Rozliczenie
Ekwipunek
Aktualizacje
4.02.23 Osiągnięcie: Pierwszy krok (+150 PD)
Shiri Windward fc. Emma Appleton nazwisko matki Stanley data urodzenia 24.10.1957 data śmierci 26.04.1985 miejsce zamieszkania Stare Miasto, Saint Fall zawód Cukiernik status majątkowy Przeciętny stan cywilny Panna wzrost 168cm waga 56kg kolor oczu Brązowy kolor włosów Brązowy odmienność Brak umiejętność Brak stan zdrowia Dobry znaki szczególne Znamię przypomina drzewo i znajduje się tuż na lewym pośladkiem. Znaki szczególne to kilka niewielkich tatuaży celtyckich nawiązujących do przyrody, jak drzewo życia na łopatce, czy pór roku - napisy Samhain i Beltane na żebrach z przodu, oraz koń w galopie na jej prawym boku. Shiri przyszła na świat w niezwykle deszczową, czy wręcz burzową, i wietrzną październikową nocą, w znajdującym się nad brzegiem Pacyfiku miasteczku Innsmouth w stanie Washington. Uderzenia niesionych wiatrem gałęzi drzew o szpitalne okna zdawały się nie mieć końca. Poród był dosyć ciężki i długi, przez moment rozważano nawet przetrasportowanie kobiety do Seattle. Na szczęście koniec końców jej matka Diana wydała ją na świat bez żadnych komplikacji zdrowotnych dla siebie i dla dziecka. Ojciec James był wniebowzięty. Odkąd pierwszy raz ją zobaczył nazwał ją "Tempest Princes - Księżniczką Burz" i takie przezwisko pozostało przy niej w rodzinie na długo. Jej dzieciństwo było spokojne, normalne jak na magiczną rodzinę. Ojciec James był ogrodnikiem dla niemagicznych, potrafił robić prawdziwe cuda z roślinami, czym zaskarbił sobie sympatię swoich pracodawców i był naprawdę lubiany. Matka Diana za to była cukiernikiem w lokalnej kawiarni, która stanowiła połączenie kawiarni i księgarni tak na dobrą sprawę. Shiri spędzała tam dużo czasu jako dziecko obserwując słodkości tworzone rękami jej matki, to od niej zaraziła się też miłością do wypieków, którą kultywuje do dzisiaj, a także od małego siłą rzeczy spędzała dużo czasu w książkach. W jej wychowaniu brała również udział babcia Jenny, od strony matki. To ona podarowała Shiri skrzypce, które należały do jej ojca, czyli pradziadka Shiri. Dziewczyna zaczęła też uczęszczać na lekcje muzyki, jako, że zapałała również miłością do skrzypiec. Jej rodzice wykazali duże poświęcenie, szczególnie finansowe, kiedy nadszedł czas nauki w kościelnej szkółce i wynajęli mieszkanie w Seattle, gdzie Shiri zamieszkała z babcią. Wszystko po to by miała dostęp do dużej placówki w mieście, która da jej duże szanse rozwoju. Wszystko wskazywało na to, że po ojcu odziedziczyła zdolności magii natury i potrafiła tworzyć naprawdę piękne rzeczy. Jednak będąc nastolatką zaczęła zwracać na to uwagę i zdawać sobie sprawę jak bardzo bezbronne są rośliny i przyroda wobec działalności człowieka, który po prostu głupio i bezmyślnie ją niszczy. Przykładów z samych Stanów jak i ze świata znała wiele, wtedy to po raz pierwszy ta sytuacja zaczęła ją irytować. Ze strony Diany zyskała smykałkę do magii odpychania, którą uważała za po prostu praktyczną. Była raczej dobrą uczennicą, może nie wybitną, ale zbierała pochwały. Wtedy jeszcze nic nie zwiastowało zbliżającej się tragedii. Lato 1973 roku było gorące, nawet bardzo, w skutek czego w sierpniu zaczęły pojawiać się nad Seattle burze i to czasami dosyć niespodziewanie. Shiri wraz z koleżankami z liceum wybrała się na plaże by cieszyć się słońcem i wakacjami. Kiedy skończyła jeść lody, postanowiła, że pójdzie popływać mimo zbierającej się chmury burzowej. Pożegnała się z przyjaciółkami, które potencjalny deszcz wystraszył i zaczęła odpływać od brzegu. Nie zauważyła, a może i było jej obojętne, jak rozpętała się burza. W końcu nigdy się ich nie bała, wręcz