First topic message reminder : ANTYKWARIAT "PRZEŻYTEK" Antykwariat "Przeżytek", należący do rodu Scully, mieści się na rynku w Saint Fall. Zajmuje on parter jednej ze starych kamienic, zachęcając turystów zawsze wypełnioną witryną utrzymaną w ciemnozielonych kolorach z drewnianymi akcentami. W środku można zaopatrzyć się w bogaty zasób pamiątek w postaci m.in. magnesów na lodówkę, czy małych figurek, nawiązujących do historii hrabstwa Hellridge i jego głównego miasta oraz uroków okolicznej przyrody. W repertuarze tego miejsca znajdują się również stare książki i podręczniki, niektóre rzadsze, niektóre mniej oraz różniaste bibeloty. Czasami można tutaj znaleźć stare meble, choć te większe najczęściej trzymane są na tyłach, idealnie nadające się do odnowienia. Magiczna społeczność miasta może liczyć na równie magiczny repertuar, który też trzymany jest na zapleczu sklepu. Ostatnio zmieniony przez Mistrz Gry dnia Nie 26 Mar - 20:46, w całości zmieniany 1 raz |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Blair Scully
ILUZJI : 23
NATURY : 1
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 178
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
Romola Lanzo. Godność, która nic mi nie mówi i brzmi tak samo egzotycznie, jaką urodą była obdarzona. Nie kojarzyłam jej. Ani z kościoła, ani z Deadberry, ani z miejscowego toru wrotkarskiego. Nie znałam oczywiście każdego czarownika, ale kobieta przede mną sprawiała wrażenie osoby, która lubi zwracać na siebie uwagę i ewidentnie jej się to udaje z tą burzą czarnych włosów, paznokciami jak u biesa i skąpą sukienką. - Nie jesteś stąd, prawda? - Uniosłam brew, nie wahając się z tym pytaniem. Jej aparycja wciąż wprawiała mnie w mieszane uczucia. Jeżeli mnie nie okłamywała, to ewidentnie nie boi się ciężkiej pracy. - Ukończyłaś szkółkę kościelną tutaj? Na terenie Północno-Wschodniego Wybrzeża? I którego liceum dyplom posiadasz? - Nawałnica pytań opuściła moje usta, gdy się już trochę namyśliłam. Targ staroci to zawsze plus. - Mówiłaś też, że pracowałaś na torze wrotkarskim, więc zakładam, że umiesz obsługiwać kasę fiskalną? - Miałam nadzieję, że tak, bo byłby to jeszcze większy plus. Nie musiałabym jej uczyć wszystkiego od początku, a indywidualny pracownik, to dobry pracownik. - Oprócz typowych usług antykwariatu, mamy też ograniczoną ofertę dla magicznej społeczności. Czasami przyjmuję zamówienia na podstawową konsekrację, rzadziej na świece - to już robię bardziej prywatnie na swoje imię, choć nie ma to znaczenia. Nie musisz tego umieć, ale jak umiesz, ewentualnie nauczyłabyś się, to mogłabym Ci dawać bonusy do pensji za każdą sprzedaż konsekrowanego przedmiotu. Oczywiście, im bardziej zaawansowana modlitwa konsekracyjna, tym większy będzie dla Ciebie bonus - Oczywiście nie na tyle duży, żeby mógł zaszkodzić temu przedsiębiorstwu. - A jeszcze tak poza tym wszystkim... powiesz mi o sobie coś prywatnie? Ile masz lat, co lubisz robić, może masz jakieś hobby? - To też dużo mówi o człowieku, a podczas tak krótkiej rozmowy, muszę ją poznać jak najlepiej. Wspomniała coś o byciu grajkiem ulicznym, więc zakładam, że zna się na jakimś instrumencie. Z szybkiego wnioskowania powiedziałabym, że gra na gitarze, ale czy przy takich paznokciach da się na niej grać? Nie wiem, bo o instrumentach wiem tyle, co o cyklu metabolicznym kraba. |
Wiek : 23
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : saint fall, stare miasto
Zawód : studentka, prowadzi antykwariat
Romola Lanzo
ILUZJI : 11
ODPYCHANIA : 4
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 13
PŻ : 169
CHARYZMA : 12
SPRAWNOŚĆ : 13
WIEDZA : 2
TALENTY : 15
