Witaj,
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
MAŁA SALA KONFERENCYJNA
Jedna z mniejszych, ale wyjątkowo przytulnych salek konferencyjnych w kancelarii Verity służy przede wszystkim do mediacji. To tutaj spotykają się adwokaci dwóch stron, próbujący wypracować ugodę, która nie zadowoli nikogo.
Naprzeciwko drzwi znajduje się wysoki regał z książkami szeroko dotyczącymi prawa. Tuż obok niego kwadratowy stolik z czterema miękkimi krzesłami. Uroku dodaje tu wielki obraz umieszczony na jednej ze ścian, który przedstawia krajobraz górski.
[ukryjedycje]
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Agatha Rauschenberg
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1267-agatha-rauschenberg#12824
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1281-agatha-rauschenberg#13212
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1283-agatha-rauschenberg#13215
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1282-poczta-agathy#13214
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1284-rachunek-bankowy-agatha-rauschenberg#13216
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1267-agatha-rauschenberg#12824
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1281-agatha-rauschenberg#13212
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1283-agatha-rauschenberg#13215
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1282-poczta-agathy#13214
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1284-rachunek-bankowy-agatha-rauschenberg#13216
15 marca 1985

Hamza Jacobson – imię jak każde inne, sprawa jak każda inna, paskudna i, w tym przypadku, nie do wygrania. Nie do wygrania dla obrony – świadków było zbyt wielu, trup już dawno ostygł ze zmasakrowaną twarzą, sekcja jawnie wykazała, co było przyczyną śmierci, a oskarżony był jeden. Trzeba jeszcze tylko trochę pogrzebać na jego temat. Na przykład – przesłuchać go w sposób najbardziej profesjonalny, czyli zlecić lekarzowi spotkanie się z nim i wybadanie, choćby, poczytalności. Określenie sytuacji rodzinnej w chwili morderstwa, wykluczyć samoobronę, podkreślić brutalną napaść i odebranie życia czarownicy – a więc jednocześnie wywlec na powierzchnię zbrodnię tak paskudną, że nie da się jej odkupić jedynie szlabanem na pentakl.
Powinien zgnić w Kazamanie chociaż na dwadzieścia pięć. Czy po tym czasie wyjdzie? Zobaczymy. Może to będzie jego ostatni dom. Agatha miała zamiar zadbać, aby tak właśnie się stało.
Byłaby to sprawa dziecinnie prosta, gdyby nie nazwisko krwiopijcy, który będzie bronił Hamzy Jacobsona.
Benjamin Verity. Mógłby jej się śnić po nocach, ale miałby zbyt wiele satysfakcji z tego tytułu. Raz dzieciaka (czy aż takiego dzieciaka? Był ledwie pięć lat młodszy i miał znacznie lepsze plecy od niej) zlekceważyła, drugi raz tego błędu nie popełni.
Toteż, sceptycznie, ale ostatecznie zjawiła się, zgodnie z zaproszeniem, aby zamienić słówko na temat sprawy. Choćby po to, aby wybadać, czy na pewno niczym jej nie zaskoczy.
Verity był zbyt przebiegły, aby dawać się podejść jak dziecko, ale może do czegoś ta ich dzisiejsza rozmowa dojdzie. Wątpiła, że chce zaproponować ugodę. Czy dałoby się? Co by powiedziała zmarła żona oskarżonego, którą przecież reprezentować ma Agatha? Jaka szkoda, że ofiara nie mogła pojawić się sama, gdyby tylko ktoś jej tej możliwości nie odebrał.
Pan Verity – uśmiecha się promiennie, jakby wcale za parę dni nie mieli stawać naprzeciwko siebie i przeciągać liny, po raz kolejny. Podaje dłoń, choć nie do pocałunku, a jak partnerowi przed poważną rozmową. – Proszę wybaczyć, mój asystent nie mógł pojawić się dziś wraz ze mną. – Choćby dlatego, że asystent jest w danej chwili poszukiwany, poprzedni kompletnie się nie sprawdził. Brakowało mu ambicji. Może powinna znaleźć kogoś o drastycznie trudnej sytuacji i podarować mu gwiazdkę z nieba.
Agatha Rauschenberg
Wiek : 38
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Salem, Massachusetts
Zawód : prokurator / adwokat
Benjamin Verity II
ODPYCHANIA : 15
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 28
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 20
TALENTY : 3
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t713-benjamin-verity-ii
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t765-benjamin-verity-ii
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2147-audaces-fortuna-iuvat
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t766-skrzynka-pocztowa-benjamina-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1069-rachunek-bankowy-benjamin-verity-ii
ODPYCHANIA : 15
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 28
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 20
TALENTY : 3
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t713-benjamin-verity-ii
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t765-benjamin-verity-ii
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2147-audaces-fortuna-iuvat
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t766-skrzynka-pocztowa-benjamina-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1069-rachunek-bankowy-benjamin-verity-ii
Hamza Jacobson — ojciec mógł nazwać go Tępy Chuj Jacobson i na jedno by wyszło — przysparzał kancelarii kłopotów od przeszło półtora miesiąca. Zabójstwo żony. Roztrzaskanie głowy o chodnik pod wpływem narkotyków przy świadkach, krótkie ukrywanie się, dwa telefony do kancelarii, czek na kilkadziesiąt tysięcy dolarów (resztę odda po wygranej sprawie) i jedna tylko ofiara tego spisku. Hamza Jacobson - Hamza, zrobię z ciebie pierdolonego męczennika.
Wizyta pani Rauschenberg, z którą miał do czynienia już wcześniej, wydawała się doskonałą okazją, aby Collingwood wyprosić wcześniej do domu, w pokoju zapalić nastrojowe światło, czyli lampę u góry, poprawić krawat przed lustrem w gabinecie i zapalić tam papierosa. Dym w kancelarii był obecny zawsze i wszędzie. Dym w roku 1985 wydawał się metaforą tego kurwidołka. Hellridge miało swoje problemy, a Verity miał swoje. Jednym z nich stał się Inspektor Gadżet, trampoliniarz chodnikowy, ćpun i tępy chuj.
Pani Rauschenberg — kobiecie podał dłoń, nie próbując nawet zbliżyć jej do ust, by ją pocałować. Takie gesty rezerwował dla wysoko postawionych przyjaciółek, a chociaż kościelna prokurator z Salem nie należała ani do biedoty, ani do pospólstwa, tak przyjaciółką na pewno nie była. Przyjaciołom nie wbija się noża w plecy tak jak ona wtedy w '83 na sali sądowej, triumfując i pakując Hugh Hogga (czy wszyscy mieli taki durne imiona?) za kratki w katakumbach. Przyjaciołom nie wbija się noża w plecy tak jak trzy miesiące później, gdy Benjamin wyswobodził z więzów gwardyjnej piechoty Irmę Rivers, oskarżoną o otrucie swojej synowej. Irma do tej pory żyje w New Hampshire, podobno ma trzydzieści pięć lat młodszego kochanka. Musiał ją odwiedzić, może upiecze ciasteczka z gruszką. — W trakcie naszej rozmowy byłby zbędny — uśmiechnął się równie promiennie co ona, odsuwając jedno z krzeseł, aby kobieta mogła na nim usiąść. — Jeśli chodzi o kwestie prowadzenia auta, to przysięgam, że nie zamierzam pani upić. Chyba że tego sobie pani życzy — siadając, zerknął na regał obok, gdzie stała butelka whisky, brandy i ginu oraz kilka ładnych szklanek. Nie było ich tam godzinę temu, przygotował się do tego spotkania.
Verity nie pozwolił, by cisza wybrzmiewała zbyt długo, zbyt zafascynowany brzmieniem własnego głosu. Rozłożone na stole notatki i kilka kartek z aktami sprawy musiało jednak poczekać na najważniejsze — jedną z asystentek kancelarii, która przyniosła zaoferowany wcześniej kobiecie napój. Kawa? Herbata? Woda? Kreska kokainy na dobry początek wieczoru? Dopiero gdy młódka wyszła, a Benjamin upił łyk przyniesionej mu czarnej jak sadza kawy, odezwał się:
Hamza Jacobson. Głupie imię, prawda? — krótki uśmieszek i już rozkładał przed nią akta. — Oczywiście mój klient jest niewinny, a ja mam na to dowody i świadkówoczywiścieale byłoby niekulturalnie nie wykorzystać tej okazji, aby się spotkać, prawda? I negocjować, co możemy zrobić, żeby zaoszczędzić czas, który można spożytkować na dziesiątki lepszych sposobów.
