Trening czyni mistrza 18 marca 1985 | Charlie Orlovsy i Barnaby Williamson
testujemy mechanikę i liczymy na to, że się nie połamiemy
Trening czyni mistrza 18 marca 1985 | Charlie Orlovsy i Barnaby Williamsontestujemy mechanikę i liczymy na to, że się nie połamiemy |
Kazamaty, zimne, ponure i nie zachęcające do przebywania w ich murach posiadały trzy sale treningowe, w których gwardziści ćwiczyć mogli swoje umiejętności. Sale te były zimne, ponure i nie zachęcające do przebywania w ich murach. Na wspólny trening umówili się z Williamsonem już jakiś czas temu, jednak przez ostatnie dni ciągle się rozmijali - co tu ukrywać, od dwudziestego szóstego lutego Czarna Gwardia miała ręce pełne roboty. Zmienił roboczą czerń na strój wygodniejszy i bardziej odpowiadający pomieszczeniu, do którego wszedł po chwili będąc pewien, że później trzeba będzie odwiedzić medyka. - Jak dzisiaj, Williamson? Co wybierasz? - zapytał odpinając z nadgarstka zegarek. Było już późne popołudnie i choć w sali treningowej nie było okien mogli być pewni, że słońce powoli chyliło się już ku zachodowi. |
Ostatni papieros na powierzchni, pierwsze przekleństwo w podziemiach; kręte korytarze Kazamaty wibrowały od magii, której metaliczny posmak wypierał posmak tytoniu. Kilkadziesiąt metrów pod nimi ktoś właśnie drapał ściany, ktoś wzywał — albo wyzywał — matkę, ktoś tracił zmysły, ktoś obiecywał poprawę. Cele były niżej, ale więzienie nie ograniczało się do zimnych krat i wyślizganych schodów; to najpowszechniejsze było tu — w głowie, która na co wybierasz? uniosła się znad obracanego między palcami kła, usłużnie podsuwając odpowiedź; przemoc. — Magię — na lewo — ściana wspinaczkowa, na prawo — artyleria stępionych ostrzy, na wprost — Orlovsky, który czeka z żołnierską cierpliwością. — Do odklepania, przytomności czy pentakla? Najczęstsze pytanie w tej sali; do uniwersalnego dość odklepywanego na posadce dłonią, do utraty przytomności, do odebrania pentakla. Tu nigdy nie przestawano tylko dlatego, że ktoś poprosił. Na wytartym kamieniu wyblakłe ślady chyba—krwi mieszały się ze znacznie jaśniejszymi liniami na—pewno—taśmy, którą ktoś kiedyś próbował wyznaczyć odległości i okrąg treningowy; echo tamtych prób nie miało znaczenia wobec najczęściej wybieranego trybu sparingu. Magia — odpychająca jak to miejsce — zawibrowała w opuszkach palców, kiedy zlepek dwóch, wycelowanych w Charliego sylab przekreślił szansę na spokojne popołudnie. — Celer — w przypadku powodzenia — czary lubiły kpić z autorów — czerwona strużka światła w sekundę pokona dzieląca ich odległość. PŻ: 181 Rzut: k100 + 27 + 1 (kieł Cerberusa z ekwipunku): próg: 65 |
The member 'Barnaby Williamson' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 80 |
Najpierw poczuł w pomieszczeniu zapach spalonego papierosa, zaraz za nim do sali wszedł Williamson. Magię, mówi. Niech będzie i magia; poprzednim razem ponabijali sobie siniaki bez jej pomocy, należało więc teraz oddać jej pierwszeństwo. Pomieszczenie, w którym się znajdowali widziało już wiele. - Przytomność. Przegrany stawia piwo - jak już ten drugi go ocuci. Odklepywanie miało sens tylko w przypadku gdy mierzyli się fizycznie. Przed zaczęciem chciał jeszcze rozgrzać nadgarstki, przycisnąć stawy palców, by strzeliły mniej lub bardziej przyjemnie. Zamiast tego zgiął się w pół pod wpływem rzuconego wcale nie tak znienacka zaklęcia. Kto jak kto, ale Orlovsky powinien być czujny. Pozwolił sobie na chwile luzu i teraz miał za swoje, gdy po kilku krokach w tył zatoczył się na twardą podłogę. Czar rozciął jasną koszulkę i skórę na brzuchu. - Diruptio - wstając wypowiada zaklęcie. Jakby powiedział, że walczą do pierwszej krwi, Williamson właśnie wybierałby sobie lagera. punkty życia: 187 - 15 = 172 zaklęcie: k100 + 20, próg: 65 |
