First topic message reminder : Salon Jedno z największych pomieszczeń w całym budynku – przestronny, wysoki salon, urządzony w ciepłych barwach. Wyjście kieruje wprost do głównego holu i najczęściej pozostaje otwarte. Salon pełni także funkcję małej biblioteczki; powyżej znajduje się antresola, do której prowadzą spiralne schody – tam mieści się część rodzinnych zbiorów, a także kilka dodatkowych foteli, na których można oddać się spokojnej lekturze. W jednym z regałów na dole znajduje się również barek z alkoholami i papierośnica. Rytuały w lokacji: Krążące błyskawice [moc: 86] |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Annika van der Decken
ANATOMICZNA : 6
NATURY : 20
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 181
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 29
TALENTY : 11
Kiedyś Annika tańczyła więcej i czerpała z tego przyjemność. Wszystko, co przypomina jej o swobodzie, wolności, co pozwala cieszyć się ruchem i na chwilę wyłączyć wiecznie zamyśloną głowę — to jest dobre, pożądne i warte pielęgnowania. Byłoby lekarstwem najlepszym, gdyby nie wymagało spontanicznego uczucia radości, którego przez ostatnich kilka lat miała niewiele. Zwłaszcza przez ostatnie dwa lata, wypełnione męczącą frustracją, pełne wzlotów i upadków w podejściu do Moriarty’ego. Aż wreszcie coś upadło na amen, a Annika zrezygnowała z ustawiania rzeczy z powrotem na miejsce. Poddała się, gdy w kluczowym momencie zadała sobie pytanie, czy wolałaby oddać się uprawie wodorostów, czy urodzić mu dziecko i nie zawahała się w odpowiedzi ani przez sekundę. Po tym nie zostało nic, oprócz palącej potrzeby, by przeć do celu — a tym nie będzie ani mini-Fausty, ani nawet wodorosty. To cel, do którego droga prowadzi także przez odświeżenie zdolności tanecznych i eksploatowanie resztek zasobów w towarzystwie pełnym ludzi złaknionych informacji o cudzych życiach. Ludzi, w oczach których ma zostać uznana za godną odzyskania upragnionej wolności. Czym więc Annika różni się od nich, zapraszając tutaj dziś Alishę? Być może niczym, a być może intencją — przecież wymówka nawet nie jest wymówką, jeśli akurat naprawdę potrzebuje odświeżenia umiejętności i nabrania większej pewności w stawianiu kroków w dodających centymetrów butach. — Dziękuję, już wszystko jasne. I nawet nie będę udawać, że cię sprawdzałam — za uśmiechem, w którym rozciągnęła wargi mogłaby ukryć wielką dozę zażenowania sobą, gdyby rzeczywiście było ono tak przerośnięte, jak ego jednego Duera. W istocie nie do końca żal jej, że teoretyczne nauki tanecznych niuansów od zawsze wpuszczała jednym uchem, a wypuszczała drugim – jej zadaniem, jak i każdej kobiety, o czym nierzadko nie omieszkano jej przypomnieć – i tak było wyłącznie wyglądanie pięknie, nie mylenie kroków i dawanie się lekko prowadzić partnerowi. Po co w takim razie miałaby się bardziej starać i wypełniać tym nadmiernie głowę? Annika jest dziś szczera – zarówno ze sobą, jak i z Alishą – nie ma ani sił, ani ochoty na zakładanie nowej maski. Czuje wręcz, że być może nie powinna, z szacunku do tej wystraszonej dziewczyny. Wyjaśnienie panny Dawson rozjaśniło pani Faust wystarczająco dużo, by w pełni świadomie zdecydowała o tym, jaki rytm je porwie. A odpowiednia płyta już chwyciła się sama. — Bardzo dobrze, w takim razie powirujemy? Na razie nie mam ochoty na dostojność, a już zwłaszcza w wykonaniu Anglików. — Na styl żartobliwy zawsze można ująć Annikę – zawsze. Odtwarzacz nie zawiódł – płyta również. Po chwili wśród cichego trzeszczenia, wybrzmiały pierwsze dźwięki. — Może być? — Nauczycielka ma tutaj zdanie decydujące. No niech się trochę porządzi! |
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : Badaczka, asystentka wykładowcy
Alisha Dawson
POWSTANIA : 10
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 168
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 12
TALENTY : 26
Krótki uśmiech rozbawienia, może nawet pierwszy szczery tego dnia, pojawił się na jej ustach, gdy zaśmiała się krótko na słowa Anniki. Nawet by nie przypuszczała, że mogłaby być testowana w tej chwili. Generalnie jakoś tak nie zakładała, że ktoś mógłby być wobec niej sceptyczny, albo wątpić w umiejętności, które zostały zresztą polecone. Sama też nie była tancerką zawodową, dlatego i jej wiedza nie była tak szeroka, jak mogłaby być u profesjonalistki. Artyści jednak mieli ten wątpliwy „przywilej”, że oczekiwało się od nich zazwyczaj wszystkiego. Może jeszcze nie żonglowania i połykania ognia, ale gdyby ktoś umiał, na pewno byłoby to na plus. Decyzja, która zapadła, trochę ją dziwiła, ale w żaden sposób tego nie skomentowała. Walc angielski był łatwiejszy do opanowania (przynajmniej w kroku podstawowym), właśnie dlatego, że był wolniejszy i spokojniejszy. Partnerzy nie siłowali się między sobą, aby nie wypaść z rytmu, a już z pewnością nie rozbijali się po meblach. Annika jednak chciała i Allie mogła uszanować jej decyzję. Podobno zresztą kiedyś tańczyła walca, może akurat wiedeńskiego. — To trochę trudny walc – stwierdziła po przesłuchaniu kawałka zapuszczonego dzieła Straussa – ale na razie muzyka nam aż tak bardzo nie będzie potrzebna. Na razie musimy sobie przypomnieć podstawy, na sucho. – Allie była bez butów i Annika solidnie nad nią górowała. Uroki niskiego wzrostu. – Twój partner na pewno będzie wyższy, chyba że jest Napoleonem – tym razem żartobliwie rzuca Alisha, podchodząc bliżej kobiety. – Najpierw przypomnimy sobie prawidłową ramę. To bardzo ważne, na ramie opiera się balans dwóch ciał – rzuca, unosząc już dłonie do chwytania jak w przypadku partnera. – Partner obejmuje Cię prawą ręką pod łopatką – to też robi Allie – a drugą wyciąga. Tą drugą chwytasz, natomiast swoją rękę kładziesz na jego ramieniu. Ważne jest, żeby łokcie nie zwisały, bo to i nieładnie wygląda, i zaburza równowagę. Przez chwilę jeszcze poprawia trzymanie i poziom łokcia Anniki, nim zostawia ją nareszcie i odsuwa się odrobinę. — Nauczymy się kroku podstawowego walca. Można go tańczyć w różnych konfiguracjach, my zaczniemy do przodu i do tyłu. Stań obok mnie – robi jej miejsce obok siebie – i patrz, prawą nogą idziesz do przodu, od pięty, wchodzisz na palce dostawiasz lewą nogę, opuszczasz. I lewa w tył, na palce, prawa dostaw. Na razie nauczymy się wolno, a potem będziemy przyspieszały. W walcu wiedeńskim trzeba się dobrze rozbujać, a potem już wszystko idzie. |
