Witaj,
Leander van Haarst
ANATOMICZNA : 20
POWSTANIA : 5
SIŁA WOLI : 12
PŻ : 168
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 18
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1696-leander-van-haarst
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1720-leander-van-haarst
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1719-poczta-leandra-van-haarst
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f238-fairfield-street-7
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1716-rachunek-bankowy-leander-van-haarst
ANATOMICZNA : 20
POWSTANIA : 5
SIŁA WOLI : 12
PŻ : 168
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 18
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1696-leander-van-haarst
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1720-leander-van-haarst
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1719-poczta-leandra-van-haarst
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f238-fairfield-street-7
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1716-rachunek-bankowy-leander-van-haarst
Kuchnia
Wysoki sufit, kamienna podłoga i wyłożone czerwoną cegłą ściany nadają pomieszczeniu surowego charakteru. Pomimo iż właściciel nie jest zdolnym kucharzem, jego kuchnia jest zaskakująco dobrze zaopatrzona, poczynając od podstawowych sprzętów, aż po ułatwiające życie, nowoczesne pierdółki. Być może Leander próbuje sobie w ten sposób zrekompensować braki w umiejętnościach. Kuchnia sama w sobie jest stosunkowo rzadko używana, przez co pozostaje niezwykle zadbana i czysta. Szafki kuchenne i wyspa wykończone są szarymi frontami oraz jasnym drewnem. W kuchni znajdują się też cztery stołki dosunięte do wyspy i wiele roślin doniczkowych, przy czym większość z nich znajduje zastosowanie w kucharstwie. Pomieszczenie pozostaje jasne i przestronne dzięki wysokiemu oknu zamkniętym w czarnej ramie.
Leander van Haarst
Wiek : 40
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Eaglecrest
Zawód : Neurochirurg, odtruwacz, lekarz podziemny
Ira Lebovitz
ILUZJI : 5
PŻ : 236
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 43
WIEDZA : 3
TALENTY : 2
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1313-ira-lebovitz#13798
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1501-ira-lebovitz
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1679-poczta-iry-lebovitza
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f233-majestic-way-9-2
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2144-rachunek-bankowy-ira-lebovitz#26310
ILUZJI : 5
PŻ : 236
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 43
WIEDZA : 3
TALENTY : 2
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1313-ira-lebovitz#13798
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1501-ira-lebovitz
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1679-poczta-iry-lebovitza
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f233-majestic-way-9-2
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2144-rachunek-bankowy-ira-lebovitz#26310
26 IV 1985

Nie od razu dochodzi do mnie, co się wydarzyło. Nie. Pierwszy jest ból. Rozlewa się po ciele, jakby był w nim stałym rezydentem, odzywa się tępym kłuciem między pośladkami przy każdym ruchu nóg, przeinacza się w mdlące skurcze, przeszywające brzuch i pełznie aż do zachrypniętego, suchego gardła. Próbuję zebrać ślinę, by choć trochę zwilżyć usta, ale w buzi panuje Sahara. Czuję, że jestem opuchnięty, oczy mnie pieką, jeszcze zanim je otwieram, a do zrobienia tego wcale mi się nie śpieszy.
Pod palcami i policzkiem czuję ciepło obcego ciała i spokojnie, miarowo falującą klatkę. W pierwszych sekundach cofam się świadomością do początku miesiąca i mam wrażenie, że budzę się przy Mauriem, choć nie potrafię połączyć faktów z ewidentnym kacem i bólem, który z nim przecież nigdy mi się nie kojarzył. Ale po chwili zaczyna do mnie docierać, co odjebałem.
Nie wszystko. W pewnym momencie wspomnienia zmieniają się w nieprzeniknioną, czarną dziurę.
Pamiętam, że byłem u siebie, jak przez mgłę kojarzę drogę do taksówki, a potem… Potem jest zimna powierzchnia kibla, uderzający w nozdrza smród własnych wymiocin i…
I Leander z pieprzoną szklanką wody i tym swoim wspierającym dotykiem. Z łaskawym „tak, możesz ze mną spać”. Leander, który beztrosko śpi sobie pod moją głową, zupełnie zrelaksowany, najwyraźniej pewny, że nie uduszę go przez sen w ramach zemsty.
Cóż, ma rację.
Do kogo bym przychodził po wypiciu kilku butelek wina w samotności?
Kurwa.
Zmuszam się w końcu do otwarcia oczu. Nie uderza w nie żadne intensywne światło. Za oknem jeszcze nie zdążył dobrze wstać dzień.
