Czarownicy szykują się do świętowania Nocy Walpurgii. Zaobserwowano wybuchy magiczne na terenie Hellridge, a w Saint Fall zaczyna robić się coraz bardziej niebezpieczne. Coraz częściej słyszy się o radykalizacji Kościoła, ale pojawiają się głosy przeciwników tego nurtu. Co zmienią nadchodzące wybory?
Lepszy pokój najgorszy Niepewne czasy wymagają pewnego działania. Na którą stronę przechyli się szala?
I ujrzałem ziemię nową Cripple Rock przeżywa kolejny wstrząs, wypluwając dziwactwa, jakich świat nie widział.
Czarna Msza Oto nastają ciężkie czasy – módlmy się do Piekielnej Trójcy.
Niech żyje bal Na wystawnym balu Krąg świętuje sabat pośród tańca i plotek.
Noc Walpurgii Najważniejszy z sabatów zaprasza wszystkich atrakcjami na wzgórza Cripple Rock.
Wybory Los Saint Fall leży w Twoich rękach – wybierz swojego kandydata na burmistrza.
Pomożecie Pomożemy! W odbudowie Hellridge potrzebna jest pomoc. To jak? Pomożecie?
Człowiek jest jak ćma Zwyczajnego dnia czarownicy poznają niezwyczajne istoty, stając przed moralnymi wyborami.
Spotkanie Kowenu Dnia Wrota Piekieł zostały otwarte – Kowen bez prefekta musi się naradzić co dalej.
Spotkanie Kowenu Nocy Wśród śmiertelnych zamieszkała Lilith – Matka wzywa swój Kowen na spotkanie.
nazwisko matki Rubinoff data urodzenia 20 października 1961 miejsce zamieszkania Saint Fall, Deadberry zawód ilustrator książek dla dzieci status majątkowy przeciętny stan cywilny kawaler wzrost 189 cm waga 65 kg kolor oczu piwny kolor włosów ciemny blond odmienność Cień umiejętność n/d stan zdrowia syndrom Dioskurów znaki szczególne znamię w kształcie półksiężyca na obojczyku, blizny po przecięciu na brzuchu
magia natury: 0 (I) magia iluzji: 8 (II) magia powstania: 0 (I) magia odpychania: 0 (I) magia anatomiczna: 20 (III) magia wariacyjna: 0 (I) siła woli: 15 (II) zatrucie magiczne: 3 Sprawność: 7 GIBKOŚĆ:II (6) SZYBKOŚĆ: I (1) charyzma: 15 KŁAMSTWO: III (15) wiedza: 5 magicyna: I (1) wiedza o sztuce: I (1) LITERATURA: I (1) JĘZYK MIGOWY: I (1) teoria magii: I (1) talenty: 10 RYSUNEK: II (6) TROPIENIE: I (1) ZRĘCZNOŚĆ DŁONI: I (1) konsekracja: I (1) PRECEPCJA: I (1) reszta: 5 PSo
rozpoznawalność I (anonim) elementary school Stonewell high school Whitewater Technical School edukacja wyższa tajne komplety z magii anatomicznej - nauka przerwana moje największe marzenie to odseparowanie się od emocji i bólu siostry; zwrócenie Dahlii sprawiedliwości; odzyskanie utraconych wspomnień rozpoczęcie nowego życie poza granicami Helldrige, najlepiej tam, gdzie będę mógł rozprostować artystyczne skrzydła, najlepiej z kimś, z kim wypracuję nić porozumienia najbardziej boję się utraty kolejnej bliskiej osoby; wylądowania w objęciach obłędu; bycia zapomnianym; ognia; zamknięcia w małym pomieszczeniu bez dostępu do świeżej dawki powietrza; samotności w wolnym czasie lubię obcować ze sztuką i literaturą; pogłębiać swoją wiedzę z zakresu anatomii, iluzji i technik tropienia; odkrywać rodzinne sekrety; oddawać się długogodzinnym, nocnym spacerom; pochylać się na filozoficznymi refleksami; krzewić wiarę w Lilith znak zodiaku waga
I keep imagining those flames that did rise and blackened up the sky.