Wiek : 25
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : sopranistka | solistka w Teatrze Overtone
Annika van der Decken
ANATOMICZNA : 6
NATURY : 20
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 181
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 29
TALENTY : 11
Trudny? Dobrze. Alisha jeszcze nie poznała Anniki na tyle, by się zorientować, z czym ma do czynienia. Stojąca przed nią kobieta zazwyczaj nie rozumie słowa trudne, jakby celem jej egzystencji było uczyć się i doświadczać wszystkiego od dupy strony. I tak, jakby uczenie się po kolei i od rzeczy najprostszych nie było warte jej czasu — za to zanurzenie się w potknięciach, arytmiach i palących łydkach było jedyną formą wysiłku wartą przeżycia. Wspomnieniem o siłowaniu się by nie wypaść z rytmu mogła tylko Annikę bardziej do pomysłu walca wiedeńskiego zachęcić. Zresztą… Już tańczyła. Kiedyś. Dawno. I nikt nie powiedział, że perfekcyjnie. Jeśli ktoś w tym duecie ma wykazać się rozsądkiem, to niestety — akurat ten przykry obowiązek spadnie na pannę Dawson, bo Annika z uśmiechem, którym mogłaby obdzielić dziewięć ostatnich i paskudnie ponurych dni, nie zamierza wycofywać się ze swoich słów i decyzji. Annika chce potu, krwi i szybkich efektów. Jak zwykle. — Niech będzie na sucho — nie powiedział van der Decken nigdy. Podeszła do dziewczyny, która w tej dość niefortunnej sytuacji czołem mogłaby dotknąć co najwyżej obojczyków Anniki. Opuściła głowę — zabawne uczucie. Pani Faust zawsze myślała, że panie o takim wzroście dla swojego własnego bezpieczeństwa nie rozstawały się z wysokim obcasem, ale najwyraźniej ma przed sobą chlubny wyjątek. Dobrze, Annikę też czasami niezdrowo ciągnie do niebezpieczeństwa. — Mogę zajrzeć do szafy i coś ci pożyczyć, jeśli to niewygodne — ale mnie nie przeszkadza — dodałaby, bo ani jej się śni rezygnować i tańczyć boso — to by się mijało z celem, czyli poczuciem w pełni ewentualnego ryzyka poplątania sarnich nóżek na oczach całego Kręgu — gdybym zatęskniła za tym poczuciem dominacji, to przytnę jakąś parę nóg — i musiała sobie wyobrazić wyraz twarzy Alishy po usłyszeniu tych słów, bo z powrotem uniosła głowę, skupiając się na utworzeniu ramy — bez żadnych zwisów i dysbalansów ułożyła lekko dłoń na ramieniu partnerki. I mogłaby przysiąc, że jest nie najgorzej, kiedy została skorygowana raz, a później drugi. I trzeci. A myślała, że nie da się trzymać dłoni na ramieniu w sposób nieprawidłowy. Wypuszczona przez Alishę, wyszczerzyła zęby w pogodnym uśmiechu, by zaraz dołączyć po jej prawicy. I już pierwsze podejście do rzeczonego kroku uświadamia problem pierwszy, gdy nieco zaaferowana Annika wychodzi nie z prawej kończyny, a z lewej. — Przepraszam. Jeszcze raz. Kolejne podejście jest już bardziej udane, choć co najmniej kilka razy dała się jeszcze poprawić, skorygować układ pięta–palce, czy zbyt daleko wysuniętą stopę, co w tanecznym amoku mogłoby przypadkiem sprowokować upadek. Annika stara się być cierpliwa i uważnie przyglądać swoim krokom, ale jej potrzeby to ocean niecierpliwości i tęsknoty za szybszym ruchem. Dlatego od kroku, do kroku, mimowolnie przyspiesza. I zaczyna gadać. — Studiowałaś z daleka od Saint Fall, zgadza się? — Być może coś o tym słyszała. Być może. |
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : Badaczka, asystentka wykładowcy
Alisha Dawson
POWSTANIA : 10
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 168
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 12
TALENTY : 26
— Myślę, że damy sobie radę – stawia na wersję bardziej ofiarną, ale też trudniejszą dla samej Anniki. Allie powinna nosić obcasy, to fakt, ale może nie w momencie, w którym pracując nad plastycznością stopy. Uczniowie często podglądają nauczycieli i nie ma w tym nic złego. W dziedzinach artystycznych bliskość z profesorem jest niezwykle ważna. I też zaufanie co do jego kompetencji. Żart Anniki skwitowany zostaje lekkim uniesieniem brwi, a potem cichym śmiechem. Chyba pierwszym tego dnia? To dobry sygnał na przełamanie lodów – nie jest na tyle spięta i nieśmiała, żeby nie wyłapywać żartów i trzymać w sobie reakcję na takowe. Nie odpowiada jednak w żaden sposób, bo i nie do końca wie, jak. Nigdy nie była na takim balu, może sobie tylko wyobrażać na podstawach bajek – a to dość marne wyobrażenie. Dlatego decyduje się zostawić ten temat, chociaż serce jej się odrobinkę kraje, że Maurice będzie gdzieś indziej, a ona Noc Walpurgii spędzi w Cripple Rock. Pewnie z Irą. To nadal dobrze. Ale… Uśmiechem kwituje błędy popełniane przez Annikę. Odnajduje w sobie ogromne pokłady cierpliwości, kiedy mylą się stopy, ale wkrótce osiąga całkiem ładną płynność w ruchach. Allie po pewnym czasie decyduje, że oprócz bujania – w przód i w tył – przejdą do gwiazdy. Czyli do takiego samego bujania, tylko z lekką rotacją, tak, aby twarz za każdym razem kierowana była w inną stronę. I tak się ładnie bujają do rytmu muzyki, obracając prawie jak tancerki z pozytywki, zabijając czas króciutką rozmową. Na pewno pytaniem, którego nie spodziewała się usłyszeć. Zdziwienie odmalowało się na jej twarzy, ale odpowiedziała grzecznie: — Tak. Studiowałam w Mediolanie. Wróciłam do Saint Fall niecały rok temu – odpowiada jej, chociaż nie wie, dlaczego miałoby to mieć znaczenie. Studiowała, tam zdobyła tytuł i niewiele jej po nim było. Mogła osiągnąć wiele, nie osiągnęła praktycznie nic, bo nie pozwoliło jej na to zdrowie. Krok podstawowy w lekkiej rotacji w końcu może się znudzić, dlatego Allie zatrzymuje się w miejscu. — Spróbujemy teraz następnej podstawy, która na pewno Ci się przyda, czyli obrotów w prawo. To nic trudnego, tylko trzeba nadążać za muzyką. I partner nie może przeszkadzać – czasem się trafiają tacy, którym słoń na ucho nadepnął, Allie zna świetnie ten ból, chociaż nie powinna. – Stawiasz jedną nogę w bok – demonstruje na sobie – potem razem z obrotem stawiasz dalej drugą nogę – w ten sposób powstaje piękna rotacja, kiedy Allie znajduje się na palcach – i dostawiasz tą pierwszą. I wszystko powtarza się od nowa. Pary zazwyczaj wirują tak w kręgu, więc zejdę Ci z pola, żebyśmy na siebie nie wpadały. Spróbuj teraz Ty. Przed Tobą Twój pierwszy wir – i mini-mechanika, jeśli masz ochotę! Do kości k100 dodajesz modyfikator odpowiadający za sprawność i taniec towarzyski. 1-17 – Plączą Ci się nogi i obracasz się nie w tą stronę, w którą powinnaś 18-34 – Przez te całe obroty i wirowania tracisz orientację w terenie i wpadasz na losowy przedmiot 35-51 – Ładnie wychodzą Ci kroki wirowe, ale wypadasz ciągle z muzyki i tańczysz nie do rytmu 52-68 – Ładnie wirujesz, ale chyba za szybko, bo zaczyna Ci się kręcić w głowie 69-85 – Stawiasz ładnie kroki, wiry się udają, ale dziwacznie się garbisz i wypinasz pupę, przez co Allie musi skorygować Twoją sylwetkę 86+ - Czy to Taniec z gwiazdami? Tańczysz idealnie! |