Benjamin Verity II
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : adwokat twój i diabła
Agatha Rauschenberg
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1267-agatha-rauschenberg#12824
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1281-agatha-rauschenberg#13212
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1283-agatha-rauschenberg#13215
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1282-poczta-agathy#13214
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1284-rachunek-bankowy-agatha-rauschenberg#13216
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1267-agatha-rauschenberg#12824
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1281-agatha-rauschenberg#13212
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1283-agatha-rauschenberg#13215
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1282-poczta-agathy#13214
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1284-rachunek-bankowy-agatha-rauschenberg#13216
Kilka uśmiechów, uścisk dłoni, przepuszczenie w drzwiach, miłe powitanie, kilka formalności równie sztucznych i wymuszonych, jak cała ich relacja.
Powiedziałaby – jak cały Krąg. I w zasadzie mogłaby tak powiedzieć, bo chociaż członkiem Kręgu nigdy nie była (nawet do niego nie aspirowała, musiałaby mieć co najmniej całą rodzinę za sobą, o którą faktycznie by dbała, żeby próbować wejść w to wątpliwe moralnie towarzystwo uwielbiające grę pozorów), to jednak pośród jego członków miała dobrych znajomych.
Jak, na przykład, pana Verity’ego, który najpewniej wolałby jej twarzy nie oglądać, podobnie jak i ona, ale byli zbyt taktowni i za dobrze znali reguły gry, żeby o tym powiedzieć na głos. Zamiast tego maskują to uśmiechami, profesjonalnym uściskiem dłoni i przepuszczeniem w progu.
Kiedyś, zdaje się, widziała już ten niewielki pokoik w kancelarii pana Verity’ego, więc nie rozgląda się jak na szkolnej wycieczce, a jedynie rzuca krótko, kontrolnie spojrzeniem – stół, krzesła, zastawa z alkoholem. Nie posądza Benjamina o to, że będzie próbował ją spić i skompromitować – stać go na lepsze sztuczki podważające jej rację i kompetencje, toteż kwituje komentarz krótkim śmiechem, gdy zasiada na jednym z miękkich foteli.
Musiałabym wtedy nadużywać pańskiej uprzejmości organizowaniem noclegu na terenie Saint Fall, zbędne kłopoty – odpowiada gładko, z tym samym uśmiechem jak od początku ich spotkania.
Dobrego alkoholu zapewne nie mogłaby odmówić, jednakże są sytuacje, które stawiają przed nią pewne wymagania.
Jak choćby nie parsknięcie śmiechem, gdy słyszy piękne łgarstwo, że mój klient jest niewinny, wysoki sądzie. Gdyby w istocie był niewinny, nie byłoby o czym dyskutować. Gdyby w istocie był niewinny, pani Jacobson kończyłaby właśnie robić kolację dla męża, który, być może, ponownie wciągnął za dużo, żeby poczuć się nieco bardziej żywym, zamiast gryźć piach i odpoczywać w wygodnym zakamarku Piekła.
W istocie nie motywacja sięgania po substancje odurzające powinna interesować teraz Agathę. A może? Da się to obrócić przeciwko niemu bardziej?
Kawa dotarła tak przed oblicze Benjamina Verity’ego, jak i Agathy Rauschenberg, gdy pan Verity już zaszczycał ją rozkładaną dokumentacją, na którą spojrzała, ot, choćby z ciekawości. Może rzuci jej się w oczy coś nowego.
Jestem otwarta na propozycje, panie Verity – rozkłada ramiona (w geście otwartości), nim opada na fotel (w geście pewności siebie) i składa ponownie dłonie (tyle by było z otwartości). Specjalista od wizerunku byłby niesamowicie dumny. – Proszę mi opowiedzieć, jak możemy wynagrodzić pani Jacobson, przykładnej czarownicy, przedwczesne odebranie życia z rąk męża będącego pod wpływem środków odurzających, a może, kto wie, jej szanowny małżonek nawet wyjdzie z sali rozpraw jako wolny człowiek. – Wolne, to co najwyżej były żarty. – Proszę mi przedstawić swój pogląd na tę – beznadziejną, swoją drogą – sprawę, może jest coś, co mi umyka i oboje wyjdziemy stąd równie – nie – usatysfakcjonowani.
Skoro już tu i tak przyjechała, to bardzo proszę, ponegocjujmy.
Agatha Rauschenberg
Wiek : 38
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Salem, Massachusetts
Zawód : prokurator / adwokat
Benjamin Verity II
ODPYCHANIA : 15
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 28
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 20
TALENTY : 3
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t713-benjamin-verity-ii
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t765-benjamin-verity-ii
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2147-audaces-fortuna-iuvat
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t766-skrzynka-pocztowa-benjamina-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1069-rachunek-bankowy-benjamin-verity-ii
ODPYCHANIA : 15
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 28
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 20
TALENTY : 3
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t713-benjamin-verity-ii
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t765-benjamin-verity-ii
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2147-audaces-fortuna-iuvat
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t766-skrzynka-pocztowa-benjamina-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1069-rachunek-bankowy-benjamin-verity-ii
Mógłby oglądać jej twarz w różnych pozycjach. Na dole, na boku, wciśniętą w ścianę, ze strużką krwi ściekającą z kącika ust — Benjamin drugi tolerancyjny dla stylistyki kobiecej twarzy. Burza jasnych loków, chuda sylwetka, pociągła twarz, gustowne buty. Pani Rauschenberg, jeszcze trochę i będzie pani patrzeć na mnie z góry. Kobieta upokarzająca, kobieta upokorzona — nie, nie kobieta, adwokat, prokurator, antagonista. Wszelkie nieścisłości słowne zostały za drzwiami, w sali konferencyjnej w kancelarii był wszakże zawodowcem. Kompetentnie więc odsuwał krzesło, by usiadła na nim, bez pardonu badając zapach żeńskich perfum rozpylonych w pomieszczeniu z jej pomocą. Może jednak z dołu? Nie położył ciepłej dłoni na jej ramieniu w serdecznym geście, nie rzucił okiem w dekolt. Benjamin pierwszy nieprzeciętny, precyzyjny w swoich ruchach. Miała ładne szpilki, nieprześwitujący przez koszulę stanik z pewnością pasował do majtek.
Nonsens. Rodzina mojej żony prowadzi miejscowy country club. Wyjątkowo eleganckie i niesztampowe miejsce. Odwiozę panią. Może jednak? — nie ustępował, sięgając po karafkę, tylko po to, aby zatrzymać dłoń tuż przed nią, czekając, aż kobieta wybierze alkohol i zażyczy sobie nalania go. Służę uprzejmie.
To wcale nie tak, że pokój już dawno zarezerwował (właśnie, że tak). Obłożenie country clubu na dwa tygodnie przed pielgrzymkami po Cripple Rock, nawet w obliczu minionych tragedii, wymagało przygotowania. Nazwisko Verity odblokowywało wiele terminów w kalendarzu recepcji.
Śmierć pani Jacobson była feralnym wypadkiem — niech jej ziemia lekką będzie. Tylko niezbyt, niepotrzebny był im w społeczeństwie wskrzeszeniec. — Ale prawdziwą ofiarą tej sprawy jest Hamza Jacobson, który został otruty i zmanipulowany do udziału w tym incydencie — powiedział lekko, wzrokiem nie odpuszczając twarzy Agathy.
Kurwa. Incydencie. Zginęła kobieta. Została brutalnie i z premedytacją zamordowana. Jej barwna i krwawa śmierć wyryła się w poświadczeniach świadków, a jej mąż niewątpliwie swoim butem przypieczętował jej przejście na drugą stronę tego świata. Szkoda.
Mój klient nigdy nie zażywał środków odurzających i nie ma historii sugerującej jego świadome spożycie porównywalnych substancji, na co oczywiście mam adekwatne dokumenty i zeznania — palcami zastukał w brązową teczkę odpoczywającą pod jego dłonią na stole, lecz nie otworzył jej. Nie było takiej potrzeby. Na sali sądowej będzie liczyło się przekonywanie sędziów, ławy, obecnej publiczności. We dwójkę byli zupełnie świadomi swoich manewrów, a ta rozmowa nie była bitwą argumentów tylko skutecznym doprowadzeniem sprawy do końca na tyle szybko, aby kolejny drink nalał im barman w country clubie. — Pani Jacobson z pewnością nie chciałaby, żeby w wyniku nieszczęśliwego zbiegu okoliczności jej mąż został zniesławiony oraz skazany za zbrodnię, której nie popełnił z własnej woli. Oczywiście, pozostanie na terenie stanu przez cały czas trwania rozprawy, ale gwardia będzie musiała podjąć poszukiwania dilera i prawdziwego winowajcy tego wypadku, co potrwa rok? Dwa? Wlokący się bezsensowny proces, na którego końcu mój klient wyjdzie wolny, a my zmęczeni, bo moglibyśmy w tym czasie omawiać i realizować sprawy faktycznie istotne dla Kościoła. Zgodzi się pani ze mną?