Pokryte bluszczem mury podupadłej posiadłości przy Broken Alley skryte były w ścianie zaniedbanego żywopłotu - jak wszystkie wstydliwe sekrety zabierane do groby, które pod żadnym pozorem nie powinny znaleźć się na obcych językach, bo jedyne co po sobie pozostawią, to nieprzyjemny posmak rozdrażnienia. Podobne emocje wzbudzali mieszkańcy tego domostwa. Pod żadnym pozorom tam nie zaglądaj, mówili ku przestrodze swoim dzieciom, w tych murach mieszka śmierć. Nic więc dziwnego, że budynek wzbudzał paletę emocji - strach wśród najmłodszych, niechęć u ich rodziców, nienawiść u najstarszych – i w pełni zasłużył na nazwanie go „domem strachów”. Dwudziestego siódmego dnia jedenastego miesiąca tysiąc dziewięćset sześćdziesiątego pierwszego roku fasada budynku rozpłynęła się w mgle tak gęstej, że nikt nie miał żadnej wątpliwości, że Fogartych w końcu pochłonął mrok, który całkowicie przeniknął do ich serc, jednakże ani rozdzierające wnętrze rezydencji krzyki, ani przekleństwa sączące się z tych samych kobiecych ust, nie zostały wywołane przez chowające się w ciemnych zakamarkach pomieszczeń zmory. Spowodował je cud narodzin. Kwadrans po trzeciej Arden i Camellia Fogarty powitali na świecie długo wyczekiwaną córkę, która krzykliwym płaczem i niewiarygodnie donośnym płaczem zakomunikowała o swoich narodzinach. Cztery minut później urodziło się dziecko, na które nikt nie czekał i którego nikt się nie spodziewał. Chłopiec był cichy i siny od wysiłku. Pępowina owinęła się wokół jego drobnej szyi, niemal odcinając mu dostęp do tlenu. Nie miał dość siły, by płakać, ale wystarczająco dużo, by przeżyć. Arden tamtej nocy – idąc śladami swoich przodków - słowa swych modlitw skierował ku Lilith.
I picture this silent room Humming with that silent tune.
Camellia Fogarty była jak wydmuszka - piękna na zewnątrz, pustka w środku. Całe życie ukrywała się pod makijażem. Najwięcej czasu spędzała przed lustrem, dbając, aby żadna zmarszczka przecinająca czoło nie ujrzała światła dziennego. Pragnęła jak najdłużej zatrzymać przy sobie młodość, w tym celu stosowała wszelkie zabiegi pielęgnacyjne, by powstrzymać nieuchronny proces starzenia. Kolekcjonowała dzieła sztuki, otaczała się pięknymi przedmiotami, nosiła finezyjne stroje i wydawała krocie na biżuterię, jakby za wszelką cenę chciała zapomnieć, kim jest jej mąż i jak bardzo zawiodły ją w warunki, w jakich żyje. Nie zajmowała się swoimi dziećmi, póki nie wyrosły z pieluch. Powierzyła je pod opiekę swojej siostrze, którą traktowała jak największa życiową porażkę własnej matki i uczyniła z niej obiekt drwin. Powinnaś być wdzięczna, że przygarnęłam pod swój dach taką szkaradną istotę, jak ty, mawiała, a jej oczach malowała się pogarda, gdy na nią spoglądała. Poniżała ją na każdym kroku, jakby tym chciała zrekompensować sobie doskwierający upływ czasu i brak funduszy na kolejne niebanalne zachcianki. Annette nie mogła odwdzięczyć się tym samym. W tysiąc dziewięćset pięćdziesiątym dziewiątym roku miała wypadek; wybuch magiczny zdeformował jej twarz i uszkodził aparat mowy, do tego stopnia, że struny głosowe w końcu, pomimo licznych medycznych zabiegów, w tym rytuałów, odmówiły jej posłuszeństwa. Była zresztą całkowitym przeciwieństwem swojej siostry – z jej słów nie mogła wybrzmieć arogancja, komunikowała się w języku migowym, emanowała od niej dobroć, którą przelała na bliźnięta. Kochały ją jak matkę i nie mogły pojąć, czemu pięć lat później odeszła bez pożegnania, pozostawiając po sobie słony smak łez na pyzatych policzkach. Gdzie jest Anette?, pytały matki jednym głosem. Odeszła i nie wróci, odpowiadała, chłodem wybrzmiewającym z tych słów ucinała wszelkie dyskusje. Mówiła prawdę. Długo nie wracała, a razem z nią odeszły słodkie wspomnienia z dzieciństwa.