Wiek : 25
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : sopranistka | solistka w Teatrze Overtone
Annika van der Decken
ANATOMICZNA : 6
NATURY : 20
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 181
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 29
TALENTY : 11
Jeśli mają dobrze współpracować, Alisha nie ma wyjścia i będzie musiała wyciągnąć tej kij, który przypadkiem połknęła, gdy usłyszała magiczne słowo Krąg. Dzisiaj Annika przede wszystkim zaprosiła do siebie drugą kobietę, z którą spędzi dobrze — i produktywnie — czas. I kto wie, może to z czasem stanie się jeszcze małą rutyną? Może. Tak jak teraz rutynowo stawiają kroki, skazując ciała na powtarzalne ruchy i kręćki w głowie, które Annika z początku — oczywiście — zignoruje. A wszystko do katorżniczej melodii, której rytm to zwalniając, to przyspieszając, nadaje również ton ich rozmowie. — Mediolan, cudownie — głos Anniki zabarwiła cieplejsza nuta. Zazwyczaj młode kobiety pytano przede wszystkim o plany na rodzinną przyszłość, wymarzoną liczbę dzieci (i oby jak największą)… Panią Faust zaś ciekawiło, co skłoniło młodą dziewczynę do powrotu na nieco zapyziałe Hellridge. Czy rzeczywiście miała tu czego szukać? Może to jednak tęsknota? Albo sprowadziła ją tu sytuacja rodzinna? Niespełniona miłość? Zawodowe rozczarowanie? Bo przecież nie choroba! — Powrót po tylu latach musiał być bardzo trudny. Ale znalazłaś już swoje miejsce, prawda? — Być może lekki cień uśmiechu przemknął po jej twarzy — choć równie dobrze to mogła być reakcja na muzykę, która znów dała im chwilę wytchnienia. Zatrzymała się zgodnie z poleceniem, obdarowując Alishę wyrazem twarzy z tych domagających się wylewnego tak, moja droga — przepięknie drepczesz. Alisha prezentuje Annice krok za krokiem, co uczennica stara się na bieżąco naśladować. Pierwszy, powolny raz wyszedł nie najgorzej— Zapewne dlatego, że był — no właśnie — powolny. Kolejne zaś przejdą do historii tego salonu, aż pierwszy, niemal prefekcyjny, bezpowrotnie zaginie w jej odmętach. Wystarczyły trzy niekontrolowane obroty, by znaleźć się zbyt blisko regału — i połowę czwartego, by ramieniem zahaczyć o jego drewnianą krawędź i niebezpiecznie zachybotać meblem. Niezdarną ósemeczką zakończyła występ, a gdy orkiestra dokańczała ostatni takt— Jak na zwolnionym filmie, jedna z książek wrzucona byle jak na przedostatnią półkę, dopełniła dzieła, spadając Annice prosto na głowę. — Au! — Jęknęła, rozmasowując miejsce, w którym grzbiet Wodnikowego wzgórza wszedł w kolizję z jej głową — nie musi sprawdzać, by wiedzieć. Pamięta, co ostatnio odłożyła na tę półkę; i wie też, że zrobiła to byle jak — chyba jestem zbyt— Chaotyczna? Nieokrzesana? Przekonana o własnej nieomylności i nieskończonym talencie? — —szybka. W istocie. Może gdzieś na licznych regałach uchował się z jeden egzemplarz tańca dla opornych? Nabywanie umiejętności przez czytanie byłoby mniej efektywne, ale przynajmniej bezpieczniejsze. Czy zamierza się poddać? Niedoczekanie. — Zaraz spróbuję jeszcze raz — wyprostowała się. — Poczęstuj się, napij, jeśli masz ochotę, a ja… …Odłożę książkę na miejsce. By zaraz mogły kontynuować, oddalając nieco tę wizję kompletnej katastrofy. — Masz jakiś patent, żeby po którymś obrocie nie zakręciło się w głowie? — Rzuca do dziewczyny przez ramię. Co może być takiego trudnego w prostym wirowaniu? Wszyscy to robią, niekiedy przez całą noc — a Annice wystarczyła ledwie minuta. Czy to nadal efekt ostatniego osłabienia? Czy była aż tak beznadziejna? Niniejszym wpadam na regał z książkami! |
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : Badaczka, asystentka wykładowcy
Alisha Dawson
POWSTANIA : 10
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 168
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 12
TALENTY : 26
Znalazłaś już swoje miejsce, prawda? Uśmiech na twarzy Allie na chwilę zgasł. Czy znalazła swoje miejsce? To nie było takie proste. Jej miejsce było na scenie. Jej życie było na scenie i wszystko, z czego czerpała pokłady szczęścia, było sceną. Było teatrem. Było operą, było aktorstwem, było sztuką. Mogła ze sceny nigdy nie schodzić, bo wszystko, co najpiękniejsze, przeżywała właśnie na niej. Maurice pokazał jej drogę powrotną na scenę – na swoim mniejszym niż La Scala placyku, ale jej zupełnie wystarczało. Z tym tylko, że… to nie było takie proste. Rodzice martwili się o nią – i mieli słuszność. Ostatnim razem prawie umarła na scenie, pomimo że za kulisami stał Marcello i mógł ją wesprzeć. To znaczy, nie do końca za kulisami… ale… występ dla tak wielkiej publiczności wykańczał ją, zabijał powoli, nakładał presję, której nie była w stanie wytrzymać. Pracując jako zwykła kelnerka w Palazzo nie była narażona na tyle nerwów. Była bezpieczna. Ale nieszczęśliwa. Teraz zaznała szczęścia tylko połowicznie, ale wciąż się go bała. — Nie do końca – przyznaje więc krótko. Czy Annika w ogóle wiedziała, że Allie dostała rolę w sztuce i zagra ją z Mauriem? W trakcie tańca spodziewała się wielu tragedii, również wpadania na meble, ale… mimo wszystko i tak Annika ją zaskoczyła. Cichy śmiech wydarł się krótko przed tym, nim zdążyła zatkać sobie własne usta i zmusić ciało do jakiegokolwiek ruchu poza staniem i gapieniem się na tą małą kupkę nieszczęść. Podbiegła więc do niej, upewniając się, czy na pewno