Benjamin Verity II
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : adwokat twój i diabła
Agatha Rauschenberg
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1267-agatha-rauschenberg#12824
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1281-agatha-rauschenberg#13212
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1283-agatha-rauschenberg#13215
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1282-poczta-agathy#13214
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1284-rachunek-bankowy-agatha-rauschenberg#13216
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1267-agatha-rauschenberg#12824
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1281-agatha-rauschenberg#13212
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1283-agatha-rauschenberg#13215
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1282-poczta-agathy#13214
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1284-rachunek-bankowy-agatha-rauschenberg#13216
Pan Verity niegodnym byłby miana adwokata diabła, gdyby nie wystawiał na pokuszenie. Już samą twarzą niemal ciosaną przez najzdolniejszych z L’Orfevre i posturą doskonale do twarzy dopasowaną (byłaby kompletnie ślepa bądź pozbawiona preferencji czy orientacji, nie zauważając tego – choćby bardzo się starała), ale abstrahując kompletnie od nienagannego wyglądu, na który Agatha nie zwracała uwagi, gdyż byłoby to kompletnie nieprofesjonalne, wystawiał na pokuszenie obecnie w inny sposób, namawiając usilnie, aby poczęstowała się dobrymi trunkami prezentującymi się pięknie na stole.
Skąd wiedziała, że są dobre? Z domysłów – pan Verity lubił dbać o pozory, o wizerunek i o własną markę. Czy można go za to winić? Oczywiście, jak każdego innego adwokata. Ona zapewne przyjęłaby go tym samym, gdyby to on odwiedzał ją.
Kto tu był Jezusem, kto tu był Lucyferem – role przypadły zupełnie bez podjęcia dyskusji i wymagały, że ich odtwórcy się przystosują. Agatha jednak nie chciała, więc nie zabrzmi dramatycznie idź precz, Szatanie! – głównie dlatego, że pan Verity odebrałby to jeszcze jako komplement.
Jeśli padną tu komplementy, to z pewnością niezbyt szczere.
Dziękuję – odpowiada więc uprzejmie, z tym samym, uprzejmym, wyrozumiałym uśmiechem. – Napijemy się po sprawie. – Takiego wała. Po sprawie każde z nich rozejdzie się w swoją stronę i wyrzuci się wzajemnie z pamięci, aż do następnej sprawy, gdy staną naprzeciwko siebie, a pan Verity ponownie będzie kusił ją bezczelnym upiciem się podczas negocjacji.
Czy to faktycznie były negocjacje?
Śmiała wątpić po tym, co przedstawiał jej Benjamin. Śmieszne, w istocie, byłoby to, gdyby go nie znała i nie wiedziała, że bajkę potrafi wysnuć z każdego gówna, jakie zostanie mu wciśnięte do oprawienia w ramkę. Zrobienie ofiary z napastnika było zagrywką klasyczną i zdziwiłaby się bardziej, gdyby nie próbował po nią sięgnąć. Pytanie tylko – jak głęboko zamierza w to gówno łapę wepchnąć, żeby znaleźć materiał i zobaczyć więcej pieniędzy w swojej kieszeni.
Zeznania – czyje? Pana Jacobsona? A może szanownej małżonki, która powinna to wiedzieć najlepiej? – Agatha nachyla się ku mężczyźnie, skrzyżowane ramiona wspierając o blat stołu. – Czy też może wszystkich okolicznych dilerów, którzy potwierdzili, że za żadne skarby nigdy pana Jacobsona nie widzieli i niczego mu nie sprzedali? – To byłoby bardzo szlachetne ze strony pana Verity’ego, dopilnować, aby policja na pewno schwytała wszystkich dilerów. Niewątpliwie mógłby przypisać ten sukces do swojego nazwiska, szumnie okrzykując „rozbiciem szajki narkotykowej”.
Z tym tylko, że tego nie zrobił.
A Jacobson mógł mieć narkotyki z innego źródła – mógł dać mu jakiś wątpliwie życzliwy koleżka, albo przepisać jakiś bardzo zaprzyjaźniony lekarz po odpowiednim wynagrodzeniu przekazanym pod stołem. Zanotowała sobie w głowie, aby lepiej ustalić źródło pochodzenia substancji odurzających, albo spojrzeć jeszcze raz w akta – być może tam już jest ta informacja. Jeśli nie – trzeba będzie przycisnąć śledczych, że za słabo go przesłuchali.
Jak więc przypuszczała – okazało się, iż dilerów wcale nikt nie złapał, nikt ich nie przesłuchał, a wiele punktów sprawy wisi jeszcze na włosku.
Agatha więc westchnęła głęboko, opadając ponownie plecami na oparcie fotela i przyglądając się Benjaminowi. Jedna z dłoni została na stoliku, postukując ładnie wypielęgnowanymi paznokciami o solidny blat.
Czy nie popełnił z własnej woli jest kwestią dyskusyjną, panie Verity. Podobnie jak zeznania, które rzekomo pan posiada, ponieważ wedle moich dowodów pan Jacobson musiał się bardzo postarać, żeby zdobyć tę konkretną substancję, gdyż według Prawa o Kontrolowanych Substancjach znajduje się ona w grupie drugiej. – A więc dostępnych, ale na receptę, z wysokim ryzykiem nadużywania. Po ostatniej epidemii amfetaminy w kraju władze nie chciały już ryzykować, że historia się powtórzy. Miała swoje zastosowanie, ale dostępna była tylko na receptę. Pan Jacobson wskazań do otrzymania takiej recepty nie miał. W wersji oficjalnej.
Ciekawa była wersji pana Verity’ego.
I wedle moich dowodów pan Jacobson musiał zażywać narkotyku długotrwale, aby osiągnąć efekt, przy którym oboje musimy siedzieć, zamiast, jak to pan ujął, zajmować się faktycznie istotnymi sprawami dla Kościoła. Mam też poświadczenie specjalisty toksykologii, ale może się mylę, proszę wyprowadzić mnie z błędu – krótko rozkłada ramiona, przechylając głowę w bok z zainteresowaniem. Może lekarz także się mylił, może to wszystko złe zrządzenie losu, może wszechświat uparł się na biednego Jacobsona, który musiał zamordować swoją żonę.
Agatha Rauschenberg
Wiek : 38
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Salem, Massachusetts
Zawód : prokurator / adwokat
Benjamin Verity II
ODPYCHANIA : 15
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 28
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 20
TALENTY : 3
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t713-benjamin-verity-ii
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t765-benjamin-verity-ii
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2147-audaces-fortuna-iuvat
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t766-skrzynka-pocztowa-benjamina-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1069-rachunek-bankowy-benjamin-verity-ii
ODPYCHANIA : 15
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 28
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 20
TALENTY : 3
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t713-benjamin-verity-ii
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t765-benjamin-verity-ii
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2147-audaces-fortuna-iuvat
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t766-skrzynka-pocztowa-benjamina-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1069-rachunek-bankowy-benjamin-verity-ii
Głową skinął w akceptacji, nie zamyślając nagabywać siłą kobiety, by przez swoje gardło przelała krople intensywnych alkoholi. Komentarz po sprawie wydawał się niewymownie fikcyjny. Zawsze jest jakaś sprawa i dopóki obydwoje żyją, będą spotykać się w sądach, najczęściej po dwóch różnych stronach. Benjamin, tak samo, jak każdy jurysta, miał swoją ulubioną. Oskarżanie przychodziło mu z naturalnością, ale to obrona uciśnionych stała się drogą do celu. Uciśnieni jako alegoria miłosierdzia. Empatia jako metafora każdej przyzwoitej emocji, której się wyzbył. Współczucie — nieznośna hetera. Wyruchał ją raz i od tamtej pory nie próbowała się odzywać, nie telefonowała, nie zjawiała pod domem przy Willowside 10, nie wystawała pod oknem. Obrona tych, których nikt nie powinien bronić, miała posmak kruszonej cukrowej posypki. Słodka i naiwna, mógłby się zrzygać, gdyby zjadł jej ponad miarę, a jednak za każdym razem sięgał właśnie po nią, chociaż kawę pijał czarną, a ciasteczka jadał tylko od okazji. Szczupła sylwetka, mięśnie, które nie nosiły tobołów, a wyglądały. Kropka. Każdy szczegół garnituru szyty był na miarę, najprawdopodobniej ręcznie, chociaż w tym też liczyła się tylko odwiązana dawno metka.