Lanzo to godność, która samej Romoli niewiele mówiła, bo poza nagrobkiem na cmentarzu, na którym to samo nazwisko było wyryte, nie wiedziała absolutnie o tej rodzinie nic. To był najwyraźniej taka rodzina-nic, nie ma się co dziwić, że Blair o nich nie słyszała. Słysząc pytanie lekko brwi uniosła, gryząc się w język, żeby nie palnąć czegoś, co brutalnie przekreśliłoby jej szanse na zdobycie pracy. I jakkolwiek nie chciała opowiadać o tym skąd pochodzi, gdzie do szkoły chodziła, to nie miała, niestety, żadnych lewych dokumentów z jakiegokolwiek przypadkowego liceum w całych Stanach Zjednoczonych. Może to był pomysł na najbliższą przyszłość? Zdobyć coś takiego. Na torze wrotkarskim nikt jej o to nie pytał, w magazynach dla dorosłych tym bardziej. - Z Saint Fall? Nie. - Splotła dłonie przed sobą przyglądając się młodszej dziewczynie, wysilając się na uśmiech, ładny, bo i miała usta piękne, ale co z tego, skoro nie objął jej oczu ciemnych zupełnie. Na pytania o wybrzeże tylko głową skinęła, bo to prawda akurat, poruszała się głównie po Massachusetts, a też nie zamierzała się wdawać w szczegóły, temat był za bardzo drażliwy, a Romola znała siebie doskonale, wiedziała, że lont ma krótki. - Chodziłam do Beacon Hill w Bostonie. - Przechyliła głowę, wciąż skupiając się na kobiecie, chociaż wspomnienia z jej czasów szkolnych i nastoletnich próbowały się dobić do niej ze swoimi projekcjami, na które niekoniecznie miała teraz ochotę. Przeniosła wzrok na ladę i kasę fiskalną, wszystkie były trochę inne, ale wątpiła, że nie poradziłaby sobie z tą tutaj. Romola w ogóle wątpiła, że było coś, z czym sobie nie poradzi, chociaż rzeczywistość bardzo często udowadniała jej, że było wręcz przeciwnie. - Och nie mam problemu z kasą fiskalną. Ani z konsekracją, nigdy jeszcze niczego nie spieprzyłam w tym temacie. - Machnęła dłonią, uśmiechając się szerzej. Prawda, nigdy jej się modlitwa konsekracyjna nie skończyła porażką, bo nie miała nigdy w życiu z tym do czynienia. Z czym natomiast miała do czynienia na porządku dziennym, to z chronicznym kłamaniem, w tym przypadku nie, żeby komuś zaszkodzić, a sobie pomóc. Uważała, że na takiej rozmowie o pracę małe podkoloryzowanie faktów nikomu nie zaszkodzi, a gdyby jej się udało zdobyć posadę, to już jej w tym głowa, żeby się dowiedzieć czegokolwiek w tym temacie, zanim zacznie się jej dupa palić. A gdyby zaczęła to była jednak zbyt impulsywna i przedłożyłaby własny komfort psychiczny ponad pieniądze na kupno jedzenia. - Gram na banjo i kazoo i śpiewam, chociaż nie na tyle, żebym się z tego mogła utrzymać... Mam motor, nawet stoi o... w sumie nie tutaj, kilka ulic dalej, nie pamiętam, gdzie go zaparkowałam, ale mogę cię gdzieś przewieźć. - Zuchwała propozycja, zwłaszcza, że nawet oczko puściła do Blair z uśmiechem szelmowskim, ale Romola nie potrafiła się zachować tak, jakby tego od niej społeczeństwo wymagało. Mało to razy usłyszała, że jest infantylna? |
Wiek : 34
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : St. Fall
Zawód : grajek uliczny lalala
Blair Scully
ILUZJI : 23
NATURY : 1
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 178
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
Dalej z uwagą ją słuchałam, ale teraz już niczego nie notowałam i nawet swój notesik odłożyłam na ladę. Mój wzrok skupiony był teraz na niej. - Hm..? Boston? - Uniosłam teraz jedną brew, zakładając, że właśnie stamtąd pochodzi moja potencjalna pracownica. - Duża odskocznia względem Hellridge. - Ciekawiło mnie w głębi, czemu zdecydowała się opuścić życie w tej miejskiej aglomeracji na poczet małomiasteczkowego Hellridge. Gdyby była młodsza, to pomyślałabym o uczelni, ale nie byłam pewna, co może znaleźć tutaj, czego nie będzie w Bostonie. Może jest głęboko wierząca i chciała chodzić osobiście na msze w naszym wielkim kościele? Nie wyglądała jednak na przesadnie uduchowioną. - Miejmy nadzieję, że to koniec z tymi kataklizmami, bo zatęsknisz za wieżowcami - Zaśmiałam się