Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
05 maja 1985, 19:30 Ze względu na wszystkie emocje, które towarzyszyły mu tego dnia, prawdopodobnie powinien wypić coś na uspokojenie i pójść spać wcześniej niż zwykle. Zamiast tego nalewa sobie szklankę whisky i sięga po cienki plik dokumentów z szafki. Williamson, Bowen, Murphy. Spisał sobie zawczasu kto w czym się specjalizuje, aby mieć wszystkie dane obok siebie na czas planowania. Później to spali. Wraz z dokumentami zgarnia z szafki telefon, by przenieść go na stolik obok fotela. Kabel protestuje w ostatnim momencie, ale pozwala Sebastianowi spokojnie usiąść i nie wyczyniać gimnastyki przy okazji rozmowy. W ręku ma szklankę whisky, gdy wykręca numer do Charliego. — Orlovsky, już po dobranocce? — Drobny uśmiech zniekształca się pod naporem papierosa. — Masz czas? Nie chciałbym odkładać kwestii mszy na ostatnią chwilę. — Nikogo by to nie zdziwiło, zawsze jest na czas i to co inni nazywają nadgorliwością, on zwie sumiennością. |
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Starszy Oficer (Protektor), Czarna Gwardia
Charlie Orlovsky
ODPYCHANIA : 22
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 197
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 3
TALENTY : 13
Wciąż się zbierał po ich wczorajszym treningu. To nie było tak, że nie docenił Verity'ego. Przeciwnie, nie oszczędzali się wzajemnie a co za tym idzie, obaj teraz zapewne doprowadzali się doi porządku. Przejrzał się w łazienkowym lustrze żeby sprawdzić, czy wszystkie małe ranki na jego twarzy się zagoiły. Zaklęcie powodujące kłujący zarost było złośliwe; a tym bardziej, gdy wracało do swojego właściciela. Wieczorem wyciągnął z lodówki butelkę piwa, otworzył ją i przysiadł na kanapie, by popatrzeć na plany kościoła. Wtedy też zadzwonił telefon. Upił łyk i poszedł odebrać. Na szczęście urządzenie miało długi kabel. - Verity, ty już pod pierzyną? - odparł słysząc znajomy głos. - Trafiłeś, akurat przeglądam rozkład kościoła. Zabrał aparat i wrócił na kanapę, żeby ponownie posadzić na niej cztery litery. - Myślałeś o czymś konkretnym? Rozważałem, żeby przed wejściem zostawić Morley'a... Co, jeśli znowu zacznie się przemieniać? Nie mógł dopuścić do tego, że sytuacja z pogrzebu powtórzy się podczas mszy. |
Wiek : 35
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : Gwardzista - protektor
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
Codzienność Sebastiana pędziła do tego stopnia, że sam już nie pamięta, co było wczoraj. Gdyby Charlie przywołał ich sparing, musiałby się zastanowić, kiedy się widzieli. Kilka godzin temu czy kilka dni? Nie ma znaczenia, że wciąż nosi świeże ślady po tym zaciekłym, bezlitosnym treningu. Upija łyk whisky i parska krótko na pytanie Charliego. Co następne, zapytasz mnie, co mam na sobie? — Co ty, nie wiesz? W tym wieku śpi się już na podłodze. Dobre dla kręgosłupa. — Cmoka z teatralną dezaprobatą dla młodzieńczej beztroski, jednak tu żarty mają się skończyć, bo Charlie przechodzi do rzeczy. Sebastian docenia to tak samo, jak fakt, że mężczyzna nie próżnuje i siedzi nad tym, co musi zostać ogarnięte, nawet jeśli jest już po godzinach pracy. Czy myślał o czymś konkretnym? Zawsze myśli w konkretach, inaczej nie potrafi. Głębokie dywagacje i niepotrzebne rozważania jedynie go drażnią. Fakty — to zna i w tym się