Pani Rauschenberg nie nosiła garniturów, ale jej garsonki miały kolor powagi. Jasne włosy kontrastujące z ciemnymi rzęsami — to tylko obłuda. Kobieta — nie, nie kobieta — intensywna. Kobieta dążąca do sukcesu, rodząca dzieci, wciąż przedstawiająca się nazwiskiem męża. Nie było w tym żadnej uszczypliwości, Verity już dawno przestał rozumieć płeć jako niezbędną do określania predyspozycji, ale nie zamierzał powstrzymywać przeciskających się przez umysł idei o właściwościach damy. Da? Nie da? Nikt nie rwał płatków ze stokrotek, żeby wywróżyć sobie przyszłość. Robili to spekulacją, wnioskami, kompetentnymi argumentami, kopertami pod stołem i zaprzyjaźnionymi sędziami, a przecież pośród tych głównie widać było mężczyzn. Mężczyźni natomiast woleli przyjaźnie z mężczyznami. Koło się zamyka — Benjamin drugi, za każdym razem musiał być pierwszy.
Musiał być nim też w tej sprawie, gdy Hamza (durne imię) wyjdzie na wolność, przysyłając czek na niebosiężną kwotę. Gdy przegra i tak to zrobi, ale jego wdzięczność będzie mniejsza, a reputacja Verity gorsza. Ergo nie miał apetytu dopuścić do sytuacji, w której inni ćpuni tuż po zabójstwie swojej żony, będą obawiać się skazania. Każdy łajdak zasługuje na swobodę. System to tylko mrzonka a gra rozpoczęła się bardzo dawno. Verity niczego tak mocno nie kochał, jak męczącego kłucia w sercu i wyskoków adrenaliny. Biały proszek pomagał. Dalej jestem czysty — wmawiał sobie nocami.
Przecież doskonale pani wie, że nie zdemaskuję świadka — odpowiedział zwinnie i z premedytacją. — Na potrzeby tej rozmowy, nazwijmy go Fred Flintstone — wymienił imię ze starej bajki The Flinstones. Które dziecko jej nie widziało? Czy rodziców Agathy było stać na telewizor? Uświadomił sobie, że niewiele wie na temat jej dzieciństwa — kiedyś naprawi to bezeceństwo. — Więc pan Fred Flinstone dostarczył mi wystarczające argumenty, żeby przedstawione w sądzie załatwiły sprawę. Mamy też Barney Rubble'a, który poświadczy wykonane dzień, miesiąc, trzy miesiące i — zerknął na swoje notatki — sześć miesięcy wcześniej badania lekarskie dowodzące o braku podobnych substancji w organizmie pana Jackobsona — brwi uniósł wyżej, głowę przekręcając nieco w bok, by na twarz dokleić kąśliwy uśmieszek. — Łącznie seria czterech drobiazgowych dokumentów. Ciężko będzie je odrzucić, prawda, pani Rauschenberg? — prawda. Golizna chwili, krótkie momenty szydery i groteskowe poczucie wyższości. Takie momenty — nie te w klubie, nie te w sypialni, nie te na szosie — napędzały go i nakręcały. Pot nie spłynął po czole, górna warga nie zadrżała. Benjamin pierwszy pewien swojej racji. Benjamin drugi też. — Tym bardziej zastanawiające jest, kto dopuściłby się takiej zbrodni, jaką było otrucie go, żeby doprowadzić do tak makabrycznego efektu sprawy. Sam chciałbym to wiedzieć, ale to jak szukanie igły w stogu siana. Zostawmy to innym, zajmując się tym, co ważne teraz. Pan Jacobson nie mógł zażywać takich środków długotrwale, bo badania wykazują, że przed sprawą nie miał ich w swoim organizmie. Takie badania wykonuje regularnie ze względu na swoje wysokie zaangażowanie we własny stan zdrowia. Jak taki odpowiedzialny człowiek mógłby samodzielnie zażyć podobną substancję? To niedorzeczność — badania zostały potwierdzone pieczątką odpowiedniego człowieka. Reszta nie miała znaczenia. Benjamin dostał je na swoje biurko, nie pytał o pochodzenie, nie pytał o zgodność ze stanem faktycznym. Nie pytał, bo nie chciał wiedzieć. Interesowało go tylko to, co mogło im pomóc. — Proponuję więc, byśmy odrzucili winę pana Jacobsona na tej podstawie. Oczywiście wiem dobrze, że musi pani dać winnego. Rozumiem to — teatralnym gestem chwycił się za serce, w głowie wyszukując rozwiązania tej sprawy. — Być może Hamza mógł być ostrożniejszy, sprawdzać każdą podawaną mu potrawę i napój, ale ewidentnie nie robił tego. Mamy więc otrucie oskarżonego, które doprowadziło do jego chwilowej niepoczytalności i popełnienia przestępstwa. Prace społeczne — powiedzmy 40 godzin. Do tego nadzór kuratora z przytułku Nostradamusów, który co miesiąc przez najbliższy rok będzie przeprowadzał badania toksykologiczne. Pan Jacobson zapłaci także 5 tysięcy dolarów na rzecz leczenia uzależnień w geście dobrej woli. Co pani na to?
Benjamin Verity II
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : adwokat twój i diabła
Marcus Verity
ILUZJI : 5
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 7
PŻ : 163
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 25
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1331-marcus-verity
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1337-marcus-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1336-poczta-marcusa-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f214-willowside-16
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1335-rachunek-bankowy-marcus-verity
ILUZJI : 5
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 7
PŻ : 163
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 25
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1331-marcus-verity
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1337-marcus-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1336-poczta-marcusa-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f214-willowside-16
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1335-rachunek-bankowy-marcus-verity
19 marca 1985 r.

Prawo korporacyjne – prawo proste, konkretne, przyjemne. Niekoniecznie bezproblemowe; wszędzie tam, gdzie w grę wchodziły naprawdę duże pieniądze, roiło się od problemów, zwłaszcza gdy mowa była o fuzjach. Pozornie błahe szczegóły, brakujące przecinki oksfordzkie czy subtelne różnice w spójnikach mogły okazać się drzazgą w oku obu adwokatów ślęczących nad mediacyjnym stołem. Mimo ostrożności, jakiej wymagały od stron negocjacje oraz kompozycja dziesięciu szkiców finalnych dokumentów, Marcus mógłby z około 90-procentowym przekonaniem powiedzieć, że fuzje były jego ulubionymi sprawami.
Powód był całkiem zwyczajny. Osoby zasiadające ze stołem w salce konferencyjnej zwykle należały do wąskiego grona osób rozsądnych, przynajmniej w sferze biznesowej. Pośród umów o zachowaniu poufności, harmonogramów przeprowadzania audytów, przedstawiania sprawozdań, przelewania transz, nie było miejsca na nadwrażliwe ego czy sentymentalną histerię, jaka była prawdziwym wrzodem na jego wątrobie, ilekroć zajmował się choćby kwestiami dziedziczenia. Wszyscy – on, jego klient, Fletcher oraz jego pełnomocnik – zdawali sobie sprawę, że emocjonalne spektakle mogły spotkać się jedynie z politowaniem. Tutaj miejsce było jedynie na precyzyjny, niby skalpel sprawiedliwości język, fakty, liczby i daty. Oczywiście, kurtuazja i dar przekonywania również miały swoją rolę do odegrania, ale należała ona raczej do drugiego planu.
Tutaj powinien być sierpień? – głos Fletchera wybija się ponad cichy szelest papieru, jaki towarzyszył im od ostatnich kilku minut.
Starszy mężczyzna odwraca kopię dokumentów i długopisem wskazuje na kartce krągłą ósemkę.
Tak. O ile zamknięcie kwartału zwykle trwa krócej, celem zagwarantowania dokładności i czytelności danych, sugerujemy przesunięcie daty ich przedstawienia – potwierdził bez zająknięcia.
Czy to naprawdę konieczne? Jestem pewien, że odczytanie informacji nie sprawi naszemu zespołowi większych problemów.
Verity w to nie wątpił. Thorpe nalegał jednak na kilka dodatkowych tygodni koniecznych do zamknięcia zobowiązań, jakie mogłyby postawić analizy w niekorzystnym świetle. Marcus przyznał mu rację, zapoznawszy się z ich listą.
Mój klient ma w tej kwestii poniekąd ograniczoną dowolność. Część kontraktów z wykonawcami będzie całkowicie sfinalizowana dopiero w lipcu, a chcąc zaprezentować jak najspójniejszy obraz wyniku, należy je również ująć w raporcie – podejrzliwość biznesmena jest jak najbardziej uzasadniona. To do niej chciał teraz przemówić, przekonując, że to im powinno zależeć na opóźnieniu.
Z enigmatycznym mruknięciem, staruszek wrócił do lektury, przerywając ją tylko na moment, by wskazać Ellisowi kolejne elementy dokumentacji. Ten zerkał wówczas znad swojej kopii i godnym cesarza nad gladiatorską areną skinieniem wyrażał swoją aprobatę. Praca z bostońskim prawnikiem okazała się łatwiejsza, niż początkowo zakładał Marcus. Jego największa zaleta: małomówność. Dość kontrowersyjna cecha jak na adwokata, ale mając już doświadczenie z adwokackimi konkursami obsikiwania terytorium i cytowania wolumenów łacińskich słowników, doceniał urozmaicenie.