przeciwnie. W deszczową pogodę, dosyć częstą w Seattle nie obawiała się wychodzić na spacery. W każdym razie tuż potem jak przystanęła w oceanie i zaczęła rozglądać się dookoła piorun trafił w wodę, w sporej odległości od niej, niestety jak wiemy woda jest doskonałym przewodnikiem prądu. Być może mamy tutaj do czynienia z cudem Lucyfer lub Lilith, lub po prostu ze zwykłym szczęściem w nieszczęściu. Shiri straciła przytomność, na szczęście spóźnieni do portu rybacy zobaczyli ją dryfująca i wyciągnęli. Jej skóra była zaczerwieniona, jednak jakimś cudem przezyła i to bez fizycznego szwanku. Co prawda spędziła prawie trzy tygodnie w śpiączce, jednak kiedy się wybudziła nie miała problemów z mówieniem czy poruszaniem się ani z pamięcią. Co nie znaczy, że nie rozpoczęły się inne problemy. Wręcz przeciwnie, zaczęły się i to lawinowo. Babcia Jenny czy to z powodu wieku, czy stresu spowodowanego tym co się stało, dostała ataku serca i zmarła. Również w trakcie jej śpiączki, James miał wypadek samochodowy i znajdował się w szpitalu na oddziale intensywnej terapii. Co to wszystko oznaczało? Przede wszystkim problemy finansowe. Koniec z kursem gry na skrzypcach, zamiast tego za oszczędności babci zrobiła formalny kurs cukierniczy i zatrudniła się najpierw jako kelnerka, a potem, po ukończeniu kursu jako cukiernik. Największą jednak zmianą były te, które zaszły w psychice Shiri. Ludzie z każdym dniem czy tygodniem coraz bardziej ją drażnili, szczególnie ci, którzy wyrzadzali najmniejszą nawet krzywdę przyrodzie, w szczególności roślinom. Z czasem doszło do tego, że zaczęła je szanować dużo bardziej niż ludzi, a nawet z nimi rozmawiać. Jedynie praca przy ciastach ją uspokajała, dlatego udało się jej utrzymać pracę. Przynajmniej przez dłuższy czas. Potem jednak wpadła w imprezowy tryb życia, który bardzo się jej spodobał. Co więcej dużą część granic wyznaczanych przez społeczeństwo uznawała, za po prostu głupie i zbyt ograniczające. Seks pod każdą postacią. również przestał być dla niej tematem tabu, najbardziej uwielbiała go właśnie uprawiać gdzieś na zewnątrz na łonie natury, a jako, że przy Seattle nie brakuje terenów zielonych co poskutkowało też rosnącą liczbą mandatów za nieobyczajne zachowanie. Często robi sobie też nagie zdjęcia, których ma całą kolekcję, a wywołuje je, gdzieś u jakiegoś podejrzanego fotografa w Little Italy. Z powodu imprez, seksu, alkoholu, nie płacenie za mieszkanie, oraz zrobienia z niego prawdziwego lasu - taką ilość roślin w końcu tam przyniosła - straciła mieszkanie. To właśnie wtedy rzuciła Seattle i ruszyła w trasę od stanu do stanu od miasta do miasta. Wtedy właśnie nabyła większość swoich tatuaży. Tanie motele, jeszcze tańsze piwo, bary, bilard, zaczepki ze strony gangów motocyklowych - które nie raz kończyły się daniem po mordzie, a nie raz w łóżku - to była teraz jej codzienność. Codzienność, którą polubiła. Ludzie, jedynie ludzie - ich nienawidziła coraz bardziej. W końcu upust swoim emocjom dała w Tampie na Florydzie. Był to ten sam tydzień, kiedy dowiedziała się o śmierci Jamesa. Z pozoru nic nie znaczące znaczenie. Pijany mężczyzna wracający późno w nocy, jakoś około trzeciej w nocy, gdzieś z imprezy przez park. Podjął on jednak szereg bardzo głupich decyzji. Stwierdził, że odda mocz pod jednym z bardziej okazałych drzew. Potem z tylko sobie znanych powodów zaczął kopać w drzewa, pewnie dlatego, że potknął się o korzenie, a także zaczął urywać gałęzie. Wszystko to na oczach popijającej whisky, i to pod drzewem tuż obok Shiri. Najwyraźniej facet był mocno pijany, albo w ogóle nie przypuszczał, że cokolwiek z tego co robi wywoła taką reakcję, jednak to wystarczyło by wpadła