odnajduje. A plany opierają się na faktach i konkretach. — Jestem za. Lepiej, żeby był na zewnątrz — zgadza się i popija ze szklanki, przewracając kciukiem kartki na stoliku. — Uzgodniłem już z Barnabasem, że sprawdzę kościół przed mszą. Jak widzisz na planie, są trzy wejścia. Główne dla wiernych, wschodnie zostawmy dla duchownych i pracowników, zachodnie zamierzam zamknąć. Ograniczymy w ten sposób możliwości ucieczki w razie ataku. Wyciąga plan kościoła na wierzch drobnej sterty, zaciągając się papierosem. — Powiem tak: najważniejsze jest bezpieczeństwo kardynała, złapanie ewentualnego napastnika nie może tego przysłonić. Dlatego proponuję umieścić wszystkich doświadczonych w terenie gwardzistów w środku, a rzeczników na zewnątrz, razem z szeregowymi. Bowen może zająć się jednym wejściem, Morley drugim — proponuje, zaznaczając na mapce ołówkiem nazwiska. Do rozłożenia sił w środku przejdą zaraz. — Wyjątkiem jest Murphy. Dopiero dołączył, ale jest doświadczony w walce i zna esencjomagię. Mógłby nałożyć niezauważenie kilka zabezpieczeń, nie wzbudzając paniki i podejrzeń. — Celermentis, Adultus, wszelkie zaklęcia zabezpieczające przed magią iluzji i natury (to nimi przede wszystkim posługiwali się tamci, a Sebastian obawia się przede wszystkim działań z ich strony). — Sam zamierzam stanąć w pobliżu kardynała. W razie potrzeby go osłonię. To oczywiście ostateczność, jeśli zawiodą czary. — Muszą ustalić kto odpowiada za jakie zaklęcia, każdy musi mieć swoją rolę, aby nie wchodzić sobie w drogę. Ale to zaraz. — Proponuję wyznaczenia jednej osoby do pierwszej linii obrony i drugiej, która zareaguje od razu, jeśli czar pierwszej zawiedzie. Będziemy porozumiewać się gestami, zakładam, że każdy doskonale je pamięta, ale lepiej będzie się upewnić. Przerwa na zaciągnięcie się fajkiem. — Mówiłeś wczoraj, że z Carter dowodzenie może ulec podziałowi. Jeśli mogę ci doradzić — nie pozwól na to. — Nie bez powodu jest wyznaczony jeden dowódca i wcale nie chodzi o to, że Judith może podejmować złe decyzje. Chodzi o dyscyplinę i porządek. Każdy musi mieć swoje zadania i jednego zwierzchnika, inaczej łatwo o chaos. W swojej karierze Sebastian miał okazję go doświadczyć i w tym momencie jest w stanie powiedzieć, że niewiele jest sytuacji, które w sytuacji zagrożenia potrafią namieszać tak, jak to, kiedy zbyt wiele osób próbuje robić za lidera. |
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Starszy Oficer (Protektor), Czarna Gwardia
Charlie Orlovsky
ODPYCHANIA : 22
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 197
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 3
TALENTY : 13
Uśmiechnął się tylko kącikiem ust. - Szanuj swój kręgosłup i kolana, mm? - takie były fakty; będą pracować póki im organizm nie wysiądzie. A potem? Potem nie wiadomo, tego nie znali najstarsi Indianie. Ilu starszych gwardzistów zginęło podczas ostatniej walki? Orlovsky przekręca zimną butelkę w dłoni i upija następny łyk. - W razie ewakuacji, zachodnie trzeba będzie otworzyć - stwierdza. Dobrze wie, że kościół zamknął drzwi przed wiernymi podczas ataku na Deadberry. Czy coś takiego powinno się powtórzyć? Nie, nie powinno. Wierzył w to, że kościół powinien teraz otworzyć się przed wiernymi. Ktokolwiek podjął wtedy decyzję... - Ty, ja, Williamson, Carter w środku. Murphy też. Ma doświadczenie i szkolenie. Ufam mu i powierzyłbym mu swoje życie - za długo i za dobrze się z Danielem znali. Dobrze wiedział, co potrafi.