Zamiast zajmować czas nieprzemyślanymi pytaniami, od czasu do czasu notował coś w notatniku, kreśląc na swej kopii schludne szlaczki. Treść notatek najpewniej dotrze do Verity’ego listownie, okraszona fragmentami umowy i najsłodszym prawniczym żargonem, w uporządkowanej wedle kolejności paragrafów liście, uprzednio konsultowanej z całym Zarządem. Skoordynowanie grafików obu stron było nie lada wyczynem – wszelkie wysiłki usprawnienia żmudnego procesu negocjacyjnego Marcus uważał za spóźniony prezent urodzinowy.
Na ten moment wszystko wygląda, jak należy – po kilku kolejnych długich minutach cichego skrobania zawyrokował Fletcher, wymieniwszy uprzednio ostatnie, porozumiewawcze spojrzenie ze swoim zdolnym, skrupulatnym (i obecnie Marcusa ulubionym) pełnomocnikiem. – Jest kilka kwestii, które chciałbym najpierw omówić z partnerami, zanim podpiszemy ostateczną wersję, ale wątpię, żeby miały one znacząco wpłynąć na treść.
Mężczyzna uśmiechnął się uśmiechem, który mógłby ujść za dobrotliwy, gdyby było to ich pierwsze spotkanie. Równo przystrzyżony, siwy wąs i gęste brwi dodawały mu uroku poczciwego dziadziusia, ale reputacja w porę ostrzegła Verity’ego przed ulegnięciem temu wrażeniu. Nie zmieniało to faktu, że perspektywa zakończenia mozolnego procesu komponowania kolejnych szkiców, cieszyła wszystkich tutaj zebranych. Marcus mógł teraz jedynie z zapartym tchem wyczekiwać listu od Ellisa, próbując przewidzieć, co też znajdzie się na liście. Miał kilka swoich typów. Miał też kilka gotowych odpowiedzi.
Dopływamy do brzegu – Thorpe podłapał sugestię swojego (oby) przyszłego partnera, poprawiając rękawy koszuli wystające spod marynarki. Zaczynał podejrzewać, że nie wytrzymałby nawet jednego dnia bez wzmianki o swojej pasji do żeglugi, kolekcji jachtów i jachcików oraz statusu aspirującego wilka morskiego. Miał przyjemność obejrzeć jeden z tychże jachtów z bliska, świętując pierwsze udane spotkanie w serii. Świętowali już kilka wspólnych zwycięstw, zawsze w dobrym guście i humorze. Był jednym z tych niewielu klientów, których dało się lubić, choć ich powierzchowna zażyłość była całkowicie zależna od orzeczeń sądu, korzystności umowy i, wreszcie, urody wypisanego czeku. Thorpe miał ładny charakter pisma.
W takim razie będę czekał na ostateczną decyzję – krzesła w salce były wygodne, ale nie aż tak wygodne. Potrzebował rozprostować kości i zapalić. Thorpe rzucił palenie miesiąc temu, cytując mu jakieś dane statystyczne z ostatniego artykułu w którymś z dzienników. Od tamtego czasu Marcus cierpiał razem z nim, przez te kilka godzin dzielenia przestrzeni. – W razie jakichkolwiek pytań, jak zawsze, pozostaję do dyspozycji.
Dopełnili wszelkich formalności i rytuałów uprzejmości. Fletcher z Ellisem wyszli jako pierwsi, zagadując jeszcze Rosemary na korytarzu. Wreszcie i jego klient zniknął z zasięgu wzroku, zapytawszy najpierw o zdrowie małżonki, plany na weekend i całą resztę wygodnych błahostek. Dawno nie wyczekał papierosa z takim zniecierpliwieniem.

| zt
Marcus Verity
Wiek : 29
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : adwokat (również diabła)
Benjamin Verity II
ODPYCHANIA : 15
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 28
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 20
TALENTY : 3
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t713-benjamin-verity-ii
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t765-benjamin-verity-ii
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2147-audaces-fortuna-iuvat
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t766-skrzynka-pocztowa-benjamina-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1069-rachunek-bankowy-benjamin-verity-ii
ODPYCHANIA : 15
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 28
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 20
TALENTY : 3
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t713-benjamin-verity-ii
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t765-benjamin-verity-ii
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2147-audaces-fortuna-iuvat
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t766-skrzynka-pocztowa-benjamina-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1069-rachunek-bankowy-benjamin-verity-ii
kwiecień 25, 1985

Rozłożone dokumenty miały równy rządek. Po lewej kolumna z tymi, które wymagały przejrzenia. Tuż obok niej kolumna tych przeczytanych. Na prawo — te które wymagały większej uwagi. Przed Benjaminem, w tym miejscu, gdzie normalnie o tej porze powinna stać butelka koniaku i szklanka z kryształu, leżały teraz listy. Prywatna korespondencja pani Faust, kompletnie nieistotna w swoim romantyzmie. Siedemnaście listów o niczym — to znaczy o wielkiej miłości. Miłość to takie absurdalne słowo. Kiedyś myślał, że ją poznał, że wybrał naprawdę dobrze, gdy Audrey przysięgała mu na ślubnym kobiercu swoją wierność i uczciwość. Potem serce pękało w pół, gdy nie była w stanie utrzymać ich syna przy życiu. Nie próbował nawet nad tym rozmyślać, przekonany, że czekająca w wewnętrznej kieszeni marynarki biała królowa będzie lepsza na wieczór niż królowa lodu.
Listy należało obrobić je w taki sposób, żeby żaden z kapłanów, który urodziwym i uczynnym okiem popieszczonym przyjemnymi nazwiskami spojrzy na nie, nie posądził Anniki o żadne zaniechanie. To Moriarty był winny.  Nie było wątpliwości, że musiał za takiego zostać uznanym.
Odpalił kolejnego papierosa, pozwalając dymowi wypełnić rzeczywistość. Z papierosem zawsze lepiej się myślało. Koniak, chociaż nie stał się nałogiem, był przyjemnym schematem pracowitego wieczora.
Moriarty pisał listy bardzo lakonicznie, przynajmniej poczynając od początku, bo te rzecz jasna Verity przeglądał w kolejności chronologicznej. Kulturalny, miły — jaki zresztą miałby być wdowiec, który połasił się na młodą cipę? Do tej pory nie pojmował jakim cudem van der Deckeni zgodzili się na ten mariaż. Annika nie była przecież brzydka, koślawa, czy nawet głupia. Może nieco zbyt niezależna, może nieco zbyt rozkapryszona, ale mimo to stanowiła partię, której sprzedaż do jakiejkolwiek możniejszej rodziny przyniosłaby rodowi Maywater znacznie więcej zysków. Tymczasem ta trafiła pod skrzydła — jak się okazało — chorego i nudnego człowieka, bez krzty chęci do zbawienia świata. Zaciągnął się ponownie, na krótki moment rozważając nad prozaicznością takich ludzi. Dobrze. To na ich tle najpiękniej lśniło złoto. Prosty frazes o jego zdrowiu został zanotowany przez Benjamina w obszernym skórzanym notesie. Mógł zostać wykorzystany: kolejny argument, że mąż kobiety od początku oszukiwał ją w sprawie swojego stanu. W końcu liczyło się przedłużenie rodziny, jeśli miał na sobie genetyczne skazy, o których Annika nie wiedziała, kontrakt może zostać unieważniony. Nawet jeśli minął czas gwarancji. Na salonach szeptano kiedyś, że sam Bernard Faust ruchał swoją siostrę. A może to była kuzynka? Nie chciał uciekać do takich argumentów, ale przyparty do muru w sądzie i je wykorzysta. „Kazać Charlotte zdobyć potwierdzenie plotek”. Dziewczyna doskonale znała ich socjetę, nawet jeśli była młoda. Była w stanie wydobyć z czeluści choćby jednego świadka, nawet jeśli nie do końca świadomego tego, co widział. Nawet jeśli nie do końca wiedzącego co się wokół niego dzieje. Zwycięstwa wymagały poświęceń (kogo to temat na inną okazję).
Inicjatywy Moriarty'ego — bo i takie znalazły się na stosiku — odłożył na bok, po uprzednim przeczytaniu. Nie były potrzebne, nie w tej sprawie. Nie chodziło o to, kto ma rację, tylko o to, kto lepiej będzie lawirować między subtelnościami. Zgodnie z wywiadem w kancelarii, Faust się nie zjawił, prosząc o pomoc. I dobrze, sprzeczność interesów nie służyła Veritym. Genevieve na pewno nad tym panowała — uśmiechnął się sarkastycznie pod nosem, gdy dym wyleciał w górę.