w prawdziwy szał. Używając magii sprawiła, że gałęzie - a może były to korzenie? Sama już nie pamięta - złapały mężczyznę za wszystkie cztery kończyny i powaliły na brzuch na ziemię. Shiri w kowbojskim kapeluszu, który miała z Teksasu, doskoczyła do niego kiedy już leżał, wyciągnęła jego pasek ze spodni, stanęła nogami odzianymi w kowbojki między jego łopatkami i obkręcając zacisnęła pasek na jego szyi. Ciągnęła zapierając się nogami, nie przestając nawet kiedy można było słyszeć gruchot łamanych kości z jego kręgosłupa i karku, dopiero kiedy pasek mocno wciął się w szyję i krew zaczęła wypływać, a ona mogła przyglądać się temu procesowi, puściła. Musiała przyznać, że jeszcze nigdy nie była tak podniecona, w swoim życiu. Zapamiętała to jako wyjątkowo przyjemne uczucie. Na szczęście w roku 1982 techniki śledcze dalekie były do doskonałych, a ona oglądała na tyle Columbo, żeby wiedzieć, że na odciski palców trzeba uważać, tutaj jednak z pomocą przyszła magia natury, dzięki której całkowicie zamazała ślady. Minęło jeszcze kilka miesięcy zanim dotarła do Saint Fall. Było to miejsce, o którym babcia często wspominała, wobec czego trochę już zmęczona życiem w drodze postanowiła tutaj osiąść. Po kilku tygodniach udało się jej znaleźć mieszkanie, razem z bardzo interesującą współlokatorką. Niedługo później znalazła pracę w cukierni, bo nic innego nie potrafiła. W taki sposób spędziła ostanie dwa lata. Na co dzień Shiri pozuje po prostu na młodą kobiete pracująca w cukierni, często uśmiechniętą. Stara się nie rzucać w oczy. Rozwija swoje imprezowe i zdemoralizowane skrzydła głównie wśród swoich znajomych, a nie dopuszcza do tego kręgu wielu. Choć zapewne jakieś plotki krążą, nie da się wszystkiego ukryć w małym miasteczku. Działa oczywiście w Kościele, kiedy tylko może, w końcu jest dumną użytkowniczką magii, która nie przepada za ludźmi, a właśnie ten Kościół ją od nich odróżnia. Jeżeli chodzi o samo Saint Fall, to mimo tego, że wolała anonimowość Seattle, to dobrze się tutaj odnajduje, swoje dzieciństwo spędziła w podobnym miejscu, nawet jeżeli oddalonym o całą szerokość Stanów Zjednoczonych. Co by nie mówić kontakt z przyrodą, na którym jej tak zależy jest dosyć prosty, a to duży plus mieszkania w mniejszym miasteczku. ***Kilka ciekawostek*** - Uwielbia oglądać Columbo oraz modne horrory typu slasher - wtedy śmieje się w niebogłosy - i czytać stare kryminały. - Bardzo często można ją zobaczyć z lizakiem o smaku coli w ustach. - Często chodzi po mieszkaniu nago, albo przynajmniej topless - co sprawia, że wyjątkowo chętnie panowie dowożą tutaj pizzę. - W swoim pokoju ma bardzo dużo roślin, ale i w mieszkaniu ich nie brakuje - ostatnio wstawiła małą jabłoń w doniczce na balkon. - Jest straszną bałaganiarą. - Kiedy chce kogoś przeprosić - najczęściej swoją współlokatorkę - piecze ciasto. I to nie jakiś podstawowy sernik czy babkę, a coś dujżo bardziej wymyślnego. Co kończy się dużym bałaganem w kuchni. - Ma mocną głowę - uwielbia przede wszystkim tequilę czy tanią whisky, ale i wódką nie pogardzi. - Narkotyki też zdarza się jej brać. - W trakcie swojego życia w drodze nauczyła się bić się w tak zwanym barowym stylu, w końcu w niejednej brała udział. - Całkiem dużo przeklina. - Ma pokaźną kolekcję filmów dla dorosłych na VHS, które potrafi oglądać nawet do Cheerios z mlekiem na śniadanie. - Na szczęście ani kot współlokatorki, ani kontakty ze zmarłymi jej nie przeszkadzają. Wręcz przeciwnie, jest zaciekawiona tematem. |
Witaj w piekle!I pamiętaj... Piekło jest puste, a wszystkie diabły są tutaj. Sprawdzający: Frank Marwood Ostatnio zmieniony przez Mistrz Gry dnia Wto 2 Kwi - 21:46, w całości zmieniany 1 raz |