wzrok na jego ramionach, w głowie szybko karcąc się za coś tak bezczelnie podchodzącego pod, cóż, bycie bezczelnym. Powędrowała więc wzrokiem na czubek jego głowy. — Znaczy się, to dobrze. Ruch to zdrowie. Zwiększa ekspresję białek odpowiedzialnych za funkcjonowanie układu nerwowego. Czytałam ostatnio, że prowadzą badania na temat jego wpływu na profilaktykę nowotworową, co z pewnością się przyda z twoim paskudnym nawykiem. Wpływa też na lib— Stop. Zaczynała tracić panowanie nad własnym słowotokiem. — O nie, może się jeszcze znajdzie — powiedziała szybko, zaraz po tym przyciskając obiektyw do oka, aby jak najszybciej zmienić temat. Sweter z bananem leżał schowany pod stertą prezentów. Miała zamiar oczywiście go oddać. Jutro. — Ubierz się w swój najlepszy garnitur, uczesz włosy i idziemy na sesję. Winnie nie była pewna, czy Zafeiriou w ogóle ma w swojej szafie jakikolwiek garnitur. Nie potrafiła sobie przypomnieć, czy w jakimś go już widziała i jeśli tak, to jak dawno temu to było. Może na ślubie Wendy, ale sama spędziła go na skutecznym unikaniu pytań ze strony dalszej rodziny, kiedy ona znajdzie sobie jakiegoś kawalera. Nie pomagał fakt, że Wendy posadziła Perseusa przy stoliku obok niej. Była to jednak przyjemna impreza. Wendy nie musiała przynajmniej ukrywać brzuszka pod sukienką. Wyglądała naprawdę ładnie i nawet szczęśliwie. Nie tak, jak wtedy, gdy dokopywała się do sedna jakiejś zawiłej sprawy czy wygrywała w scrabble, ale wciąż — szczęśliwa. Nie przyjął jej pomocnej dłoni, co być może było rozsądniejszym rozwiązaniem, biorąc pod uwagę pewną nierówność wagową i wzrostową. Mogłoby się skończyć to wizytą na dnie dziury razy dwa. Zamiast tego wydostał się o własnych siłach, napinając wcześniej omawiane mięśnie i chociaż zajęło mu to tylko kilka sekund, to Winnie zdążyła spanikować trzy razy, uspokoić się i spanikować jeszcze raz. Zażenowanie własną osobą było tak wyraźnie wymalowane na jej twarzy, że musiała ratować się ciężkimi działami. Odchrząknięciem i ruszeniem do przodu, jakby miało to zostawić przy dziurze osobliwe myśli, nachodzące jej głowę od jakiegoś czasu. Bardzo nieprzyjacielskie były te myśli. — Tak, stwierdziłam, że porobię już trochę zdjęć na urodzinach, żeby potem na kliszy nie mieć samych żuków. Nie, żeby mi to przeszkadzało, ale niektórzy narzekają. Xander, idąc, jak to kury idą — w podskokach — ruszył zaraz za nią, chyba mając zamiar upewnić się, że oboje dotrą na teren imprezy bez wpadania w kolejne dziury. Zarówno metaforyczne, jak i te jak najbardziej dosłowne. — Ach, prawie bym zapomniała — powiedziała, przystając na chwilę. — w salach operacyjnych nie ma okien. Na pewno nie ma takich, przez które można się włamać, ewentualnie takie, żeby oglądać operację z drugiego pokoju. Pytałeś w liście, a nie miałam już kiedy ci odpisać — wyjaśniła. W swojej głowie już mu odpisała. Zamierzała nie marnować papieru i odpowiedzieć na żywo. Dlaczego? Bo najwyraźniej Winnie po dwóch piwach, babeczce z ananasem pierwszej klasy i łyku ouzo, nie wie, że niektóre rzeczy powinny zostać w jej głowie. Najlepiej na zawsze. Ponownie zaczęła iść przed siebie, trochę celowo unikając patrzenia na jego twarz. — Postaram się zwięźle i krótko: dziękuję za wybaczenie, nauczyłam się już pisowni twojego nazwiska, mogę nawet przeliterować, jeśli chcesz. Dalej czekam