The fire started building up inside exploding blinding lights Now I'm the one left screaming through the night.
Camellia postrzegała swoją córkę, Teresę, jak lalkę. Ubierała ją w przepiękne suknie, upinała jej włosy w kunsztowne fryzury. Synowi, Cecilowi, podarowała chłodną obojętność - traktowała go jak element wystroju, a czasem zdarzało jej się zapomnieć o jego istnieniu. Poprzypominała sobie o nim, gdy brakowało jej papierosów w papierośnicy albo wina w karafce. Na co czekasz? Dolej, mówiła wtedy, wbijając w niego ponaglającego spojrzenie. Odrywał się więc od rysunku i z entuzjazmem typowym dla pięciolatka spełniał jej życzenia, zawsze w gotowości wyczekując jej uwagi, jakby była to sprawa życia i śmierci. Nieustannie o nią zabiegał. Chciał zostać zauważony. Chciał mieć swoje pięć minut. Rysował jej laurki, które zwykle lądowały w koszu. Litości, zabierz sprzed moich oczu te bohomazy, narzekała oburzona, że miał czelność pokazać jej takie paskudztwo. Namalował jej portret, z którą był wyjątkowo dumny. Na Lucyfera, Cecil, spal to, spal, zanim ktoś pomyśl, że to ja!, krzyczała, w złości rozbijając kieliszek o ścianę. Rysował dla niej coraz rzadziej, aż w końcu przestał. Raz, w nagłym przypływie kreatywności, w twórczym szale i trochę w ramach zemsty, wziął węgiel do ręki i naszkicował na ścianie salonu obraz, którego wizja wślizgnął się mu nocą pod powieki i zagościła w jego podświadomości pod postacią snu. Nigdy nie widział matki w takim stanie - całą czerwoną ze złości, z obłędem w spojrzeniu. Własnoręcznie zerwała część tapety ze ściany. Czas zatroszczyć się o waszą edukacje, skoro tak bardzo wam się nudzi, zdecydowała. Wraz z tą zapowiedzią zaczął się okres plam atramentu na rękawach i skórze - nauka pisania. Z każdą koślawo postawioną literkę biła ich drewnianą linijką po rękach. Cecil miał tak spuchnięte nadgarstki, że zapomniał, jakie to uczucie trzymać ołówek między palcami. — Słyszałeś w nocy te niepokojące dźwięki, które dobiegają ze strychu? — wyszeptała mu w ucho Teresa, kiedy w roztargnieniu wylał zawartość kałamarza na czystą kartkę papieru, co spotkało się z dezaprobatą w matczynym spojrzeniu. — Podsłuchałem jak ojciec rozmawiał z wujem. Mówią, że ktoś tam mieszka. Myślisz, że to ta zjawa, przez którą mama ciągle rozgląda się przez ramię? — Możliwe. Sprawdźmy to wieczorem. Cecil nie potrafił odmówić siostrze, gdy się tak uśmiechała, więc zakradli się na strych wieczorem, po kolacji, z bijającymi w piersi sercami, trzymając się za ręce. Stare stopnie zdezelowanych schodów zgrzytały pod naporem ich ostrożnie stawianych kroków. Drzwi zaskrzypiały na zardzewiałych zawiasach, gdy je otworzyli. Na poddaszu jedynym źródłem światła była lampa naftowa, której bladym snopem nie udało się rozproszyć mroku panującego w pomieszczeniu, ale za to zdemaskowała obecności ukrytej w cieniu wychudzonej sylwetki. Krzyk ugrzęzł Cecilowi w gardle i tylko dlatego, że Teresa zacisnęła mocniej palce na jego dłoni, nie wycofał się zza drzwi, przerażony tym, co zamieszkało na poddaszu. — Nie bój się. To Annette. Nasza Annette. – Uspokajający szept siostry