wszystko jest w porządku. — Przepraszam. – Że się zaśmiałam i że nie zareagowałam wcześniej, bardziej w porę. Książkę, która spadła nieszczęśliwie Annice na głowę, podnosi już z ziemi i odkłada na bezpieczniejszy stolik. Jak wpadnie na niego następnym razem, to przynajmniej nic jej guza nie nabije. – Wszystko w porządku? – Chyba jestem zbyt szybka skwitowane zostaje uśmiechem, ale żadnym słowem więcej. – Jesteś pewna? – Że chcesz spróbować jeszcze raz? Allie już widziała, że tak. Nie za bardzo wiedziała, czym powinna się poczęstować, więc nie częstowała się niczym, bo i też przyszła tutaj uczyć, a nie na herbatkę przecież. Chyba. Prawda? Ale mimo wszystko odsuwa się od Anniki, żeby dać jej trochę więcej przestrzeni na złapanie już własnej równowagi. — Cóż, to nie jest proste – stwierdza, przeszukując w głowie wszelkich możliwych trików na pozbycie się kręćków. W balecie było jeszcze ciężej, pamięta to z tych podstaw, których się nauczyła. – W tańcu towarzyskim jest o tyle łatwiej, że opierasz się o partnera. To ułatwia wiele, bo możesz wyłączyć na chwilę głowę. Nie staraj się rejestrować wzrokiem dokładnie, gdzie jesteś, nie rozglądaj się. Twoja głowa i tak wyłapie informacje, żeby wyhamować przed meblem – chyba że Ci się w niej zakręci – albo krańcem parkietu. Tancerki mają często bardzo ładny uśmiech i bardzo pusty wzrok przy takich obrotach, nie bez powodu. Wyłączenie rejestracji patrzenia chyba było najlepszym, co można by było w tej sytuacji zrobić. Jeśli masz chęć, rzuć jeszcze raz! |
Wiek : 25
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : sopranistka | solistka w Teatrze Overtone
Annika van der Decken
ANATOMICZNA : 6
NATURY : 20
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 181
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 29
TALENTY : 11
Alisha mogła tego nie zauważyć, zaaferowana kolizją głowa–książka — na szczęście nie był to któryś z tomów Encyklopedii Britannica, to bolałoby znacznie bardziej — jak Annika odetchnęła z ulgą, że ofiarą niefortunnego zderzenia padł tylko regał. Mogło być znacznie gorzej, gdyby potrąciła gramofon, roztrzaskała barek, albo swoim tyłkiem zdusiła wszystkie amaretti leżące w półmisku na niskim stoliku. Już mniejsza o karafkę z wodą, czy szklanki — w czasach, kiedy tymi korytarzami jak burza przetaczała się trójka rodzeństwa van der Decken, straty materialne w postaci potłuczonego szkła czy ceramiki bywały rutyną często praktykowaną. Co dziś z tej trójki zostało? Domek gościnny pełen rezolutnej dziewczynki, której obiecała dziś wieczór gier planszowych, poważny, Teraz współodczuwa, nic nie wiedząc o podobnej rozterce Alishy — podobnej, choć nie jednakowej. Annika przynajmniej mogła dotąd znaleźć ucieczkę w pracy. — Jeśli mogę ci jakoś pomóc… — Dopytuje w kolejnym takcie. Wciąż polega wyłącznie na strzępkach informacji i nie wie nic o zbliżającej się premierze — teatr Overtonów nigdy ją nie interesował, to dotąd nie uległo zmianie. Nawet kwarantanna w Crystal Waves nie zmusiła jej do tego, by nadrobiła swoje braki kulturalne — całą energię przekierowała gdzieś zupełnie indziej. Jak widać na załączonym obrazku — na pewno nie w taniec. — Nie przejmuj się — nie tylko Alisha ma ochotę się roześmiać — to tylko mała książeczka — jedyne jakieś trzysta osiemdziesiąt sześć stron — i fakt, ten incydent nie plasuje się na podium najgorszych rzeczy, jakie ostatnio Annikę spotkały. Zaś sugestią, że powinna wyłączyć głowę dziewczyna sprawia, że pani Faust ma ochotę zaśmiać się raz jeszcze — bo moment, gdy Annice uda się choćby na chwilę przestać myśleć, będzie stanem najwyższego szczęścia. Z trudem zachowuje powagę, wlepiając odrobinę zaczerwienione spojrzenie w pannę Dawson. Krwi było niewiele — nie wystarczyło, by wizję zasnuła mgła. Otarła pospiesznie kąciki oczu wyjętą z kieszeni chusteczką, by znów wcisnąć ją z powrotem poza zasięg wzroku dziewczyny. Nie każdy dobrze znosi widok krwi sączącej się z oczu. — Jasne — potwierdziła i na kolejny sygnał zawirowała znów. Krok za krokiem sumiennie odstawiając i dostawiając nogi w rytm wygrywanej melodii, aż salon i wszystko, co ją otacza, staje się rozmazanym filmem. Wsłuchana w muzykę, pozwala sobie na pustkę — tę w głowie i w spojrzeniu. Wiruje tak długo, jak długo nie cichnie muzyka. Wreszcie zatrzymuje się płynnie, niemal równo z ostatnim dźwiękiem — i jak? Może jednak nie jest aż tak beznadziejna? — Chwila przerwy? Błędnik domaga się odpoczynku, a Annika szklanki wody, polewa ją więc — sobie, i Alishy. Sięga również po poczęstunek, chce tym ośmielić dziewczynę, by zrobiła to samo. — Mam wrażenie, że coś cię trapi — rzuca prosto z mostu, bo może — pierwsze lody przełamały dwoma dennymi żartami Anniki, a incydent książka—głowa bez litości pokruszył jego pozostałości — Maurice cię drażni i nie wiesz jak mu powiedzieć, by przestał gwiazdorzyć? Najlepiej wprost, droga panno. Najlepiej wprost. Już wkrótce w Tańcu z Gwiazdami — wyrzucam 98 + 8 = 106! |
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : Badaczka, asystentka wykładowcy
Alisha Dawson
POWSTANIA : 10
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 168
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 12
TALENTY : 26
Czemu wszyscy chcą mi pomóc?, mogłaby zadać sobie to pytanie, ale zamiast tego jedynie zdziwiła się nieco, słysząc te słowa z ust Anniki. Allie powinna siebie raczej spytać czemu ktoś chciałby mi pomóc?, szczególnie ktoś, kogo poznała zaledwie dzisiaj, zaledwie kilka minut temu. — Dziękuję – odpowiada na razie grzecznie i subtelnie, z ładnym delikatnym uśmiechem, bo na chwilę obecną nie ma pojęcia, jak miałaby prosić o pomoc. Jedyne, czego chciała, to być z Mauriem. Annika raczej nie ma możliwości ani zabrania mu nazwiska, ani przekonania jego rodziców, że syn może spotykać się też i z kelnerką i nie ma w tym nic złego. Spogląda na małą książeczkę dość przekornie. Mała książeczka może mieć sto stron, nie trzysta. Szczególnie, gdy upada na głowę. Ale dobrze, niech będzie… skoro Annika uważa, że nic się nie stało i na pewno nie nabiła sobie guza… — Na pewno nie chcesz zobaczyć, czy nic się nie stało? – woli dodać tak dla pewności. Zdążyła pogodzić się z myślą, że