Obietnice nieudanego męża trafiły na kupkę „ważne” oraz „na pierwszy ogień”. Trzeba było zacząć mocno, a tutaj ewidentnie Moriarty składał przysięgi, z których nigdy się nie wywiązał. Pozostawało dziwić się, że małżeństwo trwało aż tak długo. Chociaż ostatnie poczynania Anniki były absurdalne i zupełnie nie pomagały sprawie, solidne argumenty przemawiające za rozwiązaniem i unieważnieniem mariażu, stały po ich stronie. Pozostawało liczyć na to, że kobieta nie zrobi wokół siebie więcej tłumu. Czekając na wyznaczenie dnia rozprawy, mogła przecież wiele zdziałać. Taki to już problem z klientami, nie potrafią zamknąć pysków i siedzieć cicho. Może ona będzie inna?
Wątpię.
Czternaście kolejnych słów znalazło się w notatkach: Faust nieudolna manipulacja. Wykorzystanie, oszustwo, kłamstwo. Jeśli nie zjawi się na rozprawie — wykorzystać zaniechanie. Nie potrzebował więcej, rozumiał z nich wszystko.
Listy wpakowywał po kolei do papierowych teczek, skrupulatnie opatrzonych opisami, które nada im potem asystentka, zgodnie z kolorową karteczką przyklejoną nań. Nie było mowy o pomyłce, o zgiętych rogach i tłustych smugach, ale problemach z inwentarzem. Sąd doceniał skrupulatność, a Benjamin doceniał porządek.
Siedemnasty z listów — ten na samym dnie przygotowanego stosiku — wyraźnie różnił się od reszty. Wymięty, brudny, wyraźnie czytany więcej niż raz. Jakby trzymała go przy sercu albo zrobiła sobie z niego relikwie nieudanego losu. Kolejny dym papierosa dostał się do środka teczki, ale kto przejmowałby się ich błogim zapachem, gdy cała okolica wypełniała się zgliszczami. Kościół miał poważniejsze problemy na głowie niż małżeństwo młodej panienki ze starym idiotą. Jeszcze tylko ostatni bal — z przyjemnością zaprosi ją do tańca i przypomni, jak wiele dla niej robi. Musieli pamiętać, musieli wiedzieć. Wszyscy musieli wiedzieć.
Ivone, zamów mi taksówkę — rzucone na szybko przez sekretarkę w telefonie, miało trafić prosto do ucha jedynej z sekretarek, która wciąż o tej porze tkwiła w kancelarii.
To nie dzień na zimne łóżko i zimną żonę, to nie dzień na rozpacz.

z tematu
Benjamin Verity II
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : adwokat twój i diabła
Benjamin Verity II
ODPYCHANIA : 15
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 28
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 20
TALENTY : 3
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t713-benjamin-verity-ii
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t765-benjamin-verity-ii
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2147-audaces-fortuna-iuvat
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t766-skrzynka-pocztowa-benjamina-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1069-rachunek-bankowy-benjamin-verity-ii
ODPYCHANIA : 15
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 28
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 20
TALENTY : 3
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t713-benjamin-verity-ii
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t765-benjamin-verity-ii
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2147-audaces-fortuna-iuvat
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t766-skrzynka-pocztowa-benjamina-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1069-rachunek-bankowy-benjamin-verity-ii
maj 5, 1985

Pierdolony kwiecień w pierdolonym Saint Fall. Zaciągnął się papierosem, czując jakby dym zataczający kółka i przypominające esy-floresy na jednej z tapet w pokoju gościnnym przy Willowside 10, zaraz miał ugrzęznąć na podłodze. To nie mgła, ledwie resztki tytoniu, przed którymi rozstępowało się powietrze. Gęstwina i plątanina myśli, gorączka spisana na czterech stronach notatek.
Pierdolone Saint Fall miało swoje zalety — spodziewał się wielu spraw na swoim koncie, ale unieważnienie małżeństwa przed obliczem kościelnego sądu było drastyczne. Nietypowe. Niepotrzebne. Niesprzyjające. Jakże intrygujące, ciekawskie w swojej doli. Potrzebował przygotować się na to w każdym najmniejszym calu. Obkuć temat w taki sposób, jak kuł kodeksy, deklaracje, reinterpretacje i całą resztę gówna, którego i tak na następny dzień nie pamiętał. W sądzie przepisy stanowiły tylko część przewagi — umiejętne wykorzystanie ich: tego potrzebował.
Benjamin nigdy nie wnikał w czeluście małżeństwa młodszego kuzyna. Zbyt wiele kresek i przelotnych zabaw przeżyli w Nowym Jorku, by zastanawiać się nad kondycją związku parki. Ona — kobieta. Ona — Harrisonówna, która lata temu zaczęła stawiać V za imieniem. Na początku był sceptyczny (Marucus, to na pewno ta jedyna? Zjebiesz jedną rzecz i jej tatuś opisze cię w gazecie, wiesz, jak jest — nie skutkowało). Na początku liczyło się własne szczęście (Marcus, po co ci to? Im mniej masz spraw w życiu prywatnym, tym więcej czasu poświęcasz pracy). Na początku nic nie miało znaczenia, bo kiedy zobaczył ją po raz pierwszy — jasne włosy, łagodna twarz i ten wyniosły charakter (och Audrey, zaprzyjaźnicie się. Ciekawe czy jest taką samą zimną suką jak ty, ukochana) - wątpliwości minęły (ładna, proste nogi, okrągłe pośladki).
Delilah, jak zawsze zjawiskowa — natychmiast podniósł się z krzesła w małej salce konferencyjnej, tej, w której tak uwielbiał prowadzić spotkania. Papieros zastygł rzucony w popielniczkę, usta lgnęły do jej policzka, aby złożyć tam iście rodzinny pocałunek. Delikatny (to nowe perfumy?). — Dziękuję, że znalazłaś czas. Przy innych sprawach bym nie prosił, wiem, że jesteś wyjątkowo zajęta — niby czym? — dlatego tym bardziej jestem ci wdzięczny. Dostałaś kawę? — szybki wzrok na sekretarkę to urokliwe spojrzenie: — Ivone, poprosimy kawę — Ivone nie pyta, Ivone wykonuje. — Zacznę od tego, że sprawa, w której potrzebuje konsultacji, jest poufna. Potrzebuję twojej obietnicy, że to o czym będziemy tu dzisiaj rozmawiać, zostanie tylko między nami. W końcu dotyczy to Kręgu, a sama doskonale wiesz jak delikatny to organizm.
Dwa niebieskie punkty to jego oczy wpatrujące się w te należące do pani Verity. Panny Harris. Do Delilah. Przysięgnij, miła. Przysięgnij na śmierć i życie, na zdrowie własnego męża. Zależy ci jeszcze na nim?
Benjamin Verity II
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : adwokat twój i diabła
Delilah Verity
ILUZJI : 10
POWSTANIA : 10
SIŁA WOLI : 4
PŻ : 160
CHARYZMA : 18
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 11
TALENTY : 1
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1671-delilah-verity-zd-harris
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1694-delilah-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1695-poczta-delilah-verity#22758
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/
ILUZJI : 10
POWSTANIA : 10
SIŁA WOLI : 4
PŻ : 160
CHARYZMA : 18
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 11
TALENTY : 1
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1671-delilah-verity-zd-harris
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1694-delilah-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1695-poczta-delilah-verity#22758
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/
Benjamin Verity II
Tak, to było zaproszenie, któremu nie mogła odmówić. Niczym niepisany pakt, obowiązujący nowego członka rodziny Verity, wymagał zawarcia odpowiednich sojuszy, pokazania się w odpowiednim świetle i być może zaciągnięcia kilku długów wdzięczności, choć na te ostatnie Delilah nie specjalnie liczyła. Niby zgadzała się z socjologami, którzy mówili, iż wyświadczenie komuś przysługi rodzi w nim potrzebę rewanżu, jednak na podstawie własnych doświadczeń, niejednokrotnie miała okazję przekonać się o bezzasadności powyższego wniosku. Nie zamierzała się oszukiwać, zbyt długo przebywała wśród dziennikarzy i prawników, żeby poznać wartość słowa „wdzięczność”, równą nie więcej niż zero. Wiedziała jednak, że wyświadczona przysługa rodzi pewną „zależność” i o ile zadba o odpowiednią pielęgnację owej „zależności”, o tyle powinna coś na niej ugrać.