wypełnił przestrzeni nad ich głowami. Strach zniknął w uśmiechu. Panikę zastąpiła ulga. Modlitwy bliźniąt zostały wysłuchane. Annette wróciła po dwóch lata nieobecności, chociaż tak naprawdę nigdy nie wyjechała. Zatrucie magiczne, jakie nękało jej organizm, wzrosło do takiego stopnia, że Arden, lekarz i badacz zjawisk magicznych w jednym, powziął radykalne kroki - odseparował bratową od swoich dzieci. W tym celu zamknął ją na strychu, gdzie miała odejść w spokoju, trawiona swoim nieszczęściem, ale także tęsknotą za rodzeństwem, które traktowała jak swoje własne. Bliźnięta w sekrecie dotrzymywały jej towarzystwa, przynosiły jej posiłki przemycone z kuchni i obiecywały, że wrócą. Zawsze wracały, punktualnie o tej samej porze. Przez pięć dniu. W szóstym dniu Annette na nich nie czekała. Zastali ją w kałuży krwi, martwą. Wypełniło ich uczucie osamotnienia i poczucie winny. Świadomość, że poderżnęła sobie żyły nożem przeniesionym na jej prośbę, miała już nigdy ich nie opuścić. Tej nocy bliźnięta miały w ustach pierwszego papierosa, którego Cecil ukradł matce. — Na nerwy. Pomoże. Mama mówi, że zawsze pomaga. — Uśmiechnął się blado. Camellia przyłapała ich na gorącym uczynku. Krzyczała, szarpała Teresę za włosy i wtedy po raz pierwszy w Cecilu przebudziła się magia. Poczuł uderzenie fali gorąca, która skumulowała się w nim w formie wypełniającego płuca gniewu, kiedy wziął łapczywie haust powietrza. W chwili, w której matka zakleszczyła dłoń na jego ramieniu, przelała się czara goryczy. Kieliszek wina, który podniosła do ust, pękł, przez co poraniły ją odłamki szkła. Na łuku kupidyna pozostała jej blada blizna, która za każdym razem, gdy spogląda w lustro, swoim istnieniem przypomina jej o tym incydencie. Przez to była jeszcze bardziej wyczulona. Karała ich za każde, nawet najdrobniejsze przewinienie, zazwyczaj magią, najczęściej iluzji. Równie często zamykała ich na klucz w niewielkim, ciemnym pomieszczeniu bez okien, przez co rozwinęła w swoim synu skłonności do forsowania zamków.
Sometimes I picture this happy life burning in the depth of time.
Uśmiech tańczył na ustach Cecila, gdy w słoneczne dni wymykał się z domu do miejscowego parku; jeszcze wtedy lubił słońce. Korzystał z przywileju, jaki otrzymał od losu – nikt nie zwracał na niego uwagi. Rekwirował na użytek własny jedną z wolnych ławek i przelewał na papier swoje myśli w postaci ilustracji. Często zatracał się w świecie utkanym z wyobraźni i tracił rachubę czasu. Mógł tak siedzieć godzinami, ignorując odrętwienie nadgarstka, domagający się atencji pusty żołądek, czy nawet prześlizgujący się pod ubranie chłód. Czasem z tego powodu nie bywał w szkole. Jedyne, co mogło wyrwać go z tego stanu, to emocje Teresy przenikające do jego świadomości. – Tak długo udawałeś, ze masz uczucia, że w końcu uwierzyłeś, że są twoje — usłyszał kiedyś z ust wuja. — Los spłatał wam niewiarygodnego figla, ale musisz się od tego odciąć. — Słucham? — spojrzał na niego z nad czytanej książki. — Musisz przestać udawać — na ustach stryja błąkał się pobłażliwy uśmiech. — To co czujesz, nie jest prawdziwie — przepłukał gardło