życie osób z Kręgu jest o wiele bardziej wartościowe niż jej własne (z tego tytułu zawsze przekazywała kask Mauriemu, gdy wsiadali na motocykl, a sama jeździła bez niego), dlatego lepiej pochuchać i podmuchać bardziej, aby tym bardziej nie mieć żadnych problemów. Potem się okaże, że jeszcze dostanie pozew o usiłowanie morderstwa albo o uszczerbek na zdrowiu… Nie wiedziała sama, skąd jej się wzięły te paranoiczne myśli. Odstąpiła swoją uczennicę na kilka kroków, pozwalając jej na swobodne wirowanie po salonie. Aż uniosła brwi ze zdumienia, a uśmiech sam się pogłębiał, gdy tak obserwowała bardzo zgrabnie stawiane kroki i najwidoczniej stosowanie się do uwag, bo Annika już na nic więcej nie wpadła. W sensie, na żaden mebel. — Bardzo dobrze – jeśli jest ktoś, kto nie ma oporów przed chwaleniem, szczególnie dobrej roboty, jest to Alisha. – Bardzo ładnie sobie poradziłaś. Szybko się uczysz! – dodaje jeszcze z entuzjazmem i zachwytem, oraz wiarą, że to spotkanie rzeczywiście będzie bardzo owocne. Annika dużo się dzisiaj nauczyła, a jeszcze nie zatańczyły przecież w ramie. Dlatego przyjmuje tę chwilę przerwy troszkę niechętnie, ale nie sprzecza się. Skoro uczennica potrzebuje oddechu, mogą poświęcić pięć minut, żeby sobie posiedzieć i odpocząć. Annika nalewa po szklance wody, po którą Allie sięga z chęcią i uśmiechem pełnym wdzięczności. Upija kilka łyków, kiedy znów dziwi ją pytanie. Mam wrażenie, że coś Cię trapi. Co miałoby ją trapić? To tylko jej normalna mina… — Mnie? – dlatego pyta ze zdziwieniem. Powinna się zdziwić jeszcze bardziej na kontynuację, ale wywołuje to u niej raczej krótki śmiech. – Wcale nie gwiazdorzy. Maurice jest całkiem… - słodki? Uroczy? Czarujący? Kochany? Nieziemsko przystojny i niesamowicie utalentowany? – …miły. – Nie trzeba być geniuszem, żeby zauważyć te iskierki w oczach i tą minkę mówiącą, że raczej nie to chciała powiedzieć. – Wy chyba też się lubicie, prawda? – pytanie retoryczne; gdyby tak nie było, obie nie znalazłyby się w tym punkcie, w tym miejscu i nie tańczyły walca wirowego. – Musimy jeszcze przećwiczyć taniec w ramie. Daj znać, gdy będziesz gotowa. Nie wypuści jej na parkiet tak po prostu, gdy potańczyła chwilę sama. Nawet jeśli wyszło jej to doskonale. To wciąż za mało w tańcu towarzyskim! |
Wiek : 25
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : sopranistka | solistka w Teatrze Overtone
Annika van der Decken
ANATOMICZNA : 6
NATURY : 20
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 181
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 29
TALENTY : 11
Może to jej urok — a może Krąg to jednak wielka organizacja charytatywna, gotowa na każdym kroku nieść pomoc. Prawda zaś jest prozaiczna i wynika z doświadczeń Anniki, która aż za dobrze wie, co ta organizacja może zrobić kobiecie — zwłaszcza młodej, zwłaszcza ładnej i w wieku rozrodczym. Z pomocą się nie narzuca, tych kilka słów stanowi wyłącznie sygnał, że Alisha może się do niej zwrócić, gdyby— —gdyby cokolwiek. Bo tylko jedna z nich dwóch miała całe lata na naukę odbijania zaczepek mężczyzn, w tym najgorszego ich sortu, czyli marynarzy. Annika z czasem znalazła w tym nawet rozrywkę. Panna Dawson zaś, jak zauważyła pani Faust, jest zbyt niewinna, zbyt grzeczna, zbyt pokorna. Jeśli jej jedyną bronią będzie uroda, to z czasem może się okazać za mało. A w swoim kanonie powinna przynajmniej zawrzeć paznokcie odpowiednio długie, by nimi coś komuś wydrapać. Nawet profilaktycznie. — Nic mi nie jest, naprawdę — choć punkt zderzenia odzywa się właśnie lekkim bólem, to jest to absolutna bzdura w obliczu potencjalnego użycia zaklęcia leczącego w jej obecności. Robienie dobrej miny do złej gry i zagryzanie zębów wychodzi jej dużo lepiej, niż udawanie, że oddycha, kiedy krtań ściska lodowaty drut kolczasty. Dlatego milczy na temat swojego stanu i nie ma to absolutnie nic wspólnego z tym, że na dzisiejszy wieczór i tak ma już umówionego lekarza… Prawnikowi woli nie zawracać głowy więcej, niż dotychczasowe za dużo razy w miesiącu — nawet, gdy gra toczy się o jej cenne zdrowie. Alisha więc może być spokojna — i o ewentualny pozew, a nawet o swoją uczennicę, w której za drugim podejściem obudziła się prawdziwa Primaballerina. — Szybko się uczę i jeszcze na studiach naprawdę dużo się ruszałam — a owo naprawdę dużo to nic innego jak niemal cotygodniowe imprezy o różnym stanie przyzwoitości i upojenia. Ale o tym milczą i kroniki, i Annika. Było, minęło. Nim jednak kontynuują naukę, obie powinny upewnić się, że błędnik pani Faust działa już bez zarzutu I ani trochę nie pożałowała, że ją zarządziła. Bo gdy pada „wcale nie gwiazdorzy”, to moment, gdy pani Faust ma naprawdę ochotę się gromko i serdecznie zaśmiać — i tylko rozanielony wzrok dziewczyny ją przed tym powstrzymuje. Bo niemal wszystko już staje się jasne. „Miły” — tu powinna paść kolejna salwa śmiechu, choć rzeczywiście — kiedyś pokazał Annice, jak lepiej nabierać i rozprowadzać farbę. I być może rzeczywiście się polubili. Ale... — Najwyraźniej nie w taki sam sposób, jak ty — spuściła wzrok, by dać pannie Dawson w spokoju przetrawić te słowa, w których próżno szukać drwiny. — My tylko wymieniamy przysługi i udajemy, że nasze rodziny nie patrzą na siebie wilkiem — i że do patrzenia wilkiem mają dość konkretny powód. — Ja dla przykładu próbuję przypilnować, żeby jego mały piesek go nie zjadł. Gdyby więc ci kiedyś powiedział, że Stheino nie gryzie, zapamiętaj moje słowa, bo on czasem patrzy na niego przez pryzmat swojej ojcowskiej miłości, czyli nie do końca trzeźwo. — Nie potrafi nie odwzajemnić uśmiechu, gdy przypomina sobie pierwsze spotkanie z młodym barghestem. Była wtedy przekonana, że Overtone uważa go po prostu za bardzo brzydkiego kanapowca. — Zdążył ci już go przedstawić? — To ważne pytanie, z wielu różnych powodów. Głównie zadane przez rosnącą sympatię do małej blondynki, która lepiej, by w wyniku tej znajomości nie straciła palców. — Jestem gotowa! — Upiła ledwie pół szklanki wody i znów zerwała się na równe nogi. trochę ruchu dobrze zrobi im obu. |
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : Badaczka, asystentka wykładowcy
Alisha Dawson
POWSTANIA : 10