- To nie jest pierwszy, lepszy gość z ulicy. Współpracował z policją, ma doświadczenie w terenie. Niech robi, co powinien. Cholerny Daniel. Nadawał się do gwardii jak mało kto, ale tak samo się nie nadawał. Miał córkę i Orlovsky by nigdy sobie nie wybaczył, gdyby... - Czyli kardynał jest chroniony - nie zapytał: czy jesteś pewien? Czy dasz radę? Czy...? Verity dobrze wiedział co robi, i taka była ich praca. Ich życie to był spacer po linie. Charlie sam spacerował tak kilkanaście lat. - Jeśli coś się stanie, do pomocy dostaniesz Carter - muszą chronić kardynała, więc podczas ostatecznej obrony trzeba wyznaczyć najlepszych. Orlovsky westchnął i upił kolejny łyk piwa - nie zamierzam. Obaj wiemy, jak dobrze celuje. |
Wiek : 35
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : Gwardzista - protektor
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
Kręgosłup i kolana — naturalnie. Muszą być sprawni, szybcy, funkcjonalni. Serce? Serca nie szanuj. Niech serce szanuje ciebie i bije tak długo, jak tylko będzie w stanie. Niezależnie od czegokolwiek. — Zawsze, Orlovsky, zawsze. — Pierdolenie. Gdyby mieli szacunek do swoich ciał, zdrowia i sił, to Charlie miałby dziś wszystkie palce, a Sebastian mniej siwizny we włosach. — W razie ewakuacji — waży te słowa na języku, a w jego głosie pobrzmiewa zamyślenie. Ewakuacja? Piękne słowo. Jeśli ktoś zaatakuje, ludzie popadną w panikę i nie będą zważać na wskazówki i polecenia. Może gdyby gwardziści mieli mundury, zadziałałby jakiś czynnik psychologiczny i ludzie mniej szarżowaliby na oślep przed siebie? Ale nie mają ani mundurów, ani napisu na czole głoszącego „z nami będziesz bezpieczny, podążaj za gwardią”. — Postawmy tam szeregowego, który będzie potrafił zdjąć Clausa — dodaje — dwóch szeregowych, żeby uważnie obserwowali, kto wychodzi — poprawia się po chwili. Jeśli już mieliby otworzyć trzecie wyjście, to niech choć zyskają tę resztkę kontroli. Dłoń ze szklanką zatrzymuje się na moment, gdy Charlie wygłasza tak znaczącą deklarację względem Murphy’ego. Proszę, proszę. Czyli dobrze się znają. W porządku, potrzebują w swoich szeregach ludzi, którym można zaufać, a w tym także powierzyć własne życie. Zastanawia się nad słowami Charliego, myśląc o rozłożeniu sił. — Które wejście chcesz dać Morleyowi? — dopytuje jeszcze, chcąc domknąć kwestię ochrony kościoła od zewnątrz. Mając to dogadane, zostaje im środek. On, Charlie, Judith, Barnaby i Daniel. — Williamson przoduje w magii odpychania — zauważa, wizualizując sobie w głowie potencjalne problemy. — Będzie pierwszą linią obrony ze mną w pierwszym rzędzie. Murphy musi stanąć gdzieś, gdzie będzie widział całą salę, żeby co jakiś czas kontrolować niewerbalnie sytuację. Może gdzieś nieopodal chóru. Jak widzisz sprawy po swojej stronie? — Charlie słusznie zauważył, że Judith jest niezastąpiona w kwestii celowania, będzie więc w stanie ochronić kardynała nawet z odległości w razie potrzeby, jednak samo strzelanie z broni do napastnika raczej nie sprawdzi się w takim tłumie, szczególnie jeśli wkradnie się chaos. Może jednak powinni zostawić tyły szeregowym, a specjalistów od odpychania skupić w nieprzesadnej odległości od kardynała? |