łykiem brandy. — Te uczucia należą do Teresy... ty... — westchnął ciężko, zapalając papierosa — ... jesteś Cieniem. Słowa brzmiące jak wyrok śmierci odbiły się głuchym echem od czaszki Cecila, zapełniając jego myśli. Bez pozwolenia poczęstował się papierosem z paczki, którą wuj zostawił na stole. Wsunął go sobie do ust i opuścił pomieszczenie, by nie czuć na sobie oceniającego spojrzenia mężczyzny, który nie pozostawał miejsca złudzeniom. Jesteś Cieniem - ciężar tego brzmienia czuł na swoich barkach coraz dotkliwej, aż w końcu, kiedy pierwszy raz wtopił się w mrok, zaczął rozumieć przesłania słów stryja, ale jego smak poczuł na swojej skórze trzy lata później, niedługo po ukończeniu czternastego roku życia, kiedy mdły zapach kadzideł zakradł się do nozdrzy i przez przypadek zetknął wzrok ze swoim lustrzanym odbiciem, ale spojrzenie skonfrontowało się z gładką taflą lustra. Wtop się w tłum i zdobądź informacje brzmiało polecenie, co też uczynił. Po tym, gdy jego oczy były świadkiem obdzierania człowieka żywcem ze skóry, z trudem zatrzymał treści żołądkowe w organizmie. Wrócił do domu o drugiej nad ranem. Drżały mu ręce, gdy szukał w kieszeni klucza - były mokre i śliskie od potu. Drzwi otworzyły się, zanim zdążył wetknąć je w zamek. W progu stała Teresa. Zatonął w jej objęciach jak dziecko szukające pocieszenia. Kochał ją całym sercem. Tylko ona widziała w nim człowieka.
I picture that morning kiss The death of pain and loneliness.
O tym, jak smakuje emocjonalna zależność, przekonał się, kiedy pierwszy raz w spojrzeniu Dahlli dostrzegł iskrę obłędu. Podobną do tej, która usiłowała otumanić jego zmysły. I choć poznał ją, gdy miał osiem lat, dopiero wtedy – kilka lat później - pokazała, jaka jest naprawdę. Ściskała nóż w ręce, a po dłoniach spływała jej krew. Truchło kota z leżało u jej stóp. W drugiej dłoni trzymała jego głowę. Jest niezbędna do przeprowadzenia rytuału, powiedziała, usta krzywiąc w lekkim uśmiechu. Tego chciała Lilith, dodała patrząc na niego tak, jakby znała jego wszystkie, nawet te ukryte w najgłębszych zakamarkach umysłu, sekrety. Wcześniej podążał za nią, krok w krok, jak ćma za światłem, choć była ucieleśnieniem chaosu. Wcześniej jej dotyk palił jego skórę, choć nigdy nie zdecydował się na wykonanie kolejnego kroku, powstrzymała go przed tym długoletnia przyjaźni z jej bratem, ale ten precedens zmienił wszystko. Podarował jej coś, czego nikomu dokąd - swoje wspomnienia. Przyniósł je w pudełku po zapałkach, a obietnica, jaką sobie złożyli, przypieczętowując ją rytuałem, uświadomiła mu o tym, co chciał przekazać mu wcześniej stryj. Tak długo przebywał w otoczeniu ciemności, że w końcu stała się jego domem. Nie wierzył w to. Nie chciał. Odciął się od Dahlii, tak jak wcześniej odciął się od swoich wspomnień. Okazja, by pozwolić sobie na tą chwilę zapomnienia, pojawiła się u progu szybciej niż myślał. Polubił Lyrę, zanim się spotkali. Przekonały go do tego uczucia, jakie biły od Teresy. Radość, która zerkała do jej spojrzenia, szczera sympatia, którą ku niej adresowała i wdzięczność za to, że ją uratowała. Wszystkie te uczucia były