The member 'Charlie Orlovsky' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 67 |
Akceptacja warunków, cisza pełna męskich kiwnięć głową i chłopięcej potrzeby zasiania kontrolowanego chaosu — odkąd Orlovsky zasilił szeregi Czarnej Gwardii, statecznie odkrywali zalety wspólnych treningów; te, które nie kończyły się u lokalnego medyka, kulminację osiągały w barach. — Tym razem ja wybieram knajpę — drgnięcie w kąciku ust to niewypowiedziana dezaprobata dla ostatniego lokalu; dopiero w połowie piwa zauważył, że kufel wciąż nosi ślady szminki — chyba—różowej, ocenił profesjonalnie i dopił resztę. Na pewnych etapach wieczoru i z barwnym sińcem pod szczęką nawet Williamsonowi bywa wszystko jedno. Dziś wszystko—jedno zmieniło się we wszystko; w świst celnego czaru, widok rozcinanej skóry, metaliczna woń krwi, która w Kazamacie jest po prostu wonią. — Orlovsky, niedługo— Charlie nie lubił długów; kontratak nadszedł z jego dźwignięciem się na równe nogi i ach, kurwa w myślach Williamsona, które rozbłysło w odpowiedzi na diruptio — obrona była odruchem uniesionej gwałtownie dłoni. — Ordinatio! Gdyby walczyli do pierwszej utraty kontaktu z podłożem, Orlovsky mógłby właśnie wyławiać pięć dolarów z portfela. PŻ: 181 Rzut: k100 + 27 + 1 (kieł Cerberusa z ekwipunku): próg: 60 |
The member 'Barnaby Williamson' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 79 |
— —prawdopodobnie będę potrzebować twojego wsparcia. Wzniesiony z mglisto—czerwonej energii mur pochłonął czar, który zapewniłby krótki lot przez chłodne powietrze sali treningowej; zamiast niego była brzęcząca cisza niedoszłego ataku i echo dopowiedzianych zza opadającej osłony słów. W prawdziwym starciu żaden z nich nie miałby czasu na namysł; w prawdziwym starciu stawianym w bok krokom byłoby bliżej do tąpnięć niż powolnej wędrówce po półokręgu; w prawdziwym starciu żaden z nich nie myślałby o chłodnych ściankach kufla i gorzkiej piance, która— — Magipugnus — czasem uderza do głowy; zwłaszcza w letnie dni i podobnie do czaru mknącego w kierunku Charliego — wiązka magii imitowała wędrówkę poprzedniego ataku, tym razem próbując odnaleźć ścieżkę do szczęki, nie przebłyskującego spod rozciętej koszulki brzucha. Jasny materiał pokryło kilka drobnych, czerwonych plam; Williamson zmarszczył brwi — soda i zimna woda nie zszyją rozcięcia, ale nie takie cuda dokonywały się nad kuflem. Orlovsky, numer do krawcowej za pomoc w śledztwie. PŻ: 181 Rzut: k100 + 27 + 1 (kieł Cerberusa z ekwipunku): próg: 55 |
The member 'Barnaby Williamson' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 83 |