na historię literówki na etykiecie soku pomarańczowego, myślę, że Wendy bardzo ją doceni, szczególnie jeśli powstrzyma cię to przed wypaplaniem o przeprowadzce — mówiła wszystko niemal na jednym wdechu. Tak wyglądają płuca kogoś, kto nie zapalił ani jednego papierosa w swoim życiu. — Wizja przyszłości, w której nie rozmawiamy, brzmi cicho, ale nudno, a autentyczność korespondencji mogę potwierdzić osobiście, więc rysunek żuka nie jest konieczny. Sąd dopuści ją do materiału dowodowego. Głęboki oddech. Prawie, jak maraton. — A, i — zatrzymała się, tylko trzy kroki przed szklarnią. Już widziała plecami zwróconego do niej Juniora, ale była jeszcze jedna rzecz, jaką musiała powiedzieć. — twoje szaszłyki bardzo ładnie wyglądały. Pomoc w degustacji dalej aktualna? Na krótki moment — dwie i pół sekundy, jeśli ma się być dokładnym — spojrzała mu w oczy. Czasami chciało się coś powiedzieć, używając zupełnie innych słów niż te, których się używało, bo było się tchórzem, który wolał wypierać się tej chęci całe swoje życie, niż powiedzieć coś wprost. Dwóch takich tchórzy patrzyło właśnie na siebie. Dwie i pół sekundy minęły, jakby były jednocześnie godziną lub jedną sekundą i Winnie weszła do środka. |
Wiek : 23
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy (tymczasowo)
Zawód : studentka medycyny i magicyny
Perseus Zafeiriou
POWSTANIA : 25
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 6
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
Krótkie pociągnięcie nosem, zignorowanie gęsiej skórki na odkrytych ramionach, zerknięcie na ciemne — i jakby zaskoczone — paciorki kurzego spojrzenia; zaskakujące, jak wiele zwrotów akcji następuje na urodzinach, które Perseus od dziesięciu minut spędza w dziurze. — Czy kiedykolwiek nagadałem Juniorowi głup— Stop, wyjątkowo zły dobór słów — czasami nawet Perseus dostrzega swój błąd. — W każdym razie, nie dziś! Krótki łyk piwa jakimś sposobem sprawił, że puszka była w połowie opustoszała — co oznacza, że tak naprawdę jest w połowie pełna. Ciekawa zależność; im niżej poziomu morza, tym smaczniejsze piwo. To wyjaśnia wiele na temat górników. Kąciki ust zadrżały mimowolnie, kiedy Winnie — po wstępnym wypomnieniu mu bezczelności i uwłaczaniu płci pięknej, co na dobrą sprawę było nieuniknione w życiu każdego mężczyzny; po prostu niektórzy z nich robili to nieświadomie — podążyła tropem miłostek Juniora. Odpowiedź znajdowała się na wyciągnięcie ręki — by nie rzec, długość lotu Xandera — i naprawdę z niczym nie rymowała; biedny, uciśniony artystycznie Junior. — Winnie, jesteś jedną z najmądrzejszych kobiet, które znam, na dodatek nie lubisz podpowiedzi — oboje — Percy lepiej od niej, tamten dzień obfitował w wiele drastycznych zwrotów akcji i odkrycie nowego oblicza Winnie — pamiętają Sierpniowy Turniej Scrabble i półgodzinną kłótnię na temat słuszności wyszeptanej przez Perseusa podpowiedzi; co to znaczy, że nie może podglądać, jakie litery ma Winnie i podsuwać, że idealnie układają się w słowo ciućmok? — Drogą eliminacji sama znajdziesz rozwiązanie zagadki. Grono kandydatek było wąskie — Junior nie miał w sobie kropli krwi z Kręgu, więc jego miłość do krewniaczek pierwszego stopnia pozostawała czysto platoniczna. To zostawiało dziewczynę—ze—studiów, której imienia Perseus już nie pamięta — skandaliczne, będzie musiał