tak intensywne i zajmujące, piękniejsze od jakiegokolwiek przedmiotu, które otaczały ich matkę, że w końcu stały się także częścią Cecila. Była inna od Dahlii. Nie przyciągała cieni. Rozpraszała je światłem, który od niej biło. Szkicował, gdy skonfrontował się z nią po raz pierwszy, choć widział ją wiele razy, spoglądał na nią spod firanki, gdy leżała w łóżku Teresy. Obserwował ją z ukrycia. — Nie zaglądaj mi przez ramię. Jeszcze nie skończyłem - upomniał ją. Była pierwszą osobą, którą dostrzegł w tłumie. Pierwszą osobą, która zobaczyła to, kim był. — Co rysujesz? — zapytała wtedy, siadając tuż obok. Spojrzał na nią z lekkim uśmiechem widniejącym na ustach. — Ciebie. Miłość była najgroźniejszą trucizną znaną ludzkości – pełną zwodniczych ścieżek. Podziwianie jej z daleka przestało mu wystarczać. Wypełniała jego myśli. Stał się częścią jej życia. Coraz intensywniej to okazywał. Coraz trudniej było pogodzić się z świadomością, że nie była tylko jego. Sympatia przeradzała się w niezdrową fascynacje, fascynacja zmieniła się w obsesję, obsesja w potrzebę przejęcia kontroli. Zaczął ograniczać jej przestrzeń. Przychodził po nią, by się upewnić, że nie spotyka się z nikim innym. Stał się chorobliwe zazdrosny. Rozliczał ją z każdego pocałunku, z każdego spojrzenia i z każdej rozmowy, aż w końcu Lyra położyła temu kres. Zerwała z nimi, wbijając mu zimny sztylet noża prosto w serce, ale on, choć w głowie tliła się myśl, że powinien przerwać nić tego emocjonalnego przywiązania, nie przestał o niej śnić. Obsesyjne myśli przelewał na papier w formie makabrycznych szkiców. Kiedy poznał jej nowego chłopaka, udawał, że mogą się zaprzyjaźnić. Kiedy przyjęła jego oświadczyny, wyobrażał sobie, jak odbiera mu życie i wreszcie urzeczywistnił te fantazje. Zakradł się do ich wspólnej sypialni i wlał do szklanki whisky, którą mężczyzna pił co wieczór, kilka kropel ukradzionej ojcu trucizny. Zapłakana Lyra na progu ich mieszkania była dowodem na to, że ich ilość była wystarczająca. Była też dowodem na to, że przegrał kolejną bitwę ze swoim słabościami. Nie przewidział konsekwencji. Zupełnie niepotrzebnie ją skrzywdził. Żal, który pięścią zaciskał się na jego gardle, być może nie byłby tak dotkliwy, gdyby Dahlia nie zjawiła się ponownie w jego życiu jak burza w środku lata, znowu uruchamiając zębatki w tej destrukcyjnej maszynie. I znowu stracił ją z zasięgu wzroku, nie podając jej pomocnej dłoni, której potrzebowała. Wmawiał sobie, że nie dał się nabrać na krokodyle łzy, jakie popłynęły po jej policzkach. Odwrócił się do niej plecami, przez co rozstali się w gniewnie. Dwa dni później umarła. Odeszła jak wcześniej Anette i zabrała coś, z czym nie chciał rozstawać - fragment jego duszy. Wiedział, że póki nie odzyska wspomnień, nie stanie się na powrót kompletny. Wiedział, że póki nie pogodzi się z jej śmiercią, nie będzie mógł swobodnie oddychać. Wiedział, że jej strata będzie ciążyć mu na sumieniu, do chwili aż dotkliwie nie skrzywdzi osoby odpowiedzialnej za jej śmierć. Wiedział też, że kiedyś będzie musiał wyznać Mallory’emu prawdę niezależnie od tego, jak gorzka była.