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 168
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 12
TALENTY : 26
Cisza i potulne skinienie głową jest zwiastunem, że Allie kupuje tą wersję, choć niechętnie. Czujne oko jeszcze krótko obserwuje mimikę Anniki, lecz nie dostrzegłszy w niej nic niepokojącego (a przede wszystkim – skrywanej złości), odpuszcza temat i stwierdza, że może faktycznie nic się nie stało. Może tylko gorzej wyglądało niż faktycznie było. Takie rzeczy się zdarzały i Alisha jako aktorka doskonale to rozumiała. Allie wierzy, że Annika dużo się ruszała – wierzy też, że dużo rusza się obecnie, ma bardzo ładną sylwetkę, jest szczupła i brakuje w jej ciele niedoskonałości. Takie ciało nie bierze się znikąd, a z serii ćwiczeń, ruchu i spacerów. Nie musi jej o tym przekonywać – jednak wie też, że taniec to coś innego niż zwykły ruch. A już szczególnie taniec towarzyski. — Wierzę – odpowiada więc polubownie, nie kontynuując tematu i nie próbując dawać wykładu na temat tańca, spięcia mięśni i tak dalej. Na to przyjdzie czas później. Teraz Annika powinna cieszyć się sukcesem, który przecież był bardzo duży. Opanowanie ciała, wzroku i umysłu, żeby nie dostawać kręćków po każdych obrotach było trudne! Nie umyka jednak jej uwadze, że na dość dyplomatyczne wybrnięcie z tematu Marucie’a, Annika uśmiecha się w sposób, który sugeruje lekkie niedowierzanie, ale też przy okazji rozbawienie. To dziwi Alishę, bo do tej pory była przecież pewna, że się lubili. Nie za bardzo ogarniała te kręgowe koligacje. Do tej pory Krąg jej nawet za bardzo nie interesował – to byli inni czarodzieje, nieosiągalni i poza wszelkim zainteresowaniem Alishy. Kiedy czytała wydania Zwierciadła, rubrykę plotek albo najczęściej omijała, albo zerkała na nią bez większego zainteresowania. Stąd też nie wiedziała, że Annika teraz może mieć rozterki z mężem, że to skandal, bo inny pan pokazał się z inną panią i tak dalej. Te nazwiska niczego jej nie mówiły tak długo, jak nie potrafiła przypisać do poszczególnych twarzy imion. — Dlaczego? – nie pyta, dlaczego tylko wymieniają przysługi. – W sensie, dlaczego Wasze rodziny się nie lubią? – W historii magii najwidoczniej przespała rozdział o awanturach wewnątrz Kręgu. Brwi unoszą się wyżej, słysząc o małym piesku. Nie miała pojęcia o tym wszystkim, o czym mówiła jej właśnie Annika. O psie, o gryzieniu, nawet o imieniu tego psa. Ani o tym, że Annika o tym wie, a ktoś taki jak Allie nie. Teraz dopiero zdała sobie sprawę z tego, jak mało o nim wie. Widziała tylko jego kota, a i tak nie wie nawet, jak się nazywa. — Nie – odpowiada więc cicho na pytanie, bo przemilczałaby ten temat, ale teraz nie mogła go zignorować. W jej oczach zresztą błysnął cień zawodu, a spojrzenie uciekło na krótki moment w dół, na podłogę. Z jednej strony mówili o próbie zaręczyn, z drugiej strony nawet nie wiedziała, że ma psa. Musi przełknąć tę kulkę żalu, kiedy Annika zakrzykuje, że jest gotowa. Allie stara się uśmiechnąć ponownie, a przede wszystkim – odrzucić na bok wszelkie wątpliwości i troski. Sama wstaje z miejsca i podchodzi do kobiety. — Więc wracamy do ramy. Ja będę partnerem. – Dość osobliwym, nie zdarzało się, aby partnerzy byli niżsi od kobiet. Chociaż… - Pamiętaj, ramię na moim ramieniu, drugą dłoń splatamy na wyciągnięciu. Plecy proste, podążasz za mną. To partner prowadzi, nie Ty partnera, to bardzo ważne. Zrobimy kilka kroków podstawowych, a potem wir. Jak powiedziała – tak zrobiła. Strauss wrócił na swoje tory, grając uroczego, szybkiego walca, kiedy Allie postawiła pierwszy krok do przodu – a więc Annika do tyłu. Runda druga! Rzuć kością k100, jeśli masz ochotę. Do niej dodajemy wciąż modyfikatory za taniec towarzyski i sprawność. 1-20: Stawiasz krok trochę za szybko, przez co wybijacie się z rytmu i tracicie równowagę, na szczęście bez większych upadków. Teraz trzeba zacząć od początku! 21-40: Depczesz Allie po palcach, auć! Ale to nic, tańczycie dalej! 41-60: Trochę zsunęła Ci się ręka na ramie, ale poza tym wszystko fajnie! 61-80: Znowu kręci Ci się w głowie, ale dajesz radę wytrwać do końca tego tańca. Tylko po nim, gdy już się rozstajecie, musisz się czego przytrzymać, żeby się nie wywrócić. 81-100: Wszystko doskonale! You’re the dancing queen! |
Wiek : 25
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : sopranistka | solistka w Teatrze Overtone
Annika van der Decken
ANATOMICZNA : 6
NATURY : 20
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 181
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 29
TALENTY : 11
Nie jestem w tym kompletnie zielona powinno już raz na zawsze zniknąć ze słownika Anniki w kontekście tańca. To słowa–klątwy, grożące śmiercią, kalectwem albo inną dożywotnią ułomnością, potęgowaną przez czas spędzony w butach, które— O tym później. Bo może i Annika zdaje sobie sprawę, że taniec towarzyski nie do końca jest tym samym, co pływanie — trudno nie zauważyć pewnych różnic — ale wciąż tkwi w absolutnym przeświadczeniu, że mogłaby być w tym lepsza. Znacznie lepsza. Pokazała to przed chwilą w fenomenalnej — jak na nią — sekwencji, po której wciąż trzyma pion Ale o tym później. Bo teraz— Spojrzała uważnie na Alishę i przez chwilę nie odrywała wzroku od jej twarzy. Niewinnie zadane pytanie uruchomiło w pani Faust kaskadę sprzecznych odczuć i wątpliwości. Jak daleko chciała wchodzić w ten temat, zwłaszcza z dziewczyną zainteresowaną jednym z Overtonów w sposób niewątpliwie uroczy, ale również niebezpieczny? Annika jeszcze nie zdołała się upewnić, a co mogła o tym wiedzieć Alisha? Oby cokolwiek. — Chodzi o dość… znaczące różnice w poglądach. To jeden z tych sporów, który nie ma szans na łatwe zakończenie. — obdarzyła pannę Dawson ciepłym, pokrzepiającym uśmiechem, choć w mniemaniu Anniki spór ten rzeczywiście nie powinien kończyć się tak długo, jak długo ginąć będą ludzie. Tego nie chciała dodawać w obawie przed nieprzyjemną atmosferą, jaką zbędne szczegóły mogłyby sprowadzić do tego salonu — co zresztą i tak zaraz robi, i to zupełnym przypadkiem. I to czym! Wspomnieniem o Stheino. — Och — pokrzepiający uśmiech musiał natychmiast ustąpić wyrazowi strapionemu. Może Maurice nie czuł się gotowy na dzielenie