to naprawić — pannę Bloodworth oraz Misty. Biorąc pod uwagę częstotliwość pojawiania się Tilly w Gniazdku, miłość musiałaby rozkwitnąć na przestrzeni ostatnich kilkunastu minut, a to stanowczo zbyt mało — nawet dla Juniora — czasu na przygotowanie całego repertuaru. Krótko mówiąc, powinni się pospieszyć; Percy jest ciekawy, jaki rym Frank młodszy znalazł do słowa Misty. Xander najwyraźniej podzielał pośpiech — jego dziobnięcie nadeszło nagle, sprawiedliwie i wyjątkowo konsekwentnie; ta kura naprawdę nie tolerowała łgarstw. — Masz rację, Xander. Winnie skłamała — wygłoszona z dna dziury opinia zabrzmiałaby lepiej, gdyby nie dźwięk zgniatanej puszki. — To nie ja wybieram głupotę, to głupota wybiera mnie. Z drugiej strony, tych słów nie mogło zrekompensować nic. Delikatnie uniesienie brwi było jednym z cichszych przejawów zainteresowania, na jakie mogła liczyć Winnie — było jednocześnie jednym z subtelniejszych. W granatowym półmroku lutowego wieczora najjaśniejszym punktem twarzy były oczy; te Perseusa próbowały policzyć grudki ziemi na dnie, byleby tylko nie odtworzyć drogi, którą pokonały moment wcześniej. Głos Winnie zagłuszał wyrzuty sumienia i bicie jego serca — każde du—dumm, du—dumm brzmiało jak wystrzał z armaty, która obwieszcza śmierć ich przyjaźni. Co, jeśli o—kilka—sekund—za—długie spojrzenie poświęcone części nóg zwykle odsłanianych latem — i to wyłącznie wtedy, kiedy nieznośny upał gnał ich nad najbliższy zalew, a Winnie akurat nie trzymała na udach książki, co nie zdarzało się często — zostanie odebrane jako obcesowe, nachalne, nieprzyjemne, odrażające, Perseus, nigdy więcej nie patrz na mnie takim wzrokiem? Równie dobrze ta dziura mogłaby zostać jego grobem. — Skoro wiem, gdzie trzymacie słodycze, zapasowe żarówki i czyste ręczniki, to nie jestem gościem — spowalaniający rytm serca obwieszczał ulgę; Winnie nadal z nim rozmawia, drzwi Gniazdka wciąż stoją przed nim otworem. — Mam za to aspiracje na pokojówkę. To ich zakres wiedzy! Po prawdzie pełnił każdą i żadną z tych ról; z początku — dekadę temu, czas powinien przestać biec tak szybko — był sporadyczną obecnością. Gościem, który raz na kilka tygodni nieśmiało puka do drzwi i za każdym razem czeka, aż ktoś je otworzy i zaprosi go do środka. Później awansował na bywalca—pomocnika: warsztat pana Marwood przestał mieć przed nim tajemnice, a pani Marwood wreszcie straciła cierpliwość i powiedziała Percy, nie musisz pukać za każdym razem, kiedy wchodzisz do domu, po prostu wytrzyj buty przed wejściem (do dziś, nawet w pośpiechu, pamięta o wycieraczce). Po czterech latach wiedział, w której szafce szukać cukru; po sześciu naprawiał zawiasy w tej samej szafce. Po ośmiu Emma czasem pytała go, gdzie ten różowy kubek z wymyślnym uchem i Perseus bez zająknięcia odpowiadał trzecia półka od zlewu, za puszką cynamonu. — Za każdym razem na nowo zaskakuje mnie twoja umiejętność naukowego wytłumaczenia wyjątkowo pospolitego zjawiska — dziesięć lat później uśmiechał się z dna wykopanej przez Juniora dziury, wspominając jedną z wielu butelkowych opowieści Winnie — ktokolwiek nie wymyślił cukierni naprzeciwko siłowni, był geniuszem — i próbował zignorować przyjemne mrowienie w okolicy mostka; nawet chłód kąsający ramiona przestał mu doskwierać. — Ja po prostu lubię się ru— Xander zakołysał się na brzegu