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Starszy Oficer (Protektor), Czarna Gwardia
Charlie Orlovsky
ODPYCHANIA : 22
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 197
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 3
TALENTY : 13
Słyszy zwątpienie w głosie Verity'ego, ale nie wnika. Orlovsky tez zdaje sobie sprawę z tego, że ewakuacja będzie zwyczajną ucieczką. - Cztery oczy lepsze, niż para - kiwa głową i milknie na chwilę, by pociągnąć kolejny łyk z butelki. Zamierzali wypchnąć Murphy'ego na głęboka wodę ale wiedział, że to nie jest jego pierwsze rodeo. Oby nie... nie, o tym myśleć nie zamierzał. Pociągnął kabel telefonu, żeby wygodniej mu się rozmawiało. - Jedno z bocznych. Gdyby sytuacja z pogrzebu się powtórzyła… - główne mogło nie być dobrym wyborem. Nie chcieli, żeby ludzie zobaczyli go w takim stanie. Ostatnie, czego potrzebowali, to dodatkowa panika. - Słuszny wybór - przechodzi do kwestii Williamsona. Być dobry w swojej dziedzinie i nie raz miał okazję się o tym przekonać. Był też szybki; jego sprint po pomoc, gdy skończyli polowanie na łosia robił wrażenie. - Tak, niech obserwuje wszystko z góry - płynne przejście do kolejnego nazwiska - Możemy go nawet wsadzić w sam chór, żeby nie przyciągał uwagi. Wtopi się w otoczenie mając na sobie ten ich uniform. Togę. Pelerynę. Cokolwiek to jest - uśmiechnął się mimowolnie. Gdzieś z tyłu głowy niemal usłyszał Daniela mówiącego "serio, kurwa?". Serio - serio. Do twarzy ci w tym kolorze. - Ja i Carter staniemy w nawach bocznych. Jest z kręgu, więc to może być nieco problematyczne do wyjaśnienia - sam był plebsem, a plebs nie zajmował miejsc w pierwszych rzędach ławek. - Ale jeśli usiądzie z rodziną, może mieć ograniczone pole widzenia. Najwyżej powie, że jej duszno, a w nawach jest nie wiem, chłodniej, czy coś. Będzie musiała też schować broń - ostatnia kwestia była jednak oczywista. - Na tyłach jeszcze ze dwóch świeżaków, jeden może w tłumie, jako obserwator. |
Wiek : 35
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : Gwardzista - protektor
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
— Mhm, Morley na wschodnie, Bowen na główne — mruczy bardziej do siebie niż do Charliego, robiąc notatki na planie kościoła. Charlie podejmuje temat Murphy’ego, a Sebastian przekłada w tym czasie kartki i w zamyśleniu odczytuje raz jeszcze list od Kleina. Mruży krótko oczy, przelatując wzrokiem po liście udostępnionych przez gwardię środków. — Nie, czekaj — wtrąca, gdy Orlovsky już ubiera Murphy’ego w togę, pelerynę czy cokolwiek. — Inaczej. Gwardia udostępnia nam aparat, Murphy zgłosi się na ochotnika do uwiecznienia mszy. Na początek może stanąć z aparatem tam, gdzie chór i przyglądać się wybranym partiom przez wizjer, a w razie potrzeby będzie mógł swobodnie poruszać się po całej nawie. Jeśli wykryje zagrożenie, jako sygnał wykorzystamy zdjęcie z fleszem. Przy okazji, fotografie obecnych na mszy mogą się okazać pomocne później, w razie, gdyby rzeczywiście do czegoś doszło. Chwila przerwy na zwilżenie gardła i zerknięcie w notatki. — Okej. Podsumowując: ja i Williamson obok siebie w pierwszym rzędzie, Murphy obserwuje całą nawę i się przemieszcza, ty i Carter w nawach bocznych, Morley obstawia wejście wschodnie, Bowen główne. Na zachodnim i z tyłu po dwójce świeżaków. W razie zagrożenia ja i Williamson chronimy kardynała, młodzi zabezpieczają wyjścia, a wy zajmujecie się napastnikiem, chyba że będziemy potrzebować pomocy przy kardynale. Uwagi, obiekcje, słowa afirmacji? — Kilka ostatnich buchów i dolewka whisky dzielą Sebastiana od sięgnięcia po papeterię. Napisze wytyczne od razu i wróci do nich po powrocie z sanatorium, by dać sobie czas na obmyślenie ewentualnych poprawek. |