Lubiła Benjamina, ceniła jego bystrość umysłu, wyniosłość i dostojeństwo, z którego sama słynęła, a jeszcze bardziej lubiła jego żonę- Audrey, z którą bez wątpienia znalazłaby więcej cech wspólnych. Ponadto Marcus żywił jakiś szczególny afekt dla akurat tej części rodziny i na ile zdążyła się zorientować, chętnie spędzał w jej towarzystwie czas, co w zasadzie od pierwszych dni małżeństwa, nastrajało świeżo upieczoną panią Verity pozytywnie. Jednak wchodząc do sali konferencyjnej, czuła się trochę tak, jakby przekroczyła próg jaskini, w której czaił się wyjątkowo niebezpieczny drapieżnik. Jeden nieostrożny ruch- jedno kłapnięcie wielkich szczęk i po niej, do widzenia.
- Benjamin, jak zawsze szarmancki- odpowiedziała, całując subtelnie powietrze koło jego policzka. Tak wypadało, tak było adekwatnie. Na jej twarzy zagościł uprzejmy uśmiech, który w żadnym wypadku nie odbierał jej nawet grama godności. Mimo uprzejmych gestów sprawiała wrażenie wyniosłej, stanowczej i idealnie pasującej do rodu Verity damy.
Pierwsze, co zrobiła, gdy tylko jej rozmówca oddalił się nieznacznie, zostawiając jej więcej przestrzeni, to dokładna obserwacja. Jej wzrok najpierw zmierzył twarz Benjamina, następnie spoczął na dłoniach ( spokój? napięcie? rozedrganie? tłumiona agresja?), by ostatecznie ocenić całą sylwetkę mężczyzny. Nie, żeby spodziewała się coś uzyskać z tego odczytu- miała wszak do czynienia ze znaczącą postacią w adwokackim świecie- to nie był miły, zestresowany chłopiec, robiący pod siebie na widok poważnej pani. Przez to zamyślenie, nie zdążyła zarejestrować pytania o kawę, co ostatecznie i tak okazało się bez znaczenia.
- Czuję się zaszczycona Benjaminie, że zwróciłeś się z problemem akurat do mnie - powiedziała, bez cienia ironii w głosie. Widząc pełną popielniczkę, oparła się lekko o biurko, twarzą do rozmówcy i odpaliła własnego papierosa, którego uprzednio wyciągnęła z torebki. Zaciągnęła się głęboko dymem, z lubością delektując się smakiem palonego tytoniu. O tak, uwielbiała palić papierosy.
- Poza tym, jesteśmy rodziną, a rodzina powinna sobie pomagać. Nie krępuj się zatem.- Delikatnym ruchem dłoni zachęciła go zarówno do dołączenia jako towarzysz w nałogu, jak i do zwierzenia się jej ze swoich trosk. Nim jednak poznała cel, w jakim została tu ściągnięta, musiała podpisać ustny pakt z Benjaminem.
Poufna . Lubiła to słowo- niby wypowiedziane na jednym wdechu, a potrafiło zobowiązać na całe lata, jeśli nie na wieczność. Miała okazję poznać jego znaczenie, jeszcze w czasach, gdy po własnym imieniu stawiała nazwisko Harris. Gdyby mogła czytać w myślach Benjamina, zapewne odpowiedziałaby mu:
Przysięgam miły. Na śmierć i życie mojego męża, którego przecież tak bardzo miłuję.
Niestety, nie potrafiła, a mężczyzna musiał się zadowolić znacznie mniej romantycznym:
– Oczywiście Benjaminie, masz moje słowo- dochowam tajemnicy. – Powiedziała to w sposób tak pewny i poważny, iż nie sposób było jej odmówić wiarygodności.
Delilah Verity
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : NORTH HOATLILP
Zawód : psycholog
Benjamin Verity II
ODPYCHANIA : 15
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 28
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 20
TALENTY : 3
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t713-benjamin-verity-ii
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t765-benjamin-verity-ii
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2147-audaces-fortuna-iuvat
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t766-skrzynka-pocztowa-benjamina-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1069-rachunek-bankowy-benjamin-verity-ii
ODPYCHANIA : 15
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 28
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 20
TALENTY : 3
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t713-benjamin-verity-ii
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t765-benjamin-verity-ii
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2147-audaces-fortuna-iuvat
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t766-skrzynka-pocztowa-benjamina-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1069-rachunek-bankowy-benjamin-verity-ii
Wdzięczność to potężne narzędzie, tylko trzeba wiedzieć, jak z niego korzystać. Kruczki prawne bywają wyjątkowo irytujące, ale tylko jeśli nie wie się jak z nich korzystać. Nie dla Benito. O nie, nie, nie. Drobne zapiski, mała czcionka na dole strony i uczynny uśmiech przy podawaniu dłoni mającej zatwierdzić umowę. Obraca się w tym, wielbi to. Zależność jest machiną napędową, a on kocha, kiedy ludzie są zależni. Od Veritych (jak od kilku lat ma w zwyczaju Delilah; Marcusie, pozwalasz pracować żonie? Ciekawe), ode mnie, od wszystkich dookoła. Od umów, od podstaw prawnych. Nie lubi być zależny od innych, a i to pojawia się niechcący. Od ojca, od nazwiska. Od Williamsona. Od Paganiniego. Od przeszłości, od tego, co stało się przed paroma dniami, a o czym milczymy, bo nie wolno o tym mówić.
Gdy ona całuje powietrze obok policzka, on przybliża się, tak aby jej usta dotknęły skóry. No dotknij, Delilah. Nadwyręża cierpliwość, doprowadza do rozstrojenia. W chaosie pracuje się wygodniej, tylko jeśli chaos nie dotyka Benjamina. Zbyt pragnie porządku. Wszystko ma swoje miejsce na świecie: Verity, przyjaciele, dzieci, żony, dziewczyny, kochanki, kobiety, mężczyźni, komuniści, zwierzęta. Kolejność przypadkowa. Jeszcze przez krótką chwilę spogląda na żonę kuzyna z łagodnym uśmiechem, to wszak takie miłe spotkanie, chociaż na klasycznie biznesowym gruncie. Ona nie przychodzi tutaj napić się kawy, on nie ma zamiaru rozwodzić się nad czymkolwiek innym niż praca. To nie kwestia osoby panny Harris, a miejsca.
Bardzo rzadko słyszę to akurat w tym miejscu — wybucha cichym śmiechem, kręcąc głową w rozbawieniu.
Znacznie częściej to „jak możesz?! Zniszczyłeś mi życie?!”, jeśli mowa o mediacjach i oskarżonych, których akurat Benjamin nie broni (a wręcz przeciwnie). Czasem „dziękuję, panie Verity. Oto czek” — bardzo przyjemne sformułowanie, powinien słuchać go codziennie. A teraz — proszę — jest szarmancki.
A czemu tak patrzysz na moje dłonie? Chcesz-?
Palce ma spokojnie, długie, pielęgnowane, bo o juryście świadczy cała jego osoba, nie tylko zwycięstwa. Garnitur ma być szyty na miarę. Spinka do krawata złota. Koszula wyprasowana i jedwabna. Włosy ułożone. Twarz ogolona. Ma być perfekcyjnie, więc perfekcyjne są też dłonie o równych paznokciach i gładkiej skórze. Nie potrzebuje się denerwować w trakcie spotkania w pracy — jest do tego przyzwyczajony, działy się zbyt wiele razy, by cokolwiek mogło go zaskoczyć. Zwłaszcza że tu mowa o konsultacji. Zwłaszcza że mowa o konsultacji z Delilah.
Och, Delilah. To oczywiste. Jesteś specjalistką w swojej dziedzinie i należysz do rodziny. Rodzina jest najważniejsza — nie odejmuje od niej wzroku, chociaż przez umysł przebiega tysiące znaków zapytania.
Znak zapytania jeden: Valentina to twoja rodzina, Ben, a pierdolisz ją jak żonę.
Znak zapytania dwa: Barnaby to rodzina, Ben, a życzysz mu śmierci.
Znak zapytania trzy: Charlotte to rodzina twojej rodziny, Ben, a nie zawahałeś się, by spijać z jej ust słodycz.
Znak zapytania cztery: jakie majtki ma na sobie Delilah?
Doskonale — nie spodziewał się, że odmówi tajemnicy, ale potwierdzenie to zadowolony grymas na twarzy.
Nachyla się więc na krześle. Wystarczająco blisko, by poczuła perfumy mieszane z damskim tytoniem. Wystarczająco daleko, żeby nie można było mówić o bliskości czy spoufalaniu się, nie potrzebują wchodzącego sali konferencyjnej Marcusa, który wymyśli w swojej głowie jakiś głupi scenariusz. Marcus to rozsądny facet, ale zazdrość to potężne narzędzie, nawet jeśli nieuzasadniona, bo tę dwójkę nie łączy nic.