dziury, zagdakał ko—ko—ko i załopotał dramatycznie skrzydłami — przed upadkiem nie uratowały go wątpliwej jakości lotnicze talenty, tylko Percy; rzadko łapał kury za kupry, ale kiedy się zdarzało, za każdym razem dziwił się, że są tak mięciutkie. — Xander, patrz pod nog— łapki! Ze stałym gruntem pod nogami, chociaż nadal wzburzony, odparł ko i profilaktycznie odsunął się od brzegu wykopanej przez Juniora pułapki. Nie mniej wzburzony Perseus próbował przypomnieć sobie, o czym była mowa; na wieść o swetrze jedynie skinął głową — według posiadanej przez niego wiedzy, te jeszcze nie opanowały sztuki chodzenia — i bezskutecznie próbował ukryć uśmiech na myśl o ostatnim (pierwszym) razie, kiedy Winnie widziała go w garniturze. Miał na sobie całkiem nową sztukę i pewnie wyglądałby ujmująco, gdyby nie drobny szkopuł; okazuje się, że noga w gipsie potrafi zepsuć nawet gwarantowany przez garnitury efekt elegancji. Nikt, kto kuśtyka o kulach, nie może wyglądać galowo — na szczęście Wendy tamtego dnia miała na głowie inne sprawy niż połamani Grecy spędzający jej wesele za stołem. — Zupełnie nie rozumiem, komu przeszkadza sesja zdjęciowa żuków. Wyobrażam sobie pracownika w salonie fotograficznym, który spędza całe popołudnie w ciemni, żeby— Już poza dziurą, za to z Winnie u boku — wróciła do swojego stałego miejsca pobytu, dwadzieścia trzy centymetry niżej niż czubek głowy Perseusa — bardzo starał się nie wpaść w kolejną pułapkę. — Odtworzyć dwadzieścia cztery kopie z żukami w rolach głównych. Nie spałbym po nocach, zastanawiając się kim jest osoba, która odbierze te zdjęcia. Później nie spałby po nocach, gdyby odkrył, że zdjęcia odebrała dziewczyna, której spojrzenie nawet w przytłumionym świetle nocy lśni wewnętrznym blaskiem. Percy potknął się tylko raz — może zaskoczony tą myślą, może zdumiony powrotem listów, które przez połowę lutego zapewniały mu rodzaj ciepła niemający wiele wspólnego z rozpalonym czołem; przez tydzień odczuwał skutki rytuału. — Odpisałbym: wejdę rurą wentylacyjną, Winnifred, sądzisz, że to moje pierwsze rodeo? — co prawda nigdy nie włamywał się do sali operacyjnej wentylacją, ale nie brzmiało to wyjątkowo trudno, jedynie trochę ryzykownie — czyli nie na tyle, żeby go powstrzymać. — Nie musisz literować mojego nazwiska, mogę za to zaaranżować pomoc Orestesa w nauce jego greckiej pisowni. Historia literówki na etykiecie zaczeka na moment, w którym będzie ostatnią deską ratunku i bardzo nie chciałbym, żeby twoja przyszłość była cicha, ale nudna — nie chciałbym, żeby zabrakło w niej mnie; zaspa po jego lewej stronie okazała się wyjątkowo ciekawym punktem obserwacji. — Będzie więc głośna, za to obfitująca w wydarzenia. Ubolewam nad brakiem rysunku żuka i odczuwam ulgę, bo ostatni komiks pobrudziłem nutellą przez zeskanowaniem. Wydech, blask bijący ze szklarni, odwleczenie w czasie nieuniknionego — zamiast z ulgą zanurzyć się w ocieplonym magią wnętrzu, wybrali krótki postój. Muzyka dobiegająca ze środka próbowała przebić się przez nagłą atmosferę skupienia, ale nawet ona — nawet u Perseusa — nie mogła znaleźć pęknięcia w bańce, która ich otoczyła. Głos Winnie brzmiał w niej jak szept i krzyk jednocześnie; jak obietnica i nadzieja. — Moje— Zaciśnięte gardło nie zamierzało przepuścić więcej dźwięków — dopiero, kiedy dwa odcienie błękitu spojrzeń skrzyżowały