Roche Faust
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 10
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 161
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 15
TALENTY : 13
Salon Centralna część domu w której przyjmowani są goście. Utrzymane jest w ciemnych acz ciepłych barwach, a na ścianach poza zebranymi przez byłych właścicieli obrazami rozciągają się regały z książkami oraz pamiątkami. Chociaż wygląda to imponująco, nie jest to pełny księgozbiór zgromadzony w domu. Do umoszczenia się wygodnie zachęcają fotele i miękka sofa o skórzanym obiciu, gdzie najlepiej smakuje herbata oraz wino. |
Wiek : 50
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : broken alley, saint fall
Zawód : siewca magii iluzji
Roche Faust
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 10
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 161
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 15
TALENTY : 13
16 marca 1985 Chciałby powiedzieć, że ból głowy zaatakował go znienacka tego poranka, ale byłoby to kłamstwo. Wieczór spędzony w Country Clubie był przyjemny, a alkohole zaserwowane w klubie dla dżentelmenów rozkosznie rozprowadzał się smakami na języku, ale ograniczeń starzejącego się ciała nie można było w pełni przeskoczyć. Organizm nie metabolizował tak dobrze jak niegdyś procenty i mimo że twarz w lustrze nie zdradzała go aż tak, potrzebował kilku szklanek wody i porządnego śniadania, by doprowadzić się do porządku. Miał motywację, by przywołać się do porządku, bo ta sobota nie miała minąć pod znakiem samotnego czytania książki bądź gazety i zabaw z Warginem. Wiadomość od Lyry Vandenberg nie była zaskakująca. Te od czasu do czasu lądowały w jego skrzyneczce, gdy młoda czarownica kierowała do niego pytania natury naukowej, a nie miała czasu bądź ochoty przyjść prosto do Kościelnej Szkółki. Roche nie unosił się dumą, jego głównym zadaniem było nauczanie młodszych osób, nastawiony był zatem na kontakt również z osobami mniej zaznajomionymi z magią iluzji niż profesorowie badający tę dziedzinę. Zaproszenie do domu naznaczone było spontanicznością. Pamiętając o tych planach przygotował się odpowiednio zakładając świeży, szary garnitur; na szarym nie odznaczały się tak mocno kłaczki pozostawione przez Wargina. Zdążył z herbatą, a nawet dorzucił kocurowi smaczków do osobnej miseczki nim przyszła godzina spotkania. Dzwonek do drzwi sprawił, że Wargin poderwał się na łapy i najpierw z zainteresowaniem wyjrzał do przedpokoju, a następnie uciekł na widok nieznajomej mu dotąd kobiety. Ani trochę nie nadawał się na strażnika domu. — Dzień dobry, Lyro — przepuścił ją w wejściu, pozwalając na pozbycie się w przedpokoju cokolwiek ograniczałoby jej swobodę w domu. Pierwszy raz zaprosił ją na Bloken Alley, do tej pory nie było potrzeby takich wizyt, ale mimo to chciał, by czuła się w miarę nieskrępowanie. Poprowadził ją wtedy do salonu, gdzie na ławie salonowej ułożył już księgi mniejsze i większe, ciensze oraz te porażające swoją grubością na pierwszy rzut oka. Ustawił je jednak tak, by znalazło się pomiędzy nimi miejsce na imbryk z herbatą i dwie duże filiżanki. Wszystko tak jak należy. — Cieszę się, że udało nam się znaleźć dzień, w którym oboje mamy wolny moment — czy Lyra Vandeberg była czymś zajęta? Pan Faust swoje zdążył usłyszeć, gdy młoda kobieta pierwszy raz wyszła pośpiesznie z sali lekcyjnej, gdzie złapała go na rozmówkę. Lepiej uważaj, cholera wie, co jej chodzi po głowie, ale właściwie, co mogło być w tym tak złego? Nie zagłębiał się w ten temat, po prostu machnął dłonią, dając do zrozumienia, że nie interesuje go to. — Zapoznałaś się z tym, o czym wspominałem ci w liście? |
Wiek : 50
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : broken alley, saint fall
Zawód : siewca magii iluzji
Lyra Vandenberg
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 5