Unoszę się ostrożnie, nie chcąc go zbudzić. Spojrzenie zawieszam na spokojnej twarzy mimowolnie. Taki niewinny. Wygląda rozkosznie z tą spokojną buźką, z opadającymi na twarz niewinnie zwijającymi się kosmykami, pogrążony we własnych snach.
Czy można mnie winić, że dałem się na to nabrać te lata temu? Nikt nie uprzedzał, że psychopaci potrafią się tak dobrze kamuflować.
Cichy syk wyrywa się spomiędzy moich zębów niezamierzenie, gdy siadam i niemal bezszelestnie zwieszam nogi z łóżka.
Ja pierdolę. Co on wczoraj ze mną zrobił? Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak bardzo mnie bolało po seksie. Najdrobniejszy ruch sprawia, że mam ochotę się zajebać, a jedno zerknięcie na nagie biodra wystarczy, by wykrzywić usta w nieładnym grymasie. Samo patrzenie na to boli.
Kac moralny nie pomaga. Nienawidzę nie pamiętać. To odbiera jakąkolwiek kontrolę. Nie wiem, co się działo. Ale skoro zajął się mną w kiblu i pozwolił spać ze sobą, to najwidoczniej był zadowolony.
Dlatego właśnie nie pijesz, Ira. Umiar to trudny termin, lepiej z nim nie eksperymentować.
Tylko że przez ostatnie pół roku nader łatwo było go zachować. Radziłem sobie. Bardzo dobrze sobie radziłem. Wierzyłem, że wszystko sobie poukładam, dałem sobie nawet wmówić, że to, co wydarzyło się po powrocie, było czymś dobrym. Resetem. Że otworzyło mi oczy. Tymczasem jedyny reset, o jakim można mówić dzisiaj, to ten mojego żołądka, bo mam wrażenie, że wrócił do ustawień fabrycznych.
Przynajmniej nie mam już czym rzygać.
Wstając, zerkam na zegarek. Nie ma jeszcze piątej – zawsze po chlaniu budzę się zbyt szybko, by organizm miał szansę się zregenerować. Jakby sam siebie chciał ukarać.
Wzdycham ciężko. Nie mam siły o tym wszystkim teraz myśleć. Potrzebuję papierosa, kawy i z dwóch litrów wody. I najlepiej działki kokainy.
Tęskniłeś za starymi nawykami, Ira?
Nie takimi starymi. Ponad pół roku przyzwoitego trzymania się w kupie. Tylko po co, skoro wszystko i tak prędzej czy później musi pierdolnąć?
Nie kłopoczę się szukaniem swoich ubrań. Idę do łazienki zebrać się trochę do kupy i ocenić szkody. Wyglądam jak gówno – na potwierdzenie tego wystarczyła sekunda. Związawszy niedoschnięte jeszcze włosy w wysoki kok, przeglądam się w lustrze z każdej strony, unosząc mimowolnie brew na widok swoich pośladków. Czułem, że coś jest nie tak, ale…
Wzdycham. Bez znaczenia. Nie ma sensu tego analizować. Jest jak jest.
Idę więc do kuchni, wstawić kawę. Wyciągam dwa kubki. Skoro już on podał mi wodę, kiedy jej potrzebowałem, to niech będzie, że wynagrodzę mu na wpół zarwaną nockę kubkiem kawy.
Papierosy znajduję w kieszeni kurtki i odpalam jednego, otwierając okno w kuchni. Opieram się ramionami o parapet i przymykam z ulgą oczy, gdy dociera do mnie świeży powiew wstającego poranka. Orzeźwiające, niemal tak jak wypełniający płuca mentolowy dym.
Biodra trzymam z dala od jakichkolwiek powierzchni – najwyraźniej zaprzyjaźniały się z nimi za mocno wczoraj.
Nagie ciało w zetknięciu z napływającym chłodem przykrywa gęsia skórka, ale uczucie jest przyjemne. Sprawia, że żołądek jakby mniej wywraca się na drugą stronę. Może zjedzenie czegoś pierwszy raz od ponad doby zadziałałoby lepiej, ale przecież proste rozwiązania nigdy nie są najlepsze.
Nie wiem, jak się czuję z tym, że budzę się znów w tym domu, że znów czuję się mu coś winien, bo zatroszczył się o mnie wtedy, kiedy najmocniej tego potrzebowałem. Nie wiem, czy w ogóle chcę rozszyfrowywać te uczucia.
Po co?