- Nie pójdę do Palazzo. Tam w ogóle wpuszczają bez garnituru? - przycisnął dłoń do brzucha, żeby wytrzeć koszulką krew. Ostatnia speluna nie była wcale najgorsza. Nie wiedział jednak, że śniada barmanka nielubianym klientom czyści pokale spluwając do nich i przecierając brudną ścierką. Pewnie zmieniłby zdanie a lokal wykreślił z listy lubianych. To była prawda. W prawdziwym starciu żaden z nich nie zastanawiałby się nad skutkami rzucanych zaklęć. Wybieraliby inne. Teraz chodziło o szybkość, a Charlie zawalił sprawę już od pierwszej chwili. Przemoc była wpisana w ich pracę, choć Orlovsky starał się jej unikać - widział i zrobił wystarczająco. - Octopuspede...! - zdołał wyszeptać, nim poczuł cios w szczękę. Niewiele brakowało, by przygryzł sobie język; poczuł za to chrupnięcie, zaklęcie ukruszyło mu lewą szóstkę. - Niby w czym? Ooo, płacisz mi za dentystę...! punkty życia: 172 - 10 + 162 rzut: k100 + 6; próg: 55 (wariacyjna) |
The member 'Charlie Orlovsky' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 31 |
W kontekście Palazzo istniała tylko jedna, słuszna odpowiedź. — Od tyłu — opcjonalnie zaplecza. Bez garnituru, za to z rozbitym nosem; bez garnituru, za to z glejtem przyjaźni; bez garnituru, za to z wiedzą, że kilka metrów pod restauracją pulsuje inna rzeczywistość — Orlovsky'emu mogłoby się spodobać, gdyby Orlovsky nie był Protektorem. Williamson to prawdopodobnie jedyny gwardzista, który do podziemnego klubu Paganinich wchodzi bez nakazu aresztowania. Echo nieprzyjemnego chrupnięcia zagłuszyło przelotną myśl, że Charlie albo zapomniał o zaklęciach obronnych, albo czeka, aż Barnaby zmęczy się atakami; oba przypadki tłumaczyły brak tarczy i przechodzenie do bezpośredniego kontrataku — tym razem w powietrzu padł czar, który nie brzmiał jak odpychająca mantra. Gdyby przyniósł zamierzony efekt, Williamson miałby zdecydowanie mniej do powiedzenia. — Wariacyjna? Niegrzecznie, Orlovsky — podszkolisz mnie? Trzy kroki w lewo i wzruszenie ramion; znajdą mu nowego zęba w Sonk Road. — Mam nowy trop. Muszę go sprawdzić i— Lekki ruch dłoni skumulował w żyłach kolejną wiązkę magii. — Infenso — czar nie miał ograniczyć się do jednego punktu ciała — przy odrobinie pecha, Orlovsky poczuje, jakby zaginiony członek rodziny z Bloku Wschodniego ściskał go po latach tęsknoty. — Potrzebuję kogoś, komu nie życzę zakrztuszenia suchą piętką chleba. Wyjątkowo specyficzna śmierć, Williamson; zabrzmiał, jakby myślał o kimś konkretnym. PŻ: 181 Rzut: k100 + 27 + 1 (kieł Cerberusa z ekwipunku): próg: 65 |
The member 'Barnaby Williamson' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 84 |
Palazzo było eleganckie od frontu. O tyłu, to była już zupełnie inna historia. Jego nos był już prawie rozbity, a ząb na pewno ukruszony. Może i by mogło mu się spodobać. Był jednak przecież porządny. Punktualny, rzeczy zawsze odstawiał na miejsce układając je równo, jakby wciąż był w koszarach. Nigdy się nie przyznał do tego, że kilka osób musiało go odciągać od pijanego żartownisia w nowojorskim pubie. Był wzorem cnót zakamuflowanym gorzkim kłamstwem. Sam się idę podszkolić - Widzisz, musisz się poduczyć... - wtem kolejne zaklęcie zaczęło go uciskać a nabranie powietrze stało się dużo trudniejsze - ty gno.. ju... Surditas... Nie odbijał zaklęć; brał je na siebie, by w którymś momencie uderzyć. Być może miał zły dzień, albo po prostu Williamson był dużo lepszy. W starciu fizycznym Orlovsky miał przewagę. W magicznym, niekoniecznie. Ukruszony ząb skutecznie odwracał jego uwagę. To był odruch, o którym już dawno powinien być zapomnieć. A może właśnie mu się przypomniało? - Co to za trop? punkty życia: 162 - rzut: K100 + 20; próg 70 |