Pierwsze, co zobaczyła, to uciekająca z przedpokoju, kocia dupka. — Czy to kot? — spytała, wychylając głowę zza ramienia mężczyzny, próbując dostrzec, czy może jeszcze gdzieś nie będzie merdać puchaty ogonek. Nie obraziłaby się, gdyby okazało się, że będą mieć towarzystwo jeszcze kociego iluzjonisty. Stara, skórzana torba wisząca na jej ramieniu, wyraźnie ciążyła pod licznymi księgami, które w niej się znajdowały. Lyra nie próżnowała, ostatnie tygodnie. Niepielęgnowana wiedza przemija, a chociaż ona zazwyczaj nie posiadała w sobie potrzeby imponowania starym (starszym? Przepraszam, psorze) mężczyznom, to z jakiegoś powodu bardzo nie chciała rozczarować swoją wiedzą Roche. Sprawdziła nie tylko, jak dokładnie działa effingo, ale również dokładniej zabrała się za lekturę i studiowanie przypadków, gdy magia iluzji jest faktycznie w stanie przeniknąć do świata rzeczywistego. Pomiędzy fałszem a rzeczywistością znajdowało się na samej górze kolekcji lektur, którą przyniosła ze sobą. Pozostawienie płaszcza na przedsionku odbyło się we względnej ciszy, a ona korzystała z okazji, prowadzona do salonu, aby dokładnie rozejrzeć się po pomieszczeniach. Podświadomie łapała się na ocenianiu, ile książek ma na wystawie, ile pamiątek (skąd pamiątek?), próbując tym samym ułożyć w głowie konkretniejszy obraz człowieka, jakim był Roche Faust. Tym razem poza bezpieczną, bezpłciową salą w szkółce kościelnej, czy poza szorstkością słów zapisanych na papierze. Pomiędzy ideą a rzeczywistością, można by rzec. W jeansach i zbyt dużej, męskiej (Aarona) koszuli, czuła się wystarczająco swobodnie. — Hm? — mózg szybciej zdążył zapytać, nim dotarło do niego, że usłyszała, co do niej mówił. Oderwała wzrok do ścian i skupiła go na mężczyźnie. — Tak, tak, oczywiście. Zaczęłam od effingo, ale potem— Położyła torbę obok fotela i wyciągnęła z niej pierwszy podręcznik, wierzchnią częścią podając go mężczyźnie. — Pewnie go psor ma, ale pomyślałam, że może warto poszukać rozwiązania w przypadkach, gdy iluzja przestaje być iluzją. Wpadłam na, to gdy rozbiłam butelkę whisky mojej współlokatorki i— Uśmiechnęła się, lekko marszcząc nos, czując, że zaczyna mówić zbyt dużo o rzeczach, które nie mają wcale znaczenia dla historii. Aktorska zależność, potrzeba budowania całej scenerii i przedstawienie motywacji postaci, podczas gdy sendo zamknąć można w jednym zdaniu. — W każdym razie, chciałam fingere illusionem ją zastąpić, aż nie odkupię — czyli nigdy, Teresa, widziałaś, ile to kosztuje? — Ale jest to bardzo nietrwała, no cóż, iluzja. Czytałam o przypadkach, jednak gdy ktoś był już tak wprawionym iluzjonistą, że potrafił taką iluzję przenieść w świat materialny. Usiadła na jednym z foteli, nawet nie przyszłoby jej do głowy, by zapytać najpierw, czy może. — Myśli psor, że gdyby ktoś odpowiednio utalentowany, rzucił, chociażby effingo, to taki klon byłby bardziej... autonomiczny? |
Wiek : 27
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : SAINT FALL, SONK ROAD
Zawód : aktorka, anonimowy dawca łusek, dostawca morskich skarbów
Roche Faust
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 10
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 161
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 15
TALENTY : 13
Wydał z siebie cichy pomruk zaskoczenia, kiedy zamiast przywitania usłyszał pytanie o czarnego kocura. Odwrócił się do salonu, ale tak jak się spodziewał, nie zobaczył już ani połowy pyszczka spoglądającej zza progu, ani drgającej końcówki ogonka. — Ach, tak. Przygarnąłem go od jednej z uczennic, które mieszkają w Wallow. Powiedziała, że szuka pilnie domu dla kociąt. Wabi się Wargin — wyjaśnił. Niewykluczone, że w miarę przedłużającej się obecności Lyry da się obcej osobie poznać przynajmniej przez pojawienie się w dystansie, przyglądając im się z oddali tak jak to najczęściej miał w zwyczaju. Usiadł na kanapie, idealnie wpasowując się we wnętrze salonu. Ciemna szarość nie odznaczała się na tle wszystkich ciepłych brązów, jakie panowały na ścianach, w odcieniach drewna mebli, a nawet obicia kanap. Roche przejmując spadek po rodzicach nie poświęcił tak dużo czasu urządzaniu pokojów, ograniczył się do odświeżenia ich i uczynienia bardziej swoimi. Chociaż Faustowie nie należeli do najbogatszych czarowników