Potrzebuję konsultacji w sprawie Moriarty'ego Fausta. To mąż Anniki Faust. Może się znacie? — ten sam wiek, różne regiony. Różne Kręgi, ta sama Magiczna Rada. — Pod koniec miesiąca odbędzie się rozprawa o unieważnienie ich małżeństwa, a ja reprezentuję tam Annikę. Zależy mi na stworzeniu profilu człowieka, który choruje na — zagląda do notatek — magiczne konwulsje mięśniowe. Co dręczy takich jak on? Jakie są jego słabe punkty psychiczne? Nie mówmy tutaj o Fauście, a o pacjentach jako ogóle. Później sam ocenię, co wpisuje się w jego osobę. Więc? Co możesz mi o tym opowiedzieć?
Benjamin Verity II
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : adwokat twój i diabła
Delilah Verity
ILUZJI : 10
POWSTANIA : 10
SIŁA WOLI : 4
PŻ : 160
CHARYZMA : 18
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 11
TALENTY : 1
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1671-delilah-verity-zd-harris
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1694-delilah-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1695-poczta-delilah-verity#22758
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/
ILUZJI : 10
POWSTANIA : 10
SIŁA WOLI : 4
PŻ : 160
CHARYZMA : 18
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 11
TALENTY : 1
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1671-delilah-verity-zd-harris
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1694-delilah-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1695-poczta-delilah-verity#22758
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/
Taak, wdzięczność to iście potężne narzędzie, pod warunkiem, że ktoś potrafi na nią zasłużyć, gdyż za nikłe uprzejmości nie należało oczekiwać poklasku. Z tej pozycji, Delilah obserwowała jaśniepańskie oblicze Benjamina z niekłamanym zainteresowaniem, zastanawiając się, jak najlepiej mogłaby przysłużyć się interesom swojej – było nie było – nowej rodziny. Tak bardzo potrzebowała akceptacji z jej strony, by móc uniezależnić się od Harrisów i wyrwać cząstkę niezależności tylko dla siebie – na użytek własny. Pytanie, jakie regularnie pojawiało się w jej umyśle, brzmiało – „czy Verity równa się niezależność?”. Czy luźny łańcuch, na jakim trzymał ją Marcus nie zacznie jej w końcu uwierać? Czy kaganiec „made by Verity” będzie mniej niewygodny niż ten, założony przez Panią Harris?
Wytrawny krawiec mierzy dwa razy, żeby ciąć raz i podobne przymiarki zamierzała poczynić Delilah, nim trwale wejdzie między prawnicze „wrony” i zacznie krakać. Choć może tego typu rozterki należało rozważyć przed ślubem?
Nie zarejestrowała momentu, w którym perfekcyjnie ogolony policzek Bena zetknął się z jej ustami, co było nadmiernym przejawem konfidencji, nie mieszczącym się w jej planach.
Czy to on przekroczył granicę, czy ja pozwoliłam mu na to zbyt łatwo?
Nie zmieniło to jednak faktu, że zbliżyła się do niego na tyle, na ile chciał, ale wystarczająco krótko, aby poufałość nie została odebrana jako nieadekwatna. Delilah lubiła prowadzić w tego typu rozgrywkach i gdy tylko ktoś przejmował inicjatywę, zupełnie traciła rezon, co młody jurysta mógł zaobserwować, pod postacią nerwowego przeczesania kurtyny równo ułożonych, blond włosów. Gest niby subtelny, nic nie znaczący a jednak dawał ujście emocji z pogranicza wstydu i zażenowania, co jak przystało na zachowania kompulsywne – pozornie pomagało w odzyskaniu równowagi, dając złudne poczucie kontroli nad własną wizją rzeczywistości. W zasadzie ta przypadłość towarzyszyła Delilah odkąd sięgała pamięcią, wszystko co nieadekwatne wywoływało w niej nie tyle zakłopotanie – gdyż nad emocjami panowała nad wyraz sprawnie, co podobne, niekontrolowane reakcje – poprawianie ułożenia sztućców na stole, gdyż wedle jej mniemania leżały nierówno, wygładzanie połów płaszcza, sprawdzanie ułożenia włosów, zbieranie niewidzialnych paprochów z ubrania… Tak, w reakcji na nieadekwatność świata, rzeczywistość w umyśle Delilah stawała się pełnią logicznych zagadek i siecią powiązań, które tylko ona potrafiła rozwiązać i ułożyć w należytym porządku.
Na szczęście jej rozmówca prezentował się do tego stopnia nienagannie, iż samo patrzenie na postać Benjamina, pieściło jej zmysł perfekcjonizmu. Nawet dłonie, na które mimowolnie spoglądała, raz za razem strzepując dym z papierosa do popielnicy, były idealnie zadbane. Ciekawe, czy podobnie jak w jej przypadku – maska perfekcjonizmu, kryła niezbyt przyjemne wnętrze? Królowa śniegu, choć majestatyczna i piękna, była zimna i nieprzyjemna w dotyku.
Usłyszawszy komplement, uśmiechnęła się do Benjamina w ten charakterystyczny dla siebie niejednoznaczny sposób, który na pozór zapraszał a z drugiej strony – zdawał się być ostrzeżeniem, niczym mitologiczny Cerber, strzegąc bram zarówno tajemnicy jak i niezwykle interesującej przygody, przez krainę wyblakłych wspomnień i samotnie błąkających się dusz. Branie jej pod włos zwykle mijało się z celem i choć potrafiła docenić kurtuazję, to wszelkie dobre jak i złe słowa, odbijały się od niej jak od ściany. Czyż osoba, która jest piękna – potrzebuje słyszeć o wspaniałości swojego wyglądu? Podobnie z krytyką – choć ta, nawet jeżeli słuszna, niespecjalnie interesowała Delilah o ile nie pochodziła od osoby, darzonej przez nią szczerym szacunkiem i uznanej za autorytet. Słowa Bena przyjęła z udawaną wdzięcznością, prostując się przy tym nieznacznie, jakby szukając wygodniejszej pozycji do obrony na dźwięk zakamuflowanej groźby, starannie ukrytej w postaci frazy – „rodzina jest najważniejsza”. Słowa te miały dla niej jednoznaczny wydźwięk – Ben oczekiwał podporządkowania, a wszelka niesubordynacja zostanie ukarana z należytą surowością. Ot, coś nowego i bardzo znajomego zarazem, jak echo dawno niesłyszanej piosenki, odbijające się w zakamarkach umysłu.
Ukontentowanie na twarzy Benjamina wraz z wypowiedzianym ”doskonale” sprawiło, iż poczuła się wystarczająco pewnie, aby móc pozwolić sobie na równie poufałe pochylenie się w kierunku mężczyzny, wystarczająco adekwatne, by nie przekroczyć granicy dobrego smaku. Przez dłuższy czas zbierała myśli, zerkając na zmianę to na Verity'ego, to na dym swobodnie falujący z palonego papierosa.
— Chcąc być w pełni precyzyjną Ben, muszę zaznaczyć iż magicyna nie jest moją mocną stroną, niemniej jednak spróbuję odpowiedzieć na Twoje pytania przez pryzmat posiadanej przeze mnie wiedzy z dziedziny czysto psychologicznej.
Kolejny papieros zastąpił miejsce poprzedniego w ustach Delilah. Ciche pstryknięcie zapalniczki miało być przedsmakiem dłuższego monologu, gdy młoda pani Verity zaczęła niespiesznie przedstawiać tajniki swojego zawodu przed prawnikiem.
— Tytułem wstępu – z psychologią jest tak, że nie zawsze dwa plus dwa, równa się cztery. W Wiedniu było to prawdziwą zmorą tamtejszych jurystów, gdyż o ile od psychiatry wymagano konkretów, my mieliśmy większe pole manewru – mogliśmy domniemywać, podejrzewać, uznawać za słuszne powołując się na najlepszą posiadaną przez nas wiedzę, która bywała bardzo wybiórcza, biorąc pod uwagę (bądź nie) takie drobiazgi jak „błąd atrybucyjny”. W przypadku sprawy, o której mówisz, mamy dość szerokie pole do interpretacji, wszak mówimy tu o chorobie neurodegeneracyjnej i nawet czysto teoretycznie należy wziąć pod uwagę uszkodzenia kory mózgowej. Mogą być drobne, większe, mniejsze – bez znaczenia, gdyż nawet w przypadku mikrourazów powikłania mogą prowadzić do całkowitej zmiany osobowości i zachowania. Ufam, że znasz historię niejakiej Rosemary Kennedy i ówczesnej fascynacji lobotomią?
Przerwała wywód, aby móc swobodnie zaciągnąć się papierosem. Przez jej twarz przebiegł cień uśmiechu, jakby fakt iż może przyczynić się do pogrążenia drugiej osoby, sprawiał jej niekłamaną przyjemność.
— Niestety, nie miałam przyjemności poznać państwa Faust. Może opowiesz mi więcej o nich? Coś, co mogłoby pomóc mi nakreślić dokładniejszy profil?
Delilah Verity
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : NORTH HOATLILP
Zawód : psycholog