Now you can picture this broken boy With dreams of things he can't enjoy Speaking words he won't fulfill
Z inicjatywy Teresy zaczął pojawiać się na spotkaniach Kowenu Nocy. Chociaż wiara w Lilith była od zawsze obecna w jego życiu, jak i w życiu jego rodziny, nie od razu zaczął podzielać surowość i bezwzględność ich poglądów, jednakże w miarę upływu czasu zrozumiał, dlaczego magia nie jest dostępnego dla każdego. W usystematyzowaniu swojego punktu widzenia pomógł mu incydent, który rozegrał się na jego oczach z udziałem niemagicznych dzieci znęcających się nad białym królikiem; iskra, od której wybuch pożar. Nastraszył ich, a zlęknione stworzenie przygarnął i nazwał Picasso. Kilka lat temu przeszedł inicjację wtajemniczenia - chrzest odbył się na terenie nieczynnej fabryki, gdzie objawiła mi się Lilith pod postacią pięknej, czarnowłosej kobiety, której wizerunek przeniósł na kilka stron szkicownika. Przemówiła do niego swoim elektryzującym, wręcz hipnotyzującym głosem, kusząc nie tylko słodkimi obietnicami i nowymi perspektywami na przyszłość, ale także ciałem. Przypominała mu Lyrę. Po tym incydencie stał się pełnoprawnym członkiem kowenu. Wykorzystuje swoją odmienność, by wtapiać się w tłum, zbierać informacje i szpiegować, co ułatwia mu także umiejętność tropienia. Magia iluzji usprawnia te działania. Wiedzą anatomiczną nabył, studiując książki z ojcowskiej biblioteki. Zaklęcia anatomiczne lepiej poznał na tajnych kompletach. Nie jest silny, ma problemy z odżywieniem i utrzymaniem stałej wagi, ale nadrabia szybkością i zwinnością, a znajomość ludzkiej anatomii niejednokrotnie pomaga mu wykaraskać się z niechcianych tarapatów. By pogłębiać swoją wiedze z tego zakresu, zainteresował się również magią anatomiczną, co rozbudziła w nim pragnienie samokształcenia. Rozpoczął tajne komplety z tej dziedziny, łudząc się, że dzięki temu opracuje sposób na odcięcie się od emocji i bólu siostry, jednak po roku przerwał naukę. Jego decyzja była umotywowana brakiem środków do życia. Przyjmował coraz więcej zleceń na ilustracje, co nie pozwalało mu skoncentrować się na edukacji w pełnym wymiarze godzin. Wisienką na trocie było kłamstwo. Traktował je jak mechanizmem obronnym, aż w końcu zaczął nim operować na co dzień. To, że nigdy nie rzucał się w oczy, jedynie je uwiarygadniało i sprawiało, że zazwyczaj uchodziło mu na sucho, więc w końcu przyległo do niego na stałe, jak druga skóra. W końcu nigdy nie wiadomo gdzie kończy się prawda, a zaczyna kłamstwo.
W domu rodzinnym pojawia się okazjonalnie, zazwyczaj pod osłoną nocy, przede wszystkim po tym, by przypomnieć Camelli o swoim istnieniu, chociaż nigdy nie konfrontuje się z nią twarzą w twarz, jakby w obawie, że odżyją w nim dziecięce lęki i nieprzepracowane traumy. Pozostawia jej wiadomości na lustrach; są to zwykle makabryczne rysunki malowane jej szminką z krótkim dopiskiem Nie zapomnij o mnie, czym zwykle doprowadza matkę do ataku histerii. Z biegiem lat uzmysłowił sobie, że to on jest powodem, dla którego kobieta rozgląda się nerwowo przez ramię. Z premedytacją pogłębia jej napady paniki.
Od trzech lata stały dochód czerpie ilustrując książki dla dzieci jako Tarian Belman. Nikt - poza siostrą i jej przyjaciółką - nie jest świadomy, kto ukrywa się pod tym pseudonimem artystycznym. Cecil Fogarty jest nikim. Tarian Belman może wszystko.
[ukryjedycje]
Ostatnio zmieniony przez Cecil Fogarty dnia Czw Sie 03 2023, 21:09, w całości zmieniany 20 razy
W tym momencie zaczyna się Twoja przygoda na Die Ac Nocte! Zachęcamy Cię do przeczytania wiadomości, która została wysłana na Twoje konto w momencie rejestracji, znajdziesz tam krótki przewodnik poruszania się po forum. Obowiązkowo załóż teraz swoją pocztę i kalendarz , a także, jeśli masz na to ochotę, temat z relacjami postaci i rachunek bankowy. Możesz już rozpocząć grę. Zachęcamy do spojrzenia w poszukiwania gry, w których to znajdziesz osoby chętne do fabuły.
I pamiętaj... Piekło jest puste, a wszystkie diabły są tutaj.