Zawsze łatwiej jest dać się porwać biegowi zdarzeń.[ukryjedycje]

Ostatnio zmieniony przez Ira Lebovitz dnia Nie 21 Kwi - 14:00, w całości zmieniany 1 raz
Ira Lebovitz
Wiek : 23
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Salem
Zawód : akrobatka / współwłaściciel klubu "WhizzArt"
Leander van Haarst
ANATOMICZNA : 20
POWSTANIA : 5
SIŁA WOLI : 12
PŻ : 168
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 18
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1696-leander-van-haarst
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1720-leander-van-haarst
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1719-poczta-leandra-van-haarst
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f238-fairfield-street-7
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1716-rachunek-bankowy-leander-van-haarst
ANATOMICZNA : 20
POWSTANIA : 5
SIŁA WOLI : 12
PŻ : 168
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 18
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1696-leander-van-haarst
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1720-leander-van-haarst
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1719-poczta-leandra-van-haarst
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f238-fairfield-street-7
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1716-rachunek-bankowy-leander-van-haarst
Kuchnia GhIh4fr

Trudno stwierdzić, jak długo jeszcze leżał w łóżku, odkąd poczuł jak coś - a raczej ktoś - zaczyna się wiercić. Próbował jeszcze spać, tkwiąc w tej zabawnej nieważkości pomiędzy świadomością i jej brakiem, ale nie potrafił już zmrużyć oka. Odgłosy krzątania się po domu wdzierały się przemocą pomiędzy szelesty spokojnego oddechu i ciche odgłosy ulicy, a chociaż Leander nie był tego do końca świadomy, budziły w nim wspomnienia, natychmiast stawiające go na nogi. Wspomnienia dzieciństwa, o którym żadne dziecko nie chciałoby pamiętać, bo o ile wokół domowników nie panowała cisza absolutna, był to znak, że coś się dzieje. „Coś”, które znajdowało teraz odbicie w relacji Leandra i Iry.
Powoli wyplątał się z pościeli. Powieki miał ciężkie, a oczy piekły go z niewyspania z taką intensywnością, że od razu po dźwignięciu się do pozycji siedzącej, zaczął szukać kropli. Zaaplikował je, przez kolejnych kilkanaście sekund mierząc się z dotkliwym szczypaniem i próbując wypłukać piasek z kącików oczu, ale nadaremne były te wszystkie starania. Przynajmniej spróbował.
Wstał, wsuwając stopy w proste bambosze, bo rano od podłogi zawsze ciągnęło takim chłodem, jakby zastępy anielskie ją wycałowały. Przez chwilę stał w miejscu, próbując schwytać wzrokiem coś nietypowego, ale bezskutecznie. Nie zgadzało mu się to, że ogólnie było mu stosunkowo zimno, chociaż zazwyczaj przy temperaturach panujących w mieszkaniu chodzenie w bieliźnie byłoby wręcz wskazane. Doszedł do odpowiednich wniosków z opóźnieniem. Naprawdę potrzebował mocnej kawy.
Zamiast porządnie się ubrać, Leander wcisnął się w luźne, domowe ciuchy i na ramiona zarzucił gruby, wełniany koc. Pościelił łóżko i mnąc jeszcze w ustach tępy smak snu, podążył za głuchym gwizdem wiatru szalejącym między szczelinami pomiędzy drzwiami i podłogą.
Nie był zaskoczony, kiedy znalazł Irę z papierosem w ręku. Otwarte okno było obecnie źródłem zgryzoty „starego” człowieka, a jednak i tak przez kilka uderzeń serca po prostu stał w przejściu i obserwował jak pali. Fajki mu nie pasowały. Mówił mu to już tyle razy, że w pewnym momencie już nawet przestał strzępić język. Może miałby w tym większy posłuch, gdyby sam nie kopcił jak stary kocioł?
- Przyjdź do salonu, gdy skończysz. - Odezwał się nagle, opatulając się ciaśniej swoim wełnianym kołem ratunkowym. Nie czekał na odpowiedź, bo i nie była to żadna prośba, a mimo wszystko nie brzmiała również jak rozkaz.
To nie zdarzało się często.
Wyszedł z łóżka po to, aby zaraz usadzić tyłek na kanapie. Teraz i jemu brakowało szluga między zębami, ale Leander był w stanie zaczekać z nim do momentu, w którym zje śniadanie. Pewnie przypomni sobie o nim za godzinę lub dwie.