żartobliwie, wspominając o katastrofach, które regularnie się powtarzają przez ostatnie miesiące na tych terenach. Ja wiedziałam, że to dopiero początek, ale nie miałam żadnego interesu, żeby jej o tym powiedzieć. Powieki rozszerzyły mi się w zdumieniu, gdy Romola pochwaliła się swoimi umiejętnościami z dziedziny konsekracji. Był to duży plus, nie mówiąc już o obsługiwaniu kasy fiskalnej. Coraz bardziej skłaniałam się w kierunku dania jej szansy, choć wciąż, może przez wygląd, po prostu mi tutaj nie pasowała. Gdy wspomniała o jakichś instrumentach, to tylko się delikatnie uśmiechnęłam. Nie miałam zielonego pojęcia, czym jest to banjo i kazoo, ale założyłam, że to coś ludowego. - Może innym razem - Zaśmiałam się niezręcznie, gdy ta zaproponowała mi z uśmieszkiem przejażdżkę motorem. Szanuję swoje życie, więc może w innej czasoprzestrzeni bym się zgodziła. - Powiem Ci szczerze - patrząc na naszą rozmowę, z chęcią bym cię zatrudniła... ale - Tutaj zatrzymałam swój monolog na moment. - nie jestem po prostu pewna, czy ta praca by Ci się spodobała na dłuższą metę. - Nie miałam mimo wszystko innego kandydata. - Chciałabym ci coś powiedzieć, ale prosiłabym o dyskrecję w tym temacie. - Jak zdecyduję się plotkować na ten temat, który zamierzałam zaraz poruszyć, to i tak wielkiej tragedii nie będzie. - Zakładam, że zdajesz sobie sprawę, że antykwariaty to już forma archaiczna. Bez przyszłości. - Nie urodziła się przecież wczoraj, a panujący w Przeżytku miszmasz różnych dziedzin wcale nie jest plusem. - Na Starym Mieście w Saint Fall mamy trzy prestiżowe szkoły - Skyline Elementary School dla chłopców, Sunset Elementary School dla dziewczynek i oczywiście Frozen Lake High. Jak możesz się domyśleć, to nie są placówki, które przyjmują każdego. Typowo kształcą tylko dzieci z tych "ważniejszych" rodzin, więc naturalnie też tych bogatszych. Selekcja kandydatów i tym podobne. - Jako absolwentka Sunset i Frozen Lake dokładnie wiedziałam, o czym mówię. - A teraz do czego zmierzam - zamierzam wykupić to miejsce, nie wiem kiedy. Myślę, że na przestrzeni kolejnych kilku miesięcy. - Wszystko zależało od tego, kiedy uzbieram wymaganą sumę pieniędzy. - Chcę stworzyć tu lokal, którego głównym targetem mają być właśnie takie bogate dzieciaki z lekką ręką do pieniędzy. - To też wiedziałam z praktyki. Mimo wszystko nie dzieliłam się z nią jeszcze dokładnym opisem usług, jakie będą tu serwowane. - Myślę, że w takich realiach twoja osoba sprawdzi się lepiej. I też lepiej zarobisz, nawet patrząc na same napiwki. Tutaj nie zaproponuję Ci na start pokaźnej sumy. - Nie powiedziałam tego na głos, ale w pierwszym miesiącu nie dostanie więcej niż najniższa stanowa w moim antykwariacie. Wywnioskowałam już po tej krótkiej rozmowie, że Romola jest otwarta i ma wysokorozwinięte umiejętności interpersonalne, co w moim przyszłym lokalu sprawdziłoby się wybitnie. |
Wiek : 23
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : saint fall, stare miasto
Zawód : studentka, prowadzi antykwariat
Romola Lanzo
ILUZJI : 11
ODPYCHANIA : 4
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 13
PŻ : 169
CHARYZMA : 12
SPRAWNOŚĆ : 13
WIEDZA : 2
TALENTY : 15
Nie miała najmniejszego powodu, żeby tęsknić za wieżowcami, które tylko zasłaniały jej niebo, bo żadnego pożytku z nich mieć nie mogła. Ani nikt nigdy by jej w jednym z nich nie zatrudnił, żeby chociaż przez chwilę mogła podziwiać widok z okna, ani tym bardziej nigdy nie byłoby jej stać, żeby wynająć fragment pokoju w jednym z mieszkań w chmurach. Boston znała bardzo dobrze, z poziomu brudnych ulic. Te w Saint Fall w zasadzie nie różniły się od nich niczym. Przygląda się twarzy Scully, nawet nie próbując odgadnąć, jakim torem jej myśli biegną, jakie ten Boston ma znaczenie i czy ma je w ogóle. Dla niej? Żadne. - Miejmy