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Starszy Oficer (Protektor), Czarna Gwardia
Charlie Orlovsky
ODPYCHANIA : 22
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 197
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 3
TALENTY : 13
Upija kolejny łyk piwa oczami wyobraźni widząc już Daniela w stroju chórzysty. Paparazzi też być opcją. Mieli przed sobą rok, albo półtorej szkoleń i w tym czasie zamierzał wycisnąć z niego siódme poty. Z głupiej, przyjacielskiej złośliwości i... ze względu na Carol. Na najbliższy trening zabierze go ze sobą. Przesuwa papiery i notuje na jednej z pustych kartek kilka słów. Verity ma rację, zebranie sobie materiału na później było dobrym pomysłem. Kto wie, czego będą musieli szukać. O ile w ogóle będą musieli to robić. Miał nadzieję, że cała msza przebiegnie w spokoju, ale nadzieja miała to do siebie, że lubiła uderzać w próżnię i była matką głupich. Nastroje w Hellridge nie były najlepsze. - Wszystko brzmi okej. Być może potrzebowalibyśmy z Carter wsparcia, jeśli dojdzie do jakiegoś starcia wewnątrz - obaj wiedzieli, że to niosłoby duże ryzyko, dla obu ewentualnych stron. Przezorny był jednak zawsze ubezpieczony, prawda? - Prześlę Carter i Morley'owi listy z wytycznymi. Niech się przygotują. Morley wciąż go martwił; jeśli coś z jego strony pójdzie nie tak, to będzie za niego odpowiedzialny. Zaufał mu, ale czy zrobił słusznie? Wciąż nie miał pewności. Odstawił butelkę na stolik i przetarł dłonią twarz. Kardynał wiedział, o zamknięciu bram kościoła pod koniec lutego? Co się wtedy wydarzyło? Musiał wiedzieć. - Damy radę, Verity. |
Wiek : 35
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : Gwardzista - protektor
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
Damy radę. Oczywiście, że dadzą. O ile będą musieli. Być może do niczego nie dojdzie, msza przebiegnie spokojnie, a raport będzie przyjemnie krótki. Uwierzyłby w to, gdyby nie wszystko to, co wie. Nie wiadomo, co knują wyznawcy Lilith, na dodatek, jeśli Gabriel dowiedział się, gdzie atakować… Nie. Z pewnością nie. Nie ma co myśleć teraz o aniołach. Na razie większym zmartwieniem jest to, co osiągalne, bardziej przyziemne. Lilith i jej banda dzieciaków — czy to wiekowo czy mentalnie. — Jeśli dojdzie do starcia, odprowadzę kardynała do podziemi, w kazamacie będzie najbezpieczniej. Morley i Bowen zajmą się cywilami, zostanie was czwórka do walki z napastnikiem. — Teoria brzmi dobrze. Czy tylko brzmi, tego dowiedzą się lada dzień. Dużo zależy od tego, ilu będzie napastników. — Swoją drogą… Wiesz, czy coś ruszyło w sprawie Abernathy’ego? — Sebastian nie słyszał nic nowego, więc może się domyślać, że i Charlie może nie mieć żadnych informacji, ale woli zapytać — może obiło mu się coś o uszy choćby kazamatową pocztą pantoflową? |
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Starszy Oficer (Protektor), Czarna Gwardia
Charlie Orlovsky
ODPYCHANIA : 22
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 197