Nie zauważył dziwnej, wilgotnej plamy zbierającej się przy suficie nieopodal wyjścia z salonu. Zanadto był skupiony na przecieraniu oczu, niecierpliwym odgarnianiu lokujących się włosów z czoła i zapoznawaniu się z i przed niego odczuwanym bólu bioder. Różnica między nimi była taka, że van Haarst pamiętał, skąd mu się to wzięło. Nie walczył z tym, nie od razu. Zamiast tego skupił się na porządkowaniu kilku kart medycznych, które zgarnął wczoraj wieczorem z gabinetu. Zmęczony rzucił je wczoraj na stolik kawowy, o który później przewrócił się Ira. Wyniki prześwietleń, badań krwi i epikryzy uśmiechały się do niego z podłogi, gdy pakował je do odpowiednich teczek.
Jakim cudem bez zapoznawania się z nimi pamiętał do kogo należały?
Leander van Haarst
Wiek : 40
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Eaglecrest
Zawód : Neurochirurg, odtruwacz, lekarz podziemny
Ira Lebovitz
ILUZJI : 5
PŻ : 236
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 43
WIEDZA : 3
TALENTY : 2
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1313-ira-lebovitz#13798
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1501-ira-lebovitz
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1679-poczta-iry-lebovitza
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f233-majestic-way-9-2
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2144-rachunek-bankowy-ira-lebovitz#26310
ILUZJI : 5
PŻ : 236
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 43
WIEDZA : 3
TALENTY : 2
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1313-ira-lebovitz#13798
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1501-ira-lebovitz
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1679-poczta-iry-lebovitza
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f233-majestic-way-9-2
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2144-rachunek-bankowy-ira-lebovitz#26310
Wiatr jest mroźny, ale przyjemnie orzeźwia. Czuć w nim jeszcze ostatnie podrygi zimy, mam wrażenie, że osiada na skórze, a uczucie, choć swoim narastającym szczypaniem przypomina ból, jest cudowne. Może po prostu jestem na to skazany. Może to nie z nim jest coś nie tak, a ze mną. Może z nami obydwoma. Tak, to musimy być my oboje. Ból towarzyszył mi zawsze. Czy nie sam się o niego prosiłem, trenując bez asekuracji, nadwyrężając siły i mięśnie, czyniąc niemożliwe możliwym pomimo ran, nakładających się jedna na drugą?
Lubię ból. A nikt nie zadaje go tak, jak Leander. Bo każdy siniak prędzej czy później pokryje się pieszczotą, słodkim słowem i przyjemnie intensywnym spojrzeniem.
To wszystko nie tak, Ira.
Tak. Były rozmowy. Były tłumaczenia, próby zrozumienia. I nawet miały sens. Wtedy miały sens. Ale teraz zupełnie nie umiem go odnaleźć.
Czemu ostatnim razem stąd uciekłem, czego się tak bałem? Pamiętam, co zrobił, ale przecież sam jestem sobie winny. Przecież nigdy by tego nie zrobił, gdybym go nie uderzył. Gdybym nie krzyczał. Gdybym nie wyjeżdżał na tyle lat.
Gdybym go nie sprowokował.
Nie jest taki, jeśli nie ma powodu. To ja dałem mu powód. Przecież wystarczy, że nie będę tego robić.
Oglądam się leniwie przez ramię, słysząc spokojny głos.
Moje usta same układają się w uśmiech. Patrzcie, patrzcie, zero komentarza? Widać nawet starego psa da się czegoś nauczyć – Lea najwidoczniej na dobre doszedł do wniosku, że próby wyperswadowania mi fajek spełzną na niczym.
Uśmiałby się, gdyby wiedział, że sam z własnej nieprzymuszonej woli próbowałem je rzucić przez ostatnie pół roku. I nawet zdarzały się dni, w których się udawało.
Wydycham ciężko powietrze wraz z ostatnim buchem i zamykam okno, żeby mi się pan doktor przypadkiem nie rozchorował.
Nie spieszę się z wycieczką do salonu. Najpierw zalewam kawy, a gdy te się zaparzają, wracam jeszcze do sypialni, by przejść do garderoby i przywłaszczyć sobie bokserki z dłuższą koszulką, która z powodzeniem zakrywa posiniaczone pośladki, gdy naciągam ją na głowę. Jeszcze skarpetki – stopy mi chyba zamarzły.
Mimochodem wodzę po otoczeniu. Właściwie nic nie zmieniło się przez te cztery lata. Nie potrafiłbym tak żyć – w tej monotonii, szarości.
Uśmiecham się mimowolnie i nieświadomie do przelatujących wspomnień. Ile razy zostawiałem mu na meblach jakieś kolorowe pierdółki, żeby przełamać tę schludną, sterylną przestrzeń?

Kontynuacja w salonie
Ira Lebovitz
Wiek : 23
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Salem
Zawód : akrobatka / współwłaściciel klubu "WhizzArt"