się z sobą, Percy przestał się bać. Dlaczego kiedykolwiek czuł strach? — Perspektywa twojej pomocy w degustacji nadal napawa mnie entuzjazmem. Cholerna, świecąca gujawa? Nie tym razem. Dwie i pół sekundy to niewystarczająco wiele i jednocześnie dość czasu, żeby przekazać to, co niewypowiedziane; wszystko to, co próbuje przebić się na powierzchnię, ale nie potrafi, ponieważ sieć utkana z co jeśli, dlaczego, to nie tak, nie mógłbym, ona nie chce, nie powinniśmy, proszę, proszę, proszę, o nic nigdy nie proszę, ale dla niej mógłbym błagać. W trzeciej sekundzie Winnie zniknęła w szklarni — Percy kolejne dziesięć sekund spędził na wpatrywaniu się w miejsce, gdzie przed momentem stała. W jedenastej odprawił rytuał — palce przeczesujące loki, uśmiech wracający na usta, otwierane z rozmachem drzwi i jedyny słuszny kierunek: bez rozglądania się na boki, prosto do odtwarzacza. Zmieniana z wprawą płyta wypełniła wnętrze szklarni pół momentem ciszy, po którym wybrzmiał Stevie Nicks i jego Edge of Seventeen. — Panno Bloodworth, nie mieliśmy jeszcze przyjemności porozmawiać w cztery oczy — po trzech krokach i jednym przystanku przy piwie — w wytatuowanej dłoni trochę zbyt mocno ściskał czerwony kubek — z uśmiechem zatrzymał się przy Tilly. — Powiedz mi, proszę, co sądzisz o życiowym cyklu rozwielitek? rzucam 8 na muzykę i słuchamy Stevie Nicks, Edge of Seventeen |
Wiek : 26
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : SPIKER RADIOWY, ZAKLINACZ, TECHNOLOG MAGII
Misty Presswood
ANATOMICZNA : 3
NATURY : 3
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 7
TALENTY : 19
Katastrofy przychodzą niespodziewanie - to dogmat natury ludzkiej, który odkryłam z wiekiem. Niespodziewanie pojawiają się głupie decyzje i idiotyczne wybory, ładni chłopcy o ładnym zapachu i ci głupsi, którzy kładą lepką dłoń na ramieniu i wręczają głupie składanki - to idiotyzm czystej postaci, kiedy gapiąc się w niskie płomienie ogniska, zaczynam o tym myśleć. O nim, o tamtym, o kolejnym - słowa Wendy mają być pokrzepiająca, ale więźnie mi głos w gardle i nie potrafię nic powiedzieć; nie potrafię nawet zaprzeczyć, więc żeby ukryć własny brak mowy wpycham do ust piankę; i kolejną, choć wcale nieupieczoną, zaklejając buzię i zęby ciągnącą się konsystencją, która ma uchronić mnie od... sama nie wiem czego. Później palcami wciąż smagam brodę i okolice górnej wargi, licząc w duchu, że ciemna szminka nie zostawiła na twarzy nieładnych smug. - Z tego chyba związku nie będzie - mamroczę w końcu, w odpowiedzi na szalenie ważny wykład starszej panny Marwood; na krawędzi zawstydzenie a paskudnie rosnącego rumieńca - dlaczego to sobie robię, do cholery i pieprzonego Gabriela? Nie będzie, bo się ciebie boi, głupia. Frank Junior jest wybawieniem w istocie zesłanym z Niewinne słowa i to co ma nadejść, choć gitara w jego dłoniach sprawia, że nieco sceptycznie - choć kryję to naprawdę sprawnie! - unoszę brew. Jest rozczulający, na swój sposób. Do czasu. Mrugam. I mrugam znów, kilkukrotnie, zbita z tropu; chłopiec się śmieje, ktoś inny też się śmieje, albo to chrząknięcie - a ja siedzę i gapię się, jak wryta i głupia, próbując znaleźć kropki i połączyć je w całość. Chyba nie rozumiem. - Och? - żart, teraz piosenka; rozkręcający się młodzieniec to coś, czego powinnam się spodziewać, ale daję się zaskoczyć - nadal z uśmiechem, bo pulchne, dziecięce policzki nie pozwalają człowiekowi długo myśleć o troskach. Zwłaszcza, kiedy nijak połączone z melodią dźwięki gitary przecinają atmosferę, zagłuszając dotychczasowe rozmowy i sprowadzając na Juniora całą uwagę zgromadzonych gości uroczystości urodzin. No pięknie. Choć oczy otwierają się dosć szeroko, próbuję się uśmiechać; w zmieszaniu doszukiwać rozczulenia, które ma okazać jakąś aprobatę; chyba mi się udaje, po jakimś czasie. - Oj, Frank... to bardzo... bardzo ładna piosenka - unoszę dłoń do piersi, bo tak widziałam w serialu, kiedy pani w długiej suknii okazywala swoje poruszenie. Później wyciągam tę samą rękę, chcąc odnaleźć rączkę małego Franka. I co ja biedna pocznę? - Jestem... zaszczycona. Twoją, ehm, piosenką. I wyznaniem. I wierszem - chyba wierszem? Był wiersz? - To naprawdę... wow - kącik ust szybuje mi w górę, a uśmiech dosięga oczu. Drugą dłoń kładę na kolanach i przez moment mielę materiał spódnicy, chcąc zażegnać zakłopotanie. - Ale Frank, ja chyba jestem dla ciebie... za stara. |
Wiek : 19
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : pomoc w gospodarstwie, prace dorywcze
W głowie (niemal) nastoletniego Juniora działo się bardzo dużo rzeczy naraz. Przede wszystkim dominowała ekscytacja wyznania swoich uczuć na głos, kompletnie zero strachu przed kompromitacją oraz głębokie przekonanie, że policzki Misty wyglądają jak pieguski (z piegami, które wyglądały jak czekoladowe płatki), a pieguski są ulubionymi ciasteczkami Juniora, więc czym była ich miłość, jak nie przeznaczeniem? Usłyszał jedynie "to bardzo ładna piosenka"; nie dostrzegł ani trochę zmieszania dziewczyny, czy innych obecnych, więc uśmiech na jego ustach tylko rósł. Już nie mógł się doczekać, aby pochwalić się Perseusowi oraz kolegom na boisku, gdy Misty skończyła komplementy i przeszła do szarej, smutnej rzeczywistości. — Och. W tym och słychać było, jak jego małe, waleczne serduszko, pęka na pół. Frank Marwood Junior był najlepszy z matematyki w swojej klasie, więc bez problemu dodał dwa do dwóch, a konkretniej odjął jedenaście od dziewiętnastu. Osiem lat różnicy — osiem lat, które stało na drodze jego największej miłości. Powiedziałby, że mu się nie śpieszy, ale naprawdę potrzebuje partnerki na potańcówkę w kwietniu. — Tato mówi, że nie można kobietom wypominać wieku — powiedział, jakby w ostatnim akcie nadziei, szybko jednak zamieniając uśmiech na podkówkę, gdy przypomniał sobie inną lekcję ojca. — Mówi też, że trzeba uszanować czyjeś zdanie. Może i Junior rośnie na małego diabła, ale nawet diabeł wiedział, że nie, znaczy nie! — A czy mogę zapytać cię jeszcze raz za osiem lat? Może do tego czasu znajdę jakiś lepszy kawał, ten ewidentnie nie wylądował dobrze — zerknął w stronę znajomych Winnie ze studiów, którzy nie śmiali się ani trochę, tylko patrzyli na niego z dziwną miną. Miał nadzieję, że żaden z nich nie nazywał się Cavanagh. — Chociaż do tego czasu będziesz mieć pewnie męża, dzieci i trzy kury. Misty Presswood była zbyt fajna, aby zostać starą panną. Co innego Junior mógł powiedzieć o swoich siostrach, szczególnie Winnie, która właśnie próbowała go zabić wzrokiem. We Zjawę wciela się Winnifred Marwood. |
Wiek : 666
Winnifred Marwood
ANATOMICZNA : 20
POWSTANIA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 161