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 3
TALENTY : 13
- Szczerze powiedziawszy chciałbym - mówi wzdychając do słuchawki. Łyk ziemnego piwa niczego nie ułatwia, bo i nie ma jak - Żeby nic tej mszy nie zakłóciło. Po tych wszystkich ostatnich dziwnych wydarzeniach i anomaliach przydałoby się kilka normalnych wydarzeń. Wiedział, że to było marzenie ściętej głowy; nastroje w mieście nie był najlepsze, Kościół stracił część poparcia a spora część ludzi była najzwyczajniej w świecie wściekła. I mała do tego prawo. Instytucja, której zaufali w momencie potrzeby odwróciła się do nich dupą. Oby podczas mszy nie zbierano na naprawę kościelnego ogrodzenia, czy czegoś. - Cztery to dobra liczba, Williamson, Carter i Murphy znają się na swojej robocie - tego ostatniego wystarczyło dokładniej wprowadzić w plany, żeby mógł się odnaleźć w ich stylu pracy. Doświadczenia mu przecież nie brakowało; zmienił środowisko na nieco bardziej specyficzne. I nie gwarantujące spokojnej emerytury. Ani w ogóle emerytury. - Nie, od złożenia raportu nic nie wiem - Williamson wyciągnęła skądś moje nazwisko i numer telefonu, przeszło mu przez myśl. Odważyła się nawet do niego zadzwonić. Postanowił nie wspominać o tym Sebastianowi. - Nie zdziwię się, jeśli prawnicy specjalnie starają się to wszystko zatrzymać na tyle, ile się da. Żeby sprawa na dobre przycichła. Wtedy nie rozbije się zbyt szerokim echem. Wybory tuż tuż. |
Wiek : 35
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : Gwardzista - protektor
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
— Tak. Też mam taką nadzieję. — W ustach Sebastiana brzmi to jak zupełnie pusta formułka, nie bez powodu zresztą. Powiedział to mimochodem, oczywistym jednak jest, że Verity nie opiera niczego na nadziejach. Przygotowuje się na to, że coś może się wydarzyć. Jeśli tak nie będzie, to tylko lepiej. Jeśli jednak ktoś zdecyduje się naruszyć spokój mszy, będą przygotowani. Na tyle, na ile mogą. Jeśli tym kimś będzie anioł… Niech Lucyfer ma ich w swojej opiece. Nie dodaje już nic odnośnie doświadczenia gwardzistów wymienionych przez Orlovsky’ego, co można uznać za niemą zgodę. Nie jest zaskoczony, gdy na swoje pytanie otrzymuje negatywną odpowiedź. Najwyraźniej nie dzieje się nic, co przełożeni uważają za ich interes. Sprawa najpewniej poszła już dalej, oni spisali raporty, więc prokuratura ma na czym bazować, możliwe również, że nie będzie potrzebna ich obecność na sali sądowej, jeśli dojdzie do procesu. Jeżeli sprawa ruszyła, być może najrozsądniej będzie podpytać o nią Bena — ofiarą jest członek Kręgu i również inne osoby z Kręgu są w nią zamieszane, więc Sebastian zdziwiłby się, gdyby Verity jej nie wzięli. Orlovsky mówi o wyciszeniu sprawy, ale Sebastian nie jest przekonany, czy to rzeczywiście najlepsza opcja. Prawnicy Charlotte Williamson mogliby sprawnie wprowadzić swoją cichą propagandę i nagłośnić sprawę na swoich warunkach. Tak, by wściekłe spojrzenia obywateli postrzegały Charlotte jako kolejną ofiarę, a Blair jako morderczynię. To już nie jego sprawa (czy na pewno?). — Możliwe — zgadza się krótko. — Dobra, Orlovsky, mamy to. W razie czego jesteśmy w kontakcie — podsumowuje i kilka chwil później, po zdawkowym pożegnaniu, odkłada słuchawkę. KONIEC |
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Starszy Oficer (Protektor), Czarna Gwardia