nadzieję, że nie zatęsknię. - Tęczówki Blair szare są jak świt w mieście. To jej druga ulubiona pora dnia po nocy, po której gwar cichnie i całe miasto zasypia, oddychając spokojniej. To jeden moment w ciągu dnia, kiedy miasto pachnie dla Romoli inaczej. Jeden moment kiedy chłód wilgoci wsiąkającej w beton jest przyjemny, bo przez kilka godzin nie dzieli pustych ulic z nikim innym. Świt nie daje spać, kiedy nie można znaleźć do tego bezpiecznej przestrzeni, ale jej, osobiście, daje dużo spokoju, kiedy nawet kałuże na dziurawej drodze wydają się odpoczywać, nienaruszone krokami przechodniów. Innych świtów nie zna, dlaczego więc miałaby ich nie lubić. Może innym razem nie jest niczym, czego by już nie słyszała i mimo wszystko odpowiada dziewczynie lekkim uśmiechem, na jej śmiech, niezręczny czy nie, nie zamierzając jej przekonywać, a przynajmniej nie do tego pomysłu. I całkiem była pewna, po kolejnych słowach, że Scully podziękuje jej, nie musząc nawet mówić wprost, jak bardzo tu nie pasowała ze swoim... wszystkim. Nie do końca się z tym zgadzała, ale nie mogła walczyć z tym, że ludzie opierali się na pierwszym wrażeniu wzrokowym, które zależało w dużej mierze od ich poglądów. Czy gdyby założyła zwiewną, skromniejszą, ciemną szatę miałaby więcej szans? W pierwszym odruchu pewnie tak. Ale koniec końców i tak zaprosiłaby ją na motor. Niby spódnice nosi krótkie, a dekolty duże, a jej zdaniem całego tego materiału i tak wystarczy, żeby odpowiednio zakamuflować eteryczność, którą powinna emanować. Ale nie jest obiektywna. Dlatego dalsze słowa dziewczyny zaskakują ją lekko i Romola nachyla się nawet, odruchowo, skoro to sekret, którym nawet nie wie z kim mogłaby się podzielić. Gdyby tylko był wartościową informacją. Słucha uważnie, lekko brwi marszcząc, bo czy ma świadomość, że następuje koniec ery antykwariatów? Niekoniecznie. W świecie, który znała było mnóstwo miłośników staroci i bibelotów, a małe miała pojęcie o zyskach z prowadzenia takiego biznesu na pełen etat. Wożenie ze sobą gratów po targach nie może się z tym jednak równać. Lekka zmarszczka na jej czole pogłębia się, kiedy dochodzi do rozmowy o placówkach szkolnych i już niczego nie rozumie z tego kompletnie, chociaż słysząc o selekcji i podziale na lepszych i gorszych ledwo się powstrzymuje przed wywróceniem oczami. Musi się sprowadzić do pionu i przypomnieć, że nie przyszła tutaj rozmawiać o nierównościach społecznych, zwłaszcza, kiedy rozmowa tyczy się dzieciaków. - Oczywiście. - Odpowiada w końcu, chociaż sedno tej rozmowy oczywiste już nie jest. - Czego potrzebujesz? Ciężko było jej wyobrazić sobie jakim miejscem miałby stać się antykwariat, żeby zachęcić bogate dzieciaki do częstych odwiedzin i wydawania tutaj swojego kieszonkowego. Napiwki nie brzmiały w tej propozycji legalnie. Co mogła chcieć otworzyć? Knajpę z dragami pod przykrywką? Słyszała o pizzerii, w której można było kupić kokainę. Nikt nie narzekał. - To zaproponuj mi mniej pokaźną, zobaczysz, że się zgodzę. - Zaśmiała się w końcu, bo nie spodziewała się jednak, że powodem, który jej poda (poza tym, że praca miałaby jej się nie spodobać na dłuższą metę) będzie poziom zarobku. Wyprostowała się, opierając plecy o oparcie krzesła, dłonie unosząc do włosów kręconych, żeby je poprawić odruchowo, pasma z pleców przenosząc delikatnym gestem na dekolt, ruchem, który równie dobrze mógłby być świadomie wyuczony, a jej przychodził naturalnie. - Potrzebuję stabilnej pracy, Blair Scully. Zapewniam cię, że stały dochód mi się nie znudzi. - Przyjrzała się dziewczynie uważnie, nie chcąc wzrokiem uciekać, bo ani nie miała tego w zwyczaju, ani teraz powodu, żeby kręcić. Za dobrze znała życie bez źródła przychodu. |
Wiek : 34
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : St. Fall
Zawód : grajek uliczny lalala