Saint Fall, to z takim domem jego matka nie mogła czuć się gorsza od swoich sióstr i kuzynek pod względem wielkości domostwa czy jego wyglądu. Siewca był na tyle nawyknięty do wygód, że nie wydawały mu się nadzwyczajne, ale i również nie zauważał spojrzeń Vandenberg posyłanych kolejnym elementom wystroju. Możliwe, że ignorowanie tego drugiego przychodziło mu z taką łatwością, bo pogrążony był już całkowicie w rozważaniach nad kwestiami przywołanymi przez aktorkę. Podniósł z blatu filiżankę i wziął jedną z łyżeczek, by zamachać nią w ceramicznym wnętrzu i rozprowadzić słodki smak cukru na cały herbaciany napój. Wskazał ruchem głowy na drugą filiżankę, zachęcając ją do sięgnięcia po napar. Wiosna bywała zdradziecka, warto było rozgrzać się odpowiednio. — Tak, tak. Znam ten tytuł. Mam nawet francuskie tłumaczenie — przyznał po pierwszym łyku herbaty. Nie celem zbycia jej wysiłku przyciągnięcia tutaj tej ilości książek, o których ciężarze świadczyć mógł dźwięk jaki z siebie wydała torba po tąpnięciu na drewnianą podłogę, chociaż mogła spodziewać się, że osoba wykładająca w szkółce kościelnej nie będzie narzekać na ilość własnych pozycji dotyczących przedmiotu. W tej chwili jednak ważniejsze były ich czysto teoretyczne rozważania. — Owszem, takie przypadki się zdarzają, chociaż są dość rzadkie. Głównie wśród osób wysoko uzdolnionych w tej dziedzinie magii, gdy osiągają wybitny poziom skupienia. Można stworzyć wierną kopię jakiegoś przedmiotu, zwierzęcia, nawet samego siebie albo co gorsza, trwale kogoś okaleczyć, co jest chyba najgorszą możliwością. Odłożył filiżankę ze spodeczkiem i sięgnął po podany mu podręcznik, odnajdując zaznaczony fragment dotyczący Effingo. — Obawiam się, że talent nie ma tyle znaczenia. Taki klon zawsze będzie jedynie lustrzanym odbiciem stworzonym przez zdolnego iluzjonistę. Znaczy oczywiście, przyjmując warunki wspomniane przeze mnie wcześniej, taki klon stałby się stałym elementem naszego świata, ale byłby on wtedy żyjącym człowiekiem. A to już problematyczne — sam nie wiedziałby, czy zniósłby drugiego człowieka będącego wierną co do joty kopią jego samego. A jakie możliwości mieli dotyczące etycznego pozbycia się niechcianego gościa? — Effingo zawsze postrzegałem bardziej jako element rozproszenia przeciwnika w trakcie pojedynku. Zwłaszcza, że powstały w ten sposób klon może posługiwać się magią, dublując nasze zaklęcia. To bardzo silne narzędzie, jeśli zdublowanie się powiodłoby się w trakcie pojedynku — przyznał. Szanse na to, by w takiej sytuacji mogło się to udać, były jeszcze mniejsze, ale ryzyko niekiedy opłacało się. — Wspominałaś chyba, że znasz też Commissum? |
Wiek : 50
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : broken alley, saint fall
Zawód : siewca magii iluzji
Lyra Vandenberg
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 5
Losy kociego lokatora były fascynujące, nawet jeśli niekoniecznie były meritum ich spotkania. Lyra nie miała problemu z dochodzeniem do tematu naokoło; nie znała żadnego aktora, którego bolałyby dygresje. — Wargin? — spytała, rozkładając przed sobą przyniesione materiały. — Ale zabawne imię. Skąd inspiracja? Chwyciła między dłonie filiżankę, bardzo starając się, by nie upuścić jej czy nie rozlać napoju. Wolała zachować pozory dobrego wychowania; nawet jeśli otrzymała tak właściwie wychowanie żadne. Nie chciała również, aby okazało się, że rozbiła rodzinną pamiątkę przekazywaną z pokolenia na pokolenie wśród Faustów. — Tak, oczywiście — pokiwała głową, upijając ostrożnego łyka gorącej herbaty. Nie zakładała, że profesor tych pozycji nie znał, co wygodniej było jej zaznaczyć na własnym egzemplarzu fragmenty, które wydawały jej się istotne. Prawdą było, że nie chciała przychodzić nieprzygotowana; nie chciała również zrobić z siebie zbyt dużego debila. To nie ona była tu siewcą magii iluzji. Kolejne pokiwanie głową; niezaprzeczalnie zgadzała się z tym, że trwałe okaleczanie kogoś nie leżało ani w jej naturze — jesteś pewna? — ani nie było czymś, co chciała osiągnąć. Czasami jednak życie nie pozostawia