się swoim życiem z Alishą, a może w rzeczywistości był bardziej odpowiedzialny, niż Annice się zdawało i tak też potraktował kwestie… Zapoznawcze. I tę drugą bramkę wybrała Annika, by poprawić pannie Dawson nastrój. — Pewnie zdecydował się być odpowiedzialnym właścicielem i poczekać z zapoznaniem, to dobrze o nim świadczy! — Podniesienie tyłka z siedzenia tylko po części wynikało z wielkiej potrzeby odtańczenia wszystkich kroków świata — drugą częścią była taktyczna zmiana tematu na bezpieczniejszy. Jednak lepiej nie mówić zbyt wiele. Lepiej po prostu tańczyć. Ramię na ramieniu, druga dłoń spleciona na wyciągnięciu, plecy wyprostowane, kontakt wzrokowy i falujące brewki nad szerokim uśmiechem. Walc Straussa przygrywa w najlepsze, a Annika robi pierwszy krok do tyłu i gdy tylko pięta staje twardo na podłogowej desce, rozlega się trzask, a sama tancerka — Słodka Aradio, co tu się k— Wypluwa z ust sacrum, zatrzymując dla siebie profanum, gdy wypuszcza partnerkę Szybko obie panie mogą się zorientować, co było przyczyną, kiedy spojrzały w dół, gdzie złamany obcas. To się mogło skończyć tragicznie, co szybko podsumowuje sama Annika. — ...dobrze, że nie noga — fuknęła, zdejmując oba buty i wyrzucając w kąt. Ich śladem podążył także złamany kikut, na którym już nie pobryka. Wielka szkoda, a takie ładne były. Dla pewności jeszcze rozmasowała kostkę i śródstopie — i gdy upewniła się, że nic nie boli, wyciągnęła dłoń do Alishy. — Pani mi wybaczy, ale przełamuje pani moją wolę i obcasy. Mogę panią prosić do tańca? I albo się poprawi w technice, albo będzie podpierać ściany, tak postanowiła! Rzut: 1 |
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : Badaczka, asystentka wykładowcy
Alisha Dawson
POWSTANIA : 10
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 168
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 12
TALENTY : 26
Uniesione brwi Alishy poświadczają, że dziewczyna, nawet przy tak enigmatycznych wyjaśnieniach, nie ma najmniejszego pojęcia, o czym Annika w tym momencie mówi. O jaki spór chodzi i z czym konkretnie się nie zgadzają. Ma jednak też na tyle taktu (bądź niepewności siebie), że nie ciągnie za język i nie stawia niewygodnych pytań. Nie są jeszcze w takiej relacji, żeby faktycznie próbować dociekać prawdy i sedna, czy faktycznie nic się nie da z tym zrobić. — To przykre – komentuje się słowami, które mogły znaczyć wszystko i jednocześnie nie znaczyły nic. Przykre są wszystkie konflikty, zwłaszcza te, których nie da się łatwo rozwiązać, jak mówi Annika. W tym wszystkim zastanawiało ją jedno – jakim cudem dogaduje się z Mauriem na tyle, że zdradził jej tożsamość dziewczyny, która mogłaby pomóc z tym małym tanecznym problemem i nauczyć od samych podstaw tego, co chyba wśród Kręgu było nie tyle wymagane, co mile widziane. Dziwne. Ten świat jest dziwny, a ona wie o nim za mało, żeby w pełni świadomie wskakiwać w ten półświatek. Dlatego robi to kompletnie nieświadomie – czyli najlepiej. Czy faktycznie Maurice chciał się okazać odpowiedzialny – być może, ale pewna część Alishy nie kupuje tej opcji. Nie chce jednak smucić się w towarzystwie kobiety, którą miała nauczyć tańca, dlatego postanawia przejść do konkretów i… Słodka Aradio, co tu się wydarzyło. Strauss wygrywał skoczną melodię, bardzo kontrastującym ze sceną tragedii, jaka się właśnie odgrywała, gdy Annika nagle puściła trzymanie ramy i balansowała własnym ciałem, żeby tylko się nie wywrócić, kiedy Alisha nie za bardzo rozumiała, co się dzieje, a kiedy już rozumieć zaczęła, wystrzeliła ramiona w jej stronę, żeby tylko przywrócić jej równowagę, ale… Cóż, z obcasów już raczej nic nie będzie. Była zdziwiona, bo jeszcze jej się coś takiego nie zdarzyło. Nie jej. Może nie była wprawioną nauczycielką tańca, ale… — Tak, dobrze, że nie noga – dodaje niby z cieniem ulgi, niby uśmiechem, ale pewną dozą zmartwienia i obawy, która minimalnie ustępuje wraz z żartem Anniki. Zaczynała ją naprawdę podziwiać, pomimo różnych katastrof nie traciła ani poczucia humoru, ani hartu ducha. – Tak, tylko… musisz się trzymać bliżej partnera. – Zdawało jej się, że chyba wie, skąd wzięła się ta utrata kontroli i równowagi. – W tańcu standardowym kontakt fizyczny i rama są bardzo ważne, no bo balansują całe ciało, środek ciężkości jest pomiędzy partnerami. Gdyby to był taniec latino, nie byłoby takiej ramy, każdy tańczyłby swoje. W tańcu standardowym jednak potrzebny jest ten balans. Partner i partnerka dają sobie oparcie, dlatego oprócz ramy, trzeba jeszcze trochę przylegać korpusem do partnera. Partnerka jest zawsze trochę po boku… - nieładnie przestawia Annikę ramionami, żeby stanęła w lepszym miejscu – o, i teraz możemy powrócić do ramy. I spróbować jeszcze raz, z nowymi uwagami. A więc spróbuj jeszcze raz! |
Wiek : 25
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : sopranistka | solistka w Teatrze Overtone
Annika van der Decken
ANATOMICZNA : 6
NATURY : 20
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 181
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 29
TALENTY : 11
Taneczny problem — pięknie powiedziane. Nie można być dobrym we wszystkim, czego najlepszym przykładem jest beznadziejny przypadek Anniki Faust — niestrudzonej bohaterki biegłej w pięciu stylach pływackich, a mimo to nadal walczącej ze swoją na wskroś nieporadną i nietaneczną naturą, czego ofiarą tym razem pada nieświadoma niczego Alisha. I gdyby spytać o to samą Annikę — nawet ona była głęboko nieświadoma tego, że tak kiepsko będzie jej to wychodzić. Uderza ją to podwójnie, gdy zniszczone obuwie ląduje w dalekim kącie salonu, a po poprzednich obrotach na sucho, pozostaje tylko nikłe, choć bardzo słodkie wspomnienie. Hart ducha zdaje się być przy tym jedynym lekarstwem na tę tańczącą katastrofę, w trakcie której gdzieś na peryferiach świadomości wciąż wraca do myśli, że nieuchronnie kończy jej się czas — że jeśli dziś wieczorem cokolwiek pójdzie nie tak, to następne, co lud Kręgu przeczyta o niej w gazecie, będzie jej nekrologiem. Czym wobec tego jest Wodnikowe Wzgórze w kolizji z twardą czaszką, albo złamany obcas? To wyłącznie bzdura oprószona absurdalną ilością komizmu i kompromitacji, która najpewniej