Cherry Delahaye
Dream a little dream of meCherry Delahaye, Daniel MurphyCiemność otulała ziemię miękkim woalem, zabierając z niej wszelkie, choćby najmniejsze cząstki świata jednocześnie spowiając go w spokoju. Nie był to jednak ten przyjemny spokój, w jaki zapada się przed snem po udanym dniu. W tym spokoju który zapanował w tej mieścinie było coś niepokojącego, coś do wywoływało poczucie ciszy przed ogromną burzą. Coś co sprawiało, że mieszkańcy nie potrafili zasnąć mimo późnej pory. Świerszcze umilkły, zaś zwierzęta domowe zdawały się być dziwnie poddenerwowane, zupełnie jakby przeczuwały, że zbliża się coś, co zbliżać się nie powinno. Wśród tych, którzy nie mogli dzisiaj zasnąć była tez i ona - wiśniowa panienka, krocząca boso brukowaną uliczką w białej sukni która jednocześnie kontrastowała z ciemną karnacją jak i pasowała do alabastrowych plam na tejże. Nie pasowała zupełnie do tej scenerii, zdając się wyjętą z fantastycznego pałacu, nie zaś podłej uliczki równie podłego miasteczka przepełnionego zapachem moczu oraz śmieciami walającymi się to tu i tam. Nie, z pewnością nie pasowała do tego obrazka, zdawała się jednak zupełnie tym nie przejmować, doskonale wiedząc w którą stronę powinna iść. Skręcała w odpowiednie uliczki, niby przypadkiem odrobinę klucząc i już, już miała przekroczyć miejską bramę z nadzieją, że w końcu uda jej się zaznać odrobiny wolności gdy… Poczuła silny uścisk na swoim ramieniu. Czyjeś silne palce wbijały się w delikatną, jedwabistą skórę i dziewczyna była pewna, że następnego ranka zauważy na niej sine wykwity. - Puść mnie, Dan. Proszę, tylko na chwilę… - Mówi błagalnie, wlepiając czarne spojrzenie w buzię mężczyzny. Chciała iść. Naprawdę bardzo chciała opuścić mury podłego, parszywego miasteczka zwłaszcza gdy teren po za nim kusił otwarta przestrzenią i tym zapachem wolności, jaki niósł ze sobą wiatr. Kusił, choć wszyscy na około powtarzali, że terenu miasta nie wolno opuszczać. Zbudowano je bowiem na ziemi uświęconej, a co za tym idzie bezpiecznej dla ludzi. Wyrwanej od wszelkich trosk i nieszczęść, choć dla wiśniowej paninki było to jedynie stekiem kłamstw oraz kościelnej propagandy. Skąd mieli wiedzieć co znajduje się za bramą, skoro nikt nigdy jej nie opuścił? A ją dzieliły od niej jedynie dwa, niewielkie kroki… I silne, męskie ramię które puścić jej nie chciało. - Nie jesteś ciekaw, jak tam jest? - Pyta z błyskiem w oku, wlepiając błagalne spojrzenie w zielone oczy. Próbuje, jak każdego wieczoru, przekonać go do wypuszczenia jej po za bramę, gotowa jak każdego razu otrzymać odpowiedź jakże negatywną. Podskórnie czuje, że mężczyzna ma w zwyczaju odmawiać wszystkiego, co mogłoby choćby w niewielki sposób złamać obowiązujące prawa. - To tylko dwa, małe kroczki… - Kusi, posyłając mu niewinny uśmiech. Zwykle się złościła, łgała bądź syczała nieprzyjemne słowa, aby zniechęcić go do łażenia za nią i pilnowania, aby nie opuściła miejskich murów. Dzisiaj zaś… Dziś obrała inną strategię. I miała nadzieję, że tym razem mężczyzna ulegnie. |
Wiek : 26
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : Hellridge
Zawód : Szuka pracy