wyboru. Obrona konieczna nazywa się tak nie bez przyczyny. — Oh — nie liczyła, że rozwiąże problem jednym pomysłem. Rozczarowanie samą sobą wynikało ze zwykłej, trochę dziecięcej potrzeby, aby odgadnąć odpowiedź na zadane w klasie pytanie. Ta emocja jednak szybko się rozmyła — Lyra nie dławiła się zbyt długo własnymi potknięciami. — Tak, tak, ja— Odłożyła w lekkim pośpiechy filiżankę na stolik, potem obserwując kątem oka, jak płyn w niej nabiera rozpędu i jedynie cudem nie wylewa się na spodeczek. — —byłam świadkiem jego działania — kontynuowała wypowiedź, gdy była już pewna, że herbata zostanie tam, gdzie powinna. — Sama również próbowałam je rzucić, ale chyba jest to zbyt zaawansowany poziom jak na moje umiejętności praktyczne. W każdym razie — klon był praktycznie niemożliwy do odróżnienia, ale wydawał się być bardziej lustrzanym odbiciem czarownika, niż myślącą istotą. Resztę historii znał z ich krótkiej wymiany listownej, więc nie było potrzeby, aby ją powtarzać. |
Wiek : 27
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : SAINT FALL, SONK ROAD
Zawód : aktorka, anonimowy dawca łusek, dostawca morskich skarbów
Roche Faust
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 10
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 161
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 15
TALENTY : 13
Nigdy nie przeszkadzały mu zboczenia z głównego tematu. Raczej dopuszczał się ich zbyt często, pozwalając na zbyt dalekie odejście od głównej ścieżki z równoczesnym problemem powrotu, gdy zbyt mocno oddawał się spontanicznym rozważaniom. Odchrząknął i pilnując się, żeby historia nie zajęła mu zbyt wiele czasu, odpowiedział: — Cóż, kiedy mieszkałem na Starym Kontynencie, miałem do czynienia z wieloma badaczami, nie tylko nauk ścisłych — ostatecznie nie samą matematyką człowiek żyje, prawda? — Jeden z nich zajmował się wierzeniami ludowymi niemagicznych i ich powiązaniami z faktycznie istniejącymi magicznymi stworami. Warginy to kocie demony ze wschodniej Europy, a on trochę wygląda jak jeden z nich — podsumował żartobliwie, wypatrując czy jego towarzysz samotnych wieczorów oddalił się w swoim kierunku, czy jednak ciekawość związana z nowym, dotąd nieznanym mu gościem wygrała. Kocur wybrał jednak stanięcie jak najbardziej z boku, obserwując nieznaną mu dotąd kobietę z zainteresowaniem nim zdecyduje się na podejście bliżej o zbadaniem czułym nosem nowych zapachów. Ze szczerym zainteresowaniem wysłuchał jej, nie pytając o okoliczności działania. Nie uważał, że wiedza Lyry dotycząca magii iluzji była wybrakowana, teorią pewnie nadrabiała ewentualne braki w praktyce. Zresztą, magia bywała zwyczajnie kapryśna, niezależnie od wieku czy wiedzy. Roche nie zamierzał się chwalić swoimi ostatnimi próbami rzucenia Commissum na Wargina, które należałoby podsumować jedynie suchym śmiechem pełnym politowania. Odłożył podręcznik na kanapę obok, wciąż otwartą na istotną dla nich stronę. — Tak, niestety taki klon nie potrafiłby sam podejmować decyzji. Wydaje się też, że ciężko byłoby mu wydać polecenia. Z prostego względu – to tylko iluzja. Nie posiada ułamku umysłu czarownika, który go wyczarował — sięgnął po inną z książek, tym razem z własnego zbioru. Częściowo na chybił-trafił, ale miał nadzieję, że znajdzie w niej to, czego teraz potrzebował. Francuski tytuł „Illusions autour de nous” odbity został na ciemnej powierzchni lekko pozłacaną typografią. Zmarszczył czoło próbując w głowie przełożyć, to co czyta. — Commissum tworzy niezdolne do samodzielnej myśli kopie samego czarownika. Utrudnione jest też korzystanie z magii, co jest jedynym warunkiem umożliwiającym odróżnienie iluzji. Poza tym odbicie nie jest upośledzone — zacytował z drobnym wahaniem przy tłumaczenia niektórych słów. Widział już pewne różnice, ale był ciekawy, czy dostrzeże je Lyra. — Przedstawili też wyniki badań jak często obcy czarownik potrafił odróżnić klona od żywego człowieka — dodał. /zt [ukryjedycje] |
Wiek : 50
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : broken alley, saint fall
Zawód : siewca magii iluzji