pozostanie pomiędzy obiema paniami. Czy mogła więc wybrać na dzisiejszą lekcję lepszą partnerkę, niż kogoś, komu daleko do oceniania Anniki przez pryzmat tego, jakie umiejętności — jako dumna pani z Kręgu — powinna wyssać już z mlekiem matki? Bynajmniej. Wesołe smyczki przygrywające w tle zdają się nie zgadzać z tą opinią i rechoczą wesoło z losu niespełnionej tancerki i jej niestrudzonej nauczycielki. Zdrowy rozsądek — skrajnie zażenowany — opuścił pomieszczenie już dawno, a wola walki trwa w napięciu, czekając, co wydarzy się dalej. Annika znów po nią sięga, bo w istocie — nie zwykła po prostu się poddawać. — Jeszcze bliżej? — Rzuca pytaniem, ponownie ustawiając się w ramie. Mogłaby przysiąc, że już poprzednio czuła się wystarczająco blisko, by — gdyby tylko zawiadywały nią inne instynkty — zgłupiała od zapachu jej perfum. — Balans… Dobrze, spróbujmy — zmarszczka skupienia przecięła jej czoło, kiedy po raz drugi ustawiły ciała względem siebie i ruszyły do wspólnego orbitowania na parkiecie. A choć parkiet życia bywa śliski, to nie stopy sunące niekontrolowanie są tutaj problemem, a— stopy depczące. — Tss… Przepraszam — szepnęła błagalnie po raz pierwszy, gdy wymierzając stawiany krok zbyt szczodrze, zdeptała Alishę po raz pierwszy. Powtórzyło się to jeszcze kilkukrotnie, aż w końcu Annika nawet przestała za to przepraszać. Za to z każdym kolejnym wypadkiem, napinała mięśnie coraz bardziej, aż pod koniec trzymała się Alishy jak swojej ostatniej nadziei Nie chce się zarzekać, że nie wypuści jej stąd, dopóki nie wyjdzie im to przynajmniej zadowalająco — ale przeszło jej to przez myśl. — ...jeszcze raz? — Spytała cicho, gdy wreszcie się zatrzymały. I nawet nie zdziwiłaby się, gdyby Alisha jej odmówiła. Rzut: 17 + 8 = 25 -> będzie deptane! |
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : Badaczka, asystentka wykładowcy
Alisha Dawson
POWSTANIA : 10
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 168
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 12
TALENTY : 26
Annika dziś widocznie miała problem z tańcem. A może to nie było tylko dziś – Alisha jednak wybierała wersję łaskawszą i bardziej wyrozumiałą, twierdzącą, że każdy może mieć słabszy dzień. Bo, dajmy na to, naprawdę wierzyła, że po tej jednej uwadze i odnalezieniu równowagi już się bardzo szybko znajdzie. Poprzednio zresztą obroty w prawo wychodziły jej bardzo dobrze, gdy tylko powiedziała jej, jak to zrobić – co więc teraz było nie tak? Bliskość? Tego się nie da uniknąć. Allie powiedziałaby, że trzeba być nawet jeszcze bliżej niż bliżej, ale nie skomentowała już w żaden sposób tego, jak Annika się przysunęła i stanęła grzecznie w ramie. Tym razem faktycznie równowagę zachowywała, ale niekoniecznie długość wymierzanych kroków. To nawet nie bolało. Głównie dlatego, że obie tera tańczyły boso, więc wszystko, co mogły czuć, to nagły, choć częściowy, ciężar swojego ciała na stopie, która i tak za moment uciekała. W butach byłoby gorzej – i miała nadzieję, że uda jej się Annikę z tego właśnie wyciągnąć. — Jest już lepiej – powiedziała, gdy skończyły ten niewielki układ choreograficzny i na moment się od siebie odsunęły. – Ale musisz pamiętać, że partnerzy przylegają do siebie korpusami. Wiem, że to krępujące, szczególnie dla początkujących w tańcu, ale w ten sposób tworzą pewną przeciwwagę, dzięki której mogą sprawnie na siebie reagować i wyczuwają swoje kroki. A więc zdecydowanie jeszcze bliżej i duszenie się perfumami okazać się miało nieuniknione. — No i pamiętaj dostosować długość kroku do kroku partnera. Deptanie się zdarza, ale jeśli dobrze ustawi się ramę, dobrze ustawi się korpus ciała – mała demonstracja za pomocą gestów, co to jest korpus ciała – wtedy jest mniejsze ryzyko błędu. Spróbujemy jeszcze raz. Z zachęcającym uśmiechem Allie wyciąga ręce, aby ustawić ramę. Jest jeszcze jeden możliwy powód, czemu się tak deptały. Allie była po prostu za niska. |
Wiek : 25
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : sopranistka | solistka w Teatrze Overtone
Annika van der Decken
ANATOMICZNA : 6
NATURY : 20
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 181
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 29
TALENTY : 11
Można mieć słabszy dzień, tydzień, miesiąc… Niefortunny ciąg zdarzeń w przypadku Anniki swój początek miał w końcówce lutego, a kulminację— Miała ogromną nadzieję, że przeżywane ostatnio przygody są kulminacją dostateczną i nic gorszego jej już nie czeka. I jak to mówią, warto mieć marzenia. Łaskawa i wyrozumiała Alisha odnalazła drogę do serca Anniki i utorowała drogę, którą promienny uśmiech przedarł się wreszcie, zastępując dotychczasowy grymas zażenowania sobą. Starała się nie myśleć o tym, że tamte obroty były tylko anomalią na nieskalanym obrazie Anniki kompletnie pozbawionej tanecznych zdolności. Skoro mimo starań jej nie wychodzi, to może faktycznie powinna— O nie, zdecydowanie nie odpuści. — Jesteś dla mnie zbyt łaskawa, ale dziękuję — i biorąc pod uwagę dotychczasowe wyniki tej karkołomnej nauki, najlepszym pomysłem będzie poprzylegać sobie do ściany, jak dotychczas, za niemal każdym razem — ale uważnie wysłuchiwała wskazówek, traktując to jako, zwyczajnie, kolejną sposobność do nauczenia się czegoś więcej. A to Annika przecież potrafi — uczyć się. Korpus ciała zanotowała w głowie, a na przyleganie, otworzyła całą osobną, myślową szufladkę, a jednak. Myśl, że sobie poradzi, przeplata z uporczywą potrzebą pokazania tego już teraz. A fakt, że może mieć po prostu zbyt niską partnerkę przykrywa myśl inna — równie prawdopodobna. Może to tempo jest po prostu za szybkie? Może ona za powolna? A może słoń jej na ucho nadepnął i tylko jej się wydaje, że stawia kroki w równym rytmie? Nieważne. Pozwala porwać się Alishy w obroty raz jeszcze i teraz jest niewiele lepiej, niż poprzednio. — Może coś z tego będzie, chyba że wcześniej zakręci nam się w głowach. A już na pewno Annice. Jeszcze kilka razy i będzie bliżej doskonałości — jeśli nie w samym nie–deptaniu, to może chociaż w przyleganiu. Rzut: 21 + 8 = 29 -> progres jest, ale powolny! /zt x2 |
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : Badaczka, asystentka wykładowcy