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 18
TALENTY : 14
Jesteś jedną z najmądrzejszych kobiet, które znam. Najmądrzejszych. Kobiet. Dwa słowa kluczowe odbijały się echem w jej głowie jeszcze przez długą chwilę. Tak samo, jak Winnie nienawidziła podpowiedzi, tak uwielbiała fakty. Faktem było, że nie nazwał jej dziewczyną, koleżanką ani — o zgrozo — kolesiem. Nigdy wprawdzie nie słyszała, żeby nazwał tak kogokolwiek, ale lęk pozostawał równie rzeczywisty, co prawdopodobny. Nazywał ją za to kobietą. Mądrą kobietą. Najmądrzejszą kobietą, jaką— Miała nadzieję, że nie była to ukryta obelga pod płaszczem komplementu. Chwilowe rozproszenie niespodziewanym wyznaniem sprawiło, że nie miała czasu metodą eliminacji dojść do tego, kogo jej młodszy brat zamierzał tam dręczyć. Cała reszta — spadająca kura, dyskretnie-niedysktrente spojrzenia, wyjście z dziury, nieśmiałe gdybanie nad przyszłością — zostanie już do końca we wspomnieniach dzisiejszych urodzin, jako moment zaskakująco ciepły pomimo mroźnego powietrza. W parnej szklarni, odprowadzając go wzrokiem, dalej myślała o tym, jak mało subtelną metaforą są greckie szaszłyki, a mimo tego potrafiły zacisnąć jej żołądek z ekscytacji do rzeczy, które do tej pory nie napawały jej żadną. Just like the white winged dove— Szybkie, groźne spojrzenie w stronę stojącego malca z gitarą. Dłuższe, kontrolne spojrzenie na Misty, która zdawała się, pomimo zmieszania, panować nad sytuacją. Nie chciała powodować większej sensacji, więc usiadła przy ognisku, zaraz obok swoich sióstr i biednej koleżanki. Pianki same się nie upieką, a młodszy brat nie zostanie przypilnowany czujnym spojrzeniem. Greckie aluzje musiały więc zostać odłożone na później. Ucieszyła się, widząc, że rozmawia z Tilly. Bała się, że dziewczyna będzie stała całe ognisko sama pod ścianą. — Czy chcę wiedzieć, co tu się..? — spytała szeptem Wendy, nakładając jedną z pianek na ostry koniec patyka. Trochę widziała, wielu się domyślała, ale nieunikniony rym do imienia Misty pozostawał tajemnicą, której chyba nie chciała odkrywać. Kilka głębokich oddechów, by w głosie nie mieć ani krzty złości, by wreszcie powiedzieć: — Junior, chyba robi się już późno. Niektórzy — nie ona oczywiście — zaczynali już któreś z kolei piwo, a to nie było dobre środowisko dla młodego Cassanovy. Wolała, żeby nie opowiadał jutro żadnych niestworzonych historii ojcu, chociaż z pewnością zdawał sobie sprawę, że na każdego haka, jakiego on ma na nią, ona ma na niego dziesięć. Ryzyko zawodowe bycia podmiotem Szatana. Bezgłośnie wypowiedziane "przepraszam" w stronę Misty było najlepszym, co mogła jej za to wszystko zaoferować. Pogrążona w rozmowie i pilnemu przypatrywaniu się gościom, zabrakło jej oczu, aby pilnować własnej pianki, która postanowiła — jakżeby inaczej — popełnić publiczne samobójstwo i najpierw stanęła w ogniu, aby ostatecznie wskoczyć do ogniska i zniknąć pomiędzy rozżarzonymi kłodami. — Chol— Spojrzała w stronę Wendy i Aurory, które z pewnością były już gotowe przywołać zasadę słoika na brzydkie wypowiedzi. — Cholibka. Rzuciłam na piankę i piankowa mechanika zdecydowała (kto to wymyślił, no naprawdę), że pianka nie chce już żyć na tym okrutnym świecie. |
Wiek : 23
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy (tymczasowo)
Zawód : studentka medycyny i magicyny